Po wielu miesiącach starań (a dokładnie od 6 listopada 2017 roku), tj. pisania wniosków i skarg do instytucji, która powinna stać na straży polskiej praworządności, tj. do organów prokuratury, wreszcie, po interwencji Prokuratury Regionalnej w Krakowie, w mojej skrzynce poczty elektronicznej „wylądowały” kopie dokumentów z akt umorzonego (przez prokurator Dagmarę Nalepę z Gorlic) śledztwa w sprawie pompowania fekaliów z szamba, należącego do Szkoły Podstawowej w Stróżnej, do potoku Stróżnianka, zob. Stróżna_akta_1, Stróżna_akta_2. Tym samym prokurator Tadeusz Cebo grzecznie wykonał polecenie swoich zwierzchników i gdyby nie fakt, że, obiektywnie rzecz ujmując, chciał bezprawnie ukryć przed opinią publiczną kulisy spraw publicznych i karygodnych działań organów śledczych, to może bym prokuratorowi Tadeuszowi Cebo nawet podziękował za wykazaną „uprzejmość”. W tej sytuacji trudno jednak panu prokuratorowi dziękować, bo gdyby nie moja determinacja, to sprawa szamba przy SP w Stróżnej nigdy nie ujrzałaby światła dziennego.
Lektura dokumentów, z którymi możesz szanowny Czytelniku zapoznać się tutaj –Stróżna_akta_1, Stróżna_akta_2 – dowodzi po raz kolejny, w mojej dziennikarskiej karierze na stronach portali „Bobowa Od-Nowa” i „Gorlice i Okolice”, że gdy pojawia się bezprawie, w które zamieszani są urzędnicy lub funkcjonariusze publiczni, to wtedy prokuratura i policja stają na głowie, żeby aferze albo aferce urwać łeb i ten łeb zamieść pod dywan. I żeby nie być gołosłownym w tym stwierdzeniu, przypomnę moje śledztwa dziennikarskie, dotyczące zakupu dworu Długoszowskich (https://gorliceiokolice.eu/tag/dwor-dlugoszowskich/), afery jesionowej w Jeżowie (https://gorliceiokolice.eu/tag/jesion/) czy afery gnojowej w Wilczyskach (https://gorliceiokolice.eu/tag/odpady-biologiczne-w-wilczyskach-jezowie/).
Nie inaczej stało się w przypadku afery z fekaliami wpompowanymi, a może raczej należałoby napisać, pompowanymi, do Stróżnianki z kolektora osadowego przy SP w Stróżnej!
O co chodzi? Zapyta być może uważny Czytelnik, który właśnie zapoznał się z dokumentacją udostępnioną przez prokuratora Tadeusza Cebo. Przecież sprawcę zdarzenia z 17 marca 2017 roku zidentyfikowano; mało tego, ten sprawca przyznał się do zarzucanych mu niecnych czynów, tj. pompowania fekaliów do potoku Stróżnianka!
Spróbujmy zatem dokonać krytycznej analizy wybranych fragmentów śledztwa w tej sprawie. Śledztwa, które – przypomnijmy – zostało umorzone. I to jest fakt bezsporny. A zostało umorzone po skompletowaniu faktów, które – w mojej opinii – powinny spowodować całkowicie odmienną reakcję prokuratora. I zostało także umorzone po skandalicznie ułomnym śledztwie, w którym nie zadawano świadkom fundamentalnych pytań albo nie wzywano na świadków ludzi, których wiedza mogła ujawnić kulisy bezprawia, albo nie zadano sobie trudu, żeby dokonać jakiejkolwiek weryfikacji stanu faktycznego. Matactwo było od samego początku wpisane w scenariusz tego śledztwa. I tu nie ma przypadku. Nikomu nie zależało na dociekaniu prawdy Poziom hucpiarstwa zaprezentowany przez świadków i uczestników tych wydarzeń, w tym przez funkcjonariuszy organów ścigania, widoczny jest gołym okiem dla każdego średnio przytomnego obserwatora. Jak się okazuje nie był widoczny dla prokurator Dagmary Nalepy z Gorlic, bo przecież prokurator Dagmara Nalepa była suwerenem w tej rozgrywce.
W krótkim felietonie nie można dokonać kompletnej i szczegółowej analizy dokumentacji zgromadzonej przez Prokuraturę Rejonową w Gorlicach. Jednak dla zobrazowania postawionych powyżej zarzutów warto zatrzymać się nad kilkoma, fundamentalnymi elementami przeprowadzonego śledztwa. A zatem do dzieła!
O notatkach urzędowych policjantów Wojciecha Karpa i Bogusława Zawilińskiego
Czym zajmowali się wezwani na miejsce zdarzenia policjanci? Na pewno wyłączyli pompę, zrobili zdjęcia, stwierdzili, że rów wypełniony był cieczą i że ten rów odprowadzał tę ciecz w kierunku południowym. Dokładnie opisali pompę, ułożenie węża strażackiego, kable elektryczne… Rozmawiali także z nauczycielką, która mieszka w szkole i zatelefonowali do p.o. dyrektora SP w Stróżnej Wiesławy Wiatr. Z pisemnych oświadczeń policjantów wynika, że 17 marca 2017 roku wieczorem nikt z pracowników szkoły nie miał pojęcia, kto mógł być sprawcą pompowania. Z przekąsem mógłbym w tym miejscu napisać, że pracowników SP w Stróżnej dotknęła w tej sprawie szczególna amnezja umysłowa. Okna szkoły otwarte na ścieżaj, klucze do szkoły ma konserwator-palacz i sprzątaczka, wąż strażacki rozciągnięty na pół Stróżnej i w poprzek drogi, ale nikt nic nie wie i nikogo nie widział. Zestawmy jednak ten wątek na boku.
Najważniejsze ustalenie, jakie zostało zapisane przez funkcjonariusza Bogusława Zawilińskiego brzmiało:
Lustro cieczy w kolorze ciemnym znajdowało się w odległości 1,9 m od górnej krawędzi studzienki.
To istotna informacja, bo powinna spowodować, w naturalny sposób, jakąś reakcję śledczych. A w notatkach brak jakiejkolwiek informacji o pomiarach kolektora ściekowego, pobranych próbkach „cieczy” czy gruntu z rowu melioracyjnego. Przypominam, co wynika także z akt śledztwa, że Stróżnianka wpływa do Białej Tarnowskiej i od miejsca zdarzenia w Stróżnej do ujęcia wody dla Bobowej jest ok. 6 km. Na nikim jednak nie robi to specjalnego wrażenia i nikt nie podejmuje żadnych ruchów w kierunku ewentualnego zabezpieczenia bobowskiego ujęcia wody, jeśli w Stróżnej wypompowano, na przykład kilka, a może nawet kilkanaście metrów sześciennych „cieczy” do potoku. Z monitoringu, który opisano w aktach może wynikać, że „ciecz” pompowano przez ok. 2 godziny. Zresztą bobowskim ujęciem wody, co wynika ze wszystkich zeznań świadków i notatek policyjnych, nikt do końca śledztwa się nie zajmował. Od początku bagatelizowano problem. Zwrócę jeszcze na to uwagę cytatami, które podkreślam w tekście tłustym drukiem.
Policjanci 17 marca 2017 roku nie pobrali w Stróżnej żadnych próbek wody, a także gruntu i tzw. „cieczy”. Wynika to wprost z zeznań Anny Bryi (p.o. kierownika Działu Inspekcji delegatury WIOŚ w Nowym Sączu) z 19 kwietnia 2017 roku:
Od funkcjonariusza policji w Gorlicach – którego danych nie posiadamy otrzymaliśmy informację, że w związku z przyjętą przez tą jednostkę zawiadomienia – nie ma zabezpieczonych próbek ścieków wprowadzonych do rowu jak i próbek wody. Z uwagi na fakt, że informację o tym zdarzeniu otrzymaliśmy na dziennik podawczy za późno, pogoda w tym okresie była deszczowa oraz nikt na miejscu bezpośrednio w możliwie w jak najkrótszym terminie nie pobrał tych próbek – nie było już sensu pobrania próbek po takim czasie. (…)
Tak karygodne zaniedbanie mł. asp. Daniel Majcher, który podpisał się pod uzasadnieniem o umorzeniu śledztwa a następnie prokurator Dagmara Nalepa, która te „wypociny” zaakceptowała, pominęli „dyplomatycznym” milczeniem.
Od początku było jasne, że aferę z szambem SP w Stróżnej trzeba zamieść pod dywan
Zeznaje Dorota Popiela, kierownik Gminnej Jednostki Usług Komunalnych (uznana za pokrzywdzoną w sprawie) – 18 marca 2017 roku:
Dodaję że zarówno odległość od miejsca zanieczyszczenia jak i wysoki stan wód powierzchniowych powodują że zanieczyszczenie to nie stwarza zagrożenia dla życia lub zdrowia człowieka, nie powoduje istotnego obniżenia jakości wody jak i zniszczeń w świecie roślinnym i zwierzęcym w znacznych rozmiarach. W świetle istniejących przepisów całe zdarzenie należy odbierać jako wykroczenie z ustawy Prawo wodne i ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. To wszystko co mam do zeznania.
Urzędnik Dorota Popiela pojawiła się w Stróżnej kilkanaście godzin po feralnym zdarzeniu, rano 18 marca 2017 roku. Trzeba mieć nadludzki wprost dar, żeby bez elementarnych, empirycznych informacji złożyć do protokołu takie, jak powyższe, oświadczenie. W tym szaleństwie jest jednak metoda. Można odnieść wrażenie, że losy śledztwa zostały jakby przesądzone już 18 marca 2017 roku. Urzędnik Dorota Popiela „sugeruje” to wyraźnie prokuraturze. I jak przeczytacie jeszcze raz uzasadnienie o umorzeniu śledztwa, to stało się dokładnie tak, jak „chciała” urzędnik Dorota Popiela. Nikogo miały nie interesować liczby, tj. ile tych ścieków wypompowano i kiedy, rodzaj ścieków etc. Ważne było, żeby to rozlane mleko pozbierać jakąkolwiek, nawet brudną szmatą, nie drążyć tematu i uznać prawdopodobny ciąg przestępstw za jednorazowe wykroczenie. Bo jeśli na przykład ścieki z szamba pompowano do Stróżnianki latami, to osób odpowiedzialnych za taki stan rzeczy musiało być więcej; w tym dyrektor szkoły i gminni urzędnicy. Przypominam, że taki sam mechanizm bagatelizowania problemu na zimno i z pełną premedytacją zastosowano w aferze gnojowej w Wilczyskach.
A jeśli ktoś mi nie wierzy, że taktyka władzy była właśnie taka, to zachęcam do lektury następnego akapitu niniejszego artykułu.
Oto fragmenty notatki służbowej z dnia 18 marca 2017 roku sporządzonej i sygnowanej przez Wacława Ligęzę (burmistrz Bobowej), Dorotę Popielę (kierownik GJUK), Wiesławę Wiatr (p.o. dyrektora SP w Stróżnej), Barbarę Baran (sołtys wsi Stróżna), Marię Władykę (lokator budynku SP w Stróżnej) i Adama Szczepanka – (konserwator GJUK, przedstawiciel OSP Bobowa):
W dniu dzisiejszym, tj. 18 marca 2017 roku (…) na miejscu nie stwierdzono realnego zagrożenia skażenia wody w Potoku Stróżnianka. W fosie nie widniały ślady jakoby płynęło tamtędy szambo, brak śladów po papierze toaletowym, woda pobrana do 2 słoików była bezbarwna, bez widocznych zanieczyszczeń, bez zapachu. (…) Ponadto w okolicy całej fosy jak i otoczenia nie wyczuwa się przykrych zapachów, świadczących o zawartości szamba w rowie.
Mistrzostwo świata i Polacy nic się nie stało w jednym. Pan burmistrz szukał śladów po papierze toaletowym, bo zdaje się, że szambo tylko z tym mu się kojarzy. A tu jak na złość „zero” papieru toaletowego. Skoro konserwator-palacz opróżniał szambo, bo pora była deszczowa, i deszczówka wypełniła kolektor, to może ta sama deszczówka spławiła papier toaletowy do Białej, potem wody rzeki go rozdrobniły, a mieszkańcy Bobowej ze smakiem, na końcu tego „łańcucha pokarmowego”, spożyli. Ja właściwie już teraz nawet sobie nie drwię, tylko piszę zupełnie poważnie.
Posłuchajmy teraz co zeznała jeszcze wspomniana już wcześniej Anna Bryja (p.o. kierownika Działu Inspekcji delegatury WIOŚ w Nowym Sączu) 19 kwietnia 2017 roku:
Natomiast jeśli chodzi o pytanie czy doprowadziło do realnego zagrożenia dla życia i zdrowia dla człowieka lub istotnie obniżyło jakość wody to nie mieliśmy żadnego zgłoszenia że doszło do takiego zagrożenia. (…)
WIOŚ skierował w dniu 24.03.2017 roku pismo do Burmistrza Bobowej pismo o pilne przeprowadzenie kontroli zgodnie z ustawą „o utrzymaniu czystości i porządku w gminach” za okres ostatnich 5 lat. Burmistrz odpowiedział nam pisemnie, że faktycznie w dniu 17 marca o godz. 19.50 doszło do wypompowania nieczystości płynnych ze zbiornika przy szkole podstawowej w Stróżnej. (…) Do tej informacji burmistrz dołączył dokumentację fotograficzną z dnia 18 marca 2017 roku (…) oraz analizy próbki wody z rowu.
To niezwykle ważne oświadczenie urzędnika WIOŚ, stawia burmistrza Bobowej Wacława Ligęzę w fatalnym świetle. Po pierwsze, burmistrz Wacław Ligęza całkowicie zlekceważył potencjalne zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców Bobowej, jakie mogły spowodować ścieki ze Stróżnej, spływające w kierunku bobowskiego ujęcia wody. Nikt z UM w Bobowej nie złożył do WIOŚ żadnego zgłoszenia, choćby w prewencyjnym charakterze. Jak wiadomo zawsze warto chuchać na zimne. Po drugie wniosek WIOŚ o przeprowadzenie kontroli zgodnie z ustawą „o utrzymaniu czystości i porządku w gminach” za okres ostatnich 5 lat spotkał się z całkowicie nie merytoryczną odpowiedzią burmistrza Wacława Ligęzy, który, zamiast wszczęcia kontroli, opowiedział o zdarzeniu z 17 marca 2017 roku, dołączając kompletnie bezużyteczną dokumentację z 18 marca 2017 roku. Do końca w aktach śledztwa nie pojawiły się jakiekolwiek wyniki kontroli, o które wnioskował WIOŚ. Prokurator Dagmara Nalepa pieczołowicie zadbała, żeby takie wyniki nie znalazły się w aktach.
Czy pamiętasz szanowny Czytelniku mój materiał prasowy z 10 maja 2017 roku, zob. https://gorliceiokolice.eu/2017/05/bakterie-kalowe-clostridium-perfringens-i-burmistrz-waclaw-ligeza/. Zaczynał się on od słów:
Co najmniej od 24 kwietnia 2017 roku aż do 5 maja 2017 roku woda w sieci wodociągu zbiorowego zaopatrzenia dostarczana mieszkańcom Bobowej i Siedlisk przez Gminną Jednostkę Usług Komunalnych w Bobowej nie nadawała się do spożycia. Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Gorlicach stwierdził w wodzie obecność bakterii kałowych Clostridium perfringens. Mieszkańcy Bobowej zostali o tym fakcie powiadomieni jednak dopiero 26 kwietnia 2017 roku i tego dnia podstawiono także 2 beczkowozy z wodą zdatną do spożycia. Od stwierdzenia bakterii kałowych w wodzie do poinformowania obywateli o tym fakcie minęły zatem długie dwa dni. Popili sobie wyborcy burmistrza Wacława Ligęzy świeżej, krystalicznie czystej wody, oj popili.
A teraz spróbuj, szanowny Czytelniku skojarzyć aferę z szambem w Stróżnej i bakterie kałowe w bobowskiej wodzie. Burmistrz Wacław Ligęza od 18 marca 2017 roku całkowicie lekceważy sobie problem „cieczy” wpompowanej do Stróżnianki i dalej do Białej. I jakby pod to dyktando, to samo robią funkcjonariusze policji i prokuratura. Czy można się dziwić, że pewnego dnia bakterie kałowe opanują bobowski wodociąg? Nie wiem czy fekalia wypuszczone do Stróżnianki 17 marca 2017 roku miały jakikolwiek związek z wykryciem Clostridium perfringens w bobowskiej wodzie w kwietniu 2017 roku. Musze jednak napisać, że władza bobowsko-gorlicka zrobiła od 17 marca 2017 roku w Stróżnej bardzo wiele, żebym właśnie tak podejrzewał.
Po dygresji na temat afery kałowej w Bobowej z kwietnia 2017 roku wróćmy do wyczynów gorlickich stróżów prawa.
Zeznaje sprawca zdarzenia i co z tego wynikło
S. C., uznany za sprawcę zdarzenia, palacz-konserwator ze SP w Stróżnej, przesłuchany został dopiero 16 czerwca 2017 roku. I oświadczył między innymi:
Ja nie zanurzałem tej pompy na dno zbiornika tylko starałem się wypompować górną część szamba w której to części znajdowała się napływająca z terenu woda opadowa. (…)
Na pytanie odpowiadam że w przeszłości szambo zawsze wypompowane było przez osobę posiadającą umowę do wypompowania nieczystości i zawartość szamba wywożona była do oczyszczalni ścieków. Ja nie potrafię podać nazwiska czy nazwy firmy która dokonywała w przeszłości wypompowywania zbiornika szamba gdyż ja nie wiem kto to dokonywał (…).
(Na marginesie krótki komentarz do powyższego zeznania. S. C. autorytatywnie stwierdza, że w przeszłości zawsze szambo pompowała osoba posiadająca stosowną umowę a potem wywoziła te nieczystości do oczyszczalni ścieków. To wie i pamięta, ale pamięć go zawodzi, gdy trzeba powiedzieć „kto tego dokonywał”. Ciekawe i zabawne jednocześnie! Konserwator-palacz musiał przecież wielokrotnie, jeśli nie zawsze, asystować przy wywozie nieczystości i nie ma zielonego pojęcia, kto wykonywał tę czynność. Ale że ten ktoś miał umowę, konserwator-palacz wie doskonale. Mam prawo domniemywać, że S.C. był już dobrze przygotowany do złożenia zeznań.)
W aktach umorzonego przez prokurator Dagmarę Nalepę śledztwa brak jakichkolwiek dowodów na potwierdzenie powyższych słów świadka. Śledczym jakoś niespecjalnie zależało, żeby dokonać ich weryfikacji dowodowej. Świadek sobie coś oświadcza i na tym dociekania śledczych się kończą.
Natomiast mł. asp. Daniel Majcher uzasadniając wniosek o umorzenie śledztwa przedstawił m. in. takie ustalenia:
Wymieniony zeznał, iż nie zanurzał pompy na dno zbiornika, tylko starał się wypompować górną część jego zawartości.(…)
Jednocześnie w toku śledztwa ustalono, iż przez ostatnie pięć lat szkoła systematycznie opróżniała zbiornik szamba poprzez zlecanie wywożenia jego zawartości i odpowiednie utylizowanie uprawnionym i odpowiednio wyposażonym podmiotom, co rzeczywiście przemawia za przyjęciem, iż powyższe zdarzenie było jednorazowe. (…)
Zauważyć ponadto należy, że przesłuchana na powyższe okoliczność pracownik WIOŚ w Nowym Sączu zeznała, iż po zaistniałym zdarzeniu WIOŚ w Nowym Sączu nie był informowany, jak również nie odnotowano żadnego zgłoszenia, które wskazywałoby na to, że w związku z wypompowaniem zawartości szamba do rowu melioracyjnego doszło do realnego zagrożenia dla życia lub zdrowia człowieka lub istotnego obniżenia jakości wody. Na zaistnienie powyższego skutku nie wskazują również przeprowadzone analizy próbki wody pobranej z rowu melioracyjnego bezpośrednio po zaistniałym zdarzeniu.
Po pierwsze (uwaga dotyczy głębokości zanurzenia węża strażackiego) z niewiadomych doprawdy powodów mł. asp. Daniel Majcher dał wiarę słowom sprawcy, co samo w sobie należy uznać za zaniedbanie, bo przecież wiadomo, że sprawca z definicji może starać się pomniejszać odpowiedzialność za swoje czyny. Ponadto obaj panowie, tak konserwator-palacz S. C., jak i policjant, próbują nam wcisnąć ciemnotę, bez żadnych dowodów, że tak właściwie, to wypompowywano deszczówkę z szamba w Stróżnej. A gdzie podziała się informacja z policyjnej notatki urzędowej, że lustro „cieczy” w szambie było 1,9 m od górnej krawędzi studzienki. I znowu możemy zakrzyknąć. Polacy nic się nie stało! To była tylko woda deszczowa! O co ta cała awantura?
Po drugie, mł. asp. Daniel Majcher rażąco mija się z prawdą. Na podstawie akt sprawy można stwierdzić, że próbki wody zostały pobrane nie bezpośrednio po zaistniałym zdarzeniu, ale 18 marca 2017 roku przez tzw. komisję powołaną przez burmistrza Bobowej. O tym, że nie ma wiarygodnych próbek wody i gruntu z rowu melioracyjnego mówiła także Anna Bryja z WIOŚ Nowy Sącz. W każdym razie jedyna analiza próbek wody, która znajduje się w aktach, dotyczy tylko i wyłącznie próbek wody pobranych nie bezpośrednio po zdarzeniu, tj. 17 marca 2017 roku, ale wiele godzin po, tj. 18 marca 2017 roku. Musztarda po obiedzie.
Epilog albo o niewykorzystanej ściądze przez Prokuraturę Rejonową w Gorlicach
5 lipca 2017 roku opublikowałem materiał prasowy, zob. Burmistrz Wacław Ligęza, dyrektor Andrzej Płaziński, kierownik Dorota Popiela… Czy ktoś jeszcze ponosi odpowiedzialność za zanieczyszczenie Stróżnianki?, zob. https://gorliceiokolice.eu/2017/07/8283/. Za chwilę przedstawię najważniejsze fragmenty tego tekstu, których mł. asp. Daniel Majcher i prokurator Dagmara Nalepa w ogóle nie wzięli pod uwagę. A uważam, że powinni, bo stanowiły pomoc w ustaleniu czy wybryk sprawcy z 17 marca 2017 roku był aktem jednorazowym czy „ciecz” z kolektora ściekowego SP w Stróżnej pompowano wielokrotnie do Stróżnianki. Jednak prokurator Dagmara Nalepa w ogóle nie była zainteresowana wyjaśnieniem tej kwestii. Stawiam tezę, że do Stróżnianki wypompowano na przestrzeni ostatnich lat z szamba szkolnego w Stróżnej jeśli nie tysiące to setki metrów sześciennych ścieków. Skończyło się bakteriami kałowymi w bobowskim wodociągu. To też jest teza, że oświadczę właśnie tak z ostrożności procesowej. Jednak dowodów pośrednich i bezpośrednich na taki stan rzeczy znalazłem – jak widać powyżej i poniżej – bez liku.
A teraz dla przypomnienia. Szanowna Pani prokurator! Proszę usiąść wygodniej w fotelu i proszę nie zapomnieć zapoznać się ze wszystkimi załącznikami aktywnie podlinkowanymi w tym tekście. Bakterie kałowe w bobowskim wodociągu, w pewnym sensie, ma pani też na sumieniu! Może jednak powinna pani wznowić umorzone śledztwo!!!
Oto fragmenty wspomnianego powyżej artykułu z 5 lipca 2017 roku.
(…) Zostawmy jednak tajemnice Internetu tymczasem w spokoju, bo ostatecznie te dokumenty zostały mi udostępnione przez prokuratora Tadeusza Cebo, zob. PR IP 13.2017. I dla afery z fekaliami pompowanymi z szamba, należącego do SP w Stróżnej do potoku Stróżnianka, mają te „papiery”, jak uważam, niebagatelne znaczenie. Uważny Czytelnik, po lekturze ww. dokumentów, udostępnionych Prokuraturze Rejonowej w Gorlicach przez kierownik Dorotę Popielę, zauważy kilka istotnych informacji. Po pierwsze kolektor na fekalia/nieczystości, wykorzystywany przez SP w Stróżnej ma objętość ok. 25 m3. Po drugie z tego kolektora wypompowano w 2014 roku – 73 m3 nieczystości, w 2015 roku – 48 m3, w 2016 roku – 79,5 m3 a w 2017 roku – 22,5 m3.
Kierownik Dorota Popiela na potwierdzenie tych danych przedłożyła dwie faktury wystawione przez przedsiębiorcę znanego z imienia i nazwiska (Stefan Obrzut z Grybowa) oraz tzw. ewidencję wywozu nieczystości prowadzoną i sygnowaną przez dyrektora SP w Stróżnej Andrzeja Płazińskiego (za lata 2014-2016), w której to ewidencji dane osoby wywożącej nieczystości zostały ukryte. Czy należy uznać, że mamy w tym przypadku do czynienia z jakąś pokątną działalnością prywatną? Jakie uprawnienia do wykonania takiej usługi miała osoba, której dane zostały zaczernione w opublikowanych powyżej dokumentach? Na jakiej podstawie ww. osobie dyrektor Andrzej Płaziński zlecał wywóz nieczystości ze szkolnego szamba? Dlaczego Gminna Jednostka Usług Komunalnych od 2014 roku aż do, co najmniej, 20 marca 2017 roku – data ostatniej faktury wystawionej przez Stefana Obrzuta), nie posiadała żadnej umowy na wykonywanie takiej usługi? A nie posiadała, bo kierownik Dorota Popiela, nawet jeśli rzeczywiści wysłała mi odpowiedź na wniosek o dostęp do informacji publicznej w dniu 19 kwietnia 2017 roku, to takiego dokumentu w tej przesyłce nie było. Cisną się na usta kolejne pytania i wątpliwości. Na przykład, jak to możliwe, żeby SP w Stróżnej „wyprodukowała” w latach 2014-2017 tylko 223 m3 nieczystości. I po co SP w Stróżnej była pompa i szlauch do opróżniania kolektora? I gdzie, nieznana nam osoba, z którą kolaborował dyrektor Andrzej Płaziński, wywoziła nieczystości? Na te wszystkie pytania Prokurator Rejonowy w Gorlicach Tadeusz Cebo powinien udzielić konkretnej odpowiedzi, prowadząc postępowanie zaksięgowane pod sygnaturą Pr. Ds. 452.2017. Warto byłoby także ustalić, co działo się przed 2014 rokiem z nieczystościami SP w Stróżnej? Ile wywiózł przedsiębiorca Stefan Obrzut, ile wywieziono pokątnie na pola (?), a ile wypompowano do potoku itd., itp.
Napisałem w poprzednich artykułach o „aferze fekalnej” w Stróżnej, zob. https://gorliceiokolice.eu/2017/03/7921/ – „Śmierdząca sprawa w Stróżnej”, https://gorliceiokolice.eu/2017/04/a-smrod-z-szamba-w-stroznej-dociera-juz-do-urzedu-miejskiego-w-bobowej/, https://gorliceiokolice.eu/2017/04/a-szambo-szkoly-podstawowej-w-stroznej-podtapia-juz-gmine-bobowa/ i https://gorliceiokolice.eu/2017/05/kto-kiedy-i-gdzie-wywozil-nieczystosci-z-szamba-ze-szkoly-w-stroznej-na-razie-nie-wiadomo-burmistrz-waclaw-ligeza-nabral-wody-moze-ze-stroznianki-w-usta-i-milczy/, że burmistrz Wacław Ligęza, odznaczony licznymi medalami i uhonorowany dyplomami, ma fundamentalne kłopoty z zarządzaniem Gminą Bobowa. Między innymi nadzór w jego wykonaniu, który podobno sprawuje w Gminie, leży właściwie na całej linii. Wytyka mu to co kilka lat Regionalna Izba Obrachunkowa, ale on sobie z tego nic nie robi. I ma rację, bo jego wyborcy też sobie z tego nic nie robią. Tak jest po prostu wygodniej, bo nie istnieje pojęcie dobra wspólnego o dbałości o ochronę środowiska naturalnego nie wspominając.
Co prokurator Dagmara Nalepa zrobiła z wiedzą i pytaniami zawartymi w moim artykule z 5 lipca 2017 roku? Czy nakazała przesłuchanie dyrektora Andrzeja Płazińskiego? Czy nakazała dokonać weryfikacji przyjęcia zrzutów ścieków do tej czy tamtej oczyszczalni? Czy dopytywała burmistrza Wacława Ligęzę, GJUK i urzędnika Dorotę Popielę o stosowne umowy? Czy przesłuchała ukrytego „pod ustawą o ochronie danych osobowych” obywatela, który kolaborował z dyrektorem Płazińskim w dziele wywozu „cieczy” z szamba SP w Stróżnej?
Ja tak tylko pytam, bo przecież ja nie jestem prokuratorem i nie znam się na tej robocie.
I właściwie… tyle mam do powiedzenia w tej sprawie. Sojusz urzędniczo-samorządowo-prokuratorski ma się w powiecie gorlickim znakomicie. Zresztą nie tylko w powiecie gorlickim.
A że od czasu do czasu napijesz się drogi Czytelniku z Bobowej wody z bakteriami kałowymi? Masz czego chciałeś. To przecież Ty wybierasz władze samorządowe!!! To do kogo masz pretensje? Źle napisałem, przecież Ty nie masz żadnych pretensji, bo w gruncie rzeczy bakterie kałowe w wodzie przeszkadzają chyba tylko piszącemu te słowa. W każdym razie na to wygląda, bo tylko ja protestuję.
I tą gorzka refleksją kończę wątek szamba w Stróżnej.
No chyba, że Prokurator Regionalny nakaże wznowić śledztwo, ale to jest marzenie ściętej głowy. Raczej dostanę kolejny pozew o zniesławienie! Niekoniecznie od Prokuratora Regionalnego.
PS. Zadam jeszcze ostatnie pytanie. Czy można się dziwić, że prokurator Tadeusz Cebo nie za bardzo chciał się chwalić aktami umorzonego śledztwa w sprawie szamba przy szkole w Stróżnej? Przecież prokurator Tadeusz Cebo to jest człowiek wykształcony i doświadczony. Czy komuś się wydaje, że on nie wie, że to śledztwo było prowadzone w skandaliczny sposób? No jak myślicie; wie czy nie wie?
Od redakcji! Zdjęcie tytułowe wykorzystałem na zasadach cytatu ze strony, zob. http://www.wwfpl.panda.org/?8700%2FMartwe-ryby-w-Bialej-Tarnowskiej. Jak widać problem zanieczyszczenia rzeki Białej, to nie jest żadna nowość! W sieci takich zdjęć można znaleźć bez liku. Ale… Bobowianie nic się nie dzieje. Burmistrz Bobowej czuwa!!!