
W dyskursie publicznym nad Wisłą postulat wystąpienia Polski z UE praktycznie nie istnieje. Nawet ugrupowania polityczne skupione w partii Konfederacja Wolność i Niepodległość od Nowej Nadziei przez Ruch Narodowy po Konfederację Korony Polskiej nie ogłosiły na programowych sztandarach hasła „polexit”. W wystąpieniach konfederatów znajdziemy co prawda ocean eurosceptycyzmu, tj. krytykę brukselskiego eurokołchozu – licentia poetica Grzegorz Braun, ale na pytanie o polexit nie tylko brak odpowiedzi, ale nawet przebija jednoznaczne stanowisko, że trzeba wkroczyć na unijne salony i próbować obalić system od środka. W ten sposób, zamiast nawoływać do polexitu, prawica parlamentarna głosi, że w czerwcu 2024 r. odbędą się przełomowe (podobno) wybory do Parlamentu Europejskiego i musimy do tych wyborów przystąpić „silni, zwarci i gotowi”, żeby zatrzymać forsowaną przez globalistów agendę klimatyczną („Fit for 55”), politykę emigracyjną multi-kulti, indoktrynację w duchu ideologii gender i LGBT czy federalizację eurokołchozu (wymieniam tylko flagowe drogowskazy unijnego Lewiatana). Nadzieje, że kilku eurosceptycznych posłów w Strasbourgu zatrzyma pędzący przez Europę parowóz komunizmu („nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”) należy uznać nie tylko za mrzonkę, ale za ciężką aberrację umysłową. Z traktatu lizbońskiego nie wykreślono jeszcze prawa do wystąpienia z eurokołchozu i należy ten fakt wykorzystać, bo po ostatecznej likwidacji weta na forum tzw. Rady Europejskiej – na co się zanosi – na polexit będzie za późno. Jednomyślność ciągle jeszcze obowiązuje w wielu kluczowych obszarach działania UE, m.in. dotyczących budżetu UE, podatków, wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa czy przyjęcia nowych krajów do UE. Polacy karmieni od lat goebbelsowską, prounijną propagandą w przeważającej większości popierają członkostwa Polski w strukturach eurokołchozu. Do zmiany nastrojów wcale nie musi być jednak bardzo daleko. Oto podczas tzw. kryzysu zbożowego, związanego z zalewem naszego rynku przez ukraińskie produkty rolno-spożywcze, CBOS zapytał Polaków (w kwietniu 2023 r.) o ich opinie dotyczące integracji europejskiej. Wynik: 85 proc. badanych zadeklarowało się jako zwolennicy członkostwa III RP w eurokołchozie, a 10 procent jako przeciwnicy. To oczywiście ciągle hiobowa wiadomość, ale tylko do chwili, gdy porównamy te wyniki z badaniem CBOS z kwietniu 2022 r. Bo oto okaże się, że w 2023 r. zwolenników UE ubyło o 10 proc. a przeciwników przybyło o 5 pkt. procentowych. A wystarczył tylko jeden wpływowy marker, tj. ukraińskie „zboże techniczne”. Gawiedź ciągle jeszcze nie zdają sobie sprawy z konsekwencji dla kosztów utrzymania gospodarstw domowych, które wywołuje polityka klimatyczna eurokołchozu, czyli tzw. ETS (europejski handel emisjami) i ETS2 (wprowadzenie kolejnych opłat w takich sektorach jak transport i budownictwo). Gawiedź nie wie, że już niedługo może być wyprowadzana na smyczy traktatu pandemicznego i „paszportu węglowego” na spacery w 15-minutowych miastach. Gawiedź uważa, że to niemożliwe, żeby z dnia na dzień musiała zrezygnować z pojazdów z silnikami spalinowymi na rzecz… jakże „przyjaznych dla środowiska” rowerów i hulajnóg. Oczy gawiedzi otworzą ostatecznie (na koniec tej historii) hordy imigrantów zaprowadzające własne porządki na wzór wypracowany w dzielnicy Husby w Sztokholmie. Ciągle mamy szansę na wydostanie się z tej matni. Czas na polexit a nie na wybory do eurokołchozu!
Panie redaktorze, polexit niestety nie jest możliwy z prostej przyczyny, ponieważ podmiot, który mógłby tego dokonać praktycznie nie istnieje!!! Znajdą się oczywiście „siły”, które będą głosić takie hasła, ale to będzie traktowane jako wentyl bezpieczeństwa, pod ścisłą kontrolą „pierwszorzędnych fachowców”!
Pełna zgoda!!! Ten felieton – jak cały ten portal – to tromtadracja w stanie czystym!!!
Ocenę jaką sobie Pan wystawił traktuję jako rodzaj prowokacji. W przeciwnym razie już dawno dałby Pan sobie spokój z prowadzeniem działalności publicystycznej! Ja w swoim krótkim wpisie zwróciłem uwagę na fakt kompletnego zaniku państwa, oraz braku możliwości stworzenia ruchu politycznego mogącego odwrócić bieg wydarzeń! To co nas czeka to raczej „długi marsz” z niewielką ilością świadomych rodaków zdolnych do podjęcia wyzwania w sprzyjających warunkach…!!! Aby te kilka procent społeczeństwa zachowało tożsamość są potrzebni tacy ludzie jak Pan!!!
Nie było żadnej prowokacji z mojej strony. „To co nas czeka” to „krótki marsz” do ostatecznego unicestwienia, czyli zglajchszaltowania z mejnstrimem, tych „kilku procent społeczeństwa”, [które] zachowało tożsamość”.
Ma Pan niewątpliwą rację. To eurokołchoz. A Unia jak stara „dobra” komuna „bohatersko rozwiązuje” problemy, które sama stworzyła. A ludziska płacą. I będą płacić. Coraz więcej. I żeby chociaż tylko pieniędzmi …
Zmiany w UE są zmianami zewnętrznenymi . Polska ma swoje władze. Polska buduje swój dobrobyt własnymi siłami. Próby narzucenia woli innych państw w polskie społeczeństwo jest wrogą ingerencją. Zakusy na dobra narodowe Polski mają wielowiekową tradycję, bardzo wielu żołdaków ponie sięgało. Czynią to obecnie ,całą mocą należy się przeciwstawić zakusom fałszywych przyjaciół. Panstwa próbujące zawładnąć Polską mają niechlubną kolonialną przeszłość. Wykorzystując zniewolone narody Afryki ,zapewniali sobie dobrobyt, czynią to obecnie, wwożą zniewolonych ludzi do pracy w swoich krajach . Polska ma być taką podręczną kolonią,ma służyć zasobami ludzkimi i materialnymi,bez możliwości decydowania o sobie . Jakieś postury,brukselsko – niemieckie mają mają zarządzać Polakami.
Symbolem pracowitości , mozolnego trudu , przywiązania do polskiego patriotyzmu jest Kolej linowa na Kasprowy Wierch. Jak łatwo stracić, sprzedając takie dobro narodowe. Zostało odkupione . Prokuratura od 2017 roku prowadzi dochodzenie jak doszło do sprzedania.Podaje Historia Do Rzeczy. Jak łatwo zawłaszczyć dobra narodowe nie mając do nich praw , jedynie ogranie własnych obywateli ułudą „dobrej władzy”. Polska nie może być obiektem frymarczenia jakichkolwiek,”wewnętrznych czy zewnętrznych dobrodziejów” europejskich bądź światowych.
Polecam!
Wojciech Cejrowski napisał w: DO RZECZY, NR 13/571, 25 MARCA–1 KWIETNIA 2024, s. 98)!
„Przed drugą wojną światową obaj moi dziadkowie zostali bogatymi ludźmi według kapitalistycznego modelu „z pucybuta milionerem”. A po wojnie nastał komunizm i każdy z nich został z milionera pucybutem. Przedwojenny kapitalizm to była dla nich szansa. Był kryzys, ciężko, ogromna liczba ludzi w głębokiej biedzie, a bieda to jest doskonała okazja, by zostać bogaczem. Z tym że musi to być bieda w prawdziwym kapitalizmie bez zasiłków. Bieda w kapitalizmie dopinguje i głód dopinguje, bo kapitalizm jednocześnie daje perspektywę rozwoju. Ta perspektywa nie musi być w zasięgu ręki; nawet lepiej, gdy nie jest, bo gdy jest zbyt łatwo, to ludzi rozleniwia i nie chce się chcieć. Trudności rodzą ludzi twardych, odpornych, dzielnych, ambitnych. Łatwizna robi z ludzi miękkie parówki, którym wystarcza minimum socjalne. To mamy teraz. Cała masa ludzi w cywilizacji Zachodu przestała się ścigać i wystarcza im byle co. Byle było co do gara włożyć. Są transmisje z mundialu, piwko i karkówka, jest git. Dziadek numer jeden mieszkał na wsi i nie miał nic. Zakochał się w mojej babci. Poszedł prosić o rękę i dostał kosza od przyszłego teścia: – Chłopcze, nie masz nic poza gołą dupą, więc ci mojej córki nie dam. Bo jak ją utrzymasz? Utrudnienie. Dziewczyna zgodziła się trochę poczekać (tyle zrobić mogła za przyzwoleniem swego ojca). Dziadek rzucił wszystko, pojechał do Francji, najął się do roboty w dużym gospodarstwie, nauczył francuskiego, a także hodowli koni pociągowych (czasy przed traktorem), nowoczesnej uprawy ziemi i wrócił po kilku latach z workiem złotych monet. Postawił ten worek na stole przyszłego teścia i mówi mu tak: – Dupa była goła, ale mam też głowę i ręce. Założył porządne gospodarstwo, kupił mocne konie i maszyny, wziął ślub. Był bogaty, bo kapitalizm działał. Okupacja niemiecka go nie zniszczyła, bo za okupacji nadal działał kapitalizm, dopiero po wojnie przyszła komuna i go wywłaszczyła z majątku, z dorobku życia. Dupa znowu była goła, ale w przeciwieństwie do systemu kapitalistycznego za komuny nie mogłeś z tym nic zrobić. Komunizm wywłaszcza, a gdy ludzie nie mają majątku, nie ma na czym zbić majątku. Gdy nikt nic nie ma, nie ma jak się dorobić, nie ma z kim robić interesów – żyjesz na niskim poziomie dopuszczonym przez dyktaturę i – jak to się mówiło za komuny – „wyżej dupy nie podskoczysz”, a ta jest goła. To pieniądz rodzi pieniądz, a gdy się ludziom odbierze majątki, to brakuje podstawowego narzędzia pomnażania pieniędzy. Te czasy właśnie wróciły. Trwa wielkie wywłaszczanie milionów obywateli UE. Unijni komisarze wywłaszczają inaczej niż komisarze ludowi za komuny – wtedy to była rewolucja proletariacka, dekret wywłaszczeniowy hurtowo i szybko po sprawie. Teraz są dyrektywy, które wywłaszczają po kawałku. Był nowy ład czerwony, obecnie jest zielony. *** UE planuje przepisy drogowe – kierowcy powyżej 60. roku życia mają przechodzić badania, powtarzane co dwa lata. Nie zabiorą ci auta wprost, ale sam sprzedasz, gdy nie przejdziesz badań. Wywłaszczenie z samochodu. Konfiskata aut za niektóre przestępstwa drogowe już jest. A do tego różne ograniczenia wjazdu do miast, których wprowadzają coraz więcej: masz diesla i nie wpuszczają, zbyt stary model auta, który się komisarzom nie podoba, nie takie emisje… Część osób mieszkających w miastach dochodzi do wniosku, że auto im po nic, skoro nie wolno nim jeździć, i sprzedaje. Wywłaszczenie. Celem jest to, by ludzie nie mieli własnych samochodów i byli zmuszeni do korzystania ze środków transportu publicznego, które kontroluje władza. Za tym idzie ślad węglowy. Kto go przekroczy, nie kupi biletu na pociąg, bo już swoje dozwolone limity podróżowania wyczerpał. Gdyby miał własne auto, toby może dokądś pojechał, a tak będzie musiał siedzieć w domu. *** Równolegle odbywa się odbieranie ludziom pieniędzy. Na rachunku możesz sobie mieć stos forsy. Ale co z tego, gdy nie możesz za nią kupować? Tak było za komuny: auta były na przydział, mieszkania były na przydział i mogłeś mieć forsę, ale nie dało się za nią kupić. Santander dołączył do banków, które wprowadziły „informację” o indywidualnym śladzie węglowym klientów. Z kolei szwedzki fintech wprowadził kartę, która odrzuci transakcję, jeżeli przekroczysz limit śladu węglowego. Aha, czyli obserwują, co kupujesz, i jeżeli masz nakupowane za dużo towarów zakazanych, to więcej nie kupisz pomimo forsy na rachunku. Wywłaszczenie z własnych pieniędzy. Do tego limity transakcji gotówkowych i limit wypłat z bankomatu, abyś przypadkiem nie ominął systemu. A gdy całkowicie zlikwidują gotówkę, to mają nas. *** UE wprowadza za trzy lata zakaz ogrzewania domów piecami gazowymi i węglowymi. Jeszcze rok temu do pieców gazowych dopłacaliśmy, teraz je wyrzucamy. Zmuszali ludzi do wymiany pieca na gazowy, bo gaz był paliwem czystym. Elektrociepłownie w Warszawie przechodziły z węgla na gaz. W 2030 r. nie będzie można instalować pieców gazowych. Aby zastosować się do nowej dyrektywy, właściciele domów muszą wydać tysiące złotych. Dyrektywa budynkowa. Dostaniesz przymusowy „paszport budynku” z oceną emisyjności i albo dostosujesz budynek do unijnej ideologii klimatycznej (masz na to pięć lat), albo zastosujemy kary, które będą (cytuję artykuł 31): skuteczne, proporcjonalne i odstraszające. Zbadają emisyjność i jeżeli cię nie stać na remont, to przejmą twój dom i sami go dostosują. Tu nie chodzi o emisje, tutaj chodzi o eksmisje. KTOŚ JESZCZE UWAŻA, ŻE POLEXIT TO ZŁY POMYSŁ?”.
Odpowiedź na ostatnie pytanie (napisane wersalikiem) brzmi tak:
tak jest, jest jeszcze ktoś, kto uważa, że to jest zły pomysł; to są wszyscy tak zwani „samorządowcy” i „politycy” – a za nimi publiczność, która owych „samorządowców” i „polityków” z pełnym przekonaniem raz na cztery/pięć lat wybiera.
W ten sposób namawia Pan gawiedź do samobójstwa!
Co też Pan opowiada, nikogo do niczego nie namawiam (w szczególności do samobójstwa), po prostu opisuję stan faktyczny.
Nikogo do niczego nie trzeba namawiać-pelikany łykną wszystko, a lemingi skoczą z każdej skały…!
Szanowny komentatorze „Piotr”, et tu, Brute, contra me – razem z komentatorem „wma” w sojuszu?
Stan faktyczny zna Pan, znam ja i jeszcze kilku Czytelników tego portalu. Teraz trzeba podjąć próbę dotarcia do gawiedzi (być może nie jest to możliwe, ale nadzieja podobno umiera ostatnia). Stąd mój wpis!