Groteskowy burmistrz Wacław Ligęza; komentarz do kolejnych „sprostowań”…

AFERA GNOJOWA

Burmistrz Wacław Ligęza napisał:

– Nieprawdą jest – jak podaje Maciej Rysiewicz – że Burmistrz Bobowej zezwolił na deponowanie odpadów biologicznych i padłych zwierząt w Wilczyskach na działce Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej sp. z o.o. albowiem Burmistrz Bobowej nie wydawał w tym przedmiocie zezwolenia.

– Nieprawdą jest – jak podaje Maciej Rysiewicz – że Burmistrz Bobowej Wacław Ligęza miał układy et consortes ze sprawcą przestępstwa, albowiem przeciwko Wacławowi Ligęzie nie toczyło się w tym przedmiocie żadne postępowanie karne, w którym miałby postawione zarzuty.

– Nieprawdą jest – jak podaje Maciej Rysiewicz – że burmistrz Bobowej Wacław Ligęza był uwikłany w gnojowe układy na działkach GZGK sp. z o.o. w Wilczyskach, albowiem Burmistrz Bobowej nie był uwikłany w żadne układy.

Burmistrz Wacław Ligęza kłamie w sposób dość wyrafinowany, a to wyrafinowane kłamstwo zawarte zostało w stwierdzeniu „Nieprawdą jest – jak podaje Maciej Rysiewicz (…)”. Szanowny Panie burmistrzu Ligęza, to nie Maciej Rysiewicz podał, że był pan zamieszany w aferę gnojową. Tę informację podali Informator 1, Informator 2, syn sprawcy Tomasz K. i funkcjonariusz policji Piecuch. Maciej Rysiewicz ujawnił tylko te doniesienia źródłowe z uwagi na bardzo ważny interes społeczny. Tych kompromitujących pana na wskroś informacji nie sprostowali w pismach do mojej redakcji ani bezpośredni sprawcy wywozu pomiotu kurzego, ani funkcjonariusz policji Władysław Piecuch, ani funkcjonariusz policji Marek Stokłosa, ani prokurator Tadeusz Cebo. Nie wycofali także swoich zeznań Informator 1 i Informator 2. Pan również nie przysłał oświadczenia merytorycznie podważającego zeznania i świadectwa źródłowe wyżej wymienionych i jakby w zastępstwie, zrzuca pan odpowiedzialność na niejakiego Macieja Rysiewicza. Moja rola, jako dziennikarza śledczego, skończyła się na przekazaniu (upublicznieniu) sprawdzonych i zweryfikowanych dokumentalnie faktów. Zeznania czterech świadków są spójne i logiczne, a pan ma tylko tyle do powiedzenia, że „nieprawdą jest – jak podaje Maciej Rysiewicz”. Dość to żałosna postawa. Pana szczęście, że organy ścigania mataczą w tej sprawie. W przeciwnym razie powinno być wdrożone prokuratorskie śledztwo, dotyczące domniemanego udziału funkcjonariuszy publicznych, w tym pana, panie burmistrzu, w tzw. aferze gnojowej w Wilczyskach.

Mam wrażenie, że próbując zatuszować oczywiste fakty (zeznania Informatora 1, Informatora 2, Tomasza K. i notatkę służbową funkcjonariusza Piecucha) paradoksalnie przyznaje się pan do udziału w aferze gnojowej… bo brakuje panu jakichkolwiek argumentów, żeby obalić spontaniczne relacje świadków i dokumenty.

PS. Na koniec tego wątku jedna uwaga dotycząca łaciny. Jak pan nie rozumie, co znaczy „et consortes”, to warto spojrzeć do słownika, a nie kompromitować się przed światem bezprzykładną ignorancją językową…

AFERA WODOCIĄGOWA

Z każdym kolejnym sprostowaniem pod tytułem „nieprawdą jest albowiem nieprawdą jest“ burmistrz Wacław Ligęza wkracza, z własnej nieprzymuszonej woli, na tereny teatru absurdu. Pan burmistrz uważa, że nie ciąży na nim żadna odpowiedzialność za aferę wodociągową w Brzanie. Jak wiemy pan burmistrz „włodarzy na Bobowej” od 2002 roku. Miał zatem wystarczająco dużo czasu, żeby podjąć skuteczną interwencję (albo mediację), jako samorządowiec nr 1,  w sprawie brzańskiego, nielegalnego wodociągu. Jak wiadomo ustawa o samorządzie gminnym jednoznacznie określa zadania własne gminy, zaliczając do nich zaspokajania zbiorowych potrzeb wspólnoty samorządowej takich jak m.in. ład przestrzenny, gospodarka nieruchomościami, gminne drogi, mosty, wodociągi, kanalizacja, śmieci, lokalny transport zbiorowy, pomoc społeczna i opieka zdrowotna, gminna zieleń i cmentarze, etc. etc.). Burmistrz Wacław Ligęza (a także jego poprzednicy, jak na przykład Jerzy Nalepka, dzisiaj wicestarosta powiatowy) doskonale wiedzieli o awanturze wywołanej przez Spółkę Wodną w Brzanie. Dzisiaj nie pora uświadamiać sobie jakie środki zaradcze winien był przedsięwziąć burmistrz Wacław Ligęza, żeby zapobiec katastrofie; bo mleko się rozlało i PINB Aleksander Górski, być może w asyście policji i prokuratora, podjął wreszcie czynności rozbiórkowe. Straty materialne i moralne mieszkańców Brzany trudno wprost oszacować. Dramat. (Swoją drogą dlaczego nie złożono pozwu zbiorowego o odszkodowanie w przedmiotowej sprawie, pozostanie tajemnicą lokalnej III RP)

Siedem lat temu (!), 10 października 2009 roku, opublikowałem na portalu „Bobowa Od-Nowa” (można sprawdzić) tekst AFERA WODOCIĄGOWA W BRZANIE. Niech pan sobie przypomni ten artykuł, panie burmistrzu Ligęza. A jak pan sobie ten artykuł odświeży, to niech pan napisze kolejne sprostowanie pod tytułem „nieprawdą jest albowiem nieprawdą jest”. Jeśli nie wie pan co znaczy słowo „odpowiedzialność” w kontekście odpowiedzialności za los wspólnoty samorządowej, która wyniosła pana na stolec wójta i burmistrza gminy, to może byłoby lepiej zrezygnować wreszcie z tej odpowiedzialnej funkcji. Namawiam pana na ten krok od lat, a że bezskutecznie… No cóż…

Zafundował pan bobowskiej wspólnocie samorządowej konflikty nieznane tej wspólnocie w dotychczasowej wielowiekowej historii. I skoro nie rezygnuje pan z wysokiego samorządowego stanowiska, to znaczy, że uwielbia pan ogrzewać się w cieple tych konfliktów; ale to wygląda na jakąś strukturalną patologię.

AFERA WODOCIĄGOWA W BRZANIE (po latach specjalnie dedykuję burmistrzowi Wacławowi Ligęzie)

Mój felieton o nielegalnym wodociągu we wsi Brzana, zamieszczony na łamach bobowaodnowa.eu i „Bobowej Od-Nowa” (nr 1(3)/2009) nie wymaga korekty i poprawek. Wszystko, co w nim napisałem pozostaje niestety aktualne. A zwłaszcza wezwanie do prokuratury, żeby dokonała formalno-prawnej oceny działań licznej grupy funkcjonariuszy publicznych odpowiedzialnych nie tylko za tolerowanie bezprawia, ale to bezprawie faktycznie kreujących. Ciekawe jak długo jeszcze będzie zwlekał Prokurator Rejonowy Tadeusz Cebo z podjęciem śledztwa w tej sprawie, będąc w posiadaniu wiedzy o prawomocnym orzeczeniu Naczelnego Sądu Administracyjnego z 6 lutego 2009 roku, które definitywnie oznacza, że wodociąg we wsi Brzana, wybudowany samowolnie i niezgodnie z prawem, musi został zdemontowany. Dla porządku przypomnę głównych negatywnych bohaterów tej ponurej historii:

  1. Tadeusz Gajczewski (radny i sołtys z Brzany, szef wodociągowej Spółki Wodnej)
  2. Aleksander Górski (Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego z Gorlic)
  3. Janusz Żbik (Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego z Krakowa)
  4. Mirosław Wędrychowicz (Starosta Gorlicki)
  5. Wacław Ligęza ( Burmistrz Bobowej)

Do odpowiedzialności za zaistniały stan rzeczy powinni poczuwać się także byli wójtowie, starostowie oraz byli i teraźniejsi radni za milczenie i bierność, co faktycznie oznaczało prześladowanie i działanie na szkodę obywatela. Jak to możliwe – można zadać kolejne pytanie – że nikt, w tym posłowie i senatorowie RP Witold Kochan (PO) i Stanisław Kogut (PiS), nie ujęli się za pokrzywdzonymi Teresą i Tadeuszem Nowakami, a także za pokrzywdzonymi właścicielami 42. gospodarstw, którzy przez tyle lat, łożyli na samowolny proceder Tadeusza Gajczewskiego? I jak to możliwe, że tak długo tolerowano ten nielegalny „wodociągowy układ”. Dzisiaj feralnym wodociągiem nie płynie już woda do 42. gospodarstw. Tadeusz Gajczewski dostał nakaz rozbiórki tej budowli wodnej. Konsekwentnie twierdzi, że tego nie uczyni. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Aleksander Górski, sam tkwiący po uszy w tej aferze, odwrócił się oczywiście od brzańskiego sołtysa i radnego i rozpoczął karanie go mandatami. Ostatnio wymierzył Tadeuszowi Gajczewskiemu grzywnę 7000 zł (słownie siedem tysięcy złotych). I jak twierdzi to jest dopiero początek. „Nie ma zmiłuj” – administracyjna gilotyna tnie bezlitośnie i Tadeusz Gajczewski nie może liczyć na pobłażliwość władz – władz, które będą od teraz bronić własnej…(niewymownej). Zwłaszcza, że ta władza zdaje sobie sprawę ze swojej jednoznacznie bezprawnej roli w całej aferze.

Po latach milczenia „obudził się” niedawno burmistrz Wacław Ligęza i wystosował 25 września 2009 roku skrajnie arogancki list do Teresy i Tadeusza Nowaków. Cytuję:

Zapraszam do Urzędu Miejskiego w Bobowej w dniu 1 października 2009 r. na godz. 8.30 celem omówienia oczekiwań Państwa, które doprowadziłyby do rozwiązania konfliktu i zakończenia sprawy wodociągu w Brzanie w sposób odpowiadający wymaganiom obowiązującego prawa.

Jak to możliwe, po tym wszystkim co się wydarzyło, i po uprawomocnieniu się wyroku stwierdzającego samowolę budowlaną i nakazującego rozbiórkę wodociągu, że burmistrz Ligęza, w wyjątkowo perfidny sposób, dopuszcza się przypuszczenia, że oczekiwania Teresy i Tadeusza Nowaków mogą być niezgodne z obowiązującym prawem. Nadto burmistrz Ligęza sugeruje, że te „oczekiwania” stały się zarzewiem konfliktu. Dlaczego nie dostrzega swojej destrukcyjnej roli w tej sprawie? Dlaczego burmistrz Ligęza nie zadaje sobie i publicznie pytania o rolę sołtysa i radnego Tadeusza Gajczewskiego w tym „przedsięwzięciu”. Pytania mogę mnożyć! Na przykład, kto rozliczy wieloletni budżet Spółki Wodnej w Brzanie? Chcielibyśmy się dowiedzieć, skoro Starosta Mirosław Wędrychowicz, Urząd Skarbowy i Prokuratura Rejonowa w Gorlicach nie zadają tego pytania, w jaki sposób rozliczono wpłaty pieniężne użytkowników wodociągu. Powiedzcie nam, jaka była ich wysokość i co stało się z tymi pieniędzmi?

Obowiązkiem burmistrza Wacława Ligęzy jest dbałość o zaopatrzenie mieszkańców naszej gminy w wodę. Już nie pytam, dlaczego wójt i burmistrz Ligęza dopuścił do tej gigantycznej afery? Ale pytam, dlaczego z uporem godnym lepszej sprawy zapomina dzisiaj o 42. gospodarstwach domowych korzystających jeszcze niedawno z budowli wodnej Tadeusza Gajczewskiego, a w ich zastępstwie wzywa na rozmowy do Urzędu Miasta Teresę i Tadeusza Nowaków? A podobno interes publiczny stanowi dla burmistrza Ligęzy jedyny i niepodważalny drogowskaz w działalności publicznej. Takie deklaracje, to jednak jedynie puste frazesy wypowiadane wszem i wobec przez samorządowca Wacława Ligęzę.

Dzisiaj, po wyroku NSA w Warszawie, nie pomoże, budząca najwyższą wątpliwość interwencja, niewiarygodnego senatora RP Stanisława Koguta, działającego w cieniu korupcyjnej afery swojego syna Grzegorza K. w Kolejarzu Stróże.

Szanowny Panie Senatorze! Niech Pańskie biuro nie wydzwania do Teresy i Tadeusza Nowaków, zapraszając na spotkanie. Niech pańskie biuro uda się do burmistrza Wacława Ligęzy, do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego Aleksandra Górskiego, czy do Starosty Mirosława Wędrychowicza. Niech Pańskie biuro powoła sztab kryzysowy w miejscowości Brzana, żeby ulżyć 42. „akcjonariuszom”, pokrzywdzonym przez Spółkę Wodną Tadeusza Gajczewskiego. I niech Pańskie biuro złoży wreszcie doniesienie do Prokuratora Rejonowego w Gorlicach, wskazując winnych gigantycznych zaniedbań.

(Odwiedzono 24 razy, 1 wizyt dzisiaj)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *