Konsytuacja RP w art. 62. Jasno i wyraźnie mówi, komu przysługuje czynne prawo wyborcze. Zgodnie z ustawowym zapisem każdy obywatel naszego kraju, który ukończył 18 lat, nie został pozbawiony praw publicznych, czy ubezwłasnowolniony, ma prawo do udziału w referendum oraz prawo wybierania Prezydenta Rzeczypospolitej, posłów, senatorów oraz swoich przedstawicieli do organów samorządowych.
Mieszkańcy bloku socjalnego przy ulicy Chopina 35A w Gorlicach prawa wyborczego zostali pozbawieni z urzędu. Można powiedzieć, że są sami sobie winni, bo ich obowiązkiem było sprawdzenie, czy zostali umieszczeni na listach wyborczych. Nie zrobili tego, bowiem byli przekonani, że skoro są stałymi mieszkańcami Gorlic, zostali zameldowani w przydzielonych przez władze miejskie lokalach i jest to potwierdzone stosownymi urzędowymi wpisami, to 16 listopada mogą skorzystać z wyborczego prawa i oddać głos na wybranego kandydata do samorządu. Nikt z nich nie zdawał sobie sprawy z tego, że, zameldowanie na pobyt czasowy, a takie otrzymali z urzędu, nie skutkuje ujęciem ich w spisie uprawnionych do głosowania. Wiedzieli o tym natomiast urzędnicy, bowiem wspomnianego budynku nie uwzględnili na mapie interaktywnej umieszczonej na stronie internetowej miasta, której celem było ułatwienie wyborcom znalezienia przypisanej im komisji wyborczej. Tych z bloku 35 A nie przydzielono nigdzie, a przecież wystarczyło w ogólnodostępnym miejscu w bloku umieścić informację że ci, którzy chcą wziąć udział w głosowaniu, muszą dopełnić stosownych formalności. Frekwencja wyborcza w Gorlicach byłaby wówczas wyższa, a i lokatorzy z Chopina 35A nie czuliby się wyrzuceni na wyborczy margines. Co innego gdy tego typu przypadki dotyczą pojedynczych obywateli, sprawa zaczyna wyglądać dziwnie, gdy z mapy wyborczej znika duże skupisko ludzi.
W tej przykrej dla mieszkańców bloku przy Chopina 35 sprawie, zabawne jest to, że w piątek, poprzedzający ciszę wyborczą, lokatorów osobiście odwiedzał obecnie urzędujący burmistrz, rekomendując swoją osobę i kandydatkę z komitetu wyborczego, który reprezentuje. Niestety, nie dowie się, ilu wyborców udało mu się przekonać do swojej osoby i popieranej kandydatki. Wyborcza wędrówka i agitacja okazała się syzyfową pracą. Głosów nie będzie, chociaż nikt z chętnych, by pójść do urn wyborczych, ustawowego prawa do głosowania nie był pozbawiony. Widać z okien magistratu, oddalonego od centrum miasta budynku socjalnego nie widać, a to przykra informacja dla jego mieszkańców i fatalne doświadczenie wyborcze.