Bagna i moczary, czyli raz jeszcze o jarze im. Wacława Ligęzy i Tomasza Taraska

Historia rowu na granicy Wilczysk i Jankowej ma już swoją bogatą dokumentację na moim portalu. W 2012 roku napisałem dwa felietony o tzw. jarze im. Wacława Ligęzy i Tomasza Taraska. Sprawa okazała się bardzo rozwojowa. Zaczęło się od wydania przez urzędniczkę Barbarę Falisz, oczywiście z upoważnienia burmistrza Ligęzy, decyzji administracyjnej dotyczącej przekopania prywatnej działki należącej do rodziny Leokadii Musiał. Dokładny opis tych zdarzeń znajdziecie w moich artykułach pt. „Jar im. Wacława Ligęzy i Tomasza Taraska” oraz „Przestępstwo administracyjne Wacława Ligęzy (i Barbary Falisz)” z 2012 roku. Dzisiaj po dwóch latach nic bym nie dodał i nic nie ujął w tych tekstach. SKO w/w decyzję uchyliło… ale zanim uchyliło to się zaczęła jazda…. Takich matactw, marnotrawienia publicznych pieniędzy a także nieliczenia się z interesem prywatnym i publicznym dawno ta gmina nie widziała.

20140402_105843Burmistrz Ligęza nie czeka na rozstrzygnięcie pierwszej skargi Leokadii Musiał do SKO. Wspólnie i w porozumieniu, bo przecież nie ma innej możliwości, 29 sierpnia 2012 r. na granicy Wilczysk i Jankowej pojawia się koparka Urzędu Miejskiego w Bobowej. I pracuje tam przez trzy dni, razem 7 godzin plus 6 godzin, plus 6 godzin. W międzyczasie tankuje także paliwo. Wszystko zostało zanotowane w dokumentacji pracy koparki. Pracę koparki w terenie nadzoruje sołtys i radny z Wilczysk Tomasz Tarasek. Koparka wyjeżdża w teren, jak twierdzą w Urzędzie Gminy, na podstawie ustnego zezwolenia, takie mamy w tej kwestii obyczaje, stwierdza w rozmowie z autorem tego felietonu urzędniczka Maria Gucwa-Barylak. Tomasz Tarasek działa na podstawie uchwały Rady Sołeckiej wsi Wilczyska w sprawie „czyszczenia”, „udrożnienia” lokalnych rowów, na wniosek oczywiście mieszkańców.

20140403_121201Nie powinno być w tym nic złego. Mieszkańcy Wilczysk dysponują odrobiną grosza do wydania na prace porządkowe, no to upoważniają swojego sołtysa do ich wydania i wykonania robót. Problem tylko w tym, że koparka i nadzorujący ją sołtys Tomasz Tarasek nie wykonują czyszczenia przedmiotowego rowu lub jego udrożnienia, tylko przebudowuje rów, od biegnącej tam drogi gminnej aż do toru kolejowego, tzn. na odcinku w km od 0+095 do km 0+280, czyli 185 metrów i pogłębia istniejący rów 3-4 krotnie oraz poszerza go tak samo. Koparkowy usypuje także wysokie wały z podebranej ziemi, nazwane później przez rzeczoznawcę „ogroblowaniem” – do tej kwestii, tzn. rzeczoznawcy i „ogroblowania” jeszcze powrócimy.

20140403_121232Sprawy toczą się w ślamazarnym tempie, ale się toczą. Dokładnych dat nie podaję, bo są ważne dla Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a Czytelnikowi mogą tylko ”zabełtać” główny problem w głowie. Wreszcie, bodaj w marcu 2013 r.  Leokadia Musiał występuje do Starosty Gorlickiego z wnioskiem o przywrócenie przebudowanego rowu do stanu pierwotnego, tj. sprzed 29 sierpnia 2012 roku. Ustala także, dodajmy skutecznie, że taka przebudowa rowu, który był tzw. urządzeniem wodnym (termin obowiązujący w ustawie prawo wodne) wymagał uzyskania przez Urząd Miejski w Bobowej stosownego zezwolenia wodno-prawnego. Brak zezwolenia, w takiej sytuacji, ścigany jest na podstawie kodeksu ds. wykroczeń. I trzeba stwierdzić, że policja w Gorlicach jednoznacznie stwierdza naruszenie prawa w związku z przebudową rowu. I… kieruje akt oskarżenia do Sadu Rejonowego w Gorlicach przeciwko, i tutaj totalne zaskoczenie, urzędniczce Barbarze Falisz, jak się zdaje, akurat w tej sprawie Bogu ducha winnej. Pani Leokadia Musial zostaje uznana przez policję za pokrzywdzoną a sąd, na podstawie jej stosownego pisma, uznaje ją za oskarżyciela posiłkowego w tej konkretnej sprawie. Pani Leokadia składa kolejny wniosek do sądu w związku z oskarżeniem urzędniczki Barbary Falisz, bo ma wrażenie, że to jakiś absurd i pomyłka policji. Sprawa przycicha na kilka miesięcy. Wreszcie, sędzia gorlickiego Sądu Rejonowego Gawlik, ni z gruszki, ni z pietruszki, wysyła do Leokadii Musiał postanowienie, że pozbawia ją uprawnienia pokrzywdzonej (wcześniej przyznanego, ale sędzia, to Bóg i car i wszystko może) i już wiadomo, że będziemy sprawę zamiatać pod dywan. Ostatecznie SSR, tj. Sędzia Sądu Rejonowego Gawlik sprawę umarza a potem podlega ona przedawnieniu. Ustawę prawo wodne możemy sobie schować do kosza a tym bardziej jakieś zezwolenia wodno-prawne. Policja, nagabywana na tę okoliczność, umywa ręce!

20140403_121418W tym samym czasie Starosta Gorlicki odbija piłkę na poletko burmistrza Ligęzy i odsyła mu wniosek Leokadii Musiał o przywrócenie rowu do stanu pierwotnego, tj. sprzed 29 sierpnia 2012 r. Burmistrz Ligęza wpada wtedy, na genialny w istocie, pomysł i stwierdza, że (chyba) nie może wniosku Leokadii Musiał uwzględnić, bo nie jest stroną w sprawie. Mówi, że powstał spór kompetencyjny na linii starosta – burmistrz i trzeba tę okoliczność rozstrzygnąć przed obliczem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Czy Państwo już poczuli ten klimat? Rów przekopany na 2-3 metry w głąb i wszerz. Sędzia Gawlik czyści przedpole, żeby pokrzywdzona Musiał nie miała dostępu do akt i żeby sprawa uległa przedawnieniu. Urzędnikom w gminie, burmistrzowi Ligęzie i sołtysowi Taraskowi, główno dowodzącemu przy przebudowie rowu, nie może spaść włos z głowy.

W tym czasie sprawą zajmuje się Wojewódzki Sąd Administracyjny. Trzeba wydać salomonowy wyrok w sprawie sporu kompetencyjnego. Przypomnę, taktykę pod tytułem ”spór kompetencyjny” burmistrz Ligęza przećwiczył przy okazji znaku 10 ton. To tak na marginesie.

20140403_121418No i sąd administracyjny w Krakowie wpada na pomysł, żeby rozstrzygnąć ów spór, to należy powołać rzeczoznawcę i wykonać opinię hydrologiczną. Jeśli dobrze zrozumiałem zalecenie WSA w Krakowie należało przede wszystkim stwierdzić, czy rzeczony rów jest urządzeniem wodnym (co zostało dużo wcześniej ustalone), a zatem w związku tym kto powinien go zakopać, skoro starosta pismo Leokadii Musiał odesłał do burmistrza Ligęzy.

No i pojawia się rzeczoznawca Anna Hebda-Małocha, wynajęta oczywiście przez Urząd Miejski w Bobowej, tj. przez burmistrza Wacława Ligęzę. I wkracza na teren rowu (w drugiej połowie 2013 r.) oczywiście, w stanie faktycznym, po przebudowaniu go w dniach 29-31 sierpnia 2012 roku. Z relacji Leokadii Musiał, a także z bezpośredniej rozmowy autora tego tekstu z rzeczoznawcą, Anną Hebdą-Małochą, miała ona informacje o przebudowie rowu pod koniec sierpnia 2012 r., także z relacji telefonicznej syna Leokadii Musiał, ale, i to było najsprytniejsze zagranie burmistrza Ligęzy, pani Hebda-Małocha nie miała w zleceniu zajmować się stanem rowu przed 29 sierpnia 2012 r. Pani Hebda-Małocha stanęła nad rowem już po jego przebudowie. I w gruncie rzeczy nikt nie powinien mieć do niej jakichkolwiek pretensji. Chociaż autor tego tekstu uważa inaczej – o czym za chwilę!  Biegła starała się wykonać swoją opinię, literalnie zgodnie z zamówieniem burmistrza. Jednak brak jakiejkolwiek informacji, w jej opinii, na temat przebudowy rowu z 29-31 sierpnia 2012 r. w kontekście zaleceń rzeczoznawcy Anny Hebdy-Małochy w sprawie „wyrównania rowu”, kiedyś nielegalnie przebudowanego, w sposób zasadniczy zmienia stan mojej oceny tej opinii hydrologicznej. Jeśli Anna Hebda-Małocha wiedziała, że taka przebudowa miała miejsce, a wiedziała, winna była parametry swojej opinii dostosować do tej wiedzy i zweryfikować tzw. wyrównanie rowu do stanu wyjściowego, a nie po przebudowie. Słowem należało sprawę potraktować kompleksowo. I teraz informacja bardzo ważna. Pani rzeczoznawca Anna Hebda-Małocha otrzymała za swoją pracę ok. 6100 zł brutto z publicznej kasy UM w Bobowej. A zatem pani Hebda-Małocha nie reprezentowała tylko burmistrza Bobowej, jako zleceniodawcy, ani samej siebie, ale także interesy, wiedzę i informacje faktyczne przekazane jej przez rodzinę Musiałów i wszystkie pozostałe strony. Rzeczoznawca, to rzeczoznawca, biegły to biegły. Nie ma żartów! Dlaczego w opinii hydrologicznej, cytuję: „zaproponowano wyrównanie dna cieku poprzez jego częściowe zasypanie na odcinku od km 0+095 do km 0+280”. Przecież dno cieku było przed 29 sierpnia 2012 r. gdzie indziej, na innym poziomie, a Leokadia Musiał złożyła w tej sprawie konkretny wniosek do starosty gorlickiego. Dlaczego „częściowe zasypanie”? Który stan rowu przyjmujemy jako wyjściowy? Pani Hebda-Malocha twierdzi, ze ona brała udział w innym postępowaniu administracyjnym i nie takie miała zadanie do wykonania, tj. nie była wynajęta do weryfikacji wniosku Leokadii Musiał. Można więc zadać pytanie, czy burmistrz Ligęza okazał rzeczoznawcy wszystkie dokumenty, a dokument z 18 marca 2013 roku był dokumentem kluczowym.

Moje zarzuty przedłożyłem pani Hebdzie-Małosze w rozmowie telefonicznej. Pozostaliśmy przy swoich zdaniach.

Jak można było się spodziewać burmistrz Ligęza wykorzystał opinię hydrologiczną rzeczoznawcy i umorzył postępowanie administracyjne w sprawie przebudowy rowu. Urzędniczka Barbara Falisz, w rozmowie z autorem tego tekstu, konsekwentnie nazywa przebudowę rowu w dniach 29-31 sierpnia 2012 r. udrożnieniem rowu. Z mojego punktu widzenia, to jest zwykłe kłamstwo, ale urzędnik gminy, nie wiadomo dlaczego reprezentuje interesy burmistrza, a nie Leokadii Musiał.

Leokadia Musial złożyła  zażalenie na ostatnią decyzję burmistrza Ligęzy o umorzeniu sprawy rowu do SKO. W tej decyzji urzędniczka Barbara Falisz, oczywiście z upoważnienia burmistrza, stwierdza expresis verbis, że rów został przywrócony do stanu pierwotnego. Po lekturze decyzji burmistrza nic nie jest już jasne. Matactwo i szalbierstwo . A wiec sprawa będzie toczyć się kolejne miesiące, a może nawet lata.

Ludzie mówią, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Mam nadzieję, chociaż niewielką, że rzeczoznawca Anna Hebda-Małocha chciała dobrze i tylko przypadkiem nie wspomniała o przebudowie rowu z końca sierpnia 2012 r. Ale, niestety, tym jednym przemilczeniem, jak mało kto, przysłużyła się krętactwom burmistrza Wacława Ligęzy.

W terenie wszyscy, graniczący z tym nieszczęsnym rowem, są poszkodowani. Urząd Miejski w Bobowej wysłał tam koparkę po raz drugi. Wynajął także samochód ciężarowy, który przywiózł, gdzieś z Bobowej, trochę ziemi, żeby podnieść odrobinę dno rowu. Ogroblowania nie zlikwidowano. Teraz, po kolejnej przebudowie w rowie stoi woda, co widać na zdjęciach wykonanych na początku kwietnia 2014 roku. Podtopione są także okoliczne grunty przylegające do rowu, co także widać na tych zdjęciach. Zamiast osuszyć teren tworzymy bagna i moczary. Żadne obywatelskie wnioski, nie tylko rodziny Musiałów, nie zostały pozytywnie załatwione. Urząd Miejski wydał przez ostatnie lata na tę „inwestycję” grubo ponad 10 tysięcy złotych publicznych pieniędzy. Sama opinia hydrologiczna kosztowała ponad 6 tysięcy złotych. A praca koparki, a przywóz ziemi, a koszty pracy urzędników, radca prawny, który tworzy „radosne” pisma w sprawie sporu kompetencyjnego do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a zmarnotrawione pieniądze sołectwa Wilczyska…  Ale burmistrz twierdzi, że myśli o mieszkańcach gminy. Z sarkazmem można stwierdzić, że myśli, jak w błoto, nomen omen, na granicy Wilczysk i Jankowej, wyrzucić pękata sakiewkę publicznych pieniędzy.

Nie jestem inżynierem od wód, ale nie mam wrażenia, żeby osuszenie tego terenu było jakimś szczególnie trudnym zadaniem. Zwłaszcza, że nieopodal istnieje rów melioracyjny, do którego można by odprowadzić nadmiar wody z tego terenu na granicy Wilczysk i Jankowej, ku pożytkowi i spokojowi wszystkich mieszkających tutaj rodzin. Dlaczego tak się nie dzieje? Nie mam bladego pojęcia!

Czy burmistrz Wacław Ligęza i urzędniczka Barbara Falisz nie wiedzą, że nie rozwiązali żadnego problemu, a wręcz przeciwnie, otworzyli nowe pole konfliktu? Może wiedzą albo są już na tyle zasklepieni w swoim samorządowładztwie, że za nic mają zwykłe i logiczne, w istocie rzeczy, prośby i wnioski własnych sąsiadów. Lepiej myśleć o sporze kompetencyjnym! Wiem również, że za taką akcję, jak ta przy przebudowie rowu, samorządowcy Ligęza i Tarasek zostaliby wywiezieni, na przysłowiowych taczkach, poza granice tej miejscowości. Pod jednym warunkiem! W normalnym kraju. Niestety ten warunek tutaj nie jest spełniony. Powiem więcej w nadchodzących wyborach samorządowych Wacław Ligęza i Tomasz Tarasek otrzymają największą liczbę głosów. Jeśli się pomylę, to proszę o listy w tej sprawie.

I na koniec powiem tak. Bo moi Czytelnicy może przeoczyli przy lekturze tego tekstu tę informację. Osobiście rozmawiałem z urzędniczką Barbarą Falisz, w UM w Bobowej, na temat tego rowu i na temat opinii hydrologicznej Anny Hebdy-Małochy. Pani Falisz bardzo uprzejmie odpowiadała na moje pytania. Żachnęła się tylko w jednym miejscu, gdy powiedziałem, że rów został przebudowany 29-31 sierpnia 2012 roku. „Nie przebudowany, tylko udrożniony” – proszę pana – oświadczyła! Jak został udrożniony, to można sobie zobaczyć w terenie albo na zdjęciach obok. Woda stoi w rowie nawet podczas suszy, a tak było na przełomie marca i kwietnia 2014 roku. Ale nie o to chodzi! Ważne jest to, że nie jesteśmy już w stanie dogadać się w Polsce z urzędnikiem w sprawach naprawdę podstawowych. Język polski przestał być narzędziem merytorycznego komunikowania się. Białe zaczyna być czarne a czarne białym. Rów, który miał 50 cm szerokości i głębokości, a dzisiaj ma 2-3 metry, w trzech wymiarach, w wyniku pracy lemiesza koparki nie został przebudowany. Rów udrożniono, chociaż w wyniku udrożnienia woda stoi i sprzyja podtapianiu okolicznych gruntów. Udrożnienie miało oznaczać, że woda będzie odpływać, ale woda, jak mnie uczyli fizyki w liceum, samoistnie nie będzie płynąć pod górę. Ale niech będzie, jak twierdzi urzędniczka Barbara Falisz, że rów udrożniono.

Mam porządne „gumioki” dlatego zapraszam burmistrza Wacława Ligęzę, sołtysa Tomasza Taraska i urzędniczkę Barbarę Falisz na spacer  po udrożnionym rowie na granicy Wilczysk i Jankowej. Będziemy tak sobie brodzić po wodzie, tam i z powrotem, od drogi gminnej do toru kolejowego, a im bliżej lata, tym więcej komarów będzie nam towarzyszyło. Możemy także zaprosić na ten spacer rzeczoznawcę… i może przyjdzie nam coś konkretnego do głowy z zakresu wiedzy na temat chemii. Bo woda ma wzór H2O! Albo będziemy rozmawiać o fizyce ciała ciekłego.

A w tym czasie, gdy tak będziemy brodzić, urzędnicy z SKO wynajmą innego biegłego i ustalą jeszcze inny stan faktyczny. Na przykład…

(Odwiedzono 13 razy, 1 wizyt dzisiaj)

1 przemyślenie na temat "Bagna i moczary, czyli raz jeszcze o jarze im. Wacława Ligęzy i Tomasza Taraska"

  1. Panie Redaktorze jest Pan JEDYNYM,i zastanawiam się dlaczego jest Pan JEDYNYM ??
    Jest Pan JEDYNYM,który pokazuje CZARNĄ strone Burmistrza i Władzy Bobowskiej…??
    Zastanawiam się,dlaczego tego nie pokazuje Telewizja Gorlicka ,i inne…
    Nie napisze KRAKOWSKA,Dziennik Polski i inne Gazety, które są niezależne od władz Bobowej ??
    Co najgorsze ,że my głosowali za takim Burmistrzem,za takimi Radnymi….
    Moja kulpa…….moja kulpa…
    A pieniądze podatnika są wydawane na bzdury, a WYBORCY mają to gdzieś….?
    Ciemnogród ??? Znieczulica ??
    Panie Redaktorze.
    Tak trzymać…jestem ZA….
    A jakie pieniądze i po co zostały wydane na zakup WIKLINY…w Jeżowie ?
    ROZBÓJ W BIALY DZIEŃ PANIE I PANOWIE RADNI….
    Wstyd….na cały świat…..
    I ktoś powie ,że w Polsce jest żle…a kto to nan funduje…?
    A nie kto inny jak nasi sąsiedzi- RADNI…Tarasek,Podobiński,Pres,Janota,Langer,Zięba,Tabiś,Tokarz,Popardowski,Gniadek,Zarzycka,Magiera,Juruś,SIEDLARZ,Baran,którzy są bezkarni………..
    Którzy działają pod dykando Burmistrza…tak tak…wystarczy sprawdzić głosowania…prawie jednogłośnie….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *