Porozmawiajmy o problemach Biecza. Wywiad z Damianem Kucem, byłym pracownikiem Urzędu Miejskiego w Bieczu a dzisiaj przedsiębiorcą i właścicielem restauracji „U Becza”

Maciej Rysiewicz: Czytelnicy portalu „Gorlice i Okolice albo Bobowa Od-Nowa”, bywający w Bieczu rzadko (albo w ogóle), nie wiedzą kim jest Damian Kuc. A zatem…?

Damian Kuc: Od prawie dwudziestu już lat jestem związany z gminą Biecz. Przeprowadziłem się tutaj z Gorlic w 2000 roku. Jestem absolwentem Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie, gdzie ukończyłem studia licencjackie na kierunku polityka gospodarcza. Natomiast studia na Politechnice Rzeszowskiej w Rzeszowie dały mi tytuł magistra na kierunku strategie marketingowe oraz zarządzanie działalnością gospodarczą. W 2003 roku rozpocząłem pracę w Urzędzie Miejskim w Bieczu najpierw na stanowisku inspektora ds. dróg gminnych, a potem inspektora ds. zarządzania funduszami europejskimi. Podczas mojej kariery zawodowej w UM w Bieczu, która trwała do listopada 2019 roku, udało mi się pozyskać dla naszej gminy zewnętrzne środki finansowe w wysokości ok. 40 mln zł. Jednak praca urzędnika to nie wszystko. Od wczesnej młodości drzemie we mnie pasja społecznika. Dlatego w 2008 roku, działając pro publico bono, założyłem grupę rekonstrukcji historycznej, która promowała Biecz w różnych imprezach historycznych na arenie krajowej i międzynarodowej oraz organizowała w Bieczu turnieje rycerskie „o mieszek zbója Becza”. Dotychczas udało się zrealizować 6 odsłon tego turnieju w latach 2012-2018. Od 2013 r. jestem również przedsiębiorcą; prowadzę w Bieczu restaurację i kawiarnię „U Becza”. W 2019 roku uruchomiłem browar rzemieślniczy w Libuszy pod nazwą Browar STODOŁA a od 2020 roku prowadzę również dom weselny Pałac pod Dębami w Zalasowej.

Maciej Rysiewicz: Przez wiele lat był Pan pracownikiem UM w Bieczu. To ważny epizod w Pańskim życiu. Dlaczego oraz w jakich okolicznościach zakończył Pan samorządowa służbę?

Damian Kuc: Jak już wspomniałem wcześniej w Urzędzie Miejskim w Bieczu pracowałem od 1 stycznia 2003 roku do 8 listopada 2019 roku. Z pracy odszedłem w trybie nagłym, bo otrzymałem pocztą wypowiedzenie umowy o pracę przebywając w tym czasie na zwolnieniu chorobowym. W przeszłości uległem poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu i nabyty wówczas uszczerbek na zdrowiu przypomniał o sobie właśnie w 2019 roku. W tym czasie byłem na dłuższym zwolnieniu lekarskim i starałem się o świadczenie rehabilitacyjne. Odebrane przeze mnie pocztowe wypowiedzenie umowy o pracę stanowiło, że muszę rozstać się z UM w Bieczu ze skutkiem natychmiastowym i bez okresu wypowiedzenia. Było to bardzo na rękę obecnemu burmistrzowi Biecza Mirosławowi Wędrychowiczowi, gdyż w moim odczuciu byłem osobą bardzo dla niego niepożądaną. Od momentu kiedy objął fotel burmistrza czynił starania, żeby usunąć mnie z zajmowanego stanowiska inspektora ds. zarządzania funduszami europejskimi. To przykre, gdy pracodawca wykorzystuje służbową pozycję i publiczne środki finansowe do prowadzenia „prywatnej wojny” z pracownikiem.

Maciej Rysiewicz: Przed naszym spotkaniem udostępnił mi Pan plik dokumentów – zob. SCAN7052_000, SKMBT_C22020012117200, informacja publiczna (3), wytworzonych w związku z Pańskimi wnioskami o dostęp do informacji publicznej. Dlaczego zdecydował się Pan na „konfrontację” z Pana dawnym pracodawcą? Można odnieść wrażenie, że działania samorządu terytorialnego w Bieczu nie są Panu miłe?

Damian Kuc: W czasach mojej pracy w Urzędzie Miejskim w Bieczu na stanowisku burmistrza zasiadały trzy osoby: śp. Kazimierz Grzesiak, potem Urszula Niemiec a na koniec Mirosław Wędrychowicz. Po wybraniu Mirosława Wędrychowicza na stanowisko burmistrza w Urzędzie Miejskim w Bieczu zapanował chaos (takie mam odczucia). Większość kompetentnych osób zostało usuniętych z zajmowanych stanowisk, a kierownicze funkcje objęli pracownicy przychylni obecnemu burmistrzowi i niekoniecznie posiadający odpowiednią wiedzę, żeby podołać obowiązkom urzędowym. Dodatkowo doszło straszliwe rozdrobnienie referatów (wydziałów); burmistrz ustanowił stanowiska samodzielne, zespoły i pozostawił niewielkie referaty. Podam przykład: za burmistrzów Grzesiaka i Niemiec inwestycjami zajmował się jeden referat inwestycji, w którym pracowały osoby odpowiedzialne za planowanie przestrzenne, przygotowanie dokumentacyjne inwestycji, opracowanie kosztorysów, zorganizowanie postępowania o udzielenie zamówienia publicznego, prowadzenie inwestycji, pozyskanie i rozliczenie środków finansowych. I tą grupą zarządzał jednoosobowo kierownik referatu. Burmistrz Wędrychowicz podzielił tę jednostkę na kilka odrębnych. W każdej powołano albo kierownika, albo koordynatora zespołu oraz wydzielono samodzielne stanowiska. Taka struktura kosztuje podatnika dużo więcej niż wcześniej, bo dochodzą wynagrodzenia funkcyjne itp. Takie rozdrobnienie funkcji pracowniczych w konsekwencji doprowadziło także do rozmycia odpowiedzialności i teraz tak naprawdę do końca nie wiadomo, kto za co odpowiada. Po prostu chaos. A dlaczego zdecydowałem się na „konfrontację”? Jak powiedziałem wcześniej burmistrz Mirosław Wędrychowicz zaraz po objęciu stanowiska w UM w Bieczu próbował mnie przenieść na inne stanowisko, niekoniecznie spójne z moimi kompetencjami (przez wiele lat Gmina Biecz inwestowała środki finansowe w szkolenia, kursy itp., w których brałem udział i dzięki temu mogłem skuteczniej pozyskiwać środki finansowe na inwestycje), a teraz miałem zajmować się odpowiadaniem radnym na ich interpelacje podczas sesji Rady Miejskiej. Uważałem to za marnotrawstwo wydanych wcześniej pieniędzy na moje kształcenie. Ponadto solą w oku obecnego burmistrza była i nadal jest moja restauracja i kawiarnia „U Becza”. Od samego początku burmistrz starał się odebrać mi piwnice pod lokalem, które są magazynem bez którego restauracja nie może funkcjonować. Po mojej kategorycznej odmowie zaczęły się najpierw telefony, a później pisma o udostępnianie piwnic w celu oględzin, które  traktowałem jako nękanie. Co jakiś czas musiałem stawiać się w określonym dniu o wyznaczonej porze i wpuszczać nieproszone osoby do wynajmowanych przeze mnie piwnic. Rozumiem roczne przeglądy wykonywane przez właściciela obiektu, ale bywało, że nawet dwa razy w miesiącu musiałem wpuszczać obce osoby do mojej firmy. Burmistrzowi nie udało się odebrać mi tych piwnic, dlatego podjął decyzję o sprzedaży całego budynku, w którym prowadzę działalność. Dodam, że w budynku działa jeszcze jedna firma gastronomiczna (lodziarnia) oraz znajduje się 6 mieszkań komunalnych. Widząc zatem działania burmistrza oraz zdając sobie sprawę z wielu innych bolączek gminy Biecz postanowiłem wystąpić do urzędu o udostępnienie informacji publicznej w kilku sprawach, żeby uzyskać pełniejszą wiedzę na temat działania bieckiej władzy publicznej.

Maciej Rysiewicz: Jakie są zatem te największe bolączki życia publicznego w Pańskiej gminie?

Damian Kuc: Największą bolączką jest na pewno zarządzanie Gminą Biecz. Niestety, gdy nie ma dobrego zarządcy, to wszystko pozostałe nie będzie funkcjonowało. Na dodatek dość łatwo rządzi się publicznym pieniądzem, choć i tutaj trzeba mieć wiedzę na temat finansów publicznych, by nie utopić gminy w długach, a tak się stało w Bieczu. Kolejną bolączką jest Rada Miejska całkowicie podporządkowana burmistrzowi; bodaj wszyscy radni są z obozu Mirosława Wędrychowicza i decyzje podejmowane przez burmistrza „przechodzą” bez jakichkolwiek wątpliwości i pytań. Tak się dzieje z zaciąganiem kolejnych kredytów, z wyprzedawaniem majątku itp. O obietnicach bez pokrycia nie będę wspominał, bo obowiązuje w tej przestrzeni tylko jedno powiedzenie: nikt Wam tyle nie da, ile ja Wam obiecam…

Maciej Rysiewicz: Dokumenty, które Pan okazał przed naszą rozmową zostały opublikowane powyżej. Spróbujmy niektóre bieckie problemy po kolei omówić. Zacznijmy od wniosku nr 1 z 8 stycznia 2020 r. w sprawie zmiany Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego w Gminie Biecz. Co niebezpiecznego tkwi w tym Studium, że postanowił Pan podjąć interwencje w tej sprawie? Jakie wątki w miejskim planie zagospodarowania przestrzennego Biecza wzbudziły Pana niepokój?

Damian Kuc: Jeżeli chodzi o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, to sam jestem zainteresowany tym tematem. Kilka lat temu nabyłem działkę, którą chciałem przekwalifikować na budowlaną i według Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy Biecz znajdowała się ona w terenach uznanych za możliwe do przekwalifikowania. Uchwała o przystąpieniu do sporządzenia projektu studium została podjęta jeszcze za poprzedniczki obecnego burmistrza w dniu 1 sierpnia 2014 roku, a więc przeszło 6 lat temu. Znam osobę, która była wówczas żywo zainteresowana tematem sporządzenia projektu studium oraz przygotowania zmiany planu w terminie 24 miesięcy. A więc studium, a także plan, byłyby do dzisiaj gotowe. Niestety dziwnym trafem wybór wykonawcy został przeprowadzony bez procedury o udzielenie zamówienia publicznego, ponieważ kwoty były na tyle niskie, żeby takich procedur nie zastosować. Pozostał jednak problem transparentności, jawności oraz właściwego gospodarowania funduszami publicznymi. W gminie jest tak, że jeżeli szacowana wartość netto postępowania wynosi poniżej pewnego progu, to nie trzeba organizować przetargu, a co za tym idzie można zlecić wykonanie usługi komu się chce. A że sprytnie wówczas podzielono zamówienie najpierw na wykonanie projektu studium, a później planu i żeby jeszcze było ciekawiej na wykonawcę wybrano jedną i tę samą firmę, która za każdą czynność wystawiła cenę odpowiednio: za studium 105 tys. zł brutto, a za plan 130 tys. zł brutto, to ominięto ówczesny próg 30 tys. euro. Takie działanie wygląda na zgodne z prawem, ale czy można mówić o transparentności i dbaniu o fundusze gminy? Na dodatek wykonawca nie wywiązał się z terminów. Minęło przeszło 6 lat a zmiany planu jak nie było, tak nie ma. Śmiem twierdzić, że wykonawca, wybrany w procedurze udzielenia zamówienia publicznego, wystawiłby zupełnie inną cenę, być może niższą, a nie cenę dopasowaną pod próg zamówienia „z wolnej ręki”.

Maciej Rysiewicz: A teraz wniosek nr 2, tj. „Rozbudowa, przebudowa i remont Miejskiej i Gminnej Biblioteki Publicznej w Bieczu”. Czy uważa Pan, że mogło tam dojść do nieprawidłowości? A może doszło? O co chodzi?

Damian Kuc: W Bieczu wciąż się mówi, że nie ma pieniędzy i w związku z tym Gmina wyzbywa się większości zasobów majątkowych. I rzeczywiście poprzez nietrafione inwestycje obecnego burmistrza można mówić, że Biecz wyzbywa się pieniędzy a co za tym idzie, zachodzi konieczność wyprzedaży licznych składników majątku publicznego. Weźmy na przykład rozbudowę, przebudowę i remont Miejskiej i Gminnej Biblioteki Publicznej w Bieczu. Czy zrealizowanie tego zadania rzeczywiście było konieczne? Czy nie prościej w dłuższej perspektywie czasu było wybudowanie nowego urzędu, a istniejący budynek przeznaczyć np. pod wynajem? Z punktu widzenia kosztów na pewno tak. Sam koszt remontu budynku, w którym mieści się urząd wynosi 6,3 mln zł! Niedawno moja znajoma wybudowała prężnie działający dom weselny o powierzchni dwukrotnie większej niż urząd i proszę mi wierzyć, koszt był dużo niższy. Zatem gdzie tutaj mamy dbałość o finanse gminy? Ale żeby jeszcze było ciekawiej burmistrz Biecza postanowił przenieść urząd do wynajmowanej powierzchni na czas remontu. Dodam, że do wynajmowanej powierzchni bynajmniej nie wynajętej na drodze postępowania o udzielenie zamówienia publicznego! Budynek został wynajęty 10 listopada 2017 roku a koszt najmu i mediów tylko do końca 2019 roku wyniósł nieco ponad 486 tys. zł (co daje nam rocznie prawie 225 tys. zł). Utrzymanie gminy w starej lokalizacji kosztowało podatnika tylko nieco ponad 42 tys. zł. Gołym okiem widać różnicę. Nie wspominając, że Biblioteka również została przeniesiona do wynajmowanej odrębnej powierzchni, od której płacone są koszty najmu (będę w tej sprawie jeszcze składał wnioski). Jak widać – ot tak –  burmistrz wydawał z budżetu gminy rocznie „lekką ręką” prawie 182 tys. zł! (różnica pomiędzy utrzymaniem Gminy w starej lokalizacji a w najmowanej powierzchni). Warto jeszcze dodać, że remont budynku przy ul. Rynek 20 miał być zakończony, po zawarciu wszystkich aneksów z wykonawcą, do 31 lipca 2019 roku. Zatem dlaczego urząd został przeniesiony z wynajmowanej lokalizacji dopiero w połowie 2020 r.? Kto czerpał z tego korzyści majątkowe, bo gmina na pewno straciła?

Maciej Rysiewicz: Wniosek nr 3: projekt pod nazwą „Budowa infrastruktury obsługi podróżnych w obszarze dworca kolejowego w Mieście Biecz”. Co „w tym temacie” brzydko pachnie?

Damian Kuc: Budowa infrastruktury obsługi podróżnych na dworcu kolejowym w Bieczu należy do tematów bliskich mojemu sercu, bo dotyczy bezpośrednio problematyki funduszy europejskich, a więc działalności, którą z powodzeniem pilotowałem w UM w Bieczu. Nadmienię, że każdy projekt, który otrzymuje dofinansowanie musi spełnić szereg obwarowań, w tym osiągnąć zakładane wcześniej tzw. wskaźniki produktu oraz wskaźniki rezultatu, które są kolejno ujmowane w umowie o dofinansowanie. Jeśli nie uda się osiągnąć tych wskaźników, to trzeba się liczyć z koniecznością zwrotu środków pobranych z Unii Europejskiej wraz z wymaganymi odsetkami. Realizacja jakiejkolwiek inwestycji wymaga nie tylko stworzenia wizji budowy „szklanych domów”, ale i związana jest z przewidywaniem jej skutków w długiej perspektywie czasu. Zdziwił mnie zatem fakt realizowania tak dużej inwestycji w obrębie dworca kolejowego, z którego praktycznie nikt nie korzysta. A tak naprawdę założono, że z infrastruktury służącej obsłudze podróżnych ma skorzystać ponad 9 tysięcy osób! A z miejsc postojowych „parkuj i jedź” 10,5 tysiąca samochodów. Obecny burmistrz swoje stanowisko będzie piastować do końca 2023 roku, a zatem w sierpniu 2024 roku, być może za kadencji kolejnego burmistrza, trzeba będzie osiągnąć zaplanowane wcześniej wskaźniki. A jeżeli się ich nie osiągnie Gmina będzie musiała zwrócić środki finansowe w wysokości ponad 1,8 mln zł. Czy uda się to zrealizować, pozostawię do oceny Czytelników pańskiego portalu. Dodam tylko, że sposób pomiaru wskaźników jest dość ciekawy, bowiem odbywa się ten pomiar poprzez elektroniczne liczniki na podczerwień. Zdziwiłem się, gdy spostrzegłem ich usytuowanie; skierowane są w stronę drogi, którą przejeżdżają samochody, a zatem chyba burmistrz miał świadomość braku możliwości osiągnięcia jakiegokolwiek projektowanego wskaźnika już na etapie zakończenia inwestycji skoro zlicza się przejeżdżające samochody a nie korzystających z wybudowanej infrastruktury.

Maciej Rysiewicz: Porozmawiajmy o lokalu, który wynajmuje Pan w centrum Biecza, w którym prowadzi Pan restauracje i kawiarnię „U Becza”. Wygląda na to, że wokół tego miejsca zaciska się samorządowa pętla. Wiadomo, że chodzi o pieniądze, ale to chyba nie wszystko. Kontekst tej historii wygląda dość bulwersująco.

Damian Kuc: Zgadza się. Jak wspomniałem wcześniej burmistrz Wędrychowicz prowadząc swoją prywatną wojenkę ze mną za publiczne pieniądze, najpierw pozbył się mnie z Urzędu Miejskiego w Bieczu, a teraz próbuje mnie  „wyrugować” całkowicie z miasta. Z życia kulturalnego udało się mu również mnie wyrzucić! Od dwóch lat nie wspiera stowarzyszenia, w którym pełnię funkcję prezesa, w realizowaniu średniowiecznych imprez w Bieczu, lecz – mówiąc bez ogródek – „podkrada” nasze pomysły. Ostatnio zadano mi pytanie, gdzie zamawiałem mennicę średniowieczną, w której bije się monety pamiątkowe; wygląda na to, że sami chcą taką stworzyć, ale cóż… Wróćmy do budynku Domu Becza! Muszę jednak cofnąć się o 7 lat. Zacznijmy od tego, że 2 kwietnia 2013 Gmina Biecz ogłosiła przetarg ustny nieograniczony na najem, na okres 10 lat, lokalu użytkowego położonego w budynku Rynek 2 w Bieczu. W informacjach dotyczących przedmiotu najmu zapisano, iż lokal przeznaczony jest do remontu zgodnie z dokumentacją wynajmującego (Gmina Biecz). Dokumentacja będąca w posiadaniu Gminy Biecz obejmowała przeprowadzenie robót konserwatorskich oraz remontowo-budowlanych (kosztorys robót samego przyziemia opiewał na około 500 tysięcy zł) zatem najemca musiał mieć świadomość konieczności zainwestowania sporej gotówki z możliwością kalkulacji zysku dopiero w długim okresie czasu. W związku z tym chętnych do udziału w postępowaniu było bardzo niewielu. Gdy zgłosiłem taką chęć (wówczas byłem jeszcze pracownikiem UM w Bieczu) ówczesne władze Gminy robiły wszystko, żeby budynek został wynajęty przez kogoś innego (do udziału w postępowaniu zaproszeni byli m. in.: właściciel baru „U Krzyśka”, czy właściciele restauracji „U Schabińskiej” w Jaśle). Wszyscy, widząc jednak warunki oraz stan w jakim lokal się znajdował, zrezygnowali z wzięcia udziału w postępowaniu przetargowym. Postanowiłem mimo wszystko zaryzykować. Wniosłem wadium i 7 maja 2013 roku przystąpiłem do przetargu ustnego. Ceny wywoławcze za 1 m² powierzchni przeznaczonej do remontu kształtowały się wówczas na podobnym poziomie. Obecnie cena wynajmu wynosi około 900 zł przy czym – przypomnę, że sam remont i przeprowadzenie prac konserwatorskich zostały wycenione na około 500 000 zł. Zatem te 900 zł już nie wygląda tak kolorowo (500 000 zł koszt remontu wraz z pracami konserwatorskimi : 10 lat najmu : 12 miesięcy w roku daje nam średnio 4 167 zł plus 900 zł w przybliżeniu 5 tysięcy zł za lokal miesięcznie). Do tego dochodzi podatek od nieruchomości ok. 4 tys. zł. oraz w okresie letnim dodatkowy czynsz dla Gminy z tytułu wynajmu powierzchni zewnętrznej na ogródki restauracyjne.

Przez wiele lat nikt nie prowadził w tym obiekcie działalności i żeby wypromować miejsce trzeba było włożyć wiele trudu i pracy nie wspominając o pieniądzach. Obecnie, skoro restauracja już dobrze funkcjonuje i jest rozpoznawalna, wiele osób ma na nią „chrapkę”.

Na jednej z sesji Rady Miejskiej w Bieczu po przedstawieniu przez burmistrza szczątkowej informacji, że najemca płaci tylko 800 zł czynszu i tym samym nie opłaca się utrzymywać tego obiektu w zasobie Gminy i dobrze byłoby go sprzedać, radni podjęli decyzję o sprzedaży budynku. Informacja przedstawiona przez burmistrza została sprytnie zmanipulowana. Burmistrz nie poinformował o zapisach z umowy, dotyczących zwrotu kosztów przeze mnie poniesionych w przypadku zerwania umowy. Burmistrz Wędrychowicz nie poinformował radnych również o wyrażonej 9 stycznia 2018 r. na piśmie zgodzie na realizację projektu dotyczącego rozwoju restauracji i kawiarni „U Becza” o browar rzemieślniczy. W celu uruchomienia browaru zaciągnąłem potężny kredyt, otrzymałem częściowo dofinansowanie i teraz (będąc mądrzejszy) przypuszczam, że działania burmistrza zmierzały do zachwiania moją płynnością finansową. Najpierw podpisał zgodę, żebym w trzyletnim okresie czasu wypełnił wymagania funduszu i tym samym zapewnił mnie o braku zerwania postanowień umownych, a później sprzedaje obiekt, żeby móc zerwać umowę. Czy to nie dziwne?

Jestem świadomy, że okres najmu na obecnych warunkach kiedyś się skończy i Gmina może podnieść czynsz, jednak do końca tego okresu mam gwarancję najmu w umowie, zabezpieczoną przed zerwaniem umowy koniecznością zwrotu przez Gminę zainwestowanych przeze mnie środków finansowych. Przecież to nie był zwykły remont, a prace konserwatorskie prowadzone na podstawie pozwolenia na budowę pod nadzorem konserwatorskim i do tego zgodne z projektem przedłożonym przez Gminę. Dlatego postępowanie burmistrza jest jak najbardziej „właściwe”. Trzeba szybko sprzedać póki najemca płaci niski czynsz, bo to jest pretekst, a za 3 lata Gmina mogłaby już „na tym obiekcie” zarabiać normalnie.

Do tego dochodzi przeniesienie 6 rodzin lokatorskich. Ciekawe czy koszty zwrotu zainwestowanych przeze mnie środków, jak i przeniesienia lokatorów, i pozbycia się wpływów z czynszów nie przewyższą dochodu z tytułu sprzedaży? Ale przecież to dla burmistrza nie jest istotne. Przecież nie zarządza własnymi pieniędzmi.

Maciej Rysiewicz: A obiekt GOK w Bieczu, kino Farys i kawiarenka tam działająca? Jakie dostrzega Pan tutaj problemy?

Damian Kuc: W kinie Farys, którym zarządza Bieckie Centrum Kultury, dawniej Gminny Ośrodek Kultury w Bieczu, funkcjonowała w latach 2015-2016 (a może i funkcjonuje nadal?) kawiarenka prowadzona przez Hokka Hey Caffe. Podczas wizyt w tych latach w kinie zbulwersowała mnie wówczas obsługa prowadzona przez pracowników kina (a więc ówczesnego GOK), a nie przez przedsiębiorcę tam zlokalizowanego. Właśnie dlatego wystąpiłem o udostępnienie informacji publicznej z nurtującymi mnie pytaniami. Otrzymałem odpowiedź, że lokal został wynajęty bez żadnej procedury, ot tak, wybrano sobie najemcę, a żeby tego jeszcze było mało, to najemca nie ponosi z tego tytułu żadnych kosztów. Czyli darmowy lokal, darmowa siła robocza „z urzędu”; ciekawe co jeszcze? Jak widać w Bieczu są równi i równiejsi. Ciekawi mnie, czy podobnie funkcjonuje sklep „Antyki” zlokalizowany w Bieckim Centrum Kultury pod adresem Rynek 18. Na pewno będzie to przedmiotem moich kolejnych wniosków.

Maciej Rysiewicz: Biecz szczyci się Festiwalem Kromera. Również w organizacji tego przedsięwzięcia kulturalnego dostrzega Pan piętrzące się problemy. Jakie?

Damian Kuc: „Kromer Festiwal” jest naprawdę dobrą imprezą dla Biecza. W pierwszej formie rozrywkowej został zrealizowany w 2012 roku na bieckim rynku; wtedy też odbył się I Turniej Rycerski „o mieszek zbója Becza” w Bieczu. Zawsze łączyliśmy te imprezy podnosząc ich atrakcyjność. Kolejne odsłony festiwalu zmieniały formę, by wreszcie stać się przeżyciem kulturalnym dla koneserów muzyki dawnej. Pierwszym prowadzącym imprezę był Filip Berkowicz, osobistość znana w świecie festiwalowym, prowadzący np. w latach 2004-2015 festiwal „Sacrum Profanum” w Krakowie. To on wypromował Biecz na stolicę muzyki dawnej. Zorganizował w Bieczu dwie edycje a w trzeciej zastąpił go Arkadiusz Bialic – dyrektor Międzynarodowych Dni Muzyki Organowej w Krakowie. Głośno było o tym w mediach, grożono nawet sprawami sądowymi, ale teraz nie będę o tym opowiadał. Zainteresowanych odsyłam do archiwalnych materiałów prasowych. Do 2019 roku odbyło się 5 edycji festiwalu i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt wypromowania imprezy przez dwóch bardzo dobrych menadżerów. Niestety w roku 2020 impreza stała pod znakiem nepotyzmu. Otóż osobą odpowiedzialną za promocję Festiwalu Kromera w 2020 roku, po trzeciej już zmianie menadżera, została Georgina Gryboś (córka ówczesnej, a może i teraźniejszej partnerki burmistrza Biecza), a dyrektorem artystycznym jej partner Paweł Szczepanik. Czy to nie dziwne? Zapytanie o całkowity koszt „Kromer Festiwalu” będzie przedmiotem mojego kolejnego wniosku – mogę jedynie domniemywać, że umowa została zawarta poniżej progu przetargowego, dzieląc zamówienie na obsługę hotelarską dla zespołów, obsługę gastronomiczną, wynagrodzenie zespołów, obsługę transportową, gażę dyrektora artystycznego itd. być może w zgodzie z prawem, ale czy z etyką?

Maciej Rysiewicz: Mój portal poświęcił Bieczowi i jego włodarzom samorządowym Urszuli Niemiec i Mirosławowi Wędrychowiczowi bardzo pilną uwagę. Problemy zadłużenia Miasta i Gminy Biecz, stan sanitarny miejskiego wodociągu a ostatnio remont byłego dworca PKP zostały przeze mnie dość dokładnie opisane. Czy mógłby Pan pokusić się o komentarz do tych groźnych wydarzeń? Szczerze powiedziawszy nigdy nie uzyskałem na przykład konkretnej odpowiedzi od bieckich samorządowców, dlaczego doszło do skażenia wody bakteriami kałowymi w 2019 roku. Przecież to jakiś skandal, że nie docieka się przyczyn takiego stanu rzeczy. A może się docieka, tylko władze ukrywają te przyczyny przed społeczeństwem?

Damian Kuc: W sprawie długu na ten moment niestety nie jestem w stanie udzielić wyczerpujących informacji. Mogę natomiast uzupełnić informacje dotyczące modelu informowania społeczeństwa o zagrożeniach sanitarnych z punktu widzenia właściciela restauracji. Nikt nas nie poinformował o konieczności zaprzestania poboru wody z sieci wodociągowej w Bieczu. Po skażeniu nie otrzymaliśmy w tej sprawie żadnej oficjalnej informacji. Mogę się domyślać, że władze obawiały się późniejszych roszczeń finansowych, spowodowanych koniecznością zamknięcia lokali gastronomicznych. Informacja o skażeniu dotarła do mojej restauracji dopiero od mieszkańców Biecza, co spowodowało natychmiastowe zaprzestanie pobierania wody z miejskiego wodociągu. Jednak nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak długo ten stan skażenia się utrzymywał. Strach przed odszkodowaniami okazał się dla władzy ważniejszy niż ludzkie zdrowie.

Maciej Rysiewicz: Rozumiem, że z zadanych pytań i poruszonych wątków w naszej rozmowie nie wyłania się pełny obraz codziennych problemów gminy i Gminy Biecz. Jakie bieckie kłopoty i patologie powinny jeszcze ujrzeć światło dzienne? O czym powinniśmy jeszcze porozmawiać?

Damian Kuc: Chętnie odpowiem po uzyskaniu kolejnych odpowiedzi na wysyłane przeze mnie wnioski. Ale dobrze już dzisiaj byłoby się przyjrzeć powiązaniom osobowym w strukturach Urzędu Miejskiego i jednostek podległych. System różnych patologicznych zależności, nazwijmy je,  pracowniczo-samorządowych, widać gołym okiem. Dodatkowo bulwersuje fakt zlecania prac Gminnemu Zakładowi Gospodarki Komunalnej w Sękowej, w którym funkcję dyrektora pełni Grzegorz Nosal – ten sam, który jest Przewodniczącym Rady Miejskiej w Bieczu, zamiast Miejskiemu Przedsiębiorstwu Gospodarki Komunalnej w Bieczu. Przecież to jawne wyprowadzanie pieniędzy poza gminę. Jednak na razie dziękuję, że mnie Pan redaktor wysłuchał. Mam nadzieję, że wyłaniający się obraz bieckiego samorządu da Czytelnikom wiele do myślenia, a być może zainteresuje również odpowiednie służby?

Od redakcji! Pan Damian Kuc autoryzował wywiad i udzielił zgody na jego publikację 3 grudnia 2020 roku. Zdjęcie tytułowe zostało zacytowane ze strony – zob. https://www.youtube.com/watch?v=O3nnYQvFlQ8. Więcej na temat Gminy Biecz i burmistrza Mirosława Wędrychowicza – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/miroslaw-wedrychowicz/.

(Odwiedzono 561 razy, 1 wizyt dzisiaj)

29 przemyśleń na temat "Porozmawiajmy o problemach Biecza. Wywiad z Damianem Kucem, byłym pracownikiem Urzędu Miejskiego w Bieczu a dzisiaj przedsiębiorcą i właścicielem restauracji „U Becza”"

  1. No fajne. Jak to widać, że przed głosowaniem trzeba się zastanowić czy się głosuje na kompetentnych ludzi.

    1. Panie Józefie…ludzie nie głosują na ludzi kompetentnych tylko na tych, którzy potrafią dużo obiecać. Szkoda tylko, że z realizacją obietnic bywa różnie.

  2. Burmistrz Biecza nie bedzie zadowolony z tego wywiadu. Oj nie! Usunie Pana z tego lokalu choćby miał milion dopłacic. Milion w tą czy w tamtą to dla Biecza nic.

  3. Może burmistrz się bał , że w przyszłości wystartuje Pan na burmistrza Biecza ? Wygra Pan wybory i pozbawi go świetnej funkcji ?

  4. A ja znam takiego włodarza, który przestał ludziom patrzeć w oczy nie czekając na koniec kadencji.

  5. „żeby jeszcze było ciekawiej na wykonawcę wybrano jedną i tę samą firmę, która za każdą czynność wystawiła cenę odpowiednio: za studium 105 tys. zł brutto, a za plan 130 tys. zł brutto, to ominięto ówczesny próg 30 tys. euro. Takie działanie wygląda na zgodne z prawem, ale czy można mówić o transparentności i dbaniu o fundusze gminy?”

    Takie działanie nie jest zgodne z prawem i nadaje się na kontrolę prezesa UZP, a Wedrychowicz na śledztwo CBA

  6. ciekawe skąd pan Kuc miał pieniądze na remont?? ze skromnej urzędniczej pensji?? czy od niedoszłego teścia. pan kuc jako ulubieniec poprzedniej Pani burmistrz mógł liczyć na wyjątkowe warunki najmu swoja drogą 4000 to naprawdę bardzo mało za taki lokal w centrum miasta i w najbardziej rozpoznawalnej kamienicy( podobnie zreszta jak wynajęcie ośrodka zdrowia Panu Moździeżowi) mówi pan że burmistrz rzuca panu kłody pod nogi, ale z tego co się orientuje to gmina zamawiała obiady w pana restauracji z okazji różnych imprez ale to była porażka fatalna obsługa itp. pańscy koledzy z urzędu mówią że odkąd stał sie pan przedsiebiorcą niestety więcej czasu poswięcał pan swoim interesom nawet w godzinach pracy w urzedzie stąd to chorobowe. co do kromer fest. chyba racja.

      1. Witam Pana redaktora. I na wstępie proszę o obiektywizm bo zauważyłem że raczej nie pała Pan sympatią do bieckiego ,,rządcy” a mam nadzieję że nie ma to nic wspólnego z decyzjami administracyjnymi wydanymi przez Starostę WĘDRYCHOWICZa. A co do bieckiej kolei chyba taka nie istnieje, a szkoda. Z moich obserwacji wynika że jakiś pociagi pasażerskie się przemieszczaja ostatnio nawet był wypadek na przejeździe kolejowym. Co do dworca przejęty za symboliczną złotówkę ale do remontu ☹️. Parking jak najbardziej potrzebny a jak powstanie plac targowy to niezbędny.
        Proszę o obiektywizm Panie redaktorze. W wielu sprawach nie zgadzam się z panem Mirosławem W. , Budowa nowego urzędu gminy jak najbardziej zasadna ale i tak aby wynająć obecne lokale potrzebny remont. Pozdrawiam redakcję i czytelnikow

      2. Dlaczego boi się pan publikować wszystkich komentarzy? I jeszcze raz proszę o obiektywizm dziennikarski.

        1. O co Panu chodzi z tym obiektywizmem, bo nie bardzo rozumiem. I którego komentarza Panu nie opublikowałem?

          1. Przepraszam pospieszyłem się. Komentarz się ukazał. A co do obiektywizmu to czy w działalności choćby burmistrza Ligęzy nie było nic pozytywnego?

        2. Zalosna próba odzyskania miejsca przy korycie. Chyba nie rozumie Pan, że każda władza zmienia po wyborach swoich podwładnych, nie da się pracować z ludźmi uwiklanymi w dawne układy a że niestety w odróżnieniu od burmistrza nie został Pan wybrany w wyborach przez mieszkańców to nie może mieć pretensji. Jestem ciekaw jak dokładnie wygladal remont, skąd były środki i czy takie koszty faktycznie zostały przez Pana poniesionie, pomijam fakt że wykorzystuje Pan pracowników płacąc stawki poniżej jakiejkolwiek płacy minimalnej przy czynszu jaki placi się za kawalerke. Zycze więcej pokory i zrozumienia że praca pro poblico Bono to nie dozywotnio oplacana posada, czerpanie korzyści z wiedzy o przekształcaniu działek, kupowaniu nieruchomosci, załatwianiu dotacji na własne inwestycje i promocji własnej osoby jako społecznika i filantropa.

          1. Cytując Pana „żałosna próba” zdyskredytowania mnie w oczach czytelników. Nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia skąd czerpie Pan takie rewelacje, chyba że jest Pan niezłym bajkopisarzem. Nigdy w życiu nie próbowałem odzyskać jak Pan twierdzi „miejsca przy korycie” i nigdy nie chciałbym dalej współpracować z obecną władzą (to uwłaczałoby mojej godności). Nigdy również nie startowałem w żadnych wyborach na burmistrza. Zatem jak widać Pańska jedna rewelacja goni drugą. Pyta Pan jak dokładnie wyglądał remont, proszę zatem zajrzeć do dokumentacji przetargowej z 2013 r. gdzie przedstawiono co przyszły najemca miał wykonać. Jest tam przedstawiony dokładny kosztorys inwestorski, dokumentacja techniczna wraz z programem prac konserwatorskich. Po wykonaniu tych prac posiadam dokumentację odbiorową wraz z kosztorysami robót budowlanych oraz programem i kosztorysem wykonanych prac konserwatorskich podpisane przez wiele osób jak i przez konserwatora zabytków itd… ale nie mam zamiaru ich tutaj Panu przedstawiać, będą natomiast służyły do ewentualnego rozliczenia się z gminą. Pomija Pan fakt „wykorzystywania przeze mnie pracowników”? Jeżeli ma Pan taką wiedzę to powinien to zgłosić odpowiednim służbom, a jeżeli nie to lepiej zamknąć buzię (lub klawiaturę jak Pan woli) bo za takie pomówienia (szczególnie w internecie) grozi odpowiedzialność karna? Proszę przedstawić na to dowody a nie rzucać kłamstwami.

    1. Z całym szacunkiem dla Pana, czyli pieniądze na restaurację niby dostałem od niedoszłego teścia, na browar od ciotecznego siostry mojego wujka, a na dom weselny od świętej pamięci babci? Proszę nie szerzyć herezji i brać odpowiedzialność za swoje słowa. Wie Pan co oznaczają pomówienia? Zatem proszę jeszcze raz doczytać wywiad ze zrozumieniem. Nic od nikogo nie dostałem, swój biznes zawdzięczam tylko ciężkiej pracy, pomysłowi i zmysłowi przedsiębiorczemu. Polecam spróbować. A pieniądze na biznes mogę pomóc zdobyć. Od wielu lat również i tym zajmuję się zawodowo. Kolejno wyliczenia też jak widać nie są Pana mocną stroną. Wyraźnie stoi napisane, że ponad 5 a w Pana tekście pojawia się 4. Odnośnie obiadów i ogólnie obsługi gastronomicznej Gminy Biecz i Urzędu Miejskiego w Bieczu na przestrzeni ostatnich lat będę składać kolejne zapytania, i wtedy jeżeli portal będzie tym zainteresowany i udostępni moje zdobyte informacje to zobaczy Pan kto w Bieczu jest faworyzowany. Czy na przestrzeni lat przy imprezach masowych jak i zwykłych moja restauracja stanowiła jak to Pan napisał „porażkę fatalną” to tylko Pana subiektywna ocena. Przykład: podczas obsługi wcześniejszych imprez Kromer Festiwalu np. z P. Berkowiczem współpraca układała się bardzo dobrze – nasza restauracja gościła w progach samych prominentów i nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń od organizatorów. Zresztą gdyby tak było kolejne odsłony imprezy nie zahaczałyby o restaurację i kawiarnię u Becza. Jest jedna zależność, jeżeli gość wraca do restauracji to znaczy, że wszystko jest w porządku. A tak na marginesie przypomnę, że nie jestem już pracownikiem urzędu, natomiast nigdy podczas pracy w urzędzie nie zajmowałem się prowadzeniem swojej działalności (każdemu przysługuje urlop – również pewnie Panu – i jedynie po pracy jak i podczas urlopu zakładałem i prowadziłem swoje firmy). Gdyby tak było mógłbym zostać zwolniony dyscyplinarnie lub otrzymać jakąś formę nagany, a nic takiego nie miało miejsca. Dlatego Pana komentarz traktuję jedynie jako złośliwy nie podparty żadnymi faktami.

      1. Nie chcę oceniać Pana pracy jako urzędnika samorządowego, ani sukcesów na własnej działalności, jednak bez cienia złośliwości mogę stwierdzić, że takie połączenie jest możliwe tylko w zakładzie budżetowym! W Pańskim przypadku dodatkowym bonusem był obszar obowiązków służbowych jakim zajmował się Pan w urzędzie!

    2. Tak czytam co Pan pisze i oczom nie wierzę! Prowadził Pan kiedyś działalność gospodarczą gastronomiczną ? Czy jakąkolwiek ? Widać ,nie ,a na pewno nie zna Pan charakterystyki Biecza. Pisząc ,że 4000 to mało (a później, że nawet 6000) to w sam raz . Biecz poza sezonem i weekendami pustkami w lokalach świeci. A koszty stałe są. To nie Kraków ,czy nawet, mentalnie przeskakujące Biecz, nieodległe Gorlice, gdzie życie się toczy. A pisząc jakieś insynuacje zasłyszane na rogu o jakimś teściu , pisanie nazwiska Pana Kuca z małej tylko utwierdza mnie w mojej ocenie Pana. Prawdziwy bieczanin to dyletant.

  7. Panie Damianie nie było moim zamiarem pana hejtować. Ale to co pan zrobił udzielając tego wywiadu jak można nazwać?? Zemstą zwolnionego pracownika? To co opisałem powyżej jest zasłyszane w większości od pracowników urzędu, a cena nawet 6000 i tak nie jest wygórowana jak za to miejsce. Życzę dalszych sukcesów i udanych biznesów. Ps wstawka o niedoszłym teściu (nawet jeśli prawdziwa) faktycznie nie na miejscu. Pozdrawiam

    1. Bardzo dobrze. A co? Może milczenie jest godne naśladowania? Nie. O sprawach publicznych można mówić publicznie i trzeba. Szkoda byłoby wiedzy człowieka, który wiele lat tam przepracował. Dobrze, że wyjawia niektóre sekrety. Tych sekretów nie wyjawiłby publicznie żaden obecny pracownik.

      1. Skoro ma wiedzę o łamaniu prawa to niech zgłosi odpowiednim organą a nie wylewa swoje żale na portalu.

        1. Nie chce się zanadto wtrącać, ale komentatorowi „Dorota robota” tylko przypomnę, bo niezbyt dokładnie na pewno śledzi materiały prasowe na tym portalu, że osobiście składałem zawiadomienia do Prokuratury Rejonowej w Gorlicach w sprawach niegospodarności w UM w Bieczu (kredyty, wycinki drzew na cmentarzach wojennych) i skażenia wody w miejskim wodociągu bakteriami coli. Bezskutecznie. Nie tylko takie „błahe” sprawy zostały przez ww. prokuraturę zamiecione pod dywan.
          A ten portal powstał przede wszystkim dlatego, żeby rozmawiać o sprawach publicznych i ujawniać kulisy działania władzy publicznej, dlatego uwaga, żeby „nie wylewać żali na portalu” jest zwyczajnie „od czapy”!

        2. „Dobra robota” a co ? Nakaz milczenia ? Monopol na przekazywanie wiedzy tylko do odpowiednich organów ? O ile wiadomo to w Polsce mamy wolność słowa. Nie widzę powodów żeby człowiek nie mógł się dzielić wiedzą z kim chce.

    1. Zalosna próba odzyskania miejsca przy korycie. Chyba nie rozumie Pan, że każda władza zmienia po wyborach swoich podwładnych, nie da się pracować z ludźmi uwiklanymi w dawne układy a że niestety w odróżnieniu od burmistrza nie został Pan wybrany w wyborach przez mieszkańców to nie może mieć pretensji. Jestem ciekaw jak dokładnie wygladal remont, skąd były środki i czy takie koszty faktycznie zostały przez Pana poniesionie, pomijam fakt że wykorzystuje Pan pracowników płacąc stawki poniżej jakiejkolwiek płacy minimalnej przy czynszu jaki placi się za kawalerke. Zycze więcej pokory i zrozumienia że praca pro poblico Bono to nie dozywotnio oplacana posada, czerpanie korzyści z wiedzy o przekształcaniu działek, kupowaniu nieruchomosci, zalatwianiu dotacji na własne inwestycje i promocji własnej osoby jako społecznika i filantropa.

      1. Cytując Pana „żałosna próba” zdyskredytowania mnie w oczach czytelników. Nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia skąd czerpie Pan takie rewelacje, chyba że jest Pan niezłym bajkopisarzem. Nigdy w życiu nie próbowałem odzyskać jak Pan twierdzi „miejsca przy korycie” i nigdy nie chciałbym dalej współpracować z obecną władzą (to uwłaczałoby mojej godności). Nigdy również nie startowałem w żadnych wyborach na burmistrza. Zatem jak widać Pańska jedna rewelacja goni drugą. Pyta Pan jak dokładnie wyglądał remont, proszę zatem zajrzeć do dokumentacji przetargowej z 2013 r. gdzie przedstawiono co przyszły najemca miał wykonać. Jest tam przedstawiony dokładny kosztorys inwestorski, dokumentacja techniczna wraz z programem prac konserwatorskich. Po wykonaniu tych prac posiadam dokumentację odbiorową wraz z kosztorysami robót budowlanych oraz programem i kosztorysem wykonanych prac konserwatorskich podpisane przez wiele osób jak i przez konserwatora zabytków itd… ale nie mam zamiaru ich tutaj Panu przedstawiać, będą natomiast służyły do ewentualnego rozliczenia się z gminą. Pomija Pan fakt „wykorzystywania przeze mnie pracowników”? Jeżeli ma Pan taką wiedzę to powinien to zgłosić odpowiednim służbom, a jeżeli nie to lepiej zamknąć buzię (lub klawiaturę jak Pan woli) bo za takie pomówienia (szczególnie w internecie) grozi odpowiedzialność karna? Proszę przedstawić na to dowody a nie rzucać kłamstwami.

        1. Czy planuje Pan wrócić do pracy jako specjalista do pozyskiwania funduszy unijnych w innej gminie,mieście ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *