
Z dziennikarskiego obowiązku przekazuje do wiadomości Czytelnikom „Gorlic i Okolic“ treść pisma z 8 października 2019 roku, które zostało mi doręczone także 8 października 2019 roku, via poczta mejlowa sekretarz UM w Bobowej Zdzisławy Iwaniec, pisma, którego autorem jest radna Anna Wiejaczka. Oto wspomniane powyżej dokumenty:
- pismo przewodnie sekretarz Zdzisławy Iwaniec z 8.10.2019 r. – zob.
- pismo radnej Anny Wiejaczki z 8.10.2019 r. – zob. Odpowiedź na 2 wniosek pana Macieja Rysiewicza.
Powyższe pismo nie zostało nadesłane przez radną Annę Wiejaczkę w trybie tzw. sprostowania, który określa ustawa Prawo prasowe, dlatego mam prawo do opublikowania od razu kilku uwag komentarza do przedstawionego przez radną Annę Wiejaczkę komunikatu. Nie będę się zanadto rozwodził. Tylko kilka fundamentalnych spraw.
Po pierwsze, radna Anna Wiejaczka nie zakwestionowała, choćby jednym słowem, stanu faktycznego, który przedstawiłem w artykule – zob. https://gorliceiokolice.eu/2019/10/radna-anna-wiejaczka-w-samorzadowym-piekle/. To zła wiadomość dla radnej Anny Wiejaczki a dobra dla Czytelników portalu „Gorlice i Okolice“. Dlaczego? Ano dlatego, że po raz kolejny okazało się, że portal „Gorlice i Okolice” jest źródłem rzetelnej wiedzy!
Po drugie, reakcję radnej Anny Wiejaczki, na mój „wniosek interpelacyjny” z 9 września 2019 roku, należy uznać za dramatycznie spóźnioną. Jak wiadomo posiedzenie Rady Miejskiej w Bobowej odbyło się 30 września 2019 roku, a radna Anna Wiejaczka potwierdza, że z treścią mojego wniosku zapoznała się już 16 września 2019 roku. Skoro mój wniosek dotyczył ww. sesji Rady Miejskiej, to radna Anna Wiejaczka miała wystarczająco dużo czasu (14 dni), żeby przekazać mi informację, że nie zamierza poruszyć sprawy „katastrofalnego ogrodzenia” podczas obrad sesji RM w Bobowej w dniu 30 września 2019 roku. Fakt ten wystawia radnej Annie Wiejaczce jak najgorsza samorządową rekomendację! Dyskwalifikacja!
Po trzecie, żaden z moich wniosków, ani ten dotyczący rodziny K., ani ten w sprawie ogrodzenia przed ZS-P w Wilczyskach nie podnosił kwestii zaangażowania pedagogicznego nauczyciela i opiekuna młodzieży Anny Wiejaczki. Rozważania na ten temat, z pisma radnej Anny Wiejaczki z dnia 8 października 2019 r., należy zatem uznać za całkowicie bezprzedmiotowe, niemerytoryczne a opublikowane, żeby uchylić się od rozmowy o meritum problemu, który był treścią mojego wniosku.
Po czwarte, z treści listu radnej Anny Wiejaczki wynika, że zamierza w bobowskim samorządzie „zło dobrem zwyciężać”. Jeśli tak, to dramatyczne milczenie radnej Anny Wiejaczki podczas posiedzenia Rady Miejskiej w Bobowej 30 września 2019 roku, dowodzi, że radna Anna Wiejaczka całkowicie rozmija się, w sprawie walki dobra ze złem, ze swoimi marzeniami. Co gorsze, można także domniemywać, że kategorie dobra i zła mogły się radnej Annie Wiejaczce zupełnie pomieszać i radna Anna Wiejaczka już nie wie, „gdzie Rzym leży, a gdzie Krym”! Albo odwrotnie!
Po piąte i najważniejsze. Mieszanie do sprawy „katastrofalnego ogrodzenia w Wilczyskach” Błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki i Świętego Jana Pawła II wydaje mi się tak kompletnie odrealnione, czy wręcz absurdalne, że zahacza wprost o profanację sfery sacrum.
Biorąc to wszystko pod uwagę, radziłbym radnej Annie Wiejaczce zejść na ziemię, potem jeszcze raz przeczytać rotę przysięgi radnego i, w pierwszej kolejności, zatroszczyć się o bezpieczeństwo dzieci w Wilczyskach w ich „Małej Ojczyźnie”. I stanąć w prawdzie; w kontrze, np. do łgarstw burmistrza Wacława Ligęzy na temat huraganowych wiatrów od Moronia. Może wtedy udałoby się rozpocząć walkę dobra ze złem.
Po lekturze listu radnej Anny Wiejaczki zdania nie zmieniłem. Postawę radnej Anny Wiejaczki na sesji RM w Bobowej 30 września 2019 r. należy uznać za haniebną! Ta ocena dotyczy postawy wszystkich samorządowców zgromadzonych tego dnia w sali posiedzeń UM w Bobowej. Większość z nich ćwiczy zresztą tę hańbę od lat i chyba sprawia im to przyjemność. A radna Anna Wiejaczka pozazdrościła im tych fruktów i przeżyć! I nieuchronnie przechodzi na ciemną stronę „samorządowej” mocy! W artykule – zob. https://gorliceiokolice.eu/2019/10/radna-anna-wiejaczka-w-samorzadowym-piekle/, przestrzegałem, że stamtąd czasami nie ma już powrotu, ale radna Anna Wiejaczka, jak na razie, nie chce o tym słyszeć. Musi jednak wiedzieć, że bagno ma to do siebie, że wciąga i przychodzi taki moment, że już nie da się wydostać z tej topieli!
Przeczytałem pismo autorstwa Anny Wiejaczki. Ten tekst jest pięknym (albo – jak kto woli – klinicznym) przykładem pisania nie na temat (w szczególności dotyczy to punktu drugiego i piątego).
Czasem ludzie myślą, że wszystkie problemy można „zamodlić”, niestety, większość po prostu trzeba rozwiązać!!!
Anna Wiejaczka z wielką pewnością siebie pisze: „Nigdy nie byłam i nie będę tubą kogokolwiek”.
Anna Wiejaczka najwyraźniej nie zauważyła tego prostego faktu, że wysłuchując w milczeniu – bez jakiejkolwiek merytorycznej uwagi, czy pytania (nie mówiąc już o interpelacji) – bredni wygłaszanych na sesjach RM przez Wacława Ligęzę te brednie własnym nazwiskiem i własną twarzą firmuje – a tym samym staje się „tubą” Wacława Ligęzy, „bardzo dobrego gospodarza”.
Zgadza się, burmistrz wygłasza nie prawdziwe rzeczy,z kapelusza wzięte, opowiada bajki, i nikt mu nie zwróci uwagi, nie postawi do pionu,w tym P. Ania Wiejaczka.
Wszyscy milczą, tym samym akceptują to co mówi bobowski burmistrz.
Stałym punktem „sesji RM” jest „sprawozdanie Burmistrza” (wielka litera!) „z działalności między sesjami”. Polega to na tym, że Wacław Ligęza przez dłuższą chwilę opowiada różne dyrdymały – o wietrze (z Moronia), o deszczu (z nieba), o „obciążeniach dynamicznych” (z drogi) etc. Zebrani wielbiciele i wyznawcy słuchają tych opowieści z otwartą gębą – i nie mogą się nadziwić mądrości swojego idola. A niewiasty to wprost doznają „szczęścia”. Jak niewiele kobiecie potrzeba do „szczęścia”!