A władza, jak kpiła sobie z obywateli, zaangażowanych w rozwiązanie problemu z odprowadzeniem wody z równi jeżowsko-jankowskiej, tak kpi sobie dalej. Ze wszystkich! Bez obawy o nadużycie można napisać, że nie tylko rodzinę Leokadii Musiał, którą Gmina Bobowa chciała zmusić do bezprawnego przekopania własnej działki, można uznać za strukturalnie poszkodowaną. Także pozostałe strony spory, tj. gospodarstwa rodzin graniczących z „rowem niezgody” burmistrz Bobowej i starosta z Gorlic lekceważą „na potęgę”. Bezradni i bezsilni funkcjonariusze publiczni. Biedactwa, do sądów muszą biec z najmniejszą duperelą. Nie do wiary! Najpierw tzw. spór kompetencyjny wszczął burmistrz Ligęza i słał sążniste pisma na wokandy administracyjne. Nic nie wskórał. Wydał tylko po drodze pieniądze podatników. Skonfundowany tym stanem rzeczy odbił ostatecznie piłkę na boisko starosty z Gorlic, a ten także zapragnął odwołać się do tych samych sądów, żeby rozstrzygnąć spór o właściwość. Smutna a właściwie żałosna działalność naszych „samorządowładców” powinna wreszcie otworzyć oczy wszystkim uczestnikom sporu na antyobywatelski charakter działań lokalnych władz. Przypomnijmy bowiem, że i radny Adam Urbanek palcem w bucie nie kiwnął, żeby ulżyć niedoli Musiałów, Sztabów i pozostałych zainteresowanych rodzin.
Pismo starosty Karola Górskiego publikuję dzięki uprzejmości Pani Leokadii Musiał. A po jego lekturze, zainteresowani będą mogli stwierdzić jeszcze jedną bardzo ciekawą rzecz. Otóż starosta Karol Górski zarzuca w nim burmistrzowi Wacławowi Ligęzie złamanie prawa. Nie będę podpowiadał gdzie, żeby nie psuć Państwu zabawy. Prawda, że ciekawe, bardzo ciekawe!
Nawiasem mówiąc, w praworządnym kraju, tacy „samorządowcy” od „siedmiu boleści” otrzymaliby zakaz pasania krów, żeby przypadkiem tych wspaniałych i pożytecznych zwierząt nie narażać na egzystencjalny stres, spowodowany obcowaniem z takimi indywiduami, a w konsekwencji na zważenie się mleka jeszcze przed wydojeniem!
Ps. Podobno w bobowskiej Radzie Miejskiej wykrystalizowała się opozycja. No, tego już dawno nie było. Radny Marek Podobiński wzgardził stanowiskiem wiceprzewodniczącego Rady. Fiu, fiu, że niby do tanga trzeba dwojga. Ano trzeba! I nie tylko do tanga! To może byś, droga opozycjo, ruszyła wreszcie cztery litery i zajęła się „rowem niezgody”?
Więcej na ten temat: