Od redakcji! Autorem listu, zatytułowanego „Masturbacja, homoseksualizm, transpłciowość – tego nasze dzieci mają się uczyć w szkołach!”, który odebrałem 17 listopada 2024 roku w redakcji „BOBOWAODNOWA”, jest mecenas Jerzy Kwaśniewski, doskonale znany Czytelnikom mojego portalu prezes Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/ordo-iuris/. List przekazuję bezzwłocznie do wiadomości Czytelników mojej gazety pod zmodyfikowanym tytułem, żeby zaakcentować, jak wielkie zagrożenie dla edukacji narodowej w Polsce stanowi, w roli tzw. ministra edukacji narodowej a raczej ministra deprawacji publicznej, wojująca komunistka Barbara Nowacka (na zdjęciu tytułowym) – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/barbara-nowacka/. List mec. Jerzego Kwaśniewskiego to lektura obowiązkowa. Mam nadzieję, że w szkołach powiatu gorlickiego i nowosądeckiego zarówno rodzice jak i nauczyciele dadzą odpór zboczonym pomysłom Barbary Nowackiej i zboczeńcy w rolach tzw. seksedukatorów zostaną wyrzuceni z naszych szkół na zbity pysk! Zdjęcie tytułowe (Barbara Nowacka na tle eurokołchozowej szmaty) zostało zacytowane ze strony – zob. https://dorzeczy.pl/kraj/647991/nowacka-szykuje-rewolucja-w-edukacji-seksualnej.html.
xxx
Szanowny Panie,
nadszedł dzień decydującej bitwy o niewinność polskich dzieci. Rząd przedstawił radykalny projekt obowiązkowej, szkolnej edukacji seksualnej. Ministerstwo Edukacji Barbary Nowackiej opublikowało podstawy programowe nowego przedmiotu szkolnego – „edukacji zdrowotnej”. Nasze dzieci czeka deprawacja na skalę, jakiej dotąd jeszcze w Polsce nie było.
Od IV klasy podstawówki dzieci będą nauczane, że masturbacja to „norma medyczna”, praktykowanie homoseksualizmu niczym nie różni się od współżycia małżeńskiego, a aborcja jest zwykłym świadczeniem zdrowotnym. Dzieci będą też pouczane o możliwości okaleczania własnych narządów płciowych w ramach tzw. tranzycji i zmiany płci, bo tak jak istnieją różne orientacje seksualne, tak też rozróżnić możemy „tożsamości płciowe”: „transpłciową” i „cispłciową”.
Wszystko to niezależnie od tego, że specjaliści alarmują o dramatycznych skutkach oglądania przez nastolatków (nierozerwalnie powiązanej z masturbacją) pornografii, a kolejne państwa wycofują się z promowania tranzycji wobec prawdziwej epidemii transgenderyzmu.
Udział dzieci w tych zajęciach będzie obowiązkowy, a wedle zapowiedzi ministerstwa, zaliczenie wulgarnych treści edukacji seksualnej będzie warunkiem promocji do następnej klasy. Dotyczy to szkół publicznych, prywatnych, społecznych, w tym szkół katolickich. A także dzieci w edukacji domowej. Likwidacji ulega przy okazji przedmiot Wychowanie do Życia w Rodzinie, od lat atakowany przez genderystów za skupienie na relacjach miłości i odpowiedzialności.
Gdy dziennikarze zapytali Barbarę Nowacką o powszechne oburzenie rodziców, minister edukacji emocjonalnie i drwiąco odpowiedziała: „nie obchodzi mnie, co boli Ordo Iuris!”. Tym razem jednak za zastrzeżeniami stoi wielka koalicja kilkudziesięciu organizacji rodziców, nauczycieli, pedagogów oraz dziesiątki ekspertów. Świadomi nadciągającego ataku na nasze dzieci nie traciliśmy czasu i od roku wspieraliśmy powstanie Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS). Dzisiaj stała się naszą siłą.
Minister Nowacka deklaruje, że celem wprowadzenia nowego przedmiotu jest troska o zdrowie fizyczne i psychiczne dzieci. A jaka jest prawda? Eksperci współpracujący z Ordo Iuris podkreślają, że dotychczas tematy zdrowotne były równomiernie rozłożone na inne przedmioty szkolne. Część omawiano na biologii, część na chemii lub wychowaniu fizycznym. W ten sposób tematyka zdrowia i zdrowego trybu życia była obecna w całym procesie kształcenia.
Reforma Nowackiej zmienia tylko jedno – do tych treści dodana jest wulgarna seksualizacja. A nowy przedmiot otwiera drogę do infiltracji szkół przez edukatorów, szkolenia i kursy, które wprowadzą do bezpiecznej dotąd przestrzeni szkolnej pornografię, erotyzację oraz obsceniczną propagandę ideologów gender.
Co czeka rodziców, którzy odmówią udziału swoich dzieci w zajęciach z wulgarnej, genderowej seksedukacji? Nieobecność dziecka na zajęciach obowiązkowych i odmowa zaliczenia przedmiotu to naruszenie obowiązku szkolnego, który może skończyć się postępowaniem w sądzie rodzinnym. To nieodległa przyszłość, bo edukacja zdrowotna ma zawitać w szkołach już od września 2025.
O dramatach rodziców prześladowanych i karanych aresztem za ochronę dzieci przed seksedukacją czytaliśmy do tej pory tylko w relacjach z państw zachodniej Europy. Od przyszłego roku taki scenariusz może nas czekać także w Polsce!
Od wielu miesięcy przygotowujemy się na to, by do tej tragedii nie dopuścić. Dzisiaj jesteśmy gotowi na obronę naszych dzieci, szkół i rodzin.
Naszą petycję „Stop Seksualizacji Dzieci” podpisało już prawie 20 000 osób. Promowane od kilku dni formularze sprzeciwu wobec nowego przedmiotu zostały pobrane w setkach egzemplarzy z naszej strony internetowej i napływają do Ministerstwa Edukacji.
To w odpowiedzi na te działania padły kpiące słowa Barbary Nowackiej „nie obchodzi mnie, co boli Ordo Iuris!”. Jednocześnie Minister Edukacji stwierdziła, że przeciwnicy jej projektu opierają się na „przesądach, zabobonach i uprzedzeniach” oraz porównała ich do „sekty”. Gdy wraz z ekspertami Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły przedstawialiśmy zastrzeżenia do seksedukacji na konferencji Katolickiej Agencji Informacyjnej w siedzibie Episkopatu, minister nazwała głos poważnych ekspertów protestem „grupy ortodoksów”.
Ministerstwo nie może jednak zlekceważyć formalnego trybu konsultacji publicznych. Dlatego przygotowaliśmy już (dostępną na naszej stronie) kompleksową analizę projektów ministerialnych rozporządzeń. W przygotowanie ponad stustronicowego wykazu zastrzeżeń włączyło się kilkunastu ekspertów – prawników, lekarzy, pedagogów, psychologów, psychiatrów i pediatrów, nauczycieli, dyrektorów szkół. Niektórzy z nich pracowali w Ministerstwie Edukacji Narodowej oraz są autorami i recenzentami podręczników szkolnych.
Eksperci podkreślają, że ministerialne rozporządzenie wprost łamie przepisy polskiej Konstytucji, potwierdzające prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Podnoszą także dramatyczne dla całych społeczeństw konsekwencje wprowadzania wulgarnej, genderowej edukacji seksualnej do szkół. Jej owocami są demoralizacja i deprawacja dzieci, zwiększenie ilości chorób przenoszonych drogą płciową, niechcianych ciąż i gwałtów. Tam, gdzie wdrażano podobnie wulgarne programy dochodziło do pogłębiania kryzysu dzietności, zmniejszenia liczby zawieranych małżeństw i zakładanych rodzin. Nie wolno pominąć też zwykłych, osobistych tragedii konkretnych osób, które padną ofiarami rozbudzonej przedwcześnie seksualności. Ostatecznie w setkach tysięcy trzeba liczyć już dzieci, które za zachodzie zostały okaleczone po tym, jak źle rozumiana edukacja seksualna przekonała je, że mogą naprawdę zmienić płeć.
Połączenie petycji, listów do ministerstwa oraz merytorycznych uwag eksperckich już raz w tym roku zablokowało najbardziej szkodliwe pomysły resortu dotyczące programu szkolnego. Newsweek pisał wówczas, że „Ordo Iuris przechytrzyło Nowacką”. Prawda jest jednak taka, że siłą tego protestu jest jego masowość i powszechność oburzenia zamiarem deprawacji dzieci.
Jeżeli sprzeciw będzie masowy, uda nam się powtórzyć sukces z 2019 roku, gdy Rafał Trzaskowski wycofał się z wprowadzenia seksedukacji w ramach „Deklaracji LGBT+”. Teraz zagrożenie jest poważniejsze, bo za projektem stoi cały rząd Donalda Tuska.
Aby wzmocnić głos rodziców, udostępniliśmy na naszej stronie internetowej wspomniany wzór pisma, jakie każdy może złożyć do Ministerstwa Edukacji Narodowej. Warto to zrobić w ramach trwających do 21 listopada konsultacji.
Nasi eksperci organizują też spotkania w całym kraju z nauczycielami oraz rodzicami, na których mówimy o prawach rodziców, zagrożeniach dla naszych dzieci i prezentujemy filmy dokumentalne Centrum Życia i Rodziny ukazujące prawdziwe oblicze genderowej edukacji seksualnej. Tylko w ciągu ostatnich kilku tygodniu odwiedziliśmy między innymi Rawicz, Wrocław, Toruń, Nowy Sącz czy Legnicę.
Mec. Marek Puzio, który koordynuje w Instytucie Ordo Iuris program „Chrońmy dzieci. Szkoła i edukacja”, był też jednym z prelegentów podczas I Konferencji o Edukacji na Śląsku w Chorzowie, której głównym tematem była edukacja domowa oraz weźmie udział w konferencji na temat zagrożeń dla polskiej szkoły, którą organizuje pod koniec listopada red. Witold Gadowski.
Osobiście wygłosiłem też wykład na konferencji „Polska szkoła. Dekonstrukcja i fundament odbudowy”, która odbyła się w polskim Sejmie pod patronatem Wicemarszałka Sejmu RP Krzysztofa Bosaka. W swoim wystąpieniu wskazywałem, że problemy polskiej szkoły wynikają z dobrowolnego zrzeczenia się przez rządzących suwerenności w obszarze edukacji. Wzywałem też rodziców do sprzeciwu, zapewniając, że jeśli nowy przedmiot wejdzie do szkół, to będą mogli liczyć na wsparcie prawników Ordo Iuris. Nasi adwokaci będą gotowi, by bronić przed polskimi urzędami i sądami rodziców, którzy odmówią wysyłania dzieci na lekcje wulgarnej edukacji seksualnej.
Ale to nadal nie wszystko. Wraz z naszymi partnerami z Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły organizujemy manifestację pod hasłem: „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”, która odbędzie się 1 grudnia o godz. 12:00 na Placu Zamkowym w Warszawie.
Na stronie internetowej Instytutu Ordo Iuris ciągle można także pobrać za darmo szereg poradników, przewodników oraz infografik dla rodziców i nauczycieli. Do poradników dołączamy wzór rodzicielskiego oświadczenia wychowawczego, które każdy rodzic może złożyć w szkole, aby uchronić dziecko przed wulgarną edukacją seksualną, którą próbowałoby się wprowadzić jeszcze w tym roku szkolnym. Za każdym złożonym oświadczeniem stoi gwarancja prawników Ordo Iuris, którzy będą interweniować w razie jakichkolwiek problemów ze strony władz placówki.
Eksperci Ordo Iuris opracowali także cykl esejów, w których przeanalizowaliśmy najbardziej ogólne założenia wulgarnej edukacji seksualnej, jej genezę, sposób realizacji, metody działania edukatorów seksualnych oraz możliwe konsekwencje jej wdrażania dla dzieci i młodzieży.
Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by zatrzymać genderową indoktrynację naszych dzieci, bo jej skutki mogą być dramatyczne. Obserwujemy je już od lat na zachodzie Europy, gdzie wprowadzonej wulgarnej edukacji seksualnej towarzyszy prawdziwa epidemia zaburzeń tożsamości płciowej, znaczna liczba aborcji i przestępstw o charakterze seksualnym, w tym gwałtów.
Czy chcemy, aby Polska podążyła tą samą drogą?
Barbara Nowacka zrobi wszystko, by rodzice nie poznali prawdy o planach radykalnej indoktrynacji dzieci w szkołach. Projekt rozporządzenia o podstawie programowej nowego przedmiotu został opublikowany 31 października wieczorem – a więc przeddzień uroczystości Wszystkich Świętych. Czas trwania konsultacji został ograniczony do 21 dni i zaproszono oficjalnie do nich tylko wąskie grono wybranych podmiotów. Ministerstwo nie zabiega też o nagłośnienie sprawy.
Dlatego musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Potrzebujemy jednak pilnie Pana wsparcia – zarówno finansowego, byśmy mogli w Pana imieniu interweniować i bronić niewinności naszych dzieci, jak i wsparcia w nagłośnieniu tego bezprecedensowego zagrożenia dla ich właściwego rozwoju.
Sprawa jest pilna. Dlatego bardzo liczę także na Pana pomoc i zaangażowanie. Tylko masowy i stanowczy sprzeciw rodziców może powstrzymać radykalną lewicę przed realizacją swojego planu.
Nowacka chce deprawacji naszych dzieci!
W opublikowanej przez nas analizie ministerialnego rozporządzenia o „edukacji zdrowotnej” przywoływane są amerykańskie badania, które wykazały, że ponad 2/3 Amerykanek, które rozpoczęły współżycie w wieku 13-14 lat, nie była w stanie się określić jako „bardzo szczęśliwe”. Nastolatki, które świadomie odkładają je na czas późniejszy, mają większe poczucie własnej wartości, wyższy stopień samokontroli i nadziei oraz bardziej optymistyczne widzenie przyszłości niż te, które przeżyły lub planowały przeżyć inicjację seksualną. Wczesna inicjacja seksualna nastolatków wpływa też negatywnie na relacje z rodziną i przyjaciółmi oraz zwiększa ryzyko nadużywania alkoholu czy narkotyków. W USA młodzi ludzie odpowiadają za 25% nowych chorób przenoszonych drogą płciową zgłaszanych co roku, a liczba młodych ludzi zakażonych wirusem HIV podwaja się co 14 miesięcy!
Badania naukowe i statystyki pokazują jednoznacznie, że rozbudzanie seksualności u dzieci ma negatywny wpływ na ich przyszłe zachowania seksualne. Mimo tego, Ministerstwo Edukacji pod kierownictwem Barbary Nowackiej, chce iść właśnie tą drogą.
W programie „edukacji zdrowotnej” wprost zapisano, że uczniowie klas 4-6 mają być uczeni, że jedną z „norm medycznych” okresu dojrzewania są „zachowania autoseksualne”.
Twórcy podstawy nowego przedmiotu chcą, aby uczniowie w wieku 13-15 lat zgłębiali zagadnienia orientacji seksualnej, tożsamości płciowej i metod antykoncepcji. W dokumencie zapisano, że uczeń w klasie 7-8 „omawia pojęcie orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju (heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna); wyjaśnia pojęcia: tożsamość płciowa, cispłciowość, transpłciowość, charakteryzuje metody antykoncepcji, np. mechanicznej, hormonalnej, chemicznej, naturalnej”.
W przeciwieństwie do zajęć z Wychowania do życia w rodzinie, tematyka zagrożeń związanych z wczesną inicjacją seksualną jest zagadnieniem marginalnym. Wiedza o chorobach przenoszonych drogą płciową, jak choroby weneryczne, HIV, czy HPV, ma być według zespołu MEN jedynie wiedzą fakultatywną i zależeć ma od decyzji nauczyciela, a więc nie musi być wcale realizowana. Trudno o lepszy dowód na to, że nie o zdrowie ucznia tutaj chodzi! Zwłaszcza, że podobne programy nauczania w USA doprowadziły do gwałtownego wzrostu zachorowań na choroby weneryczne u nastolatków.
Wśród założeń fakultatywnych, znalazły się także rozmowy z uczniami o przyjemności seksualnej, różnych formach aktywności seksualnej oraz „kwestiach prawnych i społecznych związanych z grupą LGBTQ+”. W ministerialnym rozporządzeniu ani razu (!) nie pada słowo „małżeństwo”, „mąż’ czy „żona”. A przecież Konstytucja RP jasno stanowi, że „małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.
Obecna władza, która oddała resort edukacji w ręce radykalnej lewicy chce w ten sposób realizować model radykalnej permisywnej edukacji seksualnej. Nowy przedmiot z założenia ma wywoływać przedwczesne zainteresowanie seksem, zachęcać do masturbacji, zaznajamiać z perwersyjnymi praktykami oraz skupiać uwagę ucznia na przyjemności bez odpowiedzialności. Młodzi ludzie, wychowani w takim duchu, będą mieli trudności z zakładaniem rodzin i podejmowaniem odpowiedzialnych decyzji. Co istotne, przedmiot, jako że objęty obowiązkową postawą programową, będzie musiałby być realizowany również w szkołach katolickich – tak publicznych, jak i niepublicznych.
Dlatego w naszej opinii, która trafi w przyszłym tygodniu do MEN, podkreślamy, że promowane w projekcie wzorce normatywne dotyczące ludzkiej seksualności są uderzeniem w dobro dzieci i będą prowadzić do demoralizacji i deprawacji młodzieży oraz do osobistych tragedii wielu młodych ludzi, w świadomości których seks oderwany będzie od miłości małżeńskiej i rodziny.
Wykazujemy też jednoznacznie, że projekt w wielu miejscach łamie polskie prawo – na czele z Konstytucją RP, która w art. 48 i 53 przyznaje rodzicom prawo do religijnego i moralnego wychowania i nauczania dzieci. Mówienie dzieciom w szkole o tym, że uważana w moralności chrześcijańskiej za grzech masturbacja jest normą rozwojową jest uderzeniem w to konstytucyjne prawo rodziców.
Podkreślamy, że efektem wprowadzenia do polskich szkół „edukacji zdrowotnej” w obecnej formie będzie również coraz mniej zawieranych małżeństw, coraz więcej krótkotrwałych związków nieformalnych bez wzajemnych zobowiązań, coraz więcej rozwodów, coraz mniej urodzonych dzieci, coraz więcej dzieci dorastających poza kontekstem stabilnej, kochającej się rodziny.
Zaproponowany przez MEN przedmiot to bomba z opóźnionym zapłonem. To nie edukacja zdrowotna, to seksualna i obyczajowa indoktrynacja! To atak na nasze dzieci, który może mieć katastrofalne skutki dla ich przyszłości.
Prawda o edukacji seksualnej
Aby uświadomić rodziców o skali zagrożeń, związanych z genderową edukacją seksualną, opublikowaliśmy w tym roku cykl esejów pod tytułem „O czym nie powiedzą edukatorzy seksualni?”
Ujawniliśmy w nich między innym szerzej nieznane, szokujące korzenie współczesnej edukacji seksualnej i prekursorów permisywnego – tj. zezwalającego na niemal zupełną swobodę w postępowaniu i zachowaniu – modelu edukacji seksualnej. Jednym z nich jest współtwórca marksistowskiej szkoły frankfurckiej Herbert Marcuse, który w książce „Eros i cywilizacja”, twierdził, że „dopiero urzeczywistnienie i wydobycie erotycznej natury człowieka (…) da ludzkości prawdziwe wyzwolenie”. Przeciwników rewolucji seksualnej uznawał za faszystów. Innym z ojców wulgarnej edukacji seksualnej był amerykański entomolog Albert Kinsey, który twierdził, że człowiek jest istotą seksualną od urodzenia, dlatego nawet najmniejsze dzieci mają prawo do czerpania przyjemności ze swojej seksualności. Swoje twierdzenia Kinsey oparł na wynikach badań przeprowadzanych na dzieciach (w tym na niemowlakach!), dopuszczając się przy tym kryminalnym nadużyć seksualnych.
Na koncepcje głoszone przez seksedukatorów wpływ miał także niemiecki psycholog i zdeklarowany homoseksualista Helmut Kentler, który w swojej książce „Wychowanie seksualne” jako cele pedagogiki seksualnej wymieniał między innymi onanizowanie dzieci od najmłodszych lat, łagodzenie tabu kazirodztwa między rodzicami i dziećmi czy wprowadzanie zabaw seksualnych w przedszkolach i szkołach. Kentler twierdził, że „stosunki pederastyczne mogą bardzo pozytywnie wpływać na rozwój osobowości chłopca”. Swoje teorie wcielił w życie, organizując (trwający trzy dekady) tzw. eksperyment Kentlera, w ramach którego, przy wsparciu niemieckich urzędników, dzieci z domów dziecka były oddawane pod opiekę osobom podejrzewanym lub skazanym za przestępstwa pedofilskie. Po latach okazało się, że uczestniczące w eksperymencie dzieci były maltretowane i wykorzystywane seksualnie przez swoich opiekunów oraz samego Kentlera, co potwierdziła mieszkająca u niego osoba.
W naszej publikacji wskazujemy, że bazująca na teoriach wymienionych autorów permisywna edukacja seksualna nie uznaje tematów tabu ani dolnej granicy wiekowej dla inicjacji seksualnej. W parze z tym idą między innymi zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia z 2010 r., które wprost mówią o tym, że małe dzieci już wieku 0-4 lat powinny być uczone na temat masturbacji. Uczestnictwo w takich zajęciach wyrabia w młodych ludziach błędne przekonanie, że zamiast panować nad własnymi popędami, należy im ulegać.
W naszym cyklu omawiamy też możliwe negatywne skutki poddawania dzieci genderowej seksualizacji. Przywołujemy przykłady krajów zachodnich, gdzie coraz więcej młodych ludzi podejmuje ryzykowne praktyki seksualne propagowane przez lobby LGBT. Wskazujemy, że pomiędzy 2015 a 2020 rokiem w Wielkiej Brytanii odsetek takich osób wzrósł z 3,3% do 8% w przedziale wiekowym 16-24 lata. Z kolei w USA, pomiędzy rokiem 2012 a 2017, odsetek dorosłych osób deklarujących się jako „LGBT” wzrósł z 3,5% do 4,5%, przy czym wzrost nastąpił niemal wyłącznie w najmłodszej badanej grupie ludzi urodzonych pomiędzy 1980 i 1999 rokiem.
Zwracamy także uwagę na lawinowy – rzędu od kilkuset do nawet kilkunastu tysięcy procent (USA 175%, Kanada 438%, Finlandia 543%, Holandia 804%, Wielka Brytania 2 353%, Włochy 7 100%, Australia 12 550%, Szwecja 19 600%) – wzrost zaburzeń tożsamości płciowej wśród młodzieży w krajach, które wprowadziły permisywną edukację seksualną. Niestety znaczna część z tych dzieci nie otrzymuje fachowej pomocy psychologicznej, ale trafia w ręce „specjalistów”, którzy afirmują ich zaburzenia. W rezultacie dzieci otrzymują hormony płci przeciwnej i są poddawane nieodwracalnym, okaleczającym operacjom, które mają na celu zafałszowanie ich płci biologicznej.
To bezprawny atak na prawa rodziców i nauczycieli
Jeżeli plany wprowadzenia obowiązkowego przedmiotu edukacji zdrowotnej wejdą w życie w obecnej formie, będzie to bezpośredni atak na polską rodzinę i jej fundamenty oraz na konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
Zwłaszcza, że w zamyśle lewicowych polityków, kierujących dziś MEN, nieposyłanie dzieci na deprawacyjne zajęcia będzie naruszaniem obowiązku szkolnego, i kto wie, może w niedalekiej przyszłości stanie się przesłanką do odbierania rodzicom ich dzieci, jak to się dzieje w niektórych państwach zachodnich.
Jednocześnie może dochodzić także do prób łamania sumień nauczycieli, którzy będą chcieli się przeciwstawić realizowaniu deprawacyjnych elementów podstawy programowej z zakresu tzw. edukacji zdrowotnej.
W każdej sytuacji, w której nauczyciel zostanie zobowiązany do postępowania wbrew wyznawanym zasadom moralnym, religijnym bądź filozoficznym, może powołać się na „sprzeciw sumienia”. Nie musi w związku z tym dopełniać jakichkolwiek formalności. Wystarczy po prostu złożenie dyrektorowi szkoły oświadczenia np. o odmowie przeprowadzenia zajęć „wychowania seksualnego”. Gwarancją ochrony praw nauczycieli są prawnicy Ordo Iuris, gotowi interweniować w przypadku jakichkolwiek problemów.
Chrońmy nasze dzieci, naszą przyszłość, naszą Ojczyznę!
Politycy radykalnej lewicy w zamian za wsparcie bezprawia rządu Donalda Tuska zażądali dla siebie Ministerstwa Edukacji. I dziś nie tracą czasu.
Nie mija rok od zaprzysiężenia rządu, a ze szkół znika jedna lekcja religii oraz oparty na teologii Jana Pawła II model Wychowania Do Życia w Rodzinie (WDŻ). Przekreśla się historię bohaterów narodowych i wielkie dzieła literatury narodowej, a program nauk ścisłych zostaje okrojony. Znikają prace domowe. Do szkół wkracza ideologia edukacji włączającej i uniwersalnego planowania. A teraz wulgarna edukacja seksualna.
Cel jest oczywisty – to wychowanie pokolenia bezkrytycznego wobec radykalnych ideologii, które stanie się politycznym zapleczem antynarodowej i antychrześcijańskiej rewolucji. Nie możemy na to pozwolić! (…)
Z wyrazami szacunku,
Mec. Jerzy Kwaśniewski
Ps. Czasu na sprzeciw wobec genderowej edukacji seksualnej mamy bardzo mało. Konsultacje projektu rozporządzenia ministerialnego potrwają tylko do 21 listopada. Prawnicy Instytutu Ordo Iuris będą do samego końca walczyć o zatrzymanie genderowej edukacji seksualnej w polskich szkołach, ale już teraz bardzo ważne jest, abyśmy pokazali, że za naszą akcją sprzeciwu stoją miliony polskich rodziców. Dlatego bardzo zachęcam Pana także do wzięcia udziału w konsultacjach publicznych rządowego rozporządzenia. Zgodnie z komunikatem Ministerstwa, uwagi należy wysyłać na adres MEN (al. Jana Chrystiana Szucha 25, 00-918 Warszawa) lub na adres poczty elektronicznej: sekretariat.dko@men.gov.pl oraz magdalena.musiatowicz@men.gov.pl. Na naszej stronie internetowej przygotowaliśmy wzór pisma, by ułatwić Panu wzięcie udziału w konsultacjach. Tylko masowy sprzeciw rodziców może zmusić Barbarę Nowacką do wycofania się z planów indoktrynacji naszych dzieci.
Od redakcji! Chcącym wesprzeć finansowo działania Ordo Iuris polecam stronę – zob. https://wspieram.ordoiuris.pl/.
To bardzo dobrze, że pan redaktor wzywa rodziców do sprzeciwu. W niedzielę 1 grudnia będzie protest na Placu Zamkowym w Warszawie. Ubolewam jednak nad stanem świadomości Polaków.
Podaję rzeczywisty przykład z zebrania rady rodziców szkoły średniej. Ludzie niby dojrzali, nie biedni, pracujący, na stanowiskach. Półgodziny zajmuje dyskusja, czy zbierać te 50 zł na papier toaletowy. Bo wyjęcie 50 zł z kieszeni dla własnego dziecka to dyshonor, niech starosta kupuje. On ma piniędze. Na dyskusję o sprawach poważnych nie ma już czasu. Redaktorze! Czy mogę w tym miejscu wpisać brzydkie wyrazy, czy mam się cenzurować gwiazdkami?
Rodzice! Poruszajcie te tematy na zebraniach rodziców, na zebraniach rady rodziców, rady szkolnej. Nie bójcie się, to od nas zależy jakich ludzi dyrektor wpuści do szkoły. Dyrektor powinien wiedzieć, że rodzice są świadomi zagrożeń. Żeby się dwa razy zastanowił, nim wpuści do szkoły „edukatora” (zboczeńca – proszę puść to na antenie), który będzie nawijał o „bezpiecznym seksie” i „odpowiedzialności”.
Matematyka za ciężka,po co się uczyć.Religia ,historia po co? Lepiej nie mieć wartości.Człowiek bez wartości może być szybko zdeprawowany,właśnie takim nowym przedmiotem. Trzeba na zebraniach szkolnych,zamiast się prześcigać w pomysłach gdzie pociecha ma się udać na wycieczkę(najlepiej za granicę bo Polska już nie wystarczy)poruszać właśnie takie trudne ciężkie tematy.A to są tematy jakie dzieci nam wyrosną!