Czy inwestor popełnił błąd?

Od redakcji! Autorem artykułu jest komentator „wma”.

xxx

Tytułowe pytanie dotyczy obiektu pod nazwą „miejskie centrum kultury”, zlokalizowanego na podmokłej działce w pobliżu cmentarza w „mieście” B. (inwestorem była gmina B., gminę B. reprezentował miejscowy wizjoner, z zawodu weterynarz).

Na tytułowe pytanie odpowiadamy: owszem, popełnił błąd – a nawet trzy, na dodatek jeden grubszy od drugiego.

1) Gdzieś tak przed rokiem 2016 (dokładna data ginie w pomroce dziejów) wizjoner doznał wizji „sali widowiskowej”, ujrzał ją na podmokłej działce położonej niedaleko cmentarza. O tym, że na tej działce jest mokro dowiedział się najpóźniej w listopadzie 2016 roku (od tego czasu miał w ręku opinię geologa). Ta opinia (z opisem warunków gruntowo-wodnych) to było pierwsze ostrzeżenie – i to ostrzeżenie zostało zlekceważone. To był pierwszy błąd.

2) 12 stycznia 2017 roku obstalował u inż. Porębskiego projekt budowlany obiektu pod nazwą „miejskie centrum kultury wraz z parkingiem i drogą dojazdową” (to jest umowa nr RIiGK.5/1.2017), zleceniobiorca szybko się z tym zadaniem uwinął, 2 czerwca 2017 roku wystawił fakturę na kwotę 82 752,00 złotych (to jest całkowite ryczałtowe wynagrodzenie ustalone w § 5 ust. 1 umowy nr RIiGK.5/1.2017), 23 czerwca 2017 roku faktura została w urzędzie gminy „sprawdzona” pod względem merytorycznym, formalnym, rachunkowym, zatwierdzona do wypłaty przez skarbnika i samego wizjonera (organ wykonawczy gminy!), zaksięgowana, przelewu dokonano w tym samym dniu. To był drugi błąd.

Ten błąd polegał na tym, że zleceniodawca dokonał odbioru przedmiotu umowy (przypuszczam, że zgodnie z § 4 ust. 2 umowy sporządził i podpisał „protokół odbioru wraz ze spisem dokumentacji”) – ale sobie tego przedmiotu nie obejrzał (innymi słowy: kupił kota w worku). Gdyby sobie obejrzał to by zauważył co najmniej dwie rzeczy:

a) W § 2 ust. 3 umowy nr RIiGK.5/1.2017 z 12 stycznia 2017 roku zapisano:

„3. Wykonawca [tj. m. in. inż. Porębski – wma] oświadcza, że:

1) Posiada uprawnienia i niezbędne kwalifikacje do należytego i terminowego wykonania przedmiotu  umowy, (…)”.

Przedmiotem umowy jest projekt budowlany, inż. Porębski dołączył do tegoż projektu kserokopię stwierdzenia przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnych funkcji technicznych kierownika budowy i robót w specjalności konstrukcyjno-budowlanej – a to nie są uprawnienia do projektowania. Odbioru przedmiotu zamówienia dokonywano w budynku urzędu gminy (taki warunek jest w umowie), miejscowy wizjoner (jednoosobowy organ wykonawczy gminy, zarazem kierownik urzędu gminy) powinien był od razu oświadczyć:

panie ładny, pokaż pan papier ze stwierdzeniem przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnej funkcji technicznej projektanta w specjalności konstrukcyjno-budowlanej – jak pan takiego papieru nie masz, to pan sobie ten „projekt” zabierz – bo ja za nie go nie zapłacę.

b) Do projektu budowlanego dołączona jest opinia geologa z listopada 2016 roku (inż. Porębski otrzymał ją od inwestora), w opinii są dokładnie opisane warunki gruntowo-wodne na działce nr 875/1 i podane są takie założenia projektowe odnośnie posadowienia obiektu: „podpiwniczenie: brak”, „sposób posadowienia: ławy fundamentowe”, „zakładana głębokość posadowienia: 1,2 m ppt”. W projekcie budowlanym dostarczonym przez inż. Porębskiego pojawiają się przepastne piwnice (zwane dowcipnie „przyziemiem”) posadowione na głębokości 5,2 metra ppt – co pozostaje w jaskrawej sprzeczności z założeniami podanymi przez geologa (innymi słowy: projekt budowlany nie został dostosowany do warunków gruntowo-wodnych stwierdzonych na działce). Bobowski wizjoner powinien był odrzucić ten projekt – jako niezgodny w zamówieniem. Jeśli zgodził się na te bezsensowne piwnice, to powinien był zażądać zmian w projekcie, tj. odpowiedniego zabezpieczenia tych piwnic (w szczególności styku płyty i ścian fundamentowych) przed przenikaniem wody gruntowej – bo to, co opisano i narysowano w projekcie to jest jakieś szyderstwo.

3) W § 6 umowy nr RIiGK.5/1.2017 z 12 stycznia 2017 roku strony uzgodniły wydłużenie okresu odpowiedzialności z tytułu rękojmi za wady przedmiotu umowy do 36 miesięcy od dnia podpisania protokołu odbioru bez zastrzeżeń (który i tak nie powinien być podpisany – o czym napisałem powyżej), projektant udzielił dodatkowo gwarancji jakości na przedmiot umowy – też na okres 36 miesięcy od dnia podpisania protokołu odbioru przedmiotu umowy bez zastrzeżeń (który i tak nie powinien być podpisany – o czym napisałem powyżej).

Skoro inwestor już się wygłupił i protokół odbioru przedmiotu umowy bez zastrzeżeń podpisał, to mógł się jeszcze po fakcie ogarnąć i do projektu budowlanego jednak zajrzeć, choćby z ciekawości (żeby się przekonać, jak wygląda kot, którego w worku kupił). Miał na to aż trzy lata czasu (budowy w tym czasie nie zaczął, bo nie miał pieniędzy). Tego nie uczynił – i to był trzeci błąd.

Gdy ostatecznie umowę o roboty budowlane podpisał

http://naszabobowa.pl/umowa-na-budowe-miejskiego-centrum-kultury-przy-ul-sw-wawrzynca-w-bobowej-podpisana/126346

to już było „po ptokach”, okres rękojmi i gwarancji dawno upłynął. Wizjoner został z pięknym projektem w garści, dopiero od tzw. osób trzecich (w tym wypadku kierownika budowy z firmy Solid-Max) dowiedział się, że projekt jest niekompletny i wewnętrznie sprzeczny. Własną nieudolność i niekompetencję próbował zatkać pieniędzmi z gminnej kasy (czyli z kieszeni gminnego podatnika), 27 lutego 2023 roku, na sesji rady gminy, tak się chwalił tym genialnym manewrem:

Ja wykazywałem daleko idącą cierpliwość ze swoimi współpracownikami, były tutaj naprawdę i konsultacje i od lipca wdrożona procedura związana chociażby z zaangażowaniem jeszcze nadzoru autorskiego który tutaj przekazywał wszystkie jakieś wątpliwości i ponosimy przecież z tego tytułu określony wydatek.

Ów „nadzór autorski” wyobrażał sobie tak, jak zapisano w § 2 ust. 1 umowy nr RIiGK 16/2022 z 3 czerwca 2022 roku (strony umowy: gmina B. reprezentowana przez wizjonera – Wacław Porębski i Marcin Małachowski):

„1. Wykonawca sprawować będzie nadzór autorski w zakresie określonym w art. 20 ust. 1 pkt 4 ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. Prawo budowlane (tj. Dz. U. z 2021 r. poz. 2351 ze zm.) (…) obejmujący w szczególności:

a) Kontrola i stwierdzanie w toku wykonywania robót budowlanych zgodności realizacji z dokumentacją projektową,

b) Wyjaśnianie wątpliwości dotyczących projektu budowlanego, projektów wykonawczych, STWiORB i ewentualne uzupełnianie szczegółów dokumentacji projektowej,

c) Uzgadnianie z Zamawiającym możliwości wprowadzania rozwiązań zamiennych w stosunku do przewidzianych w projekcie, zgłoszonych przez kierownika budowy”.

Czynności z podpunktu b) to nie jest nadzór autorski (w rozumieniu ustawy prawo budowlane) i za te czynności inwestor nie musi płacić (warunek jest jeden: to jest ogarnięty inwestor). Czy inż. Porębski w rzeczy samej dokonywał kontroli na budowie w czasie rzeczywistym (tj. „w toku wykonywania robót budowlanych”) to jest kwestia do wyjaśnienia (w dzienniku budowy nie ma ani jednego wpisu dokonanego ręką inż. Porębskiego, żadnego śladu, że na miejscu, na budowie cokolwiek kontrolował, czy też „stwierdzał”). Jeśli chodzi o punkt c) to na podstawie dostępnych dokumentów (dziennik budowy, protokoły z „rad budowy”) można stwierdzić, że kierownik budowy nieustannie zgłaszał nie tyle „rozwiązania zamienne” ile rozliczne braki i sprzeczności w projekcie, a inż. Porębski nie bardzo się spieszył z jakąkolwiek odpowiedzią, czy rozwiązaniem. W sumie można powiedzieć, że nie bardzo wiadomo za co gmina B. zapłaciła inż. Porębskiemu w 2022 roku aż 29 846,00 złotych, do tego doszło jeszcze 13 530,00 złotych w roku 2023.

Na koniec taka rzecz.

4 września 2023 roku kierownik budowy dokonał takiego wpisu w dzienniku budowy (trapezowa blacha, którą ułożyła firma Solid-Max była wtedy zdjęta):

„Doszło do zalania budynku na skutek intensywnych opadów”.

Bobowski wizjoner zrobił z tej okoliczności takie opowiadanie (tekst z 1 sierpnia 2024 roku):

– Woda pojawiła się części najniżej położonej, która obecnie nie jest użytkową – podkreśla Wacław Ligęza. – Ten problem objawił się w kwietniu tego roku, jeszcze w czasie gdy byłem urzędującym burmistrzem. (…) Wykonawca na tym etapie zakładał, że woda albo spłynie, albo wsiąknie w grunt – dodaje.

Przyjęto założenie, że na jej pojawienie spory wpływ mógł mieć fakt prowadzenia prac związanych z naprawą wadliwie wykonywanego dachu przez pierwotnego wykonawcę.

– Była realizowana w czasie potwornych deszczów – przypomina Ligęza. – Oczywiście samo spawanie nowego dachu nie mogło być realizowane, ale woda wdzierała się w konstrukcję budynku gromadząc się właśnie na tym najniższym poziomie – dopowiada.

https://gorlice.naszemiasto.pl/bede-bronil-swojego-dobrego-imienia-zapowiada-waclaw-ligeza/ar/c1-9765449

To są opowieści dyletanta. Woda, którą w roku 2024 pompuje człowiek od Pawła Oleksego to nie jest deszcz, który padał 4 września 2023 roku. Tę wodę wizjoner załatwił sobie dużo wcześniej (gdy obstalował projekt u inż. Porębskiego i gdy go bez zastrzeżeń odebrał), ta woda to jest klasyczny przykład jak działa związek przyczynowo-skutkowy (a ten jest fundamentem realnego świata – tak samo, jak grawitacja).

wma

Od redakcji! Zdjęcie upadłego burmistrza  Wacława Ligęzy (bobowskiego wizjonera, z zawodu weterynarza) zostało zacytowane ze strony – zob. https://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/8424829,warto-przyjechac-do-bobowej.html.

(Odwiedzono 575 razy, 1 wizyt dzisiaj)

13 przemyśleń na temat "Czy inwestor popełnił błąd?"

    1. Mój tekst dotyczy spraw publicznych, w podanym linku nie ma nic o sprawach publicznych, proponuję nie mieszać wątków.

  1. Ciekawe czy będą chętni na zakup działek w SAG w Siedliskach ?

    Marcin Wąs – Burmistrz Bobowej
    ·
    Dzisiejsza wizyta razem z Grzegorz Janota w Krakowski Park Technologiczny dotyczyła sprzedaży działek znajdujących się na Strefie Aktywności Gospodarczej w Siedliskach.
    Łącznie na strefie wyodrębnionych zostało 7 działek, które zostały przeznaczone do sprzedaży. 5 z nich zakupili przedsiębiorcy, a 2, w drodze pierwokupu, nabył Krakowski Park Technologiczny.
    Rozmowy dotyczyły sprzedaży tych działek przez KPT przedsiębiorcom bądź firmom planującym stworzyć tam zakłady pracy lub inne inwestycje. Procedura przetargowa w sprawie sprzedaży działek ma ruszyć we wrześniu bieżącego roku.
    Po rozmowach i konstruktywnym spotkaniu z Prezesem KPT istnieje duża szansa na sprzedaż działek, dzięki czemu zostaną osiągnięte wskaźniki zagospodarowania terenów inwestycyjnych w projekcie.
    Warto dodać, że każda działka znajdująca się na Strefie Aktywności Gospodarczej w Siedliskach jak uzbrojona w niezbędne media i przyłącze.

    1. W tej „strefie” nie chodzi o „wskaźniki zagospodarowania”, tylko o wskaźniki rezultatu, które miały być osiągnięte i utrzymane przez 5 lat (tzw. okres trwałości) od końcowej płatności z RPO na rzecz gminy. Ten okres kończy się 9 grudnia tego roku. Te wskaźniki rezultatu to 7 zakładów produkcyjnych ew. usługowych zatrudniających w sumie co najmniej 49 osób (te wskaźniki określone zostały we wniosku o dofinansowanie tej „strefy”). To, że KPT pozbędzie się dwóch działek, które „nabył”, nie ma żadnego wpływu na wskaźniki rezultatu. Do grudnia 2024 roku zostało tylko 3 miesiące czasu. W przypadku nieosiągnięcia wskaźników rezultatu gmina zwraca dofinansowanie (wraz z odsetkami).

      1. Szanowny „wma”! W artykule https://gorliceiokolice.eu/2024/05/upadly-burmistrz-bobowej-waclaw-ligeza-coraz-blizej-prokuratora-w-kryminalnej-strefie-niegospodarnosci-w-siedliskach/ opublikowałem dokument – zob. https://gorliceiokolice.eu/wp-content/uploads/2024/05/skm_c250i24052112440.pdf, z którego wynika expressis verbis, że przedsiębiorcy/inwestorzy, którzy zakupili lub jeszcze zakupią działki w tzw. strefie aktywności gospodarczej formalnie (w umowach kupna-sprzedaży zawartych z KOWR-em) nie zostali zobowiązani do wybudowania i uruchomienia na zakupionych działkach zakładów produkcyjnych/usługowych. A jeśli tak, to może są szczęśliwcami, bo weszli w posiadanie gruntów w tzw. strefie, ale na pewno nie są pechowcami, bo nikt im nie zarzuci, że przez nich nie zostały zrealizowane – wyssane z palca przez bobowskiego wizjonera – tzw. wskaźniki rezultatu. Pechowcami są członkowie wspólnoty samorządowej gminy Bobowa, którzy „zauroczeni” bredniami upadłego burmistrza („tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco”) wysupłają teraz z gminnej sakiewki „grubo” powyżej 3 mln zł jako zwrot dofinansowania przeznaczonego na zniszczenie gruntów rolnych/ornych w Siedliskach. Była szansa zatrzymać tę katastrofę, ale nikt nie chciał słuchać ani Pana, ani redaktora naczelnego gazety „BOBOWAODNOWA”… Ale teraz za „wskaźniki rezultatu” KTOŚ powinien dostać wyrok i to bez „zawiasów”!!!

        1. Ps. Jeszcze dodam, że do dzisiaj w gminie B. nikt nie chce słuchać ani Pana, ani redaktora naczelnego gazety „BOBOWAODNOWA”…

        2. 17 marca 2024 roku odbyło się w gminie B. ostatnie zebranie wiejskie z miejscowym wizjonerem w roli „gospodarza” (ów gość w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że jest na wylocie, z wielką pewnością siebie opowiadał o swoich wiekopomnych „sukcesach” – i zapowiadał kolejne). To było zebranie w Siedliskach. Na tym zebraniu zapytałem gościa o „strefę aktywności gospodarczej” na bezpowrotnie zdewastowanych gruntach rolnych po dziedzicu Mączyńskim (ta dewastacja jest najdalej posunięta na działce nr 790/24). Wizjoner konsekwentnie podtrzymywał legendę o wielkim „sukcesie” tego idiotycznego wynalazku, opowiadał, że właśnie miał rozmowę z jakimś „prezesem”, który miał mu obiecać, że zatrudni w tej „strefie” – i to rychło! – nie 49 ludzi, tylko po dwakroć 49 ludzi, a może nawet po trzykroć 49 ludzi. Tak wygląda utrata kontaktu z rzeczywistością.

          W protokole zebrania zapisano to tak (pisownia oryginalna):

          „Następnie głos zabrał Pan (…), zapytał kto wymyślił strefę aktywności gospodarczej w Siedliskach? [protokolant „nie dosłyszał” i nie zapisał odpowiedzi wizjonera, ten po dłuższej chwili i po powtórzeniu pytania z ociąganiem wybąkał: „no ja zaproponowałem” – wma]. Stwierdził, że inwestycja ta to pieniądze wyrzucone w błoto, bo trzeba będzie zwrócić dofinansowanie otrzymane na utworzenie tej strefy. Następnie wyraził swoją opinię na temat Miejskiego Centrum Kultury w Bobowej stwierdzając, że pieniądze wydane na ten obiekt są zmarnowane, ponieważ jest zbędny, wszystkie imprezy, które tam się mają odbywać można zorganizować w obiektach i miejscach, które już w gminie istnieją. Na koniec zwrócił się do Pana Burmistrza, że nie powinien już kandydować, ponieważ osiągnął już wiek emerytalny.

          (…)

          Burmistrz odpowiedział Panu (…) że kilka lat temu pojawiła się możliwość utworzenia strefy aktywności gospodarczej na terenach nieużytkowanych, aby stworzyć warunki do powstawania zakładów pracy [od razu sprostowanie: nie „kilka lat temu”, tę „strefę” wizjoner wymyślił w roku 2013, w tym to roku państwo radni z ówczesnej komisji budżetu i finansów podjęli decyzję, żeby w tym wynalazku topić pieniądze z gminnej kasy – wma]. Od Agencji Nieruchomości Rolnej Skarbu Państwa (obecnie Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa) gmina pozyskała nieodpłatnie 1,6 ha [no i na tym „nieodpłatnym” gruncie wybudowała za pieniądze z gminnej kasy drogę z chodnikiem i oświetleniem, to jest teraz droga gminna, droga donikąd – wma]. Gmina otrzymała dofinansowanie na uzbrojenie tego terenu, tj. budowę drogi, oświetlenia, kanału technologicznego oraz kanalizacji. To nie gmina sprzedawała działki tylko KOWR. Jednym z właścicieli działek jest firma GÓRSTAL, która zakupiła 3 hektary i ma zamiar wybudować zakład. Inne firmy zakupiły na tym terenie grunt i czekają na odpowiedni moment do inwestowania. Firma GÓRSTAL będzie potrzebowała na start około 40 pracowników, jest to szansa dla młodych, aby mogli podjąć pracę. Przedwczesną jest opinia o naliczaniu kar dla gminy [to nie jest „opinia” tylko zapisy w umowie z 25 sierpnia 2017 roku (z załącznikami i kolejnymi aneksami), jaką bobowski wizjoner – jako organ wykonawczy gminy – zawarł z Zarządem Województwa Małopolskiego – wma]. Z tytułu sprzedaży działek osiągnięte zostały wskaźniki w 100%. Gdy się ustabilizuje sytuacja w kraju właściciele będą budować zakłady pracy. (…) W ostatniej kwestii Burmistrz poruszył sprawę przejścia na emeryturę stwierdzając, że o tym zdecyduje sam [nadmiar pewności siebie – wma]. Nikt nie ma prawa, żeby kogoś odsyłać na emeryturę [wizjonerowi coś się pomyliło, gminny podatnik i wyborca może odesłać wójta/burmistrza na emeryturę – wma]. Burmistrz stwierdził, że kandyduje, ponieważ może jeszcze dużo zdziałać dla dobra mieszkańców. (…)”.

  2. Jakież to budujące. Nie tak dawne,łany pól rodzące dorodne zboża, są przedmiotem westchnień do wskaźników Kłosy zbóż z tych pól nie będą wkomponowane w wieniec dożynkowy – symbol święta plonów . Czy w niedalekiej przyszłości będzie – święto wskaźnika i konstruktywnosci ?.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *