Covidowa okupacja

Do prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i ministra Adama Niedzielskiego a także do wszystkich posłów i senatorów RP od końca ubiegłego roku docierają kolejne listy otwarte grupy polskich naukowców i lekarzy apelujące o zaniechanie masowych szczepień przeciwko Covid-19, zniesienie absurdalnych obostrzeń epidemicznych i o wolną debatę na temat tzw. epidemii SARS-Cov-2. Ostatni taki apel (tzw. Trzeci apel naukowców i lekarzy: O wolną debatę o COVID-19 i obronę Polski przed interesami koncernów medycznych) został wysłany 15 lutego 2021 r. – pełna treść apelu dostępna w aneksie do niniejszego artykułu. Sygnatariusze listu zwracają uwagę, że „zamiast doprowadzić w społeczeństwie do wytworzenia naturalnych mechanizmów odpornościowych, wprowadza się kolejne obostrzenia, które niszczą gospodarkę, edukację, życie religijne i kulturę oraz wpływają negatywnie na zdrowie i psychikę obywateli” i że „(…) błędne jest myślenie, że teraz musimy zastąpić naszą naturalną odporność odpornością sztuczną, którą zapewni eksperymentalny, wprowadzony warunkowo preparat, nazywany „szczepionką” na SARS-CoV-2 i że należy zaszczepić 60-70% populacji, aby uzyskać sztuczną odporność zbiorową”. Apel z 15 lutego 2021 r., który podpisało prawie stu przedstawicieli, głównie polskiego środowiska medycznego, porusza wiele aspektów rozgrywającego się na naszych oczach dramatu z wirusem SARS-CoV-2 w tle, „którego śmiertelność nie przekracza średnio 0,27% a zachorowalność na podstawie wszystkich przypadków zarejestrowanych przez WHO w ciągu jednego roku wynosi 1,35%” i nie jest większa niż w przypadku wirusa tradycyjnej grypy. Treść apelu z 15 lutego 2021 r. niestety nie „krzyczy” do nas z pierwszych stron polskich mediów. I żeby odnaleźć ten apel, trzeba zadać sobie trochę trudu, żeby „wyguglać” go w Sieci. Próżno także szukać tego dokumentu na stronach Kancelarii Prezydenta RP czy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Zamiast wolnej debaty na temat fundamentalnych ocen i zarzutów sformułowanych w dwóch poprzednich apelach do władz RP „lekarze-sygnatariusze [tych dokumentów] (…) otrzymali (…) od Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, Naczelnej Izby Lekarskiej pisma informujące, że zostało wobec nich wszczęte „postępowanie wyjaśniające”. Treść ww. pism z Naczelnej Izby Lekarskiej wskazuje, że nie chodzi jednak o jakiekolwiek wyjaśnienia, ale o podjęcie czynności procesowych mających na celu zastraszenie i ukaranie sygnatariuszy listów otwartych do władz RP w sprawie Covid-19, co narusza podstawowe prawo człowieka do wolności słowa. Sytuacja w Polsce robi się coraz bardziej dramatyczna. Gołym okiem widać, że działania władz prowadzą do strukturalnej dewastacji ekonomicznej państwa i stanowią fundamentalne zagrożenie dla zdrowia publicznego całego społeczeństwa. Nawet tak oczywiste fakty, jak dramatyczny wzrost liczby zgonów w Polsce w 2020 r., spowodowany paraliżem systemu służby zdrowia, nie zrobił na prezydencie Andrzeju Dudzie i premierze Mateuszu Morawieckim żadnego wrażenia. Apele lekarzy i naukowców pozostają bez echa – jeśli oczywiście nie liczyć zapowiedzi represji dyscyplinarnych a może i karnych nadesłanych przez Naczelną Izbę Lekarska. Bez względu na rozwój wydarzeń można dzisiaj powiedzieć, że prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki, wraz z otaczającymi ich świtami bezmyślnych i skorumpowanych, nie tylko przez szczepionkowe koncerny farmaceutyczne potakiewiczów, zapisują dzisiaj na naszych oczach jedną z najczarniejszych kart w historii Polski. Czy zatomizowane i spanikowane społeczeństwo znajdzie w sobie impuls, żeby wydostać się z tej matni?

ANEKS

Trzeci apel naukowców i lekarzy o wolną debatę o COVID-19 i obronę Polski przed interesami koncernów medycznych

List Otwarty do Prezydenta i Rządu RP
Warszawa, 15 lutego 2021

Pan dr Andrzej Duda
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Pan Mateusz Morawiecki
Prezes Rady Ministrów

Pan dr Adam Niedzielski
Minister Zdrowia

Do wiadomości: Sejm RP, Senat RP, Media

Środowisko naukowców i lekarzy, reprezentowane przez osoby podpisane pod tym apelem uważa, że od początku towarzyszą epidemii COVID-19 błędne decyzje, prowadzące do niewłaściwych działań. Zamiast doprowadzić w społeczeństwie do wytworzenia naturalnych mechanizmów odpornościowych, wprowadza się kolejne obostrzenia, które niszczą gospodarkę, edukację, życie religijne i kulturę oraz wpływają negatywnie na zdrowie i psychikę obywateli. Promuje się jednogłos grupy ekspertów. Próbuje się uciszyć naukowców i lekarzy o odmiennych poglądach, naruszając podstawowe prawo człowieka jakim jest wolność słowa. Apelujemy o rzetelną, wolną debatę publiczną o rzeczywistym wymiarze zagrożenia epidemiologicznego w Polsce, o zagrożeniach wynikających z masowych szczepień, o metodach zakończenia epidemii oraz o obronę Polski przed interesami obcych koncernów medycznych, dla których głównym interesem wcale nie musi być nasze zdrowie, ale zysk i sprzedaż szczepionek.

Lekarze sygnatariusze Apeli naukowców i lekarzy otrzymali ostatnio od Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, Naczelnej Izby Lekarskiej pisma informujące, że zostało wobec nich wszczęte „postępowanie wyjaśniające”. Treść pisma wskazuje, że nie chodzi jednak o wyjaśnienie, ale o podjęcie czynności procesowych mających na celu zastraszenie i ukaranie sygnatariuszy, co narusza podstawowe prawo człowieka do wolności słowa. Każdy lekarz ma prawo, tak jak każdy inny obywatel, do publikowania treści, które wyrażają jego opinię i są zgodne z jego sumieniem. Wykorzystanie przez NIL wewnętrznych procedur w celu blokowania wolności wypowiedzi i wymiany opinii pomiędzy niezależnym środowiskiem naukowym i lekarskim, jakimi są sygnatariusze Apeli, a tzw. „ekspertami” stanowi pogwałcenie podstawowego prawa do wolności poglądów i wypowiadania ich uregulowanego w prawie polskim m.in. w art. 54 Konstytucji RP, w prawie europejskim w art. 11 karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz w prawie międzynarodowym w art. 19 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych i innych konwencjach. Apelujemy o zagwarantowanie bezpieczeństwa rzetelnej, wolnej debaty publicznej oraz przestrzegania podstawowych praw człowieka w Polsce. Wolność opinii gwarantuje się każdemu człowiekowi, a więc również przedstawicielom nauki i zawodów medycznych.

Naszym zdaniem skutki trwającej w Polsce już od prawie roku epidemii COVID-19 są katastrofalne. Jeśli efektem pracy grupy ekspertów, zespołu doradczego Pana Premiera, są decyzje prowadzące do zniszczenia dorobku życia wielu polskich przedsiębiorców, do zaniedbania edukacji dzieci i młodzieży, do eksplozji chorób psychicznych, w tym depresji, do niespotykanej od II wojny światowej liczby zgonów (głównie nie wynikających z COVID-19, ale z dezorganizacji systemu ochrony zdrowia) oraz wprowadzanie w kraju totalitarnego systemu nadzoru epidemiologicznego, to członkowie tego zespołu powinni podać się do dymisji, a nie dyskredytować innych naukowców, którzy pełni troski o przyszłość Polski czują się w obowiązku pisać apele do Prezydenta i Rządu RP. Co zrobili w kierunku zwalczenia epidemii profesorowie i lekarze chorób zakaźnych z Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, którzy skrytykowali nasz pierwszy Apel? Czy wypracowali sposób powrotu do normalności? Skoro pracują z pacjentami na pierwszej linii, to dlaczego nie zastosowali żadnego preparatu, który mógł być skutecznie sprawdzony? Dlaczego nie spróbowali alternatywnych metod leczenia, np. przez użycie amantadyny? Ich pośpiech we wprowadzaniu tzw. „szczepionki” wynika nie tyle z poziomu zagrożenia koronawirusem, ale raczej z nieudolności kompleksowego zarządzania kryzysem, co prowadzi obecnie do nadmiernej liczby zgonów w Polsce, głównie w wyniku zaniedbania chorych cierpiących na inne schorzenia niż Covid-19.

Człowiek w czasie ewolucji przeżył wiele podobnych epidemii jak COVID-19. Każda wzmacniała nas i zwiększała naszą odporność jako gatunku biologicznego. Dlatego odporność na patogeny, w tym wirusy, można uzyskać zarówno drogą naturalną jak i sztuczną. Sygnatariusze naszych apeli nie są przeciwnikami szczepień. Wiele chorób, dla których uzyskanie odporności naturalnej jest ryzykowne ze względu na wysoką śmiertelność (np. ospa, gruźlica) udało się pokonać dzięki szczepieniom. Jednakże szczepionka powinna być drugim wyborem wtedy, gdy uzyskanie naturalnej odporności nie jest związane ze zbyt dużym ryzykiem. Tak jest w przypadku SARS-CoV-2, którego śmiertelność nie przekracza średnio 0,27% a zachorowalność na podstawie wszystkich przypadków zarejestrowanych przez WHO w ciągu jednego roku wynosi 1,35% (do dnia 4 lutego). Dlatego błędne jest myślenie, że teraz musimy zastąpić naszą naturalną odporność odpornością sztuczną, którą zapewni eksperymentalny, wprowadzony warunkowo preparat, nazywany „szczepionką” na SARS-CoV-2 i że należy zaszczepić 60-70% populacji, aby uzyskać sztuczną odporność zbiorową. Wbrew materiałom reklamowym, opracowane w szybkim tempie preparaty, w postaci konstruktu jakim jest zrekombinowany RNA, budzą poważne zastrzeżenia odnośnie bezpieczeństwa, co już możemy zaobserwować na przykładach licznych powikłań, a koronnym tego dowodem jest to, że ich producenci nie chcą ponosić odpowiedzialności za szkodliwe działania uboczne. Ponadto nacisk na wprowadzenie „szczepionki” zupełnie ignoruje fakt, że umieralność u osób poniżej 50 roku życia jest bardzo niska. Nie ma zatem sensu szczepienie tej grupy ludzi, jeśli nie mają oni chorób współtowarzyszących i są zdrowi.

Jest jeszcze jeden ważny aspekt epidemii, a mianowicie finansowy. Narzucone obecnie procedury medyczne do walki z epidemią spełniają często warunki ekonomiczne odpowiadające określonym grupom interesów (stoją za nimi wielkie pieniądze i perspektywa zysków dla koncernów medycznych), ale niekoniecznie lecznicze. Ludzie nie mają identycznych organizmów. Podobnie każde społeczeństwo, w tym polskie, ma swoją specyfikę. O tym wyraźnie zapomnieli doradcy medyczni, narzucający z góry ustalone, pochodzące często z zagranicy procedury oraz nie modyfikujący ich w czasie epidemii, kiedy się okazało, że są one mało skuteczne. Ponieważ interes finansowy związany ze sprzedażą produktów leczniczych, a zwłaszcza szczepionek, jest ogromny i może przesłaniać cel opieki zdrowotnej jakim jest zdrowie i dobro pacjenta, postulujemy, aby rządowi doradcy medyczni musieli podpisać deklaracje o braku konfliktu interesów. Osoba pełniąca funkcję eksperta znajduje się w sytuacji konfliktu interesów, gdy istnieje niebezpieczeństwo, że przedłoży interes własny lub interes innego podmiotu, z którym jest powiązana, ponad obowiązek rzetelnego i bezstronnego wydania opinii na wskazany temat. Znaczna część członków Zarządu Głównego PTEiLChZ otrzymuje bądź otrzymywała fundusze na konsultacje, wykłady sponsorowane czy przeprowadzenie badań od takich firm farmaceutycznych jak AbbVie, Allergan, Bayer, EISAI, Gilead, Intercept i Pfizer. Jeden z głównych producentów szczepionki przeciw SARS-CoV-2 – firma Pfizer – sponsoruje nie tylko pojedyncze osoby w Polsce, lecz także całe instytucje i zespoły badawcze. Nie można służyć dwóm panom jednocześnie. Otrzymywanie funduszy od zagranicznych korporacji powinno wykluczyć daną osobę z funkcji doradcy rządu RP. I tego się domagamy.

Konkludując, uważamy, że od marca 2020 roku prowadzi się u nas, wzorem niektórych innych krajów, błędną politykę walki z koronawirusem. Wprowadzane są kolejne obostrzenia, które niszczą gospodarkę, edukację, życie religijne i kulturę, a także wpływają negatywnie na nasze zdrowie. Zalecenia Ministerstwa Zdrowia, takie jak „Pozostań w domu”, spowodowały osłabienie odporności immunologicznej społeczeństwa. Brak właściwej aktywności fizycznej oraz brak bliskich kontaktów międzyludzkich działają niekorzystnie na naszą zdolność do samoobrony przed czynnikami infekcyjnymi oraz sprzyjają rozwojowi przewlekłych schorzeń cywilizacyjnych. Ponawiamy pytanie, gdzie jest profilaktyka i skuteczne leczenie? Nauka zdalna dla dzieci i młodzieży to z kolei wielogodzinne przesiadywanie przed komputerem, problemy z wadami postawy, uzależnienie od komputera, przy równoczesnym braku kontaktów społecznych i rodzinnych. Stwarza to realny grunt do epidemii zaburzeń psychicznych i somatycznych. Czy doradcy Pana Premiera pochylili się nad tym narastającym ciągle problemem? Podobny efekt ma codzienne straszenie nas wyolbrzymianymi informacjami na temat grozy COVID-19. Apelujemy, aby powstrzymać psychozę strachu oraz nie wprowadzać kolejnych rygorów sanitarnych, natomiast w sposób kontrolowany spowodować w społeczeństwie wytworzenie się naturalnej odporności zbiorowej za pośrednictwem populacji obarczonej niskim ryzykiem ciężkiego przebiegu choroby czy zgonu (dzieci i ludzie młodzi), przy jednoczesnej ochronie osób w grupie zagrożonej, zaś szczepienia na SARS-CoV-2 ograniczyć do osób chętnych, zwłaszcza z grup ryzyka, i to po dokładnym zapoznaniu ich z możliwymi powikłaniami.

My niżej podpisani, wraz z sygnatariuszami poprzednich Apeli, jesteśmy gotowi przedstawić alternatywną strategię walki z COVID-19 oraz naprawy naszego systemu opieki zdrowotnej. Apelujemy do Pana Prezydenta i Rządu RP, aby odstąpić od masowych szczepień; zaprzestać masowych testów PCR, które są niewiarygodne i jedynie wpływają na fałszywe statystyki oraz atmosferę stanu zagrożenia; zakończyć nauczanie w szkołach i na uczelniach w sposób zdalny i inne restrykcje oraz uwolnić obywateli polskich od obowiązku noszenia maseczek – masek urągających ludzkiej wolności i godności, a jak wykazały badania (w przeciwieństwie do masek specjalistycznych) nie spełniających żadnych funkcji ochronnych, a prowadzących do przewlekłej hiperwentylacji i związanych z nią zaburzeń zdrowia. Apelujemy ponadto, aby zagwarantować wolność słowa w Polsce; umożliwić wolną i rzetelną debatę na temat COVID-19; polegać na opinii tylko tych doradców medycznych, u których nie ma konfliktu interesów; nie paraliżować pracy służby zdrowia przez zamykanie przychodni czy zastępowanie ich teleporadami; przywrócić właściwą funkcję lekarza rodzinnego, który musi mieć możliwość leczenia pacjentów zgodnie z własną wiedzą, a nie według narzuconych mu z góry procedur; a jednocześnie, aby skierować nasze główne wysiłki na to by wzmocnić w Polsce naturalną odporność oraz otoczyć szczególną opieką ludzi starszych i zagrożonych.

Nazwiska sygnatariuszy do wiadomości Prezydenta i Rządu RP.

(źródło -zob. https://lnzwp.org/informacje/trzeci-apel-naukowcow-i-lekarzy-do-prezydenta-i-rzadu/)

Od redakcji! Zdjęcie tytułowe zostało zacytowane ze strony – zob. https://next.gazeta.pl/next/7,151003,26678048,olbrzymia-wyrwa-demograficzna-w-2020-r-w-polsce-liczba-smierci.html.

(Odwiedzono 501 razy, 1 wizyt dzisiaj)

22 przemyślenia na temat "Covidowa okupacja"

    1. Użytkownik omg po prostu stęsknił się za uśmiechem. Nie dziwne, w końcu na co dzień musi go skrywać pod kawałkiem przepoconej szmaty, jak każdy pandemiczny foliarz. Tylko okazał to w nieodpowiednim miejscu i o złym czasie. Zdarza się 😉

  1. Krótko: Narodowy Program Eutanazji Polaków przebiega zgodnie z planem. Czy uda się IM go zrealizować? Mam nadzieję, że nie. A póki co, niech sobie (ONI) poczytają (może w ramach następnego narodowego (a jakże) czytania) „Wieszanie” Rymkiewicza.

      1. Szanowny „wma”! Nie mam zamiaru kruszyć kopii o rusycyzm „póki co”. Walery Pisarek napisał:

        „PÓKI co — po polsku raczej: na razie, tymczasem, zanim się stanie. Np. : „Droga od petenta do urzędnika wiedzie póki co (o na razie) przez doły i wertepy”. „Póki co (o tymczasem) w starej kamienicy toczy się wojna podjazdowa”; „Młodzi są jeszcze i póki co (o zanim się zestarzeją) chcą użyć świata”. Wyrażenie „póki co” zostało zapożyczone z jęz. rosyjskiego; por. ros. poka czto (’na razie, tymczasem’); wielu Polaków razi jako rusycyzm”.

        Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że Walery Pisarek nie napisał, że ten rusycyzm „jest brzydki”. Napisał, „że wielu Polaków razi jako rusycyzm”. Język polski – jak wiadomo – czerpał chochlą z wielu języków (pierwsze z brzegu zapożyczenia – zob. https://supertlumaczenia.pl/zapozyczenia-z-jezykow-obcych-w-jezyku-polskim-przyklady-najpopularniejszych/, co nie znaczy, że należy rusycyzmy czy inne „izmy” tolerować, gdy mamy na podorędziu oryginalną ojczyznę-polszczyznę. Język rosyjski – przyzna Pan, że to ładny język, miękki i melodyjny – należy do grupy języków wschodniosłowiańskich. Język polski natomiast do zachodniosłowiańskich. Wschodnie czy zachodnie, ale słowiańskie i nic na to nie poradzimy. Te języki żyły i żyją obok siebie.
        Mogę zrozumieć, że razi Pana „póki co”, ale grzech „sąsiada” nie zasługiwał na tak ostrą reakcję, zapisaną w zdaniu: „Jeśli szanowny sąsiad ma co do tego wątpliwości…”. Mam wrażenie, że ta lekcja języka polskiego mogła być udzielona nieco delikatniej.

        1. O jejku, zostałem wywołany do tablicy. Zatem wyjaśniam:

          1) Zgadza się, Walery Pisarek nie napisał, że ten rusycyzm „jest brzydki” – to ja napisałem, że jest brzydki; należę po prostu do tych „wielu Polaków” (jak napisał Walery Pisarek), których ten rusycyzm razi.

          2) Nie, nie przyznam, że język rosyjski „to ładny język, miękki, melodyjny”; są pewne zaszłości (o których tutaj nie będę pisał), które powodują, że dla „wielu Polaków” ten język nie jest „ładny”.

          3) Co się tyczy języków słowiańskich. Nic na to nie poradzimy, ale w uszach Polaka język czeski brzmi cokolwiek śmiesznie (a uszach Czecha polski język brzmi twardo, nieprzyjemnie). Na jednej z budów, którą prowadziłem w Niemczech, było dwóch chłopaków – Serb i Chorwat. Nie musieliśmy ze sobą rozmawiać po niemiecku – zaproponowałem im, żeby mówili do mnie tak, jak mówią u siebie w ojczyźnie, a ja będę mówił do nich po polsku. Porozumiewaliśmy się doskonale, bez żadnego dyskomfortu.
          Miałem też kilka rozmów z Niemcami (ludźmi z jakimś tam wykształceniem) na tematy lingwistyczne. Od nich się dowiedziałem, że nie słychać u mnie polskiego/słowiańskiego (polnisch/slavisch) akcentu. Zapytałem raz Niemca (człowieka po politechnice), czy zna jakieś niemieckie słowa, które w rzeczywistości są słowami polskimi. Ten odpowiedział z wielką pewnością siebie, że takich słów nie ma, bo „kultura i cywilizacja przemieszczała się z zachodu na wschód”. Wyośliłem mu, że są takie słowa, np. Grenze, grenzen (i czasownki pochodne) i Quark – i podałem mu powód, dla którego Niemcy przejęli te pojęcia (granica, twaróg) od Słowian, a nie odwrotnie.

          4) Nie napisałem, że szanowny sąsiad popełnił „grzech”, nie mam wrażenia, żeby mój kometarz był „ostrą reakcją” – ani nie wydaje mi się, żeby moja uwaga była „lekcją”. Zobaczymy, jak zareaguje sam szanowny sąsiad, jeśli zażąda satysfakcji (w co wątpię), to mu jej udzielę.

          1. Ad 1
            Możemy obwieścić sukces.
            Ad 2
            Przykro mi, że nie uznaje Pan języka rosyjskiego za „miękki i melodyjny” z powodu tzw. zaszłości, które z „miękkością i melodyjnością” języka rosyjskiego nie mają nic wspólnego. Melodyjność języka rosyjskiego a zabory i Katyń, to dwa różne, nieprzystające do siebie światy.
            Ad 3
            Nie widzę sporu, czyli też sukces!
            Ad 4
            I tutaj mamy problem. Opisałem Panu moje subiektywne wrażenie. Pan to widzi inaczej, Pańskie suwerenne prawo, ale mojego wrażenia nie zmieni reakcja sąsiada.

          2. Czyli (prawie) same sukcesy!

            Co się tyczy punktu drugiego (tj. „melodyjności” języka rosyjskiego i zaszłości). W kwestii zaszłości miałem na myśli to, że przez 9 lat byłem przymuszany do nauki języka rosyjskiego (cztery lata w szkole podstawowej, cztery w średniej i jeszcze dwa semestry na politechnice – ewidentna strata czasu). Przyznaję otwartym tekstem, że całkiem świadomie i konsekwentnie zaliczałem ten przedmiot na dostateczny (na mniej nie można było; gdyby było mniej nie dostałbym promocji do następnej klasy – a na politechnice nie dostałbym wpisu na następny semestr). Literaturę rosyjską (bo takowa istnieje) mogę sobie poczytać w dobrym polskim tłumaczeniu, „melodyjny” język rosyjski nie jest mi do niczego potrzebny (duży wpływ na moje podejście do nauki rosyjskiego miała lektura „Syzyfowych prac”).

            Umiem oddzielić zaszłości (także te poważne zaszłości) od konkretnego człowieka (także „radzieckiego”). Zdarzyło się raz (zima 1989/1990), że na rynku w Krakowie podeszła do mnie jakaś kobieta i kulawą angielszczyzną z rosyjskim akcentem zapytała mnie, gdzie tu jest jakieś muzeum. Pokazałem na Sukiennice – i powiedziałem (oczywiście po polsku), że spokojnie może mówić do mnie po rosyjsku. Kobieta przestała się wygłupiać z tym „angielskim” – i dalsza rozmowa wyglądała tak: ona do mnie po rosyjsku, ja do niej po polsku. Zaproponowałem jej, że do tego „muzieja” pójdziemy razem. Obejrzeliśmy sobie obrazy i rzeźby, a przed obrazem Wyczółkowskiego „Orka na Ukrainie” zapytałem ją, czy wie dlaczego w polskim muzeum wisi obraz polskiego malarza z takim tytułem. Po wyjściu z muzeum kobieta powiedziała, że samowolnie oddaliła się od wycieczki i już musi wracać pod rosyjski konsulat (gdzie czeka autobus), a jeszcze chciałaby kupić prezent dla wnuczki. Kupiłem jej ten prezent (za własne pieniądze), na dodatek duży ścienny kalendarz z polskim papieżem (dwanaście różnych portretów, po jednym na każdy miesiąc), po czym odprowadziłem ją pod ten konsulat (nie wiem, czy ten kalendarz udało się jej przewieźć przez granicę).

      2. Jeszcze mi się przypomniała piosenka Krzysztofa Klenczona:

        „Nie przejdziemy do historii szumni jak w piosenkach
        Nie będziemy stali w glorii z gitarami w rękach
        Rozedrgane nasze cienie żółty kurz otuli
        Jak toczące się kamienie z niebotycznej góry

        Ale póki co, ale póki czas
        Spróbujmy chwycić w dłonie umykający wiatr
        Ale póki co, ale póki czas
        Spróbujmy zapamiętać, że żyć nam przyszło raz”.

    1. Przeczytałem tekst wyprodukowany przez pana doktora:

      https://klubjagiellonski.pl/2021/03/16/tej-fali-juz-nie-powstrzymacie-dlaczego-czeka-nas-powtorka-z-czarnego-listopada

      Tekst – jak tekst. Ale pan doktor to ciekawa postać:

      https://klubjagiellonski.pl/profil/marcinkedzierski

      https://gap.uek.krakow.pl/dr-marcin-kedzierski

      Pod powyższym linkiem jest też CV pana doktora.

      Po przeczytaniu tych dokumentów stawiam pytanie: a tak konkretnie, to czym pan doktor się zajmuje (poza tym, że jest „ekspertem”), na czym się zna, co umie? Przyznam się (otwartym tekstem), że mam problem z odpowiedzią na to pytanie.

      Pan doktor podaje, że jest „radnym sołeckim” (?) i „działaczem wiejskim”. Ten „działacz wiejski” dumnie brzmi (i w rzeczy samej nie jest wykluczone, że pan doktor jest „działaczem” – cokolwiek by to miało znaczyć) – ale „radny sołecki”? Ustawa o samorządzie gminnym nie zna takiego zjawiska jak „radny sołecki”. Zgaduję (może się mylę?), że pan doktor jest członkiem rady sołeckiej. Jestem pewien, że sołtys, którego wspiera sam pan doktor (i „ekspert”) czuje się dowartościowany!

  2. A dr Sutkowski chciałby wojska i policji na ulicach o czym można przeczytać:

    https://portal.abczdrowie.pl/dr-sutkowski-lockdown-powinien-byc-bardzo-mocny-zasugerowalem-wojsko-i-policje-na-ulicach-aby-ktos-pilnowal-czy-ludzie-nosza-maski

    Tak swoją drogą osobiście nie znam nikogo kto by zmarł na SARS-CoV-2 ale są niedaleko mnie 2 osoby które chorowały około pół roku temu i od tamtej pory nikt z naszych wspólnych znajomych ich nie widział. Zniknęły z życia zawodowego i społecznego. Oczywiście nie wiadomo w jakim są stanie bo nikt za bardzo nie chce pytać, ale przypuszczać można że mają poważne powikłania.

    1. Dr Sutkowski źle życzy żołnierzom i funkcjonariuszom policji. Wyjdą biedaki na ulice i wszystkich zmiecie zaraza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *