Gorlickie „łże-elity“ posprzeczały się o… wolność słowa czy o kasę? Kuriozalne i kompromitujące wiadomości z Gorlic. W rolach głównych: Jarosław Rozpłochowski, Ywetta Walecka i burmistrz Rafał Kukla

Reportaż Regionalnej Telewizji Gorlickiej zatytułowany „Wolność słowa po gorlicku, czyli co może władza“, to prawdziwa uczta dla koneserów i miłośników reporterskiej działalności „pierwszej damy” gorlickiego dziennikarstwa Ywetty Waleckiej, do których od wielu lat się zaliczam. Za każdym razem, gdy dane mi jest smakować owoce twórczości dziennikarki z RTVG nie mogę wprost wyjść z podziwu nad kunsztem propagandowym, który, z uporem godnym lepszej sprawy, stara się owa „pierwsza dama” mediów znad Ropy szlifować, nie pozwalając nam wszystkim zapomnieć o czasach nie tak odległego realsocu i próbując naśladować Tomasza L., giganta dziennikarstwa III RP, w którego zresztą wpatrzona jest jak w obraz, o czym w mojej obecności, nie tak dawno, wspomniała (osobiście) na sali sądowej, zazdroszcząc mu apanaży.  Szczególnie imponują mi wywiady, które redaktor Ywetta Walecka przeprowadza w newsroomie RTVG z gigantami gorlickiego świata politycznego i samorządowego. Dech mi w piersiach zapiera, jak obserwuję panią redaktor Walecką przypierającą do muru, na przykład senatora Stanisława Koguta albo burmistrza Wacława Ligęzę, ostrymi jak skalpel pytaniami. Wprost tnie po oczach! Wierzcie mi; dziennikarstwo najwyższej próby! Zresztą każdy może sprawdzić.

Tym razem redaktor Ywetta Walecka uraczyła nas reportażem szczególnym a nawet wyjątkowym. Można odnieść wrażenie, że dotychczasowe credo właściciela RTVG Macieja Trybusa, że liczy się tylko promocja regionu, legło w gruzach. Oto bowiem Ywetta Walecka postanowiła, wespół z redaktorem prowadzącym portalu „Gorlice24” Jarosławem Rozpłochowskim, zaatakować samego Rafała Kuklę, czyli urzędującego burmistrza Gorlic. I atak wypadł nie powiem, nie powiem, przekonująco. Przy okazji jednak dopatrzyłem się kilku smaczków w tej opowieści. Ale po kolei i do rzeczy. Najpierw koniecznie trzeba obejrzeć materiał reporterski Ywetty Waleckiej pt. „Wolność słowa po gorlicku, czyli co może władza“, zob.  https://www.youtube.com/watch?v=i-HMYj4C60k.

Moją recenzję zacznę o strukturalnej kompromitacji burmistrza Gorlic Rafała Kukli. Jak się okazało ten wysoki przedstawiciel władzy samorządowej poczuł się urażony wpisem anonimowego internauty (na portalu „Gorlice24”) i złożył doniesienie do organów ścigania, związane z domniemaniem naruszenia art. 212 Kk, i zażądał ujawnienia personaliów owego nieszczęsnego komentatora. Nie będę nawet cytował spornego wpisu, bo szkoda czasu. Nie ma tam nic szczególnego. Zresztą, kto obejrzał reportaż, ten zna już ten wpis. Burmistrz Rafał Kukla, jak można odnieść wrażenie, poszedł w ślady swojego kolegi z Bobowej, to ten, który wyławia perły rok po roku, i uważa, że jak już ma władzę, to mu wszystko wolno. Panie burmistrzu Rafale Kukla, czy pana partyjny promotor z SLD Leszek Miller nie powiedział panu, że Wojciech Jaruzelski nie tylko nie jest już I sekretarzem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ale już jakiś czas przechadza się piekielnymi korytarzami (pod rękę z Czesławem Kiszczakiem)? Fakt, że gorlickie organy ścigania w ogóle zajęły się tym doniesieniem eseldowskiego samorządowca z Gorlic, nie wymaga chyba kolejnego komentarza. Brawo, panowie i panie w czerwonych żabotach. Władzy trzeba bezwarunkowo służyć i do ostatniej kropli potu, w trudzie i znoju…

Burmistrz Gorlic Rafał Kukla poszedł za ciosem i nie poprzestał na ściganiu anonima z portalu „Gorlice24”. Wypatrzył bowiem w jakimś materiale prasowym tamże opublikowanym „zdjątko” z zasobu Urzędu Miasta Gorlice i dalejże teraz ścigać redaktora Jarosława Rozpłochowskiego za naruszenie praw autorskich. Komedia najwyższej próby. Za zdjęcia płaci fotografowi podatnik, zdjęcia „wiszą” na publicznej stronie, ale wara Wam Gorliczanie od wykorzystywania takich materiałów promocyjnych, bo Was za chwilę wsadzą za kraty i jeszcze grzywnę astronomiczną zapłacicie. Słowem, w Gorlicach powiało od Wschodu. Burmistrz Rafał Kukla źle rozpoczął swoje urzędowanie, zob. materiał prasowy https://gorliceiokolice.eu/2014/12/burmistrz-rafal-kukla-zaczyna-od-plagiatu/ i wygląda na to, że dalej ma złą passę. Może „Dzieła” Lenina czyta po nocach i ten fakt nie daje mu spokoju?

Jednak postawa burmistrza Rafała Kukli, opowiedziana w reportażu RTVG, choć wywołała uśmiech politowania na moim licu, jednak specjalnie mnie nie zdziwiła. Kto czyta portal „Gorlice i Okolice” wie dlaczego. Klasa gorlickiej elity samorządowej sięga zamulonego dna rzeki Ropa, dlatego nie dziwi nic, jak w piosence Edyty Geppert (jaka róża, taki cierń… nie dziwi nic).

Prawdziwą bombą reportażu Ywetty Waleckiej (dałbym pani redaktor wreszcie jakiegoś Pulitzera) stało się dla mnie ujawnienie oświadczenia redaktora prowadzącego „Gorlic24” Jarosława Rozpłochowskiego, że zaszantażowany przez funkcjonariusza policji więzieniem i grzywną, podczas przesłuchania w sprawie podania IP owego nieszczęsnego internauty, pan redaktor Rozpłochowski ujawnił te dane!!! Groza! Słowo honoru, kilka razy odtwarzałem ten fragment wywiadu. Dziennikarz zachował się jak przestraszony dzieciak i „przypucował” swojego komentatora!!! Wprost niewiarygodne!!! Jakoś tak mi się wydaje, że z tą chwilą redaktor Jarosław Rozpłochowski chyba rozstał się z zawodem dziennikarza?! A „pierwsza dama” Ywetta Walecka z zimną krwią i kamienną twarzą, bez jednego słowa wątpliwości, wytrzymała z mikrofonem ten monolog Rozpłochowskiego. Nie drgnęła jej powieka. To się nazywa zimna krew. Wanda Wasilewska byłaby dumna!

Nie mam zamiaru dalej gnębić dziennikarza Jarosława Rozpłochowskiego, ale muszę mu przypomnieć, że sam byłem przed laty dokładnie w takiej samej sytuacji. Gorlicki prokurator Robert Potrzeszcz i ode mnie zażądał ujawnienia IP jednego z moich komentatorów o nicku Adela. I co? I nic! Nie miałem zamiaru „pucować”, że użyję już drugi raz tego młodzieżowego kolokwializmu, Czytelnika, który zaufał mi i opublikował komentarz (bardzo wówczas ważny) na moim portalu. I sprawę ostatecznie wygrałem. Determinacja ma sens.  Wszelkie szczegóły tej historii opisałem w materiale prasowym, zob. https://gorliceiokolice.eu/2013/12/adela-ciagle-anonimowa/ – gdyby ktoś nie uwierzył mi na słowo. Za zasady i ideały warto czasem iść do mamra. Na miejscu Czytelników portalu „Gorlice24” bardzo poważnie rozważyłbym udział tamże w jakichkolwiek dyskusjach, bo może grozić to, no, może nie śmiercią, ale (symbolicznie) kalectwem na pewno! A swoja drogą funkcjonariusz policji, który zaszantażował Jarosława Rozpłochowskiego zdecydowanie złamał prawo! Może prokurator Robert Potrzeszcz powinien się tym zająć?

Reportaż Ywetty Waleckiej ujawnia jeszcze jedną kompromitację „łże-elit” znad Ropy. Oto bowiem w bardzo wyrafinowany, ale jednak stanowczy sposób „pierwsza dama” gorlickich mediów i redaktor Jarosław Rozpłochowski tęsknie wspominają czasy panowania niejakiego Witolda Kochana na stolcu burmistrza Gorlic. Jakże wyżej wymienionym brak tego wybitnego samorządowca, który z niezrozumiałych chyba dla nich względów przegrał wybory, a przecież tyle dla Gorlic uczynił. O sprawach i sprawkach Witolda Kochana pisałem na moim portalu wielokrotnie (zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/witold-kochan/) i nie mam najmniejszych wątpliwości, że ten działacz Platformy Obywatelskiej powinien jak najszybciej zakończyć swoją publiczną karierę, może także tam, gdzie miałby, w związku ze strachami na lachy jakiegoś funkcjonariusza „porządku publicznego”, trafić zaszczuty Jarosław Rozpłochowski. Dziwi trochę poparcie dla Witolda Kochana wyraźnie podkreślone przez Ywettę Walecką, zwłaszcza, że właściciel RTVG Maciej Trybus, tak jednoznacznie, na łeb na szyję, poparł nowe rozdanie polityczne w Polsce i „dobrą zmianę” Prawa i Sprawiedliwości. Ciekawe, czy to poparcie dla Witolda Kochana z PO spodoba się poseł Barbarze Bartuś z PiS. Przecież, jak rozumiem, PiS chciałby wreszcie, po latach rządów postkomuny i Platformy Obywatelskiej w Gorlicach, wreszcie wykazać się burmistrzem z własnej listy. Ywetta Walecka, jak się wydaje, wdała się w dość niebezpieczną polityczną rozgrywkę. Poparcie dla Witolda Kochana… to przecież koncepcja zupełnie „od czapy” z perspektywy spotkania Macieja Trybusa z Prezydentem RP Panem Andrzejem Dudą w styczniu bieżącego roku (zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/maciej-trybus/).

Pierwsza z lewej - Ywetta Walecka, powyżej - Witold Kochan
Pierwsza z lewej – Ywetta Walecka, powyżej – Witold Kochan

A może odpowiedź, w sprawie tęsknych westchnień Ywetty Waleckiej (zob. wymowne filmowe przebitki z udziałem Witolda Kochana w reportażu https://www.youtube.com/watch?v=i-HMYj4C60k) do czasów Witolda Kochana wynika z jakże prozaicznego faktu, że, za czasów tego burmistrza, RTVG na pewno nie była prześladowana i zlecenia na obsługę medialna sypały się jak z rękawa. Pisałem o tym wielokrotnie i żeby nie być gołosłownym, przypomnę tylko jeden dokument dotyczący 2014 roku, zob. https://gorliceiokolice.eu/2015/11/media-gorlickie-na-samorzadowym-garnuszku-gmina-bobowa-miasto-gorlice-gmina-sekowa-albo-o-ligezyzacji-prawa/informacja-publiczna-media/.

Drogi Czytelniku! Koniec filmiku nie zaskakuje. Dziennikarka Ywetta Walecka po kilku subtelnych propagandowych zagrywkach w reportażu o tzw. wolności słowa (brawo za piękny wstęp o budowie w III RP demokracji), prawdopodobnie z uśmiechem na twarzy, zwraca się do widzów „temi słowy”: Oceńcie Państwo sami jak wygląda wolność słowa po gorlicku.

Fiu, fiu…, no to oceniłem. I mój werdykt zawarłem w tytule, a dowody starłem się skrupulatnie dostarczyć w tekście. Jedno jest pewne gorlickie „łże-elity” już nie ukrywają swoich intencji. Jeśli ktoś uwierzył Maciejowi Trybusowi, że przede wszystkim chodzi mu o promocję regionu, to musiał srodze się rozczarować.

PS. Ciekawe dlaczego Ywetta Walecka nigdy nie zrealizowała reportażu o wolności słowa po bobowsku. Przecież to urzędujący burmistrz Bobowej Wacław Ligęza wielokrotnie prześladował i nadal prześladuje pewnego recenzenta życia publicznego z Wilczysk, wnosząc kolejne akty oskarżenia do sądów wszystkich instancji III RP. Burmistrz Rafał Kukla, pani Ywetto, to na razie przy burmistrzu z Bobowej dopiero „mały pikuś”; musi się jeszcze dużo uczyć! Ale jak tu realizować taki materiał o wolności słowa w Bobowej, jak takim materiałem prasowym burmistrz Wacław Ligęza kompletnie nie jest zainteresowany?

Wolność słowa ma jak widać jedno okrutne oblicze. Służy czasami tym, którzy za nią płacą.

(Odwiedzono 91 razy, 1 wizyt dzisiaj)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *