Ta historyjka jest dość błaha, ale pokazuje w krzywym zwierciadle, jaki wpływ, na decyzje i polecenia wydawane przez burmistrza Wacława Ligęzę, ma portal „Gorlice i Okolice” i samozwańczy rzecznik praw obywatelskich oraz recenzent życia publicznego z Wilczysk. O szczegółach za chwilę!
Najpierw króciutka dygresja, dotycząca tytułu tego felietonu (głównie dla młodszych Czytelników). Na przełomie lat 60. i 70. XX w., w BBC, wyemitowano kilkadziesiąt komediowych reportaży/filmów pod zbiorczym tytułem Latający Cyrk Monty Pythona (Monty Python’s Flying Circus). Seria cieszyła się gigantyczną popularnością nie tylko w Wielkiej Brytanii a pokazywała, z grubsza rzecz ujmując, absurdy życia codziennego, także w odniesieniu do działalności urzędów publicznych. Polecam na przykład filmik zatytułowany „Ministerstwo głupich kroków” – http://www.youtube.com/watch?v=OgV4iBQVNyU, który nie przestał śmieszyć do dnia dzisiejszego. I tak mi się właśnie „głupie kroki” Monty Pythona przypomniały, gdy stanąłem kilka dni temu przed oszklona tablicą informacyjną na rynku w Bobowej i stąd tytuł tego felietonu.
A teraz do rzeczy! Idę ci ja sobie 5 listopada 2014 roku przez bobowski rynek i przyglądam się, w tak wielkiej liczbie rozwieszonym wszędzie plakatom i banerom wyborczym, bo do wyborów samorządowych dosłownie „pięć minut”. Tutaj kandydat „X”, tutaj „Y” a tam „Z”. Krok zwalniam przed oszkloną gablotą okraszoną napisem OGŁOSZENIA URZĘDU MIEJSKIEGO. Staję i czytam obwieszczenia. Moje zdziwienie od razu budzą zawieszone w gablocie plakaty komitetów wyborczych, urzędującego burmistrza i Małopolskiego Ruchu Samorządowego. Jakże to tak – myślę sobie. Przecież Urząd Miejski w Bobowej nie może prowadzić agitacji wyborczej. A jeśli tak, to wieszanie jakichkolwiek materiałów propagandowych, wydrukowanych przez komitety wyborcze musi być zabronione w gablocie firmowanej, jako należąca do UM w Bobowej. Całkowicie przypadkowo „pstrykam” zdjęcie, bo lubię od czasu do czasu udokumentować takie zdarzenia.
I idę dalej, bo zmierzam właśnie do naszego bobowskiego urzędu złożyć kolejne pismo na dziennik podawczy. W sekretariacie przedkładam dokument bardzo sympatycznej urzędniczce i z głupia frant pytam dlaczego w gablocie UM w Bobowej wiszą plakaty wyborcze. Patrzy na mnie cokolwiek zdziwiona i odpowiada, że nie wie, że to nie należy do jej kompetencji. W takim razie – mówię – proszę przekazać burmistrzowi, że to jest niedopuszczalne, żeby UM w Bobowej prowadził agitację wyborczą. Odbieram podstemplowane pismo i wychodzę z urzędu. O sprawie szybko zapominam.
Do Bobowej wracam następnego dnia, tj. 6 listopada. I znowu kroczę przez rynek. Gablota jak stała tak stoi, plakaty wewnątrz te same. Pozornie nic się nie zmieniło, ale nie, zaraz, zaraz… przecież z gabloty znikają litery ułożone w słowa URZĘDU MIEJSKIEGO. Pozostaje tylko tytuł OGŁOSZENIA.
Gablota tym samym przestaje „reprezentować” Urząd Miejski w Bobowej. Staje się jakąkolwiek tablicą informacyjną, w której każdy może sobie do woli zawieszać swoje ogłoszenia i obwieszczenia, także wyborcze. Czyjaś ręka zatem, dyskretnie usunęła identyfikujący instytucję napis, żeby żaden wraży dziennikarz obywatelski nie złożył skargi, na przykład do komisarza wyborczego, z tytułu naruszenia kodeksu wyborczego. I jak to sobie uświadomiłem, moje lico rozjaśnił radosny uśmiech. Wystarczyło uderzyć w stół, a nożyce musiały się odezwać. Wygląda na to, że pana burmistrza ogarnia coraz większy strach, a w jego działania wkrada się pedantyczna nerwowość. Ciekawe kiedy do szklanej gabloty na rynku wróci napis w całej swej dotychczasowej okazałości: OGŁOSZENIA URZĘDU MIEJSKIEGO. A może zostaniemy już tylko przy OGŁOSZENIACH? Pójdę ci ja chyba niedługo do burmistrza Wacława Ligęzy albo sekretarz Zdzisławy Iwaniec i poproszę o klucze do gabloty. Mam taki ładny plakat reklamujący mój portal. Trzeba się w gablocie zareklamować!
KABARET w biały dzień!!
Był napis,nie ma napisu,i zaś będzie napis?
Będzie napis bo każdy by tam chciał zamieszczać ogłoszenia,Rysiewicz też?
Burmistrz czuje na plecach oddech Macieja Rysiewicza??
A to wszystko przez znak 10 T.?
Chyba się Burmistrzowi śni po nocach 🙂 ??
Jeden jedyny znak 10T potrafi zamieszać w Gminie?
A M.Rysiewicz ma nosa i zrobił fotkę wcześniej,a tego nie przewidział nawet Burmistrz! Mamy czarne na białym! Był napis i nie ma napisu!
Jakiejś takiej – nazwijmy to – przebiegłości i sprytu (na elementarnym poziomie) „włodarzowi” odmówić nie sposób. Łamiąc kodeks wyborczy powiesił też plakat konkurencji (kandydaci do rady miasta z listy PSL) – że to niby taki obiektywny i „kochajmy się”. Oferta współpracy w przyszłej radzie? Przyszła rada mogłaby np. obniżyć pobory burmistrza – a to byłby ból (Bronisław Komorowski napisałby „bul”).
A do urzędu po kluczyk do gabloty niech Pan raczej nie idzie. Nie dadzą Panu – szkoda zdzierać zelówki.
Kapitalny artykuł!