Po wyborach do PE

Wybory do Parlamentu Europejskiego (PE) potwierdziły supremację globalistów na kontynencie europejskim. Sukcesy prawicy we Francji (Zjednoczenie Narodowe), w Niemczech (AfD), w Austrii (Austriacka Partia Wolności) czy w Belgii (Nowy Sojusz Flamandzki) nie zmieniają układu sił w PE i nadal eurokołchoz będzie na kursie i ścieżce do „zielonego ładu”, „fit for 55”, „agendy gender-LGBTQ” oraz „paktu o migracji i azylu”. Kres europejskich, suwerennych narodów coraz bliżej. Katolicy muszą powoli przygotowywać się na zejście do podziemia. Na razie nie wiadomo jeszcze, który wariant ostatecznego rozwiązania kwestii cywilizacji łacińskiej eurokołchoz zdecyduje się „wdrożyć” do realizacji: „hard” czy „soft”? Wersja „hard” to oczywiście rozpętanie wojny, np. z Rosją i/albo nowa plandemia, np. jakiejś „ptasiej grypy” z pełnym depopulacyjnym dobrodziejstwem inwentarza i preparatami genetycznymi mRNA w tle. „Soft” to powolne „opiłowywanie” gawiedzi z resztek wolności i godności w miastach piętnastominutowych bez gotówki, ale za to z limitami śladu węglowego w portfelach i w otoczeniu rosnących w przewagę liczebną „lekarzy i inżynierów” przybyłych do Europy z Azji i Afryki.

Niedoczekanie! Krzyknie jakiś niepoprawny optymista. Prawica w Europie budzi się! Zacznie Marine Le Pen we Francji i wygra przedterminowe wybory do Zgromadzenia Narodowego (fr. Assemblée nationale), które niespodziewanie ogłosił po porażce w wyborach do PE uczeń Klausa Schwaba i utrzymanek Rothschildów Emmanuel Macron. Niestety jest problem. Wybory do francuskiego Zgromadzenia Narodowego odbywają się w „JOW-ach”, tj. w jednomandatowych okręgach wyborczych. I w pierwszej turze kandydaci Marine Le Pen mogą nawet wygrać, ale w większości nie przekroczą 50-procentowego progu i dojdzie do drugiej tury. A w drugiej turze liberalno-lewicowe elity oraz „lekarze i inżynierowie” wszelkiej maści z Azji i Afryki zagłosują na kandydatów globalisty Macrona a wtedy dziewczęta i chłopcy od Marine Le Pen udadzą się do innych niż w Zgromadzeniu Narodowym zajęć. A jeśli stałby się cud i Marine Le Pen przejęłaby władzę w izbie niższej Parlamentu Francji i utworzyła rząd? Jeśli ktoś myśli, że premier Marine Le Pen podjęłaby wtedy antyimigracyjne kroki, ten buja w politycznych obłokach. Bo nawet najmniejszy taki krok spowodowałby krwawą wojnę „lekarzy i inżynierów” z Azji i Afryki z rdzenną, tj. białą ludnością Francji. Wynik tej wojny byłby przesądzony. Premier Marine Le Pen wycofałaby się z wyborczych obietnic i poszła śladem Włoszki Georgii Meloni, która zbratała się z Ursulą „Pfizer” von der Leyen i bez gniewu pozwala cumować do brzegów Lampedusy kolejnym pontonom z imigrantami.

Powodów, dla których europejska prawica znajduje się w defensywie jest więcej. Na przykład zamiast łączyć wysiłki w walce z eurokołchozem prowokuje swary. Przed wyborami do PE, tj. pod koniec maja 2024 r. eurodeputowani niemieckiej AfD zostali wykluczeni z prawicowej grupy Tożsamość i Demokracja (ang. Identity and Democracy) w PE (w tej grupie zasiadają m. in. Francuzi ze Zjednoczenia Narodowego, Włosi z Ligi Północnej czy Austriacy z Wolnościowej Partia Austrii). O co poszło? O słowa „eurodepa” z AfD Maximiliana Kraha dla włoskiego dziennika „La Repubblica”, w której Niemiec przekonywał, że nie wszyscy członkowie hitlerowskiej SS byli zbrodniarzami. Czy posłowie z polskiej Konfederacji, z Grzegorzem Braunem na czele, dołączą po wyborach do grupy Tożsamość i Demokracja a Marine Le Pen przeprosi się z AfD?

Ps. Tak czy siak nadzieję, że Tożsamość i Demokracja, z Konfederacją czy bez Konfederacji, z AfD czy bez Afd, rozsadzi Parlament Europejski od środka, należy między bajki włożyć. Szkoda było wyborczego zachodu. Tylko Polexit może nas uratować!

Od redakcji! Zdjęcie tytułowe zostało zacytowane ze strony – zob. https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,24691471,jak-dziala-parlament-europejski-funkcje-i-sposob-funkcjonowania.html.