Od redakcji! Autorem artykułu jest Alicja Nowak z Gorlic.
xxx
Protest wyborczy to wniosek skierowany do sądu, w którym wyborca wskazuje na nieprawidłowości formalne związane z przeprowadzeniem wyborów, domagając się ich unieważnienia. Gdy dotyczy to któregoś z kandydatów, warunek jest taki, że wybierający i kandydujący muszą być na listach w tym samym okręgu. Podstawą do wniesienia protestu był fakt, że Krzysztof Jędrzejowski w dniu wyborów jak i przez czas trwania kadencji nie spełniał wymogu stałego miejsca zamieszkania w Gorlicach.
SĄD WYGASIŁ MANADAT RADNEGO,
DOWÓD: LOGOWANIE TELEFONU
Zmiany w sądownictwie to fakt, nie fikcja!
Zgodnie z przysługującym mi prawem, określonym stosownymi artykułami kodeksu wyborczego, złożyłam protest wyborczy, dotyczący braku biernego prawa wyborczego kandydata do Rady Miasta Gorlice pana Krzysztofa Jędrzejowskiego. Inspiracją w tym przypadku było potwierdzenie tego faktu przez Komisarza Wyborczego w Nowym Sączu w 2019 roku, w postępowaniu, które zostało wszczęte z inicjatywy ówczesnej radnej Marioli Migdar. Komisarz bez wątpliwości ustalił, że centrum życiowym radnego jest Moszczenica, tymczasowe meldunki w Gorlicach są zbieżne z kalendarzem wyborczym, a co istotnie pan Jędrzejowski najpierw został kandydatem na radnego, a dopiero później wystąpił o prawo do głosowania w mieście, które chciał w Radzie reprezentować. W podsumowaniu Komisarz zaznaczył, że burmistrz Miasta Gorlice Rafał Kukla złamał prawo wyborcze. To jednak nie zakończyło sprawy. Burmistrz z Komisarzem się nie zgodził, więc ten, trzymając się procedur, skierował Skargę do sądu, który, wbrew przedstawionym argumentom, Komisarzowi racji nie przyznał. Z niezrozumiałego dla mnie powodu ten nie zażądał uzasadnienia sądowej decyzji, nie wniósł też apelacji, co skutkowało tym, że od czci i wiary odsądzono radną Migdar, a sąsiad zza miedzy przez pięć lat zabierał głos w sprawach dotyczących Gorlic, pobierając dietę i chwaląc się swoimi osiągnięciami na polu zawodowym, czyli w zarządzanej przez siebie spółdzielni mieszkaniowej, za co płacą mu spółdzielcy. Praca i samorząd to dwie różne działalności. Rolą radnego jest dbanie o interes całego miasta, a nie tylko swojego ogródka.
Wybory samorządowe w 2024 roku to powtórka z historii. Pierwsze miejsce na liście KW Wspólne Gorlice w połączeniu z pracą w SM Pod Lodownią i aktywnym wsparciu pracowników tejże instytucji przyniosły kolejny sukces wyborczy. Mieszkający w Moszczenicy kandydat złożył ślubowanie radnego. Słowa o uczciwości i dbaniu o dobro „mojej gminy”, brzmiały, według mnie, w jego ustach niewiarygodnie, bowiem zaimek „mojej” w jego przypadku raczej odnosił się do Moszczenicy, nie Gorlic, sądząc po „centrum życiowym” czyli miejscu, w którym znajduje się gniazdo rodziny Jędrzejowskich, co potwierdził w 2019 Komisarz Wyborczy, a w 2024 roku Sąd Okręgowy w Nowym Sączu.
Sprawa mandatu radnego Jędrzejowskiego to nie jedyny problem gorlickiego samorządu, który nie jest jednowymiarowy. Nie jestem prawnikiem, więc autorytatywnie nie mogę się wypowiadać, ale mam podstawy sądzić, a sąd w prosty sposób sprawdzić, kto z osób tworzących listy wyborcze wiedział, gdzie faktycznie mieszka kandydat Jędrzejowski i celowo manipulował faktami. Prawo kryminalizuje różne zachowania związane ze sporządzaniem list kandydatów lub uprawnionych do głosowania. Osobie, która sporządza listę kandydujących z pominięciem uprawnionej lub wpisaniem nieuprawnionej osoby, grożą trzy lata pozbawienia wolności, bowiem, nawet w pojedynczych przypadkach, jest to traktowane jako przestępstwo przeciwko wyborom i jest ścigane z urzędu, z oskarżenia publicznego.
W zasadzie nietrudno ustalić na ile powszechna była wiedza dotycząca faktycznego miejsca zamieszkania kandydata. Tu nasuwa się kilka osób. Ze względu na stanowisko zacznę od burmistrza Kukli, który odrzucił w 2019 roku Skargę Komisarza Przepióry, kolejną osobą jest sekretarz Miasta Gorlice pan Daniel Janeczek, który odpowiada w Urzędzie za sprawy legislacyjne, w tym wyborcze, do listy dopiszę jego teścia, pełniącego funkcję przewodniczącego Miejskiej Komisji Wyborczej, gorlickiego sędziego Przepiórę, pełniącego funkcję Komisarza Wyborczego w Nowym Sączu, który w bieżącym roku dociekliwością i sumiennością się nie popisał, a na zakończenie dorzucę zastępczynię kandydata panią Anetę Roman, zawodowo podwładną prezesa SM Pod Lodownią, jego orędowniczkę, i nie ma tu przekłamania, bo w skierowanych do mnie 22 czerwca drogą internetową słowach, złorzeczeń i wyrazów pogardy pod moim adresem i moich bliskich nie będę cytowała, odniosę się tylko do jednego wpisu: „cieszę się tylko, że po rozmowie z mieszkańcami, wiem, co myślą, to mi wystarczy …Dla mnie dziś najważniejsze jest to, co mieszkańcy osiedla myślą o prezesie i co sądzą o Alicji Nowak. Wystarczy”.
Nic dodać, nic ująć. Zastępczyni przewodniczącego Komisji Wyborczej w Gorlicach jawnie wspierała jednego kandydata, robiąc czarny pijar drugiemu. Trudno tu mówić o bezstronności. Dziwi mnie to, że prawo nie przewiduje wykluczenia z komisji wyborczych, w tym miejskiej, osób zależnych służbowo, a tylko spokrewnionych. Więzi zawodowe bywają silniejsze niż te rodzinne. Cytowane wyżej słowa częściowo tłumaczą sukces wyborczy Prezesa i moją klęskę. Wszak plotka i pomówienie to najlepsza broń w zwalczaniu konkurencji.
Ja ze swojej strony zrobiłam, co mogłam, by chociaż w niewielkiej części przyczynić się do praworządności. Powiązania koleżeńskie, wzajemne zależności i układy, to rak drążący wiele samorządów, gorlicki nie jest od nich wolny. Milczące przyzwolenie większości wynika ze strachu, chociażby o utratę pracy, stanowiska lub w obawie o inne reperkusje, czego osobiście doświadczyłam.
Kilka dni po złożeniu przeze mnie protestu wyborczego, goszcząca u mnie córka dostała wezwanie na policję. Powód: zarzut z art. 77 Kodeksu wykroczeń. Cóż takiego zrobiła? Poszła pobiegać. Wzięła też psa. Córka po ścieżce, pies w polu, a tu nagle facet na rowerze. Krótka wymiana zdań w tym temacie i groźba w postaci „byłem mundurowym, załatwię cię”. I załatwił. Wezwanie, zarzut, przesłuchanie i sprawa do sądu, chociaż podstaw prawnych brak. Kodeks wykroczeń, ani prawo miejscowe nie zobowiązuje do trzymania czworonogów na smyczy, a jedynie panowanie nad nimi. Niepokojący jest fakt, że człowiek zupełnie obcy, wie czyją córką jest kobieta z psem, zna jej imię, nazwisko i adres matki. Śledził ją? Stalker? Przypadek? A może rewanż za wyborczy protest? Nie znam odpowiedzi, każdy sam może sobie dopisać zakończenie. Zaskakująca, wręcz zagadkowa jest w tym przypadku reakcja przedstawicieli gorlickiej policji, nieadekwatna do zdarzenia.
Wszczęcie postępowanie z doniesienia byłego funkcjonariusza milicji, któremu nie przypadł do gustu biegający w polu pies i właścicielka, budzi mój niepokój tym bardziej, że komendantem gorlickiej straży miejskiej jest też były policjant, nomen omen pochodzący z Moszczenicy, przez lata pełniący funkcję Komendanta Powiatowej Policji w Gorlicach. Tak bliskie koneksje wysoko postawionego i ustosunkowanego funkcjonariusza z władzą samorządową skutkować mogą dla obywatela tym, że każde niemal zabezpieczenie czy interwencja może stać się działaniem wykorzystanym politycznie, jak to ma miejsce w przypadku psa, jego właścicielki i złożonego protestu wyborczego. Powody do obaw są.
Alicja Nowak
Od redakcji! Więcej na ten sam temat – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/krzysztof-jedrzejowski/.
…uzda i bat ,klapki na oczy. Kierat , uzupełnienie zestawu .