
Od redakcji! Redaktor naczelny i wydawca gazety „BOBOWAODNOWA” od wielu miesięcy przestrzegał Rodziców przed wyrażeniem zgody na uczestnictwo ich dzieci w lekcjach EZ, tj. edukacji zdrowotnej – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/edukacja-zdrowotna/. Za kilka dni na łamach gazety „BOBOWAODNOWA” zostaną opublikowane zbiorcze dane statystyczne, dotyczące liczby dzieci, które na lekcje EZ nie będą uczęszczać, zgodnie z wolą Rodziców, którzy w tej sprawie złożyli stosowne oświadczenie do 25 września 2025 roku. Statystyki będą dotyczyć szkół, których organami prowadzącymi są Wójtowie i Burmistrzowie gmin i Gmin z powiatu gorlickiego. Jednak zanim do tego dojdzie, tj. publikacji owych danych statystycznych, polecam Czytelnikom tekst Bogdana Chazana pt. „Edukacja czy indoktrynacja. Krytycznie o edukacji zdrowotnej” [źródło – „Tygodnik Do Rzeczy”, NR 41/650, 6–12 PAŹDZIERNIKA 2025, s. 45]. Bogdan Chazan to Autor wybitny i zasłużony dla polskiej medycyny, służby i ochrony zdrowia oraz życia publicznego, profesor położnictwa i ginekologii, były członek Rządowej Rady Ludnościowej, wiceprezydent Europejskiej Federacji Stowarzyszeń Lekarzy Katolickich FEAMC, wiceprezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich, członek Rady MaterCare International – organizacji pomagającej matkom w Afryce. Tekst profesora Bogdana Chazana powinni przeczytać wszyscy rodzice a może przede wszystkim Ci, którzy nie złożyli oświadczenia do 25 września 2025 roku i których dzieci będą teraz uczestniczyć w lekcjach EZ (edukacji zdrowotnej). Trzeba jeszcze dodać, że tekst prof. Bogdana Chazana powinni przeczytać także wszyscy nauczyciele – nie tylko z powiatu gorlickiego (no, ale to jest chyba marzenie ściętej głowy)!
xxx
Realizacja programu edukacji zdrowotnej w obecnej formie prowadzić będzie do poważnych zagrożeń zdrowia fizycznego, psychicznego i duchowego dzieci oraz młodzieży. Zagrożone będzie prawidłowe funkcjonowanie ich rodzin, pogorszeniu ulegną sytuacja demograficzna Polski oraz zdrowie przyszłych pokoleń.
Jestem lekarzem położnikiem i ginekologiem, już na emeryturze. Do wypowiedzi na temat edukacji prozdrowotnej w szkołach upoważnia mnie wieloletnia współpraca w przeszłości z Ministerstwem Edukacji w pracach nad podstawą programową przygotowania do życia w rodzinie oraz recenzowanie podręczników szkolnych o tej tematyce. Przez kilka kadencji, w sumie 28 lat, byłem członkiem Rządowej Rady Ludnościowej. Prawdziwa edukacja zdrowotna w okresie nauki szkolnej to najbardziej opłacalna, długofalowa inwestycja w zdrowie społeczeństwa. Jest też podstawowym prawem każdego dziecka, zdrowy uczeń prawidłowo się rozwija fizycznie, psychicznie i emocjonalnie, lepiej się uczy. Program takiego przedmiotu powinien zawierać promocję wśród uczniów zachowań i postaw sprzyjających zdrowiu. To profilaktyka pierwotna, najbardziej skuteczna. Powinny tam się znaleźć kształcenie odpowiednich nawyków i umiejętności oraz troska o zdrowie. Cały program EZ dokładnie przeczytałem. I dochodzę do wniosku, że jego realizacja w obecnej formie prowadzić będzie do poważnych zagrożeń zdrowia fizycznego, psychicznego i duchowego dzieci oraz młodzieży. Zagrożone będzie prawidłowe funkcjonowanie ich rodzin, pogorszeniu ulegną sytuacja demograficzna Polski oraz zdrowie przyszłych pokoleń. Spróbuję to krótko uzasadnić.
BRAK TROSKI O PŁODNOŚĆ, O ZDROWIE PROKREACYJNE W PRZYSZŁOŚCI
Konieczne jest wychowywanie dzieci i młodych ludzi w duchu afirmacji płodności i troski o nią, poszanowaniu dla ludzkiego życia przez cały czas jego trwania od momentu poczęcia. Edukacja prozdrowotna powiązana z ludzką płciowością, jej funkcją więziotwórczą i, koniecznie, rodzicielską powinna być w szkołach częścią wychowania, prowadzenia ku dojrzałości. Powinna kształtować pozytywny obraz rodzicielstwa i rodziny. Okres wzrastania i rozwoju to czas, w którym młodzi ludzie nierzadko podejmują ryzykowne, niesprzyjające zdrowiu zachowania. A trzeba widzieć, że to właśnie w okresie dojrzewania i młodości determinuje się stan zdrowia w przyszłości, czas trwania życia, podatność na choroby. W okresie dojrzewania organizm chłopca lub dziewczynki jest wyjątkowo podatny na różne czynniki, które mogą w sposób trwały zaburzyć stan zdrowia, w tym zdrowia prokreacyjnego. Należą do nich: przedwczesna inicjacja seksualna, nieuporządkowane relacje seksualne, papierosy, alkohol i inne substancje uzależniające, nieprawidłowe odżywianie, otyłość czy przesadna dbałość o szczupłą sylwetkę, brak snu. Prowadzą one do chorób przenoszonych drogą płciową, w tym HIV, nieplanowanej ciąży, aborcji, w przyszłości niepłodności, porodów przedwczesnych, nowotworów narządów płciowych, różnych dolegliwości subiektywnych. Z medycznego punktu widzenia jest sprawą oczywistą, że abstynencja seksualna w tym czasie to najlepszy sposób pierwotnej profilaktyki. Co proponuje zamiast profilaktyki pierwotnej program EZ? Wczesną inicjację seksualną, byle tylko odbyły się przed nią negocjacje co do świadomej zgody i zostały zastosowane nieskuteczne i szkodliwe środki antykoncepcyjne. Zamiast zachęty do poczekania na dorosłość, prawdziwą miłość i małżeństwo zaleca się podejście: „Jeżeli chcesz, to idź w to, tylko się zabezpiecz”.
JAKA EDUKACJA SEKSUALNA?
Mądra, nowocześnie pojmowana edukacja seksualna powinna dostarczać uczniom wiedzy na temat odmienności ciał mężczyzny i kobiety, odmienności psychiki obu płci, nie może być oderwana od świata uczuć, nie powinna tłumić naturalnych u młodych osób wrażliwości czy wstydu, a sprawy płci powinny być traktowane jako wartość i dobro. W edukacji seksualnej konieczne są odniesienia do systemu wartości i norm moralnych, takich jak: godność człowieka, szacunek dla partnera, szacunek dla życia. W ten sposób, rozwijając odpowiedzialność wobec płciowości i relacji międzyludzkich, EZ powinna przyczynić się do harmonijnego rozwoju osobowości ucznia, kultury, wrażliwości, życzliwości, miłości, umiejętności dzielenia się tymi wartościami z innymi. Tymczasem program proponuje postawę egoistyczną, konsumpcyjną, zachęca młodzież do poszukiwania nowych wrażeń, zaznajamiania się z różnymi formami aktywności seksualnej, dbania o własną wygodę i przyjemność. Zachowania autoerotyczne uznaje się za „medyczną normę”. Druga osoba istnieje po to, aby wyrazić „przyzwolenie”. W podstawie programowej EZ nie pada ani razu słowo „miłość”, a największą uwagę przywiązuje się do satysfakcjonującego życia seksualnego. Oderwanie sfery seksualnej od całego systemu wartości życia rodzinnego, kulturowego i cywilizacyjnego powoduje, że seks nabiera charakteru instrumentalnego, staje się celem samym w sobie. Kształtuje się w ten sposób egocentryczne podejście do tych spraw w dorosłym życiu. Toteż nie powinniśmy się dziwić, że dziecko będzie traktowane w przyszłości jak obciążenie, problem, kłopot. Zapaść demograficzna będzie narastać.
ORIENTACJA PSYCHOSEKSUALNA
W podstawie programowej EZ pojawiają się bardzo niebezpieczne odniesienia do orientacji psychoseksualnej dzieci i młodzieży. Przemiany dotyczące wyglądu ciała chłopców i dziewcząt w okresie pokwitania wymieniono razem, bez podziału na płeć męską i żeńską. Za wszelką cenę, bez racjonalności przekazu, podkreślono, że płeć jest czymś niestałym, mogącym podlegać zmianom. Napisano tam, że „uczeń omawia budowę i podstawowe funkcje narządów płciowych wewnętrznych i zewnętrznych”, tak jakby istniał tylko jeden rodzaj tych narządów, a wiadomo powszechnie, że są dwa. Pojawia się tam zdanie, że „uczeń omawia pojęcie orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju”, sugerując, że orientacja ta jest czymś rozwijającym się w czasie, płynnym, zmieniającym się w różnych i dowolnych kierunkach. Podano możliwe kierunki tego rozwoju, za którymi uczeń może podążać i dowolnie zmieniać swoją orientację: heteroseksualny, homoseksualny, biseksualny, aseksualny, cispłciowość, transpłciowość, mimo że uczy się te same dzieci na biologii, że płeć jest cechą wrodzoną genetycznie, zależną od układu chromosomów X i Y. Przekazywanie dzieciom „wiedzy” o różnych orientacjach seksualnych to indoktrynacja zgodna z postulatami ruchów LGBT, która zwykle prowadzi do tragicznych następstw, pojawienia się dysforii płciowej i pomysłów korekty płci przy pomocy stosowania hormonów w dużych dawkach czy zabiegów operacyjnych za cenę nieodwracalnych szkód dla zdrowia, trwałej niepłodności, chorób narządów płciowych, przewlekłych dolegliwości, depresji i samobójstw.
WALKA NA OŚLEP ZE „STEREOTYPAMI”
Z niezrozumiałych powodów walczy się z poglądem, że dobre funkcjonowanie człowieka we współczesnym świecie zależy od powszechnego akceptowania przyjętych dobrych zwyczajów i wzorców kulturowych. Bez logicznego uzasadnienia przywiązuje się ogromną wagę do zwalczania tzw. stereotypów odnoszących się do sfery seksualnej, do ich rzekomego „negatywnego wpływu na rozwój człowieka i relacje interpersonalne”. Co prawda, nie określono, czego te szkodliwe stereotypy miałyby dotyczyć. Nauczyciele mają według swojego uznania określać, co jest, a co nie jest „stereotypem płciowym”, aby organizacje pozarządowe, firmy produkujące środki antykoncepcyjne śmiało wkraczały do szkół i bez porozumienia z rodzicami walczyły ze stereotypami, jak je rozumieją. Zachęcanie uczniów do odrzucenia wszystkich zwyczajów, elementów kultury i moralności w obszarze płci i prokreacji, takich jak czułość czy miłość, to objaw bardzo niebezpiecznego rewolucyjnego zapału autorów programu.
RODZICE – DZIECI – SZKOŁA
W opisie przedmiotu EZ słowo „rodzina” pada bardzo rzadko, jakby dla jego twórców była nieistotna w wychowaniu młodego pokolenia. Są wymieniane szkoła, społeczność lokalna, a nawet ojczyzna, ale rodzina jakby nie istniała. Ponieważ jednak w świadomości społecznej rodzina istnieje jako bardzo ważne miejsce wzrastania i wychowania, tego rodzaju podejście autorów podstawy programowej należy traktować jako chęć stopniowego zmniejszania znaczenia rodziny wśród uczniów i następnie jej eliminacji z życia następnych pokoleń. Wymienia się najróżniejsze „modele rodzin”, traktując je wszystkie równorzędnie. W programie EZ napisano, że uczeń zna prawa dziecka i obowiązki rodziców, ale już nie wspomina się tam ani słowem o prawach rodziców, jakby nie istniały czy miały być dla ucznia nieistotne. Nie akceptuje się zasady, że za wychowanie dzieci i młodzieży odpowiedzialni są przede wszystkim rodzice. Szkoła ma podobno uczyć, jak „rozpoznawać manipulacje w środowisku społecznym i rodzinnym oraz asertywnie na nie reagować”. To na kilometr pachnie Pawlikiem Morozowem i PRL. W programie czytamy, że „nauczyciel ma wspierać uczniów w kształtowaniu postaw oraz inspiruje podejmowanie decyzji”. Jest to zapowiedź indoktrynacji uczniów w dziedzinie wartości. Nie można zgodzić się, aby mówić w szkole tylko o „prawach dziecka i obowiązkach rodziców względem dziecka”. A co z obowiązkami dziecka względem rodziców?
CZEGO W PROGRAMIE EDUKACJI ZDROWOTNEJ BRAKUJE?
Wśród celów programu edukacji zdrowotnej znalazły się: „odpowiedzialne pełnienie ról społecznych i budowanie relacji opartych na wartości zdrowia, godności, szacunku i tolerancji na wszystkich etapach życia”. Nie wiadomo, o czyją godność chodzi. O szacunek dla kogo? Nie ma tam celu najważniejszego: ochrony życia ludzkiego i konieczności ochrony jego trwałości i godności. Niedopatrzenie czy celowe pominięcie? W podstawie programowej EZ nie wymienia się i nie wyjaśnia się pojęcia zdrowia prokreacyjnego, odnoszącego się do wszystkich aspektów prokreacji u osób obu płci. Prawidłowo przebiegający proces dojrzewania, niezaburzona płodność, prawidłowy przebieg ciąży i porodu są kluczowe dla każdego człowieka, każdej rodziny i bardzo ważne dla kolejnych pokoleń każdej społeczności. Są to elementy pierwotnej profilaktyki chorób i zaburzeń stanu zdrowia w obszarze przyszłej prokreacji. Nie ma o tym mowy w programie EZ. Nie ma tam ani słowa o konieczności obserwacji przez dziewczęta cyklu miesiączkowego w celu wykrywania zaburzeń stanu zdrowia i oceny przyszłej płodności. Nie wspomina się o uznanych przez WHO metodach kierowania płodnością w sposób naturalny. Zupełnie pominięta jest potrzeba przygotowania się młodych ludzi do przyszłej prokreacji, które pozwala zmniejszyć częstość występowania niepłodności, wad rozwojowych dziecka, poronień i innych powikłań ciąży. Macierzyństwo przedstawia się jako źródło kłopotów i zagrożeń. Wspomnienie przy okazji prowadzonej w szkole promocji prozdrowotnych zachowań o potrzebie przygotowania się w przyszłości do pierwszej ciąży wydaje się sprawą oczywistą, ale nie dla autorów programu EZ. Po zakończeniu nauki szkolnej nie będzie już okazji, by wiedzę na ten temat przekazywać jednocześnie dużej liczbie młodych osób. Mówi się natomiast o „antykoncepcji naturalnej”, a wiadomo, że każda antykoncepcja jest ze swojej natury nienaturalna. W podstawie programowej zwraca się uwagę na profilaktykę otyłości i zespołu metabolicznego, ale pomija się milczeniem problem niedowagi, który dotyczy wielu dziewcząt i wywiera bardzo niekorzystny wpływ na zdrowie (niedokrwistość, osteoporoza, awitaminozy, zaburzenia cyklu miesiączkowego). Próżno szukać w programie EZ, poza anegdotycznymi przykładami, wykazu dolegliwości w zakresie zdrowia prokreacyjnego, które wymagałyby interwencji lekarskiej (w sytuacjach stanów zapalnych, zaburzeń cyklu miesiączkowego). Nie ma informacji o szkodliwym wpływie antykoncepcji na zdrowie kobiety, a zwłaszcza młodej dziewczyny. Autoerotyczne zachowania, sprzyjające zakażeniom narządów płciowych, umieszczono wśród „medycznej normy”. Jest dla mnie zagadką, dlaczego autorzy programu zwracają szczególną uwagę na ćwiczenia mięśni dna miednicy. Są one potrzebne, ale później, w okresie starości, by zapobiec wysiłkowemu nietrzymaniu moczu.
PODSUMOWANIE
Dokument programowy EZ cechuje „drewniany” język niezachęcający do lektury, w nadmiarze stosowane są słowa obcego pochodzenia. W treści dokumentu kładzie się nacisk na krzewienie wśród uczniów podejścia egoistycznego, biorące go pod uwagę przede wszystkim własną korzyść i przyjemność, wykazującego zrozumienie dla „różnorodności ludzkiej natury”, w tym oczywiście różne zachowania i upodobania, także w dziedzinie seksualności. Słowa „przyjaźń”, miłość” w nim prawie nie istnieją. Zamiast tego proponuje się „satysfakcjonującą relację”. Propaguje się swobodne zachowania seksualne. Decyzje podejmowane w sferze seksualnej mają nie mieć żadnej kwalifikacji moralnej, a popęd seksualny ma być traktowany wyłącznie jako instynkt. Uczeń ma otrzymać wiedzę o seksie i wykorzystać ją tak, jak zechce. Duża część treści programu stwarza wrażenie, jakby celem jego autorów nie było wychowanie dzieci we wrażliwym i pięknym obszarze ludzkiej seksualności, ale produkcja odczłowieczonych robotów, dla których intymne relacje to nic innego, jak prostacko pojmowana „aktywność seksualna”. Te egoistyczne, pozbawione samokrytycyzmu indywidua nastawione będą przede wszystkim na odczuwanie przyjemności i własny interes. Nie do przyjęcia są zawarte tam pozytywna ocena egoizmu, marginalizacja wartości i norm etycznych, rodzinnych i religijnych oraz antynatalistyczny cha rakter proponowanego modelu edukacji zdrowotnej. Wychowanie młodego pokolenia Polaków według tych wzorców spowoduje, że nasz kraj będą zamieszkiwać ludzie bez emocji, wyższych uczuć, chłodni, przezroczyści, mający różne problemy zdrowotne, w tym problemy z płodnością, myślący wyłącznie o sobie, niezdolni do odróżnienia dobra od zła.
Prof. dr. hab. n. med. Bogdan Chazan


Na razie nie jest źle. Wygląda na to, że większość dzieci i młodzieży została wypisana. Jeżeli w Warszawie syn prezydenta miasta będzie się uczył w klasie łączonej, to coś znaczy. W szkołach średnich raczej przeważyła kwestia zyskania dodatkowej godziny wolnej. Tak z przyzwyczajenia, bo z zajęć Przygotowania do życia w rodzinie zazwyczaj wypisywało się do 100% uczniów. Tyle, że wtedy można było się wypisać w każdym momencie w roku szkolnym. Ministerstwo wyciągnęło z tego wniosek i zastosowało wybieg z terminem do 25.09, czyli po wywiadówkach ale i to się nie udało.
A na wywiadówkach, wiadomo, nauczyciele płakali jak to będą mieli mniej godzin i będą z głodu umierać.
Czyli cieszmy się tym co mamy. Szkoda, że ciągle wielu rodziców naprawdę wierzy, że bez edukacji zdrowotnej ich dzieci będą „grubaskami”. O lokalnych mediach szkoda nawet pisać. Są skolonizowane przez władzę państwową za pośrednictwem „organizacji pozarządowych”. Publikują agitki za pieniądze na „edukację obywatelską”. Żadnej dyskusji publicznej, żadnej otwartości na poglądy. Wszystkie lokalne – gorlickiej, jasielskie, krośnieńskie, wszystkie zapałały nagle entuzjazmem do nowego przedmiotu. To cud, że Koalicja na rzecz ocalenia polskiej szkoły przeprowadziła demonstracje, transmitowane przez część mediów.
Na razie publicznie dostępne są urzędowe dane z Rzeszowa, miasta bardzo nowoczesnego (pod każdym względem) i bardzo mi się podobają. Będzie dobrze.
Szkoda, że ciągle wielu rodziców naprawdę wierzy, że bez edukacji zdrowotnej ich dzieci będą „grubaskami” – powiada Pan? Jak mamusia własne dziecko od niemowlęcia tuczy cukrem, to ma w domu grubaska – żadna „edukacja” w szkole tego nie zmieni. Jak tatuś/mamusia z własnym dzieckiem nie rozmawia, to potem odbiera stosowną nagrodę – dorastający potomek lekceważy „głupich starych” i idzie za „edukatorem” („edukatorem” może być jakiś pajac/paniusia w szkole, jakiś pajac w grupie rówieśniczej – albo w sieci).
Kilka dni temu trafiłem w sieci (pod jakimś tekstem nt. „edukacji zdrowotnej” wprowadzanej do szkół przez duet Izdebski/Nowacka) na komentarz jakiejś mamusi, która z entuzjazmem opowiada, że jej syn „dowiedział się” na zajęciach „edukacji zdrowotnej” co powinno się znajdować w domowej apteczce, po czym z goryczą pyta: co to komu przeszkadza, że mój syn nauczy się opatrywać ranę? Totalne zidiocenie/wymóżdżenie – i to nie syna, tylko mamusi. Jeśli chłopczyk chce się dowiedzieć co się znajduje w domowej apteczce, to niech po prostu do niej zajrzy, a mamusia niech mu na miejscu wyośli co do czego służy (jeśli jest taki tępy, że sam tego nie pojmuje). Jeśli chłopczyk się skaleczy, to niech mu mamusia przyklei plasterek z domowej apteczki – w ten sposób chłopczyk się dowie (siłą faktu), do czego taki plasterek służy, żadna „edukacja zdrowotna” (za przyczyną duetu Izdebski/Nawrocka) nie jest do tego potrzebna. Jeśli rana jest na tyle duża, że potrzebne są szwy, to ani „wyedukowany” chłopczyk, ani mamusia ich nie założy, to jest temat dla chirurga. Chłopczyk niech się w szkole uczy czytać (najlepiej ze zrozumieniem) i pisać (w miarę poprawnie), jak to będzie miał, to do reszty sam jakoś dojdzie, bez Izdebskiego/Nowackiej.
” Nie chcę pracować , ale wiem , że muszę zarabiać pieniądze ” . W myśl tego hasła , mamy , aktualnie , to co mamy . Wystarczała wtedy ” chęć szczera … ” . Ale teraz ma nastąpić ” produkcja odczłowieczonych robotów ” . Cytat z tekstu .” Nie daleko spada jabłko od jabłoni ” . Albo ” zamienił stryjek siekierkę na kijek ” .
Ale się uwijają pismaki, pyszna propaganda. Agencja PAP podaje wstępne wyniki, trala lala w niektórych szkołach nie było rezygnacji i o dziwo występuje wyliczanka: w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczy, w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niesłyszących i w Olsztyńskim Centrum Pomocy Dziecku. Czy mam to komentować?
Czyli mamy potwierdzenie, że jest dobrze, tym bardziej, że środowisko nauczycielskie ma wiadome nastawienie. Nauczyciele przyjęli edukację zdrowotną „powszechnie i bez żadnych zastrzeżeń”. A rodzice zrobili im kuku. Jeszcze tylko kilka dni szczucia w mediach, że „rodzice posłuchali klechów” i możemy spokojnie zamawiać bukiety na Dzień Nauczyciela, aby podziękować za wytężoną pracę.
Wiem, że zdecydowały względy praktyczne, mniej godzin dla uczniów starszych i kwestia odbierania dziecka młodszego ze szkoły. Względy ideowe miały mniejszą rangę. Ale i tak spodziewałem się gorszych wskaźników. Alleluja.