Septalog (czyli siedem przykazań) tolerancjonizmu

Od redakcji! Autorem tekstu jest komentator „wma” – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/wma/.

xxx

Zacznijmy od cytatu (bo nie ma sensu układać od początku czegoś, co już ktoś zgrabnie napisał):

„Tradycyjne rozumienie tolerancji oznaczało cierpliwe znoszenie czegoś, co samo w sobie jest ocenianie negatywne w sensie moralnym, estetycznym etc., ale dla jakiś względów wyższego rzędu powinno być mimo wszystko, przynajmniej w pewnych objawach i do czasu, dozwalane. Tolerancja nie oznaczała ani wyrzeczenia się przekonania, że istnieje prawda obiektywna, jedyna i absolutna, ani rezygnacji z prawa dokonywania jasnej oceny poglądów, postaw moralnych i cudzych zachowań”.

To jest cytat z tekstu sprzed ponad 10 lat, autorem jest Krzysztof Kawęcki, cały tekst można znaleźć w sieci.

Po dziesięciu latach widzimy, że tolerancjonizm dotarł nawet do gminy B. (w tym do małej Jankowej). Jest to rodzaj nowego kultu (czy też wyznania) – z prorokami, kapłanami, gorliwymi wyznawcami i liturgią. Kult opiera się na „Deklaracji Zasad Tolerancji” przyjętej na Konferencji Generalnej UNESCO na 28 „sesji” w roku 1995 i podanej ludowi do wierzenia i stosowania przez ONZ. W tejże deklaracji napisane jest:

„(…) tolerancja to:

– respektowanie cudzych praw i cudzej własności;

– uznanie i akceptacja różnic indywidualnych;

– umiejętność słuchania, komunikowania się i rozumienia innych;

– docenianie rozmaitości kultur;

– otwarcie na cudze myśli i filozofię;

– ciekawość i nie odrzucanie nieznanego [ortografia! po polsku: nieodrzucanie – wma]

– uznanie, że nikt nie ma monopolu na prawdę”.

https://www.unic.un.org.pl/dyskryminacja/tolerancja-poszanowanie.php

O co tu chodzi? Chodzi o oduraczenie publiczności. Te siedem przykazań trzeba było krótko nazwać, najlepiej jednym słowem. Nowego słowa nie wymyślono – po prostu ukradziono już istniejące słowo „tolerancja”. Pod to słowo podpięto nową treść, całkowicie sprzeczną z dotychczasowym rozumieniem. Niektórzy naiwni (albo mało rozgarnięci) nawet się nie połapali, że ktoś ich robi w konia.

Zobaczmy po kolei, czym to teraz ma być tolerancja, w co mamy wierzyć i co praktykować.

Pierwsze przykazanie septalogu: „respektowanie cudzych praw i cudzej własności”.

Trudno się z tym nie zgodzić, to jest dane na początek (dla zmyłki), łatwo przy tym zauważyć, że druga część tego przykazania to jest plagiat (porównajmy z siódmym przykazaniem Dekalogu). Przy okazji: dobrze by było, gdyby do pierwszego przykazania septalogu zastosowała się ludowa władza – i nie nakładała na publiczność zbędnych, nadmiernych, bandyckich danin i podatków (które potem trwoni na różne bezsensowne wynalazki).

Drugie przykazanie septalogu:uznanie i akceptacja różnic indywidualnych”.

To jest jakiś bełkot. Jakich „różnic”, których „różnic”?

Trzecie przykazania septalogu: „umiejętność słuchania, komunikowania się i rozumienia innych”.

To bardzo ładnie brzmi, rzecz w tym, że tej umiejętności z definicji nie mają sami prorocy i wyznawcy tolerancjonizmu: kto nie wyznaje tolerancji (a raczej „tolerancji”) tolerowany nie będzie!

Czwarte przykazanie septalogu: „docenianie rozmaitości kultur”.

Człowiek rozumny przyjmuje do wiadomości rozmaitość kultur – i tyle. Ta rozmaitość jest – i to jest fakt neutralny, nie ma tu niczego, co by można doceniać, albo nie doceniać. Jeśli przez kulturę rozumiemy materialny i duchowy dorobek wytworzony w dłuższym czasie przez jakiś lud, jego obyczaje i sposób życia, to jasne jest, że kultura ludów na równiku różni się od kultury ludów za kołem podbiegunowym (wynika to wprost z różnicy temperatury). Co tu należy „doceniać”?

Piąte przykazanie septalogu: „otwarcie na cudze myśli i filozofię”.

To jest jakiś bełkot. Skąd jeden człowiek może wiedzieć, co drugi człowiek myśli (albo i nie myśli) – zatem na co ma być „otwarty”? Na dodatek ta „filozofia”. Co tu ma oznaczać owa „filozofia”?

Szóste przykazanie: „ciekawość i nieodrzucanie nieznanego”.

Są takie sytuacje, gdy ciekawość jest wskazana – i takie, gdy wskazana nie jest (o czym powiada jedno przysłowie). A cóż ma oznaczać „nieodrzucanie nieznanego”? W jaki to sposób można odrzucać (albo nie odrzucać) coś, czego nie znamy, nie widzimy, o czym nic nie wiemy (w szczególności nie wiemy, czy to coś w ogóle istnieje)? Jak już jakiś gigant intelektu układa przykazania dla ludu, to niechże pisze wyraźnie, o co mu chodzi.

Siódme (i najlepsze!) przykazanie septalogu: „uznanie, że nikt nie ma monopolu na prawdę”.

Zastosujmy to przykazanie w praktyce.

Pani nauczycielka do dzieci w klasie: dwa i dwa to cztery.

Uczeń (np. mały Franio): nieprawda, dwa i dwa to pięć!

Pani nauczycielka: ależ Franiu, dwa i dwa to cztery.

Franio: a dlaczego niby cztery?

Pani nauczycielka: dlatego, że ja tak mówię!

Rezolutny Franio (już przeszkolony z „tolerancji”): nie masz pani monopolu na prawdę!

I to by było na tyle.

wma

 

(Odwiedzono 364 razy, 1 wizyt dzisiaj)

12 przemyśleń na temat "Septalog (czyli siedem przykazań) tolerancjonizmu"

    1. Do osoby B. („binarnej”? „niebinarnej”?)

      Zgaduję, że osoba B. jest cała utkana z mądrości. Bardzo ładnie.

      Drugi przykład – dostosowany do poziomu osoby B.

      Szkoła podstawowa na wsi, pani nauczycielka (poważna niewiasta, przed emeryturą, nie jakaś panienka tuż po studiach) zwraca uwagę uczniowi na niewłaściwe zachowanie, a gówniarz odpowiada: nie będę z tobą gadał – i odchodzi (bardzo z siebie zadowolony).

      Nikt nie ma monopolu na prawdę, nikt gówniarzowi nie może narzucać co jest dobre, a co złe, każdy pogląd należy szanować i akceptować. Młody człowiek po prostu „wyrażał siebie”!

  1. Informacja dla P.T. Czytelników

    Osoba (podobno „binarna”), która podpisała się teraz jako „Banita” (komentarz z godziny 13:34) to jest pajac, który podpisywał się dotąd jako „wuema”.

  2. Panie „wma”,

    Dziękuję za Pański wywód, jednak pozwolę sobie odnieść się krytycznie do niektórych założeń i argumentów przedstawionych w tekście. Pańska analiza „septalogu” tolerancji wydaje się oparta na kilku nieporozumieniach i nadmiernych uproszczeniach, które warto doprecyzować.

    1. Zmienione znaczenie tolerancji
    Twierdzi Pan, że pojęcie „tolerancji” zostało zawłaszczone i zmienione na „tolerancjonizm”. Jednak język i jego znaczenia ewoluują wraz z rozwojem społeczeństwa. Współczesne rozumienie tolerancji nie ogranicza się już jedynie do „cierpliwego znoszenia” czegoś negatywnego, lecz oznacza szerszą akceptację różnorodności i dążenie do harmonijnego współżycia. To nie jest manipulacja, a naturalna ewolucja pojęcia w kontekście globalizacji i pluralizmu kulturowego.

    2. Pierwsze przykazanie – respektowanie praw i własności
    Zgadzam się, że respektowanie cudzych praw i własności jest fundamentalną wartością. Jednak Pańskie zestawienie tego z krytyką podatków jest nieadekwatne. Podatki, choć często niewygodne, są niezbędnym elementem funkcjonowania państwa i społeczeństwa. Nie można stawiać znaku równości między systemem podatkowym a brakiem poszanowania własności.

    3. Drugie przykazanie – uznanie różnic indywidualnych
    Pańska krytyka jako „bełkotu” sugeruje, że trudno zrozumieć pojęcie różnic indywidualnych. Tymczasem chodzi o różnice wynikające z pochodzenia, przekonań, orientacji, czy osobowości. Akceptacja tych różnic nie oznacza zgody na wszystko, ale uznanie, że każdy ma prawo być sobą.

    4. Trzecie przykazanie – umiejętność słuchania
    Zarzut, że „prorocy tolerancjonizmu” nie stosują się do tego zalecenia, to generalizacja. Owszem, w każdej grupie zdarzają się osoby nietolerancyjne wobec odmiennych poglądów. Jednak idea ta promuje dialog, a nie hipokryzję.

    5. Czwarte przykazanie – docenianie kultur
    Twierdzenie, że rozmaitość kultur jest „neutralnym faktem” nie wymagającym docenienia, pomija wartość różnorodności jako źródła wzbogacenia społeczeństwa. Docenienie kultur oznacza dostrzeganie ich wkładu w globalny dorobek ludzkości, a nie bezrefleksyjne stawianie ich obok siebie.

    6. Piąte i szóste przykazanie – otwartość i ciekawość
    Pańska krytyka „otwarcia na myśli i filozofię” oraz „nieodrzucania nieznanego” bazuje na dosłownym i przesadnie sceptycznym podejściu. Chodzi tu o gotowość do poznawania nowych idei, a nie o odgadywanie myśli innych. Bez tej postawy rozwój intelektualny i społeczny byłby niemożliwy.

    7. Siódme przykazanie – brak monopolu na prawdę
    Ironiczny przykład z uczniem Franiem jest uproszczeniem. Oczywiście istnieją obiektywne fakty (np. matematyczne), ale w kwestiach moralnych, filozoficznych czy społecznych świat nie jest tak jednoznaczny. Brak monopolu na prawdę oznacza gotowość do refleksji i uznania, że nasze przekonania mogą być niepełne lub błędne.

    Podsumowując, Pańska krytyka wydaje się oparta na niechęci do zmian w rozumieniu pojęć i nadmiernym doszukiwaniu się spiskowych intencji. Współczesne wartości tolerancji mają na celu budowanie społeczeństwa opartego na dialogu i wzajemnym szacunku. Ich odrzucenie może prowadzić do izolacji i konfliktów, czego historia uczy nas aż nazbyt dobrze.

    Pozdrawiam.

    1. Panie „Sł”

      Ja rozumiem, że chciał Pan sobie podyskutować, ale niechże Pan szanuje czas – swój i mój. Mógłbym Panu na każdy punkt odpowiedzieć (w Pańskim wypracowaniu są koncepty i sformułowania, które kategorycznie odrzucam, są koncepty i sformułowania neutralne – a jak bym się uparł, to pewnie znalazłbym i takie, które mógłbym zaakceptować), ale szkoda mi czasu. Nie wiem kim Pan jest z zawodu, czym się Pan zajmuje, czy ma Pan do czynienia z dziećmi (w wieku przedszkolnym i szkolnym). Jeśli ma Pan do czynienia z dziećmi, to Pana uprzedzam: Pan te dzieci krzywdzi – bo mnie już Pan zaszkodzić nie może.

      Na koniec: jeśli Pan się trzyma siódmego przykazania septalogu i powiada, że „brak monopolu na prawdę oznacza gotowość do refleksji i uznania, że nasze przekonania mogą być niepełne lub błędne”, to Panu proponuję, żeby Pan tę gotowość okazał (nie wobec mnie, nie na tym portalu, tylko wobec samego siebie). Bo może się zdarzyć, że jak Pan wreszcie tę gotowość okaże, to już będzie za późno.

    2. Panie bądź Pani Sł. Nawet bym nie polemizował co do punktów 2 do 7. Ale punkt pierwszy, to dogmat marksizmu kulturowego, który należy obalać z całą mocą. Nieprawda, że „język i jego znaczenia ewoluują wraz z rozwojem społeczeństwa”. Język jest narzucany, a świadczą o tym całe kodeksy nowomowy w redakcjach, urzędach i niestety szkołach. W radiowej Jedynce jak pstryknął palcami, po zmianie władzy występują „ministry”, choć sam profesor Bralczyk powiedział, że poprawne jest „ministerka”. Za użycie dedname’a wylatujesz z pracy dyscyplinarnie. To nie jest fantazja, Ordo Iuris broni ludzi w taki sposób wyrzucanych z pracy.

      Zmiana języka zawsze towarzyszy instalacji totalitaryzmów. Podręcznikowy przykład: kalendarz rewolucji francuskiej. Teraz też wprowadzany jest totalitaryzm, bez czołgów i karabinów, za to ze zmienionym językiem i paragrafami za „mowę niena…”.

      Polaków nie trzeba uczyć akceptacji różnorodności, bo zawsze mieli państwo wielonarodowościowe i wielokulturowe. Nikt w Polsce nie musiał „odkrywać”, co oznacza kultura żydowska bądź kozacka, czy inne bo to byli sąsiedzi, nie obcy. Polacy zawsze żyli na styku kultur wschodu i zachodu, znali je i akceptowali. Ta dogmatyczna akceptacja różnorodności pochodzi od anglosasów, którzy byli i są rasistami, dla których dawniej podludźmi byli Murzyni, a teraz po odbiciu wajchy podludźmi są „wrogowie demokracji, tolerancji, dialogu, szacunku, etc.”. Podludźmi są teraz ludzie biali.

      1. Co się tyczy Bralczyka. To jest gość, który niedawno wystąpił z konceptem, że należy mówić „w Ukrainie”, nie na Ukrainie, bo poprawność gramatyczna powinna wziąć pod uwagę „poprawność polityczną” (?).

        Co się tyczy „ministerki”. Bralczyk „dał pierwszeństwo” formie „ministerka” przed formą „ministra” (tak nazwały siebie swego czasu Jaruga-Nowacka i Mucha) – przez analogię do dyrektor – dyrektorka (dodajemy przyrostek -ka). W obowiązującym polskim prawie (art. 146-162 konstytucji, wszystkie ustawy) umocowany jest tylko minister (jeśli ministrem jest kobieta, to nadal jest ministrem, nie „ministerką”), te „ministerki” (a tym bardziej „ministry”) to jest objaw postępującego zbiorowego zidiocenia.

        Wszystkim pajacom, którzy nagle od wszystkich rzeczowników osobowych rodzaju męskiego tworzą „feminatywy” proponuję utworzenie „feminatywu” od rzeczownika pajac (a na rozgrzewkę od rzeczownika chirurg – życzę połamania języka).

      2. Bralczyk – za, a nawet przeciw (jak jeden „elektryk”) .

        https://nczas.info/2024/12/19/prof-bralczyk-rozbraja-lewackie-absurdy-jezeli-nie-jestem-niebinarny-to-pewnie-jestem-binarny-a-do-tego-tez-bym-sie-nie-chcial-przyznawac-video

        Przy okazji: zastanawiałem się, czy napisać dłuższy tekst nt. tzw. „feminatywów” – ale mi się odechciało. Kto wie i pojmuje o co chodzi, to wie i pojmuje – a pisane do kogoś, kto sam z siebie nie wie i nie pojmuje to jest rzucanie pereł przed wieprze.

    3. „To nie jest manipulacja, a naturalna ewolucja pojęcia w kontekście globalizacji i pluralizmu kulturowego.” Zęby bolą jak się to i całą resztę czyta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *