
Od redakcji! W dotarciu do informacji źródłowych, dotyczących wstrzymania budowy Miejskiego Centrum Kultury w Bobowej, napotkałem strukturalne problemy. Śledztwo dziennikarskie w sprawie tzw. afery MCK w Bobowej – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/afera-mck-w-bobowej/ utknęło, za przyczyną burmistrza Wacława Ligęzy, na razie w martwym punkcie. Oto jak do tego doszło! Najpierw 16 marca 2023 roku wystosowałem wniosek do bobowskiego włodarza – zob. Wniosek_dotyczy budowy CKiPGB – 16-03-2023, na który jakże „wyczerpującą” odpowiedź otrzymałem 30 marca 2023 roku – zob. odpowiedź – 30-03-2023, Odpowiedź na zapytanie z dnia 16.03.2023. Potem 18 marca 2023 roku poprosiłem właścicielkę firmy SOLIDMAX Monikę Pajor, żeby uchyliła rąbka tajemnicy w sprawie tzw. afery MCK w Bobowej – zob. Prośba_dotyczy budowy Miejskiego Centrum Kultury – Poczta o2. I Pani Monika Pajor 21 marca 2023 roku odarła mnie z maleńkiej nadziei, że będę mógł Czytelnikom coś konkretnego przekazać – zob. Re_ Prośba_dotyczy budowy Miejskiego Centrum Kultu… – Poczta o2, SOL-Pajor vs. Bobowaodnowa (2023-03-21) odmowa udzielenia informacji. Także 18 marca 2023 roku nie dałem spokoju burmistrzowi Wacławowi Ligęzie i wniosek – zob. Wniosek_budowa Miejskiego Centrum Kultury – 18-03-2023, wylądował na pulpicie burmistrzowskiego komputera. A burmistrz Wacław Ligęza, jak to burmistrz Wacław Ligęza, niezłomnie udzielił 31 marca 2023 roku takiej odpowiedzi – zob. odpowiedź – 31-03-2023, odpowiedź na zapytanie z dnia 18.03.2023r.. Nie ustawałem w wysiłkach i 19 marca 2023 roku znowu postanowiłem dopytać bobowskiego włodarza o szczegóły tzw. afery MCK w Bobowej – zob. Wniosek_afera budowlana MCK – 19-03-2023. Niestety, burmistrz Wacław Ligęza postanowił 31 marca 2023 roku powtórzyć manewr z wezwaniem dziennikarza Macieja Rysiewicza do wykazania, że uzyskanie wnioskowanej informacji publicznej jest szczególnie istotne dla interesu publicznego – zob. odpowiedź – 31-03-2023, odpowiedź na zapytanie z dnia 19.03.2023r.. Taki sam los spotkał mój (bardzo ważny) wniosek wysłany do burmistrza Wacława Ligęzy 20 marca 2023 roku – zob. Wniosek_dotyczy inspektora nadzoru Stanisława Chum…. Odpowiedź, którą otrzymałem 3 kwietnia 2023 roku – zob. Odpowiedź 2_03-04-2023, odpowiedź na zapytanie z dnia 20.03.2023r., wiała już tylko bezgraniczną nudą. Wszystkie opublikowane powyżej dokumenty przesłałem przed ich opublikowaniem do wiadomości komentatora „wma”. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Autorem artykułu jest komentator „wma”!
xxx
No cóż, gminny lud, który płaci lokalne podatki (i z tych podatków aż 7 milionów ma pójść na budowę „MCK”) ma prawo wiedzieć co się na tej (wielkiej) budowie (socjalizmu) stało, nigdzie nie jest napisane, że musi poprzestać na tym, co „gospodarz” opowie na sesji. Bobowski „gospodarz” najwyraźniej nie chce się dzielić tym, co wie (i co tam trzyma w szafach/szufladach). W takiej sytuacji pozostaje tylko jego wystąpienie na sesji i częściowa odpowiedź na jeden wniosek o dostęp do informacji publicznej (podpisana „z up.” przez urzędnika F.). Nie znamy stanowiska wykonawcy (tj. właściciela firmy Solid-Max i kierownika budowy, te osoby nie muszą się nam zwierzać, mają do tego pełne prawo), ale z tego co opowiedział wizjoner i co napisał urzędnik F. możemy coś niecoś wydestylować.
Wizjoner opowiada (na sesji):
„(…) no tutaj wykonawca wystąpił o przedłużenie realizacji tego zadania o 9 miesięcy (…)”.
Jeśli wykonawca wystąpił o przesunięcie terminu aż o 9 miesięcy, to oznacza, że miał jakiś powód, z całą pewnością nie uczynił tego bez przyczyny. Ta przyczyna może leżeć po stronie wykonawcy, może też leżeć po stronie zamawiającego (czyli gminy reprezentowanej przez wizjonera). O ewentualnej przyczynie po stronie wykonawcy nic nie wiemy (i nie mamy żadnych podstaw, żeby się jej domyślać). A po stronie zamawiającego? No, tutaj pewne podstawy są. Wiemy, że w ogłoszeniu o zamówieniu, które ukazało się 23 grudnia 2021 roku
https://platformazakupowa.pl/transakcja/556296
przedmiot zamówienia nie był precyzyjnie i jednoznacznie opisany – stąd liczne wątpliwości i pytania potencjalnych oferentów i wielokrotne zmiany w SWZ. Zdaje się, że ten stan – polegający na tym, że zamawiający sam dokładnie nie wie czego chce – nie uległ zmianie także po podpisaniu umowy o roboty budowlane. Mogło się na przykład zdarzyć, że projekt wykonawczy dostarczony wykonawcy odbiegał w mniejszym lub większym stopniu od projektu budowlanego z ogłoszenia o zamówieniu – albo już po rozpoczęciu robót pojawiły się rysunki zamienne z istotnymi zmianami.
Wizjoner opowiada (na sesji):
„(…) były tutaj naprawdę i konsultacje i od lipca wdrożona procedura związana chociażby z zaangażowaniem jeszcze nadzoru autorskiego, który tutaj przekazywał wszystkie jakieś wątpliwości i ponosimy przecież z tego tytułu określony wydatek”.
Jeśli przedmiot zamówienia jest jednoznacznie i precyzyjnie opisany, jeśli projekt budowlany jest kompletny, zgodny z projektem wykonawczym, nie ma w nim żadnych braków i sprzeczności, to żadne „konsultacje” (?) nie są potrzebne, kierownik budowy wykonuje roboty zgodnie z projektem, roboty w czasie rzeczywistym sprawdza i odbiera inspektor nadzoru inwestorskiego – i tyle. Pamiętajmy też o zamieszaniu w kwestii „rewitalizacji” bobowskiego rynku, tutaj też zamawiający nie wiedział czego chce, kolejne koncepty latały w powietrzu jak chrabąszcze w maju; różnica jest taka, że całe to przedstawienie rozgrywało się na etapie projektowania, nie na etapie wykonawstwa (tj. już po wejściu jakiejś firmy na plac budowy).
Bez dostępu do dziennika budowy nie będziemy wiedzieć jak przebiegały roboty, nie będziemy wiedzieć, co się na tej budowie rzeczywiście działo. Wszystkie istotne okoliczności, a także czynności dokonywane na budowie winny być udokumentowane wpisami do dziennika budowy. Wpisów do dziennika budowy może dokonywać inwestor (w tym wypadku gmina reprezentowana przez wizjonera), inspektor nadzoru inwestorskiego, projektant, kierownik budowy, kierownicy robót (w branżach), geodeta, organ nadzoru budowlanego; wizjoner – z sobie znanych powodów – nie kwapi się, żeby nam te wpisy okazać.
Wizjoner opowiada na sesji (a państwo radni łykają te opowieści jak gęś kluskę):
„Zresztą tutaj też mieszkańcy zauważyli że czasem tu bywało 2, 3 osoby tu na budowie całymi tygodniami, całymi miesiącami. Ja wykazywałem daleko idącą cierpliwość ze swoimi współpracownikami (…)”.
Przecież to się kupy nie trzyma. „(…) czasem (…)”? To ile konkretnie było tych całych tygodni (dwa, trzy, cztery, pięć?) – i ile konkretnie było tych całych miesięcy (dwa, trzy, cztery, pięć?), gdy na budowie „bywało” dwie-trzy osoby? I co to znaczy „bywało”? Te osoby tak sobie „bywały” – czy wykonywały jakieś roboty? Roboty organizuje kierownik budowy, a to ilu ludzi ustawi w danym dniu to jest jego broszka i jego sprawa – i nikomu nic do tego (w szczególności „mieszkańcom”; „mieszkańcy” nie są uczestnikami procesu budowlanego). Jeśli wizjoner wiedział, że na budowie „całymi tygodniami, całymi miesiącami” „bywają” dwie-trzy osoby i ocenił, że tempo robót nie jest zadawalające (albo, że roboty w ogóle nie są wykonywane) a termin ich zakończenia jest, czy też może być zagrożony, to należało interweniować w czasie rzeczywistym, dokumentując wszystko wpisami do dziennika budowy. A nasz dzielny budowniczy, jednoosobowy organ wykonawczy gminy co uczynił? Wykazywał „cierpliwość” (na dodatek „daleko idącą”), którą się teraz chwali? „(…) były tutaj naprawdę i konsultacje (…)”? Pierwsze słyszę o takiej czynności, jak „konsultacje”, te tajemnicze „konsultacje” odbywały się na budowie, czy w urzędzie gminy? I kto z kim się „konsultował”, w dodatku „naprawdę”?
Co się tyczy rozliczenia pomiędzy inwestorem a wykonawcą. Wizjoner opowiada (na sesji) w te słowa:
„(…) ta inwentaryzacja znacząco odbiega, ta wykonana przez naszych pracowników i a to co zostało przedłożone przez inspektora nadzoru, który zatrudniony brał pieniądze z naszego budżetu, więc oni wspólnie jak gdyby czyli po drugiej stronie no pomyliły się role niektórym (…) jeżeli ktoś przedstawia dokument który się różni o kilka milionów złotych, no to już jest poważna sprawa (…) my jesteśmy oczywiście gotowi zapłacić to co zostało zrobione do złotówki w stu procentach to co zostało zrobione. A to co nie zostało zrobione to byłoby oczywiście nadużyciem ogromnym i przekroczeniem uprawnień i nie zapłacimy za to. Bez względu na jakieś skutki, konsekwencje, bo to są publiczne pieniądze. To nie można sobie tak szastać”.
Obiekt jest w stanie surowym otwartym, to jest tylko żelbet i Mauerwerk (plus pokrycie dachu – powlekana blacha trapezowa). Ustalenie tego, „co zostało zrobione” jest bardzo proste: robimy obmiar, sumujemy poszczególne ilości robót (w odpowiednich jednostkach obmiarowych – metr kwadratowy, metr sześcienny, dla stali zbrojeniowej tona), te ilości mnożymy przez ceny jednostkowe z kosztorysu umownego, doliczamy do tego koszty pośrednie na poziomie ustalonym w umowie – i już wiemy co i za ile zostało zrobione. Nie ma takiej możliwości, żeby jeden poprawnie zrobiony obmiar danego obiektu różnił się od drugiego poprawnie zrobionego obmiaru tego samego obiektu – tylko dlatego, że wykonała go inna osoba. Jeżeli wynik „różni o kilka milionów złotych” to oznacza, że ktoś nie zna zasad obmiarowania – albo odkleił się od rzeczywistości. Jakaś różnica w kwocie rozliczenia budowy może ewentualnie wynikać z innych roszczeń wykonawcy, nie związanych bezpośrednio z fizycznie istniejącym obiektem budowlanym (w tym wypadku w stanie surowym otwartym), ale jeśli „dokument” przedstawiony przez wykonawcę został sprawdzony i jest potwierdzony przez inspektora nadzoru inwestorskiego, to należy przyjąć, że wykonał on obowiązek, jaki nakłada na niego ustawa prawo budowlane (konkretnie: art. 25 pkt 4). W ogóle cokolwiek dziwne jest zachowanie bobowskiego „gospodarza” wobec inspektora nadzoru inwestorskiego. Jeśli uważa, że inspektor nadzoru inwestorskiego (którego sam na budowie ustanowił!) nie wie, jak się robi obmiar, jeśli teraz na niego pomstuje, to przecież nie musiał mu tej funkcji zlecać. Jeśli uważa, że „nasi pracownicy” wiedzą lepiej na czym polega nadzór inwestorski nad robotami budowlanymi, że wiedzą lepiej jak się robi obmiar, to mógł zaoszczędzić na gminnej kasie i nie zlecać tych czynności na zewnątrz, tylko od początku powierzyć te czynności „naszemu pracownikowi” (np. urzędnikowi F.).
Bobowski wizjoner powiada:
„(…) to są publiczne pieniądze. To nie można sobie tak szastać”.
No proszę, „nie można sobie tak szastać”! A cóż innego sam czyni? Czy wydawanie 7 milionów złotych z gminnej kasy na obiekt, który nie jest do niczego potrzebny to nie jest „szastanie”?
Z licznych pytań zadanych w czterech wnioskach o dostęp do informacji publicznej tylko jedno doczekało się jakiejś odpowiedzi, pytanie to wyglądało tak:
czy realizacja przedmiotowej inwestycji [tj. MCK] (…) została wstrzymana, a jeśli tak, to kiedy i z jakiego powodu
– a odpowiedź tak (pisownia oryginalna, autor tekstu – urzędnik F.):
„Budowa o jakiej mowa we wniosku nie została wstrzymana w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 7 lipca 1994 roku Prawo budowlane (tekst jednolity Dz. U. z 2021 r. poz. 2351), obecnie prace budowlane nie są realizowane ponieważ strony umowy złożyły oświadczenie od odstąpieniu od umowy, w szczególności Gmina Bobowa w dniu 23.01.2023 roku odstąpiła od umowy z przyczyn leżących po stronie Wykonawcy”.
We wniosku nikt nie pytał o wstrzymanie budowy „w rozumieniu ustawy prawo budowlane”, tj. wstrzymanie budowy przez organ nadzoru budowlanego (art. 48 ustawy prawo budowlane), a tym bardziej o wstrzymanie robót budowlanych przez projektanta (art. 21 pkt 2 ustawy prawo budowlane), kierownika budowy (art. 22 pkt 4 ustawy prawo budowlane), czy inspektora nadzoru inwestorskiego (art. 26 pkt 2 ustawy prawo budowlane). Pytano o to, „czy realizacja przedmiotowej inwestycji (…) została wstrzymana” (innymi słowy: czy prawdą jest, że na budowie nie są wykonywane żadne roboty). Urzędnik F. potwierdza, że roboty budowlane „nie są realizowane ponieważ strony umowy złożyły oświadczenie od odstąpieniu od umowy”. Jeśli urzędnik F. podaje, że gmina odstąpiła od umowy z przyczyn po stronie wykonawcy, to łatwo zgadnąć, że wykonawca odstąpił od umowy z przyczyn leżących po stronie zamawiającego – a urzędnik F. nie może nie wiedzieć jakie to są przyczyny (bez konieczności pracochłonnego i długotrwałego szukania po szafach/szufladach).
Osobną kwestią jest, czy gmina rzeczywiście (tj. skutecznie) odstąpiła od umowy. Z chaotycznej wypowiedzi „gospodarza” wynika, że trzyosobowa ekipa, która została wysłana z papierem do Tęgoborza pocałowała klamkę, a firma Solid-Max swój papier do urzędu gminy w „mieście” B. skutecznie dostarczyła (rozumiem przy tym, że za potwierdzeniem):
„(…) oczywiście wykonawca całkowicie odwrócił sytuację w drugą stronę, nie przyjął naszego odstąpienia od umowy. Udał, bo tak trzeba powiedzieć, że nie dotarło pismo, więc pracownicy pojechali w 3 osoby na miejsce, okazało się że nie ma takiej firmy pod adresem, gdzie jest wskazane miejsce do korespondencji. Mamy to wszystko udokumentowane poczta mailowa została wysłana również w tym samym dniu i też nieodebrana z tego co jest mi wiadomo, może odebrana tylko może w jakiś sposób nie, firma nie pokazuje że została prawidłowo zawiadomiona, a po tygodniu to firma zawiadomiła nas, bo przynosi tutaj na miejsce, mają gdzie złożyć dokument w przeciwieństwie do nich gdzie siedziby takiej nie ma”.
Na koniec może wyjaśnię, dlaczego budowę „MCK” nazywam (wielką) budową (socjalizmu). Otóż socjalizm polega na tym, że jakiś wizjoner uszczęśliwia publiczność za jej własne pieniądze. W tym wypadku za pieniądze odebrane publiczności w postaci lokalnych podatków – a o tym, co tę publiczność ma uszczęśliwić (w „mieście” B. ma to być „wielofunkcyjna sala kinowa i teatralna wraz z garderobami”) decyduje tenże wizjoner (i dzielny budowniczy). W tych okolicznościach nikt się nie zastanawia na taką kwestią: a nie prościej byłoby tych pieniędzy publiczności nie odbierać, niech tam każdy je sobie wyda według własnego upodobania?
wma
Od redakcji! Zdjęcie tablicy informującej o najważniejszych szczegółach dotyczących budowy Miejskiego Centrum Kultury w Bobowej ma już charakter archiwalny. Zdjęcie zostało wykonane w październiku 2022 roku!
Z ostatniej chwili – dodane 08.04.2023 r.
Odpowiedź na pismo z dnia 30 marca 2023 roku – zna… nr 1
Odpowiedź na pismo z dnia 31 marca 2023 roku – zna… nr 2
Odpowiedź na pismo z dnia 31 marca 2023 roku – zna… nr 3
Odpowiedź na pismo z dnia 3 kwietnia 2023 roku – z… nr 4
[Ocenzurowano – MR]
Komentatorze „axs”! Szanowni Czytelnicy! Wielokrotnie zwracałem uwagę, że na tym forum dyskutujemy na tematy publiczne. Trzy grzechy, tj. prywata, bluzgi i obelgi są przez właściciela tej gazety, czyli Macieja Rysiewicza, eliminowane z obiegu publicznego. Komentarz komentatora „axs”, który właśnie wyciąłem, obarczony był aż dwoma grzechami: prywatą i obelgami (i wyrażony w najgorszy możliwy sposób, bo anonimowo). Bluzgów nie było!
Maciej Rysiewicz
Publiczne pieniądze,te nie „szastane” ,radnym nie wydadzą się, że coś załupili. Ciekawością jest to, że zbyt po macoszemu podeszli do inwestycji liczonej w milionach złotych, aż się prosiło zaglądnąć na budowę .Chyba że dieta nie pokrywa kosztu zelówek .