
Ta historia, nazwana atakiem hakerskim na systemy informatyczne Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego w Krakowie, nie miała prawa się wydarzyć. A jednak! I chaos na samorządowym folwarku u marszałka Witolda Kozłowskiego trwa. Wystarczy zapoznać się dzisiaj, tj. 17 lutego 2021 roku, z rozpaczliwymi komunikatami zamieszczonymi na stronie UMWM w Krakowie (https://www.malopolska.pl/) – zob. https://www.malopolska.pl/aktualnosci/bez-kategorii/awaria-systemu-poczty-elektronicznej, https://www.malopolska.pl/aktualnosci/bez-kategorii/informacja-o-naruszeniu-ochrony-danych-osobowych i https://www.malopolska.pl/aktualnosci/bez-kategorii/list-marszalka-witolda-kozlowskiego-do-mieszkancow-malopolski.
Marszałek Witold Kozłowski, przepraszając za bezprecedensowy hakerski atak, tak napisał:
„Drodzy Państwo, naszym zadaniem jest służba i praca na rzecz Małopolski i Małopolan. Wspólnie tworzymy Małopolskę naszych marzeń: nowoczesny, lecz wierny swoim tradycjom region, umiejętnie potrafiący wykorzystać atuty rozwojowe, a jednocześnie twórczo czerpiący z bezcennego dziedzictwa przeszłości. Przed nami pojawiają się kolejne wyzwania. Dlatego bardzo proszę wszystkich Państwa o wyrozumiałość w związku z zaistniałą sytuacją. Zapewniam, że ze strony Samorządu Województwa Małopolskiego zawsze mogą liczyć Państwo na pomoc oraz wsparcie, czego przykładem może być nasza wspólna walka z pandemią i jej negatywnymi skutkami społeczno-gospodarczymi w regionie”.
Jestem przekonany, że na przykład przedsiębiorcy z Góralskiego Veta – zob. https://gorliceiokolice.eu/2021/01/goralskie-veto/, po przeczytaniu zaklęć marszałka Witolda Kozłowskiego na temat pomocy, wsparcia i wspólnej walki z pandemią rozważą wyjazd do Krakowa z ciupagami w rękach.
Dziwne rzeczy dzieją się w „Magicznym Krakowie”. Jak wiadomo pożar strawił ostatnio dokumentację zebraną w Archiwum Urzędu Miasta Krakowa – zob. https://www.krakow.pl/aktualnosci/246612,26,komunikat,pozar_w_archiwum_urzedu_miasta_krakowa.html. Teraz marszałek Witold Kozłowski ogłasza atak hakerski na systemy informatyczne UMWM. Cuda, cuda, cuda rozdają w „Magicznym Krakowie”!
Źle to wróży „wspólnej” walce z pandemią! A gdy już znikną wszystkie dokumenty i pliki, to przestaniemy liczyć zgony i zaszczepionych. O przepraszam, teraz trzeba mówić i pisać: „wyszczepionych”, bo przecież dano nam do zrozumienia, że jesteśmy tylko bydłem prowadzonym na rzeź!
Ps. Przy okazji! „Zhakowany” marszałek Witold Kozłowski, jak gdyby nigdy nic, przybył 12 lutego 2021 roku do Gorlic i „podarował” burmistrzowi Rafałowi Kukli 5 083 671,50 złotych na Strefę Aktywności Gospodarczej przy ulicy Zakole – zob. https://www.malopolska.pl/aktualnosci/fundusze-europejskie/kolejna-strefa-aktywnosci-gospodarczej-w-gorlicach i https://gorlice24.pl/pl/11_wiadomosci/9289_marszalkowie-malopolski-z-wizyta-w-gorlicach.html. Całkowita wartość projektu to 7 355 075,00 zł, czyli burmistrz Rafał Kukla, przepraszam, nie żaden burmistrz Rafał Kukla, tylko gorlicka wspólnota samorządowa, musi jeszcze 2 271 400,50 zł dołożyć. W końcu jakaś dyscyplina finansów publicznych musi być!
I coś mi jeszcze przyszło do głowy!
Czyżby marszałek Witold Kozłowski pozyskał część pieniędzy na gorlicką Strefę Aktywności Gospodarczej od Burmistrza Bobowej, który ze Strefą Aktywności Gospodarczej w Siedliskach stoi w martwym punkcie i chyba zaczyna rozmyślać – zob. Załącznik nr 7 -korekty finansowe i pomniejszenia wydatków, nad niuansami umowy – zob. umowa o dofinansowanie, podpisanej 25 sierpnia 2017 roku przez burmistrza Wacława Ligęzę z Zarządem Województwa Małopolskiego o dofinansowanie projektu pod nazwą „Strefa Aktywności Gospodarczej w miejscowości Siedliska”? Kto wie? Ja bym na miejscu burmistrza Wacława Ligęzy wyciągnął już z archiwum UM w Bobowej tę umowę!
Więcej na temat SAG w Siedliskach – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/sag-w-siedliskach/.
A może…, może te pożary i hakerskie ataki wyzerują wszystkie długi, strefy, szczepienia, zgony etc. i nastanie prawdziwa szczęśliwość, czyli „nowy ład”?
Od redakcji! Zdjęcie tytułowe zostało zacytowane ze strony – zob. https://www.malopolska.pl/aktualnosci/fundusze-europejskie/podziekowania-dla-pracownikow-sluzby-zdrowia.
„W uroczystości uczestniczyli również poseł na Sejm RP Barbara Bartuś, radna województwa Jadwiga Wójtowicz, przewodniczący Zgromadzenia Związku Gmin Ziemi Gorlickiej Grzegorz Nosal, a także samorządowcy Ziemi Gorlickiej”.
Ta „uroczystość” miała miejsce w gorlickim ratuszu:
https://www.gorlice.pl/pl/220/9329/marszalkowie-malopolski-z-wizyta-w-gorlicach.html
Państwo „samorządowcy” przepisowo zamaskowani – ale bez trudu można rozpoznać poszczególne osoby. A gdzie jest bobowski „gospodarz”? Widać go tylko na jednym zdjęciu (w pewnym oddaleniu od pozostałych zgromadzonych – za to na wprost p. Kozłowskiego):
https://www.malopolska.pl/_cache/news–2021/1700-956/fit/GLY_3533.jpg
Pan Kozłowski przywiózł „umowę na realizację” SAG w Gorlicach (przy ul. Zakole). Nie wiem jak zareagował na to „gospodarz” z Bobowej. Może wstał i zakrzyknął:
ludkowie mili, świetnie „skomunikowana” SAG (zaledwie 50 km od autostrady) jest już u mnie, SAG jak tabliczka czekolady!
A może nie, może zmilczał i w cichości przeżywał swój „sukces”?
Ps. O SAG jak tabliczka czekolady pisała swego czasu p. Halina Gajda z niemieckiej gazety:
https://gazetakrakowska.pl/bobowa-dostala-pieniadze-na-budowe-strefy-aktywnosci/ar/12286926
Cytat z ww. „tabliczki czekolady” (pisownia oryginalna):
„Równocześnie ze staraniami o pieniądze na uzbrojenie terenu, trwały poszukiwania potencjalnych zainteresowanych. Były nawet spotkania w tej sprawie.- Dzwonią, pytają, wykazują zainteresowanie – relacjonuje burmistrz Ligęza. – Jest przynajmniej dwóch, których deklaracje są naprawdę poważne – zdradza.
Burmistrza na razie nie chce zdradzać żadnych szczegółów z nimi związanych. Z tajemnicy handlowej udało nam się uszczknąć tyle, że jeden z wiązany jest z branżą produkcyjną drugi z usługami”.
Ps. Już wiem, ci potencjalnie zainteresowani nie zdążyli się „wyszczepić” i dopadł ich Covid-19. Siła wyższa; teraz trzeba marzenia o biznesach na łąkach w SAG w Siedliskach skoncentrować na Łąkach Niebieskich.
Niech się Pan nie martwi, nawet jak są „wyszczepieni” zawsze może ich dopaść druga, trzecia lub trzydziesta ósma fala…!
Jedno jest pewne – żadna fala nie dopadnie Łużnej. Dzisiaj w Urzędzie Gminy Łużna odbyła się sesja oczywiście radni przybyli i na sali zasiedli.
To ciekawe, u bobowskiego „gospodarza” sesje odbywają się „zdalnie”:
http://www.bobowa.pl/blog/2021/02/16/informacja-o-zdalnej-sesji-rady-miejskiej-w-bobowej-4
Co by to miało oznaczać, państwo radni w Łużnej są mniej strachliwi, czy bardziej odporni (na „wirusa”) niż państwo radni w Bobowej?
No tak, ten okropny „wirus” szaleje (jedni biznesmeni zdążyli się „wyszczepić”, a inni nie) – ale tu i tam, w różnych „strefach” (aktywności gospodarczej) coś się jednak dzieje. A po „strefie” w Siedliskach hula wiatr.
Ps. Ten wiatr, co „hula”, to nie jest mój wynalazek, tak napisała p. Agnieszka Nigbor-Chmura (i to już w zeszłym roku):
https://gorlice.naszemiasto.pl/strefa-w-siedliskach-nadal-nie-dziala-nie-ma-chetnych-na/ar/c1-7835634
Zwykle burmistrz był mistrzem obiektywu. Czyżby dośzło do jakiś nieporozumień w koalicji ?
Czasem przychodzi okres, że jest „po miłości”.
Może ktoś pamięta jak wyglądała ostatnia kampania wyborcza w Łużnej. Kartą przetargową w Szalowej była tzw. Ochronka (budynek przedszkola i szkoły muzycznej).
Było miło, były obiecanki i co…skończyło się – teraz czas na przerzucanie winy. Polecam: https://bip.malopolska.pl/ugluzna,a,1869504,interpelacja-nr-56-z-21-grudnia-2020-r-w-sprawie-sytuacji-i-warunkow-pracy-instytucji-funkcjonujacyc.html
W korespondencji pomiędzy panią nauczycielką z Szalowej a panem nauczycielem z Łużnej (chwilowo na posadzie wójta) zwróciłem uwagę na czasownik „aplikować”. Państwo nauczycielstwo używają go w znaczeniu „prosić kogoś o pieniądze”.
Czasownik „aplikować” w języku polskim oczywiście istnieje – ale w takim znaczeniu:
aplikować (łac. applico = stosuję) 1. stosować, dawać, ordynować 2. odbywać praktykę w sądzie, prokuraturze lub adwokaturze 3. nakładać na coś jakiś wzór zdobniczy
źródło: Słownik Wyrazów Obcych PWN, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1980
Podobnie u Doroszewskiego:
https://sjp.pwn.pl/doroszewski/aplikowac;5409599.html
Jakiś czas temu pomiędzy tzw. „samorządowcami” pojawił się neosemantyzm „aplikować” w znaczeniu prosić kogoś o coś (w szczególności o pieniądze). Skąd się to wzięło? Powody są dwa:
1) przyspieszona „europeizacja” i dosłowne tłumaczenie (kalka) angielskiego rzeczownika application (podanie, prośba) i zwrotu application to somebody for something (podanie do kogoś o coś, ubieganie się o coś),
2) chęć ukrycia oczywistego faktu, że namolne (przy tym uniżone i pokorne) prośby o pieniądze kierowane do mniemanych dobrodziejów są zwykłym żebractwem (innymi słowy: przemożna chęć uniknięcia wrażenia, że taki jeden z drugim „gospodarz” jest proszalnym dziadem).
Jedno pytanie dotyczące dobrodziejów, którzy (z dobrego serca) rozdają pieniądze (wystarczy tylko pokornie i wytrwale „aplikować”): co do przedszkola (czy też szkoły muzycznej) w Szalowej mają jakieś „instytucje” z Norwegii, Islandii, czy innego Lichtensteinu?
Pani nauczycielka z Szalowej pisze m. in. tak:
„To nie ja, też nie szkoła muzyczna miały być aplikantem wniosku lecz Urząd Gminy, a wnioski do takich programów piszą wyspecjalizowane w tym zakresie firmy”.
Pani nauczycielka z Szalowej ma problemy ze składnią, na dodatek nie wie, co znaczy rzeczownik aplikant. Aplikant to jest młody człowiek po prawniczych studiach odbywający aplikację (praktykę w sądzie, prokuraturze lub u jakiegoś adwokata) – nie autor wniosku (pokornej prośby) o pieniądze. Pani nauczycielka z Szalowej otwartym tekstem przyznaje, że „wnioski do takich programów piszą wyspecjalizowane w tym zakresie firmy”. A tym „firmom” za każdym razem płaci gminny podatnik (następuje starannie wyreżyserowany przepływ gotówki) – i o to w tej całej zabawie chodzi!
Jakiś czas temu w sieci natrafiłem na informację, że do jakiegoś wójta w Polsce wreszcie dotarło, że jest proszalnym dziadem, że „aplikuje” i „aplikuje”, gmina ponosi koszty wyprodukowania kolejnych pokornych próśb, a żadna z nich nie zmaterializowała się w postaci przypływu gotówki (zwanej „środkami”). Rozgoryczony pan wójt oświadczył, że więcej „aplikował” nie będzie.
Co się tyczy stanu technicznego budynku, w którym mieści się samorządowe przedszkole i szkoła muzyczna. Budynek nie jest własnością gminy (gmina go tylko dzierżawi) – ale jakiś właściciel chyba istnieje? Jeśli istnieje, to ma obowiązek przeprowadzać okresowe kontrole stanu technicznego i prowadzić książkę obiektu budowlanego. Jeśli stan techniczny obiektu (opisany w protokołach okresowych kontroli) nie pozwala na bezpieczne użytkowanie obiektu zgodnie z dotychczasowym przeznaczeniem, to należy wykonać niezbędne roboty budowlane – i tyle. Pytanie jest takie: czy wymiana pokrycia dachu, montaż paneli fotowoltaicznych (?), wymiana stolarki, dobudowa klatki schodowej (?), ocieplenie budynku, wokół budynku kostka (?), schody terenowe (?) i podjazd dla inwalidów (?) – co miałoby być wykonane za pieniądze polskiego podatnika (w ramach „rządowego programu inwestycji lokalnych”) – to są rzeczy rzeczywiście niezbędne? Czy bez tej „klatki schodowej”, „kostki”, „schodów terenowych” etc. obiekt nie może być użytkowany?