
Aferę przetargową w Moszczenicy przykrył już kurz zapomnienia. Kolejnymi odsłonami tego wielowątkowego skandalu z korupcją w tle Czytelnicy mojego portalu pasjonowali się (frekwencja odsłon była rekordowa) od 7 maja do 26 listopada 2019 roku w serialu złożonym z aż 28 artykułów – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/przetarg-w-moszczenicy/. W tej opowieści opublikowałem dziesiątki dokumentów, na podstawie których bezspornie udowodniłem, że w Gminie Moszczenica wokół Klastra Energii „Biała-Ropa”, tj. fotowoltaicznych „hocków-klocków”, miały miejsce wydarzenia z podtekstem na wskroś przestępczym. Innego zdania była Prokuratura Rejonowa w Zakopanem, która 31 października 2019 roku umorzyła śledztwo w sprawie moszczenickiej afery (sygn. akt PR Ds. 1133.2019).
Opisywać afery przetargowej w Moszczenicy po raz kolejny nie mam zamiaru! Dzisiaj już tylko kilka nieznanych jeszcze dokumentów, które dotarły do mnie w ostatnich dniach wprost z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem – zob. pismo, dokumenty i Sądu Rejonowego w Gorlicach – zob. A0144-58)20, I Kp 318)19, a zaraz potem kilka refleksji na pożegnanie tej smutnej historii.
Wymowa opublikowanych powyżej dokumentów jest porażająca. Nie trzeba tęgiej głowy, po lekturze materiałów prasowych – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/przetarg-w-moszczenicy/, żeby zorientować się, że ww. organy wymiaru (nie)sprawiedliwości, jak jeden mąż, stanęły w obronie przetargowego „układu moszczenickiego”. Symboliczna dla tej postawy była konsekwentna ochrona wójta Jerzego Wałęgi, który nie został w przedmiotowej sprawie przesłuchany nawet w charakterze świadka, chociaż zdaniem piszącego te słowa powinien stawić się na przesłuchanie w charakterze podejrzanego.
I dodam jeszcze jedną uwagę w związku z tzw. wykazem dokumentów w sprawie sygn. akt PR Ds. 1133.2019 – zob. dokumenty , który otrzymałem z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem 29 października 2020 roku. W tym wykazie brak jakichkolwiek śladów moich zawiadomień kierowanych do prokurator Barbary Bogdanowicz z Zakopanego w sprawie moszczenickiej afery. A słałem te zawiadomienia 22 lipca, 7 sierpnia, 24 sierpnia, 13 września i 16 września 2019 roku. Oto moje pisma:
Prokurator Barbara Bogdanowicz nie uznała za stosowne uwzględnić tej korespondencji w wykazie dokumentów ze śledztwa sygn. akt PR Ds. 1133.2019. Prokurator Barbara Bogdanowicz nie uznała także za stosowne wezwać piszącego te słowa na przesłuchanie w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym afery przetargowej w Gminie Moszczenica. Brak wezwania na przesłuchanie dla wójta Jerzego Wałęgi i wyrzucenie do kosza dowodów w sprawie zgromadzonych przez Macieja Rysiewicza (w tym wątku tzw. Klastra Energii „Biała-Ropa”) dowodzą, że śledztwo w sprawie afery przetargowej w Moszczenicy to była chucpa i „pic na wodę i fotomontaż”! Dosłownie, a nie w przenośni!
Umorzone przez Prokuraturę Rejonową w Zakopanem śledztwo – sygn. akt PR Ds. 1133.2019, trafiło na wokandę Sądu Rejonowego w Gorlicach. Postanowienie w tej sprawie wydał 25 lutego 2020 roku sędzia Bogusław Gawlik – zob. I Kp 318)19. Co zrobił z aferą przetargową w Moszczenicy sędzia Gawlik zapowiedziałem już w tytule niniejszej rozprawki. A teraz garść uwag, o które sędzia Gawlik mnie nie prosił!
Na intencje sędziego Bogusława Gawlika i na jakość merytoryczną uzasadnienia, które sędzia Bogusław Gawlik „wypocił”, powinienem w zasadzie spuścić zasłonę milczenia. Ale nie zrobię tego, bo poziom bezczelności, w dziele bezceremonialnego zamiatania pod dywan moszczenickiej afery, na który wzniósł się sędzia Bogusław Gawlik, powinien trafić do „Księgi Rekordów Guinnessa”. Odniosę się zatem do kilku wątków wypowiedzi niezawisłego sędziego RP z Sądu Rejonowego w Gorlicach!
Oto, jak się okazało, jeden z głównych podejrzanych nie powinien być w ogóle wzywany na przesłuchanie, bo „nie było dostatecznych podstaw”, przecież wójt Wałęga nie obsługiwał poczty elektronicznej; wójt Wałęga „jedynie formalnie reprezentował gminę w czynnościach”. A teraz uwaga, uwaga, sędzia Bogusław Gawlik naprawdę to napisał: „Jego [wójta Wałęgi – przyp. M.R.] zeznań i tak nie można byłoby w żaden sposób wykorzystać a to z uwagi na zakaz dowodowy (…)”. Co to jest „zakaz dowodowy” ujawnia artykuł 178 kpk – zob. https://www.arslege.pl/bezwzgledne-zakazy-dowodowe/k13/a2291/. O „zakazach dowodowych” można przeczytać także tutaj – zob. https://www.infor.pl/prawo/encyklopedia-prawa/z/272061,Zakazy-dowodowe-w-postepowaniu-karnym.html. Sędzia Gawlik to naprawdę dowcipny funkcjonariusz publiczny! A wójt Jerzy Wałęga jest nietykalny! A dowcip polega na tym, że to wcale nie jest śmieszne! A teraz niech mi ktoś powie, że wójt Jerzy Wałęga nie znalazł się pod parasolem ochronnym nie tylko prokurator Barbary Bogdanowicz, ale i sędziego Bogusława Gawlika. A ja tak sobie myślę, że prokurator Barbara Bogdanowicz i sędzia Bogusław Gawlik, za ochronę wójta Wałęgi, powinni teraz w nagrodę dostać „zakazy dowodowe” dożywotniego wykonywania zawodu! Jeśli saper myli się tylko raz…, to prokurator i sędzia tym bardziej!
Wracamy do kabaretowego postanowienia niezawisłego sędziego z Gorlic. Dla sędziego Bogusława Gawlika wszystkie zeznania świadków zamieszanych w aferę (vide informatyk albo uczestnik przetargu uwikłany w ustalanie szczególnych warunków zamówienia przetargowego) nie budzą żadnych wątpliwości, czyli wszystko jest okay i prawidłowo. Sędzia Gawlik wywodzi, że „przygotowanie wcześniej dokumentacji dla Gminy (…) przez tę spółkę nie wystarcza aby twierdzić o możliwości zaistnienia „ustawienia” przetargu”! Czyżby, panie sędzię Gawlik? Firma, która uczestniczy w przetargu sama ustala sobie warunki postępowania przetargowego, ale to dla sędziego Gawlika nie jest powód, żeby nakazać prokuraturze prześledzenie, jak do tego doszło i czy takie „machloje” nie wyczerpują przypadkiem znamion przestępstwa?
Wartości przetargów sięgały wyżyn milionów złotych, ale dla sędziego Bogusława Gawlika nie można mówić o ewentualnie istotnej szkodzie wyrządzonej skarżącemu. W ogóle skarżący opiera swoje wynurzenia na wyłącznie subiektywnych przekonaniach (w odróżnieniu oczywiście od pozostałych uczestników moszczenickiego „zamieszania”). Ten sędzia Bogusław Gawlik zawsze wykazywał się niespotykanym obiektywizmem – zob. Cenzor z ulicy Bieckiej albo o podróży sędziego Bogusława Gawlika do PRL-u i jak widać nic się od tego czasu nie zmieniło.
A teraz o sprawie „przerobienia dokumentu poprzez zastąpienie podpisu elektronicznego graficznym odwzorowaniem tegoż podpisu” (kto zapoznał się z wynikami mojego śledztwa dziennikarskiego zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/przetarg-w-moszczenicy/, ten dokładnie wie o co chodzi). Sędzia Bogusław Gawlik przyznaje, że „graficzne odwzorowanie podpisu – podpisem nie jest”, ale – jak napisał – „nie ma żadnych powodów do twierdzenia, że dokument został sfałszowany poprzez przerobienie podpisu”. A że Krajowa Izba Odwoławcza wyrokiem z 6 czerwca 2019 roku potwierdziła, że ten podpis został złożony nieprawidłowo i unieważniła wybór oferty i wykluczyła z postępowania firmę, która ten nieprawidłowy podpis złożyła? To jest dla sędziego Gawlika drobnostka, sprawa techniczna i formalna. Przecież firma nie podrabiałaby podpisu (posiadając gwarancję wadialną), bo działałaby na własną szkodę!!! Logice takiego rozumowania trudno coś zarzucić. No, może tylko to, że żaden przestępca nie dopuszczałby się kolejnych przestępstw wiedząc, że może trafić za kratki. Po co miałby działać na własna szkodę!? A sędziemu Bogusławowi Gawlikowi warto może przypomnieć, że dywagacje, czy była gwarancja wadialna, czy jej nie było, nie mają kompletnie żadnego sensu. Jeśli podpis był sfałszowany, a był, bo to zostało stwierdzone przez KIO, to należało jak najsurowiej potraktować osoby, które dopuściły się fałszerstwa a nie bredzić o jakichś „racjonalnych” powodach takiego stanu rzeczy. Był faul, należała się czerwona kartka i nie ma odwołania!
And last but not least! Nie da się ukryć, że prokurator Barbara Bogdanowicz z Zakopanego ułatwiła sędziemu Bogusławowi Gawlikowi zadanie. Sędzia Gawlik nie musiał znowu zapoznawać się z materiałami prasowymi autorstwa Macieja Rysiewicza. Kto wie, może gdyby sędzia Bogusław Gawlik przeczytał moje teksty na temat afery przetargowej w Moszczenicy, przywołałby prokurator Barbarę Bogdanowicz do porządku a z siebie nie zrobiłby pośmiewiska? Chyba jednak sam nie wierzę w to co napisałem. Bo prawda jest taka, że aferę przetargową w Moszczenicy należało pozamiatać i zadanie zostało wykonane dokładnie i bezwzględnie. Układ gorlicki trzyma się mocno!
Od redakcji! Zdjęcie tytułowe zostało zacytowane ze strony – zob. http://naszabobowa.pl/spotkanie-klastra-energii-biala-ropa/107963/.
Jak to się stało, że ta sprawa wylądowała w prokuraturze w Zakopanem a nie w Gorlicach?
Jeśli dobrze pamiętam, prok. Tadeusz Cebo oświadczył, że łącza go związki służbowe z wójtem Jerzym Wałęgą albo UG Moszczenica i wyłączył się ze śledztwa. Takie samo wyłączenie zastosował w przypadku oskarżenia byłego dyrektora stadniny koni w Regietowie o gwałt i sprawa wylądowała chyba w Staszowie, ale dobrze nie pamiętam. Takie tam udawanie, że jest obiektywnie i praworządnie!
Ciekawe jakie związki służbowe można byłoby wymienić w tym przypadku.
Sąd Rejonowy w Gorlicach respektuje tylko orzeczenia sądu nad nim przełożonego. Orzeczenia innych organów np. Krajowa Izba Odwoławcza, brane są raczej z przymrużeniem oka.
Niech mi ktoś powie jak to jest, redaktor Rysiewicz zarzuca Jerzemu Wałędze popełnienie przestępstwa, a wójt Wałęga milczy jak zaklęty! Jeżeli nie ma nic na sumieniu, już dawno powinien złożyć pozew o naruszenie dóbr osobistych! Jeżeli tego nie czyni to są dwie możliwości:
Pierwsza, Jerzy Wałęga nie umie czytać i pisać, a przez wrodzoną nieufność w przekaz słowny nie wierzy?
Druga, Jerzy Wałęga świadomy, że łeb sprawie ukręcono woli niewielki zgiełk przeczekać w „zaroślach”?
Ciekawe co na ten temat myśli Moszczenica?! Jeżeli jeszcze myśli?!
Dowody świadczą przeciwko wielu osobom. Starałem się dość dokładnie opisać te „niebezpieczne związki”. A fakt, że wójt Jerzy Wałęga nie został przesłuchany przez PR w Zakopanem a sędzia Bogusław Gawlik przyjął to z wyrozumiałością do wiadomości tylko dowodzi, że moja relacja „miała ręce i nogi”. Afera moszczenicka została brutalnie zamieciona po dywan!
Czy zaskarżone postanowienie zostało gdzieś opublikowane? Bo tak do końca nie wiadomo co oceniał SR Gorlice nie widząc treści postanowienia PR Zakopane.
Przecież SR w Gorlicach postanowienie PR w Zakopanem miał w aktach sprawy!
SR miał, ale czytelnik, który chciał przeanalizować rozumowanie sądu, nie miał.
Udzieliłem Panu odpowiedzi odnosząc się literalnie do komunikatu, który wadliwie Pan sformułował. Postanowienie nie było nigdzie opublikowane. Mój artykuł został skonstruowany na podstawie faktów i dokumentów, które ujawniłem w moim śledztwie dziennikarskim. Tylko i wyłącznie! Do oceny rozumowanie sądu, który opowiada brednie na temat braku przesłuchania wójta Jerzego Wałęgi nie było mi potrzebne postanowienie PR w Zakopanem.
Może Pan wystąpić z wnioskiem o dostęp do informacji publicznej o to postanowienie. To dlatego opublikowałem wykaz dokumentów, który przesłała mi PR w Zakopanem! Droga wolna. Ja już tego dokumentu nie potrzebuję. Sprawa jest zamknięta. SSR Bogusław Gawlik miał obowiązek uchylić postanowienie PR w Zakopanem i chyba dość dokładnie pokazałem w moim artykule, ile zadał sobie wysiłku, żeby tego nie zrobić!
Dziękuję za odpowiedź. Nie przeczę temu, że Pana artykuł został skonstruowany na podstawie faktów i dokumentów. Żaden dziennikarz z powiatu gorlickiego, a i dalszego, nie publikuje materiałów źródłowych. Materiały źródłowe pozwalają zweryfikować dziennikarza, a większość to są karierowicze, którzy się boją, że po takiej weryfikacji ich kariera mogłaby lec w gruzach.
Może warto teraz sprawdzić jak realizowana jest „poaferowa” umowa instalacji OZE…to co słyszy się od mieszkańców to ciekawe sprawy. Pracownicy firm podwykonawczych z tzw. łapanki. Jeden z elementów instalacji jest inny niż był wskazany w ofercie przetargowej. Umowa z mieszkańcem podpisana, kasa oczywiście wpłacona, przychodzi projektant i mówi, że instalacja będzie „tutaj”, za kilka dni przychodzi ekipa do montażu, projektu nadal brak a ekipa mówi, że nie ma możliwości zamontowania instalacji. Jednym słowem cyrk!
Z tym oze to nie jest przypadkiem tak, że jak właściciel domu wskaże że chce konkretny panel zamontować, to takiego nie wolno? Musi być to co z przetargu? Zniewolenie?