
Najważniejsze i najradośniejsze w Kościele katolickim Święto Zmartwychwstania Pańskiego będziemy po raz pierwszy w polskiej historii obchodzić w ponurym cieniu prawie pustych świątyń. Ktoś szybko przypomni słowa Jana z Czarnolasu zapisane w Pieśni IX, że przecież „Nic wiecznego na świecie: Radość się z troską plecie, (…)”. Kiedyś było pięknie, a dzisiaj rozpacz! Ale bunt wzbiera… Jakże to? Wszak na zwycięstwo Życia nad Śmiercią w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego czekaliśmy zawsze i niezmiennie na „Tej Ziemi” od ponad tysiąca lat. I nic tego czekania nie mąciło; ani wojny piastowskie i jagiellońskie, ani potop szwedzki, ani czas rozbiorów, ani hekatomba czarnego i czerwonego totalitaryzmu XX wieku, ani stan wojenny… I nasze świątynie, które zawsze były ostoją wolności, otuchy i polskości mają teraz świecić pustkami? Jakże to? Wszyscy wiemy jednak, że ten widok wcale nie jest nowy. Kościoły świecą pustkami w Europie już od dawna. Nie potrzeba było zarazy, żeby potomkowie chrześcijan odwrócili się od Chrystusa jak Francja długa i szeroka a Niemcy rozległe wzdłuż brzegów i nurtów Renu.
„Chciwi zysku, daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem. Nie zatrzymaliśmy się wobec Twoich wezwań, nie obudziliśmy się w obliczu wojen i planetarnych niesprawiedliwości, nie słuchaliśmy wołania ubogich i naszej poważnie chorej planety. Nadal byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie” – tymi przejmującymi słowami przemówił papież Franciszek do wiernych zgromadzonych przed ekranami telewizorów i komputerów podczas nabożeństwa w dniu 27 marca 2020 roku. W tym czasie plac św. Piotra w Rzymie, który zazwyczaj tętni tysiącami różnojęzycznych modlitw, był pusty. Czy pustka placu św. Piotra w Rzymie symbolicznie opisuje upadek naszej „chorej planety”, naszej chorej cywilizacji, która doprawdy zadała sobie bardzo dużo trudu, żeby oddalić człowieka od człowieka i na piedestały wyniosła jego samotność i korporacyjny egoizm? I powtarzała do znudzenia: przecież Boga nie ma, na cóż ci człowiecze Bóg? Czyż nie przyjemniej żyć, gdy wszystko wolno? Na próżno mędrcy przestrzegali już przed wiekami, że „nadzieja przychodzi do człowieka [tylko i wyłącznie] wraz z drugim człowiekiem”. O płomieniach w katedrze Notre-Dame pamiętaliśmy tylko kilka dni. Dzisiaj widać, że ten ogień był proroczy i że znowu nikogo niczego nie nauczył. I zaraz potem plac św. Piotra w Rzymie opustoszał…
A teraz musimy znaleźć w sobie siłę i determinację, żeby znowu przyjść na plac św. Piotra. Ten plac odnajdziemy nie tylko w Rzymie. I jak powiedział papież Franciszek podczas wspomnianej Mszy Świętej z 27 marca 2020 roku: „Przyjąć Jego krzyż, znaczy odnaleźć odwagę, by wziąć w ramiona wszystkie przeciwności obecnego czasu, porzucając na chwilę naszą tęsknotę za wszechmocą i posiadaniem, by uczynić miejsce dla twórczości, którą może wzbudzić jedynie Duch. Oznacza odnaleźć odwagę do otwarcia przestrzeni, gdzie wszyscy mogą się poczuć powołani i zezwolić na nowe formy gościnności, braterstwa i solidarności. W Jego krzyżu zostaliśmy zbawieni, aby przyjąć nadzieję i pozwolić, aby to ona umocniła i wspierała wszystkie środki i możliwe drogi, które mogą nam pomóc strzec siebie oraz strzec innych. Przyjąć Pana, aby przyjąć nadzieję. Oto moc wiary, która wyzwala ze strachu i daje nadzieję”.
Od redakcji! Zdjęcie tytułowe zostało zacytowane ze strony – zob. https://chnnews.pl/slowo/item/3233-7-dowodow-na-zmartwychwstanie-jezusa.html.