Wacław Ligęza – „bardzo dobry gospodarz” i dzielny budowniczy (część 2)

Od redakcji! Autorem poniższego tekstu jest komentator „wma”.

Wacław Ligęza – „bardzo dobry gospodarz” i dzielny budowniczy (część 2)

Ciąg dalszy (niekończącej się) historii o betonowej drodze w Siedliskach. Zajrzyjmy do protokołu z zebrania wiejskiego z 2 września 2018 roku (protokolantem była sekretarz gminy Zdzisława Iwaniec, nazwiska mieszkańców zostały w protokole wymazane):

„(…) stwierdził, że (…) mieszka przy drodze Siedliska-Wieś i uważa, że asfalt który był można było jeszcze 20 lat użytkować. Jest inżynierem budownictwa i uważa, że zmarnowane zostały pieniądze na nawierzchnię betonową. Beton pęka i nie da się go wyciąć [tak to zapisała Zdzisława Iwaniec; w rzeczywistości chodzi o to, że w betonowej płycie – w przeciwieństwie do nawierzchni asfaltowej – nie da się wykonać miejscowych napraw, czy uzupełnień – wma]. Stwierdził, że jest gorzej niż było. Nikt się jego nie pytał, czy wyraża zgodę na drogę betonową”.

Co na to Wacław Ligęza?

„Odnosząc się do tematu drogi przez wieś stwierdził, że przez 20 lat nie była remontowana [nie była „remontowana”, bo nie było takiej potrzeby – wma], gdy pojawiła się możliwość dofinansowania z PROW droga ta została zgłoszona. Warunkiem uzyskania dofinansowania była zmiana nawierzchni z asfaltu na beton [skoro tak, to należało z tego „dofinansowania” zrezygnować; zrywanie istniejącej dobrej nawierzchni tylko po to, żeby uzyskać „dofinansowanie” do innej (gorszej) nawierzchni było oczywistym nonsensem – wma]. Położony na tej drodze beton jest certyfikowany z 5 letnią gwarancją. Aktualnie w wielu gminach np. Grybów, Korzenna, Łabowa drogi budowane są z betonu. (…) Zwracając się do przedmówcy stwierdził, że zbliżają się wybory i jeżeli ma ochotę być radnym czy burmistrzem to może kandydować”.

Jak ta droga z „cetyfikowanego” betonu wyglądała po pierwszej zimie napisałem tutaj:

https://gorliceiokolice.eu/2019/04/waclaw-ligeza-bardzo-dobry-gospodarz-i-dzielny-budowniczy

Na zebraniu wiejskim, które odbyło się 24 lutego 2019 roku „Burmistrz przedstawił informację o realizacji zadań inwestycyjnych na terenie gminy Bobowa ze szczególnym uwzględnieniem sołectwa Siedliska: (…) zmiana nawierzchni drogi gminnej Siedliska-Wieś w miejscowości Siedliska 1073 mb – 471 962,51 zł – dofinansowanie PROW 300 310,00 zł” [tak w protokole zebrania napisała Zdzisława Iwaniec – wma] – co oznacza, że wyrzucono w błoto 171 652 złotych i 51 groszy z gminnej kasy (z gminnej kasy, czyli z kieszeni gminnego podatnika). Za niewielką część tej kwoty można było naprawić istniejącą nawierzchnię asfaltową (w tych kilku miejscach, gdzie to było konieczne). Jedynym powodem zrywania asfaltowej nawierzchni była „możliwość dofinansowania z PROW” do tej bezsensownej czynności.

Zajrzyjmy teraz do protokołu z kolejnego zebrania wiejskiego, z 16 września 2019 roku (protokolantem była sekretarz gminy Zdzisława Iwaniec, nazwiska mieszkańców zostały w protokole wymazane):

„(…) zwrócił się o ofosowanie drogi (…) koło stawów przy drodze przez wieś. Zwrócił uwagę, że są pęknięcia na nawierzchni betonowej (…)”.

W rzeczy samej, „są pęknięcia na nawierzchni betonowej”, o tym, że „są” (i dlaczego „są”) napisałem tutaj:

https://gorliceiokolice.eu/2019/04/waclaw-ligeza-bardzo-dobry-gospodarz-i-dzielny-budowniczy

Co odpowiedział Wacław Ligęza?

„Burmistrz wyjaśnił, że gwarancja na tę drogę jest 5 lat i Gmina będzie egzekwować od wykonawcy naprawy w ramach gwarancji. Przypomniał, że podczas wykonywania drogi ktoś przejechał rowerem po świeżym betonie, zapytał czy mieszkańcy zdiagnozowali kto to zrobił? O tym nikt nie mówi”.

To jest klasyczny numer, typowe dla Wacława Ligęzy ściemnianie i odwracanie kota ogonem. To, że na „tę drogę” ma 5 lat „gwarancji” mówił już 2 września 2018 roku. Rzecz w tym, że ta „gwarancja” nic nie znaczy, pękniętej płyty betonowej nie da się naprawić, poza tym po upływie „gwarancji” beton też będzie pękać. To, że „ktoś przejechał rowerem po świeżym betonie” nie ma nic do rzeczy, betonowe płyty popękały w zupełnie innych miejscach. Są to pęknięcia strukturalne (na całej grubości płyty) – i jest to skutek błędów popełnionych przez wykonawcę. Wykonawcą była jakaś szmaciana firma z Łabowej (na zebraniu wiejskim 2 września 2018 roku Wacław Ligęza z entuzjazmem opowiadał, że „aktualnie w wielu gminach np. (…) Łabowa drogi budowane są z betonu”). Widziałem jak ten beton jest układany i było dla mnie jasne, że to nie może się udać.

Co się tyczy „diagnozowania”, w szczególności przez „mieszkańców”. Diagnoza rzeczywiście by się przydała, ale Wacławowi Ligęzie – i nie od „mieszkańców”, tylko od odpowiedniego specjalisty.

Na tym nie koniec ściemniania. W protokole czytamy:

„(…) zapytał dlaczego na części drogi przez wieś jest beton, a na drugiej części asfalt?

Burmistrz wyjaśnił, że zmiana nawierzchni drogi gminnej Siedliska-Wieś o długości 1073 m była z dofinansowaniem Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Warunkiem skorzystania z dofinansowania była zmiana nawierzchni z asfaltu na beton. Ponieważ druga część drogi była realizowana z funduszu sołeckiego można było położyć asfalt.

Na tym zebranie zakończono”.

Oczywiście, że asfalt można było położyć na całej drodze – a najlepiej po prostu naprawić istniejącą nawierzchnię (nawierzchnia była ogólnie w dobrym stanie, po drobnej naprawie w kilku miejscach mogła służyć jeszcze wiele lat). Żadne „dofinansowanie” nie było potrzebne, fundusz sołecki w zupełności by wystarczył. Ale cóż począć, Wacław Ligęza przybrał sobie do głowy „Program Rozwoju Obszarów Wiejskich”. Będzie się teraz bujał z jakąś szmacianą firmą z Łabowej, będzie ją prosił o „naprawę” (?). Tak się kończy nadmiar pewności siebie i naiwna wiara w „Rozwój Obszarów Wiejskich”.

Ściemnianie w sprawie betonowej drogi w Siedliskach odbywa się nie tylko na zebraniach wiejskich, także na sesjach RM. Pisałem o tym tutaj:

https://gorliceiokolice.eu/2019/08/mamy-ogromne-szczescie-ze-mamy-takiego-burmistrza-teresa-magiera

Przy tym wszystkim muszę powiedzieć, że Wacław Ligęza ma dużo szczęścia (można powiedzieć: więcej szczęścia jak rozumu). Ostatnia zima (2019/2020) – w przeciwieństwie do zimy 2018/2019, tj. pierwszej zimy po oddaniu betonowej drogi do użytku – była bardzo łagodna, można powiedzieć, że wcale jej nie było (nie było śniegu, nie było dużego mrozu, w szczególności nie było następujących po sobie okresów dużego mrozu i odwilży). Bardzo łagodna zima sprzyja zachowaniu betonowej nawierzchni w jakim takim stanie – co nie znaczy, że jej degradacja (złuszczanie) nie postępuje. Przy kolejnych prawdziwych zimach (mogą się takie zdarzyć) betonowe płyty będą dalej pękać, a po jakimś czasie zaczną klawiszować.

Na koniec jedno wyjaśnienie. W poprzednich tekstach nt. betonowej drogi pisałem o kwocie 600 tysięcy, bo takie kwoty pierwotnie podawano, ostatecznie podano kwotę 470 tys., z czego 170 tys. bezpośrednio z gminnej kasy.

wma

Uzupełnienie

Wróćmy jeszcze do zebrania wiejskiego z 2 września 2018 roku. Na początku zebrania Wacław Ligęza długo opowiadał o betonowej drodze w Siedliskach, pani protokolant taktownie pominęła niektóre kłopotliwe wątki i zapisała to tak:

„Wystąpienie Burmistrza. (…) Zwrócił uwagę na zmianę nawierzchni drogi gminnej Siedliska-Wieś o długości 1073 m z dofinansowaniem z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. (…) Położona nawierzchnia betonowa jest wysokiej klasy, odporna na warunki atmosferyczne. Warunkiem skorzystania z dofinansowania była zmiana nawierzchni. Polecił wykonać 8 zatoczek przy tej drodze, aby samochody mogły swobodnie się wymijać. Aktualnie droga jest poszerzona (…)”.

„(…) nawierzchnia betonowa jest wysokiej klasy”?

Każdy może sobie teraz porównać jakość nawierzchni asfaltowej (położonej w 2019 roku w dalszej części drogi – aż do cmentarza) z tym, jak wygląda nawierzchnia betonowa (o komforcie jazdy nie wspominając). Jeśli chodzi o odporność na „warunki atmosferyczne”, to jasne jest, że dobrze wykonana nawierzchnia asfaltowa jest bardziej odporna na „warunki atmosferyczne” niż źle wykonana nawierzchnia betonowa – i to w Siedliskach widać. A te „8 zatoczek”, które Wacław Ligęza „polecił wykonać” istnieje tylko w jego bujnej wyobraźni, droga nie jest „poszerzona” – jezdnia ma dokładnie taką samą szerokość (3 metry) jak poprzednio, korona drogi takoż.

wma

Jeszcze jedno uzupełnienie

Kilka słów na temat gwarancji na roboty budowlane. Gwarancja na roboty budowlane to jest coś zupełnie innego niż gwarancja na gotowy produkt kupowany w sklepie. Gdy kupujemy jakąś rzecz w sklepie (np. odkurzacz albo pralkę) to nigdy nie wiemy kto, gdzie, kiedy i z czego tę rzecz wyprodukował (np. z jakich elementów/podzespołów ją poskładał). Jeśli właściciel danej marki (co bynajmniej nie oznacza producenta) oferuje nam gwarancję na dany produkt (określając przy tym zakres swojej odpowiedzialności), to jest to rodzaj reklamy, rodzaj zachęty do zakupu właśnie tego produktu.

Gdy zlecamy roboty budowlane to nie jesteśmy zdani na to, co nam obiecuje wykonawca – możemy (i powinniśmy) go na bieżąco sprawdzać, sprawdzać nawet co dzień, od pierwszego do ostatniego dnia budowy. Ustawa prawo budowlane wyposażyła inwestora w odpowiednie narzędzie, narzędziem tym jest inspektor nadzoru inwestorskiego (jest to jedna z trzech samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie – obok projektanta i kierownika budowy).

Jeśli inwestor przed podpisaniem umowy domaga się od wykonawcy gwarancji na roboty budowlane, to sam o tym nie wiedząc przekazuje mu taki komunikat: możesz mnie okantować, możesz mnie zrobić w konia, ja ciebie na budowie sprawdzał nie będę. Inwestor, który wie na czym polega nadzór inwestorski nad robotami budowalnymi nie ma żadnego powodu, żeby żądać na te roboty gwarancji, taki inwestor bez problemu wyegzekwuje przedmiot umowy na miejscu (na budowie) w czasie rzeczywistym, proteza w postaci gwarancji działającej po końcowym odbiorze robót nie jest mu do niczego potrzebna. Wykonawca, od którego żądają gwarancji wchodzi na plac budowy i spokojnie czeka na inspektora nadzoru inwestorskiego, jeśli okaże się, że inspektor nadzoru istotnie nie wypełnia obowiązków, których się podjął (albo w ogóle nie został ustanowiony) ma inwestora w kieszeni. To, czy go zrobi w konia, czy nie, zależy tylko od jego dobrej woli i uczciwości. Ktoś naiwny (tzn. ktoś, kto nigdy w życiu nie był na budowie) może powiedzieć: jak to, przecież jest gwarancja, jeśli wykonawca odda obiekt budowalny z istotną wadą, to będzie go musiał na własny koszt naprawiać/poprawiać/remontować (niektórzy powiedzą: „usuwać usterki”). Rzecz tym, że to tak nie działa. W sytuacji braku nadzoru można okantować inwestora w taki sposób, że nie pojawi się widoczna wada przedmiotu umowy (zwana przez niektórych „usterkami”). Nieuczciwy i głupi wykonawca pójdzie na całość – co kończy się np. tak, jak na rynku w Gorlicach albo przy szkole w Wilczyskach – a nieuczciwy i sprytny zrobi to tak, że będzie „ładnie” – i wszyscy będą zadowoleni (a najbardziej niczego nieświadomy inwestor).

Jest jeszcze jedna różnica pomiędzy gwarancją na rzecz kupioną w sklepie a gwarancją na roboty budowlane. Jeśli nie działa odkurzacz lub pralka na gwarancji, to można łatwo wymienić zepsuty element/podzespół (np. programator w pralce), w ostateczności cały produkt. W przypadku obiektu budowlanego to tak nie działa. Gwarancja na roboty budowalne nie jest żadnym dobrodziejstwem, uruchomienie gwarancji jest porażką dla obu stron umowy, to jest duży kłopot i finansowa strata zarówno dla inwestora (który nie może normalnie korzystać z nowo wybudowanego obiektu), jak i dla wykonawcy.

Bobowski „bardzo dobry gospodarz” 2 września 2018 roku opowiada na zebraniu wiejskim, że ma „gwarancję” na betonową nawierzchnię. Zebrana publiczność słucha tego z otwartą gębą, ta „gwarancja” jest dla niej dowodem zapobiegliwości i przezorności „bardzo dobrego gospodarza”. W rzeczywistości jest ona dowodem zagubienia i całkowitego nieprzygotowania do roli inwestora (inwestora w rozumieniu ustawy prawo budowlane).

Na zebraniu wiejskim 16 września 2019 roku Wacław Ligęza „wyjaśnił, że gwarancja na tę drogę jest 5 lat i Gmina będzie ezgekwować od wykonawcy naprawy w ramach gwarancji” (tak to zapisała Zdzisława Iwaniec, sekretarz gminy). A na czym miałyby polegać te „naprawy”? Mamy np. pękniętą betonową płytę grubości 15 cm (pęknięcie strukturalne – na całej grubości). Co wykonawca zrobi? Zapaćka pęknięcie jakimś bitumem? Wymieni całą płytę? Kolejne pytanie: jak naprawi nawierzchnię, która uległa złuszczeniu?

2 września 2018 roku Wacław Ligęza opowiada z wielką pewnością siebie, że „położona nawierzchnia betonowa jest wysokiej klasy, odporna na warunki atmosferyczne”, a rok później (16 września 2019 roku) „wyjaśnia”, że gmina „będzie egzekwować od wykonawcy naprawy w ramach gwarancji” (nawierzchnia „wysokiej klasy” nie wytrzymała nawet jednego roku!). Kto słucha Wacława Ligęzy – sam sobie szkodzi.

wma

(Odwiedzono 16 razy, 1 wizyt dzisiaj)

14 przemyśleń na temat "Wacław Ligęza – „bardzo dobry gospodarz” i dzielny budowniczy (część 2)"

  1. Zastanawiam się w jakim regulaminie był zapis o tej koniecznej zmianie nawierzchni z bitumicznej na betonową. Czy może Pan redaktor poprosić o udostępnienie takiego regulaminu czy wytycznych (czyich)? Mam wrażenie, że to może być całkowicie zmyślone.

      1. W sumie miałem Pana na myśli. Myślałem, że ktoś próbował dociekać skąd wziął burmistrz ten „mus” zmiany nawierzchni na betonową.

        1. Wydawało mi się, że „wma” dość dokładnie opisał skąd „bardzo dobry gospodarz” wziął ten mus! Bo to jest tak jak w piosence: „czasami człowiek musi, inaczej się udusi”. Ten burmistrz też tak ma i regulaminy nie są mu potrzebne.

          1. Artykuł z du.y, który nic nie wyjaśnia. Jedynym dowodem na to że nie potrzebny był remont drogi to jedno zdanie Pana „który się zna” że remont nie był potrzebny. Dlaczego autor artykułu nie porównał kwoty jaką wyłożona na wyasfaltowamie jednej części drogi z kwotą jaka wylozono na wybetonkwanie. Wtedy było by wiadomo ile gmina niby przeplacila.
            Jedno jest pewne. Każdy kto cokolwiek kiedyś słyszał o budowaniu dróg wie że beton jest lepszy niż asfalt.
            A jak wygląda egzekwowanie gwarancji od wykonawców w Wolsce to zupełnie inna historia i ta gmina nie jest wyjątkiem.

          2. @Daw

            Drogi Panie

            Nie miałem zamiaru niczego „wyjaśniać” – w szczególności Panu. Ale jeśli Pan nie zrozumiał prostego tekstu napisanego po polsku, to podejmę ten trud. Sam „gospodarz” powiedział po fakcie (na sesji RM), że mieszkańcy nie chcieli betonowej drogi (bo w rzeczy samej nie chcieli). Ktoś, kto mieszka przy tej drodze i na co dzień z niej korzysta (po tej drodze chodzi lub jeździ samochodem) wie najlepiej, czy i jaki remont był potrzebny (zwłaszcza w sytuacji, gdy płaci gminne podatki). To, ile „gmina” (czytaj: gminny podatnik) „przepłaciła” jest jasne: 171 652 złotych i 51 groszy minus drobna kwota na miejscową naprawę dotychczasowej asfaltowej nawierzchni (w tych kilku miejscach, gdzie to było konieczne).

            Co do tego, że

            „Jedno jest pewne. Każdy kto cokolwiek kiedyś słyszał o budowaniu dróg wie że beton jest lepszy niż asfalt”.

            Widzę, że pewności siebie Panu nie brakuje. Opierając się na tym, że Pan „cokolwiek kiedyś słyszał” Pan „wie, że beton jest lepszy niż asfalt”.

            Nie zrozumiał Pan prostego tekstu (czytanie ze zrozumieniem to sztuka niełatwa i niemała). Nie pisałem, że asfalt jest lepszy niż beton (ani na odwrót), napisałem, że „dobrze wykonana nawierzchnia asfaltowa jest bardziej odporna na „warunki atmosferyczne” niż źle wykonana nawierzchnia betonowa – i to w Siedliskach widać”. Jeśli Pan ma jakieś wątpliwości, to może Pan przyjechać do Siedlisk i sobie tę drogę obejrzeć (oględziny proponuję zacząć od strony cmentarza – a potem piesza wycieczka aż do drogi wojewódzkiej).

            Na koniec chciałbym Pana zachęcić do śmielszego korzystania ze słownika ortograficznego.

          3. @Daw

            Może jeszcze dwa słowa w odpowiedzi na takie dictum:

            „A jak wygląda egzekwowanie gwarancji od wykonawców w Wolsce to zupełnie inna historia i ta gmina nie jest wyjątkiem”.

            Żaden wykonawca nie zabiera się chętnie do naprawiania tego, co wcześniej zepsuł. Tak jest wszędzie – nie tylko w „Wolsce”.

            Gwarancja to jest ostateczność, naprawianie czy też poprawianie tego, co zostało wcześniej zrobione niezgodnie z projektem i/lub zasadami wiedzy technicznej nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem – w pierwszym rzędzie dla inwestora (który chce normalnie korzystać z nowo wybudowanego obiektu), ale także dla wykonawcy (który traci na tym wizerunkowo i finansowo). Ustawa prawo budowlane wyposażyła inwestora w narzędzie, które umożliwia uniknięcie tej ostateczności – tym narzędziem jest inspektor nadzoru inwestorskiego. Inwestor ustanawia w umowie o roboty budowlane inspektora nadzoru, jego zadaniem jest bieżąca kontrola robót (w tym sprawdzanie i odbiór robót ulegających zakryciu) i niedopuszczenie do tego, żeby wykonawca oszukał inwestora (oszukał świadomie lub z głupoty). Jeśli jakaś gmina musi sięgać po takie narzędzie jak gwarancja to znaczy, że nadzór inwestorski nad robotami budowlanymi zlecanymi przez gminę jest fikcją. Jeśli „ta gmina [czyli gmina Bobowa – wma] nie jest wyjątkiem” to oznacza, że i w innych gminach wójtują/burmistrzują „gospodarze”.

  2. @ wma

    Pierwszy komentarz chyba był pisany przed zażyciem dziennej dawki środków uspokajających. Ciekawe u jakiego specjalisty dostał Pan receptę na te specyfiki. ( patrz : ~ Co się tyczy „diagnozowania”, w szczególności przez „mieszkańców”. Diagnoza rzeczywiście by się przydała, ale Wacławowi Ligęzie – i nie od „mieszkańców”, tylko od odpowiedniego specjalisty~ ).

    Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Niestety wolał Pan mnie kilka razy obrazić, niż merytorycznie odnieść się do sprawy.

    Ja, jako czytelnik chciałbym się dowiedzieć ile kosztowała naprawa tej drugiej części drogi. Oczywiście z zakresem robót w obu przypadkach. Wtedy wiedziałbym czy gmina przepłaciła i o ile. Tak muszę niestety opierać się tylko na Pana odczuciach.

    Droga była zniszczona, co sam Pan przyznał i została wyremontowana. Co do wyższości drogi betonowej nad asfaltową nie będę się rozpisywał. Gmina dała mieszkańcom mercedesa za którego zapłaciła 1/3 jego wartości, a oni są niezadowoleni bo woleliby fiata, a w sumie to wystarczyłby generalny remont poloneza, który stoi w stodole. Tak to czasami jest, że cokolwiek się zrobi znajdzie się kilku niezadowolonych. Oni są najczęściej najgłośniejsi.

    Innym problemem jest jakość wykonania. Najprawdopodobniej głównym wskaźnikiem przy wyłanianiu wykonawcy była cena. No i mamy tego efekt. Ale czy to jest wina burmistrza, czy ustawy o zamówieniach publicznych? Dopóki trwa okres gwarancyjny gmina ma możliwość doprowadzenia sprawy do szczęśliwego końca. Czy to się uda zobaczymy. Pan na pewno będzie trzymał rękę na pulsie 🙂

    1. Tak, jak poprzednio napisałem: czytanie ze zrozumieniem jest sztuką niełatwą i niemałą. Nie miałem zamiaru Pana obrazić – i tego nie uczyniłem. Jeśli Pan nie rozumie prostego tekstu napisanego po polsku, to jest to Pański problem – nie mój.

      Dwa słowa nt. kilku konceptów z Pańskiego komentarza.

      „Droga była zniszczona, co sam Pan przyznał i została wyremontowana”.

      Droga nie była zniszczona – i nigdzie nie napisałem, że była zniszczona. Napisałem wyraźnie: „nawierzchnia była ogólnie w dobrym stanie, po drobnej naprawie w kilku miejscach mogła służyć jeszcze wiele lat”. Pan tego nie widział (problem z oczami), czy tylko nie zrozumiał?

      „Gmina dała mieszkańcom mercedesa za którego zapłaciła 1/3 jego wartości (…)”.

      Takiego nagromadzenia nonsensów dawno nie widziałem. Po pierwsze: „gmina” (czytaj: urzędnik gminny) niczego mieszkańcom nie „daje”, to mieszkańcy tworzą gminę (wspólnotę samorządową) i tę gminę (w tym urzędników gminnych) utrzymują. Po drugie: w tym konkretnym przypadku mieszkańcy o nic urzędnika gminnego (zwanego przez Pana „gminą”) nie prosili, w szczególności nie prosili o tego „mercedesa”, którym zostali obdarowani (i urzędnik gminny sam to po fakcie przyznał). Po trzecie: w ostatecznym rachunku – wbrew temu, co się niektórym naiwnym (w tym Panu) wydaje – polski podatnik (w tym mieszkańcy gminy) zapłacił za całość tego nikomu niepotrzebnego „mercedesa” – nie za 1/3.

      „Innym problemem jest jakość wykonania. Najprawdopodobniej głównym wskaźnikiem przy wyłanianiu wykonawcy była cena. No i mamy tego efekt. Ale czy to jest wina burmistrza, czy ustawy o zamówieniach publicznych?”.

      Ustawa pzp nie ma tu nic do rzeczy. Obowiązkiem wójta/burmistrza (wynikającym z ustawy prawo budowlane – a także ze ślubowania, które składa) jest zapewnienie prawidłowego nadzoru inwestorskiego na robotami budowlanymi, które zleca. Cena nie ma tu nic do rzeczy. Bez względu na to, czy płacimy dużo, czy mało, egzekwujemy od wykonawcy przedmiot umowy – i robimy to w czasie rzeczywistym, nie po fakcie (w ramach „gwarancji”). A pierwsza zasada jest taka: nie zlecamy robót, które nie są konieczne (innymi słowy: nie wydajemy pieniędzy gminnego podatnika na rzeczy niepotrzebne – także wtedy, gdy ktoś nam oferuje „dofinansowanie”).

      „Dopóki trwa okres gwarancyjny gmina ma możliwość doprowadzenia sprawy do szczęśliwego końca. Czy to się uda zobaczymy”.

      Nie bardzo wiem, jak Pan sobie ten „szczęśliwy koniec” wyobraża. Pieniędzy raz wydanych nikt gminie (gminie rozumianej jako wspólnota samorządowa) nie zwróci, popękanych płyt betonowych nikt nie sklei (nie ma takiej metody), za trzy lata upłynie „okres gwarancyjny” i zostaniemy sam na sam z pękającą i klawiszującą betonową nawierzchnią. Dobra wiadomość będzie taka, że tylko na połowie drogi, na drugiej połowie jest nawierzchnia asfaltowa położona w zeszłym roku – ale jest też kawałek nawierzchni oryginalnej, sprzed dwudziestu lat (w bardzo dobrym stanie – w przeciwieństwie do „mercedesa”).

      Na koniec takie pytanie: jakie jest Pańskie doświadczenie na budowie, co i gdzie Pan do tej pory wybudował. Nie musi Pan odpowiadać, ja już znam odpowiedź: nic i nigdzie.

      1. Równie dobrze można napisać o Panu – jakie jest Pana doświadczenie urzędnicze? Ile napisał Pan decyzji, ilu petentów Pan załatwił, ilu rozsierdzonych mieszkańców wysłuchał? Niech Pan nie odpowiada – ja już wiem. Słownie zero – ale co do poczynań urzędników, po redaktorze, wypowiada się Pan najwięcej.

        1. Panie urzędniku Oponka

          Nie rozśmieszaj mnie Pan. Pisze Pan „decyzje”? Petentów Pan „załatwia”? Rozsierdzonych mieszkańców Pan „wysłuchuje”? Ma Pan „doświadczenie urzędnicze”? A za co konkretnie Pan odpowiada? Jakie konsekwencje Pan ponosi, gdy wyda Pan błędną/głupią/bezsensowną/szkodliwą/bezprawną (do wyboru) „decyzję”? Żadnych?

          Skoro Pan za nic realnie nie odpowiada, to niech Pan nie zabiera głosu – w szczególności w sprawach, o których nie ma Pan zielonego pojęcia.

          1. Oho mamy na sali jasnowidza. Otóż pan jasnowidz już wie, że jestem urzędnikiem. Najwyraźniej jad zalewa mu już oczy, ponieważ nie podejmuje nawet trudu czytania ze zrozumieniem, a co z kolei zarzuca swoim adwersarzom. Ok, podejmę się zadania i panu jasnowidzowi wytłumaczę – pisałem, że nie ma Pan doświadczenia urzędniczego, a dyskutuje Pan tu najwięcej o urzędnikach. Ale jak już ktoś, kto prawdopodobnie nie jest budowlańcem, wypowiada się na tematy budowlane, to już jest be.
            I oczywiście Pan tu ma pojęcie o wszystkich i wszystkim. Jest Pan alfą i omegą, ale nie kandyduje Pan na żadne stanowisko, bo po co. Najlepiej innym zarzucać, ale trzymać się w bezpiecznej odległości, żeby na wszelki wypadek mi coś nie zarzucili.Według mnie jest Pan po prostu zwykłym internetowym trolem, który przy okazji posiada jakieś tam wykształcenie budowlane.

          2. Panie Oponka

            Informuję Pana, panie Oponka, że określenie „doświadczenie urzędnicze” (w dodatku jako coś pozytywnego) może się urodzić tylko w głowie urzędnika, nikt inny czegoś takiego nie powie (ani nie pomyśli).

            „Ale jak już ktoś, kto prawdopodobnie nie jest budowlańcem, wypowiada się na tematy budowlane, to już jest be”.

            Zgadza się, jeśli ktoś nigdy w życiu nie był na budowie, to nie powinien się „na tematy budowlane” wypowiadać (w szczególności wypowiadać się z wielką pewnością siebie) – chyba, że koniecznie chce się ośmieszyć.

            Nie używaj Pan, panie Oponka określenia „budowlaniec”, to potoczne określenie w języku polskim oznacza kogoś całkiem innego, niż się Panu wydaje.

            https://sjp.pwn.pl/doroszewski/budowlaniec;5415192.html

            „Jest Pan alfą i omegą, ale nie kandyduje Pan na żadne stanowisko, bo po co”.

            Posada urzędnika, pozostającego na utrzymaniu gminnego podatnika, mnie nie interesuje. Nie wyciągam ręki po cudze pieniądze. Dobrej rady mogę udzielić gratis – choćby na tym portalu. Pisałem tutaj wiele razy co należy uczynić, żeby w mojej gminie uniknąć takich wpadek, jak katastrofa budowlana w Jeżowie, czy rozpadające się ogrodzenie przy przedszkolu i szkole w Wilczyskach. Problem w tym, że bobowski „bardzo dobry gospodarz” (z zawodu weterynarz) uważa, że słuszne i dobre jest tylko to, co się urodzi w jego wójtowskiej/burmistrzowskiej głowie. Przychodzi mu to tym łatwiej, że jest otoczony wianuszkiem wzdychających pań:

            „Radna Pani Maria Ziomek (…) Życzyła Panu Burmistrzowi zdrowia, aby wszystkie plany, które się rodzą w jego głowie zostały zrealizowane i żeby (…) św. Zofia czuwała nad nim, dawała siłę i moc do działania (…)” (fragment protokołu sesji RM z 17 czerwca 2017 roku),

            „Radna Pani Teresa Magiera podkreśliła, że mamy ogromne szczęście, że mamy takiego Burmistrza. Ma on bardzo dużo pomysłów (…). Złożyła Burmistrzowi życzenia zdrowia i wielu kolejnych pomysłów. Podkreśliła, że pracuje już 17 lat w Radzie i wydawało się jej, że nie można już wiele więcej zrobić, jednakże Pan Burmistrz ma coraz to nowe pomysły” (fragment protokołu sesji RM z 17 czerwca 2017 roku).

            „Według mnie jest Pan po prostu zwykłym internetowym trolem, który przy okazji posiada jakieś tam wykształcenie budowlane”.

            Panie Oponka, Pan możesz sobie różne rzeczy wyobrażać i różnie je nazywać. Ja się o to na Pana nie gniewam. Walcz Pan dalej z „rozsierdzonymi mieszkańcami”, pisz Pan te swoje „decyzje” – i spożywaj Pan w spokoju sumienia urzędniczy chlebuś (z masełkiem).

  3. ,, Rozsierdzonych mieszkańców,, nawet w tych trudnych czasach uśmiałem się po pachy To z czym przychodzą ci mieszkańcy – groźbami pługiem bronami maczetą Napisałaś opona ka już wszystko i nie pisz więcej Wstydu oszczędź Sobie Co na to dobry gospodarz? Masz wyjątkowo szkodliwe miejsce pracy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *