
Właśnie otrzymałem najnowsze dzieło Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie, tj. „Odwołanie od Decyzji Nr 162/2019 Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Krakowie z dnia: 18.03.2019 r. znak: WIB.775.1.2019. MKLO” – zob. ZDW_odwolanie od decyzji_do_GUNB. Ww. „Odwołanie” trafiło (już w kwietniu 2019 r.) na biurko Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, który obsługuje Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
I żeby ten dokument ogarnąć jakoś naszym małym rozumkiem trzeba przypomnieć (po kolei) kamienie milowe „afery oberwiskowej” w Jeżowie, nad którą biedzili się:
- mgr inż. Tadeusz Wojciechowski – zob. „EKSPERTYZĘ TECHNICZNĄ DOTYCZĄCĄ AWARII OBIEKTU BUDOWLANEGO POLEGAJĄCEJ NA WYŁAMANIU CZĘŚCI PŁYT OPOROWYCH TYPU „L” TWORZĄCYCH ŚCIANĘ OPOROWĄ PODTRZYMUJĄCĄ KORPUS DROGOWY PRZY ZATOCE AUTOBUSOWEJ PRZY DW 981 W MIEJSCOWOŚCI WILCZYSKA” – zob. Ekspertyza – Awaria muru – Wilczyska,
- komisja powołana przez Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Krakowie – zob. „SPRAWOZDANIE w sprawie ustalenia przyczyn i okoliczności katastrofy budowlanej zaistniałej w obiekcie budowlanym – w zakresie uszkodzonego korpusu drogowego drogi wojewódzkiej nr 981 relacji: Zborowice – Grybów – Krzyżówka – Krynica Zdrój w części odc. 050 km 1+120 w miejscowości Wilczyska, gmina Bobowa, powiat gorlicki, województwo małopolskie” – https://bip.malopolska.pl/winbkrakow,a,1585736,informacje-i-dokumenty-wytworzone-wramach-postepowania-w-sprawie-ustalenia-przyczyn-uszkodzenia-kor.html,
- Małopolski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Krakowie – zob. „Decyzja nr 162/2019” z 18 marca 2019 roku – decyzja_MWINB_162_2019_ws_katastrofy_budowlanej.
Jeśli, po lekturze powyżej opublikowanych dokumentów, ktoś z grona Czytelników tego portalu, poczuje jednak niedosyt informacyjny, będzie musiał koniecznie przebrnąć przez bogate archiwum, dotyczące jeżowskiego oberwiska – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/katastrofa-budowlana/.
Czytając materiały prasowe ukryte pod ww. linkiem, proszę nie omijać licznych komentarzy, a szczególnie analiz komentatora „wma”, które zostały opublikowane pod „oberwiskowymi” artykułami. To nie tylko prawdziwa kopalnia wiedzy budowlanej, ale i manifestacja zwykłego zdrowego rozsądku i instrukcja uczciwości, która winna obowiązywać w życiu publicznym.
W sprawie katastrofy budowlanej w Jeżowie nie mam już wiele więcej do dodania. Jako dziennikarz zdobyłem a potem opublikowałem w tej sprawie najważniejsze dokumenty. Z mojej wielowątkowej, serialowej opowieści o jeżowskiej katastrofie budowlanej wyłania się przestępczy charakter działań „mafii oberwiskowej”. Mafii, dzięki której nie doczekaliśmy się do dnia dzisiejszego usunięcia skutków tej katastrofy. Nie sposób także nie zwrócić uwagi, że organy uprawnione do ścigania osób odpowiedzialnych za tę „awarię obiektu budowlanego”, jak jeżowską katastrofę pięknie (a eufemistycznie) nazwał ekspert od ekspertyzy mgr inż. Tadeusz Wojciechowski (a w ślad za nim ZDW w Krakowie), a więc, że te organy zadały sobie naprawdę dużo trudu, by przestępczy skandal w Jeżowie nie doczekał się rozliczenia.
Oddzielny rozdział tej smutnej historii stanowią kłamstwa i matactwa, głównie przedstawicieli władzy publicznej, starającej się wszelkimi możliwymi metodami ukryć fakt destrukcji części drogi wojewódzkiej nr 981 w Jeżowie. Inwestor, wykonawca i zarządca drogi wojewódzkiej, od samego początku aż do dnia dzisiejszego, prowadzą jakąś upiorną grę na przeczekanie, jakby jeżowskie osuwisko mogło nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, samo się zlikwidować. Projektant, kierownicy budowy i inspektor nadzoru, którym na tym portalu udowodniono zaniechania i nieprawidłowości, milczą jak zaklęci. Za samo milczenie należałoby ich pozbawić wszelkich uprawnień budowlanych!
To nie koniec moich uwag rozliczeniowych. Tak zwany inwestor umył ręce, bo uznał, że wystarczy przekazać wszelką dokumentację budowlano-inwestycyjną do zarządcy drogi i na tym zakończy się jego inwestorska, samorządowa odpowiedzialność. Inwestor mówi, że to już nie jego cyrk i nie jego zabawki a samorządowcy z Rady Miejskiej w Bobowej uznali, że ma absolutną rację i dalejże wspierać inwestora w tym haniebnym przekonaniu. A dziura w jeżowskiej ziemi jak straszyła, tak straszy już prawie 2 lata!
Natomiast zarządca drogi postanowił udowodnić, że w Jeżowie nie było żadnej katastrofy budowlanej. I znalazł nawet sojusznika w tym dziele, tj. eksperta, który ogłaszając tzw. „ekspertyzę” postawił na szali swój wieloletni inżynierski dorobek. Akcja eksperta od ekspertyzy oraz zarządcy drogi nr 981, zmierzająca do udowodnienia światu, że doszło w Jeżowie do „awarii obiektu budowlanego” a nie do katastrofy budowlanej, oddala, w bliżej nieznaną przyszłość, remont zniszczonej drogi wojewódzkiej w Jeżowie.
Tak trzymać! Wszystkim wymienionym z funkcji „oberwiskowym krętaczom” składam wyrazy… najwyższej dezaprobaty!
Co zrobi w tej sytuacji Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego w Warszawie? Tego oczywiście nie wiem, ale wiem co powinien zrobić. Może to Państwa zdziwi, ale uważam, że powinien uchylić decyzję administracyjną MWINB z 18 marca 2019 roku i zgodnie z wolą ZDW w Krakowie umorzyć postępowanie w przedmiotowej sprawie. Taki krok przyniósłby bowiem same korzyści.
Na przykład, że podam pierwszą z brzegu korzyść, cześć i honor a czasami i uprawnienia zawodowe oraz samorządowe wielu osób zostałyby uratowane. A chodzi przecież już o bardzo liczną gromadkę „oficjeli”, tworzącą „stronnictwo awarii obiektu budowlanego”. Warto przypomnieć liderów tego stronnictwa. Oto oni: burmistrz Wacław Ligęza, dyrektor ZDW w Krakowie Marta Maj, wysługująca się tymczasem zastępcą dyrektora ds. inwestycji w ZDW w Krakowie mgr. inż. Robertem Góreckim, potem kroczy projektant muru oporowego w Jeżowie mgr inż. Andrzej Olszowski, a za nim Józef i Bolesław Haluchowie z firmy HAŻBUD, inspektor nadzoru inwestorskiego Agata Mężyk i ekspert od ekspertyzy awarii obiektu budowlanego mgr inż. Tadeusz Wojciechowski. To nie koniec listy. Nie sposób nie zaliczyć bowiem do tej prominentnej grupy osób całego tłumu działaczy samorządowych z przewodniczącą Rady Miejskiej w Bobowej Małgorzatą Molendowicz i sołtysem z Wilczysk Tomaszem Taraskiem na czele, którzy, z uporem godnym lepszej sprawy, zamiatają do dnia dzisiejszego aferę oberwiskową w Jeżowie pod dywan haniebnym milczeniem i zaniechaniem, działając na szkodę interesu bobowskiej wspólnoty samorządowej.
Do „zamiataczy dywanowych” trzeba także koniecznie zaliczyć panów prokuratorów Tadeusza Cebo, Michała Trybusa i Grzegorza Jędrzejka, którzy od początku nie chcą dostrzec przestępczej „afery oberwiskowej” w Jeżowie. Im więcej dowodów, uzasadniających użycie kodeksu karnego pojawiało się na portalu „Gorlice i Okolice”, tym donośniej brzmiał prokuratorski głos, że nie ma najmniejszych powodów do rozliczeń.
I jak tak się popatrzy na te znamienite i zasłużone dla Polski i Małopolski nazwiska, to Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego z Warszawy musiałby być skończonym głupcem i niewdzięcznikiem, żeby nie przystąpić do „stronnictwa awarii obiektu budowlanego”. Trochę mu co prawda „nabruździł” i wyszedł przed szereg MWINB z Krakowa, ale tylko trochę. Bo jak śpiewał przed laty Jerzy Stuhr: „nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać”.
Dlatego, Główny Inspektorze Nadzoru Budowlanego z Warszawy, do dzieła. Zasłużeni działacze samorządowi, wybitni budowlańcy, projektanci, eksperci, kierownicy budów i inspektorzy nadzoru, urzędnicy i prokuratorzy czekają, żeby potwarz i kalumnie, które pojawiły się na portalu „Gorlice i Okolice”, wypalić gorącym żelazem. Katastrofę budowlaną w Jeżowie czas odwołać, postępowanie administracyjne umorzyć a potem zmusić firmę BETONBEST do sfinansowania jedynie słusznej koncepcji naprawy muru oporowego poprzez „zastosowanie samowiercących mikropali kotwiących”, którą zarekomendował ekspert od ekspertyzy mgr inż. Tadeusz Wojciechowski, a wymyśliła (podobno) firma HAŻBUD. Łebscy goście w tym HAŻBUDZIE!!! Kosztorys mikropali jest gotowy i jak się wydaje „stronnictwo awarii obiektu budowlanego” już przystąpiło do ataku na BETONBEST. Główny Inspektorze Nadzoru Budowlanego z Warszawy! Nie zwlekaj! Oferta autorytetów ze „stronnictwa awarii obiektu budowlanego” wydaje się być nie do odrzucenia!
PS Na koniec prośba do komentatora „wma”! „Odwołanie” ZDW wymaga fachowego komentarza. Dlatego o ten komentarz, w imieniu Czytelników, bardzo uprzejmie proszę. Osobiście na przykład nie mogę pojąć, jak to możliwe, że ZDW w Krakowie uważa, że nie mamy w Jeżowie do czynienia z katastrofa budowlaną, bo elementy budowli nie uległy nieodwracalnemu zniszczeniu i można je naprawić. Jeśli tak, to ZDW w Krakowie sugeruje, że wystarczy wymienić prefabrykaty typu „L” i mamy kłopot z głowy. Skąd zatem kompletnie nowy pomysł na remont z „samowiercącymi mikropalami”, zarekomendowany przez eksperta od ekspertyzy, tj. mgr. inż. Tadeusza Wojciechowskiegio? Coś mi tu nie gra!
Szanowny „wma”! Na pewno dostrzegłeś w „Odwołaniu” ZDW i inne wątki, które warto objaśnić Czytelnikom „Gorlic i Okolic”. Wszyscy zasłużyliśmy na rzetelna ocenę jeżowskiego skandalu…, na pohybel „stronnictwu awarii obiektu budowlanego”.
Szanowny „wma”! Czekamy z niecierpliwością na kolejne komentarze i analizy!
Drobna sprawa a tyle problemów..
A jaki to czas trwa..??
To w ogóle nie jest drobna sprawa. Straty finansowe gigantyczne i zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi od 2 lat. Kilka osób już powinno mieć postawione zarzuty prokuratorskie.
Nie wiem, czy mój komentarz spełni Pańskie oczekiwania. Od razu napiszę, że nie zgadzam się z tym, co Pan wyżej napisał – że doszło do „destrukcji części drogi wojewódzkiej nr 981 w Jeżowie”. Droga w Jeżowie jest użytkowana od pokoleń – i ma się bardzo dobrze. Destrukcji uległ wynalazek świeżej daty, tzn. ściana oporowa utrzymująca dodatkowy nasyp pod chodnikiem z kostki, wymyślonym przez bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza”. Droga w Jeżowie (korona drogi) i ściana oporowa przy jeżowskiej „paryi” to są dwa różne obiekty budowlane. Z tego faktu wynika najprostszy i najtańszy sposób likwidacji skutków katastrofy budowlanej: całkowita likwidacja zniszczonego obiektu i przywrócenie w tym miejscu stanu sprzed 2014 roku.
Jeśli chodzi o odwołanie wyprodukowane przez pana Góreckiego z ZDW w Krakowie.
Zarządzeniem nr 24/2018 (zmienionym zarządzeniem nr 50/2018) MWINB powołał komisję „celem ustalenia przyczyn i okoliczności katastrofy budowlanej zaistniałej w obiekcie budowlanym”. Obiektem tym – wg MWINB – jest „część korpusu drogowego” a skutkiem katastrofy budowlanej jest – wg MWINB – „obryw skarpy”.
18 marca 2019 roku MWINB wydał decyzję nr 162/2019, znak WIB.775.1.2018.MKLO, w której nakazał zarządcy drogi:
„uporządkowanie powstałego uszkodzenia korpusu drogowego”, „wygrodzenie części drogi wojewódzkiej nr 981”, „zabezpieczenie obrywu skarpy w sposób uniemożliwiający dalszą degradację obrywu skarpy wraz z zabezpieczeniem terenu obsuniętego przed wpływem czynników zewnętrznych”.
ZDW w Krakowie (zarządca drogi wojewódzkiej nr 981) wniósł odwołanie od tej decyzji (odwołanie podpisał Robert Górecki). Odwołanie to dotyczy „niewłaściwej podstawy prawnej” przyjętej przez MWINB, ZDW wnosi o „uchylenie decyzji i umorzenie postępowania w sprawie”. Pan Górecki twierdzi, że w Wilczyskach nie doszło do katastrofy budowlanej w rozumieniu art. 73 ust. 1 ustawy prawo budowlane.
Art. 73 ustawy prawo budowlane wygląda tak:
1. Katastrofą budowlaną jest niezamierzone, gwałtowne zniszczenie obiektu budowlanego lub jego części, a także konstrukcyjnych elementów rusztowań, elementów urządzeń formujących, ścianek szczelnych i obudowy wykopów.
2. Nie jest katastrofą budowlaną:
1) uszkodzenie elementu wbudowanego w obiekt budowlany, nadającego się do naprawy lub wymiany;
2) uszkodzenie lub zniszczenie urządzeń budowlanych związanych z budynkami;
3) awaria instalacji.
Pan Górecki pisze:
„Powstałe uszkodzenie elementów pasa drogowego (…) nie powinno być kwalifikowane jako katastrofa budowlana. Podstawowym warunkiem uznania zdarzenia jest jego niezamierzony przez człowieka i jednocześnie gwałtowny charakter. Jako katastrofa budowlana natomiast nie może być traktowana taka okoliczność jak uszkodzenie, bez względu na rozmiar i przyczynę, elementu wbudowanego w obiekt budowlany, który to element nadaje się do naprawy lub wymiany”.
Pierwsze pytanie jest takie: co uległo zniszczeniu? Element wbudowany w obiekt budowlany (jak opowiada pan Górecki), czy obiekt budowlany jako taki?
Ściana oporowa (mur oporowy, konstrukcja oporowa) utrzymująca nasyp (w tym wypadku dodatkowy nasyp pod przydrożnym chodnikiem) jest odrębnym obiektem budowlanym – wynika to wprost z art. 3 ustawy prawo budowlane. Tenże obiekt w całości utracił stateczność, część żelbetowych prefabrykatów, z których wykonano ścianę oporową uległa całkowitej destrukcji (złamaniu). Obiekt – a raczej to, co z niego zostało – kwalifikuje się do rozbiórki.
Pan Górecki pisze dalej tak:
„Zgodnie z przepisem art. 73 ust. 2 pkt 1 Prawa budowlanego nie jest katastrofą uszkodzenie elementu wbudowanego w obiekt budowlany nadającego się do naprawy lub wymiany. Takimi elementami, w ocenie Zarządcy drogi są użyte przy budowie chodnika w m. Wilczyska prefabrykowane żelbetowe elementy typu „L””.
Pan Górecki się powtarza (z braku innych, rzeczowych argumentów). Żelbetowe prefabrykaty w tym przypadku nie są elementami wbudowanymi w obiekt budowlany (jaki „obiekt budowlany”? drogę wojewódzką? korpus drogi wojewódzkiej? zatokę autobusową? przydrożny chodnik?) – same w sobie są odrębnym obiektem budowlanym (konstrukcją oporową utrzymującą nasyp pod przydrożnym chodnikiem).
Ostateczny „argument” pana Góreckiego wygląda tak:
„Również ekspertyza techniczna sporządzona na zlecenie Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie, w wykonaniu Postanowienia nr 392/2018 MWINB w Krakowie z dnia 29.05.2018 znak: WIB.775.1.2018.MKLO przez mgr inż. Tadeusza Wojciechowskiego nie potwierdziła wstąpienia katastrofy budowlanej. W ekspertyzie tej autor określił uszkodzenie jako awaria, gdyż nie nastąpiło zniszczenie obiektu budowlanego – drogi, nawet po wystąpieniu awarii droga pozostała przejezdna na całej szerokości jezdni”.
Pan Górecki plącze się w zeznaniach, na dodatek niezbyt uważnie przeczytał ekspertyzę pana Wojciechowskiego.
http://gorliceiokolice.eu/wp-content/uploads/2018/10/ekspertyza-awaria-muru-wilczyska.pdf
Po uważnej lekturze tejże ekspertyzy niechybnie by zauważył, że dla pana Wojciechowskiego obiektem budowlanym, którego dotyczy ekspertyza, nie jest „droga”, tylko ściana oporowa. Oczywistym jest, że po zniszczeniu ściany oporowej utrzymującej nasyp pod chodnikiem zaprojektowanym przez pana Olszowskiego (a wymyślonym przez bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza”) droga wojewódzka jest przejezdna. Korpus drogi wojewódzkiej – jak pisze pan Wojciechowski – „jest bardzo dobrze ustabilizowany” i nie ma nic wspólnego z dodatkowym nasypem, który wykonała firma Hażbud.
Dlaczego pan Wojciechowski używa w ekspertyzie określenia „awaria” (i co z tego ma) – tego nie wiem. Pan Wojciechowski mi się nie zwierza. Jedno jest pewne: to, że pan Wojciechowski pisze o „awarii obiektu budowlanego” nie jest żadnym dowodem na to, że nie nastąpiła katastrofa budowlana (w rozumieniu art. 73 ustawy prawo budowlane).
Pan Górecki pisze na koniec tak:
„Wskazać należy, że Zarządca niezwłocznie wykonał wszystkie zalecenia wskazane zaskarżoną decyzją. Uszkodzenie korpusu drogi zostało uporządkowane i zabezpieczone. Mając na uwadze powyższe, niniejsze odwołanie od Decyzji Nr 162/2019 z dnia 18.03.2019 znak: WIB.775.1.2018.MKLO jest zasadnie i zasługuje na uwzględnienie”.
Jeśli ZDW „wykonał wszystkie zalecenia wskazane zaskarżona decyzją”, w dodatku „niezwłocznie”, to w czym problem? To znaczy jaki problem ma pan Górecki? Dlaczego panu Góreckiemu tak bardzo zależy na zmianie podstawy prawnej wydanej decyzji – a w konsekwencji na jej uchyleniu i umorzeniu postępowania? Pan Górecki nie powinien mieć z tym żadnego problemu. A kto może mieć problem? Problem ma osoba, która w roku 2014 pełniła funkcję inspektora nadzoru inwestorskiego na budowie. Do podstawowych obowiązków inspektora nadzoru inwestorskiego należy reprezentowanie inwestora na budowie przez sprawowanie kontroli zgodności jej realizacji z projektem budowlanym (art. 25 pkt 1 ustawy prawo budowlane). Inspektor nadzoru ustanowiony przez inwestora (inwestorem była gmina Bobowa, gminę reprezentował Wacław Ligęza) – tj. inż. Agata Mężyk (nr uprawnień UAN-7342-12/92) – nie sprawdził, czy żelbetowe elementy, które zamówił wykonawca i z których wykonano ścianę oporową są zgodne z projektem budowlanym. W rezultacie powstała znaczna szkoda materialna i zagrożenie dla osób korzystających z autobusowego przystanku i przydrożnego chodnika. Jest to sytuacja opisana w art. 95 ustawy prawo budowlane:
„Odpowiedzialności zawodowej w budownictwie podlegają osoby wykonujące samodzielne funkcje techniczne w budownictwie, które: (…) 3) wskutek rażących błędów lub zaniedbań, spowodowały zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, bezpieczeństwa mienia lub środowiska albo znaczne szkody materialne; 4) nie spełniają lub spełniają niedbale swoje obowiązki (…)”.
Zmiana kwalifikacji zdarzenia z katastrofy budowlanej na „awarię obiektu budowlanego” (określenie użyte przez pana Wojciechowskiego) niczego w sytuacji pani Mężyk nie zmienia, pan Górecki niepotrzebnie tak się koło tej sprawy krząta. Pani Agata Mężyk dopuściła się rażącego zaniedbania i zgodnie z ustawą prawo budowlane powinna ponieść odpowiedzialność zawodową – bez względu na to, czy jeżowskie „oberwisko” nazwiemy katastrofą budowlaną, czy „awarią obiektu budowlanego”.
Pan Górecki opowiada, że „uszkodzenie korpusu drogi zostało upprządkowane i zabezpieczone”. Korpus drogi wojewódzkiej nie został uszkodzony, korpus istniejącej drogi wojewódzkiej nie ma nic wspólnego z nasypem, który wykonała firma Hażbud. Zalecenia z zaskarżonej decyzji dotyczą dodatkowego nasypu, na którym ułożono przydrożny chodnik, nie dotyczą korpusu istniejącej drogi (użytkowanej – jak pisze pan Wojciechowski – „od 150 lat”).
Jest jedna korzyść z tego, że pan Wojciechowski traktuje zniszczoną ścianę oporową jak odrębny obiekt budowlany. Skoro jest to odrębny obiekt budowlany, to należy go po prostu zlikwidować (tzn. przywrócić w tym miejscu stan sprzed 2014 roku) – i w ten sposób trwale usunąć skutki katastrofy budowlanej. Jest to rozwiązanie najprostsze i najtańsze.
Na koniec napiszę tak: to bardzo ładnie, że ZDW „niezwłocznie wykonał wszystkie zalecenia wskazane zaskarżoną decyzją”. Jako gminny podatnik wolałbym jednak, żeby pani Mężyk w roku 2014 dopilnowała na budowie pana Halucha – i nie robiła w konia bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza”. Gdy pani Mężyk robi w konia „bardzo dobrego gospodarza” w rzeczywistości nie oszukuje tegoż „gospodarza” (ten da sobie radę!) – oszukuje gminnego podatnika.
Dzięki! Na to liczyłem! W sprawie „destrukcji części drogi wojewódzkiej nr 981 w Jeżowie” nie mam zamiaru kruszyć kopii. To był skrót myślowy, a Pan ma oczywiście rację! Czekamy teraz na GUNB/GINB!
Proszę jeszcze zwrócić uwagę, że akcja ZDW, eksperta od ekspertyzy a także tzw. komisji MWINB zmierza do wywarcia presji na BETONBEST. Nigdzie nie zostało napisane, że nie można przystąpić do robót gwarancyjnych. A jednak HAŻBUD do tych robót nie przystępuje tylko śle wezwania do BETONBESTU o szmal na mikropale!
Dlaczego MWINB nakazuje zabezpieczać miejsce katastrofy a nie nakazuje usunięcia jej skutków?
Właściciele firmy Betonbest sami będą musieli znaleźć sposób na to, żeby nie dać się wrobić w jeżowskie „oberwisko”. Wrobić ponad to, co rzeczywiście jest udziałem firmy. A udziałem tym jest to, że część prefabrykatów nie została zazbrojona zgodnie z zamówieniem zatwierdzonym przez p. Makowca w firmy Hażbud. Elementy zazbrojone zgodnie z zamówieniem firmy Hażbud i tak by utraciły stateczność (za mała szerokość podstawy założona przez p. Olszowskiego) i/lub by się z czasem połamały, ale p. Wojciechowski nie miałby pretekstu do przypisywania całej winy dostawcy prefabrykatów.
Na razie wiadomo tylko, że 1, słownie – jeden – prefabrykat był nieprawidłowo zazbrojony a nie „część prefabrykatów” jak Pan napisał. Wiadomo także ponad wszelką wątpliwość, że p. Makowiec zamawiał wyroby firmy Betonbest całkowicie „od czapy”. Nad murem oporowym nikt nie panował ani projektant, ani wykonawca, ani p. Makowiec, ani kierownik budowy p. Haluch, ani inspektor nadzoru inwestorskiego p. Mężyk.
Ale ma Pan rację właściciele Betonbestu sprzedali przynajmniej 1, słownie – jeden – prefabrykat wadliwie zazbrojony. Minęły prawie dwa lata i wszystkie wysokie komisje nie zadały sobie trudu, żeby dokładnie opisać budowę muru oporowego. Nie zrobił tego inż. Wojciechowski, którego ekspertyza jest skandaliczna (sam autoryzował wypowiedź na tym portalu, że nie widział projektu inż. Olszowskiego w całości) – i to jest tzw. rewelacja. Następna rewelacja, że ten inżynier nie dostrzegł katastrofy budowlanej tylko „awarie” a potem wiedząc, że 1 prefabrykat jest źle zazbrojony, ale co najważniejsze ma tego drutu zbrojeniowego stanowczo za mało, obciążył cała winą Betonbest. Za taką ekspertyzę, to w normalnym świecie, na mój chłopski rozum, traci się uprawnienia budowlane. Muru oporowego nie opisała także z detalami komisja MWINB z Krakowa; chociaż trzeba powiedzieć, że w przeciwieństwie do inż. Wojciechowskiego poza 1 prefabrykatem typu „L” (źle zazbrojonym) dostrzegła także skandaliczny udział w postawieniu tego muru i projektanta, i kierownika budowy, i inspektora nadzoru. Groza!!!
Nie odpowiedział mi Pan na pytanie, dlaczego MWINB nie nakazuje usunięcia skutków katastrofy budowlanej? Jak Pan myśli?
Dlaczego MWINB nie nakazuje usunięcia skutków katastrofy budowlanej? Tajemnica to wielka.
Co ja o tym myślę? Nie mogę tego napisać. W naszym bantustanie obowiązuje art. 212 tzw. kk.
Zwróciłem uwagę na taki fragment Pańskiego komentarza:
„(…) inż. Wojciechowski, którego ekspertyza jest skandaliczna (sam autoryzował wypowiedź na tym portalu, że nie widział projektu inż. Olszowskiego w całości) – i to jest tzw. rewelacja”.
Ja bym to napisał tak: pan Wojciechowski widział to, co chciał widzieć. Albo tak: pan Wojciechowski nie widział tego, czego nie chciał widzieć.
Dzięki tej (podwójnej) umiejętności widzenia/niewidzenia pan Wojciechowski jest „ekspertem” – a ja tylko zwykłym inżynierem budownictwa (ja po prostu widzę to, co jest – a nie to, co powinienem widzieć).
Trochę jestem bardziej uodporniony na 212, dlatego napiszę, że nad oberwiskiem straszy. A to straszydło nazywa się korupcja. Czekam na decyzję GINB! A potem opowiem kolejne pikantne szczegóły na temat skorumpowanych chłopców i dziewcząt!
Zastanawiam się,co to jest ?
Arogancja,brak,gospodarza,albo „dobry gospodarz” nie jest dobrym gospodarzem,a może nie udolność władzy samorządowej ?
Albo „dobry gospodarz” nie ma wstydu,a może nie wie co to jest wstyd?
„Gospodarzu” wstydu oszczędz..
A ja mówię-WSTYD I HAŃBA ,żeby to tyle czasu trwało.
I to co widać nie pierwszy i nie ostatni bubel w Wilczyskach.
Szkoda,że „dobry gospodarz” nic nie mówi na zebraniach ,w wywiadach dla mediów,że to wszystko go przerasta,że jest wypalony,i nie spełniony.