
„Gazeta Krakowska” postanowiła zamieszać w przetargowym, moszczenickim kotle. I zrobiła to 3 lipca 2019 roku piórem dziennikarza Lecha Klimka – zob. https://gazetakrakowska.pl/gorlice-sprawa-z-moszczenicy-najpierw-trafila-do-cba-teraz-ma-sie-nia-zajac-prokuratura-ktora-zbada-wszystkie-jej-watki/ar/c1-14251771. Lech Klimek, to bardzo ambitny żurnalista. I zabrał się do tego mieszania, nie tylko zresztą w przetargu, bo przede wszystkim ludziom w głowach, z prawdziwie stachanowskim zapałem.
Przede wszystkim postanowił ukryć przed czytelnikami „Gazety Krakowskiej” kilka istotnych faktów. Spróbuję te dość wyrafinowane, propagandowe zabiegi pokrótce zinwentaryzować na przykładach.
- Dziennikarz Lech Klimek napisał:
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to najpewniej sprawa dotyczy pieniędzy. I tak jest i tym razem w Moszczenicy, gdzie o notabene unieważnione dwa przetargi w spór weszło dwie firmy.
Dziennikarz Lech Klimek mija się z prawdą. Stron sporu jest więcej. Dziennikarz Lech Klimek zapomniał napisać, co wynika wprost (na przykład) z postępowania przed Krajową Izbą Odwoławczą, że aktywną stroną sporu (oprócz 2 firm) jest także Gmina Moszczenica, która w tym sporze na dodatek wspiera stanowisko tylko jednej z uczestniczących firm. Ten dziwny sojusz wynika m. in. wprost z dokumentacji postępowania administracyjnego przed KIO w Warszawie, które zostało zakończone 6 czerwca 2019 roku wydaniem wyroku, nakazującemu Gminie Moszczenica, m. in. wykluczenie firmy Doradztwo i Usługi sp. z o.o. z postępowania przetargowego.
- Dziennikarz Lech Klimek napisał:
Sprawa trafiła do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a stamtąd do badania przez gorlicką prokuraturę.
Ten komunikat, to tylko część prawdy, bo dziennikarz Lech Klimek zapomniał napisać, że Prokuratura Rejonowa w Gorlicach sprawę zawiadomienia, dotyczącego niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez wójta Gminy Moszczenica Jerzego Wałęgę, przekazała do dalszego prowadzenia do Prokuratury Rejonowej w Zakopanem. Ups…, to chyba dość istotne wiadomości!?
- Dziennikarz Lech Klimek napisał:
Odbyły się już dwa postępowania. Pierwsze unieważniono, bo żadna z firm nie złożyła poprawnej oferty, a drugie z powodu awarii systemu komputerowego.
Taki komunikat, to kolejna i bardzo wyrafinowana półprawda. To fakt – były dwa postępowania, to fakt, że dwa unieważniono, ale żeby słowem nie wspomnieć o udziale w obu postępowaniach Krajowej Izby Odwoławczej w Warszawie i jej wpływu na proces unieważniania obu postępowań przetargowych, to prawdziwy majstersztyk dziennikarskiej manipulacji. Dla dziennikarza Lecha Klimka taka instytucja jak KIO w ogóle nie zaistniała w tekście o moszczenickim przetargu, dokładnie tak samo, jak rodzaj i treść korupcyjnych zarzutów stawianych wójtowi Jerzemu Wałędze? Czyżby moszczenicki włodarz był pod specjalnym, ochronnym nadzorem „Gazety Krakowskiej”? Ciekawe, skąd takie przywileje?
- Dziennikarz Lech Klimek cytuje wypowiedź prezes firmy Doradztwo i Usługi sp. z o.o. Cecylii Czop:
– Moja firma działa na rynku od 11 lat, zdobywając przez ten okres doświadczenie i wiedzę w zakresie pełnienia funkcji inżyniera kontraktu w wielomilionowych kontraktach – mówi pani Cecylia. – Pragnę bardzo mocno podkreślić, że nie miało miejsca żadne fałszerstwo dokumentu, przy zapisywaniu gwarancji na moim komputerze podpis elektroniczny został przekształcony w kopie podpisu, czego nie byłam świadoma, i taki dokument został dołączony do oferty – dopowiada.
Papier jest cierpliwy i prezes Cecylia Czop może przekazywać dziennikarzowi Lechowi Klimkowi wyłącznie wybrane fakty ze swojego przetargowego życia. Tylko, że w chwili opublikowania artykułu przez „Gazetę Krakowską”, tj. 3 lipca 2019 roku, wiedza o udziale prezes Cecylii Czop w moszczenickim przetargu została już dość dobrze udowodniona i udokumentowana. Tę wiedzę posiadał dziennikarz Lech Klimek, bo znał wyrok KIO z 6 czerwca 2019 roku. A skoro znał ten wyrok i jego uzasadnienie, to miał obowiązek poinformować czytelników „Gazety Krakowskiej”, że jeden z dokumentów przetargowych przesłanych przez prezes Cecylię Czop do Gminy Moszczenica był antydatowany i że fakt antydatowania tego dokumentu był jednym z powodów wykluczenia firmy Doradztwo i Usługi sp. z o.o., której prezesuje Cecylia Czop, z przetargu w Moszczenicy. Oddzielną sprawę stanowi kwestia owego podpisu elektronicznego, o którym opowiada Cecylia Czop. Powiedzieć, że wątek ten wymagał jednak doprecyzowania przez dziennikarza Lecha Klimka, to właściwie nic nie powiedzieć.
Konkluzja jest następująca: dziennikarz Lech Klimek przedstawił czytelnikom „Gazety Krakowskiej” relację z afery moszczenickiej bardzo daleką od prawdy. Jeśli w tekście padają informacje o korupcyjnym charakterze afery, a padają – vide wątek z interpelacją poseł Elżbiety Zielińskiej, to ukrywanie takich „detali” jak zarzuty (i ich zakres) stawiane wójtowi Jerzemu Wałędze, udział Prokuratury Rejonowej w Zakopanem w tej sprawie, czy zbywanie milczeniem dokładnego opisu zarzutów, dotyczących fałszowania dokumentacji przetargowej, oznacza, że czytelnicy „Gazety Krakowskiej” otrzymali gniot dziennikarski, a nie rzetelny materiał prasowy.
Na dodatek dziennikarz Lech Klimek nawet słowem nie wspomniał o śledztwie dziennikarskim, które prowadzi w tej sprawie Maciej Rysiewicz i bogatej dokumentacji, która została już zgromadzona i opublikowana na portalu „Gorlice i Okolice”. Może byłoby po prostu rzetelniej i uczciwiej, z dziennikarskiego punktu widzenia, przekazać czytelnikom „Gazety Krakowskiej”, gdzie dokumentalne szczegóły tej afery dostępne są w Internecie. Dziennikarz Lech Klimek dobrze wiedział, że na portalu „Gorlice i Okolice” wiele wątków moszczenickiego przetargu zostało bardzo dokładnie zinwentaryzowanych, ale mimo to zamiótł, nie pierwszy zresztą raz w historii „Gazety Krakowskiej”, portal „Gorlice i Okolice” pod przysłowiowy dywan.
A teraz kilka słów (dla przykładu) na temat smaczków „stylistyczno-retoryczno-propagandowych”, którymi doprawił swój artykuł dziennikarz Lech Klimek. Jak już udowodniłem, zarzuty stawiane wójtowi Jerzemu Wałędze, w moszczenickim przetargu, w ogóle nie zostały przez Lecha Klimka odkryte; chociaż półgębkiem problem pada – zob. wypowiedź wójta Wałęgi:
– Dla naszej gminy to jest próba odporności na niesłuszne zarzuty i podejrzenia – mówi Jerzy Wałęga, wójt gminy Moszczenica.
Może słuszne podejrzenia, może niesłuszne, ale jakie nie wiadomo. Dziennikarz Lech Klimek milczy na ten temat i szybko podaję rękę wójtowi Wałędze, żeby mógł wyjść z opresji obronną ręką:
– Jednak taka konkurencja może też przynieść pozytywne efekty w postaci obniżenia cen, bo tym głównie oferenci powinni uczciwie konkurować – kończy [wójt Wałęga – przyp. M.R.]
Prawda jak radośnie? Firmy niech przestaną się wreszcie kłócić, radzi dobrotliwie włodarz, a jeśli nawet dalej będą to robić, to dla Gminy Moszczenica z tej kłótni same korzyści przecież wynikną. Ceny przetargowe zostaną obniżone. No i czytelnik zaciera ręce z radości! A problemy korupcyjne w artykule tracą jakby na ważności i oddzielamy je grubą kreską. „Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy” – jak śpiewał przed laty Wojciech Młynarski! W roli babci czytelnicy „Gazety Krakowskiej”!
Kolejny smaczek. W pewnym momencie opowieści o przetargu moszczenickim dziennikarz Lech Klimek cytuje wypowiedź prezes Cecylii Czop – przypomnę ten fragment raz jeszcze:
– Moja firma działa na rynku od 11 lat, zdobywając przez ten okres doświadczenie i wiedzę w zakresie pełnienia funkcji inżyniera kontraktu w wielomilionowych kontraktach – mówi pani Cecylia. – Pragnę bardzo mocno podkreślić, że nie miało miejsca żadne fałszerstwo dokumentu, przy zapisywaniu gwarancji na moim komputerze podpis elektroniczny został przekształcony w kopie podpisu, czego nie byłam świadoma, i taki dokument został dołączony do oferty – dopowiada.
Ten fragment rozczulił mnie do łez. Bo prezes Cecylia Czop przestała być na chwilę „prezes Cecylią Czop” a stała się nagle „panią Cecylią”, jakby z sąsiedztwa. No i „pani Cecylia”, znajoma dziennikarza Lecha Klimka chyba, stąd ta familiarna forma zwrotu, mówi, że słowo honoru o żadnym fałszerstwie mowy być nie mogło, bo ona już 11 lat, zdobywając doświadczenie w zakresie i w ogóle, a jeśli podpis elektroniczny był kopią podpisu a nie oryginałem, to wina komputera, a ona biedna nie była świadoma, że ten komputer, to taki los może człowiekowi zgotować, że człowieka o świadome fałszerstwa potem pomówią. „Pani Cecylia” nic nie mówi o kłopotach z antydatowaniem innego dokumentu, a dziennikarz Lech Klimek, broń Boże, nie zamierza niepokoić „pani Cecylii” niewygodnymi pytaniami, a już tym bardziej opowiadać czytelnikom „Gazety Krakowskiej” o kulisach antydatowania poczty elektronicznej.
Może były fałszerstwa, a może nie, ale faktem jest, że niejaka „pani Cecylia” fałszerstw kategorycznie się wypiera, ale o antydatowaniu nie wspomina. Jej prawo, ale pod korą mózgową czytelników jakże wiarygodny obraz wizerunku, haniebnie pokrzywdzonej „pani Cecylii” zostaje, przez dziennikarza Lecha Klimka, publicystycznie „wygenerowany”. Nic się jak widać nie zmienia od lat; „jest prawda czasu i jest prawda ekranu”. Prawda, panie dziennikarzu Klimek?
Na koniec jeszcze taki oto smaczek. Z tej całej afery moszczenickiej, to powinieneś czytelniku zapamiętać, zdaje się co do tego nie mieć wątpliwości dziennikarz Lech Klimek, że:
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to najpewniej sprawa dotyczy pieniędzy. I tak jest i tym razem w Moszczenicy, gdzie o notabene unieważnione dwa przetargi w spór weszło dwie firmy. Obydwie miały chrapkę na milionowy kontrakt na sprawowanie nadzoru nad realizacją projektu odnawialnych źródeł energii.
No…, właściwie nie da ukryć. Jak nie wiadomo o co chodzi, to najpewniej chodzi o pieniądze!
A o co chodziło, dziennikarzowi Klimkowi, że tak haniebnie ocenzurował wiedzę na temat moszczenickiego przetargu przed czytelnikami „Gazety Krakowskiej”?
Dziennikarz Lech Klimek nie jest osoba nieznaną Czytelnikom „Gorlic i Okolic”. Polecam mój materiał prasowy, nie tylko na temat postawy etycznej i zawodowej dziennikarza Lecha Klimka – zob. https://gorliceiokolice.eu/2017/03/dziennikarz-lech-klimek-albo-o-wodzie-w-mozgu/. Artykuł Lecha Klimka – zob. https://gazetakrakowska.pl/to-prawdziwa-osobowosc/ar/11847645, o burmistrzu Wacławie Ligęzie powinien znaleźć się w przyszłej „Wielkiej Księdze Serwilizmu Polskiego Dziennikarstwa” na poczesnym miejscu. Bo dziennikarza Lecha Klimka peany na cześć burmistrza Wacława Ligęzy bledną cokolwiek w konfrontacji z materiałami prasowymi zamieszczonymi na portalu „Gorlice i Okolice”. Tylko, że i tym razem dziennikarz Lech Klimek nie raczył takich badań porównawczych przedsięwziąć.
Niedawno wpadły mi także w oko inne artykuły dziennikarza Lecha Klimka; tym razem na temat słynnej afery z samochodem bojowym OSP Bobowa w rowie – zob. https://gazetakrakowska.pl/gorlice-jechali-gasic-pozar-dostali-mandat/ar/c1-14059099 i https://gazetakrakowska.pl/gorlice-strazacki-mandat-dla-adama-chocholowicza-wciaz-jest-goracy-sprawa-zajmie-sie-sad/ar/c4-14069467. To ciekawe, że także w sprawie „strażackiego rajdu do rowu” dziennikarz Lech Klimek nawet słowem się nie odezwał na temat artykułów opublikowanych na portalu „Gorlice i Okolice’. Jak widać zapis cenzury na mój portal działa w przestrzeni redakcyjnej „Gazety Krakowskiej” dokładnie tak samo, jak zapis cenzury na książki Karola Majchra i Piotra Gryglaszewskiego w Centrum Kultury i Promocji Gminy Bobowa.
EPILOG
Rzadko czytam „Gazetę Krakowską”, bo mierzi mnie wysługiwanie się przez Polaków niemieckiej racji stanu. Czytelnicy może nie wiedzą, ale „Gazeta Krakowska” należy do tzw. polskiej grupy wydawniczej o nazwie Polska Press Grupa. Piękna nazwa! I wszystko w tej nazwie jest polskie, tylko że ta Polska Press Grupa wchodzi w skład niemieckiego koncernu Verlagsgruppe Passau. Proszę pożeglować tutaj – zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Polska_Press i przekonać się, jakimi potężnymi aktywami medialnymi zarządza Verlagsgruppe Passau w Polsce. I Verlagsgruppe Passau wciska Polakom ciemnotę, czyniąc to z „niemieckim akcentem”, do głów każdego dnia, jak Polska długa i szeroka!
Ktoś zapyta: – W jaki sposób „Gazeta Krakowska” może wysługiwać się niemieckiej racji stanu? A sprawa jest bardzo prosta! Przykład pierwszy z brzegu i dotyczący także problematyki niniejszego artykułu. Wystarczy, że „Gazeta Krakowska” staje na głowie, żeby kadzić polskiemu skorumpowanemu samorządowi terytorialnemu, a kadzi, że aż się za nią kurzy. Takie teksty, jak ten powyżej wspomniany – zob. https://gazetakrakowska.pl/to-prawdziwa-osobowosc/ar/11847645, to codzienna bułka z masłem w „Gazecie Krakowskiej”. I to jest przemyślana działalność. Komu, jak komu, ale Niemcom na pewno nie zależy na silnym Państwie Polskim, w którym działa samorząd terytorialny z prawdziwego zdarzenia. Bo słaby i skorumpowany samorząd to raj dla interesów biznesowych firm niemieckich, które kręcą lody na naszym rynku, na przykład, jak w tej historii, którą opisał dziennikarz Lech Klimek – zob. https://gazetakrakowska.pl/gorlice-sprawa-z-moszczenicy-najpierw-trafila-do-cba-teraz-ma-sie-nia-zajac-prokuratura-ktora-zbada-wszystkie-jej-watki/ar/c1-14251771. Bo w tle moszczenickiego przetargu pojawiają się potężne interesy niemieckich producentów tzw. solarów (instalacji fotowoltaicznych). I za przetargami OZE (Odnawialne Źródła Energii) stoją interesy firmy … (nazwy nie wymienię z ostrożności procesowej) albo innej niemieckiej korporacji…. Po co Niemcom uczciwy samorząd, przecież pieniądz nie śmierdzi, a na końcu liczy się tylko „kasa”.
Niestety artykuł dziennikarza Lecha Klimka wpisuje się w tę niemiecką strategię propagandową i polityczną wobec naszego kraju. Dziennikarz Lech Klimek może nawet w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy, ale, bagatelizując (moim zdaniem celowo) wątek korupcyjny afery moszczenickiej i ukrywając istotne fakty z tej historii (delikatnie rzecz nazywając po imieniu) staje się narzędziem w kolonialnych interesach, jakie Republika Federalna Niemiec prowadzi nad Wisłą, Odrą, Wartą i Dunajcem na okrasę. Włodarze naszych gmin, zapatrzeni w unijna mamonę (i nie tylko), czasem z pełnym, korupcyjnym rozmysłem, a czasem w roli pożytecznych idiotów, także pozostają na usługach obcych interesów.
W tym kontekście pytanie, które już zadałem wcześniej w tym artykule wraca jak bumerang. O co chodziło, dziennikarzowi Klimkowi, że tak haniebnie ocenzurował wiedzę na temat moszczenickiego przetargu przed czytelnikami „Gazety Krakowskiej”?
Więcej na temat moszczenickiego przetargu – zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/przetarg-w-moszczenicy/.
A afery przetargowej w Moszczenicy już niedługo ciąg dalszy nastąpi!
Od redakcji! Opublikowany w niniejszym artykule rysunek autorstwa Andrzeja Krauzego, został zacytowany ze strony – zob. https://info.wiara.pl/doc/3611323.Rysunki-Andrzeja-Krauzego-w-Gosciu-Niedzielnym.
Brawo Panie Rysiewicz , a właściwie portalu „Gorlice i Okolice” !!! wreszcie Ktosc ośmielił sie wspomnieć jakie poczynania w głowach czytelników czyni Gazeta Krakowska (codzienna). Wiemy juz kto za tym stoi i na czym Niemcom zależy. Przyznam, ze sam nie byłem pewien.
Wiecej takich rozjaśnienia i moze wreszcie wyjdziemy na prosta.
Może wreszcie ludziska zaczną się zastanawiać na czym polega „unijne dofinansowanie” do różnych „ekologicznych” wynalazków opychanych przez Niemców mieszkańcom krajów postkolonialnych?(W tym także Polakom liczącym na to,że sprzedadzą prąd Tauronowi.)
Panie Redaktorze, znowu Pan sypie piasek w dobrze „naoliwiony” i „wyregulowany” mechanizm, przecież to grozi nieobliczalną katastrofą.
Sam fakt, że dokonano epokowego odkrycia o możliwości produkcji energii elektrycznej ze słońca na naszym terenie zasługuje na sowitą nagrodę, u nas „tylko” dziewięć miesięcy w roku są niekorzystne warunki do jej produkcji, CAŁA reszta roku to istne eldorado. Z takim mozołem pozyskane „piniądze” mogą zostać nie wydane, a tylko takie dają pełne zadowolenie. A co najgorsze przyszli użytkownicy stracą złudę darmochy za własne pieniądze. Czarę goryczy mógłby przelać fakt gdyby przebudził Pan „lemingi i pelikany”
A co zrobią przebudzone „lemingi i pelikany”?
Bez dobrego przewodnika(ów) to raczej niewiele. Ale na razie bez obawy, ten sen jest głęboki!!!
Uff…, czyli mogę spokojnie redagować portal „Gorlice i Okolice” nadal?
To zależy jaki „spokój” ma Pan na myśli,a poza tym czasem historia nieobliczalnie przyspiesza.
OK! Sprowadził mnie Pan z obłoków na ziemię! Dziękuję!
Dobrej nocy życzę i optymizmu na dalsze dni(mimo wszystko)!!!
A pan Maciej może zapytał prokuraturę w Gorlicach czy jakiegoś postępowania czasem nie prowadzi odnośnie firmy która się przewija w pana artykułach?
W mich artykułach przewijają się nazwy wielu firm. A ja bez przerwy pytam o coś prokuraturę. Ostatnio prokurator Cebo odpowiedział mi, że nie ma czasu odpowiadać na moje wnioski. Nie żartuję! Niedługo ukaże się materiał prasowy na ten temat. A jaką firmę miał szanowny Pan Jarosław na myśli?
Związaną z przetargiem w Moszczenicy
Nie rozumiem po co ta ciuciubabka. Z przetargiem w Moszczenicy związane są 3 firmy. Proszę wymienić tę, którą Pan ma na myśli!
Zresztą jeśli na prawdzie polega info, że PR w Gorlicach zajmuje się w ogóle tym przetargiem, to „trzepie” wszystkie firmy, które do tej pory wzięły udział w tej grze! A wójtem Wałęgą zajmuje się PR w Zakopanem!
O jak pan redaktor teraz ogólnie podchodzi do sprawy.Jak pan jako najlepszy dziennikarz rejonu tak twierdzi, no to czekajmy może inny dziennikarz coś napisze wcześniej.
No to czekajmy, może napisze!
Panie Redaktorze, nie mogę się doczekać na artykuł tego dziennikarza, może dla zachęty ustanowi Pan jakąś nagrodę.
Szanowny „Kaz”, Twój komentarz to był raczej do Jarosława, on coś więcej wie na temat tego dziennikarza!
Panie redaktorze to wójt gminy Moszczenica na portalu społecznościowym pisze oficjalnie że jest sprawa w prokuraturze a pan o dziwo nie wie, a inne rzeczy to pan pierwszy wiedział w tym temacie?
Przecież o tym, że sprawa trafiła do prokuratury i CBA portal „Gorlice i Okolice” poinformował jako pierwszy w Polsce (o powiecie gorlickim nie wspominając). Nie rozumiem Pańskiego komentarza. Może warto, np. przypomnieć sobie artykuł – zob. http://gorliceiokolice.eu/2019/07/przetarg-w-moszczenicy-co-laczy-prokurature-rejonowa-w-gorlicach-z-wojtem-jerzym-walega/.
Chyba „objawił” się zapowiadany przez Jarosława dziennikarz, myślę nawet, że to „nadredaktor”. Na razie w innej sprawie:https://www.moszczenica.info/wiadomosci/726-pogodzic-sie-nie-moga-dlatego-probuja-podwazyc-uchwale-walnego.html
Pewnie zawita i na te łamy, bo „cosik” pod pokrywką bulgocze.
W Moszczenicy jest awantura w OSP. Ale OSP i przetarg to dwa różne wątki. Trzeba jednak przyznać, że Moszczenica ostatnio bardzo pozazdrościła Bobowej i próbuje jej dorównać!Czapki z głów! Afera goni aferę!
Myślę, że stopniowo dowiemy się czegoś więcej na temat awantury w OSP Moszczenica, bo przecież prezesem OSP został tam pan Damian Markowicz, także redaktor „Moszczenica.info”. Trochę to niewygodna pozycja być i redaktorem, i prezesem OSP. Takie stanie w rozkroku bardzo utrudnia życie publiczne. Mówię to oficjalnie, bo i red. Markowiczowi zwróciłem wcześniej na to uwagę; wymieniamy listy mejlowe od czasu do czasu, od niedawna. I rozmawiamy na różne tematy, także przetargowe, bo red. Markowicz przetargiem też się przez chwilę, jak wiadomo, interesował. Może coś jeszcze napisze na ten temat?
No jak „tego” Rysiewicza rozmiękczyć? Pomożecie (…..)???!!!
A może Pan Redaktor coś więcej na temat OSP Moszczenica? O co chodzi, w czym problem?
Podobno Wszolek nie może się pogodzić, że nie jest prezesem OSP Moszczenica?
Na ile może to przeszkadza?
A może Pan Redaktor coś więcej na temat OSP Moszczenica? O co chodzi, w czym problem?
Podobno Wszolek nie może się pogodzić, że nie jest prezesem OSP Moszczenica?
Na ile może to przeszkadza?
Przyznam szczerze, że mam kilka informacji, ale niestety zostałem zobowiązany na razie do poufności i jako dziennikarz muszę się do tej poufności zastosować. Te informacje nie są na razie specjalnie sensacyjne, ale są. Jedyne co mogę na razie powiedzieć, to że rozmawiałem telefonicznie z dh. Wszołkiem już 29 czerwca 2019 r., ale powiedział mi, że nie godzi się na wywiad. Ma prawo! Ze mną w ogóle mało kto chce rozmawiać, a czasami jest tak, że jak już rozmawia, to kategorycznie zobowiązuje mnie do tajemnicy dziennikarskiej. Taki los. Ludzie boją się własnego cienia!
Proszę o cierpliwość. ale mam nadzieję, że niedługo uda się tę blokadę informacyjną jakoś odwołać! Pracuję nad tym!