Od redakcji! Autorem artykułu, pt. „Opera mydlana o strażaku „w zaspie””, jest komentator „wma”!!!
Opera mydlana o strażaku „w zaspie”
18 stycznia 2019 roku na portalu gorliceiokolice.eu pod jednym z artykułów ukazał się taki komentarz czytelnika:
Samochód Man w rowie, a co na to naczelnik Stasiu Chochołowicz, prezes Adaś Szczepanek?
A burmistrz Wacław Ligęza nie ma nic do powiedzenia? Milczy?
– i kolejny, autorstwa innego czytelnika, o takiej treści:
Przy pożarze była Policja, ale przy samochodzie OSP Bobowa nie było…
Nie zgłoszono… bali się że będzie mandat.
Szybciutko przyjechała koparka z gminy i wyciągła z rowu samochód.
Administrator portalu gorliceiokolice.eu w trybie wniosku o dostępie do informacji publicznej zapytał bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza” co się stało. Odpowiedzi udzieliła sekretarz Zdzisława Iwaniec. Napisała, że „samochód pożarniczy OSP Bobowa (…) ugrzązł w śniegu na poboczu drogi” i że na miejsce została „zadysponowana” koparka, która „pomogła wyjechać z zaspy śnieżnej samochodowi OSP Bobowa” (pismo nr ROiSO.1431.2.2019 z 30 stycznia 2019 roku).
Powiatowy komendant PSP – do którego również wysłano wniosek – odpowiedział 29 stycznia, że „podczas dojazdu do zdarzenia zastęp OSP Bobowa ugrzązł w śniegu na drodze gminnej”. Do tej odpowiedzi dołączona została dokumentacja wytworzona przez PSP – karta zdarzenia, karta manipulacyjna zdarzenia i informacja ze zdarzenia.
Z karty zdarzenia nr 0607001-0038 wynika, że samochód MAN bobowskiej OSP został „zadysponowany” 17 stycznia o godz. 21:17, wyjechał o 21:24, wrócił o 22:17 – ale na miejsce zdarzenia nie dojechał.
Z karty manipulacyjnej nr 0607001-0038 wynika, że o godz. 21:31:14 „OSP Bobowa” przekazała meldunek o treści „samochód ugrzązł w śniegu, nie dojedziemy do miejsca zdarzenia”. O godz. 21:31:52 „KF 449-45” wydał polecenie (złożył meldunek?) „Zawrócenie z trasy – GBA -Rt 3/24 z OSP Bobowa”, o godz. 22:17:36 „KF 449-45” przekazał meldunek o treści „Potwierdzenie powrotu do bazy GBA -Rt 3/24 z OSP Bobowa”.
Meldunek „OSP Bobowa” o tym, że „samochód ugrzązł w śniegu” był meldunkiem fałszywym. Samochód zjechał do przydrożnego rowu. Samochód utknął w przydrożnym rowie – nie w śniegu na drodze. Jak się nazywał strażak, który przekazał ten fałszywy meldunek – nie wiadomo.
W informacji ze zdarzenia nr 0607001-0038 (sporządzonej 17 stycznia przez mł. bryg. Piotra Migacza, wprowadzonej do bazy w tym samym dniu przez asp. sztab. Janusza Maksyma, a 18 stycznia zatwierdzonej przez mł. bryg. Andrzeja Czeluśniaka ) napisano: „Zadysponowany do zdarzenia zastęp OSP Bobowa podczas dojazdu ugrzązł na zaśnieżonej drodze nie dojeżdżając do miejsca pożaru, dowódca OSP Bobowa przekazał drogą radiową do SKKP, że muszą opróżnić zbiornik wody samochodu GBA-Rt co umożliwiło wyjazd samochodu z zaśnieżonej drogi. Z uwagi na lokalizację pożaru i końcową fazę działań zastęp OSP Bobowa został zawrócony z trasy”.
W jaki sposób w Gorlicach zrozumiano meldunek bobowskiej OSP? W taki, że „zastęp ugrzązł na zaśnieżonej drodze” i że po opróżnieniu zbiornika wody samochód wyjechał „z zaśnieżonej drogi” (nie z przydrożnego rowu). Taką wersję, przekazaną przez nieznanego z nazwiska bobowskiego strażaka, wprowadzono do bazy.
Powiatowy komendant PSP oparł się na oficjalnych dokumentach wytworzonych przez PSP. Można przyjąć, że 29 stycznia nie miał postaw, żeby informacje w nich zawarte uważać za fałszywe.
Co innego Zdzisława Iwaniec. Kobieta ta udzieliła odpowiedzi 30 stycznia, w tym czasie od dziesięciu dni wisi w sieci takie zdjęcie
http://bobowa24.pl/2019/01/apel-strazakow-z-osp-bobowa-do-kierowcow-nie-utrudniajcie-nam-sluzby
– i tekst, w którym czytamy: „Podczas dojazdu OSP Bobowa do pożaru samochodu w Stróżnej (…) strażacki wóz zjechał do rowu na wąskiej drodze gminnej”.
Autorem tekstu jest Mateusz Książkiewicz, osoba doskonale znana w bobowskim urzędzie gminy (bobowski „bardzo dobry gospodarz” przez dłuższy czas sponsorował Mateusza Książkiewicza, a portal bobowa24.pl był w tym czasie oficjalną tubą propagandową bobowskiego urzędu). Jak powszechnie wiadomo ani bobowski „bardzo dobry gospodarz”, ani Zdzisława Iwaniec, ani żaden inny urzędnik gminny na portal gorliceiokolice.eu nie zagląda, ani niczego na nim „nie czyta” (to oczywiście nic złego, każdemu wolno nie czytać) – ale chyba nie dotyczy to portalu bobowa24.pl?
Powiedzmy sobie otwartym tekstem: prawdopodobieństwo, że żaden gminny urzędnik (w szczególności „bardzo dobry gospodarz” i Zdzisława Iwaniec) tego zdjęcia przez dziesięć dni nie widział wynosi 0 (słownie: zero). Z tego wynika, że urzędnik gminny Zdzisława Iwaniec nie powtórzyła kłamstwa o samochodzie „w zaspie” nieświadomie – a to z kolei oznacza, że świadomie i z premedytacją poświadczyła nieprawdę w urzędowym dokumencie (tj. w odpowiedzi na wniosek o dostęp do informacji publicznej). Liczyła pewnie na to, że czytelnicy portalu gorliceiokolice.eu są takimi samymi głupkami jak czytelnicy strony naszabobowa.pl i w każde słowo wychodzące z malinowych ust bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza” (albo wyznaczonego przez niego urzędnika) uwierzą bez zastrzeżeń.
Ale to nie koniec przedstawienia, nie koniec opery. W kłamstwo o „zaspie” brnie trzódka zebrana w „KWW Wacława Ligęzy” (oraz pozostali radni) – a sam Wacław Ligęza organizuje w Wilczyskach imprezkę (przy ciasteczku i herbatce), na której jacyś goście poubierani w czarne uniformy (określenie nieprzypadkowe) podpisują „Stanowisko …”. Imprezka niby skromna – tylko po jednym ciasteczku i jednej herbatce (bez prądu) – ale odpowiednia oprawa propagandowa jest. Jest fotograf, jest relacja na stronie przeznaczonej dla wielbicieli i wyznawców bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza”:
http://naszabobowa.pl/zarzad-oddzialu-powiatowego-zosp-rp-obradowal-w-wilczyskach/88506
W tejże relacji (sygnowanej literami „UM” – rozumiem, że oznaczają one „Urząd Miasta”) czytamy:
„Zasadniczym tematem posiedzenia było zajęcie stanowiska ws. niedawnego ukarania przez policję kierowcy OSP Bobowa jadącego do akcji. Treść wypracowanego stanowiska została opublikowana na stronie internetowej Oddziału Powiatowego ZOSP RP w Gorlicach”.
Bobowski „bardzo dobry gospodarz” uważa swoich wielbicieli i wyznawców za głupszych od siebie. Wypracowywanie stanowiska (i przelewanie go na papier) to ja widzę tutaj (Riepin, „Zaporożcy piszą list do sułtana”):
Na zdjęciach z remizy w Wilczyskach wyraźnie widać, że tematem „posiedzenia” nie było wypracowanie stanowiska (i przelanie go na papier), zadaniem zebranego towarzystwa było podpisanie gotowego papierka. Papierek z wydrukowanym tekstem przyniesiony został w teczce. Kto go przyniósł (czy Ligęza, czy Kosiba) – to jest kwestia otwarta. „Posiedzenie” w remizie w Wilczyskach przypomina trochę sesję RM w Bobowej (wszystko zawczasu ustalone, role rozpisane, na umówiony sygnał wszyscy podnoszą rąsię).
Wracając do tego „Stanowiska …”. Chciałabym poznać nazwisko tego giganta intelektu, który ten kabaretowy tekst ułożył. Takiego nagromadzenia nonsensów dawno nie widziałem. Jedno mnie zastanawia. Na gwizdek bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza” kilkunastu gości przyjeżdża w sobotę do Wilczysk i podpisuje bezmyślnie jakiś kwit. Czy żaden z nich nie ma własnego rozumu – i czy żaden z nich nie ma dostępu do internetu, żaden z nich nie widział zdjęcia z samochodem bobowskiej OSP w przydrożnym rowie (nie „w zaspie”)? Goście ruszają na śmieszną wojenkę z policją – a dowód swojej głupoty wysyłają do samej Warszawy (a po drodze i do Krakowa). Gorlicka policja gościom odpowiedziała – i co teraz zrobią? Podpalą komisariat w Bieczu?
Na koniec kilka słów na temat trzech strażaków: komendanta gorlickiej PSP, „druha” z bobowskiej OSP, który przekazał gorlickiej PSP fałszywy meldunek oraz „druha”, który samochodem bobowskiej OSP wjechał do przydrożnego rowu.
Ciekawa jest postawa komendanta gorlickiej PSP. 29 stycznia mógł nie wiedzieć, że meldunek przekazany 17 stycznia o godz. 21:31:14 przez „OSP Bobowa” („samochód ugrzązł w śniegu”) jest fałszywy. Półtora miesiąca później nie może już tego nie wiedzieć, nie może nie wiedzieć, że „OSP Bobowa” zrobiła jego podwładnych (i jego samego) w konia. Z nieznanego mi powodu dalej brnie w absurd o „zaspie” i na gwizdek bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza” przyjeżdża do Wilczysk, gdzie raczy się herbatką i ciasteczkiem.
Bobowski „druh”, który złożył fałszywy meldunek gorlickiej PSP powinien być wydalony z OSP. Bobowska OSP jest w KSRG; nie wydaje mi się, żeby straszak („sz” w środku nieprzypadkowe), który podczas akcji gaśniczej (dojazd do miejsca zdarzenia jest częścią akcji) przekazuje PSP fałszywy meldunek był w KSRG potrzebny.
Bobowski „druh”, który prowadził samochód i wjechał do rowu popełnił kilka błędów. Pierwszy to taki, że wstąpił do OSP. Drugi – że usiadł za kierownicą strażackiego wozu. Jeśli już usiadł, ale do pożaru nie dojechał, bo ktoś zablokował mu drogę, to powinien był powiadomić policję. Nie jechał prywatnym samochodem do cioci na imieniny. Jeśli nie może przeboleć symbolicznego mandatu (który sam, z własnej woli podpisał), to niech zasięgnie porady jakiegoś terapeuty/psychologa, niech mu opowie o swoich przeżyciach; terapeuta/psycholog na pewno mu coś doradzi. Ja bym mu doradził, żeby się przestał bawić w strażaka.
W tej całej operze kierowca, który wjechał do przydrożnego rowu jest najmniej ważny. Ta przygoda w przydrożnym rowie to jest w gruncie rzeczy sprawa błaha. Sprawą błahą nie są natomiast kłamstwa – kłamstwo bobowskiego strażaka, który 17 stycznia przekazał gorlickiej PSP fałszywy meldunek, kłamstwo w odpowiedzi gminnej urzędniczki Zdzisławy Iwaniec (działającej z upoważnienia bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza”) oraz kłamstwa w „Stanowisku …” podpisanym (nie „wypracowanym”!) w remizie w Wilczyskach (w dalszym ciągu „zaspa”, do tego rzekome „naciski ze strony internetowego portalu” na policję w Bieczu).
Można powiedzieć, że ten gamoniowaty kierowca, który wjechał do przydrożnego rowu (bo mu się wydawało, że z niego wyjedzie) zrobił jednak dobry uczynek – co prawda nieświadomie, ale jednak. Po raz kolejny zobaczyliśmy (nie dotyczy to oczywiście gorliwych wyznawców w rodzaju Marii Zarzyckiej), że Wacław Ligęza nie nadaje się na wójta/burmistrza, nie nadaje się nawet na sołtysa. Nie nadaje się dlatego, że jego własne urojenia mieszają mu się z rzeczywistością.
wma
Ps.
Już po napisaniu powyższego komentarza zauważyłem, że kolejny akt mydlanej opery o strażaku „w zaspie” dopisał osobiście Tomasz Tarasek (sołtys, radny, śpiewak i tancerz z Wilczysk) :
Czytamy:
„(…) kierowca chcąc wyminąć się z jadącym niewłaściwą stroną samochodem osobowym zjechał na pobocze i ugrzązł w zalegającej na poboczu zaspie śnieżnej”.
Dalej czytamy:
„A dowodem na tę „sensację” [tzn. na to, że samochód zjechał do przydrożnego rowu – wma] miało być zdjęcie wykonane przez redaktora innego portalu, na którym widać wyraźnie, że samochód stoi w zaspie śnieżnej (…)”.
Całą resztę tego pisma pomijam (także to, że pismo podpisała tylko jedna osoba – gdzie reszta
„Zarządu Oddziału Miejsko-Gminnego ZOSP RP w Bobowej”? ). Te dwa zdania wystarczą. Tu już okulista nie wystarczy, tu jest potrzebny psychiatra – zwłaszcza, że autor tego pisma ma też kontakt z dziećmi (podobno jest nauczycielem).
Zauważyłem też, że historyjkę o „zaspie” opowiedział niejaki Lech Klimek z „Gazety Krakowskiej”:
https://gazetakrakowska.pl/gorlice-jechali-gasic-pozar-dostali-mandat/ar/c1-14059099
Od redakcji! Zdjęcie tytułowe, to tzw. zrzut ekranowy wykonany przez Macieja Rysiewicza ze strony „Bobowa24”.
Komentarz do pisma podpisanego przez Tomasza Taraska, opublikowanego na stronie przeznaczonej dla wielbicieli i wyznawców bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza” (kolejne cytaty z tego dzieła są opatrzone numerami).
http://naszabobowa.pl/stanowisko-zomg-zosp-rp-w-bobowej-ws-ukarania-przez-policje-kierowcy-osp-bobowa-jadacego-do-akcji/88767
1) „(…) kierowca chcąc wyminąć się z jadącym niewłaściwą stroną samochodem osobowym zjechał na pobocze i ugrzązł w zalegającej na poboczu zaspie śnieżnej”.
zaspa – pagórek utworzony przez nawiany śnieg
https://sjp.pwn.pl/doroszewski/zaspa;5527209.html
Przyjrzymy się uważnie:
http://bobowa24.pl/wp-content/uploads/2019/01/woz_strazacki_row_zima_50279608_793698724314095_6090919411399524352_n.jpg
To co „zalega” na poboczu, to nie jest śnieg nawiany przez wiatr, tylko śnieg zgarnięty z jezdni. Pomijając pojedyncze większe bryły śniegu, w których w żaden sposób nie można „ugrzęznąć” wyraźnie widzimy, że śnieg na poboczu sięga strażakom do kostek. W śniegu sięgającym do kostek też nie można „ugrzęznąć”. Gdyby samochód (w dodatku samochód z napędem na wszystkie koła!) „zjechał na pobocze”, to bez problemu by z tego pobocza wyjechał, nie czekałby na jakąś koparkę. Nawet gdyby na lewym poboczu „zalegała” zaspa o wysokości metra (a nie „zaspa” do kostek), to nie byłby to żaden problem. Kierowca, który by w nią nieopatrznie wjechał, na dodatek tylko lewym przednim kołem, wrzuciłby spokojnie wsteczny bieg i wrócił na jezdnię. Dlaczego kierowca tego nie zrobił? A dlatego, że nie zjechał „na pobocze”, tylko do przydrożnego rowu. Samochód zawiesił się podwoziem na krawędzi przydrożnego rowu. Kierowca słusznie uznał, że nie ma sensu się szarpać obciążonym wozem, spuszczono wodę ze zbiornika i koparka wyciągnęła samochód na drogę.
Powtórzmy: samochód nie „zjechał na pobocze”, zjechał do przydrożnego rowu – i nie „ugrzązł w zalegającej na poboczu zaspie śnieżnej”, ugrzązł w przydrożnym rowie (a przy okazji zawiesił się podwoziem na jego krawędzi).
2) „O całej sytuacji na bieżąco informowany był dyżurny Stanowiska Komendanta PSP w Gorlicach”.
Po dodaniu jednego przedrostka wracamy do rzeczywistości: dyżurny był dezinformowany (nie „informowany”).
3) „A jak wynika z relacji strażaków prędkość samochodu bojowego w momencie zdarzenia wynosiła zaledwie kilka kilometrów na godzinę”.
Kilka to może być od 3 do 9. Weźmy średnią, czyli 6 (słownie: sześć). 6 kilometrów na godzinę to jest prędkość piechura. Rozumiem, że „samochód bojowy” bobowskiej OSP zjechał do przydrożnego rowu z prędkością piechura. To dobrze, że tylko z taką prędkością – co nie zmienia faktu, że zjechał do rowu (a nie „ugrzązł” w śniegu na drodze).
4) „Przyjęcie mandatu przez kierowcę (…) było podyktowane przede wszystkim, jak wspomina sam kierowca, sugestią ze strony funkcjonariusza policji, że zakończy to sprawę i nie będzie więcej angażowało jego czasu”.
Nie bardzo wiadomo w czym problem (to znaczy nie bardzo wiadomo z czym Tomasz Tarasek ma problem). Kierowcę poinformowano, że przyjęcie mandatu kończy sprawę (bo w rzeczy samej kończy), kierowca dobrowolnie zgodził się na takie rozwiązanie – i tyle. Jeśli kierowca poniewczasie uważa, że źle zrobił, to może mieć pretensje tylko do siebie.
5) „Redaktor portalu napisał (…) jakoby wóz bojowy OSP Bobowa jadący do akcji wpadł do rowu i spowodował zagrożenie dla bezpieczeństwa i straty materialne. A dowodem na tę „sensację” miało być zdjęcie wykonane przez redaktora innego portalu, na którym widać wyraźnie, że samochód stoi w zaspie śnieżnej nie powodując żadnego zagrożenia bezpieczeństwa”.
Tomaszowi Taraskowi wszystko się w oczach (i w głowie) miesza, w szczególności mieszają mu się „redaktorzy”. O tym, że „strażacki wóz zjechał do rowu na wąskiej drodze gminnej” napisał „redaktor” portalu bobowa24.pl – w dodatku na prośbę strażaków w bobowskiej OSP:
„Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Bobowej skierowali do nas prośbę o zamieszczenie apelu dotyczącego utrudnień z jakimi borykają się podczas dojazdów do akcji ratowniczo-gaśniczych”.
Ten „apel” jest poprzedzony wyjaśnieniem autorstwa „redaktora” Mateusza Książkiewicza:
„Podczas dojazdu OSP Bobowa do pożaru samochodu w Stróżnej (…) strażacki wóz zjechał do rowu na wąskiej drodze gminnej”.
Tekst ukazał się 20 stycznia, żaden z bobowskich strażaków tej informacji nie zaprzeczył, ani nie zwrócił się o sprostowanie (ani nieformalnie, ani w trybie przewidzianym przez prawo prasowe).
http://bobowa24.pl/2019/01/apel-strazakow-z-osp-bobowa-do-kierowcow-nie-utrudniajcie-nam-sluzby
Na portalu gorliceiokolice.eu przytoczono informację opublikowaną w sieci przez Mateusza Książkiewicza, znanego powszechnie z dobrych (i nie bezinteresownych) kontaktów z bobowskim tzw. samorządem (przede wszystkim z bobowskim „gospodarzem”). Jeśli Tomasz Tarasek uważa, że na portalu bobowa24.pl napisano nieprawdę, to niech się zgłosi do Mateusza Książkiewicza.
Wbrew temu, co się Tomaszowi Taraskowi wydaje, zdjęcie na portalu bobowa24.pl nie jest jedynym (ani nawet najważniejszym) dowodem na to, że samochód bobowskiej OSP zjechał do przydrożnego rowu. Pierwszym dowodem jest to, że z niego samodzielnie nie wyjechał. Z „zaspy” na poboczu (czyli na drodze; pobocze jest częścią drogi) wyjechałby bez problemu (bez spuszczania wody ze zbiornika, bez pomocy koparki).
Tego, co Tomasz Tarasek na tym zdjęciu „widzi” (w dodatku „wyraźnie”) już nie będę dodatkowo komentował (nie jestem psychiatrą).
6) „Na okoliczność wypadku, któremu maił [tak w oryginale – wma] ulec samochód pożarniczy zostały przeprowadzone oględziny samochodu”.
Kiedy i gdzie te „oględziny” przeprowadzono? 17 stycznia o godzinie 21:31 w przydrożnym rowie? Chyba nie. Po powrocie do remizy w Bobowej (tj. po godz. 22:17)? Też chyba nie. Raczej 18 stycznia (za dnia) – albo jeszcze później. 17 stycznia późnym wieczorem na drodze w Stróżnej nikt „oględzin” nie przeprowadzał, zatem nikt nie wiedział, czy jakiś element podwozia nie jest uszkodzony.
7) „Stwierdzono, że samochód pożarniczy jest sprawny technicznie i nie ma żadnych śladów uszkodzenia na karoserii”.
Karoseria (czyli nadwozie) nie ma tu nic do rzeczy. Gdy samochód zawiesi się podwoziem na jakieś przeszkodzie sprawdza się podwozie.
W tym miejscu muszę pochwalić gamonia, który prowadził ten samochód. Pochwalić za to, że nie okazał się jeszcze większym gamoniem. Gdy się zorientował, że ciężki wóz się zawiesił, nie próbował się na siłę szarpać, tylko poczekał na starszych i (trochę) mądrzejszych. Samochód został odciążony (spuszczono wodę ze zbiornika) i wyciągnięty z rowu na drogę.
8) „Każdy widzi co chce, ale policja jest od tego, aby dojść prawdy i adekwatnie zareagować. Ubolewamy, że funkcjonariusz policji (…) najzwyczajniej w świecie przedłożył medialny spokój nad racjonalny ogląd sprawy i uległ naciskom pseudo-dziennikarza [tak w oryginale – wma] nie badając sprawy i stosując najlepsze dla siebie rozwiązanie”.
No to mamy dalszy ciąg wojenki ochotniczych straszaków („sz” w środku nieprzypadkowe) z policjantami. Swoją droga trochę mi żal tego „funkcjonariusza” – zyskał „medialny spokój”, ale naraził się na gniew ochotniczych straszaków. Jeszcze go ochotnicze straszaki podpalą!
Już miałem nadzieję, że się uda – ale się nie udało. Miałem nadzieję, że Tomasz Tarasek (podobno nauczyciel) dojedzie do końca tekstu bez ortograficznej wpadki, ale nie, nie dojechał. Pan nauczyciel nie wie, że przedrostek pseudo- piszemy razem (bez łącznika). Nie jest wykluczone, że ten „redaktor” od „nacisków” jest pseudodziennikarzem (któż może takie rzeczy wiedzieć!), ale na pewno nie jest „pseudo-dziennikarzem”.
https://sjp.pwn.pl/zasady/Pisownia-wyrazow-z-przedrostkami;629484.html
9) „Na koniec Zarząd Oddziału Miejsko-Gminnego ZOSP RP w Bobowej pragnie wyrazić swoje pełne poparcie dla kierowcy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Bobowej ukaranego podczas niesienia pomocy mieszkańcom swojej gminy”.
Nie bardzo wiadomo, o co Tomaszowi Taraskowi chodzi. Kto „pragnie”: Tomasz Tarasek (który pismo podpisał), czy Zarząd Oddziału Miejsko-Gminnego ZOSP RP w Bobowej (który – jako żywo – tego pisma nie podpisał). Jeśli Tomasz Tarasek rzeczywiście tak bardzo „pragnie” to niechże temu pragnieniu zadośćuczyni, niech temu nieszczęśliwemu kierowcy kupi cukierków (albo zabierze do Gucwy na lody) – i w ten sposób wynagrodzi mu krzywdę, jaka go spotkała.
10) W ostatnim zdaniu Tomasz Tarasek powiada, że kierowcy „wszelkich służb, nie tylko OSP (…) nie mogą być karani”.
To jest ciekawy koncept, ciekawa konstrukcja prawna. Tomasz Tarasek będzie musiał jeszcze raz wystartować do sejmu (kiedyś już próbował – ale się nie udało) i tam zmienić kilka ustaw. Życzę sukcesów (rychłego powrotu do zdrowia też).
Kilka słów komentarza do tekstu, który wyprodukował Lech Klimek (cytaty z tego dzieła są opatrzone kolejnymi numerami).
https://gazetakrakowska.pl/gorlice-jechali-gasic-pozar-dostali-mandat/ar/c1-14059099
1) „Nasze drogi, te gminne, bardzo często wąskie, w zimie są jak pułapki. Właśnie w taką wpadł wóz bojowy straży z OSP w Bobowej. Druhowie jechali do pożaru. Nie dojechali, zatrzymały ich ciężkie warunki. Konkretnie śnieg, w który wpadł wóz, który mijał przeszkodę na wąskiej drodze”.
Bobowskich strażaków nie zatrzymał „śnieg, w który wpadł wóz”, tylko przydrożny rów. Kierowca wjechał przednim lewym kołem do przydrożnego rowu (po lewej stronie drogi).
2) „Taki zdarzenie to w zimie nic nadzwyczajnego – mówi Dariusz Surmacz, oficer prasowy PSP w Gorlicach. – To się niestety zdarza. Ciężkie wozy strażaków bywają bezsilne w konfrontacji z zaspami – dodaje”.
W konfontacji z zaspami (prawdziwymi zaspami) „bywają bezsilne” wszystkie pojazdy kołowe, nie tylko „ciężkie wozy strażaków”. Rzecz w tym, że wóz bobowskiej straży nie „konfrontował” się z zaspą – „konfrontował” się z przydrożnym rowem.
3) „Do płonącego w Stóżnej samochodu wysłano trzy ekipy strażaków. Dwie dojechały. Jedna, właśnie ta bobowska utknęła kołami na poboczu”.
Bobowska „ekipa” utknęła w przydrożnym rowie, nie „na poboczu”. Pobocze jest częścią drogi, gdyby samochód nie zjechał z drogi nigdzie by nie utknął.
4) „Z zaspy, w której stał samochód, wyciągnęła go koparka przysłana przez urząd miasta w Bobowej”.
Koparka „przysłana przez urząd miasta w Bobowej” wyciągnęła samochód z przydrożnego rowu (nie z „zaspy”).
5) „Nikt tego nie rozumie”.
Jak ktoś ma mały rozumek, to nie rozumie.
6) „Nasz kierowca przyjął mandat dla świętego spokoju – mówi Tomasz Tarasek, prezes Zarządu Oddziału Miejsko-Gminnego ZOSP RP w Bobowej. – To nie jest przypadkowy człowiek, ale zawodowy kierowca z doświadczeniem, jeździ na TIR-ach, bardzo ostrożnie. Gdybym wtedy wiedział, że potem rozpęta się taka afera, to sam zabroniłbym mu przyjmowania mandatu – dopowiada”.
Jeśli „kierowca przyjął mandat dla świętego spokoju” to w czym problem? Niech go zapłaci – i tym sposobem zapewni sobie upragniony „święty spokój”.
Tancerz z Wilczysk powiada, że „zawodowemu kierowcy z doświadczeniem” zabroniłby przyjmowania mandatu. A cóż to, tancerz z Wilczysk sprawuje nad tym kierowcą władzę rodzicielską?
7) „Druh jest teraz najzwyczajniej rozżalony – mówi prezes Tarasek. – Chciał nawet zrezygnować ze służby w OSP, ale udał [tak w oryginale – wma] nam się go przekonać do zmiany decyzji – dopowiada”.
Ta rezygnacja to by nie był zły pomysł. Ciekawy jest zaimek „nam”. Kto się za nim kryje? Tancerz Tarasek – i jeszcze kto? Bobowski „bardzo dobry gospodarz”?
8) „Sprawą zbulwersowani są nie tylko straży ochotnicy z Bobowej”.
Czym są zbulwersowani? Tym, że wóz bobowskiej OSP nie dojechał do pożaru? Tym, że kierowca zjechał do rowu, a do PSP w Gorlicach wysłano fałszywy meldunek, że „samochód ugrzązł w śniegu”?
9) „Niezrozumiały staje się fakt, iż działanie policji podyktowane było naciskami, ze strony „niezależnego portalu społeczno-politycznego” – mówi Krzysztof Kosiba, prezes ZOP ZOSP RP w Gorlicach. – Nie wiem, co motywowało funkcjonariusza policji, że ukarał druha ochotnika za chęć niesienia bezinteresownej pomocy”.
To, co mówi Krzysztof Kosiba to są brednie. Krzysztof Kosiba bredzi.
10) „Dodatkowo komisariat policji z Biecza przekazał do publicznej wiadomości informację o ukaraniu kierowcy OSP wraz z podaniem jego danych personalnych – dodaje zbulwersowany”.
Stan zbulwersowania „podaniem (…) danych personalnych” chyba już prezesowi minął. Następny tekst Lecha Klimka nosi tytuł „Gorlice. Strażacki mandat dla Adama Chochołowicza wciąż jest gorący. Sprawą zajmie się sąd”:
https://gazetakrakowska.pl/gorlice-strazacki-mandat-dla-adama-chocholowicza-wciaz-jest-goracy-sprawa-zajmie-sie-sad/ar/c4-14069467
Zajmijmy się teraz tym tekstem.
1) „(…) jechał na ratunek do płonącego samochodu, a prowadzony przez nieco ciężki wóz bojowy osiadł w śniegu na poboczu drogi”.
Samochód nie „osiadł w śniegu na poboczu drogi”, tylko zjechał (lewym przednim kołem) do przydrożnego rowu.
2) „ Dopiero po dwóch miesiącach od tamtego zdarzenia dostał mandat (…)”.
Nie „dostał mandat”, tylko zaproponowano mu (symboliczny) mandat, a on nie skorzystał z prawa odmowy przyjęcia mandatu.
3) „(…) druh złożył wniosek o uchylenie mandatu”.
Miałby w sądzie większe szanse, gdyby tego mandatu nie przyjął.
4) „Wspiera go całe strażackie środowisko. W powiecie w ruch poszły listy wsparcia, które jeszcze przed rozprawą mają trafić do sądu”.
Niejaki Kosiba dopiero co opowiadał o rzekomych „naciskach” na policję ze strony „niezależnego portalu społeczno-politycznego”. Czy „listy wsparcia”, które „poszły w ruch” i które „jeszcze przed rozprawą mają trafić do sądu” to nie jest próba „nacisku” na sędziego, któremu przypadnie rozpatrzenie wniosku o uchylenie mandatu?
5) „Sam druh z Bobowej świetnie pamięta całą sprawę ze stycznia tego roku.
Wyjechaliśmy do pożaru samochodu w Stróżnej – opowiada Adam Chochołowicz, na co dzień kierowca zawodowy jeżdżący po naszych drogach ciężkimi samochodami, a po pracy strażak w bobowskiej remizie i kierowca wozu bojowego. Wybraliśmy trasę przez przysiółek Półanki. To raczej wąskie gminne drogi. Do tego w tamtym czasie były naprawdę spore opady śniegu – dodaje”.
Bez przesady z tymi „naprawdę sporymi opadami śniegu”. Przyjrzyjmy się uważnie temu zdjęciu:
http://bobowa24.pl/wp-content/uploads/2019/01/woz_strazacki_row_zima_50279608_793698724314095_6090919411399524352_n.jpg
Przy dwóch drzewach (po lewej stronie) widać wyraźnie, że pokrywa śnieżna to 10, najwyżej 15 cm.
6) „Bardzo powoli zacząłem go mijać – wspomina Adam Chochołowicz. – Jechałem na pół sprzęgła, dowódca spoglądał na pobocze, sprawdzając, czy wszystko jest ok – dopowiada”.
Adam Chochołowicz zjechał na lewą stronę drogi i zaczął omijać samochód, który się zatrzymał. Dowódca „spoglądał na pobocze”? A kierowca gdzie spoglądał?
7) „W pewnym momencie strażak poczuł osiadanie samochodu. Każdy, kto ma jakiekolwiek doświadczenie w jeździe, wie, co się stało. Ciężki wóz lekko zapadł się w śniegu”.
Strażak poczuł, z samochód przechyla się gwałtownie na lewą stronę. Każdy, kto ma jakiekolwiek doświadczenie w jeździe, wie, co się stało. Wóz zjechał przednim lewym kołem do przydrożnego rowu.
8) „Natychmiast się zatrzymałem – relacjonuje. (…) Prowadziłem wóz o wartości prawie 800 tysięcy złotych. Kilka miesięcy wcześniej go dostaliśmy. Nie chciałem ryzykować żadnych uszkodzeń, tym bardziej że sytuacja w Stróżnej była już opanowana – dopowiada”.
W tym miejscu należy pochwalić Chochłowicza. Nie próbował samodzielnie wyjeżdżać z przydrożnego rowu – taka próba mogła się skończyć uszkodzeniem podwozia. Poczekał na starszych i (trochę) mądrzejszych. Ci zdecydowali, że samochód trzeba odciążyć (spuścić wodę ze zbiornika) i wezwać koparkę, która wyciągnie samochód na drogę.
9) „Strażacy natychmiast zgłosili sprawę do PSP. Z komendy powiatowej dostali informację, o odwołaniu ich z akcji”.
Jaką „sprawę” strażacy zgłosili? Przesłali do PSP fałszywy meldunek, że „samochód ugrzązł w śniegu”. Zataili fakt, że samochód zjechał do przydrożnego rowu.
10) „A po dwóch miesiącach i policyjnym dochodzeniu dostałem mandat – mówi Adam Chochołowicz. – Policja dokładnie wiedziała, co się działo w styczniu. Zarówno ja, jak i nasz prezes składaliśmy zeznania, dokładnie opisując sytuację – dopowiada”.
Jeśli te zeznania wyglądały tak, jak powyższa opowieść, to były to zeznania fałszywe.
11) „Pan Adam przyjął policyjny mandat, bo jak mówi, chciał zakończyć sprawę i nie narażać kolegów na wizyty na posterunkach czy w sądach. Teraz jednak, bo sprawa nie cichnie, a nabiera rozpędu, deklaruje, że będzie się domagał zadośćuczynienia od redaktora naczelnego i wydawcy portalu internetowego, który opublikował jego dane personalne zawarte w piśmie wysłanym przez komisariat policji w Bieczu”.
W rzeczy samej, „sprawa nie cichnie, a nabiera rozpędu”. Opera mydlana o strażaku „w zaspie” dopiero się rozpędza.
Jeśli „pan Adam” ma żal do „redaktora naczelnego i wydawcy portalu internetowego, który opublikował jego dane personalne”, to moim zdaniem jest to żal niesłuszny. „Pan Adam” stał się sławny na cały powiat, województwo, a nawet cały kraj – i widać, że ta sława mu coraz bardziej smakuje (a na początku pragnął tylko „świętego spokoju”!).
Porównajmy to, co opowiada Adam Chochołowicz z tym, co pisze tancerz Tarasek.
Adam Chochołowicz opowiada (a niejaki Lech Klimek z przejęciem to zapisuje), że omijał samochód, który zatrzymał się po prawej (czyli prawidłowej) stronie jezdni:
„Musiałem zawrócić – relacjonuje strażak. – Skręciłam w bramę jednej z posesji i wycofałem na drogę, potem powoli w przeciwnym kierunku. Nie mogłem się rozpędzić, bo za nami ciągnął się sznur samochodów z gapiami – dodaje.
Kilka z nich przejechało na szerszym fragmencie trasy. Jeden, widząc i słysząc sygnały strażaków, wóz był przecież w akcji i przez to był uprzywilejowany w ruchu, zrobił miejsce, zatrzymując się po prawej stronie.
– Bardzo powoli zacząłem go mijać – wspomina Adam Chochołowicz. – Jechałem na pół sprzęgła, dowódca spoglądał na pobocze, sprawdzając, czy wszystko jest ok – dopowiada.
W pewnym momencie strażak poczuł osiadanie samochodu” („Gazeta Krakowska”, 21 kwietnia).
Tomasz Tarasek pisze, że
„(…) kierowca chcąc wyminąć się z jadącym niewłaściwą stroną samochodem osobowym zjechał na pobocze i ugrzązł w zalegającej na poboczu zaspie śnieżnej” (tekst, który 19 kwietna ukazał się na stronie naszabobowa.pl).
Chłopaki nie uzgodnili zeznań. Jeden opowiada o omijaniu samochodu stojącego po prawej (czyli prawidłowej) stronie jezdni, drugi baja o wymijaniu się z samochodem jadącym z naprzeciwka, w dodatku niewłaściwą stroną jezdni.
Kłamać też trzeba umieć. Jak ktoś nie umie kłamać, to ma jedno wyjście: mówić prawdę. Chłopaki najwyraźniej nie wpadli na rozwiązanie.
Na wszelki wypadek podam link, pod którym tancerz Tarasek może sobie przeczytać, czym jest omijanie i czym jest wymijanie.
http://oskduet.pl/nauka-jazdy/wymijanie-omijanie-cofanie
Jeszcze kilka bardzo ważnych faktów, tytułem przypomnienia (napisane na okoliczność przyszłego oświadczenia strażaków, funkcjonariuszy publicznych, urzędników i samorządowców, że nie mają obowiązku czytać lokalnej prasy):
1. Pierwszy sygnał, że samochód OSP miał wypadek w drodze do pożaru w Stróżnej, KPPSP w Gorlicach i oficer prasowy Dariusz Surmacz, otrzymali ode mnie pocztą elektroniczną już 18 stycznia 2019 r. – dokładnie o godzinie 15.38 (mam dowód)! Poinformowałem wówczas KPPSP w Gorlicach i mł. bryg. Surmacza, że w akcji ratowania wozu bojowego OSP Bobowa uczestniczyła koparka gminna. Tylko te dwie informacje, z mojego wniosku o dostęp do informacji publicznej powinny postawić na nogi KPPSP w Gorlicach, żeby dokonać weryfikacji meldunku z 17 stycznia 2019 r., który został zgłoszony przez dowódcę wozu bojowego, że samochód OSP Bobowa utknął w zaspie. Wypadek, to wypadek, a zaspa, to zaspa. KPPSP w Gorlicach i mł. bryg. Surmacz zbagatelizowali te informacje, nie podjęli żadnych działań sprawdzających i odpowiedzieli na „odwal się” pismem „o zaspie”, dając wiarę kłamliwemu meldunkowi nadanemu z miejsca zdarzenia.
2. Natomiast od 3 lutego 2019 r. od godziny 15.29 nikt w PSP od Gorlic do Krakowa nie mógł mieć już wątpliwości, co przydarzyło się w rowie strażackiemu MAN-owi. Tego dnia Małopolski Komendant Wojewódzki PSP otrzymał ode mnie pełne dossier, dotyczące zdarzenia z 17 stycznia 2019 r. z udziałem OSP Bobowa, w tym podlinkowane aktywnie info na temat moich materiałów prasowych a także fotografię opublikowaną na portalu „Bobowa24”.
Jest mi bardzo przykro, ale strażacy od Bobowej przez Gorlice aż do Krakowa mają na sumieniu niedopełnienie obowiązków służbowych i poświadczanie nieprawdy w dokumentach urzędowych. Już niedługo kolejne dowody na ten temat, a dotyczące KG PSP z Warszawy i żadne „stanowiska” Strażackiego Stowarzyszenia Przyjaciół Śnieżnych Zasp tego nie zmienią.
Tyle tytułem strażaków! A teraz urzędnicy, samorządowcy i funkcjonariusze publiczni.
1. Burmistrz Bobowej został przeze mnie poinformowany o wypadku OSP Bobowa już 18 stycznia 2019 r. o godzinie 15.34!
2. Pełne dossier na temat 'OSP w rowie” przewodnicząca Małgorzata Molendowicz otrzymała ode mnie 3 lutego 2019 r. o godzinie 14.46.
I od tych chwil do dzisiaj trwa festiwal kłamstwa i matactwa, który opisałem na portalu.
Trzeba przyznać, że już dość duży tłumek miłośników zasp śnieżnych zgromadził się w celu pozamiatania tej błahej skądinąd historii. Strażacy z OSP Bobowa „zaliczyli” rów bez większych na szczęście konsekwencji, ale państwo samorządowe i strażackie wkroczyło na bagniste i niebezpieczne tereny kodeksu karnego. To chyba właśnie dlatego dh Tomasz Tarasek i spółka z zaspy śnieżnej, próbują na gwałt odkręcać ten rów, bo art. 231 i 271 kk coraz bardziej straszą!!!
O wszystkim można rozmawiać – o powodach, o okolicznościach, o tym, że ktoś (np. Adam Chochołowicz) dobrze chciał, że przecież ostatecznie nic złego się nie stało etc. etc. Można. Ale pod jednym warunkiem: że zaczniemy od stwierdzenia faktu, od krótkiego opisu stanu faktycznego.
A stan faktyczny jest taki: 17 stycznia wieczorem Adam Chochołowicz prowadząc wóz bobowskiej OSP „zadysponowany” do pożaru w Stróżnej wjechał do przydrożnego rowu.
Każdy, kto opowiada o zaspie na drodze świadomie kłamie (albo nieświadomie bredzi).
Nie jest tak żle. Towarzystwo Przyjaciół Rowu to: Maciej Rysiewicz, red. Mateusz Książkiewicz, wma i Komisariat Policji w Bieczu, wspierany przez KPP w Gorlicach! Ktoś jeszcze? Można się wpisywać!!!
Prosta sprawa.
Jasna sprawa a tyle matactwa.. Pogubili się obrońcy Adasia Ch.
W protokole z sesji RM z 25 marca 2019 roku czytamy (pisownia oryginalna, składnia i ortografia bobowska):
„Radny Pan Tomasz Tarasek poinformował, że odbyły się zebrania we wszystkich jednostkach OSP w Gminie. Podkreślił, że zawsze są one przygotowane bardzo dobrze zarówno pod względem merytorycznym, jak i wizualnym. Uważa, że nieprawdziwe komentarze, nienawistne artykuły skierowane pod adresem strażaków są niedorzeczne, gdyż są to wolontariusze, którzy nie pobierają wynagrodzenia za akcje, w których uczestniczą. Straszny jest fakt, że ktoś ma śmiałość „ciosać kołki na ich głowach”. Poruszył temat mandatu, który otrzymał druh prowadzący wóz bojowy podczas akcji. Mandat ten został wystawiony na podstawie zdjęcia po dwóch miesiącach od zaistniałej sytuacji. Zdecydowanie można stwierdzić, że jest to nie słuszne oskarżenie i wszyscy druhowie solidarnie się pod tym podpisują. Sytuacja ta z pewnością nie zachęca przyszłych adeptów sztuki strażackiej do wstępowania w szeregi OSP. Zapewnił, że zostaną podjęte wszelkie starania, zostaną skierowane pisma do różnych Instytucji, posłów, senatorów, aby tą sprawę rozwiązać, ponieważ wszyscy solidaryzują się z druhem, który nie słusznie został oskarżony.
Druh ten po takim oskarżeniu chciał nawet zrezygnować z pełnionej funkcji, gdyż mandat przyjął tylko dlatego, że zasugerowano mu, że w ten sposób sprawa zostanie „odłożona na półkę”. Z pewnością przyjęcie mandatu było błędem, ale nawet naczelnicy i prezesi z powiatu gorlickiego również poparli niesłuszność wystawionego mandatu. Podziękował wszystkim za udział w zebraniach strażackich, w których uczestniczyli m. in. dyrektorzy szkół, księża, Pani Poseł Barbara Bartuś, co świadczy o tym, że druhowie są dobrze odbierani oraz obdarzeni szacunkiem”.
„Burmistrz zauważył, że sprawa poruszona przez radnego ma gorszący charakter i nie powinna w ogóle mieć miejsca. Poinformował, że gdy dowiedział się o tej sytuacji poprosił druha ukaranego mandatem oraz prezesa, którzy złożyli stosowne wyjaśnienia, z których można wyciągnąć następujące wnioski: kierowca, który jechał uprzywilejowanym samochodem na sygnałach dźwiękowych i świetlnych został ukarany mandatem karnym, natomiast kierowca pojazdu osobowego, który zajechał mu drogę nie został wtenczas jeszcze nawet przesłuchany. W rozmowie druh przyznał, że mandat przyjął także ze względów rodzinnych, ponieważ nie chciał problemem tym obarczać rodziny i nie potrzebnie narażać ich na nerwowe sytuacje. Mając na uwadze swoją sytuację, czyli mając na utrzymaniu żonę i dziecko, pracując jako zawodowy kierowca, nie mając czasu na walkę w sądzie sugerując się insynuacjami o szybkim załatwieniu sprawy przyjął mandat. Ocena na podstawie zdjęcia samochodu, który nie stoi w rowie, tylko na poboczu, gdyż jest tam tylko lekkie wgłębienie jest niedorzeczna. Podkreślił, że angażowane są nie małe środki, aby remizy były odpowiednio wyposażone, tabor samochodowy był na odpowiednim poziomie, aby posiadali dobry sprzęt i umundurowanie oraz przechodzili odpowiednie szkolenia. (…) Uważa, że tzw. Dziennikarz stosuje metodę nacisku i zastraszania, dlatego tym sposobem w rożnych instytucjach stawia urzędników na drodze bez wyjścia i dla „świętego spokoju” wolą podjąć oczekiwane przez niego działania, ponieważ się go boją”.
Ciekawa rzecz: w opowieściach tancerza i tzw. burmistrza nie pojawia się „zaspa”, pojawia się „lekkie wgłębienie” – ale to „lekkie wgłębienie” wg tzw. burmistrza nie jest rowem, jest poboczem. Niniejszym informuję tzw. burmistrza, że pobocze jest częścią drogi, a podługowate „wgłębienie” ciągnące się wzdłuż drogi to jest przydrożny rów. W tym konkretnym przypadku „wgłębienie” to w rzeczy samej nie jest bardzo „wgłębione”, okazało się jednak na tyle głębokie, że gamoń, który w to „wgłębienie” wjechał, nie był w stanie z niego wyjechać, przez co nie dojechał do pożaru, do którego był „zadysponowany”.
TRÓJGŁOS O ŚWIĘTYM SPOKOJU
1. „Nasz kierowca przyjął mandat dla świętego spokoju – mówi Tomasz Tarasek, prezes Zarządu Oddziału Miejsko-Gminnego ZOSP RP w Bobowej”.
2. „[Burmistrz Wacław Ligęza] Uważa, że tzw. Dziennikarz stosuje metodę nacisku i zastraszania, dlatego tym sposobem w różnych instytucjach stawia urzędników na drodze bez wyjścia i dla „świętego spokoju” wolą podjąć oczekiwane przez niego działania, ponieważ się go boją”
3. „A tymczasem leżę pod gruszą/Na dowolnie wybranym boku/I mam to, co na świecie najświętsze/Święty spokój…”. [Wykonawca – Maryla Rodowicz, autorka tekstu – Magda Czapińska]
Sekretarz gminy Zdzisława Iwaniec pisze (z up. „burmistrza”), że „samochód pożarniczy OSP Bobowa ugrzązł w śniegu” i że „zadysponowana” koparka pomogła „wyjechać z zaspy śnieżnej” (pismo nr ROiSO. 1431.2.2019 z 30 stycznia 2019 roku). Niecałe dwa miesiące później tenże „burmistrz” oświadcza z mocą, w dodatku w przytomności p. Mularczyka, że „jest tam tylko lekkie wgłębienie” (protokół z sesji RM z 25 marca 2019 roku). Jeśli „zaspa”, czyli coś powyżej poziomu odniesienia, to nie „wgłębienie”, czyli coś poniżej poziomu odniesienia.
Strażak, który wjechał do przydrożnego rowu opowiada Lechowi Klimkowi z „Gazety Krakowskiej”, że omijał stojący samochód (stojący po prawej stronie drogi) – a tancerz z Wilczysk pisze, że tenże strażak chciał „wyminąć się z jadącym niewłaściwą stroną samochodem”.
Pytanie jest takie: czy to żałosne towarzystwo naprawdę nie umie uzgodnić jednej legendy? Już nie wymagam tego, żeby się trzymali prawdy (stanu faktycznego), niech już się trzymają legendy – ale jednej legendy.
Szanowny „wma”!A mnie się wydaje, że to nie ma żadnego znaczenia czy legenda będzie uzgodniona, czy nie będzie. Tak czy siak idą na konfrontację z prawdą! Zwykła bolszewia, stare przećwiczone chwyty!
Nie zauważyłam w artykule,żeby redaktor KRAKOWSKIEJ zrobił wywiad z członkami załogi jadącej do akcji.A może by wyszła prawda na jaw i ktoś wolał nie pytać?A może ten artykuł był sponsorowany?
Czyżbym coś przeoczyła?
Redaktor „Gazety Krakowskiej” nie tylko nie porozmawiał z członkami załogi, która uczestniczyła w akcji 17 stycznia 2019 r. Ten redaktor nie zadał sobie także trudu, żeby skontaktować się z portalem „Gorlice i Okolice” albo chociażby odnieść się do faktów, które zostały ustalone przez ten portal. Ale kogo w niemieckiej gazecie dla Polaków obchodzi prawda?
Przy okazji polecam taki mój artykuł z marca 2017 roku, zob. http://gorliceiokolice.eu/2017/03/dziennikarz-lech-klimek-albo-o-wodzie-w-mozgu/.
Zajrzałem do tekstu tegoż Klimka. Czytamy:
„Stefan Libront to właściciel firmy transportowej z Bobowej. Dzięki niemu gmina jest najlepiej chyba skomunikowana z Gorlicami z całego powiatu”.
Lechowi Klimkowi nie chciało się ustalić/sprawdzić nawet najprostszych faktów.
Stefan Libront jest współwłaścicielem (nie właścicielem) firmy „Libropol” i firma ta ma siedzibę w Siedliskach (nie w Bobowej):
http://www.libropol.com.pl/kontakt/8
https://krs-pobierz.pl/przedsiebiorstwo-przewozowo-handlowe-libropol-i5342672
Dalej czytamy:
„Oczywiście, śledziłem plebiscyt i oddałem kilka głosów na naszego burmistrza – opowiada. – W pełni na to przecież zasłużył.
Pan Stefan zajmuje się transportem od 12 lat i jak podkreśla, fakt, że Ligęza jest włodarzem Bobowej już czwartą kadencję, też o czymś świadczy.
– Gdyby się nie sprawdzał w tym, co robi, to byśmy go przecież nie wybierali – komentuje. – Ja mogę tylko dodać, że dla lokalnych firm współpraca z nim jest bardzo korzystna. Bobowa znów jest miastem, a my dalej mamy niskie podatki. Wszystko wskazuje na to, że niebawem uda się też uruchomić strefę gospodarczą. Będzie więcej firm, więc będą i większe wpływy z podatków. Burmistrz to świetnie rozumie – tłumaczy”.
Nie bardzo wiem, co Ligęza „rozumie” (w dodatku „świetnie”), ale jeśli również „pan Stefan” spodziewa się, że na skutek uruchomienia „strefy gospodarczej” w gminnej kasie pojawią się „większe wpływy z podatków” to znaczy, że pod względem rozumu niczym się od swojego idola nie różni:
https://gazetakrakowska.pl/to-prawdziwa-osobowosc/ga/11847645/zd/22896053
Tenże „pan Stefan” był jednym z „inwestorów”, którzy 14 lutego tego roku pojawili się na spotkaniu zorganizowanym w urzędzie gminy przez bobowskiego „bardzo dobrego gospodarza” (oraz kurkowego strzelca):
http://naszabobowa.pl/wp-content/uploads/2019/02/IMG_1978.jpg
Jeśli „pan Stefan” rzeczywiście „zainwestuje” w SAG, to nie będzie płacił podatków (nawet „niskich podatków” – jak do tej pory) – z czego na pewno się ucieszy, ale w gminnej kasie pieniędzy przez to nie przybędzie. Wprost przeciwnie – będzie ich mniej. Idol „pana Stefana” już utopił w SAG grubo ponad milion złotych, ewentualni „inwestorzy” (w tym „pan Stefan”) nie będą płacić podatków, „pan Stefan” jest „burmistrzem” zachwycony (z wzajemnością) – a gminny podatnik (nie „pan Stefan”!) za tę całą zabawę zapłaci i będzie gites tenteges!
2409 i 2431
Szanowny „wma”! „Gorlice i Okolice”, to kopalnia wiedzy na temat systemowej degrengolady, do której gminę Bobowa doprowadziły rządy „bardzo dobrego gospodarza”. Tytułem przypomnienia polecam dwa materiały prasowe, zob. http://gorliceiokolice.eu/2017/01/dobranoc-ojczyzno-gorlicka/ i
http://gorliceiokolice.eu/2018/10/najbogatsze-i-najbiedniejsze-gminy-w-polsce-w-gminach-powiatu-gorlickiego-nieznaczna-poprawa-tylko-gmina-bobowa-coraz-blizej-dna/, w których wyjaśniona została tajemnica liczb „2409” i „2431” z punktu widzenia biedy, na skraj której przywiodły nas światłe rządy burmistrza Wacława Ligęzy i jego kolejnych świt miejskich. Gmina Bobowa jawi się w tym kontekście nie jako Strefa Aktywności Gospodarczej, ale raczej jako Strefa Upodlenia Gospodarczego. Burmistrz Wacław Ligęza przypomina władcę, który przed przyjazdem, ot choćby posła Mularczyka z wizytacją, pomalował trawę na zielono. SAG w Siedliskach piękny i czyściutki, poseł Mularczyk pieje z zachwytu, a że SAG świeci pustakami, to w ogóle nikomu nie przeszkadza. Ponad milion złotych na farbę wydano i jest prześlicznie!!! „Pan Stefan” też niedługo przestanie płacić podatki. Sursum corda!
WMA
A Ostoja?
Też jest zainteresowana?
Też chodzi o podatek.?
Nie wiem, kto jest właścicielem „Ostoi” i – szczerze mówiąc – jest mi to obojętne aż do bólu. Jeśli ktoś wie jak ten właściciel wygląda i jest zainteresowany tematem, to może sobie sam sprawdzić, czy pojawił się w urzędzie gminy jako tak zwany „potencjany inwestor”.
http://naszabobowa.pl/spotkanie-inwestorow-strefy-aktywnosci-gospodarczej/86454