
Spróbujmy przypomnieć najważniejsze fakty. 17 stycznia 2019 roku, w drodze do pożaru w Stróżnej, samochód bojowy OSP Bobowa wpada/zjeżdża do rowu. Fakt ten dokumentuje portal „Bobowa24” (zob. obrazek tytułowy) – na nieszczęście urzędującego burmistrza Wacława Ligęzy. Autor materiału prasowego red. Mateusz Książkiewicz sugeruje, że do ww. zdarzenia/wypadku doszło z winy innych użytkowników ruchu drogowego.
18 stycznia 2019 roku wysyłam do burmistrza Wacława Ligęzy wniosek o dostęp do informacji publicznej następującej treści:
W odpowiedzi z dnia 30 stycznia 2019 roku, zob. Odpowiedź (2), sekretarz Zdzisława Iwaniec, z upoważnienia burmistrza Wacława Ligęzy, stwierdza expressis verbis, że „samochód pożarniczy OSP Bobowa nie uległ wypadkowi tylko ugrzązł w śniegu na poboczu drogi”, że „koparka zadysponowana przez Kierownika Gminnej Jednostki Usług Komunalnych w Bobowej pomogła wyjechać z zaspy śnieżnej samochodowi OSP Bobowa” i że o „zdarzeniu nie była informowana Policja”. Koniec!!! Lapidarne oświadczenie urzędnika i brak jakichkolwiek dokumentów urzędowych, o które wnioskowałem. Na przykład dowodów urzędowych na „zadysponowanie przez Kierownika Gminnej Jednostki Usług Komunalnych” koparki, która wyciągnęła z rowu/zaspy/pobocza samochód OSP Bobowa.
A skoro tak, to sekretarz Zdzisława Iwaniec, z upoważnienia Wacława Ligęzy, przynajmniej tylko w tej części odpowiedzi na mój wniosek, złamała prawo, tj. art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej, bo była zobowiązana do okazania całej dokumentacji związanej z przedmiotowym wydarzeniem. Jeśli ktoś „zadysponował” koparkę, to jakiś ślad urzędowy w dokumentacji musiał zostawić i ten ślad sekretarz Zdzisława Iwaniec obligatoryjnie powinna mi przesłać. Mój wniosek był sformułowany bardzo dokładnie!
Do pisma Zdzisławy Iwaniec z 30 stycznia 2019 roku, wytworzonego z upoważnienia burmistrza Wacława Ligęzy, jeszcze wrócę, bo niejedno jeszcze szydło z worka wyszło (z czasem) z tego pisma i zaczęło szydzić z urzędnika Zdzisławy Iwaniec i, upoważniającego ją, do wystawienia cytowanego dokumentu, burmistrza Wacława Ligęzy.
SKARGA
Po otrzymaniu „informacji publicznej” od Zdzisławy Iwaniec złożyłem 3 lutego 2019 roku skargę, na ręce przewodniczącej RM w Bobowej Małgorzaty Molendowicz, na burmistrza Wacława Ligęzę, bo skoro upoważnił urzędnika Zdzisławę Iwaniec do złożenia oświadczenia, że samochód OSP Bobowa nie wylądował w rowie, a zdjęcia i publiczna relacja red. Mateusza Książkiewicza dowodziły czegoś wprost przeciwnego, to, jak uważałem i uważam do dnia dzisiejszego, powinienem był „skargowo” zareagować. Bo, parafrazując skecz z kabaretu Dudek, kłamstwu trzeba się przeciwstawić „siłom i godnościom osobistom”. W kabaretowym oryginale było, że chamstwu trzeba się przeciwstawić… itd. Tak mi się jakoś skojarzyło; wszak kłamstwo jest cząstką chamstwa i odwrotnie!
Oto treść mojej skargi z 3 lutego 2019 roku:
Pani Małgorzata Malendowicz
Przewodnicząca Rady Miejskiej w Bobowej
Niniejszym, na podstawie art. 221 k.p.a w związku z art. 227 k.p.a., składam skargę na burmistrza Bobowej Wacława Ligęzę, z którego upoważnienia sekretarz Gminy Bobowa Zdzisława Iwaniec dopuściła się poświadczenia nieprawdy w dokumencie urzędowym, znak ROiSO.1431.2.2019 z 30 stycznia 2019 r., patrz załącznik. Jak dowodzi materiał prasowy, zamieszczony 20 stycznia 2019 r. na portalu „Bobowa24” oraz zdjęcia i relacja bezpośredniego świadka (red. Mateusza Książkiewicza), zob. załączniki, samochód OSP Bobowa nie „ugrzązł w śniegu na poboczu drogi” tylko wjechał lub wpadł do przydrożnego rowu. Zdjęcia i relacja red. Książkiewicza, cytuję „strażacki wóz zjechał do rowu na wąskiej drodze gminnej”, zob. http://bobowa24.pl/2019/01/apel-strazakow-z-osp-bobowa-do-kierowcow-nie-utrudniajcie-nam-sluzby/, dowodzą bezdyskusyjnie, że sekretarz Zdzisława Iwaniec, z upoważnienia burmistrza Wacława Ligęzy, co stwierdza urzędowa pieczęć, przekazała prasie, tutaj materiał prasowy Macieja Rysiewicza, zob. https://gorliceiokolice.eu/2019/02/osp-bobowa-w-zaspie-a-nie-w-rowie/ i jej czytelnikom informację kłamliwą i zmanipulowaną. Tym bardziej, że z artykułu prasowego autorstwa red. Książkiewicza wynika, że do zdarzenia, które bez wątpienia należy zaliczyć do kategorii wypadków drogowych (wszak pojazdy uprawnione do ruchu mają obowiązek poruszać się po drogach publicznych, a nie po rowach przydrożnych) wynika, że strażacki MAN należący do OSP Bobowa zjechał do rowu, unikając kolizji z pojazdem, który podobno miał mu utrudnić przejazd.
A jeśli to prawda, tym bardziej dziwi fakt niepowiadomienia organów policji państwowej w przedmiotowej sprawie; zarówno poprzez dowódcę wozu bojowego OSP Bobowa (to trzeba ustalić), jak i uprawnionych urzędników Gminy Bobowa, w tym burmistrza Wacława Ligęzę. Doszło bowiem do wykroczenia a może przestępstwa drogowego, o którym należało bezzwłocznie powiadomić organy policyjnego ruchu drogowego. Wiadomo także bezdyskusyjnie, że Gmina Bobowa/Urząd Miejski w Bobowej, a za ten fakt, z mocy prawa, także pełną odpowiedzialność ponosi burmistrz Wacław Ligęza, zadysponowała do pomocy bobowskim strażakom koparkę, która pomogła wyciągnąć wóz strażacki z rowu (a nie z zaspy śnieżnej zalegającej na drodze gminnej). Jeśli zatem burmistrz Wacław Ligęza wiedział, że doszło do takiego zdarzenia drogowego, to miał obowiązek powiadomić policję państwową, zwłaszcza, że doszło do zagrożenia życia i zdrowia strażaków, którzy jechali do pożaru w Stróżnej.
Można z całą pewnością stwierdzić, że wóz strażacki marki MAN, będący na wyposażeniu OSP Bobowa, jechał do pożaru na tzw. sygnale. Należało zatem wyjaśnić, kto ponosi winę za przedmiotowy wypadek, tj. zjechanie do rowu, zwłaszcza, że wydano także publiczne pieniądze w związku z wysłaniem na miejsce zdarzenia gminnej koparki. Nie wolno także zapominać, że ostatecznie wóz bojowy OSP Bobowa nie dojechał do pożaru, co stwierdza pismo Komendanta Powiatowego PSP bryg. Krzysztofa Gładysza z 29 stycznia 2019 r., zob. załącznik. Z tego faktu wynikła szkoda dla interesu publicznego, ponieważ wóz bojowy i strażacy zadysponowani do pożaru, w ogóle nie podjęli akcji ratunkowej. A publiczne środki materialne zostały wydane.
Burmistrz Wacław Ligęza ponosi strukturalną odpowiedzialność za tzw. tuszowanie wydarzenia z udziałem strażaków OSP Bobowa i sprzętu, będącego własnością publiczną. Niedopełnienie obowiązków służbowych przez burmistrza Wacława Ligęzę i in. pracowników UM w Bobowej (w tym sekretarz Zdzisławę Iwaniec) nie polega zatem tylko na poświadczeniu nieprawdy wobec czytelników portalu „Gorlice i Okolice”. Należało powiadomić policję państwową w celu ustalenia, dlaczego doszło do wyżej opisanego wypadku i kto ponosi za ten wypadek odpowiedzialność. Brak reakcji na straty finansowe, związane z wysłaniem wozu bojowego do pożaru a następnie na koszty akcji ratunkowej z wykorzystaniem koparki gminnej oraz trudne do oszacowania straty związane z niedotarciem OSP Bobowa na miejsce pożaru w Stróżnej, także dowodzą, że burmistrz Wacław Ligęza w sposób strukturalny zlekceważył swoje obowiązki służbowe. Interes publiczny wymagał przeprowadzenia dochodzenia w przedmiotowej sprawie i ustalenie winnych zaniedbań, w tym wykroczenia lub przestępstwa drogowego z ewentualnym udziałem osób trzecich, o których mowa w artykule red. Książkiewicza na łamach „Bobowa24”.
Niestety sprawę zatuszowano. Policji nikt nie powiadomił. Burmistrz Wacław Ligęza działał na szkodę interesu publicznego!
Niniejszą skargę przedkładam do wiadomości organów KPP w Gorlicach i Prokuratury Rejonowej w Gorlicach, które, jak mam prawo domniemywać, podejmą także oddzielne działania w przedmiotowej sprawie. Tuszowanie przez funkcjonariusza publicznego takich zdarzeń, jak opisane, z udziałem członków i sprzętu OSP w Bobowej, prowokuje organy i pracowników samorządu terytorialnego do ciągłego działania w poczuciu bezkarności i nieposzanowania zdrowia ludzkiego oraz majątku publicznego.
Warto także zastanowić się, dlaczego oświadczenie KPPSP z Gorlic bryg. Krzysztofa Gładysza w sprawie „ugrzęźnięcia w śniegu na drodze gminnej” samochodu OSP Bobowa brzmi identycznie, jak oświadczenie z pisma sekretarz Zdzisławy Iwaniec („samochód pożarniczy OSP Bobowa (…) ugrzązł w śniegu na poboczu drogi”)? Można domniemywać, że organy Gminy Bobowa i Straży Pożarnej działały wspólnie i w porozumieniu w celu ukrycia prawdy, uzgadniając niezgodną ze stanem faktycznym wersję zdarzenia z 17 stycznia 2019 r. W toku postępowania skargowego wnoszę o dokonanie ustaleń także i w tej sprawie.
Maciej Rysiewicz
Redaktor naczelny „Bobowa Od-Nowa”
38-350 Bobowa, Wilczyska 27
Uważny Czytelnik zauważył, że zakres mojego pisma skargowego nie dotyczył tylko i wyłącznie kłamstwa o zaspie, w której podobno ugrzązł był samochód OSP Bobowa. Wśród zarzutów pojawiły się inne wątki, w tym m. in. ukrycie przed policją wypadku samochodu strażackiego. A sprawa nie jest błaha, bo przecież w wyniku opisywanego zdarzenia doszło do uszczerbku na mieniu publicznym. Zagrożony został także tzw. interes publiczny, który ma niewymierną wartość materialną, ale nie da się go lekceważyć.
Po pierwsze, samochód bojowy ostatecznie nie dojechał do wypadku (mam nadzieję, że nie muszę dodatkowo wyjaśniać na czym polega taka szkoda).
Po drugie, zmarnowane zostały publiczne środki finansowe związane z bezskutecznym zadysponowaniem wozu bojowego do pożaru.
Po trzecie, podatnik poniósł koszty związane z akcja ratunkową (koparka).
Po czwarte, winni zdarzenia, vide oświadczenia red. Książkiewicza pozostali bezkarni, przecież samochód strażacki na sygnale, to pojazd uprzywilejowany.
Po piąte, uniemożliwiono wyjaśnienie innych okoliczności sprawy, które przecież mogły być przyczyną zjechania strażackiego auta do rowu.
Fakt, że burmistrz Wacław Ligęza wszystkie te okoliczności zlekceważył, dowodził, że źle zarządza majątkiem publicznym i… moja skarga była na wskroś uzasadniona.
Moja skarga doczekała się finału. Oto pełna dokumentacja wytworzona przez przewodniczącą Małgorzatę Molendowicz i stadko, jak się okazało, beztroskich i bezrefleksyjnych radnych Gminy Bobowa:
Wspomniany kabaret Dudek miałby używanie, gdyby dotrwał do naszych czasów. Zresztą, może nie, bo to już nie jest kabaret tylko prawdziwy teatr absurdu. Czego tutaj nie mamy…
Zacznijmy może od tego, że sekretarz Iwaniec przyznała się niechcący do ukrycia w piśmie z 30 stycznia 2019 r. (z up. Burmistrza Wacława Ligęzy) kolejnej informacji publicznej. Nie dość, że nie okazała mi „dokumentacji koparkowej”, to teraz okazało się, że (proszę przeczytać tekst w czerwonej obwódce):
To może ja się zapytam. A gdzie jest notatka służbowa wytworzona po tym zdarzeniu, tzn. po rozmowie sekretarz Iwaniec z prezesem Adamem Szczepankiem? Mój wniosek do burmistrza w sprawie samochodu OSP w rowie wpływa 18 stycznia 2019 roku, a odpowiedź jest gotowa 30 stycznia 2019 roku. W piśmie urzędnika Zdzisławy Iwaniec z 30 stycznia 2019 roku, wystawionym z up. burmistrza Ligęzy, nie ma ani słowa o odpytaniu w tym czasie prezesa Adama Szczepanka na tę okoliczność. W takiej sytuacji sekretarz Iwaniec może każdego oskarżyć o wprowadzenie jej w błąd. Nie zapominajmy, że artykuł red. Książkiewicza, zob. http://bobowa24.pl/2019/01/apel-strazakow-z-osp-bobowa-do-kierowcow-nie-utrudniajcie-nam-sluzby, „wisi” w Sieci od 20 stycznia 2019 r. „Wisi” i kompromituje słowa sekretarz Iwaniec. Tym bardziej należało wytworzyć notatkę służbową z rozmowy z prezesem Adamem Szczepankiem, bo na zdjęciach red. Książkiewicza widać samochód OSP w rowie. A brak notatki służbowej, w obliczu złożonego przeze mnie wniosku, to nie tylko „tumiwisizm” urzędnika. To także wciskanie ciemnoty.
Jak zwał tak zwał, kłamstwo o zaspie poszło w świat na odpowiedzialność sekretarz Iwaniec i burmistrza Wacława Ligęzy. Trzeba było okazać notatkę służbową z rozmowy z prezesem Szczepankiem i jednoznacznie stwierdzić, że była zaspa, a nie rów, bo „tako rzecze” prezes Adam Szczepanek.
Przewodnicząca Małgorzata Molendowicz napisała (zob. tekst w czerwonej obwódce):
Niestety wypada zmartwić przewodnicząca Rady Miejskiej Małgorzatę Molendowicz. Sekretarz Iwaniec nie rozeznała szczegółowo przebiegu zdarzenia z 17 stycznia 2019 roku w Stróżnej. Dlaczego? Bo (między innymi) nie wytworzyła do 30 stycznia 2019 roku notatki służbowej z rozmowy z prezesem Adamem Szczepankiem albo wytworzyła i nie raczyła tej notatki okazać na mój wniosek o dostęp do informacji publicznej. Przewodnicząca Małgorzata Molendowicz i „jej radni” pewnie uważają, że rozpatrzyli moją skargę wnikliwie i sprawiedliwie. Otóż oświadczam, że tylko ten cytat, dotyczący dokonań sekretarz Iwaniec, na niwie rozeznania przebiegu zdarzenia z 17 stycznia 2019 roku, dyskwalifikuje (masakruje) uchwałę RM nr V/49/19 z 25 lutego 2019 roku w całości. A dlaczego po rozmowie z prezesem Szczepankiem sekretarz Iwaniec nie zawiadomiła policji? Powinna była to zrobić w poczuciu troski o mienie publiczne!
BURMISTRZ W ŚWIECIE CISZY
Jednak clou przedstawienia w teatrze bobowskiego absurdu dopiero przed nami. W uzasadnieniu do uchwały RM nr V/49/19 z 25 lutego 2019 roku przewodnicząca Małgorzata Molendowicz napisała (pisownia oryginalna):
Burmistrz nie został powiadomiony, ani przez Państwową Straż Pożarną, ani przez jednostkę OSP Bobowa o pożarze, który miał miejsce w Stróżnej w dniu 17 stycznia 2019 r. Informację o zdarzeniu powziął po otrzymaniu wniosku od Macieja Rysiewicza.
Jak widać burmistrz Wacław Ligęza żyje w świecie ciszy. Nikt go o niczym nie informuje; „Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy” – śpiewał Wojciech Młynarski. Nie tylko strażacy przemilczeli kłopoty w Stróżnej, ale także kierownik Gminnej Jednostki Usług Komunalnych Dorota Popiela, która w trybie ekstraordynaryjnym wysłała koparkę na pomoc. O wypadku w Stróżnej nie bąknęła burmistrzowi także sekretarz Zdzisława Iwaniec. A mogła to zrobić odpowiednio wcześnie, bo ja wniosek do burmistrza, via skrzynka mejlowa sekretariatu i sekretarza UM w Bobowej, wysłałem dopiero 18 stycznia 2019 roku o godzinie 15.34.
OK! Burmistrza Wacława Ligęzę dopiero Maciej Rysiewicz poinformował o wypadku OSP Bobowa. I to jest prawdziwa bomba sezonu! Maciej Rysiewicz wreszcie się do czegoś burmistrzowi Wacławowi Ligęzie przydał. W uznaniu zasług powinienem zostać wiceburmistrzem. Zostawmy jednak te bombę i stanowiska wiceburmistrza w spokoju i zobaczmy, co burmistrz zrobił z pozyskaną wiedzą.
Po pierwsze, upoważnił sekretarz Iwaniec do działania, co wynika wprost z pisma z dnia 30 stycznia 2019 roku.
Po drugie, nie zawiadomił policji i… czekał co z tej sprawy wyniknie.
Po trzecie, upoważnił sekretarz Iwaniec do kolportowania kłamstwa o zaspie.
O TUSZOWANIU
Jak już wiedzą Czytelnicy tego artykułu skargę na burmistrza w tzw. przedmiotowej sprawie złożyłem 3 lutego 2019 roku. No i burmistrz Wacław Ligęza dopiero teraz zaczyna działać. Jak skarga, to znaczy zaczyna kurzyć się pod czterema literami. I 4 lutego, „ni z gruszki, ni z pietruszki”, burmistrz Wacław Ligęza śle pismo do prezesa Adama Szczepanka, żeby prezes wyświetlił mu kulisy wypadku OSP Bobowa w Stróżnej. Wreszcie przyda się jakiś papier. Pełna treść odpowiedzi prezesa OSP Bobowa tutaj:
Z wyjaśnień prezesa OSP Bobowa Adama Szczepanka wynika, że winę za wypadek samochodu OSP Bobowa ponoszą nieznani sprawcy, że nie wezwano policji, że pomogła koparka i że nie dojechano do pożaru (przypominam, że żołnierz za niewykonanie rozkazu staje przed sądem; a co ze strażakiem?).
I na takie wyjaśnienia burmistrz Wacław Ligęza też nie reaguje. Nie informuje policji, nie docieka czy prezes Adam Szczepanek mówi prawdę, nie żąda wyjaśnień o kosztach akcji, nie składa żadnych wniosków do zwierzchnich organów strażackich, nie wnosi o przeprowadzenie postępowania w związku z niewywiązaniem się OSP Bobowa z rozkazu/polecenia dojechania do pożaru. Strażacy nic się nie stało!!! A że parę groszy utopiliśmy w zaspie? Nie takie kwoty mieliśmy tu i tam w obrocie!
Mając taki materiał dowodowy przewodnicząca Małgorzata Molendowicz i „jej radni” uznają skargę Macieja Rysiewicza za oczywiście bezzasadną.
To ja dodam na zakończenie, że nie tylko burmistrz Wacław Ligęza i sekretarz Zdzisława Iwaniec wykonali ciężką pracę w dziele tuszowania historii wypadku samochodu OSP Bobowa w Stróżnej. Do ww. zacnych osobistości dołączyli także przewodnicząca Małgorzata Molendowicz i „jej radni”, którzy niczego nie widzą i osuwiska w Jeżowie, i dziedzictwa kulturalnego Ziemi Bobowskiej, i dewastacji majątku publicznego, np. w Wilczyskach. Przewodnicząca Małgorzata Molendowicz i „jej radni” nie widza zdjęcia z „OSP w rowie” i artykułu red. Książkiewicza, nie widzą, że sekretarz Iwaniec ukrywa dostęp do informacji publicznej z upoważnienia burmistrza Wacława Ligęzy. Nie widzą także żadnej potrzeby poinformowania policji o przedmiotowym wypadku. Przewodnicząca Małgorzata Molendowicz nie podejmuję merytorycznie żadnych wątków z mojej skargi; ani wątku policyjnego, ani wątku strat finansowych, ani wątku burmistrza Wacława Ligęzy, który w tych sprawach nie ruszył palcem w bucie. Przewodnicząca Małgorzata Molendowicz głosi natomiast, że moja mowa o tuszowaniu, to jest pomówienie. Niestety, od samego mieszania herbata nie staje się słodsza, ale przewodnicząca Molendowicz miesza i miesza – dosłownie i w przenośni.
Obowiązkiem strażaków, jadących do pożaru w Stróżnej, było zawiadomienie policji, bo już z dwóch źródeł (red. Książkiewicz i prezes Adam Szczepanek) wiadomo, że winę za wypadek ponoszą inni użytkownicy ruchu drogowego, którzy „nie ustąpili pierwszeństwa przejazdu samochodowi uprzywilejowanemu”. A może to tylko legenda? Ukrywanie tego wypadku przed policją może rodzić różne podejrzenia. Strażacy korzystali tylko i wyłącznie z mienia publicznego, a w takiej sytuacji trzeba trzymać się drogi urzędowej. I tyle! A kto nie trzymał się drogi urzędowej, tylko ukrył przed policją wypadek, powinien ponieść koszty wszystkich strat!
Burmistrz Wacław Ligęza, powiadomiony przez Macieja Rysiewicza, a najpóźniej po lekturze artykułu red. Książkiewicza, natychmiast powinien wszcząć postępowanie wyjaśniające i powiadomić o tym policję i Państwową Straż Pożarną. Należało także oszacować straty. A burmistrz Wacław Ligęza de facto nie zrobił nic. Oświadczenie prezesa Adama Szczepanka przyjął na wiarę i jako dowód okazał radnym, którzy wpadli w zachwyt nad ofiarnością burmistrza; o oddaniu sprawom publicznym nie wspominając.
Ta chwała RM w Bobowej nadaje się do kosza!!! A burmistrz, sekretarz i przewodnicząca RM Małgorzata Molendowicz i „jej radni” powinni zostać osądzeni na podstawie kodeksu wykroczeń i zwrócić do Gminnej kasy utopione w zaspie „dudki”.
Tuszowanie wypadku strażackiego MAN-a w Stróżnej trwa!!!
Więcej na ten sam temat, zob.: https://gorliceiokolice.eu/2019/02/osp-bobowa-w-zaspie-a-nie-w-rowie/, https://gorliceiokolice.eu/2019/02/osp-bobowa-w-rowie-komendant-krzysztof-tybor-zleca-przeprowadzenie-czynnosci-wyjasniajacych/.
O redakcji! Zrzut ekranowy wykonałem z portalu „Bobowa24”. Zdjęcie w tle wykonał red. Mateusz Książkiewicz
Ten facio, który jest „Prezesem OSP Bobowa” ma talent. Mógłby pisywać bajki dla dzieci. Facio opowiada taka historyjkę:
„Kierowca samochodu pożarniczego (…) zjechał na lewą stronę pobocza”.
Znaczy: pobocze (w tym wypadku lewe pobocze) ma „lewą stronę”. Rozumiem, że ma także stronę prawą – a także środek.
„Gdy zorientował się, że przednie lewe koło samochodu zaczyna się zapadać w zalegającym na poboczu drogi śniegu natychmiast zahamował i zatrzymał samochód”.
Przednie lewe koło „zapadło się” w przydrożnym rowie. Pobocze drogi jest na tej samej wysokości co jezdnia – po zjechaniu na pobocze koło by się nie „zapadło” i samochód nie przechyliłby się na lewą stronę. Na zdjęciu opublikowanym na portalu bobowa24.pl wyraźnie widać, że samochód jest mocno przechylony na lewą stronę. Jeśli niejaki Szczepanek („Prezes OSP Bobowa”) tego nie widzi, to znaczy, że ma problem z oczami. Facia należy wysłać na badania okresowe.
„Samodzielne wyjechanie z zaspy byłoby zbyt ryzykowne”.
A to z jakiego powodu? Samochód ma napęd na wszystkie koła, taki samochód bez problemu mógł wycofać – pod warunkiem, że nie zjechał wcześniej do przydrożnego rowu.
„Za pomocą liny koparka bez problemu wyciągnęła z zaspy samochód pożarniczy”
Gdyby to była „zaspa” (zaspa na poboczu drogi) – a nie przydrożny rów – samochód wyjechałby bez pomocy koparki.
Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz. W informacji ze zdarzenia nr 0607001-0038 (dokument wyprodukowany przez mł. bryg. Piotra Migacza, zatwierdzony przez mł. bryg. Andrzeja Czeluśniaka)
http://gorliceiokolice.eu/wp-content/uploads/2019/02/skonica-kor19012913530.pdf
czytamy coś takiego:
„(…) dowódca OSP Bobowa przekazał drogą radiową informację, że muszą opróżnić zbiornik wody samochodu GBA-Rt co umożliwiło wyjazd samochodu z zaśnieżonej drogi”.
„Prezes OSP Bobowa” (niejaki Szczepanek) opowiada, że samochód cały czas znajdował się na drodze (co prawda „zaśnieżonej” – ale jednak na drodze) – i nagle trzeba „opróżnić zbiornik wody samochodu GBA-Rt”? A po co, z jakiego powodu? Samochód jest na równej drodze, samochód GBA-Rt ma napęd na wszystkie koła – a panowie strażacy „muszą opróżnić zbiornik wody samochodu”?
Czy w tej Bobowej naprawdę wszyscy mają coś z głową? Nie ma tam nikogo normalnego?
Ps.
Tę Molendowiczową to bobowski „dobry gospodarz” wynalazł w korcu maku!
Pani Małgosia z fejsa zostanie burmistrzem po „dobrym gospodarzu”! I jak już tym burmistrzem zostanie, to pani Basia z Lipinek oświadczy, bo ciągle jeszcze będzie „jędrna i krzepka”, że w Bobowej nie wystawiamy kandydata, bo tam rządzi „bardzo dobra gospodyni”! Świetlana przyszłość przed nami!
No, jeżeli „pani Małgosia z fejsa” zostanie „gospodynią” na Bobowej, to historia tego „miasta” pięknie nam się domknie. Swego czasu najważniejszą osobą w Bobowej był towarzysz Ludwik Bawołek, bliski krewny naszej „pani Małgosi” (brat jej babki, Katarzyny).
Resortowe dzieci, wnuki i prawnuki…
Z tego wynika że prezes Adam Szczepanek wiedział o tym wypadku, i też nic nie robił, nie powiadomił Policji, tym samym chciał zatuszować tą sprawę…?
Jeżeli nie było sprawy, to dlaczego spuszczono wodę z samochodu i kto taką decyzję podjął,..?
Szanowny „Ps”! W oświadczeniu prezesa Adama Szczepanka, które skierowane zostało do burmistrza Wacława Ligęzy 4 lutego 2019 r. można przeczytać takie zdanie:
O aktualnej sytuacji został poinformowany Prezes i Naczelnik OSP Bobowa, którzy niezwłocznie przybyli na miejsce.
A zatem prezes Szczepanek nie tylko wiedział, że strażacki MAN wylądował w rowie, ale przybył na miejsce i po dokonaniu oględzin… zatuszował sprawę, bo nie powiadomił policji.
A jak nazywa się „Naczelnik OSP Bobowa”, bo z oświadczenia prezesa Szczepanka wynika, że oprócz prezesa przybył też naczelnik OSP. A więc były dwie decyzyjne osoby na miejscu, które tuszowały aferę!!!
„Prezes OSP Bobowa” (niejaki Szczepanek) twierdzi, że samochód wjechał przednim lewym kołem w śnieg zalegający na poboczu drogi (w żadnym wypadku nie zjechał do przydrożnego rowu). W takiej sytuacji wystarczyło wrzucić wsteczny bieg i spokojnie wycofać samochód (samochód ma napęd na obie osie!). A co robią dzielni strażacy? Powiadamiają „Prezesa i Naczelnika OSP”. O czym powiadamiają? Że samochód z napędem na obie osie wjechał przednim lewym kołem w śnieg zalegający na poboczu drogi? Z takiego błahego powodu ci dwaj zacni mężowie („Prezes i Naczelnik OSP”) „niezwłocznie przybyli na miejsce”? Z takiego błahego powodu dzielni strażacy opróżniają zbiornik z wodą? „Prezes OSP Bobowa” wyraźnie plącze się w zeznaniach.
Naczelnik OSP Bobowa to ważna osobistości… Nazywa się Stanisław Chochołowicz.. Ojciec kierowcy który wjechał do rowu… I wszystko jasne dlaczego się robi wszystko żeby zatuszować sprawę..
Liczę że Policja będzie bezstronna w tej sprawie, pod warunkiem że nie będzie zajmował się ta sprawą Rzecznik komendy Policji w Gorlicach Grzegorz Szczepanik który ożenił się z córką siostry Adama Szczepanka – prezesa OSP Bobowa..
Nie podzielam Twojego optymizmu w sprawie policji. Od lat widać, że władzę, nie tylko w Gminie A, ale i w B, i w C i w D, sprawują Zorganizowane Grupy Przestępcze (ZGP). ZGP mają na zapleczu kilka poważnych grup społecznych, które te ZGP popierają. W grupach tych prym wiodą pożyteczni idioci, tchórze, ale przede wszystkim sprzedawczykowie różnej maści. W tym stanie rzeczy ZGP jest bezkarna. Bo rozpostarła nad sobą tak szeroki społeczny parasol ochronny, że żaden deszcz jej nie będzie straszny. Parafrazując słynne powiedzonko z „Seksmisji”: „ZGP rządzi, ZGP radzi, ZGP nigdy cię nie zdradzi”. Sycylia, Cosa Nostra, Ojciec Chrzestny… takie klimaty. Pamiętaj „Ps” najważniejsze jest zaplecze! A ZGP to zaplecze zbudowało właściwie perfekcyjnie. Dwa argumenty stanowią fundament tego zaplecza: pieniądze/przywileje i strach.
Dobranoc!
To jest Ta DOBRA ZMIANA…. PREZESA Kaczyńskiego.??
„Ps”! Żle mnie czytasz. To nie Dobra Zmiana zbudowała w Polsce Sycylię. Przyczyny tego stanu rzeczy sięgają dalekiej przeszłości. „Wma” napisał ostatnio o niejakim towarzyszu Bawołku. Tam szukaj genezy choroby sycylijskiej.
A dlaczego nie masz pretensji do Kwaśniewskiego, Tuska i tym podobnej swołoczy?
Drogi Red.Rysiewicz.
Ile już rządzi PiS ?
A w Polsce mamy dalej bezprawie…..?!
Wystarczy popatrzeć jak sądy Pana Redaktora traktują ?
Czy przez te lata PiS mi mógł coś zmienić?
Zmienia …zmienia…wystarczy zobaczyć jak się umacnia…Zobaczmy kto w pow.Gorlickim jest starosta,namaszczoną przez Panią Poseł Bartuś ?
Tak jak by z spośród radnych powiatowych nie było kompetentnych ludzi,..na starostę Gorlickiego ?
Czy PiS nie powinien obsadzić swoimi ludzmi w gminach? Czy nie powinien być wystawiony ktoś z PiSu na burmistrza Bobowej ..?
Nie ma p.Bartuś w swoich szeregach młodych wykształconych ludzi, żeby obięli obowiązki burmistrza Bobowej..Np.Pan.Krzysztof Flądro ?
Nie mam zamiaru bronić PiS-u, zwłaszcza, że ten PiS bardzo często atakuję. Uważam tylko, że polska nędza i klęska, to szerszy problem. Napisałem niedawno, dla innej gazety, taki felieton. Mam nadzieję, że uznasz „Ps” moja odpowiedź za wyczerpującą?
Popiół i zamęt
„Coraz to z Ciebie jako z drzazgi smolnej/Wokoło lecą szmaty zapalone/Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny/Czy to co Twoje będzie zatracone/Czy popiół tylko zostanie i zamęt/Co idzie w przepaść z burzą./Czy zostanie/Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament/Wiekuistego zwycięstwa zaranie”?
Te słowa Norwida zrobiły w PRL-u wielką karierę. Najpierw Jerzy Andrzejewski przypomniał je w powieści „Popiół i diament” a potem Andrzej Wajda powtórzył w filmie o tym samym tytule. Dzieła Andrzejewskiego i Wajdy raziły od początku grzechem służalstwa wobec komunistycznej Polski, która wyłaniała się w latach 40. XX w. pod osłoną sowieckich bagnetów. Twórcy powieści i filmu los Maćka Chełmickiego i akowskiego pokolenia odesłali do lamusa historii. Z popiołu i zamętu czasów okupacji wyłaniał się Andrzejewskiemu i Wajdzie „gwiaździsty dyjament” komunistycznego ustroju. Hańba!
Lata mijały w PRL-u niespokojnie, kolebiąc się pomiędzy ścianami „naszej małej stabilizacji” i protestów społecznych Poznania, Warszawy, Radomia i Gdańska. I już, już wydawało się, że nadchodzi „zaranie wiekuistego zwycięstwa”, jak w czasie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny a potem w pamiętnym sierpniu 1980 r., ale dość szybko okazało się, że to tylko fatamorgana, pustynne halucynacje spragnionych.
Z nastaniem stanu wojennego przybywało i popiołu, i zamętu.
Pamiętacie taki wierszyk?
„Na Wojtusia z popielnika/Iskiereczka mruga/Chodź opowiem Ci bajeczkę/bajka będzie długa”.
I Polska bajka o „gwiaździstym dyjamencie”, tzn. o iskierce Wojtusia trwała. Podobno widzieli „dyjament” przy okrągłym stole w 1989 r. To znaczy widzieli go uczestnicy tego zgromadzenia. A właściwie nie widzieli, tylko opowiedzieli Narodowi taką rzewną historyjkę.
Za „dyjament” podawał się przez długi czas laureat pokojowego Nobla z 1983 r. Tylko, że znowu zadźwięczały w uszach słowa dziecięcego wierszyka;
„Była sobie Baba-Jaga/Miała chatkę z masła,/A w tej chatce same dziwy/Psst, iskierka zgasła”.
I czasy nadal mijały niespokojnie. Głównie za sprawą zbirów ze służb wszelakich i inżynierów od mediów, którzy (ci pierwsi) metody eliminacji (niewygodnych świadków) i dezinformacji (to ci drudzy) wynieśli na szczyty. Ale mimo, że sytuacja wydawała się w Polsce opanowana i rządziła krajem jedynie słuszna partia obywatelska, ktoś w pewnym momencie uznał, że należałoby jeszcze dosypać nieco popiołu do naszego popielnika. No i nie udało nam się szczęśliwie wrócić ze Smoleńska. Zatrzymał nas na Siewiernym wicher historii. Czekaliśmy na poprawę pogody.
Wreszcie w 2015 roku zapowiedziano prognozę oszałamiającą. Przez chwile słońce wyjrzało zza chmur i Nowy Prezydent oraz Stary Prezes obwieścili, że dostrzegli „gwiaździsty dyjament” na dnie popiołu. I odkurzono dziecięce rymy o iskiereczce;
„Z popielnika na Wojtusia/Iskiereczka mruga/Chodź opowiem Ci bajeczkę,(…)”.
Itd. itp. Jedni mówią, że Stary Prezes rzucił się z motyką na słońce, inni, że opowiada bajki, bo żaden „gwiaździsty dyjament” w ogóle nie istnieje a On wiedział o tym od samego początku. Jeszcze inni zauważyli, że do popielnika obóz zamętu dosypuje rozżarzonych węgli i strach sięgnąć tam po obiecany przez Wieszcza „dyjament”. Kto wie?
A więc:
„Czy popiół tylko zostanie i zamęt/Co idzie w przepaść z burzą”?
A może jest jeszcze gorzej! Tak, jak w tej dziecięcej rymowance autorstwa Janiny Porazińskiej:
„Już ci Wojtuś nie uwierzy/Iskiereczko mała. /Chwilę błyśniesz, potem gaśniesz, /Oto bajka cała”.
Z pisma podpisanego przez p. Molendowiczową wynikają trzy rzeczy:
1) legendę o samochodzie, który ugrzązł w śniegu na gminnej drodze wyprodukował niejaki Szczepanek (prezes bobowskiej OSP),
2) wdzięcznej roli gawędziarza, który tę legendę puści w obieg podjęła się Zdzisława Iwaniec (aktualnie na posadzie sekretarza gminy),
3) roli tej podjęła się „z up. burmistrza” (tak wynika z pieczęci przystawionej na piśmie z 30 stycznia 2019 roku).
Szanowny „wma”! To chyba tak nie działa na folwarku „dobrego gospodarza”. Proszę zwrócić uwagę na taki szczegół. Moja skarga ląduje w Gminie 3 lutego. 4 lutego „dobry gospodarz” śle pismo do prezesa Szczepanka i tego samego dnia prezes Szczepanek odpowiada. Super ekspres. To wszystko było wcześniej uzgodnione i rozpisane na role. Nie ma takiej możliwości, żeby o wypadku w Stróżnej „dobry gospodarz” dowiedział się od MR.
Popełniono tylko jeden błąd. Zapomniano o zdjęciu opublikowanym na „Bobowa24”. Nie będzie to miało oczywiście żadnego znaczenia, bo jak dowiodła przyszła pani burmistrz, każdy widzi na zdjęciu tylko to, co chce widzieć. Prawda obiektywna w Gminie B. nie istnieje. Nie ma „prowdy”, nie ma też „tys prowdy”… jest tylko „gówno prowda”, że zacytuję klasyka.
Korespondencja pomiędzy „gospodarzem” a prezesem OSP (w której tenże prezes powtarza legendę o samochodzie, który ugrzązł w śniegu na gminnej drodze) to jest przedstawienie dla naiwnego ludu. Legenda o samochodzie, który ugrzązł w śniegu na gminnej drodze nie powstała 4 lutego, powstała przed 30 stycznia (po Pańskim wniosku o udostępnienie informacji publicznej wysłanym 18 stycznia). Legendę tę wyprodukował prezes OSP, a wdzięcznej roli gawędziarza, który tę legendę puści w obieg podjęła się „z up. burmistrza” Zdzisława Iwaniec – pomimo tego, że od 20 stycznia w sieci wisi zdjęcie tego samochodu
http://bobowa24.pl/2019/01/apel-strazakow-z-osp-bobowa-do-kierowcow-nie-utrudniajcie-nam-sluzby
Bobowski „gospodarz” o wszystkim (to znaczy o tym, że samochód wjechał do przydrożnego rowu) oczywiście wiedział – nie jest wykluczone, że wiedział o tym od samego początku, tj. od 17 stycznia. Nigdzie nie napisałem, że dowiedział się o tym od MR, nie jestem naiwnym małym dzieckiem.
W największym skrócie: to, co napisałem (o 21:03) wcale nie jest sprzeczne z tym, co Pan napisał (o 23:25).
Szanowny „wma”! Nie ma miedzy nami sporu. Tylko jedna uwaga. Ja napisałem, że „dobry gospodarz” dowiedział się od MR o OSP w rowie, bo tak napisała w uzasadnieniu uchwały pani przyszła burmistrz. Może nie dość dokładnie się wyraziłem a Pan zrozumiał, że to Pana obarczam takim „oskarżeniem”.
Miłego dnia!!!
P. Redaktorze
Dodam tylko, że za KOMUNY jak poszedłes do sekretarza partii to Ci pomógł..
A idź teraz do Posłanki B.
Bartuś czy Ci pomoże.
Nawet wywiadu Ci nie udzieli..
Nie wspomnę o Senatorze Kogucie, który teraz sam potrzebuje pomocy… 🆘
Czyli komuno wróć?
Po PSL wróć..
… ale PSL wrócił i z tego co wiem zapisał się do gejów, lesbijek i zielonych popaprańców, którzy tak naprawdę chcieliby zlikwidować polskie rolnictwo. A swoją drogą ciekawe czy najsłynniejszy sołtys w Polsce wie, że niechcący wdepnął w to gówno…
O sołtysa niech Pan się nie martwi. Chłopak jest giętki. Do tej pory urządzał festyny i zabawy – jak będzie trzeba, to zorganizuje „paradę”.
Najgorsze jest to, że do takiej „parady” prędzej czy później dojdzie.Ludziom już nic nie przeszkadza. W sumie, to dobrze, że już mi bliżej niż dalej.
PO I PSL wróć..
Poslanka B. BARTUŚ NIECH SOBIE ODPOCZNIE….
W PiS też są różni…. Nawiedzeni… Rządni władzy… Tak jak w g. Bobowa.. Chorzy, ale przy władzy.. Bo pewnie są nie zastąpieni..?
Dobrze Ci się żyło ,,ps,,za rządów PSL co nie?
A nie sądzisz że PSL to chorągiewki i sami nie wiedzą gdzie już się mają przyssać?
Nie mają ambicji za grosz..albo już nikt ich nie chce w koalicji..
przysysają się do takich ugrupowań które mają sprzeczną politykę jeżeli właśnie chodzi o rolnictwo..chore to jest..
Jakiś czas temu moja sąsiadka jadąc do pracy wpadła w poślizg na zakręcie i zjechała z drogi w przydrożne pole.
OCZYWISCIE zaraz przyjechała policjai zaraz mandat, i punkty karne.
Mandat co prawda nie był wysoki bo sąsiadka jechała sama, nie zagrażając osobom trzecim..
W wypadku kiedy sam. MAN wjechał do rowu, gdzie były w kabinie osoby trzecie,zagrożone, to się mówi że nic się nie stało..
Ja tylko chciałem zapytać dlaczego sąsiadka zapłaciła mandat?
Odpowiedź jest prosta. Sąsiadka nie jest skorumpowana z władzą!
Panie Macieju mam takie pytanie dlaczego sprawę wpadniecie samochodu man przejął komisariat policji w Bieczu w sprawie przesluchaniu
Nie mam pojęcia. Nic o tym nie wiedziałem!!! Ciekawe!!!
LIczę że Policja po zakończeniu dochodzenia poinformuje nas czytelników o zakończeniu i wyniku działań….??
Tak obiecał Pan Komendant!