Katastrofa budowlana w Jeżowie. Najnowsze szczegóły z frontu zamiatania afery osuwiskowej pod dywan

Zanim przejdę do sedna dzisiejszego materiału prasowego, to z „wielką nieśmiałością” napiszę, że burmistrz Wacław Ligęza, na którego ręce składam moje wnioski, dotyczące afery osuwiskowej, nie chce (albo nie może) złożyć własnoręcznego podpisu pod pismami z udzielanymi mi odpowiedziami. I tak twarzą katastrofy budowlanej i afery osuwiskowej została urzędniczka Pani Maria Gucwa-Barylak, a burmistrz Wacław Ligęza próbuje za wszelką cenę usunąć się w cień i unika, jak diabeł święconej wody, złożenia podpisu pod osuwiskowymi dokumentami, które UM w Bobowej udostępnia mojemu portalowi. Czy to jest działanie honorowe niech ocenią Czytelnicy?

A teraz do rzeczy!

Kolejny wniosek (do burmistrza Wacława Ligęzy) o dostęp do informacji publicznej w sprawie afery osuwiskowej wysłałem 19 listopada 2018 roku:

A tutaj odpowiedź, zob. pismo 1 i pismo 2.

Prawda, że bardzo, bardzo ciekawe informacje?

Jak się okazuje burmistrz Wacław Ligęza, ostatecznie nie powołał inspektora nadzoru inwestorskiego!!! Komentator „wma” 27 listopada 2018 r. napisał tak:

Z umowy, którą bobowski „dobry gospodarz” podpisał z firmą H. (HAŻBUD – przyp. M.R.) wynika, że ustanowił na budowie inspektora nadzoru inwestorskiego. Zgodnie z art. 12 ustawy prawo budowlane wykonywanie nadzoru inwestorskiego jest samodzielną funkcją techniczną w budownictwie.

A 29 listopada 2018 r. „wma” dodał:

W dokumentacji przetargowej jest projekt umowy przygotowanej dla potencjalnego wykonawcy robót budowlanych. Wynika z niego, że bobowski „dobry gospodarz” zamierza ustanowić inspektora nadzoru (i że inspektorem tym ma być p. Agata Mężyk) – wynika to z par. 8 i 9 załącznika nr 6 do SIWZ. Czy to matrymonium zostało rzeczywiście zawarte (obie strony podpisały jakąś umowę) i skonsumowane („gospodarz” pani Mężyk za nadzór zapłacił) – tego nie wiem. W Bobowej wszystko jest możliwe, to jest takie miejsce na kuli ziemskiej, w którym wszystko, co się dzieje, dzieje się naprawdę – a równocześnie na niby.

Jak zatem tę sytuacje interpretować? Burmistrz Bobowej/Gmina Bobowa/UM w Bobowej, jako inwestor, informuje wykonawcę (HAŻBUD), że będzie miał na głowie inspektora nadzoru inwestorskiego a potem cichaczem wycofuje się z umowy? A jeśli inż. Agata Mężyk pojawiała się na budowie, to należy zadać pytanie, w jakim charakterze, bo przecież ZDW w Krakowie nie finansował inwestycji?

Zatem zadbał, zgodnie z prawem, burmistrz Wacław Ligęza o mur oporowy w Jeżowie czy nie zadbał? Oto jest pytanie!

Szanowny „wma”! Co Pan o tym myśli? Byłbym wdzięczny za możliwie szybką odpowiedź, bo zamierzam zwrócić się do ZDW z kolejnymi wnioskami.

 

 

(Odwiedzono 44 razy, 1 wizyt dzisiaj)

21 przemyśleń na temat "Katastrofa budowlana w Jeżowie. Najnowsze szczegóły z frontu zamiatania afery osuwiskowej pod dywan"

  1. Pismo nr 1 nie jest odpowiedzią na żadne z trzech pytań, które Pan postawił we wniosku o udostępnienie informacji publicznej. To jest ruch wyprzedzający bobowskiego „dobrego gospodarza”. Sens tego pisma jest taki: może i zrobiłem śmierdzącą kupę, ale przekazałem ją protokolarnie do ZDW i to już nie jest mój problem (tzn. z firmą Hażbud niech się buja ZDW, to nie jest moja sprawa).
    Jeśli „gospodarz” przekazał „środek trwały” do ZDZ i uważa, że gmina Bobowa nie ma już ze ścianą oporową nic wspólnego, to co ma oznaczać rozmowa z RDN z 18 maja 2018 roku (bobowski „dobry gospodarz” puścił wtedy bąka, że „trzeba będzie wyasygnować jakieś kwoty” z gminnej kasy)? Albo rybka, albo akwarium.

    Pismo nr 2 to jest jakiś bełkot. Inwestorem była gmina Bobowa (reprezentowana przez „dobrego gospodarza”) – gmina Bobowa (reprezentowana przez „dobrego gospodarza”) zleciła opracowanie projektu budowlanego (i za niego zapłaciła), gmina Bobowa (reprezentowana przez „dobrego gospodarza”) zleciła roboty budowlane (i za te roboty zapłaciła). W paragrafie 8 umowy, którą inwestor (czyli gmina Bobowa reprezentowana przez „dobrego gospodarza”) zawarł z wykonawcą robót budowlanych (firma Hażbud) napisano wyraźnie, że gmina Bobowa zapewnia nadzór inwestorski, w paragrafie 9 ustanowiono inspektora nadzoru o nazwisku Agata Mężyk. Kobieta o nazwisku Gucwa-Barylak pisze, że Agata Mężyk w rzeczy samej „pełniła funkcję inspektora nadzoru inwestorskiego” – ale „z ramienia Zarządu Dróg Wojewódzkich” (?). To jest jakaś nowa konstrukcja prawna i semantyczno-logiczna. Ustawa prawo budowlane wyraźnie stanowi (art. 25):

    „Do podstawowych obowiązków inspektora nadzoru inwestorskiego należy (…) reprezentowanie inwestora na budowie przez sprawowanie kontroli zgodności jej realizacji z projektem (…), przepisami i zasadami wiedzy technicznej (…)”.

    Inspektor nadzoru inwestorskiego – jak sama nazwa wskazuje – reprezentuje na budowie inwestora – nie ewentualnego przyszłego (czy też potencjalnego) użytkownika obiektu (w tym przypadku ZDW). Ale dobrze, niech będzie. Niech się (tymczasem) nazywa, że Wacław Ligęza nic o niczym nie wie, a pani Mężyk nie widział na oczy.

    Niech Pan wystąpi do ZDW z wnioskiem o udostępnienie dziennika budowy, z dziennika budowy dowiemy się, jak wyglądał nadzór inwestorski (w bobowskiej wersji, tzn. „z ramienia Zarządu Dróg Wojewódzkich”).

    Czy kontaktował się Pan już z rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej w Małopolskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa? Prowadzi jakieś postępowanie w związku z katastrofą budowlaną w Jeżowie?

    Na koniec napiszę tak. Sam Pan widzi, jakie to wszystko jest mętne. W takim mętnym bajorku osobnicy pokroju Wacława Ligęzy czują się doskonale.

    Wrzuciłem do wyszukiwarki hasło „Wacław Ligęza”. W sieci jest taka informacja:

    „(…) ukończył Technikum Weterynaryjne w Nowym Targu, następnie ówczesną Akademię Rolniczą w Krakowie, studia podyplomowe z informatyki i wychowania fizycznego oraz również kurs kwalifikacyjny z zarządzania oświatą. Karierę zawodową zaczynał jako trener piłki siatkowej, pracował też w bobowskiej filii Stacji Hodowli i Unasieniania Zwierząt w Nowym Sączu, potem jako technik weterynarii w gorlickim oddziale Wojewódzkiego Zakładu Weterynarii. Był również nauczycielem. Od 2002 r. pracuje w samorządzie, najpierw jako wójt gminy Bobowa, a od 2009 r. jako burmistrz (…) interesuje się informatyką i muzyką”.

    Człowiek renesansu. I psa zaszczepi, i kury wymaca, i zarządzi oświatą, i zagra w piłkę siatkową, i dzieci nauczy, zagra, zaśpiewa (i zatańczy), na komputerze się zna, wybuduje, wybrukuje i zabetonuje – a co złego to nie on! Prawdziwa perła!

  2. Wykonawca (firma Hażbud) podpisał umowę z gminą Bobowa (którą reprezentował „dobry gospodarz”), w paragrafie 11 tejże umowy wykonawca udzielił gminie Bobowa pięcioletniej gwarancji na wykonane roboty. Punkt 12 w paragrafie 13 stanowi co następuje: „O wykryciu wady w okresie (…) gwarancji Zamawiający [czyli gmina Bobowa – wma] obowiązany jest zawiadomić Wykonawcę na piśmie. Istnienie wady strony potwierdzą protokolarnie, uzgadniając sposób i termin jej usunięcia. W przypadku nieusunięcia wad przez Wykonawcę w uzgodnionym terminie wady usunie Zamawiający [czyli gmina Bobowa – wma], obciążając pełnymi kosztami ich usunięcia Wykonawcę”.
    ZDW nie jest stroną tej umowy, Hażbud nie udzielał gwarancji ZDW – udzielał jej „Zamawiającemu”, czyli gminie Bobowa. Gmina Bobowa przekazała „środek trwały” ZDW – kto ma zatem wykonać czynności opisane w punkcie 12: „Zamawiający” (który – jak opowiada kobieta o nazwisku Gucwa-Barylak – protokolarnie pozbył się „środka trwałego”), czy ZDW (który protokolarnie przejął „środek trwały” – ale nie jest stroną umowy o roboty budowlane, którą podpisał Hażbud)?
    Wygląda na to, że sami zainteresowani nie wiedzą; „dobry gospodarz” opowiada o tym tak: „(…) w tej chwili to jest kwestia sporu kto powinien wykonać naprawę tutaj właśnie tego zabezpieczenia tej skarpy przy przystanku (…)” (18 maja 2018, rozmowa z radiem RDN).

      1. O to trzeba byłoby zapytać jakiegoś jurystę (biegłego w łapaniu ryb w mętnej wodzie). Ja jestem tylko skromnym inżynierem budownictwa.

      2. O ile się nie mylę, to chodniki przy drogach wojewódzkich realizowane są przez gminy w trybie tzw. „inicjatyw samorządowych”. Tzn. Gmina jeśli chce mieć chodnik przy drodze wojewódzkiej, to robi projekt, a później daje połowę środków na jego wykonanie. W umowie pomiędzy ZDW a Gminą jest szereg zapisów i warunków takiego finansowania zadań. Być może i tam jest zapis o tym, że gmina musi ustanowić inspektora, który jest równocześnie pracownikiem ZDW. A że chodnik jest zrealizowany w ciągu drogi wojewódzkiej i w jej pasie drogowym, to naturalnie gmina musi go po wykonaniu przekazać zarządcy drogi. Dla mnie w ogóle niepoważne jest takie podejście ZDW, że gminy muszą coś współfinansować. Realizacja ciągów pieszych czy rowerowych oraz ich utrzymanie jest obowiązkiem każdego zarządcy drogi i gminy nie powinny mieć nic do tego, bo mają dość braków finansowych na swoich zadaniach.

        1. Zgadza się, „gminy nie powinny mieć nic do tego, bo mają dość braków finansowych na swoich zadaniach”.

          Jest takie pytanie: kto wymyślił tę autobusową zatoczkę w Jeżowie, jakaś bezosobowa „gmina”? Gmina nie myśli, tego typu pomysły rodzą się w głowie jakiegoś konkretnego człowieka. Kim jest ów genialny wizjoner – i dzielny budowniczy?

          Zagadkę tę pomoże nam rozwiązać taki tekst sprzed czterech lat:

          „Za sukces uważa gminne inwestycje, na które samorząd wydał ponad 40 milionów złotych, z czego ponad 22 mln pochodziły ze źródeł zewnętrznych. Za jego kadencji m. in. (…) wybudowano chodniki (…). Wacław Ligęza uważa, że gmina mogłaby zrobić znacznie więcej, gdyby było więcej dostępnych środków zewnętrznych”.

          http://gorlice.naszemiasto.pl/artykul/waclaw-ligeza-burmistrz-bobowej-pow-gorlicki,2438841,art,t,id,tm.html

          Wacław Ligęza uważa za sukces, że wydał z gminnej kasy 18 milionów, m. in. na „chodniki” (te „chodniki” to są dla niego „inwestycje”). A do „chodnika” jeżowskiego jakoś nie chce się przyznać (to nie ja, to nie ja – to oni!).

  3. Bardzo dziękuję! Wniosek do MWINB w sprawie ustalenia czy rzecznik odpowiedzialności zawodowej podjął jakiekolwiek czynności wysłałem. Do ZDW wniosek złożę jutro.
    Z moich obserwacji wynika, że został zawarty sojusz, żeby „odwołać” katastrofę budowlaną. I cała para idzie w ten gwizdek. Po urobieniu MWINB (a może już został urobiony) przedstawiciele ludu spróbują znaleźć jakieś wytłumaczenie dlaczego osuwisko trzeba naprawić za publiczne pieniądze. Prokuratura milczy i czeka aż buldogi dogadają się pod dywanem. Trochę im tylko nie na rękę, że przy sprawie grzebie ten portal, ale radni i tak nie czytają artykułów tutaj opublikowanych. A nawet jeśli przeczytali, to nikt nie odważy się podnieść głosu. Istnieje także domniemanie, że wybrańcy narodu, może nie wszyscy, ale na pewno większość, nie potrafią już czytać tekstów ze zrozumieniem.
    Idą straszne czasy, bo rządy głupców, oportunistów i złodziei stały się faktem. I nie ma takiej siły, która obali ten system!

    1. Od „dobrego gospodarza” biedną gminę Bobowa uwolni chyba tylko matka natura (dobra matka natura rozwiązuje wszystkie problemy, rozwiąże i ten). W rozumieniu ustawy prawo budowlane „dobry gospodarz” i tak jest nikim – inaczej jest z trzema pozostałymi uczestnikami procesu budowlanego (projektant, wykonawca, inspektor nadzoru). Osoby te pełnią samodzielną funkcję techniczną i w razie niedopełnienia obowiązków określonych w ustawie prawo budowlane ponoszą odpowiedzialność zawodową. Jeśli do rzecznika odpowiedzialności zawodowej w Małopolskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa nie wpłynął żaden wniosek ze strony MWINB niech Pan złoży swój (w razie czego ma Pan moje wsparcie).

      Co się tyczy radnych (i przewodniczącej rady). W Bobowej przewodniczącego rady gminy nie wybierają radni, osobę tę wybiera (a raczej wyznacza) „dobry gospodarz”, radni tylko głosują (tzn. formalnie zatwierdzają decyzję „gospodarza”). Przewodniczący rady jest zawsze wyznaczany spośród trzódki zebranej w „KWW Wacława Ligęzy”. W jaki sposób można się dostać – jeszcze przed wyborami – do „KWW Wacława Ligęzy”, co jest podstawowym (i jedynym) kryterium? Podstawowym i jedynym kryterium jest absolutne, całkowite podporządkowanie temuż Wacławowi Ligęzie, jakakolwiek samodzielna myśl (nie mówią już o sprzeciwie, czy niesubordynacji) jest z góry wykluczona. Tak dobrana trzódka wykonuje po wyborach wszystkie, choćby najbardziej absurdalne polecenia bobowskiego „dobrego gospodarza”. To, co powyżej napisałem jest ścisłym opisem stanu faktycznego. Bobowski „dobry gospodarz” wcale tego nie ukrywa. Wprost przeciwnie, chwali się tym otwartym tekstem, w dodatku na piśmie. Przed ostatnimi wyborami listonosz przyniósł mi do domu przesyłkę od Wacława Ligęzy, w tejże przesyłce pisze on, że trzódka, którą zebrał w „KWW Wacława Ligęzy” „gwarantuje” realizację jego „programu wyborczego”. Jak „gwarantuje” – to gwarantuje; wszystko to, co już się urodziło (i jeszcze urodzi) w chorej głowie Wacława Ligęzy będzie (na koszt gminnego podatnika) zrealizowane.
      Skąd się wzięła Małgorzata Molendowicz, kobieta-konferansjer? Z „KWW Wacława Ligęzy”. Czego można się spodziewać po Małgorzacie Molendowicz? Tego, co napisałem powyżej. O tym, żeby Małgorzata Molendowicz (czyli wynalazek) zadała „gospodarzowi” (czyli wynalazcy) jakieś kłopotliwe pytanie (np. w sprawie osuwiska w Jeżowie) nie ma w ogóle mowy.
      Radzie gminy przewodniczy konferansjer (który zastąpił piekarza). Jedno jest pewne: różnego rodzaju „rekonstrukcji”, inscenizacji, przestawień, występów (i innych tego rodzaju wygłupów) przez najbliższe kilka lat w Bobowej nie zabraknie.

      Co się tyczy „domniemania”, że „przedstawiciele ludu” nie potrafią czytać tekstów ze zrozumieniem. Jest Pan bardzo uprzejmy, wyraża się Pan bardzo oględnie (chodzi mi tu o to „domniemanie”; ja już nie „domniemywam” – ja wiem).

      1. Właśnie wysłuchałem wystąpienia burmistrza Wacława Ligęzy na dzisiejszej sesji Rady Miejskiej. O osuwisku mówi od 26 minuty i 5 sekundy do 34 minuty i 16 sekundy, zob. https://www.youtube.com/watch?v=WVP2_aDFRSE.
        Co się dalej działo na tej sesji jeszcze nie dosłuchałem, ale wystąpienie „dobrego gospodarza”, cymesik, zaniemówiłem z wrażenia.

        1. Ja słyszałem tego gościa na żywo (jak tokował na tzw. zebraniu wiejskim). Zadufek, głowa pychą nadęta, utrata kontaktu z rzeczywistością. Wstałem, próbowałem gościa jakoś ocucić – bezskutecznie. Przypadek ostry (Niemcy mówią na to „akut”).

          1. Jeśli mnie pamięć nie myli przedstawił Pan kilka dni temu postulat obniżenia wynagrodzenia burmistrza Wacława Ligęzy. Polecam zatem „dyskusję” na temat podwyższenia ww. wynagrodzenia, do której doszło wczoraj, tj.3 grudnia 2018 r. na forum sesji RM w Bobowej, zob. od 1 godz. 6 min. do 1 godz.10 min. 48 sek na https://www.youtube.com/watch?v=WVP2_aDFRSE.
            Napisać, że to było haniebne przedstawienie, to nic nie napisać!

          2. Nie, nie będę tej pornografii oglądał.

            Na tzw. zebraniu wiejskim powiedziałem „gospodarzowi”, że nie zgadzam się, żeby z moich podatków były finansowane jego głupie pomysły. Typek odpowiedział bezczelnie, że moje podatki nie są mu do niczego potrzebne. Okazuje się, że jednak są.

            Ps.

            Skoro Pan już tę pornografię obejrzał, to niech mi Pan napisze, który żuczek (z „KWW Wacława Ligęzy”) wystąpił z pomysłem podwyżki dla „gospodarza”. Mam swój typ – ale chciałem się upewnić.

          3. Radny Zięba wystąpił dokładnie tak, że chyba w poprzednim wcieleniu był Jarząbkiem Wacławem z „Misia”:
            „Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się dla naszego klubu przemęcza, prezes Ochódzki Ryszard, naszego klubu „Tęcza”. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. Niech żyje nam prezes sto lat!
            To jeszcze ja – Jarząbek Wacław, bo w zeszłym tygodniu nie mówiłem, bo byłem chory. Mam zwolnienie. Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu. Niech żyje nam! To śpiewałem ja – Jarząbek”.
            Upiorne. Komuny nie da się nigdy zakopać!!!

          4. Aha, radny Zięba. Radny Zięba zawsze z (ludową) władzą. Ma to w genach. Z tego co wiem jest synem milicjanta.

  4. W „protokole przeglądu śródgwarancyjnego”, który został wyprodukowany 3 października 2018 roku (na formularzu ZDW) czytamy:

    „Protokół przeglądu śródgwarancyjnego zrealizowanego zadania pn. (…) zgodnie z umową RIiGK.272.8.2014 [albo RJiGK.272.8.2014; druga litera wpisana ręcznie może oznaczać zarówno „I” jak i „J” – wma] z dnia 26.08.2014 lokalizacja robót (…) termin upływu gwarancji w/w zadania 17.12. 2019

    1. Przedstawiciel/e/ Zamawiającego w osobie/ach/

    1/ Agata Mężyk – RDW Tarnów
    2/ Anna Smoła – UM Bobowa
    (…)

    w obecności przedstawiciela/i/ Wykonawcy

    4/ Józef Haluch – ZUPH „Hażbud” Gorlice
    5/ Janusz Wanat (…)”.

    Wnikałoby z tego, że p. Mężyk zna treść umowy o numerze RIiGK.272.8.2014 (albo RJiGK.272.8.2014) i uważa siebie za stronę tej umowy (sama siebie nazywa „Przedstawicielem Zamawiającego”). To kto – do jasnej cholery – był w końcu „Zamawiającym” w umowie, którą podpisał Hażbud (innymi słowy: kto był druga stroną umowy) i komu Hażbud udzielił pięcioletniej gwarancji na wykonane roboty: gminie Bobowa (reprezentowanej przez „dobrego gospodarza”), czy RDW Tarnów (w osobie Agaty Mężyk).
    Niech Pan zażąda od RDW Tarnów (rozumiem, że „RDW Tarnów” jest jakąś częścią ZDW) umowy o numerze RIiGK.272.8.2014 (albo RJiGK.272.8.2014) z dnia 26.08.2014 – zobaczymy wreszcie kto z kim (i o co się umawiał) i które wcielenie pani Mężyk jest prawdziwe – czy na budowie reprezentowała gminę Bobowa, czy ZDW (a może w ogóle nie pełniła roli inspektora nadzoru inwestorskiego, tylko była stroną umowy o roboty budowlane?).
    Od ZDW niech Pan też zażąda dziennika budowy.

  5. Może nie na temat ,ale nie znalazłam innej formy kontaktu z Redaktorem, Nie znam się na prawie ,ale czy jest ok ,że w Bieczu znaczną cześć robót dla miasta jako podwykonawca firm z przetargów wykonuje firma przewodniczącego RM ? Może to Pana zainteresuje.A może tak ma być to nie było tematu:)

    1. Szanowna „WWW”! Zapytałem mądrzejszych czy takie operacje są legalne. Jak znam III RP to pewnie tak, ale proszę o cierpliwość!!!

    2. Do „WWW”
      Oto odpowiedź jaką otrzymałem od osoby kompetentnej:

      Sprawa jest stara jak stary jest samorząd. Z ustawy wynika, że radny nie może pracować na majątku gminy, jak go przyłapią, traci mandat. Jest to przepis przydatny do wykopania konkurencji, bądź niewygodnych radnych, bo w rzeczywistości praktyka jest taka, żeby wygrać przetarg, trzeba zatrudnić jako podwykonawcę firmę radnego. W Gorlicach tę praktykę stosował ówczesny przewodniczący rady Bogdan Musiał (…)
      W końcu uciekł z Gorlic do Wrocławia, tam otworzył firmę elektryczną i na stronie internetowej chwalił się swoimi dokonaniami, umieścił podziękowania od dyrektorów szkół i przedszkoli, w których także – wbrew ustawie o samorządzie gminnym – wykonywał prace zlecone, lekceważąc przepisy i nie ponosząc konsekwencji. Tak wygląda polski samorząd „ręka, rękę myje”. Z tego co wiem, jako podwykonawca może radny na gminnym majątku pracować. Jest to jednak sygnał, że przetarg z dużym prawdopodobieństwem był ustawiony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *