
Szanowna Pani! Po otrzymaniu Pani komentarza i dokumentacji, dotyczącej Pani sporu z RIO, zadałem sobie trud i przeczytałem „od dechy do dechy” wszystkie materiały prasowe (wraz z zacytowanymi dokumentami), które pojawiły się na moim portalu, a które dotyczyły Biecza, Urszuli Niemiec, Mirosława Wędrychowicza i długów miasta i gminy. Każdy może przespacerować się tą ścieżką, zob. https://gorliceiokolice.eu/tag/urszula-niemiec/, choć nie obiecuję sympatycznego spaceru. I po tej lekturze mam następujące refleksje:
- Spór o naruszenie przez Panią dyscypliny finansów publicznych, to samorządowa i formalno-prawna sztuka dla sztuki. Długi pozostały, a fakt, że jak Pani twierdzi, te długi nie przekroczyły nigdy krytycznych wskaźników – naprawdę – nie jest wielkim pocieszeniem. Ta cała operacja z przeksięgowywaniem długów, to jakaś piramidalna farsa? Jakby nie było problemu, to nie przerzucałaby Pani piasku z jednej sterty na drugą!
- Nie zmieniam zdania wyrażonego w moich artykułach. Sprawą długów Biecza oraz rozlicznych „nieprawidłowości” okazanych m. in. w protokołach RIO powinna zająć się prokuratura. Ta prokuratura powinna także pochylić się nad przestępcza problematyką niedopełnienia obowiązków służbowych i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych nie tylko w Bieczu.
- Proszę wczytać się w swoje oświadczenie. Tam znajdzie Pani potwierdzenie moich słów wypowiedzianych w pkt. 2, np. dotyczące działań burmistrza Mirosława Wędrychowicza, którego Pani de facto dość poważnie oskarża w swoim komentarzu.
- Mam wrażenie, że Pani w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że taki samorząd terytorialny, jaki zadekretowali nam ojcowie III RP, to organizacja mafijna i przestępcza. Mam także wrażenie, że Pani nie zdaje sobie z tego sprawy, że bezrefleksyjnie akceptuje Pani taki stan rzeczy.
- Media to dialog. Dialog z władzą i z Czytelnikami. Władza w powiecie gorlickim właściwie konsekwentnie milczy w sprawie licznych, kompromitujących władzę enuncjacji „Gorlic i Okolic”, zob. ocenę tego faktu w pkt. 4. Przykro mi, ale to Pani milczała, a dzisiaj ma Pani pretensje, że Pani walka o wykreślenie z kartoteki upomnienia w sprawie złamania dyscypliny finansów publicznych nie odbiła się szerokim echem na tym portalu. Przez długie miesiące, ba lata, odmawiała Pani dialogu. Miała Pani obowiązek, wobec obywateli Biecza, pokazywać na bieżąco, co w trawie piszczy, zwłaszcza, że takie forum wymiany informacji, tj. „Gorlice i Okolice”, było na wyciągnięcie ręki.
- Dopóki Pani i Pani koleżanki i koledzy z tzw. samorządu nie uświadomicie sobie, że zarządzanie gminą i Gminą nie polega na żebraniu o kolejne środki unijne czy budżetowe (i zabezpieczaniu wkładu własnego w tej żebraninie kredytami), tylko na budowaniu gospodarczej suwerenności, nic nie wyniknie z marzeń o prawdziwie dostatniej Rzeczpospolitej.
I na koniec! Bardzo dziękuję za komentarz. Od czegoś trzeba zacząć! Jak Pani widzi wykonałem nawet gest i opublikowałem Pani oświadczenie na pierwszej stronie mojego portalu. Bo nie mam nic do ukrycia i żadnej krytyki się nie boję. Wręcz przeciwnie; radość mnie rozpiera, gdy obok dowodów, które udaje mi się wyszarpać w czynie społecznym, ktokolwiek wskaże mi dodatkowe źródła i informacje!!!
Mam jeszcze prośbę!
Bo skoro zaczęła Pani recenzować działania burmistrza Mirosława Wędrychowicza, któremu Powiat Gorlicki i Biecz zawdzięczają kilka spraw i sprawek ciężkiego kalibru, to, pro publico bono, bardzo Panią proszę o przesłanie pogłębionej analizy burmistrzowania Mirosława Wędrychowicza, ze szczególnym uwzględnieniem nowego zadłużenia Miasta i Gminy Biecz. Sama Pani napisała, żeby nie mieszać długów z Pani czasów do dzisiejszych. To dlatego pozwalam sobie na wystosowanie takiej właśnie prośby. Dobrze Pani wie, że uchylenie jakiegokolwiek rąbka tajemnicy w samorządzie terytorialnym, to właściwie droga przez mękę, vide Pani walka o dobre imię z RIO.
Nie da się ukryć, że może być Pani znakomitym przewodnikiem po samorządowych labiryntach w Bieczu. Skoro powiedziała Pani „A”, na temat „zadłużonego” burmistrza Mirosława Wędrychowicza, to powinna Pani powiedzieć także „Z”. Czekamy!!! Dzięki Pani publicystycznej interwencji droga do sanacji życia publicznego stanie się na pewno mniej kręta i wyboista!!!
Z poważaniem,
Maciej Rysiewicz
Od redakcji! Zdjęcie tytułowe zacytowałem ze strony, zob. https://mapa-turystyczna.pl/photo/40392/region/36.
Przeczytałem list p. Urszuli Niemiec i powyższą odpowiedź p. Macieja Rysiewicza. W mojej ocenie najważniejszym punktem tej odpowiedzi jest punkt 6. Myślałem, że już nikt nigdzie czegoś takiego nie napisze – a jednak.
List p. Urszuli Niemiec jest pięknym opisem patologii polskiego tzw. samorządu.
Najważniejszy fragment tego opisu brzmi tak:
„Natomiast jak przedstawia opublikowany niedawno ranking o wykorzystaniu dofinansowania środków unijnych, za mojej kadencji zajmowaliśmy miejsca 161-165, a teraz jest to miejsce 239”.
Przed ostatnimi wyborami bobowski „dobry gospodarz” odbył tournée po wsiach (i przysiółkach) w gminie Bobowa. Podczas tego tournée chwalił się, że „aplikuje”, „pozyskuje” i „zabezpiecza”. Cóż takiego „pozyskuje” i „zabezpiecza”? Bobowski „dobry gospodarz” „pozyskuje” i „zabezpiecza” „zewnętrzne środki” – to znaczy „środki z ministerstwa”, albo „środki unijne”. Wszyscy (dokładnie mówiąc: prawie wszyscy) bardzo się cieszą (i nie mogą wyjść z podziwu nad zapobiegliwością „dobrego gospodarza”) – i jakoś nikt (dokładnie mówiąc: prawie nikt) nie widzi, że „środki z ministerstwa” to są pieniądze polskiego podatnika. Minister nie ma własnych „środków” – ma tylko to, co zostało wcześniej zabrane polskiemu podatnikowi. Nikt też (dokładnie mówiąc: prawie nikt) nie widzi, że „środki unijne” to jest pieniądz na niby. Na czym polega przekręt? „Unia Europejska” (czyli de facto Niemcy) coś tam nam daje, w tym samym czasie my płacimy składkę do „unijnej” kasy. Po odjęciu tej składki pozostaje jakaś kwota netto. Kombinacja polega na tym, że sejm na każdy kolejny rok uchwala budżet z deficytem. Deficyt ten jest finansowany przy pomocy obligacji wypuszczanych przez polski rząd. Obligacje te są kupowane przez banki (m. in. niemieckie), po jakimś czasie trzeba je wykupić. Na wykupienie zaległych obligacji (m. in. od niemieckich banków) wydajemy więcej, niż wynoszą „pozyskane unijne środki” – w sumie to my finansujemy Niemców, a nie oni nas (innymi słowy: koszt obsługi zadłużenia zagranicznego przewyższa „unijne dotacje”).
Te wirtualne „unijne dotacje” zawierają w sobie jeszcze jedną pułapkę: do każdej – jak to nazywa bobowski „dobry gospodarz” – „inwestycji”, która finansowana jest z „unijnych środków” wymagany jest wkład własny. Są to po prostu pieniądze zabrane gminnemu podatnikowi (albo pieniądze z kredytu, zaciągniętego przez gminę – kredytu, który gminny podatnik kiedyś będzie musiał spłacić). Na dodatek „inwestycje” te to są rzeczy (czy też budowlane obiekty) wymyślane na siłę przez bobowskiego „dobrego gospodarza”, niekoniecznie rzeczywiście potrzebne – są też pomysły zupełnie chybione, bezsensowne. Bobowski „dobry gospodarz” tak ma, że lubi wyrzucać (cudze) pieniądze w błoto. Zresztą nie tylko bobowski, takich „gospodarzy” jest w Polsce (gminnej i powiatowej) legion.
Jeden przykład – że tak powiem – powiatowy. W Jankowej wbudowano most. Dobry, trwały most można było wybudować za mniejsze pieniądze – ale nie o tym chcę tutaj napisać. Za mostem wybudowano rondo. Po co? Do czego to idiotyczne rondo ma służyć? Odpowiedź jest taka: do wydania pieniędzy (odebranych wcześniej polskiemu podatnikowi) – do niczego innego. Most ten (wraz z rondem) był uroczyście „otwierany”, a przed ostatnimi wyborami chwalili się nim wszyscy, bobowski „dobry gospodarz” też (listonosz przyniósł mi do domu ulotkę ze zdjęciem tego ronda z lotu ptaka).
To, że prowadzony jest jakiś „ranking o wykorzystaniu dofinansowania środków unijnych”, że różni „gospodarze” (gminni i powiatowi) się nim chwalą (albo martwią, że znaleźli się na odległej pozycji) to jest porażka, to jest porażka nas wszystkich.
Przeczytałem całe orzeczenie i pzreczytałem odpowiedź pana Rysiewicza i mam wrażenie, on sam go nie przeczytał.
W orzeczeniu jest napisane, że pani Niemiec miała zarzuty naruszenia przepisów prawa i została od nich uniewinniona. W orzeczeniu napisali też, że „strona” wykazała się należytą starannością, dokonała konsultacji itd.To jakie nieprawidłowości pan ma na myśli?
Krytycyzm to jedno, ale jak czytam pana artykuły, to mam wrażenie, że rzuca oskarżenia dla samych oskarżeń. Jak w tym wypadku, napisał pan o sprawie pani Urszuli ale nie nie sprawdził pan jak się sprawa zakończyła.