Właśnie otrzymałem od MWINB w Krakowie kilka kolejnych dokumentów dotyczących katastrofy budowlanej w Jeżowie. I przekazuję te dokumenty do wiadomości Czytelników mojego portalu bez zbędnej zwłoki. Jak już napisałem w poprzednim materiale prasowym, krąg odpowiedzialnych za doprowadzenie do karygodnych zaniedbań podczas budowy muru oporowego w Wilczyskach-Jeżowie coraz bardziej się zacieśnia. Bo jak inaczej interpretować oświadczenie MWINB z opublikowanych poniżej dokumentów:
Małopolski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Krakowie, niniejszym informuje, iż w posiadanym w zasobach tut. Organu w jednym egzemplarzu zatwierdzonego projektu budowlanego decyzją Wojewody Małopolskiego jw. brak jest obliczeń dot. płytowo-kątowej ściany oporowej i danych dotyczących konkretnego uzbrojenia prefabrykatów typu „L” jak również brak jest zawartych danych dot. stateczności oporowej na wypieranie, przesunięcie i obrót.
Oto udostępniona przez MWINB dokumentacja:
pismo – udzielenie informacji publicznej,
informacja odpowiedź WIB.1331.8.2018.
Nie będę bawił się w dalsze oceny. Czekam na refleksje fachowca, tj. komentatora „wma”. Szanowny „wma”! Byłbym bardzo wdzięczny za poświęcenie tej sprawie jeszcze trochę uwagi. Pro publico bono!
Jak widać na załączonym obrazku decyzję zatwierdzającą projekt Andrzeja Olszowskiego podpisała z up. Wojewody Małopolskiego mgr inż. arch. Barbara Rawska (kierownik Wydziału Infrastruktury Oddziału Zamiejscowego w Nowym Sączu).
Z ostatniej chwili!
ZDW w Krakowie, dzisiaj, tj. 23 listopada 2018 r. udostępnił mi jeszcze jedną decyzję administracyjną, która została wydana w sprawie budowy chodnika w Wilczyskach, którego częścią był mur oporowy w Jeżowie. Oto ten dokument:
A cóż tu można jeszcze napisać. Jest tak, jak napisałem wcześniej: p. Olszowski nie zestawił obciążeń działających na ścianę oporową, nie sprawdził stateczności tego elementu konstrukcyjnego – i nie zwymiarował zbrojenia. Widzimy to w dokumentach (w zatwierdzonym projekcie nie ma żadnych obliczeń statycznych, nie ma rysunku zbrojarskiego, ani zestawienia stali zbrojeniowej) – oraz przy drodze w Jeżowie (ściana oporowa utraciła stateczność, mówiąc potocznie „zeszła z pionu”). Ale p. Olszowski to jest tylko jeden żuczek, koło tego tematu chodziło więcej skarabeuszy (inspektor nadzoru, wykonawca – i oczywiście bobowski „dobry gospodarz”). To, że jakiś urzędnik w imieniu wojewody (p. Barbara Rawska – o ile dobrze odczytałem niezbyt wyraźną pieczęć) projekt p. Olszowskiego zatwierdził nie oznacza, że go pod względem merytorycznym sprawdził – taka powinność ciąży na wykonawcy robót (to jest rutynowa czynność, którą wykonawca powinien wykonać we własnym, dobrze pojętym interesie). Urzędnik sprawdza projekt tylko pod względem formalnym – ustala, kto jest autorem projektu, kto go w biurze projektowym sprawdzał, czy osoby te miały stosowne uprawnienia, czy są członkami izby samorządu zawodowego, czy do projektu dołączono wymagane opinie, uzgodnienia i pozwolenia etc. Urzędnik nie sprawdza poprawności przyjętych rozwiązań konstrukcyjnych (ani np. tego, czy poprawnie wykonano obliczenia statyczne – ani nawet tego, czy w ogóle je wykonano).
Czytając decyzję o pozwoleniu na budowę zauważyłem ciekawą rzecz. Bobowski „dobry gospodarz” zlecił p. Olszowskiemu opracowanie projektu. Ale to nie wszystko, bobowski „dobry gospodarz” tak upodobał sobie w p. Olszowskim, że dodatkowo udzielił mu pełnomocnictwa do reprezentowania gminy Bobowa w sprawie o zatwierdzenie tegoż (niekompletnego) projektu i wydanie pozwolenia na budowę. Rozumiem, że p. Olszowski nie podjął się tego zadania bezinteresownie, że bobowski „dobry gospodarz” hojnie go za tę przysługę wynagrodził (pieniędzmi gminnego podatnika). Skoro tak, to napiszmy kilka słów nt. p. Olszowskiego (wszystkie informacje, które podaję poniżej nie są tajemnicą, można je bez trudu znaleźć w sieci). Pan Olszowski (rocznik 1965) od 2004 roku ma uprawnienia do projektowania i kierowania robotami budowlanymi w ograniczonym zakresie w specjalności drogowej (jak łatwo policzyć uprawnienia te uzyskał w wieku 39 lat; decyzję o tym, co chcemy w życiu robić zwykle podejmujemy wcześniej, nie dopiero koło czterdziestki). Pan Olszowski od jakiegoś czasu przedstawia się jako „mgr inż. Andrzej Olszowski”, ale np. jeszcze w lutym 2008 roku używał pieczątki o treści „inż. Andrzej Olszowski” (bez „mgr”) – a uprawnienia do kierowania robotami i projektowania z roku 2004, na które się powołuje, otrzymał jako „Andrzej Józef Olszowski – technik budowlany”. Wynikałoby z tego, że faworyt bobowskiego „dobrego gospodarza” zdecydował się na inżynierskie studia dopiero po czterdziestce – a w tym wieku nauka słabo wchodzi do głowy.
bip.malopolska.pl/umigmuszyna/Download/get/id,784747.html
http://przetargi.biecz.pl/uploads/zal-nr-1%20siwz199.pdf
Tak prezentują się „inżynierowie z prawdziwego zdarzenia”, którymi bobowski „dobry gospodarz” chwalił się na pewnym wiejskim zebraniu.
Szanowny Panie wma , szkoda że nie ma pan odwagi cywilnej do tego żeby podpisać się prawdziwym imieniem i nazwiskiem.
Jest Pan specjalistą od dróg a nie doczytał , że w kosztorysie inwestorskim w pozycji nr 43 określono parametry ściany oporowej. Pozycja nr 43 kosztorysu inwestorskiego brzmi ,, Ścianki oporowe typu L (klasa betonu C30/37) o
wysokości 380cm, szerokości 100cm i długości stopy 215cm o obciążeniu q=16,7kN/m2 i klasie ekspozycji XF4. Zaznaczam że kosztorys inwestorski jest integralną częścią projektu.Przy zamontowaniu ścian oporowych według w/w wytycznych nie doszło by do zaistniałej sytuacji.Jest Pan bardzo zorientowany zarówno w mojej skromnej karierze jak i życiu.Jeżeli ma Pan jakieś pytania zapraszam do biura może nie będzie Pan musiał snuć domysłów a zadowoli się faktami. Natomiast proszę delikatniej podchodzić do oszczerstw, którymi Pan mnie obrzuca a są nieprawdziwe.To samo dotyczy administratora portalu.Rozumiem, że dba Pan o dobro gminy i okolicy, ale proszę to robić zgodnie z prawdą.Jakie to ma znaczenie że uprawnienia zdobyłem w wieku 39 lat a studia skończyłem po 40, takie kalumnie są po niżej pasa i pozwalają na scharakteryzowanie osoby która je rzuca . Więc jeszcze raz proszę o podpisanie się prawdziwym imieniem i nazwiskiem .
Cieszę się, że w końcu zdecydował się Pan na jakąś reakcję. Przypominam Panu, że 12 listopada (9 dni temu) pod tekstem nt. osuwiska w Jeżowie zamieściłem taki komentarz:
„Pierwsze pytanie jest takie: czy w „projekcie” autorstwa p. Olszowskiego zestawiono obciążenia działające na żelbetową płytowo-kątową ścianę oporową, czy poprawnie zwymiarowano zbrojenie – i czy sprawdzono warunek stateczności ściany oporowej na wypieranie, przesunięcie i obrót (w oparciu o normy polskie lub eurokody). Jeśli tak, to na miejscu p. Olszowskiego nie bawiłbym się w żadne zaklęcia („własność Gminy Bobowa”) i podchody, tylko okazałbym te obliczenia”.
http://gorliceiokolice.eu/2018/11/katastrofa-budowlana-w-jezowie-na-tropie-budowlanego-i-urzedowego-przestepstwa-albo-kto-zaplaci-200-tysiecy-zlotych-za-naprawe-osuwiska
Co Pana powstrzymywało przed udzieleniem jakiegoś wyjaśnienia? Na co Pan czekał, do czego było Panu potrzebne pozwolenie bobowskiego „dobrego gospodarza”?
Po kolei postaram się odpowiedzieć na Pański komentarz.
1) Jeśli chodzi o odwagę cywilną to – dla większej przejrzystości – odpowiem Panu na końcu.
2) Nie jestem „specjalistą od dróg”, od roku 1988 mam uprawnienia w specjalności konstrukcyjno-budowlanej (wtedy nazywało się to „stwierdzeniem przygotowania zawodowego do pełnienia samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie”).
3) Nie znam treści kosztorysu inwestorskiego – proszę podać link, pod którym można go znaleźć.
4) Na jakiej podstawie twierdzi Pan, że elementy wymienione w tym kosztorysie są prawidłowo dobrane? Wykonał Pan obliczenia statyczne?
5) Myli się Pan, kosztorys inwestorski nie jest częścią projektu budowlanego, to są dwie różne rzeczy. Kosztorys inwestorski określa szacunkową wartość zamówienia na roboty budowlane – w oparciu o przedmiar, projekt budowlany, specyfikację techniczną wykonania i odbioru robót, założenia wyjściowe do kosztorysowania i – w zależności od przyjętej metody kalkulacji – ceny jednostkowe lub jednostkowe nakłady rzeczowe i stawki lub ceny R, M, S oraz wskaźnik narzutu kosztów pośrednich i zysku kalkulacyjnego. W Pańskim projekcie nie ma żadnych – jak Pan to określa – „parametrów” ściany oporowej (poza wysokością i szerokością podstawy, które są podane na jednym przekroju). Projekt budowlany winien być kompletny – to znaczy zawierać wszystkie opisy i rysunki niezbędne do realizacji robót.
6) Jestem tak samo zorientowany w Pańskiej karierze i życiu jak każdy, kto umie się posłużyć internetową wyszukiwarką. Wszystko, co na Pański temat można znaleźć w sieci znalazło się tam za Pańską wiedzą i zgodą.
7) Żadnych domysłów na Pański temat nie snuję, żadnych innych faktów na Pański temat – poza tymi, które sam Pan umieścił w sieci – nie poszukuję.
8) Niczym Pana nie obrzucam. Proszę nie używać słów, których Pan nie rozumie – poniżej ma Pan definicję słowa „oszczerstwo”:
https://sjp.pwn.pl/doroszewski/oszczerstwo;5468200.html
To, co o Panu napisałem (te kilka dat) pochodzi od Pana. Nie twierdzi Pan chyba, że je nieprawidłowo przytoczyłem?
9) Nie wydaje mi się, żeby administrator tego portalu posłużył się jakimiś oszczerstwami wobec Pana.
10) Dziękuję za dobre słowo, w rzeczy samej zależy mi na tym, żeby gmina, w której mieszkam, wróciła do normalności (to, co się od jakiegoś czasu tutaj dzieje normalne nie jest).
11) Czy to ma jakieś znaczenie, że uprawnienia zdobył Pan w wieku 39 lat? Może ma – może nie ma, w każdym razie raczej późno się Pan zdecydował, co Pan chce w życiu robić. Dla porównania napiszę Panu, że ja uzyskałem uprawnienia (specjalność konstrukcyjno-budowlana) w wieku 27 lat. Czy to ma znaczenie, że studia Pan skończył po czterdziestce? Może ma – a może nie ma. Dla porównania napiszę Panu, że ja dyplom politechniki miałem w ręku w wieku 23 lat. Ale dobrze – nie ma się o co spierać.
12) Z tymi „kalumniami” (w dodatku „poniżej pasa”) to Pan oczywiście przesadza, gorycz przez Pana przemawia. Ponieważ jestem od Pana starszy pozwolę sobie dać Panu jedną radę. Jeśli jakiś dziennikarz pyta Pana w sprawie, która dotyczy Pańskiej reputacji (to znaczy sposobu, w jaki wykonuje Pan swój zawód) to niech Pan po prostu rzeczowo i na temat odpowiada. Niech Pan nie robi uników, niech Pan się nie zasłania brakiem pozwolenia od bobowskiego „dobrego gospodarza” – w ten sposób sam Pan sobie szkodzi.
13) Co się tyczy podpisywania komentarzy imieniem i nazwiskiem. Startuje Pan w publicznych przetargach, zabiega Pan o zlecenia, za które płaci gminny podatnik (czyli ktoś taki jak ja) – w ten sposób z własnego wyboru stał się Pan osobą – że się tak wyrażę – publiczną. Ja o takie zlecenia nie zabiegam – i nie widzę żadnego powodu, żeby wrzucać do sieci moje nazwisko, sława w globalnej sieci mnie nie interesuje.
Z zaproszenia do Pańskiego biura nie skorzystam, mam inne (ważniejsze) zajęcia, poza tym – obiektywnie rzecz biorąc – nie ma powodu, żebym składał Panu wizyty.
wma
Znalazłem ten plik, o którym Pan pisze (i pozycję 43). Pierwsza rzecz to terminologia. Plik ten (opracowany przez p. Krzysztofa Janigę) nosi tytuł „kosztorys ślepy”, Pan go nazywa „kosztorysem inwestorskim”. Obie nazwy są błędne – plik ten zawiera przedmiar. Przedmiar ten – obok projektu budowlanego, projektów wykonawczych i informacji dotyczącej bezpieczeństwa i ochrony zdrowia – jest częścią dokumentacji projektowej służącej do opisu przedmiotu zamówienia w przypadku robót budowlanych zlecanych w trybie ustawy prawo zamówień publicznych (zgodnie z par. 4 ust. 1 rozporządzeniu ministra infrastruktury z 2 września 2004 r. w sprawie szczegółowego zakresu i formy dokumentacji projektowej, specyfikacji technicznych wykonania i odbioru robót budowlanych oraz programu funkcjonalno-użytkowego).
Pisze Pan następnie tak: „Zaznaczam że kosztorys inwestorski jest integralną częścią projektu”. Myli się Pan. Nie „kosztorys” (w dodatku „inwestorski”), tylko przedmiar – i nie projektu (tzn. projektu budowlanego) tylko dokumentacji projektowej (o której mówi w/w rozporządzenie); projekt i dokumentacja projektowa to są różne rzeczy.
Nie mam teraz czasu na opisywanie Panu różnicy pomiędzy kosztorysem a przedmiarem – ale służę odnośnym plikiem:
http://www.remiz.com.pl/artykuly/kosztorysy-inwestorski-ofertowy-zamienny-powykonawczy-roznice.pdf
wma
Szanowny „wma”! Zanim Pan Andrzej Olszowski odpowie na nasze odpowiedzi bardzo proszę o wskazanie tego pliku poz. 43, opracowanego przez p. Krzysztofa Janigę.
Tutaj
http://www.bobowa.pl/blog/2014/07/25/budowa-chodnika-dla-pieszych-w-ciagu-drogi-wojewodzkiej-nr-981-odcinek-050-km-0101-km-2536-w-miejscowosci-wilczyska-wraz-z-kanalizacja-deszczowa-etap-ii-km-0101-1722-strona-prawa-dlugosc-16/20670
trzeba kliknąć na zakładkę „SIWZ”, otworzyć plik, otworzyć „zał nr 7”, otworzyć „PRZEDMIAR…”, po czym otworzyć drugi plik od góry – na str. 6 jest pozycja 43.
Szanowny Pan Andrzej Olszowski!
W powyższym komentarzu zwrócił się Pan do komentatora „wma”:
(…) Natomiast proszę delikatniej podchodzić do oszczerstw, którymi Pan mnie obrzuca a są nieprawdziwe.
A zaraz potem Pan dodał:
To samo dotyczy administratora portalu.(…)
Jako właściciel i administrator tego portalu, a także autor materiałów prasowych na temat katastrofy budowlanej w Jeżowie, zwracam się do Pana z prośbą o dokładne wskazanie, gdzie obrzuciłem Pana oszczerstwami. To ważne, żebyśmy rozmawiali o konkretach, do czego, jak Pan pamięta, namawiałem Pana bezskutecznie w rozmowie telefonicznej a także prosząc Pana w jednym z moich artykułów o nadesłanie stosownego komentarza na mój adres mejlowy: pow1@o2.pl. Być może mści się teraz wadliwa decyzja o milczeniu w sprawie projektu. Jednak na rozmowę o konkretach nigdy nie jest za późno!
Z poważaniem,
Maciej Rysiewicz
No i jak? Pan Olszowski zdecydował się jednak na jakiś kontakt, na jakąś rozmowę (najlepiej o konkretach)?
Nie! Cisza jak makiem zasiał!
No cóż, p. Olszowski już przedstawił swoje alibi. Wg p. Olszowskiego jest nim poz. 43 z przedmiaru. Pan Olszowski twierdzi też, że przedmiar (zwany przez niego – nie wiedzieć czemu – „kosztorysem”) „jest integralną częścią projektu” – i wszystko jest gites tenteges.
Przedmiar (a tym bardziej kosztorys inwestorski) nie jest częścią projektu budowlanego. To są odrębne opracowania, służące do różnych celów. Mogą być opracowane przez tę samą osobę (czy też podmiot) – albo nie. Przedmiar można zestawić bezpośrednio po opracowaniu projektu – albo później, w dowolnym innym czasie. Celem przedmiaru jest ustalenie ilości robót (w metrach, metrach kwadratowych, metrach sześciennych, tonach, sztukach etc.), na jego podstawie określa się wartość robót budowlanych w kosztorysie inwestorskim lub cenę obiektu (lub poszczególnych robót) w kosztorysie ofertowym.
W skrócie można napisać tak: projekt budowlany odpowiada na pytanie „co i jak”, przedmiar na pytanie „ile”, a kosztorys „za ile”. Albo tak: projekt budowlany odpowiada na pytanie co i jak mamy wybudować, a przedmiar i kosztorys – jak wykonane roboty rozliczyć.
Załóżmy, że przedmiar „jest integralną częścią projektu” (jak powiada p. Olszowski). W takiej sytuacji projekt budowlany należałoby rozpatrywać – i w praktyce realizować – tylko w zestawie z przedmiarem. Innymi słowy: projekt budowlany bez przedmiaru nie nadawałby się do praktycznego zastosowania, byłby niekompletny. Pan Olszowski sam sobie przeczy. Na str. 9 projektu budowlanego znajduje się „Oświadczenie projektanta” o takiej treści: „Autor (…) mgr inż. Andrzej Olszowski (…) oświadcza, że (…) projekt budowlany (…) jest (…) kompletny z punktu widzenia celu któremu ma służyć oraz został wykonany prawidłowo i może być skierowany do realizacji”. Jeśli przedmiar „jest integralną częścią projektu” to oświadczenie powinno wyglądać tak: „Autor mgr inż. Andrzej Olszowski oświadcza, że niniejszy projekt budowlany nie jest kompletny z punktu widzenia celu któremu ma służyć i może być skierowany do realizacji tylko łącznie z przedmiarem”.
Szanowny „wma”! Milczenie ma liczne oblicza. Może na przykład oznaczać zgodę. Może być też oznaką wstydu. Za wstydem kroczą, jak wiadomo, krętactwo i szalbierstwo. Uczestnicy jeżowskiej katastrofy budowlanej także dlatego milczą, bo prowadzą grę na zwłokę. Mleko się rozlało i trzeba to jakoś pozbierać brudną szmatą a upływ czasu może być zbawienny, np. przedawnienie albo wygenerowana sterta dokumentów, z których na końcu wynika coś zupełnie innego niż na początku. Pisałem o tym wielokrotnie. Władza, tj. ZDW i Gmina Bobowa przez wiele miesięcy ukrywała katastrofę budowlaną i prowadziła jakieś zakulisowe rozmowy z HAŻBUD-em. O zakulisowych rozmowach wiadomo od „dobrego gospodarza”, który niechcący wygadał się w RDN Nowy Sącz, mówiąc o sporze, kto i z jakiej kasy ma to osuwisko naprawić. Gra na zwłokę już się opłaciła. Policja już nikogo nie ściga za niepowiadomienie o katastrofie, bo wykroczenie się przedawniło. Sukces? Sukces! Potem prokurator zamiótł pod dywan postępowanie karne, dotyczące ustalenia odpowiedzialnych za katastrofę. Proszę zwrócić uwagę ile osób już zostało zaangażowanych w ten bałagan. Tak zwany dziki tłum! Gmina Bobowa, ZDW, Wojewoda, policja, prokuratura, projektanci, kierownicy budów, firma Hażbud, Betonbest, MWINB w Krakowie. A to takie małe osuwisko! W normalnym kraju już dawno byłoby po wyrokach!!! A droga byłaby naprawiona! Polska to jest ciężka patologia, a „dobra zmiana chlipie w kącie obsmarkana” – to tytuł jakiegoś tekściku, który wczoraj przeczytałem na Neon24. Ładny!
W dniach ostatnich odbył się (kolejny) ingres bobowskiego „dobrego gospodarza”. W sieci można obejrzeć nagranie z tego widowiska. Nagranie trwa ponad 2 godziny i nie chce mi się tego przedstawienia oglądać. Domyślam się, że „dobry gospodarz” złożył ślubowanie (zwane przez niektórych „przysięgą”). Treść takiego ślubowania jest określona w art. 29a ustawy z 8 marca 1990 roku o samorządzie gminnym:
„Obejmując urząd wójta (burmistrza, prezydenta) gminy (miasta), uroczyście ślubuję, że dochowam wierności prawu, a powierzony mi urząd sprawować będę tylko dla dobra publicznego i pomyślności mieszkańców gminy (miasta)”.
Ja bym tej formułki nie nazwał „ślubowaniem” (ani „przysięgą”), tylko obietnicą. Krzywoprzysięstwo to jest jednak grzech ciężki, a niedotrzymanie zwykłej obietnicy – trochę mniejszy (też brzydko, też nieładnie – ale grzech mniejszy). W jaki sposób bobowski „dobry gospodarz” dba o pomyślność mieszkańców gminy widać na przykładzie osuwiska w Jeżowie. W rozmowie z radiem RDN puścił takiego bąka:
„Natomiast mimo że nie wygląda to najładniej, najciekawiej dlatego też podjąłem tutaj interwencję i mam nadzieję, że ten spór, bo w tej chwili to jest kwestia sporu kto powinien wykonać naprawę tutaj właśnie tego zabezpieczenia tej skarpy przy przystanku, czy wykonawca w ramach jak gdyby tutaj rękojmi czy jednak trzeba będzie wyasygnować jakieś kwoty i wykonać może to z materiału jeszcze lepszego…”.
Ten tekst całkowicie dyskwalifikuje tego człowieka, ktoś taki nie powinien pełnić funkcji wójta (czy też „burmistrza” – jak sam siebie nazywa) nawet przez 5 minut. Gość nie umie (albo nie chce) wyegzekwować od wykonawcy (a także od projektanta) powinności umownych i w tą idiotyczną zatoczkę autobusową (którą pewnie sam wymyślił) zamierza ładować kolejne setki tysięcy z gminnej kasy (czyli pieniądze mieszkańców gminy – o których rzekomo tak dba). Ja bym się nawet zgodził, żeby na likwidację tej zatoczki (wraz z nasypem doklejonym do korpusu istniejącej drogi wojewódzkiej) wydać z gminnej kasy jakąś sensowną, niewygórowaną kwotę – ale pod warunkiem, że rada gminy radykalnie obniży wynagrodzenie „gospodarza” i wreszcie zacznie realnie kontrolować jego poczynania. Ale jak patrzę na skład (i wygląd) tej nowej rady…
Szanowny „wma”!
Właśnie otrzymałem od ZDW w Krakowie kolejną decyzje dotyczącą budowy naszego chodnika. Wkleiłem ten dokument do tekstu głównego pod adnotacją „Z ostatniej chwili!”.
Jaki związek mają te dwie decyzje ze sobą? Po co wydane zostały dwie decyzje? W tej opublikowanej „z ostaniej chwili” brak na przykład nazwiska projektanta Olszowskiego.
Byłbym wdzięczny za odpowiedź!
Maciek Rysiewicz
Te dwie decyzje mają ze sobą taki związek, że dotyczą chodnika w Wilczyskach. Decyzje są dwie – bo dotyczą różnych zadań (realizowanych w różnym czasie).
Pierwsza decyzja (o numerze 23/2013) została wydana 13 marca 2013 roku (nr rejestru WI-VII.7840.1.12.2013.WD), dotyczy ona 2 działek w Jankowej i 28 działek w Wilczyskach (wniosek o wydanie pozwolenia na budowę został złożony przez p. Olszowskiego 21 lutego 2013 roku, p. Olszowski działał jako pełnomocnik gminy Bobowa). Częścią tego zadania była ściana oporowa po prawej stronie drogi (nad jeżowską „paryją”). Autorami projektu budowlanego byli panowie Olszowski, Świderski, Zygmunt (projekt sprawdzali panowie Parol i Gądek).
Druga decyzja (o numerze 76/2014) została wydana 18 lipca 2014 roku (nr rejestru WI-VII.7840.1.56.2014.WD), decyzja dotyczy 3 działek (nr 170/3, 169/2, 168/2) w Wilczyskach. Wniosek o wydanie pozwolenia na budowę został złożony przez gminę Bobowa 1 lipca 2014 roku – bez udziału p. Olszowskiego. Autorami projektu budowlanego byli panowie Świderski i Zygmunt (projekt sprawdzali panowie Parol i Gądek).
Dwa różne zadania, dwa projekty budowlane (drugi bez udziału p. Olszowskiego), dwa wnioski – i dwie decyzje (z 13 marca 2013 i 18 lipca 2014).
Uzupełnienie do poprzedniego maila. Numery dwóch działek (170/3 i 168/2) z pierwszej decyzji (z 2013 roku) pojawiają się też w drugiej decyzji (z 2014 roku). Z jakiego powodu – nie wiem. Trzeba byłoby sprawdzić na mapie ewidencyjnej gdzie te działki leżą (ew. porównać oba projekty – ten, który opracował p. Olszowski i ten, który został opracowany bez jego udziału).
W normalnym kraju zaraz otrzymalibyśmy info na ten temat od jakiegoś urzędnika albo projektanta, ale oni nabiorą wody w usta w sprawie tych działek. Każdy krok na tym portalu, to ryzyko śmiertelne! Dziękuję za pomoc!!!
No cóż afer przybywa: B-18, kajaki i rowery wodne, afera gnojowa, jesionowa, wodociągowa, osuwiskowa…, afera ze skażoną wodą dla rodziny, wyeksmitowanej do Jankowej, bakterie coli w Stróżnej i w bobowskim wodociągu, kilometrówka i afera za ekwiwalent urlopowy, Natura 2000 w poniewierce na działce kupionej za 200 tys, złotych, blokady dostępu do informacji publicznej, porażki w sądach i SKO, szacher-macher z prywatnym biznesem przy ustalaniu nieznanej na tym rynku ceny za dwór w Bobowej, o kilkunastu innych „duperelach” nie wspominając, bo wystarczy pożeglować po moim portalu.
… ale życie toczy się dalej i przysięgamy w majestacie prawa.
A Gmina Bobowa pikuje w dół w rankingach polskiej gminnej biedy!
Ciekawe co tutaj jeszcze się wydarzy. Zwłaszcza, że „obsmarkana dobra zmiana” dała włodarzom teraz 5 latek na kolejne afery. A potem kolejne 5 latek…
Uzupełnienie – w postaci linku – do mojego komentarza, który się kończył tak:
Ja bym się nawet zgodził, żeby na likwidację tej zatoczki (wraz z nasypem doklejonym do korpusu istniejącej drogi wojewódzkiej) wydać z gminnej kasy jakąś sensowną, niewygórowaną kwotę – ale pod warunkiem, że rada gminy radykalnie obniży wynagrodzenie „gospodarza” i wreszcie zacznie realnie kontrolować jego poczynania. Ale jak patrzę na skład (i wygląd) tej nowej rady…
http://www.bobowa24.pl/2018/11/kobieta-na-czele-rady-miejskiej-w-bobowej-tv
Może warto Radzie Miejskiej takie działania zaproponować?
W sieci można znaleźć korespondencję pomiędzy Maciejem Rysiewiczem, a poprzednim przewodniczącym rady gminy, niejakim Tabisiem, z zawodu piekarzem (poprzednikiem tegoż Tabisia, bodaj przez dwie kadencje, był traktorzysta Siedlarz).
Maciej Rysiewicz pyta:
„Czy Pan Przewodniczący i (lub) członkowie Rady Miejskiej w Bobowej zamierzacie dokonać analizy projektu budowlanego a także dokumentacji budowlanej firmy HAŻBUD Sp. z o.o. w celu ustalenia ewentualnych przyczyn zaistniałej katastrofy budowlanej w Wilczyskach-Jeżowie?”.
Piekarz Tabiś odpowiada:
„Ani Przewodniczący, ani radni Rady Miejskiej nie zamierzają dokonywać analizy projektu budowlanego, a także dokumentacji budowlanej firmy HAŻBUD Sp. z o.o. ponieważ należy to do kompetencji inżynierów – specjalistów budownictwa i architektury”.
Piekarz Tabiś przyznaje otwartym tekstem, że ani on, ani żaden inny żuczek w radzie gminy nie ma zielonego pojęcia w materii, co do której podejmuje decyzje. Żuczki z rady co i rusz podejmują (jednomyślnie – czyli bezmyślnie) uchwały: budować to, budować tamto, zabetonować to, wybrukować tamto – im więcej, tym lepiej. Bez sensu, bez ładu i składu, jedynym kryterium jest to, żeby wydać jak najwięcej (cudzych) pieniędzy. Po ostatnich wyborach przewodniczącym rady została osoba, którą „od wielu lat angażuje się [w] lokalną działalność, aktywnie włącza się w organizacje wydarzeń gminnych i parafialnych pełniąc ważną funkcję konferansjera”.
http://www.bobowa24.pl/2018/11/kobieta-na-czele-rady-miejskiej-w-bobowej-tv
To „uzasadnienie kandydatury”, wygłoszone przez „radną Ewę Truchan” – prawdopodobnie wbrew intencji osoby, która ten tekst ułożyła (na pewno nie była nią „radna Ewa Truchan”) – dużo wyjaśnia. Przewodniczący bobowskiej rady to konferansjer, posiedzenie rady to rodzaj przedstawienia, rodzaj kabaretu złożonego z kilku skeczów. A kto jest scenarzystą i reżyserem tego przedstawienia? Łatwo zgadnąć, że jest nim bobowski „dobry gospodarz”. Czy konferansjer ośmieli się o cokolwiek zapytać (a tym bardzie zdyscyplinować) scenarzystę i reżysera? Pytanie retoryczne.
Może jednak nie zawadzi sprawdzić. Nowe rozdanie, każdemu trzeba dać szansę albo może inaczej; każdy może sobie samemu dać szansę!