
Czytelnicy mojego portalu dobrze wiedzą, że od lat dopominam się o dostęp do informacji publicznej w Gminie Bobowa i w Urzędzie Miejskim w Bobowej. Czasem skutecznie a czasem… szkoda gadać. Oto kolejny przykład mojej batalii o transparentność życia publicznego w Gminie Bobowa. W artykule, zob.
https://gorliceiokolice.eu/2018/09/jak-to-mozliwe-ze-prezesem-gminnego-zakladu-gospodarki-komunalnej-sp-z-o-o-w-gminie-bobowa-ciagle-jest-anna-smola-czy-to-mozliwe-ze-prokuratura-nie-ma-zamiaru-zajmowac-sie-niegospodarnoscia-w-gm/ zapowiedziałem wysłanie do prezesa GZGK Sp. z o.o. pani Anny Smoły kolejnego wniosku. Brzmiał on następująco:
Pani Anna Smoła odczekała 30 dni, a po 30. dniach przesłała mi swoje następujące „wypociny”:
Krótkie podsumowanie!
Powiedzieć, że pani Anna Smoła drwi sobie ze mnie w żywe oczy, to jakby nic nie powiedzieć. Wniosku o przestrzeganie instrukcji kancelaryjnej w ogóle nie dostrzegła, a w sprawie tzw. dokumentów wewnętrznych spółki odbiła piłkę i zażądała ode mnie podania podstawy prawnej mojego wniosku w tej sprawie. A przecież, to ja panią Annę Smołę wcześniej uprzejmie poprosiłem, żeby formalnie uzasadniła dlaczego utajnia przede mną i moimi Czytelnikami, tzw. dokumenty wewnętrzne, tj. uchwały, protokoły i sprawozdania GZGK Sp. z o.o.
Moje wnioski zostały jasno i precyzyjnie sformułowane i napisane. Pani Anna Smoła, jak się może wydawać, nie potrafi przeczytać krótkich tekstów ze zrozumieniem. A może potrafi, tylko z premedytacją, nawet za cenę autokompromitacji, próbuje zablokować dostęp do informacji publicznej i w tym dziele będzie starała się uprawiać taktykę robienia „z tata wariata” znaną z filmów Stanisława Barei.
Wygląda na to, że Gmina Bobowa i UM w Bobowej ostatecznie i nieodwołalnie stanęły po stronie antyobywatelskiej samorządowej targowicy.