
W latach 2013-2015, nie tylko na tych łamach, poświęciłem spektakularnej grabieży majątku gorlickiej rafinerii nafty GLIMAR kilka tekstów. Wtedy moje materiały śledcze, w lokalnych mediach nad rzeką Ropą, nie zrobiły na nikim żadnego wrażenia. W zasadzie wszyscy nabrali wody w usta, co mogłoby dowodzić, że mafia paliwowa, która znalazła sobie w Gorlicach wygodną siedzibę, korzystała z parasola ochronnego miejscowych, wszelakich władz „partyjnych i państwowych” oraz samorządowych.
Tutaj wspomniane powyżej materiały prasowe:
https://gorliceiokolice.eu/2013/01/glimar-w-gorlicach-anatomia-grabiezy/,
https://gorliceiokolice.eu/2014/07/afery-glimaru-ciag-dalszy/,
https://gorliceiokolice.eu/2015/02/ponownie-w-poranku-radia-wnet/.
I gdy wydawało się, że rozgrabiono i zniszczono już wszystko, co było do rozgrabienia i zniszczenia, w połowie 2017 roku gruchnęła wiadomość, że na terenie nieczynnej rafinerii składowane są beczki z nieznanymi a niebezpiecznymi odpadami, zob. http://gorlice.naszemiasto.pl/artykul/gorlice-beczki-z-podejrzana-zawartoscia-w-glimarze,4167652,art,t,id,tm.html. Już niedługo potem okazało się, że doszło do wycieku wspomnianych substancji i skażenie środowiska naturalnego stało się faktem, zob. https://sadeczanin.info/wiadomosci/tykajaca-bomba-ekologiczna-w-gorlicach, http://gorlice24.pl/pl/11_wiadomosci/5419_stanowcze_nie_dla_skazenia_gorlic.html.
Śledziłem te wydarzenia i zastanawiałem się, kto teraz rządzi w gorlickim GLIMARZE. I co można było jeszcze wycisnąć z kwitnącego kiedyś zakładu, który, wydawałoby się, przestał istnieć. Pomysłowość mafiosów nie zna jednak granic, a gdy trafi na podatny grunt, czytaj korupcyjne przyzwolenie ze strony władz, to nawet złomowisko, może stać się miejscem do działalności „pod przykryciem”.
Kilka dni temu (6 października 2017 roku) ukazał się na łamach portalu Pressmania artykuł autorstwa blogera o pseudonimie Humpty Dumpty, który ujawnia niektóre szczegóły dotyczące kolejnej afery rozpętanej na terenie gorlickiej rafinerii GLIMAR. Bohaterem i, jak oświadcza Humpty Dumpty, podmiotem sprawczym, który odpowiada za zwożenie i składowanie toksycznych odpadów do Gorlic jest niejaki Józef G. Wszystkie szczegóły dotyczące ostatnich wydarzeń, do których doszło w Gorlicach z udziałem wyżej wspomnianego, a także kim jest ów śląski „przedsiębiorca” i co go do Gorlic sprowadziło przekazuję poniżej w obszernym materiale prasowym, nadesłanym przez blogera o pseudonimie Humpty Dumpty, wprost na pulpit mojego komputera („Józef G. znowu się śmieje” i „Kim jest Józef G.”).
Szanowni Państwo! Włos w Gorlicach nadal jeży się na głowie. I chyba żadna siła tego nie zmieni. Za dużo gangsterów…
Od redakcji!
Zdjęcie tytułowe zacytowałem z artykułu, zob. http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,22021873,setki-ton-niebezpiecznych-odpadow-na-terenie-bylej-rafinerii.html.
Józef G. znowu się śmieje
Zatrzymany Józef G. spędził noc w areszcie. Po obszernych wyjaśnieniach złożonych w gorlickiej prokuraturze wrócił do domu lżejszy jedynie o 20 tysięcy złotych…
Gazeta Krakowska nadal opisuje „przedsiębiorcę” ze Śląska.
Od wczesnych godzin rannych w gorlickiej prokuraturze trwało przesłuchanie Józefa G, podejrzanego o rozpętanie toksycznej afery na terenie byłej rafinerii nafty Glimar.
Od 3 miesięcy do 5 lat więzienia grozi Józefowi G. za składowanie niebezpiecznych odpadów na terenie rafinerii.
– Postawiliśmy mu zarzut z art. 183 par. 11 kk w związku z art. 12 kk. Mężczyzna od stycznia do czerwca tego roku działał z góry powziętym zamiarem składowania substancji chemicznych. Robił to wbrew ustawie o odpadach, nie mając stosownych pozwoleń – powiedział nam Sławomir Korbelak, zastępca prokuratora rejonowego w Gorlicach.
Mężczyzna przyznał się do winy, złożył obszerne wyjaśnienia. Tłumaczył, że gromadzenie odpadów na terenie rafinerii miało służyć ich dalszej przeróbce, a konkretnie odzyskiwaniu czystych chemikaliów, by ponowne wprowadzić je na rynek, jako półprodukty. Józef G. zobowiązał się też do systematycznego wywożenia chemikaliów z Gorlic.
Wobec mężczyzny prokurator zastosował poręczenie majątkowe w wysokości 20 000 złotych. Nie może on też opuszczać granic kraju. Choć prokurator Korbelak jasno mówi, że postawienie tych zarzutów nie zamyka sprawy, nie odpowiada na pytanie o kolejne zatrzymania.
Mężczyzna przyznał się do winy, złożył obszerne wyjaśnienia. Tłumaczył, że gromadzenie odpadów na terenie rafinerii miało służyć ich dalszej przeróbce, a konkretnie odzyskiwaniu czystych chemikaliów, by ponowne wprowadzić je na rynek, jako półprodukty. Józef G. zobowiązał się też do systematycznego wywożenia chemikaliów z Gorlic.
20 tysięcy złotych kaucji oznacza, że Józef G. nie pójdzie siedzieć. Prawdopodobnie dobrowolnie podda się każe, np. grzywnie w tej samej wysokości, i zobowiąże się do usunięcia 1600 ton toksycznego syfu zwiezionego do Gorlic.
Ba, w okresie tzw. próby będzie wywoził toksyczne śmieci – np. po 5 kg tygodniowo. Kiedy jednak okres próby się skończy, zapomni o Gorlicach.
Zamiast 1600 ton w Gorlicach zostanie tylko 1.599.900 kg toksycznych odpadów.
Tak samo było z firmą PPUH GUMEX sp. z o.o. Przez cały okres działania firmy „utylizowano” ok. 200 kg z 1500 ton toksycznych gumowych odpadów. W tym tempie nagromadzone zapasy materiałów wystarczyłyby na działalność do 2789 roku.
Prokuratura w Gorlicach nie rozumie, że ma do czynienia z człowiekiem, który z łamania prawa uczynił sobie sposób na życie. Składowanie toksycznych odpadów to tylko kolejny akapit w księdze życia gliwickiego gangstera.
Gazeta Krakowska zamieszcza fotografię Józefa G. doprowadzanego do prokuratora. Chyba po to, by w bardziej naiwnych czytelnikach wzbudzić respekt dla sprawiedliwości.
Tymczasem „rafineria GLIMAR” od kilkunastu lat była wykorzystywana przez tzw. mafię paliwową, której jedną z macek było Biuro Brokera Finansowego CARBOTECH – POLAND s. c. (Mirosław Ewiak – Józef G.). Carbotech następnie stał się firmą Multibest, ostatnio składującą toksyczne odpady w Gorlicach.
Wcześniej oferującą tzw. weksle PKP oraz nieistniejące wierzytelności budżetowe. Ba, są świadkowie, że wspólnicy Carbotech-u handlowali ludźmi!
Prokurator Sławomir Korbelak nie ma jednak pojęcia, z kim się zetknął.
Prawdopodobnie ze względu na „ekonomikę procesową” uznał, że to tylko mało rozgarnięty śląski idiota, przez przypadek wmanewrowany w szukanie kolejnego wysypiska śmieci dla niemieckich firm.
Ale za „utylizację” toksycznych śmieci można „przytulić” ok. 100 euro za tonę.
Oczywiście pod stołem.
Nielegalne składowisko w Gorlicach to przychód dla Józefa G. i jego kompanów 430 złotych za tonę, czyli prawie 700 tys. złotych za całość.
20 tysięcy zł kaucji to 2,8 % hipotetycznego zarobku.
Józef G. znowu się śmieje.
5.10. 2017
KIM JEST JÓZEF G.
Józef Gąsior to osoba zamieszana w wiele afer na przełomie lat 1990/2000.
Niepozorny oddział PROSPER – BANKU, dzisiaj wchodzący w skład Banku Zachodniego WBK SA w końcu lat 1990 spółce cywilnej Józefa Gąsiora i Mirosława Ewiaka, szumnie nazywającej się Biuro Brokera Finansowego „CARBOTECH POLAND” s.c. udzielił kredytu dyskontowego. Broker przedstawił weksle własne firmy MIKAMA SA.
W sumie było ich pięć, każdy po 100.000- zł!
Pół miliona złotych prawie dwadzieścia lat temu stanowiło olbrzymią fortunę. Jednak, gdy nadszedł termin wykupu weksli przez MIKAMĘ, okazało się, że nici z tego. Firma nie uznała weksli za swoje, w związku z czym bank zwrócił się do wspólników o zwrot wypłaconych wcześniej pieniędzy.
9 czerwca 2000 r. została zawarta umowa o restrukturyzację spłaty zadłużenia powstałego z tego właśnie tytułu.
W tej jednej sprawie Ewiak i Gąsior do spłacenia mieli, bagatela, „tylko” 516.671,34 zł!
Kolejny poszkodowany bank to BPH w Mysłowicach. Dnia 13 marca 2001 roku Sąd Okręgowy w Katowicach nadał nakazowi zapłaty z dnia 19 stycznia 2001 r. (sgn XIV Ng 1173/00/14) klauzulę wykonalności. Tym razem kwota uzyskana z „dyskonta” weksli wynosiła 2.103.360,- zł!
14 lutego 2000 roku Sąd Okręgowy w Katowicach, XIV Wydział Gospodarczy, orzekł, że pozwani Józef Gąsior i Mirosław Ewiak powinni solidarnie uiścić na rzecz Polskich Kolei Państwowych kwotę 724.736,06 zł (sgn XIV GC 2059/99/4).
Dopiero w 2012 roku Mirosław Ewiak został uznany za zmarłego.
O godzinie 24 dnia 16 czerwca 2000 r.
Dokładnie tydzień przed tą datą dwaj radcowie prawni z Wrocławia, Zbigniew Grzegorz Skiba i Krzysztof Bogdan Wojciechowski, złożyli w Sądzie Rejonowym Wrocław Fabryczna pozew.
O 174.200,- zł.
7 lipca 2000 r. (piątek) asesor Grzegorz Karaś wydał nakaz.
12 lipca (środa) Skiba i Wojciechowski byli już z nakazem w siedzibie CARBOTECH-u.
Tam rzekomo pokazali nakaz obu wspólnikom, którzy uznali jego zasadność.
Tak przynajmniej poinformowali wrocławski sąd kolejnym pismem.
Tymczasem, oficjalnie, Mirosław Ewiak był poszukiwany na Mauritiusie.
Bo tam właśnie podczas wakacyjnych wojaży zaginął.
Dosłownie drugi dzień po przylocie.
W żaden więc sposób nie mógł zapoznać się z treścią nakazu.
Po 12 latach okazało się, że w tym czasie już nie żył.
Swoją drogą ciekawa jest umowa zawarta 12 lipca 2000 r.
Otóż przedmiotem cesji jest wierzytelność, co do której w ciągu najbliższych dwóch tygodni rzekomy dłużnik mógł wnieść zarzuty. Trudno więc mówić, że już istnieje, aczkolwiek przepisy prawne nie zabraniają takiej transakcji.
Jednak zdaniem piszącego umowa jest istotna z innego względu.
Bowiem świadczy o gorączkowym wyzbywaniu się majątku przez CARBOTECH.
Inna poszlaka.
Dosłownie kilka dni po zaginięciu Mirosława Ewiaka Józef Gąsior nieco zagubionej po utracie kontaktu z mężem Danucie Ewiak wręcz nakazuje, aby ta jak najszybciej ‘zrobiła coś’ z mieszkaniem.
Tak, aby nie było zajęte przez komornika.
Nie dość tego.
Po zaginięciu Mirosława ginie również blisko 300.000,- zł z firmowego konta!
Prokuratura jednak nie robi nic, aby tę sprawę wówczas wyjaśnić.
Po kilku miesiącach Skiba i Wojciechowski decydują się na sprzedaż wierzytelności (z odsetkami i kosztami prawie 200.000,- zł) mało komu znanemu referentowi zatrudnionemu w Biurze Brokera Finansowego CARBOTECH POLAND, Grzegorzowi Kaziewiczowi.
Ale…
Skąd miałby on na to pieniądze?
Odłożył sobie z pensji?
Wygrał w lotto?
A może zarobił świadcząc usługi seksualne na niemieckim parkingu obok autobahny?
Żarty na bok.
Nie było wtedy takiej możliwości, żeby zapłacił.
Powróćmy jednak do lipca 2000 r. 26, w środę, Józef Gąsior sprzedaje swoje udziały, jakie miał w innej gliwickiej firmie, SILESIA sp. z o.o., żonie Grzegorza Kaziewicza, również żyjącej wyłącznie z pensji, Annie.
Za 245.300,- zł.
Kwota ta rzekomo została przyniesiona w walizce i uiszczona w całości.
Ba, nawet w terminie został zapłacony podatek.
Przypominam, że wtedy pracownik musiał zarobić miesięcznie co najmniej 512,83 zł netto. Tak więc powyższa kwota stanowiła równowartość ówczesnych 478,33 płac minimalnych netto.
Dzisiaj byłaby to kwota 615.209,- zł.
Nie było więc możliwości, aby Kaziewiczowie zapłacili.
Józef Gąsior po latach, wytaczając pozew Annie Kaziewicz, częściowo potwierdził powyższe.
W momencie składania oświadczeń na umowie, wola stron nakierowana była na upozorowanie sprzedaży udziałów w celu uniemożliwienia wykonania czynności egzekucyjnych. Zarówno pozwana, jak i ja, działaliśmy w celu wprowadzenia w błąd i przedstawienia umowy zawierającej skwitowanie zapłaty i datę pewną potwierdzoną przez urząd skarbowy. Wszystkie te działania miały na celu upozorowanie przed innymi osobami sprzedaży udziałów w celu niedopuszczenia do ich wyegzekwowania należności na rzecz moich wierzycieli. W wyniku nieformalnego, tajnego porozumienia pozwana mała przepisać zwrotnie na mnie udziały objęte umową pozorną. Pozwana jednak chce mnie oszukać i zatrzymać udziały.
http://3obieg.pl/jozef-gasior-pozywa
Gdzie są pieniądze, jakie spółka „zarobiła” pod koniec lat 1990-tych?
Tylko podsumowanie kwot, które miały zostać zwrócone do wierzycieli, może przyprawić o zawrót głowy.
Majątek, jakim dysponował Józef Gąsior i Mirosław Ewiak świadczy albo o tym, że rozrzucali pieniądze wokół na wzór nowobogackich Rosjan z XIX wieku, albo, że musieli rozliczać się z centralą.
Dlatego wyżej opisane działania stanowiły desperacką próbę uchronienia majątku przed zajęciem i zlicytowaniem na rzecz wierzycieli.
http://3obieg.pl/ucieczka-przed-komornikiem
W tzw. obrocie gospodarczym można również napotkać faktury wystawione przez spółkę MAGA oraz rodzinne przedsiębiorstwo MULTIBEST.
I nie są to faktury małe, nadto opiewają na prace, których biuro finansowe żadną miarą nie mogło wykonać.
By nie być gołosłownym – MULTIBEST deklaruje na fakturze, że w miesiącu październiku przyjął kwotę 307.500,- zł tytułem zaliczki na wykonanie bliżej nieokreślonych prac ziemnych na stawach w Białej Błotnej (faktura nr 1/10/12 z 31 października 2012 r.).
Inna firma Gąsiora, spółka z o.o. MAGA, w tym samym miejscu, ale rok wcześniej, wykonała ogrodzenie.
Za niespełna 65.000,- zł (64.949,78 zł – faktura nr 19/12/11 z 20 grudnia 2011 roku).
Siedziba firmy MAGA znajduje się pod tym samym adresem, co należąca do Kaziewicza „SILESIA”.
Ale MULTIBEST na fakturze z 2011 roku jako swój adres podaje ul. Toruńską 8 w Gliwicach.
Tymczasem sąd rejonowy już w latach 2006-2007 bezskutecznie próbował doręczyć na powyższy adres korespondencję skierowaną do firmy.
Dwukrotnie poczta informowała, że adresat jest nieznany.
MULTIBEST pozostaje nieznany na Toruńskiej.
Jest praktycznie koniec czerwca 2013 roku.
Również w Białej Błotnej brak śladów po obu tych gliwickich firmach.
Multibest powstał z Biura Brokera Finansowego CARBOTECH-POLAND s.c.
Aktualnie Gąsior na rzecz tylko jednego wierzyciela ścigany jest przez komornika o 3,5 mln zł.
Wg Andrzeja Czyżewskiego Gąsior był słupem dla mafii paliwowej.
Od redakcji!
Zdjęcie tytułowe zaczerpnąłem z artykułu, zob. http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,22021873,setki-ton-niebezpiecznych-odpadow-na-terenie-bylej-rafinerii.html.