Czytelnikom „Gorlic i Okolic” przedstawiam, nadesłany wczoraj, reportaż stałego współpracownika mojego portalu Krzysztofa Piecucha z Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
xxx
Już po raz drugi w Gorlicach na Ekstremalną Drogę Krzyżową wyruszyła grupa pątników. W tym roku pojawiły się dodatkowo dwie trasy. Obok ubiegłorocznej ks. Gurgacza doszła jeszcze trasa ks. J. Micka biegnąca północną stroną Gorlic przez miejscowości Łużna, Moszczenica, Rożnowice, Binarowa, Biecz oraz trasa ks. Bronisława Świeykowskiego biegnąca przez Magurę Małastowską, Skwirtne, Regietów, aż do granicy ze Słowacją i potem do Wysowej. Ponieważ trzeba mierzyć siły na zamiary, wybrałem więc najkrótszą trasę ks. Gurgacza. Trudno powiedzieć, czy był to najlepszy wybór, ale wszak chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Trasę tę wybrało 200 osób. Ile doszło? Pojęcia nie mam… EDK rozpoczęła się Mszą Św. w gorlickiej bazylice. Ks. proboszcz życzył wszystkim szczęśliwego dotarcia do celu i … w drogę. Od samego początku pogoda nas nie rozpieszczała. Deszcz padał już po wyjściu z kościoła i tak już zostało… Trudne warunki atmosferyczne bardzo szybko zweryfikowały przygotowania niektórych uczestników, gdyż pierwsze samochody zabrały już kilka osób spod kościoła w Sękowej. Zaraz potem zaczęło się ostre podejście w górę, które w normalnych warunkach dla człowieka chodzącego po górach nie jest jakimś szczególnym wyzwaniem, ale ponieważ nałożyły się na to niezbyt dobre warunki atmosferyczne to przejście tego odcinka z uwagi na błoto po przysłowiowe kolana kosztowało uczestników naprawdę dużo samozaparcia i utraty sił. A to dopiero był początek. Wejście do lasu. Przestało chwilowo padać, ale cóż z tego jak pada z drzew ; odcinek leśny ma ok. 5km po czym schodzi się do Owczar, gdzie przy cerkwi jest kolejna stacja Drogi Krzyżowej. W tym miejscu mój podręczny GPS wskazał 17km, a wiec przed nami więcej niż drugie tyle. Dobrze, że przy cerkwi był osłonięty przystanek, bo wielu uczestnikom pozwolił na chwilę odpoczynku, pożywienie się i regenerację sił.
Droga w Owczarach jest lekka i przyjemna, prowadzi cały czas asfaltem przez kilka kilometrów. Dochodzimy do miejsca, w którym trzeba podjąć decyzję – wracamy do domu, czy idziemy dalej skręcając na krzyż Milenijny w Ropicy Polskiej. Oczywiście idę dalej, powoli bo przecież nie na czas się tu idzie. Pomimo tego, że droga idzie cały czas asfaltem był to już dla mnie dość trudny odcinek. Ech, „30kg temu” pewnie bym nie miał takich problemów. Z trudem, bo z trudem docieram do Krzyża Milenijnego. Zakładam, że gdzieś tu usiądę i odpocznę. Niestety wieje tak niemiłosierni i deszcz zacina, że o odpoczynku mowy nie ma. Schodzę więc na dół z przeświadczeniem, że dalszą trasę odpuszczam, bo nogi mam jak z waty. W międzyczasie piszę SMS do koleżanki Kasi, czy moja grupa już doszła? Okazuje się, że nie, bo musieli odprowadzić koleżanki, którym siły nie pozwoliły już na kontynuowanie marszu, więc są ok. 1/2h za mną. Schodzę dalej w dół, zaczął się asfalt, zaczęło mi się znów nawet dobrze iść, więc zaświtała mi taka myśl: zejdę, zjem coś na przystanku, odpocznę i zobaczymy co będzie dalej, zostało wszak tylko jeszcze dwie stacje. Jest 4 rano. Przyjechała koleżanka Kasia (która całą noc czuwała przy telefonie) ze swoją mamą zobaczyć, czy nie trzeba kogoś zabrać do domu. Czekamy więc wszyscy na resztę mojej grupy. Ostały się dwie urocze dziewczyny, z którymi szczęśliwie o godzinie 6.12 dotarłem do celu. Na ostatniej prostej przed gorlicką Golgotą spotkaliśmy uczestników EDK podążających z Bobowej.
Teraz opaskę na rękę z napisem WARTO ŻYĆ EKSTREMALNIE mogę już nosić oficjalnie, bo wiem, że na nią zasłużyłem – doszedłem!!!
Z racji warunków pogodowych nie zrobiłem zbyt dużo zdjęć, gdyż za bardzo nie było jak aparatu wyciągnąć, więc tylko bardzo krótka fotorelacja z załączonym profilem wysokościowym.
https://goo.gl/photos/Web8Qu9B5J6EZRs19
Krzysztof Piecuch