
14 listopada 2016 roku Czytelnik o nicku „zenon” napisał w komentarzach na tym portalu:
Panie Redaktorze. (…) W Libuszy na cmentarzu wojennym wycięto 100 letniego dęba. Jak można wyciąć 100 letniego dęba argumentując to remontem ogrodzenia. Pytam gdzie tu rozum. Wędrychowicz obnosi się wszędzie [ze] swoją troską o zabytki a tu niszczy dąb który był wspaniałym symbolem upamiętniającym poległych żołnierzy.
Jako zaprawiony w bojach „działacz ekologiczny”, który już wielokrotnie występował w obronie stuletnich a nawet starszych dębów (i innych drzew) postanowiłem pójść śladem doniesienia komentatora „zenona” i złożyłem wniosek o dostęp do informacji publicznej w tej sprawie do włodarza na Bieczu Mirosława Wędrychowicza. Równolegle dokonałem kwerendy na lokalnych, gorlickich portalach internetowych w tzw. przedmiotowej sprawie a potem pojechałem do Libuszy zobaczyć te siekierezady na własne oczy. Celowo użyłem liczby mnogiej, bo w trakcie moich wycieczek śladem bieckich pilarzy okazało się, że nie tylko na cmentarzu wojennym nr 101, o którym napisał „zenon”, doszło do wycięcia zdrowych drzew. Reportaż rządzi się swoimi prawami, dlatego proszę o cierpliwość, bo wszystkie zasygnalizowane powyżej wątki znajdą miejsce w tym materiale prasowym.
Zacznę może od tego, że na portalu Jarosława Rozpłochowskiego www.gorlice24.pl, piórem Krzysztofa Kowalowa, zamieszczono już 30 października 2016 r. artykuł pod znamiennym tytułem „Barbarzyństwo na cmentarzu wojennym w Libuszy”, zob. http://www.gorlice24.pl/4,7404,Barbarzynstwo_na_cmentarzu_w_Libuszy.htm. Krzysztof Kowalow tak opisał siekierezadę na cmentarzu wojenny nr 101 w Libuszy:
Cmentarz wojenny nr 101 w Libuszy znajduje się dzisiaj w znacznej odległości od zabudowań, wśród pól uprawnych. Sąsiaduje z tzw. „ruską drogą”, dawnym traktem handlowym zmierzającym niegdyś z Biecza na Ruś Halicką. Do niedawna łatwo było do niego dotrzeć dzięki wyrastającym ponad okolicę dorodnym dębom – rówieśnikom cmentarza.
Całość (dęby, droga, cmentarz) składała się na tzw. krajobraz kulturowy tworzący specyficzną strukturę, objawiającą się regionalną odrębnością. Jest to przestrzeń przyrodnicza znajdująca się w sferze oddziaływań człowieka. Niestety, po stu latach człowiek wkroczył w tę przestrzeń likwidując jeden ze składników owego krajobrazu kulturowego – dorodne dęby.
Drzewa ścięto przy milczącej akceptacji mieszkańców wsi, którzy z taką samą obojętnością przyglądają się degradacji samego cmentarza.
Jaki był powód owego barbarzyństwa, skoro dęby nie zagrażały bezpieczeństwu ludzi, a 100-letnie drzewa nawet nie były w sile wieku? Nie wiem, ale się dowiem.
Krzysztof Kowalow, ten smutny, ale celny komentarz, zilustrował następującym materiałem fotograficznym:
Nie wiem czy Krzysztof Kowalow prowadził dalej swoje dziennikarskie śledztwa. Nie znalazłem na ten temat (na razie) żadnych informacji na portalu Jarosława Rozpłochowskiego „Gorlice24”. Natomiast zupełnie niezależnie od redaktora Kowalowa, jak już wcześniej oświadczyłem, złożyłem, 14 listopada 2016 roku, do burmistrza Biecza Mirosława Wędrychowicza, wniosek o dostęp do informacji publicznej następującej treści:
Burmistrz Biecza
W nawiązaniu do pisma Czytelnika portalu 'Gorlice i Okolice” z dnia 14 listopada 2016 roku, zob.
Panie Redaktorze. Zwracam się do Pana o interwencję w podobnej sprawie. W Libuszy na cmentarzu wojennym wycięto 100 letniego dęba. Jak można wyciąć 100 letniego dęba argumentując to remontem ogrodzenia. Pytam gdzie tu rozum. Wędrychowicz obnosi się wszędzie swoja troską o zabytki a tu niszczy dąb który był wspaniałym symbolem upamiętniającym poległych żołnierzy.
na podstawie art. 2 ust.1 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. Nr 112 poz. 1198 z późn. zmianami) zwracam się z wnioskiem, o udostępnienie informacji w następującym zakresie:
- Kompletnej dokumentacji urzędowej dotyczącej wycięcia przedmiotowego drzewa.
Ww. informacje proszę przesłać na adres poczty elektronicznej pow1@o2.pl
Na odpowiedź nie czekałem długo (może kilka dni) i przedstawiam Czytelnikom mojego portalu pełne urzędowe dossier, udostępnione mi przez burmistrza Mirosława Wędrychowicza: skmbt_c22016112218090, skmbt_c22016112218100, skmbt_c22016112218101, skmbt_c22016112218110.
A teraz uporządkujmy fakty.
- Wniosek o usunięcie 3 drzew lub wykonanie prac pielęgnacyjnych (dotyczy: dąb szypułkowy, dąb czerwony, brzoza brodawkowata) do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie złożyła Gmina Biecz 7 stycznia 2015 roku, a wniosek podpisał burmistrz Mirosław Wędrychowicz. We wniosku zwrócono się o wydanie pozwolenia na usunięcie drzew/wykonanie prac pielęgnacyjnych ze względu „na zły stan zdrowotny oraz techniczny. Przedmiotowe drzewa rosną blisko istniejącego ogrodzenia” – [Od redakcji – pierwsze wątpliwości: skąd burmistrz Mirosław Wędrychowicz wiedział, że stan zdrowotny drzew jest zły. Dalej…, co to znaczy stan techniczny drzew…, wg burmistrza Wędrychowicza oznacza to [chyba], że rosną za blisko ogrodzenia; ale, zadajmy proste pytanie, dlaczego ten fakt kwalifikuje ww. rośliny do usunięcia? Jednak, jak zwał tak zwał, burmistrz Mirosław Wędrychowicz (we wniosku z 7 stycznia 2015 r.) dał do zrozumienia Wojewódzkiemu Urzędowi Ochrony Zabytków, że, jego zdaniem, drzewa trzeba wyciąć a wątek pielęgnacji ww. drzew wydaje się klasycznym „picem na wodę i fotomontażem”. Impuls został wysłany. Jakie ma plany, dotyczące cmentarza wojennego nr 101 burmistrz Mirosław Wędrychowicz – nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że ten cmentarz wymaga gruntownej odbudowy/renowacji. Tylko dlaczego zaczynamy od wycinania drzew, które redaktor Krzysztof Kowalow z „Gorlice24” słusznie zaliczył do „krajobrazu kulturowego tworzącego specyficzną strukturę”?
- Teraz do akcji wkracza WUOZ Delagatura Nowy Sącz. Jak można domniemywać , to właśnie sądecki konserwator zabytków zamawia tzw. opinię dendrologiczną (a może zrobił to UG w Bieczu? – to nie ma znaczenia), dotycząca stanu zdrowotnego drzew z cmentarza wojennego nr 101 w Libuszy, które burmistrz Biecza uznał za chore i pozostające w złym stanie technicznym. Uważna lektura ww. opinii – skmbt_c22016112218101, przygotowanej przez mgr. inż. Marcina Janika w listopadzie 2015 roku rzuca pierwszy jasny snop światła na charakter intrygi związanej z planem eksterminacji drzew z libuskiego cmentarza. Mgr inż. Marcin Janik z niewiadomych bowiem powodów dopuścił się, jak uważam, przekroczenia uprawnień zawodowych i zawarł w opinii jednoznacznie niemerytoryczne uwagi dotyczące „zagrożeń związanych z lokalizacją”. Opinia dendrologiczna, to opinia dendrologiczna i powinna ograniczać się przede wszystkim do oceny stanu zdrowotnego drzewostanu, a nie snuć rozważania na temat „uzasadnienia konieczności usunięcia (drzew) z uwagi na planowaną rewitalizację obiektu obejmującą remont ogrodzenia (muru) oraz nagrobków, a także uporządkowanie terenu cmentarza wojennego”. Dendrolog mgr inż. Marcin Janik przeistoczył się w inż. budowlańca, który zatroskał się o stan ogrodzenia i nagrobków na cmentarzu. Jako żywo, to nie było rola do zagrania której mgr inż. Marcin Janik został wynajęty! Na stronie http://www.ptchd.org.pl/page.php?mypage=2&myitm=1&selecteditm=8 Polskiego Towarzystwa Chirurgów Drzew znajduje się Regulamin Rzeczoznawcy Dendrologa Polskiego Towarzystwa Chirurgów Drzew. To obszerny dokument, w którym obowiązki i uprawnienia rzeczoznawcy określono jednak bardzo jednoznacznie: Nadane uprawnienia rzeczoznawcy PTChD-NOT w zakresie pielęgnacji i ochrony drzew pozwalają na sporządzanie ekspertyz, opinii, analiz i innych opracowań. (…) Prace powinny być wykonane z należytą starannością, fachowością oraz rzetelnie i bezstronnie, w oparciu o aktualne osiągnięcia nauki i praktyki oraz przepisy prawne i standardy normalizacyjne PTChD-NOT. To tylko krótki fragment regulaminu, ale każdy może sprawdzić, na podanej stronie, że w ww. regulaminie nie ma ani słowa o uprawnieniach rzeczoznawcy dendrologa do wypowiadania się na temat stanu obiektów architektonicznych/budowlanych czy w sprawach ogólnego bezpieczeństwa dla ludzi i mienia. Uwagi dendrologa Marcina Janika, zawarte w punkcie nr 4 opinii dendrologicznej a dotyczące np. stanu nagrobków budzą moje najwyższe zdumienie, jako niemerytoryczne, niefachowe i w oczywisty sposób nierzetelne. Wygląda na to, że dendrolog Marcin Janik czytał w myślach burmistrza Mirosława Wędrychowicza i dostarczał władzy publicznej argumentację urzędową do wykonania wcześniej wydanego wyroku na drzewa. Jednocześnie trzeba jednak podkreślić, że dendrolog Marcin Janik bynajmniej nie stwierdził, że drzewa na cmentarzu wojennym nr 101 znajdują się w katastrofalnym stanie zdrowotnym. Wręcz przeciwnie. O drzewie nr 1 (dąb szypułkowy) napisał: „drzewo w dobrym ogólnym stanie zdrowotnym z dość ładnym pokrojem”. O drzewie nr 2 (dąb czerwony): „można podjąć próbę pielęgnacji drzewa jednakże podczas cięć prawdopodobne jest zdiagnozowanie wad eliminujących możliwość dalszego pozostawienia drzewa w tym miejscu”. Jak widać dendrolog nie zdyskwalifikował stanu zdrowotnego tego dęba ostatecznie i definitywnie. W sprawie drzewa nr 3 (brzoza brodawkowata) wątpliwości nie było już żadnych: „drzewo młode zdrowe, bez zmian chorobowych”. Ostateczne konkluzje mgr. inż. Marcina Janika także nie były podpisaniem wyroku na ww. drzewa. Dendrolog napisał:
W przypadku cmentarza nr 101 w Libuszy należy rozważyć usunięcie 3 drzew, jednakże możliwe jest pozostawienie co najmniej 2 z nich. Dąb czerwony (drzewo nr 2 – przyp. M.R.) w centralnej części cmentarza wymaga znacznych rozmiarów cięć zachowawczych (…). Należy zatem rozważyć różne warianty postępowania – zarówno ten dotyczący usunięcia wszystkich 3 drzew oraz taki, w którym pozostanie część z nich, lub wszystkie (tylko w przypadku bardzo radykalnej i dokładnej pielęgnacji dębu czerwonego!). Decyzja ostateczne co do losu drzew pozostaje w gestii konserwatora zabytków oraz projektantów zajmujących się rewitalizacją cmentarza.
- I po opinii dendrologicznej mgr. inż. Marcina Janika akcja pt. „egzekucja drzew na cmentarzu wojennym nr 101 w Libuszy” wkracza w decydująca fazę. 1 lutego 2016 roku na cmentarzu pojawia się urzędnik Aleksandra Rak z WUOZ Delegatura w Nowym Sączu by w obecności przedstawiciela UG w Bieczu Sylwii Dudek podpisać protokół z oględzin drzew. To właśnie teraz zapada ostateczny wyrok na dwa dęby i brzozę. Urzędniczki Aleksandra Rak i Sylwia Dudek podpisują się pod następującym oświadczeniem:
Wszystkie drzewa przedstawione we wniosku posiadają drobne ubytki i znajdują się w nie najlepszym stanie zdrowotnym, o nieregularnych koronach oraz zaburzonej statyce. Potwierdza to złożona do wniosku opinia dendrologiczna.
Przykro to powiedzieć, ale urzędniczki Rak i Dudek poświadczyły tymi słowami nieprawdę. Opinia dendrologiczna znacząco nie potwierdzała bowiem takiej oceny. A dalej w protokole Aleksandry Rak i Sylwii Dudek mamy już tylko uwagi dotyczące niszczącego wpływu drzew na substancję architektoniczną cmentarza. Można odnieść wrażenie, że tylko te nieszczęsne dwa dęby i młodziutka brzoza spowodowały dewastacje ogrodzenia i nagrobków. I tylko oswobodzenie cmentarza z drzew pozwoli (w domyśle) na przeprowadzenie skutecznej rewitalizacji tego miejsca. Ostateczny wyrok zapada w brzmieniu zdania:
Drzewa nie stanowią układu komponowanego, a w dokumentacji o wpisie do rejestru nie ma wzmianki o historycznych nasadzeniach.
Warto po przeczytaniu tego zdania jeszcze raz popatrzeć na zdjęcia z materiału prasowego Krzysztofa Kowalowa, zacytowane na wstępie mojego reportażu. Czy rzeczywiście urzędniczki Aleksandra Rak i Sylwia Dudek miały rację?
Jak napisałem na wstępie byłem kilka dni temu na cmentarzu wojennym nr 101 w Libuszy. A mój aparat fotograficzny zarejestrował taki oto krajobraz po bitwie (odśnieżone pnie dwóch dębów widoczne na zdjęciach były zdrowe jak dzwon):
(zdjęcia zostały wykonane 28 listopada 2016 roku)
I zgadzam się z redaktorem Krzysztofem Kowalowem, że na cmentarzu wojennym nr 101 w Libuszy doszło do niewyobrażalnego barbarzyństwa. Tych drzew nie wolno było wycinać, a dąb czerwony (nr 2) należało poddać pielęgnacji. Ogrodzenie i nagrobki należało odrestaurować, ratując równocześnie drzewostan cmentarza. Niestety sądeckiemu konserwatorowi zabytków Krystynie Menio i tym razem nie zadrżała ręka, gdy 19 lutego 2016 roku podpisywała pozwolenie nr 15/2016 na usunięcie opisanych w tym artykule drzew, poświadczając nieprawdę, że te drzewa zagrażały bezpieczeństwu ludzi i mienia oraz, że część tych drzew obumarła lub nie rokowała szansy na przeżycie. Tak ordynarne kłamstwa Krystyny Menio powinny wreszcie zostać poddane ocenie przez jej zwierzchników z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Trudno wprost uwierzyć, że ludzie, którzy w imieniu Państwa Polskiego sprawują opiekę nad mieniem publicznym i zabytkami – w tym wypadku myślę o kierownik Krystynie Menio i burmistrzu Mirosławie Wędrychowiczu – dopuszczają do takich dewastacji, a w tym celu żyrują własnymi podpisami kłamstwa i matactwa w dokumentach urzędowych. I to jest kolejna sprawa, którą powinien zająć się gorlicki Prokurator Rejonowy.
PS. Peregrynując po Libuszy w poszukiwaniu cmentarza wojennego nr 101 dotarłem omyłkowo na inne wojenne cmentarzysko w lesie. Tutaj także wycięto niedawno zdrowe drzewa. Może pan burmistrz Mirosław Wędrychowicz zechciałby się wypowiedzieć i w tej sprawie. Kto i na podstawie jakiego zezwolenia dopuścił się do siekierezady w tym miejscu?
Oto fotoreportaż z cmentarza wojennego nr ??? w Libuszy (znajduje się, jak mi powiedziano, na tzw. Wilczaku):
(zdjęcia zostały wykonane 24 listopada 2016 roku)
W tym kraju to chyba nikomu nie można dogodzić 🙂 Robi Pan awanturę o kilka drzew wyciętych w ramach ratowania i renowacji historycznych cmentarzy wojennych, a jakoś nie widziałem żadnego artykułu o masowym wycinaniu i sprzedawaniu drzewa z lasów państwowych pod handel. O ogołacaniu całych drzewostanów starych buków i dębów w imię handlu i zysku – i mówimy tutaj o liczbach około 9 tys. metrów sześciennych na rok z jednego tylko nadleśnictwa. O budowie setek kilometrów szerokich szutrowanych dróg przez środki lasów, aby można było płynnie to drewno wywozić. I tak patrząc z góry na tę wielką skalę „legalnego” barbarzyństwa, ciężko mi uwierzyć, że ktoś z taką stanowczością robi awanturę o kilka drzew (nieważne, że wiekowych, pełno takich w naszych lasach), będących w całym tym procederze zaledwie setnym ułamkiem, a wyciętymi nie dla handlu, lecz w słusznej sprawie.
Muszę być kiepskim publicystą jeśli nie udowodniłem Panu „Waldemarowi”, że wycięcia niektórych drzew na cmentarzach wojennych w Libuszy nie da się nijak uznać za działanie w dobrej sprawie. Szczypta pokory każdemu się przyda, także i mnie! Postaram się następnym razem napisać tak, żeby „myśl Pana „Waldemara” pojęła w lot, co wyraził mój język”.
Muszę jednak otwarcie powiedzieć także, że Pan „Waldemar” źle czyta moje materiały prasowe. Nie dostrzega w nich bowiem w ogóle krytyki działań sytemu politycznego (urzędniczego), który nas otacza. Przykłady, które podaję na tę okoliczność nie zawsze porażają skalą. Czasami to drobnostki, na przykład w konfrontacji z problemem, który poruszył Pan „Waldemar”, grabieży drzewa w Lasach Państwowych. Na usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że tematu Lasów Państwowych nie poruszyłem, bo żaden Pan „Waldemar” nie podrzucił mi kilku wiarygodnych dowodów na ten temat.
Jeśli Pan „Waldemar”, poza oskarżeniami, ma jakieś namacalne jaskółki dotyczące sprawy, to proszę o kontakt i wiadomości. Mówiłem to już, ale powtórzę jeszcze raz: – Nie jestem duchem świętym i nie panuję nad całym bezprawiem w III RP!
A dlaczego Pan redaktor uważa, że nijak nie można uzasadnić wycinki tych drzew na cmentarzach wojennych? Większość to samosiejki nie będące oryginalną kompozycją cmentarza, pozostałe to drzewa posadzone w późniejszym terminie i ostatnie do sklasyfikowania to te pierwotnie posadzone (jeśli się takie zachowały). Problem z większością drzew na cmentarzach wojennych jest taki, iż część z nich godzi w strukturę cmentarza (niszcząc ogrodzenia, pola grobowe itp.) – uniemożliwiając przeprowadzenie gruntownego remontu. A przeprowadzając taki remont należy wybiec w przyszłość i prewencyjnie zabezpieczyć teren cmentarza poprzez wycinkę wiekowych drzew, które już w momencie remontu swoim rozrostem wpływają na obiekty architektoniczne cmentarza. Czym że jest remont takich wiekowych obiektów? Chyba zgodzi się Pan, że podstawowym celem jest przywrócenie im stanu pierwotnego? Wobec tego nie można przesuwać ogrodzeń, pól grobowych na inne miejsca. Sens odrestaurowania cmentarza polega na zachowaniu tych granic w oryginale. Jeśli drzewo koliduje z tym planem, należy je usunąć. Owszem, prawdą jest iż większość cmentarzy w zamyśle ich projektantów miała stać się parkami, wśród których będą przechadzać się odwiedzający i oddawać cześć poległym, ale nie każdy zdawał sobie sprawę, iż część drzew posadzonych zbyt blisko niektórych obiektów będzie stanowić w przyszłości problem. Tak daleko niestety nie wybiegano w przyszłość (z ciekawostek jakie można zauważyć to m.in. to, iż większość budowanych cmentarzy na wzgórzach miała być widoczna z daleka, ale rozrost lasów dookoła nich poukrywał je wśród nowego gąszczu drzew – i zgodzę się, że dodało to im uroku, zgodzę się również iż ogołacanie lasu aby je ponownie odsłonić nie jest dobrym pomysłem, ale nie zgodzę się iż wycinka kilku drzew w bezpośrednim sąsiedztwie elementów architektonicznych cmentarza jest barbarzyństwem, jeśli ma to na celu przywrócenie im dawnej świetności).
Nie rozumiem Pańskich tytułów na nagłówkach artykułów o tych wycinkach, a konkretnie określenia typu: „wstyd na cały kraj”. Jaki wstyd? Moim zdaniem za bardzo podkręca Pan problem robiąc przysłowiowe „z igły widły”.
Rozumiem natomiast Pańską krytykę otaczającego nas systemu urzędniczego, którego wady można napotkać praktycznie w każdej gałęzi naszego życia. Rozumiem wytykane przez Pana błędy w dokumentacji i orzekaniu w sprawie wycinki tych drzew. Ale nie zmienia to tonu mojej wypowiedzi, skierowanego w konkretne działanie, jakim jest wycinka tych drzew – moim zdaniem potrzebna.
Na koniec chciałbym się odnieść do zagadnienia wycinek lasów państwowych. Pan redaktor chyba nie wyczuł aluzji do jakiej chciałem się odnieść przywołując ten konkretny przykład, mianowicie porównania skali problemu – wycinka kilku drzew (będąca elementem prowadzenia prac remontowych) okrzyknięta „wstydem na cały kraj”, „barbarzyństwem”, a ogołacanie hektarów lasów z wiekowych drzew, trwającym co najmniej od dekady i prowadzonym wyłącznie dla handlu.
Jest takie powiedzenie „ja o chlebie a Ty o niebie”. Pan Rysiewicz interweniował słusznie, w lokalnej sprawie. Pan natomiast wrzuca temat ogólnopolski który wszyscy krytykują a minister Szyszko w to gdzieś. Można i trzeba usunąć drzewa smosiejki aby dokonać remontu cmentarza ale STU letniego dęba w Libuszy można i trzeba było zostawić. Przecież to był zabytek przyrody posadzony wraz z założeniem cmentarza widoczny, z daleka przypominający pokoleniom o cmentarzu. Nie ma żadnego uzasadnienia dla tej bezmyślnej i barbażyńskiej wycinki tego dęba. Pytam, czy stu letnie dęby mają być wcięte ponieważ stanowią ułamek procenta wycinanych w Polsce drzew. Takie drzewa to są pomniki przyrody i ich wycinanie powinno być zabronione z zastrzeżeniem że drzewo obumiera.
Panie Zenonie kwestię ogólnopolską wrzuciłem do kontrastu, aby uświadomić skalę procederu o którym niewiele osób zdaje sobie sprawę, których owy temat nie porusza w ogóle, a tymczasem dla porównania kwestia jednego drzewa robi szum większy niż wykarczowanie hektara lasu wiekowych drzew. I ja się pytam to o co robimy aferę?
Nie wiem czy to jest prawda, ale przekazuję do wiadomości: http://wpolityce.pl/polityka/328317-ms-odpiera-zarzuty-ws-wycinki-lasow-w-polsce-wiecej-drzew-jest-sadzonych-niz-wycinanych.
Dziękuję za ten komentarz. Na niektóre zarzuty sam Pan „Waldemar” sobie odpowiedział, na przykład w sprawie katastrofalnie wadliwej i wprost oszukańczej procedury administracyjnej, która uzasadniała wycinkę niektórych drzew (zdrowych) na cmentarzach w Libuszy, a także w paru innych miejscach, vide Wilczyska, o czym wielokrotnie pisałem. Z drzewami, to jest trochę tak jak z ludźmi. każde istnienie warto ratować i to jest moje zdanie, z którym można oczywiście się nie zgadzać. Podałem kiedyś taki przykład, w kilku poprzednich artykułach na temat niekontrolowanej siekierezady na cmentarzach w Polszcze i przytoczę go raz jeszcze. Jakoś nie zauważyłem, żeby na cmentarzach Rakowickim w Krakowie i Powązkowskim w Warszawie, a bywam tam od lat z powodów rodzinnych i sentymentalnych, ktokolwiek wpadał na pomysł, żeby wycinać zdrowe drzewa, tak jak to miało miejsce w Gorlicach, Libuszy, Łużnej i Wilczyskach. A przecież na ww. cmentarzach także mamy nagrobki i ogrodzenia, i także korzenie potrafią naruszać strukturę tych budowli. Trzeba się jednak z tym pogodzić i dokonywać remontów trwałej zabudowy nie niszcząc zabytkowego drzewostanu. I proszę mi nie mówić, że to jest niemożliwe. A co do retoryki moich publicystycznych wypowiedzi… No cóż, przyjmuję z pokorą do wiadomości, że nie wszystkim Czytelnikom przypada ona do gustu. Dlatego namawiam Pana „Waldemara”, żeby założył własny portal, na którym zaprezentuje nam wszystkim własny styl i błysk. Tak to już jest, że podstawową oceną krytyczno-literacką jest kategoria „podoba się” „nie podoba się”. Ja też mam swoich ulubionych autorów. Jedno jest jednak pewne. Moja pisanina jednak wzburzyła krew w żyłach Pana „Waldemara” a to się jednak liczy. Czyż nie jest właśnie tak?
A za komentarz naprawdę dziękuję, bo nawet jeśli chwilami się z nim nie zgadzam, to argumentów nie sposób mu odmówić!
Serdecznie pozdrawiam!
Panie redaktorze, kwestie procedur administracyjnych w tym kraju stanowią obecnie obraz nędzy i rozpaczy i podejrzewam, że główną przyczyną jest całkowity brak odpowiedzialności karnej przez urzędników za popełniane błędy i naruszenia, ale to temat jak rzeka na zupełnie inną dyskusję, dlatego pominąłem komentowanie tej kwestii – choć zgadzam się iż doszło do wielu naruszeń. Nie wypowiem się o cmentarzach w Krakowie i Warszawie, ponieważ zagadnień z nimi związanych nie znam. Własnego portalu nie założę, ponieważ mam masę innych ciekawszych zajęć niż „wylewanie na papier” postrzegania swojej rzeczywistości. Natomiast kwestię krytyki artykułu pod kątem stwierdzeń „podoba się – nie podoba się”, uznał bym raczej za przedstawianie dwóch różnych podejść do problemu, a nie przedstawianie własnego widzimisię. A krew owszem wzburzyła, ale przesadna skrajność autora 🙂