Prywatny folwark nad Białą burmistrza Wacława Ligęzy i prezes Anny Smoły albo o czym prokurator Tadeusz Cebo wiedzieć powinien

Prapoczątków afery gnojowej z wielką pewnością można doszukiwać się w nieformalnej, nielegalnej i bezumownej współpracy burmistrza Wacława Ligęzy (a także prezes GZGK sp. z o.o. Anny Smoły) z przedsiębiorcą ze Stróż, który na dawnej działce 70/1 w Wilczyskach zdaje się czuć, jak u siebie w domu. Fakt, że pasieki „Sądeckiego Bartnika” stoją tam od lat nie powinien właściwie dziwić, ani tym bardziej bulwersować. Pszczoły rzecz święta! Jednak chyba od stycznia 2012 roku,  ta najsłynniejsza działka w gminie Bobowa, a może i w całym powiecie gorlickim (nie licząc oczywiście terenów roponośnych w Bednarce), przeszła w posiadanie Gminy Bobowa za okrągła sumę 205 370 zł i od tej chwili jakiekolwiek użyczenie, czy wydzierżawienie tego terenu (komukolwiek), nie może odbywać się na przysłowiową gębę i musi znaleźć swój zapis w urzędowym dokumencie. Jak rozumiem najwyższy przedstawiciel samorządu Gminy Bobowa mógł  zezwolić na nieodpłatne korzystanie z tego terenu, ale trzeba było w tej sprawie sporządzić taką, czy inną umowę, a wcześniej radni powinni podjąć uchwałę w tej sprawie. Od 17 stycznia 2014 roku, co opisałem z detalami w tekście, zob. https://gorliceiokolice.eu/2014/04/gminny-zaklad-gospodarki-komunalnej-sp-z-o-o-w-bobowej/, wyżej wspomniany teren, rozparcelowany na działki nr 70/3, 70/4 i 70/5 (a może jeszcze bardziej) został przez Gminę Bobowa wniesiony aportem do zasobu właścicielskiego Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej, spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, której zadaniem miało być, jak stwierdza uchwała nr XLI/307/14 Rady Miejskiej w Bobowej:

(…) wydobywanie i sprzedaż żwiru, w oparciu o zasoby naturalne znajdujące się na terenach Gminy Bobowa oraz wykonywanie usług transportowych i budowlanych – przy zatrudnieniu osób bezrobotnych z terenu gminy Bobowa.

Od tej chwili odpowiedzialność za zgodne z prawem zarządzanie mieniem publicznym spadła na władze ww. GZGK sp. z o.o. i, jak mam prawo rozumieć, to właśnie prezes zarządu tej gminnej firmy Anna Smoła powinna była zawrzeć pisemną umowę z właścicielami „Sądeckiego Bartnika”, na mocy której firma ze Stróż mogłaby korzystać z terenów, należących do bobowskiego samorządu; powtórzę jeszcze raz, choćby nieodpłatnie, bo pszczoły święta rzecz. Postanowiłem sprawdzić, czy takim formalnościom stało się zadość i wystosowałem 4 czerwca 2016 roku w tej sprawie do bobowskich władz wniosek o dostęp do informacji publicznej następującej treści:

W dniu 4 czerwca 2016 01:57 użytkownik pow1 <pow1@o2.pl> napisał:
Burmistrz Bobowej
Prezes GZGK sp. z o.o.
Sekretarz UM w Bobowej

Na podstawie art. 2 ust.1 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. Nr 112 poz. 1198 z późn. zmianami) zwracam się z wnioskiem o udostępnienie informacji w następującym zakresie:

  1. Kompletnej dokumentacji związanej z zawarciem przez Burmistrza Bobowej lub Gminę Bobowa, lub UM w Bobowej, lub GZGK Sp. z o.o. umów/porozumień/zezwoleń  w latach 2010-2016 na dzierżawę, użyczenie, wynajęcie (i wszystkie stosowne zezwolenia), etc. związane z jakimkolwiek użyczeniem, wynajęciem, dzierżawą, etc. (także na działalność związaną z prowadzeniem pasieki przez podmiot prywatny) dawnej działki o nr ew. 70/1 w Wilczyskach (dzisiaj geodezyjnie podzielonej na kilka działek o nowej numeracji), należącej obecnie do GZGK sp. z o.o. w Bobowej. Informacje proszę przesłać pocztą elektroniczną na adres pow1@o2.pl.

Maciej Rysiewicz
Redaktor naczelny czasopisma „Bobowa Od-Nowa”
www.gorliceiokolice.eu, Wilczyska 27, 38 – 350 Bobowa
4 czerwca 2016 r.

Z upoważnienia Burmistrza Bobowej odpowiedziała, a jakże, urzędniczka Barbara Falisz, zob. Odpowiedź, a prezes Anna Smoła odpisała, podobnie jak powyżej Barbara Falisz, nie owijając w bawełnę:

Re: Wniosek_dzierżawa_użyczenie_zezwolenia_dla działek GZGK_sp_z_o_o

20 cze 2016 12:48 (5 dni temu)

Anna Smoła gzgk.bobowa@gmail.com

Odpowiadając na wniosek z dnia 04.06.2016 r. (data odbioru 06.06.2016 r.) o udostępnienie informacji publicznej informuje, że we wnioskowanym zakresie nie było sporządzonej żadnej dokumentacji.

Anna Smoła

Prezes Zarządu 

Co tu komentować. Przecież tytuł mojego felietonu nie wziął się znikąd. Karygodne zaniedbania burmistrza Wacława Ligęzy i prezes Anny Smoły widać gołym okiem. Z jakichś niewiadomych powodów, przedsiębiorca ze Stróż może sobie korzystać z mienia publicznego, choćby w najszczytniejszym celu, na podstawie cichego przyzwolenia funkcjonariuszy publicznych, którzy, jak się wydaje, uważają, że działki w Wilczyskach nad rzeką Białą stanowią ich prywatną własność. Ta kolaboracja burmistrza Wacława Ligęzy i prezes Anny Smoły z właścicielami „Sądeckiego Bartnika” rzuca jaskrawe światło także na doniesienia moich informatorów w sprawie afery gnojowej, zob. materiał prasowy https://gorliceiokolice.eu/2016/06/afera-gnojowa-w-gminie-bobowa-na-tropie-kolejnego-oszustwa-czy-prokurator-tadeusz-cebo-uwierzy-burmistrzowi-bobowej-moja-odpowiedz-na-sprostowanie-burmistrza-waclawa-ligezy/. Bo jak widać, co najmniej korupcjogenne, zażyłości, na linii oligarchia samorządowa – oligarchia biznesowa, trwają od lat, od samego początku zakupienia dawnej działki 70/1 w Wilczyskach przez Gminę Bobowa.

Oczyma wyobraźni już widzę kolejne „sprostowanie” burmistrza Wacława Ligęzy pod tytułem „nieprawdą jest, że…”. Jednak historia samorządowania pana burmistrza z Bobowej (wspólnie i w porozumieniu z prezes Anną Smołą) na  działce o nr. ew. 70 (z kolejną podnumeracją) w Wilczyskach, stanowi krzyczący dowód na gigantyczną niegospodarność z kłamstwem założycielskim burmistrza Wacława Ligęzy w tle. Bo to przecież sam pan burmistrz, nie wysługując się jeszcze urzędnikiem Barbarą Falisz, napisał już 28 grudnia 2010 roku do marszałka Marka Sowy (szczegóły dokumentalne w Aneksie do niniejszego artykułu):

W nawiązaniu do pisma z dnia 25 października 2010 r. (…) w sprawie nieodpłatnego przekazania działki nr 70/1 (…) położonej w Wilczyskach na rzecz Gminy Bobowa – Burmistrz Bobowej uprzejmie informuje, że w przypadku nabycia działki (…) Gmina Bobowa w ramach zadania własnego z udziałem środków pomocowych utworzy bazę rekreacyjno-turystyczną z „mini zalewem”, ścieżkami dla pieszych i rowerzystów.

Jednocześnie informuję, że Gmina planuje zagospodarować teren w taki sposób, z którego mogłoby korzystać społeczeństwo wielopokoleniowe: dla dzieci place zabaw, dla młodzieży miejsca z możliwością rozpalenia grila, a dla ludzi starszych ścieżki z ławeczkami do odpoczynku. Ponadto istnieje możliwość wykonania małego zalewu z rowerkami wodnymi, czy kajakami.

Nadmieniam, że w pobliżu znajduje się zabytkowy Dwór w Jeżowie, który pochodzi z połowy XVI wieku. Jest to jeden z nielicznych zachowanych w Polsce przykładów architektury renesansowej o wyraźnych cechach obronnych. W okresie letnim wypoczywa w nim młodzież z Liceum Plastycznego oraz odwiedzany jest licznie przez turystów. Na terenie Gminy Bobowa funkcjonują 2 szkoły średnie, do których uczęszcza około 700 uczniów. Nowopowstała baza rekreacyjno-turystyczna da możliwość organizowania imprez plenerowych oraz stworzy bardzo dobre warunki do wypoczynku.

Mając na uwadze ważne względy społeczne proszę o pozytywne ustosunkowanie się do mojego wniosku.

Co wyszło z planów budowy mini-zalewu każdy widzi. Pan burmistrz Wacław Ligęza powinien raczej zostać bajkopisarzem gminnym, by ku uciesze gawiedzi, na wiejskich zebraniach, snuć takie opowieści „z mchu i paproci”. Trochę sobie żartuję, ale sprawa jest niezmiernie poważna. Oto bowiem funkcjonariusz publiczny, w imię absurdalnych i nierealnych planów, namawia radnych miejskich do wydania ogromnych środków publicznych na zakup nieruchomości, która może przynosić tylko straty. I od samego początku te straty generuje. Od stycznia 2012 roku oprócz 205 370 zł wydanych na zakup działki wpompowano w nią kolejne publiczne pieniądze: wkład pieniężny (5000 zł) dla GZGK sp. z o.o., opłata za podział geodezyjny, opłata za prace geologiczne, dotyczące przyszłej kopalni żwiru, czy budowa szlabanów i zasieków, które wiadomo było, że zostaną zniszczone przez złodziei żwiru. W tym czasie na działkach GZGK sp. z o.o. trwała niekontrolowana akcja kradzieży kruszywa, wydano także nie wiadomo ile zezwoleń na ręczny pobór żwiru z koryta rzeki objętej programem Natura 2000, przy okazji dopuszczono do zniszczenia „lekko” ok. 3-4 ha plantacji wierzby zasadzonej przez poprzednich dzierżawców, wywożone są odpady, śmieci i fekalia. Do dnia dzisiejszego nic nie wiadomo o koncesji, którą Marszałek Województwa Małopolskiego miałby wydać na eksploatację kruszywa, a do zezwolenia środowiskowego od Ministra Środowiska, w terenie objętym programem Natura 2000, chyba jeszcze dalsza droga. Rozumiem, że burmistrz Wacław Ligęza nie miał pojęcia w 2010 roku, jak słał pisma do marszałka Marka Sowy, że będzie musiał zderzyć się tutaj właśnie z taką środowiskową rzeczywistością; a urzędnik Barbara Falisz – niestety, jak na złość – mu tego nie podpowiedziała.

Finał na razie jest taki, że od 21 maja 2016 roku na działce pojawiło się kilkadziesiąt ton odpadów biologicznych z martwymi zwierzętami, odpadów, cuchnących na kilometr albo i na dwa kilometry, odpadów, które mogły zatruć Białą Tarnowską aż do Dunajca. I gdyby nie krzyk, piszącego te słowa i kilku świadomych zagrożenia i z troską myślących o dobru wspólnym obywateli, gnój zalegałby na działce do dzisiaj i czekał aż wezbrane nurty Białej porwałyby go, szerząc w swoich wodach (i swoimi wodami) zatrucie i zniszczenie.

Tak pokrótce wygląda bilans akcji burmistrza Wacława Ligęzy, związanej z paranoicznym pomysłem budowy ośrodka sportu i rekreacji dla społeczeństwa wielopokoleniowego. Ja to wszystko opisałem na moim portalu i to po wielokroć (przykłady w Aneksie pod tekstem i w aktywnych linkach do archiwalnych materiałów prasowych), ale pan prokurator Tadeusz Cebo i jego współpracownicy ani myśleli pochylić się nad niegospodarnością samorządowców, prowadzonych w tym somnabulicznym tańcu przez burmistrza Bobowej Wacława Ligęzę. Teraz ten sam prokurator musi uwierzyć, że burmistrz Wacław Ligęza, według własnego oświadczenia, nie miał nic wspólnego z aferą gnojową. Teraz prokurator Tadeusz Cebo musi uwierzyć, że, w odniesieniu do tej najsłynniejszej bobowskiej działki, burmistrz Wacław Ligęzą nigdy nie składał publicznie i urzędowo fałszywych oświadczeń. Teraz pan prokurator Tadeusz Cebo może wreszcie dostrzeże, że nieformalne związki bobowskiej oligarchii samorządowej z oligarchią biznesową, to nie są wymysły chorej wyobraźni piszącego te słowa, ale fakty potwierdzone nie tylko przez informatorów (nr 1 i nr 2); także, chcąc nie chcąc, przez urzędników Barbarę Falisz i Annę Smołę.

Wielowątkowy akt oskarżenia przeciwko funkcjonariuszom publicznym, którzy dopuścili się nadużyć i niezgodnego z prawem gospodarowania mieniem publicznym, poświadczali nieprawdę i nie dopełniali obowiązków oraz, co nie ulega także żadnej wątpliwości, zgrzeszyli brakiem nadzoru nad nieruchomością, odkupioną w 2012 roku, za publiczne pieniądze, od Marszałka Województwa Małopolskiego, powinien być gotowy w kilka tygodni i przesłany do Sądu Rejonowego w Gorlicach. Mam nadzieję, że afera gnojowa przelała wreszcie tę czarę goryczy. W tej sprawie należy z cała starannością przyjrzeć się także działaniom Komisariatu Policji w Bobowej, którego skala zaniechań w sprawie afery gnojowej może świadczyć, że funkcjonariusze próbowali mataczyć w toczącym się postępowaniu. Nie wykonano żadnych zdjęć z wizji lokalnej 22 maja 2016 roku, co stwierdził w piśmie do redakcji rzecznik prasowy KPP w Gorlicach Grzegorz Szczepanek. Nie zbadano szczegółowo zawartości pryzmy odpadów biologicznych, nie dokonano oceny bakteriologicznego oddziaływania na środowisko, etc. Funkcjonariusze KP w Bobowej, prawidłowo zawiadomieni przez Starostę Powiatowego w Gorlicach nie przybyli i nie uczestniczyli 23 maja 2016 roku w wizji lokalnej urzędników Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Gorlicach, a zatem nie dopełnili obowiązków związanych z dyspozycją artykułu 304 Kodeksu postępowania karnego. Przecież policjanci nie muszą znać się szczegółowo na sprawach ochrony środowiska, a zatem obowiązkowo powinni przeprowadzić postępowanie dowodowe i zabezpieczające ślady w obecności urzędników przygotowanych profesjonalnie do zadań z zakresu ochrony środowiska naturalnego. Dlaczego funkcjonariusze KP w Bobowej pomimo deklaracji, co stwierdzają dokumenty Starosty Gorlickiego, że stawią się w Wilczyskach obok pryzmy odpadów biologicznych, ostatecznie nie przybyli na miejsce przestępstwa? Z tego punktu widzenia ostatnie pismo p.o. Komendanta Powiatowego Policji w Gorlicach Krzysztofa Tybora, zdejmujące odium odpowiedzialności za takie „niefrasobliwe” działania z organów policji z KP w Bobowej, trzeba uznać za kompromitację, zob. pismo KPP w Gorlicach z 29 czerwca 2016 roku:

CCF20160702_00000CCF20160702_00001

Nieruchomości w Wilczyskach należące dzisiaj do GZGK sp. z o.o. Gminy Bobowej zaczynają powoli „bokiem wychodzić” samorządowcowi, który już, tak, tak, prawie 20 lat temu zagiął parol na tę ziemię i nie ustawał w wysiłkach, żeby udowodnić całemu światu, że on i tylko on pozostaje tutaj suwerenem. Cel uświęcał środki. A udało się po drodze nie mało, bo na przykład unicestwiono legalną działalność gospodarczą, działając na szkodę interesu prywatnego i publicznego (vide afera z posadowieniem znaku B-18) a potem, przyczyniając się do dokonania dzieła zniszczenia ekologicznego w terenie objętym, o paradoksie, programem ochrony środowiska Natura 2000, marnotrawiąc  w tym celu publiczne pieniądze na wielką skalę. Metody działania burmistrza Wacława Ligęzy pozostają od lat niezmienne. Dokładnie tak samo postępował przy okazji, jak uważam, równie niegospodarnej transakcji nabycia dworu Długoszowskich w Bobowej. Prokurator Tadeusz Cebo powinien jeszcze raz uważnie przeczytać moje materiały prasowe na ten temat i dokonać ich analizy, na przykład przyjrzeć się bliżej operatowi szacunkowemu przygotowanemu przez Janusza Małucha i Tadeusza Koniecznego albo zweryfikować problem samowoli budowlanej w kontekście negocjacji burmistrza Bobowej z inwestorem (że o dokumentach nieposiadających adnotacji wpływu do archiwum dziennika podawczego UM w Bobowej, zbagatelizowanych przez RIO w Krakowie nie wspomnę). Kłopotów znalazłoby się znacznie więcej. Polecam moje materiały na ten temat: https://gorliceiokolice.eu/tag/dwor-dlugoszowskich/. Nie sądzę, żeby ta historia uległa przedawnieniu!!!

Niestety, już niedługo kolejne rewelacje na temat afery gnojowej.

Cdn.

Więcej na ten temat:

https://gorliceiokolice.eu/2015/11/perlo-samorzadu-a-gdzie-kajaki-i-rowery-wodne/,

https://gorliceiokolice.eu/2015/09/a-mialy-byc-kajaki-i-rowery-wodne/,

https://gorliceiokolice.eu/2014/08/kajaki-i-rowery-wodne/,

https://gorliceiokolice.eu/tag/gzgk-sp-z-o-o-w-bobowej/,

https://gorliceiokolice.eu/2014/05/wysypisko-albo-o-komunalnych-kajakach-i-rowerach-wodnych-sp-z-o-o/,

https://gorliceiokolice.eu/2015/08/z-aferami-za-pan-brat-o-zalosnej-historii-samorzadowania-waclawa-ligezy-przypomnienia-slow-kilka/,

https://gorliceiokolice.eu/2013/11/kajaki-i-rowery-wodne-burmistrza-ligezy/.

 

ANEKS (a w nim kilka artykułów archiwalnych, ale jakże aktualnych)

27 listopada 2011

GRILUJEMY NAD MINI-ZALEWEM

Szanowny Panie Premierze, niniejszym zgłaszam kandydaturę burmistrza Wacława Ligęzy na następnego ministra sportu w Pana rządzie. A gdyby pani minister Mucha nie podołała swoim zadaniom, co jest niestety bardzo prawdopodobne, wystarczy jeden telefon do naszego Urzędu Miasta i Gminy. Jestem pewien, że nasz burmistrz nie odmówi, a kompetencje burmistrza są nie do podważenia nie tylko w dziedzinie sportu i rekreacji. Marnuje się biedak na posadzie burmistrza, Panie Premierze. Proszę nie zignorować mojej inicjatywy doradczej, bo nasz pan burmistrz to samorodny talent. Dodatkowych referencji na pewno udzieli burmistrzowi Ligęzie posłanka Matusik-Lipiec, znana ze swojej pryncypialności, zwłaszcza w odniesieniu do spraw dumy i  honoru.

Pismo takiej treści zamierzam wystosować do najwybitniejszego premiera w historii podległej i niepodległej Polski pana Donalda Tuska. A do napisania w/w pisma skłoniła mnie lektura dwóch dokumentów, podpisanych, a jakże, przez burmistrza Wacława Ligęzę. W pierwszym dokumencie z dnia 25 października 2010 roku (znak RIiGK 2012-2/10) burmistrz Bobowej zwraca się do Marszałka Województwa Małopolskiego

„z uprzejmą prośbą o nieodpłatne przekazanie działki nr 70/1 o pow. 20.64 ha objętej Kw nr 17150 położonej w Wilczyskach na rzecz Gminy Bobowa…”.

Przypominam, że działka 70/1 dzierżawiona była przez Macieja Rysiewicza i Wiesława Snopka od 1997 roku do końca 2010 roku. Przypominam także, że również przy udziale samorządowców Ligęzy, Taraska i innych przez wiele lat trwała zmasowana nagonka prowadzona przeciwko dzierżawcom, której symbolicznym finałem stało się nielegalne posadowienie znaku B-18 (10 ton, blokującego przejazd samochodów ciężarowych o masie własnej powyżej 10 ton jedyną drogą dojazdową do w/w działki. Udział w tej haniebnej akcji Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie, działającego z upoważnienia Marszałka Województwa Małopolskiego, zaakcentował też bardzo wyraźnie, żeby nie powiedzieć, był jej spiritus movens Wacław Ligęza. Czytelnicy mojej strony znają tę historię nieomal od podszewki. Wracajmy zatem do najnowszych wydarzeń.

A więc w pierwszym piśmie burmistrz Wacław Ligęza zapragnął (oczywiście w imieniu urzędu) otrzymać „za darmochę” prawie 21 ha gruntu i chyba przestraszył się tego co sam napisał, bo już 28 grudnia 2010 roku wystosował do Marszałka kolejne pismo (znak RIiGK 2012-2/10), w którym, wysilając swoje szare komórki, uzasadnił Marszałkowi, jakie to plany wiąże z działką 70/1 w Wilczyskach. (Na ucho Wam powiem, że właśnie te plany spowodowały, że musiałem skrobnąć kilka słów do premiera D(D)T – czytaj „toksyczny Donek”). Pismo z 28 grudnia zacytuję prawie w całości:

„Szanowny Pan Marek Sowa Marszałek Województwa Małopolskiego!

W nawiązaniu do pisma z dnia 25 października 2010 r. (…) w sprawie nieodpłatnego przekazania działki nr 70/1 (…) położonej w Wilczyskach na rzecz Gminy Bobowa – Burmistrz Bobowej uprzejmie informuje, że w przypadku nabycia działki (…) Gmina Bobowa w ramach zadania własnego z udziałem środków pomocowych utworzy bazę rekreacyjno-turystyczną z „mini zalewem”, ścieżkami dla pieszych i rowerzystów.

Jednocześnie informuję, że Gmina planuje zagospodarować teren w taki sposób, z którego mogłoby korzystać społeczeństwo wielopokoleniowe: dla dzieci place zabaw, dla młodzieży miejsca z możliwością rozpalenia grila, a dla ludzi starszych ścieżki z ławeczkami do odpoczynku. Ponadto istnieje możliwość wykonania małego zalewu z rowerkami wodnymi, czy kajakami.

Nadmieniam, że w pobliżu znajduje się zabytkowy Dwór w Jeżowie, który pochodzi z połowy XVI wieku. Jest to jeden z nielicznych zachowanych w Polsce przykładów architektury renesansowej o wyraźnych cechach obronnych. W okresie letnim wypoczywa w nim młodzież z Liceum Plastycznego oraz odwiedzany jest licznie przez turystów. Na terenie Gminy Bobowa funkcjonują 2 szkoły średnie, do których uczęszcza około 700 uczniów. Nowopowstała baza rekreacyjno-turystyczna da możliwość organizowania imprez plenerowych oraz stworzy bardzo dobre warunki do wypoczynku.

Mając na uwadze ważne względy społeczne proszę o pozytywne ustosunkowanie się do mojego wniosku.

Z poważaniem,

mgr inż. Wacław Ligęza

BURMISTRZ”

Słowo honoru dech mi zaparło w piersiach i mowę odjęło. Przecież nasz burmistrz to prawdziwy wizjoner i zbawca ludu wielopokoleniowego. To nic, że działka 70/1 w planie zagospodarowania przestrzennego w przeważającej części leży w terenie wód otwartych z odbudową biologiczną stanowiącą strefę ochrony krajobrazu dolin rzek i potoków. Wszak plan zagospodarowania przestrzennego można zmienić. Co to dla burmistrza! To nic, że Biała Tarnowska objęta jest siecią Natura 2000. I tak nikt tego nie respektuje, z burmistrzem Ligęzą na czele, wydającym zezwolenia na „ręczny” pobór żwiru i „ręcznie” przyczyniając się do skrajnej dewastacji koryta rzeki. Wszystko to nie ma znaczenia. Liczy się tzw. „bajer” i „kit” wciśnięty marszałkowi, a on czeka na ten „kit” i „bajer”, o czym za chwilę. Bo czegóż tam nie było? Ścieżki rekreacyjne, ławeczki i gril. Rozumiem, że głównym grilownikiem zostanie Wacław Ligęza. Ciekawi mnie jeszcze ten „mini-zalew”, rowery wodne i kajaki. Ludu Wilczysk i Jankowej, dlaczego nie podpisujesz teraz petycji do władz, że burmistrz chce zalać Wasze domostwa. Przecież to Rysiewicza i Snopka oskarżono o budowę „prywatnego zalewu”, który miał zagrozić mieszkańcom nieomal biblijnym potopem. Co teraz powiecie, gdy burmistrz Ligęza „otwartym tekstem” daje Wam do zrozumienia, że pozostaną Wam już wkrótce tylko kajaki i rowery wodne. Noe zbudował arkę, a my sobie rowerkiem wodnym popływamy albo kajakiem – tylko z nurtem Białej, czy pod prąd. Oto jest pytanie!

Byłem dzierżawcą działki 70/1 w Wilczyskach przez 13 lat. I doprawdy nie przypominam sobie, żeby w tym czasie Biała, po wiosennych roztopach, albo w okresie letniej słoty nie zalewała jej terenów. Zawsze wyglądało to tak samo. Masy brunatnej wody wdzierały się na zakrzaczony teren, niszcząc brzeg rzeki i nanosząc grubą warstwę rzecznego mułu. Czasami te powodzie były bardzo gwałtowne. Po ustąpieniu wody zniszczenia bywały bardzo duże. Wypłukane jamy w gruncie lub wysypisko rzecznego żwiru. Wszędzie namulisko a także… wysypisko śmieci, bo rzeka przynosi nie tylko korzenie i kamienie, ale setki kilogramów różnego badziewia: od plastikowych opakowań i toreb poczynając, a kończąc na sanitariatach i złomie wszelkiego autoramentu. Zdarzało się, że na działce 70/1 zalegały betonowe lub metalowe elementy konstrukcyjne mostów i innych budowli. Już widzę te alejki spacerowe, place zabaw, ławki i gril po dorocznej powodzi. Dodajmy alejki spacerowe, place zabaw, ławki i gril zbudowane za publiczne pieniądze!!! To jest uwaga do bobowskich radnych! Spróbujcie to sobie wyobrazić. Jeszcze bardziej skomplikowana wydaje się być koncepcja mini-zalewu. Bo uwaga! Przychodzi wielka woda. Taki mini-zalew, żeby wytrzymać jej napór i nieprzewidywalną (ale liczoną w setkach tysięcy) liczbę metrów sześciennych brunatnej brei, to nie może być taki ot sobie dołek w ziemi, przez który przepływa woda. To musi być prawdziwa hydrobudowa i hydrokonstrukcja. Nie mówię, że tak rozległa jak Jezioro Rożnowskie, czy Klimkówka, ale jednak bardzo podobnie zaprojektowana i ze stanicą żeglarską dla kajaków i rowerów wodnych, której fala powodziowa Białej nie porwie przy pierwszej lepszej okazji. Taka hydrobudowa musiałaby pochłonąć miliony złotych. Papier jest cierpliwy i pozwala zapisać każdą bzdurę.

Niestety, to nie jest koniec tej historii. Bo machina ruszyła i Marszałek Województwa Małopolskiego, po otrzymaniu pism od burmistrza Ligęzy, a gwoli ścisłości podaję, że Maciej Rysiewicz i Wiesław Snopek równolegle złożyli wniosek o przedłużenie dzierżawy, a więc Marszałek zlecił dokonanie wyceny najbardziej pożądanej przez burmistrza Ligęzę nieruchomości w gminie Bobowa. Niech w tym miejscu tajemnicą nie będzie fakt, że podobnych do działki 70/1, choć trochę mniejszych, działek wiklinowych, będących w zarządzie Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych lub Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej na terenie gminy Bobowa jest 27 (podaję ich numery: Bobowa – 381, 383, 376, 221, 224, 341, 364, 309, 311, 392, 68, 69, 54, 55, 254, 394, 35, Jankowa – 291, 294, Wilczyska – 12, 139, 149, 150, 251, 137, 779, Siedliska – 814). I zadam takie pytanie! Jak to jest, że burmistrz Ligęza zainteresowany jest tylko tą jedną działką, tj. dz. nr 70/1? Bo nie złożył nigdy wniosku o nieodpłatne przekazanie w/w nieruchomości na rzecz Urzędu Miasta i Gminy Bobowa. Cóż takiego ma w sobie ta działka (70/1), że z uporem godnym lepszej sprawy burmistrz Ligęza dążył (skutecznie) do zniszczenia naszej na niej działalności gospodarczej i przyczynił się do zablokowania budowy polderu przeciwpowodziowego, a teraz opowiada brednie o mini-zalewie i grilu? Pytania są retoryczne! Wracamy do głównego wątku.

Na zlecenie Marszałka Województwa Małopolskiego nieruchomość w Wilczyskach o numerze 70/1 została na podstawie Operatu Szacunkowego z dnia 24 września 2011 r. wyceniona na 205 370 zł. I wtedy wicemarszałek Roman Ciepiela, 31 października 2011 roku, pismem znak SK.II.7016-79/10, zaoferował Wacławowi Ligęzie (Gminie Bobowa), kupno nieruchomości w Wilczyskach (dz. 70/1) za 205 370 zł, tj. równowartość wyceny działki dokonaną przez rzeczoznawcę majątkowego. Na marginesie muszę niestety powiedzieć, że wicemarszałek Ciepiela chyba także postradał zmysły lub nie doczytał dokumentów, np. Operatu Szacunkowego z dnia 24 września 2011 r. gdy stwierdzał w piśmie z 31 października 2011 roku, znak SK.II.7016-79/10, że „zaproponowany przez Pana (tj. Wacława Ligęzę – przyp. M.R.) sposób zagospodarowania w/w nieruchomości, tj. urządzenie bazy rekreacyjno-turystycznej, z zalewem, placem zabaw, ścieżkami rowerowymi i dla pieszych (…) zasługuje na realizację (…)”. Wicemarszałek zapomniał o grilu!

No cóż sytuacja nieco się zmieniła. Burmistrz Ligęza pragnął przejąć dz. 70/1 za darmo, tak jak kilka lat temu dz. 384/1 w Bobowej, zdewastowaną przez przedsiębiorcę górniczego z Wilczysk. Niestety przytrafiła się burmistrzowi przykra niespodzianka. Marszałek postanowił powołać się na ustawę o gospodarce nieruchomościami i realizację założeń budżetu Województwa Małopolskiego. Z tzw. kasą w samorządach widać coraz gorzej. I wychodzi na to, że burmistrz Wacław Ligęza musi wydać 205 370 zł (słownie dwieście pięć tysięcy i trzysta siedemdziesiąt złotych) na nieruchomość, leżącą w terenie zalewowym i zakwalifikowaną w planie zagospodarowania gminy Bobowa, który z planami burmistrza (gril nad mini-zalewem) nie ma nic wspólnego. Ponadto na zakup tej działki trzeba wydać 205 370 zł (słownie dwieście pięć tysięcy i trzysta siedemdziesiąt złotych) publicznych pieniędzy, a potem wydać kolejne kilkaset tysięcy na ścieżki i gril, a potem miliony na mini-zalew, a na koniec już grosze na kajaki i rowery wodne, ale ciągle z… publicznych pieniędzy. A kiedy w czerwcu 2012, 2013, 2014 itd. przyjdzie wielka woda i ławki odpłyną do Cieżkowic, a gril do Dunajca trzeba będzie odbudować ścieżki dla społeczeństwa wielopokoleniowego także za… publiczne pieniądze. Brawo panie wicemarszałku, brawo panie burmistrzu. Ciekawy jestem tylko, czy radni bobowscy przyklasną tej inicjatywie. Bo to przecież nie są małe pieniądze, najpierw 200 tysięcy na zakup nieruchomości, a potem bliżej nieoszacowana inwestycja, ale operat wodno-prawny na mini-zalew, to są już krociowe kwoty, a potem koszt inwestycji na dz. 70/1, do której nijak nie można dojechać ciężkim sprzętem bo stoi znak B-18 (10 ton). Komendant Piecuch osobiście wręczy mandat burmistrzowi i wicemarszałkowi jak będą chcieli wjechać uroczyście buldożerem na teren budowy. Ale heca!

Trzeba przyznać, że w gminie Wacława Ligęzy przyszło nam żyć w oparach absurdu. Mam nadzieję, że wicemarszałek Roman Ciepiela pierwszy wypożyczy sobie kajak na mini-zalewie, który powinien zostać nazwany Ligęzówka. No i jeszcze trzeba będzie mapy zmieniać. Kartografowie też się ucieszą.

Z niecierpliwością czekam na uchwałę radnych Zięby, Taraska, Siedlarza, Tabisia, Popardowskiego i spółki w sprawie mini-zalewu i grila. Pieniądze publiczne leżą na ulicy, wystarczy tylko podnieść rękę „za”. Co to dla was. Radny bobowski potrafi. Nie będziecie musieli pokątnie grillować w swoich obejściach i ogrodach. Niedługo wszyscy spotkamy się nad Ligęzówką i będziemy sławić imię burmistrza Wacława Ligęzy.

I na koniec dwa słowa do wicemarszałka Romana Ciepieli. Chciałbym panu zakomunikować, że po wygaśnięciu umowy dzierżawy, zawartej przez Macieja Rysiewicza i Wiesława Snopka z Małopolskim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych, czyli od 1 stycznia 2011 roku, na działce 70/1 w Wilczyskach wszystko wróciło do normy. To znaczy, kto żyw wywozi tam śmiecie, odpady i zawartość przydomowych szamb, kto żyw wycina co grubszą roślinność na opał i kto żyw, często za przyzwoleniem burmistrza, wywozi z działki kruszywo. Tak wygląda w praktyce społeczne użytkowanie działki 70/1. Cel publiczny został osiągnięty. Nie mam wątpliwości, że burmistrz Ligęza dopnie swego i wykupi, za publiczne pieniądze, przedmiotową nieruchomość. I zrealizuje swoje plany na niej tak samo, jak na działce 384/1 w Bobowej, która od kilku lat nie doczekała się rekultywacji. Ta cała historia pobrzmiewa skandalem, a wielka niegospodarność w zasadzie już przekroczyła próg i rozgrywa się na naszych oczach. Czy kogoś będzie stać, żeby zatrzymać to szaleństwo z mini-zalewem i grilem w tle?

Maciej Rysiewicz

28 grudnia 2012

JESZCZE RAZ O ZALEWIE, KAJAKACH I ROWERACH WODNYCH

Radnym gminy Bobowa do sztambucha!

Zanim, Drogi Czytelniku, zagłębisz się w lekturze tego felietonu, przypomnij sobie mój artykuł z 27 listopada 2011 roku pt. „Grilujemy nad mini-zalewem” na stronie www.bobowaodnowa.eu! To właśnie w tym tekście znalazły się wiekopomne słowa burmistrza Wacława Ligęzy wypowiedziane w piśmie urzędowym do marszałka małopolskiego Marka Sowy:

W nawiązaniu do pisma z dnia 25 października 2010 r. (…) w sprawie nieodpłatnego przekazania działki nr 70/1 (…) położonej w Wilczyskach na rzecz Gminy Bobowa – Burmistrz Bobowej uprzejmie informuje, że w przypadku nabycia działki (…) Gmina Bobowa w ramach zadania własnego z udziałem środków pomocowych utworzy bazę rekreacyjno-turystyczną z „mini zalewem”, ścieżkami dla pieszych i rowerzystów. Jednocześnie informuję, że Gmina planuje zagospodarować teren w taki sposób, z którego mogłoby korzystać społeczeństwo wielopokoleniowe: dla dzieci place zabaw, dla młodzieży miejsca z możliwością rozpalenia grila, a dla ludzi starszych ścieżki z ławeczkami do odpoczynku. Ponadto istnieje możliwość wykonania małego zalewu z rowerkami wodnymi, czy kajakami.

Zwróćcie Państwo uwagę na dokonany, nie tylko z językowego punktu widzenia, charakter pisma Wacława Ligęzy; Gmina Bobowa (…) utworzy bazę rekreacyjno-turystyczną z „mini zalewem” – stwierdza bez najmniejszych wątpliwości bobowski burmistrz. Skąd ta pewność, nie wiadomo, ale wciskanie tzw. kitu, jak mawia młodzież, burmistrz Ligęza opracował do perfekcji. Dzisiaj „rura” burmistrzowi nieco zmiękła. Podczas sesji Rady Miejskiej 30 stycznia 2012 roku (protokół nr XVII/12, s. 16-17) budowa mini-zalewu nie była już taka oczywista. Wszak Wojewodzie może bardziej zależeć na polderach przeciwpowodziowych. A jeśli tak, to dlaczego burmistrz Wacław Ligęza wziął udział w akcji zablokowania budowy takiego polderu przeciwpowodziowego w 2006 roku i dołożył wszelkich starań, żeby na jedynej drodze dojazdowej do działki 70/1 posadowiono znak B-18 (ograniczenie ruchu pojazdów o masie do 10 ton), który de facto zablokował prace inwestycyjne nad Białą? Rysiewicz i Snopek budowali polder przeciwpowodziowy na blisko 20 ha w Wilczyskach, ale odsądzono ich wówczas od czci i wiary, strasząc mieszkańców prawie biblijnym potopem. Jak burmistrz Wacław Ligęza zbuduje mini-zalew, a w najgorszym razie polder przeciwpowodziowy, to mieszkańcy Wilczysk, Jankowej i Bobowej będą mogli spać spokojnie. Okay, niech śpią spokojnie, Wacław Ligęza nigdy nie kłamie, w przeciwieństwie do Macieja Rysiewicza, którego felietony na stronie bobowaodnowa.eu, to stek kłamstw i oszczerstw!

Ostatecznie radni bobowscy 30 stycznia 2012 roku podjęli uchwałę (nr XVII/111/12), wyrażając jednogłośnie zgodę na wydanie ze środków publicznych 205 370 zł, bo na tyle Marszałek Województwa Małopolskiego wycenił działkę 70/1.

O polderze przeciwpowodziowym już co nieco napisałem, dlatego teraz poświęcę trochę miejsca mini-zalewowi, bo burmistrzowi Ligęzie trzeba wierzyć. Wszak napisał, że utworzy bazę rekreacyjno-turystyczną z „mini zalewem”. Burmistrz nie napisał, że się postara, że być może, że taki plan weźmie pod uwagę, że rozważy budowę bazy rekreacyjno-turystycznej z „mini zalewem”. Burmistrz stanowczo stwierdził, że ją utworzy i koniec. Dlatego właśnie trzymam pana za słowo! A skoro tak, to „jednogłośnym” bobowskim radnym chciałbym przedstawić taką oto perspektywę przyszłej inwestycji. Na razie „lekką ręką” zgodziliście się wydać 205 tysięcy 370 zł z publicznej kasy na zakup działki 70/1. Ale teraz będziecie musieli przyłożyć rękę do budowy mini-zalewu; a to będzie dużo poważniejsza inwestycja.

Być może wiecie, być może nie, ale zupełnie niedaleko, we wsi Siołkowa, na potoku Grudna (wpada do Białej Tarnowskiej w Stróżach) władze gminy Grybów budują, tak, tak… mini-zalew. Jak podała „Gazeta Krakowska” (www.gazetakrakowska.pl), z łamów której czerpię te informacje, okolice Grybowa cierpią z powodu największego deficytu wody na Sądecczyźnie. Dlatego zalew Grudna w oka mgnieniu rozwiązałby problemy z wodą Siołkowej, Grybowa, Białej Niżnej i Stróż. Oby!

Zalew Grudna ma powstać na powierzchni ok. 10 ha. Działki zostały wykupione, przygotowano już także projekt i pełną dokumentację przyszłej budowy. Tama, która spiętrzy wodę ma mieć wysokość ok. 12 metrów i długość ok. 200 m. Dla porównania tama, która spiętrzyła Dunajec w Rożnowie ma prawie 32 m. Budowa zalewu, a także mini-zalewu, to wbrew pozorom bardzo skomplikowana inwestycja; prócz tamy trzeba zbudować m. in. tzw. przepławki i system sterujący wysokością lustra wody na czas suszy i powodzi. Warto pomyśleć także o sieci wodociągowej, filtrach i systemach melioracyjnych. Nie ma żartów. A dla inwestycji w Siołkowej przygotowano już nawet kosztorys. Przewidywane koszty budowy mini-zalewu na potoku Grudna, to 39 mln 694 tys. zł (słownie trzydzieści dziewięć milionów sześćset dziewięćdziesiąt cztery tysiące złotych) – zob. www.gazetakrakowska.pl.

Wróćmy teraz do działki 70/1 w Wilczyskach. Jej powierzchnia wynosi dokładnie 20, 64 ha, a więc prawie dwa razy więcej niż przyszły zalew w Siołkowej. Spokojnie zatem można przyjąć, że inwestycja będzie ok. 2 razy droższa, tzn. kosztorys może opiewać na ok. 80 mln złotych. Nie byłbym jednak taki pewny tych kosztów i tylko z jednego powodu. Otóż dopływem Białej Tarnowskiej, na wysokości działki 70/1, jest potok Jasienianka, zwany przez okolicznych mieszkańców Wojnarówką. I jeśli spiętrzymy wodę na Białej tamą o wysokości powiedzmy 12 m, to z Wojnarówką także trzeba będzie coś zrobić, bo w przeciwnym razie żaden system sterujący lustrem wody tego nie wytrzyma podczas powodzi. A zatem trzeba zbudować jeszcze jedną tamę tym razem na Wojnarówce. Nie jestem inżynierem od wód, ale coś mi się wydaje, że koszty budowy mini-zalewu na Białej w tym konkretnym miejscu muszą być wielokrotnie większe niż na potoku Grudna. Po prostu inna skala problemu i dwie rzeki do okiełznania.

Burmistrz obiecuje środki tzw. pomocowe, bo uważa, że Unia zbuduje mini-zalew na każdym polskim potoku. Myślę, że wątpię, zwłaszcza, że budowa mini-zalewu, to jednak inwestycja o innych gabarytach niż budowa chodnika w Wilczyskach. Budżet gminy Bobowa wynosi dzisiaj ok. 40 mln złotych. W jaki sposób ta gmina ma udźwignąć budowę mini-zalewu za 100, a może nawet za 150 mln zł. Przyjmijmy, że burmistrz Ligęza będzie rządził w Bobowej jeszcze przez najbliższe 20 lat, na co się zanosi i czego wszyscy życzymy mu z całego serca, bo człek to niezastąpiony i o gołębim sercu, czego doświadczyła ostatnio obywatelka Leokadia Musiał. Jaką dotację może uzyskać do takiej inwestycji: 50%, 75%, bo na 100% nie może liczyć. Skąd wziąć resztę, skoro już dzisiaj gmina Bobowa jest poważnie zadłużona. Czy wy, „jednomyślni” radni wzięliście to pod uwagę, godząc się na wydanie 200 tysięcy złotych na zakup działki 70/1 w Wilczyskach w imię fantasmagorii Wacława Ligęzy o kajakach i rowerach wodnych, a także ścieżkach rekreacyjnych dla społeczeństwa wielopokoleniowego – jakby mogło być jakieś inne społeczeństwo?

Nie chcę być złym prorokiem, ale działka 70/1 w Wilczyskach (20, 64 ha) stanie się, a właściwie już się stała jednym wielkim wysypiskiem śmieci (to tutaj, w zaciszu kępy wiklinowej), szambiarki wywożą płynne nieczystości a pół powiatu nielegalnie pobiera pospółkę rzeczną. I do takiej „ekologicznej” akcji burmistrza Wacława Ligęzy, szanowni radni jednomyślni z Bobowej, przyłożyliście rękę, wydając – będę to wam ciągle wypominał – 200 tysięcy złotych z publicznej kasy.

Czy bobowscy radni złożą interpelację w tej sprawie na najbliższej sesji Rady Miasta? Może jednak wypadałoby burmistrza odpytać na okoliczność prawdziwych intencji pomysłu zakupu działki 70/1 za publiczne pieniądze? Pamiętajcie, że taką interpelację można złożyć jednomyślnie!

Maciej Rysiewicz

27 kwietnia 2012

PROTEST SONG NIE TYLKO O DĘBACH

Uwiedziony, wizją Wacława Ligęzy, kajaków, rowerów wodnych i ścieżek rekreacyjnych dla społeczeństwa wielopokoleniowego na działce 70/1 w Wilczyskach, udałem się tam kilka dni temu na spacer. Nie powiem, ciągnie wilka do lasu; wszak spędziłem na niej 12 lat mojego życia – wcale niemało. Niestety moim oczom ukazał się krajobraz cokolwiek odbiegający od widoku, który zapamiętałem, kiedy w grudniu 2010 roku komisja Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych dokonywała inwentaryzacji i odbioru działki na kilka dni przed wygaśnięciem umowy dzierżawy, której byłem jedną ze stron. Ze smutkiem skonstatowałem, że wszystko wróciło do normy. Znowu wszędzie walają się stosy śmieci, szerokie połacie wikliny, którą w pocie czoła sadziliśmy z moim przyjacielem Wiesławem Snopkiem zostały zdewastowane przez żwirowych szabrowników, którzy bez żadnych zahamowań fedrują pospółkę, gdzie popadnie, no i naprawdę na wielką skalę. Zwróćcie uwagę na rozjeżdżone, gdzie popadnie, drogi! Tutaj jeżdżą nie tylko furmanki, ale i ciężarówki. Znowu obowiązuje tutaj zasada hulaj dusza piekła nie ma. Sojusz wicemarszałka Ciepieli z burmistrzem Wacławem Ligęzą i bobowskimi radnymi znowu przywrócił status quo z lat 90. XX w. nad brzegiem Białej w Wilczyskach. Wystarczyło ledwie półtora roku, żeby zniszczyć grubo ponad dwa hektary naszej plantacji wierzbowej. I wygląda na to, że dewastacja środowiska na działce 70/1 dalej postępuje!

I tak chodziliśmy sobie z Wiesławem, nie ukrywam złorzecząc na bezmiar egoizmu, głupoty i zaprzaństwa, które nas osacza w naszej nieszczęsnej Ojczyźnie, aż stanęliśmy pod dębami, które skutecznie chroniliśmy przez 12 lat naszych prac makroniwelacyjnych na działce 70/1. Rosną tam na pewno już 100, a może trochę więcej lat. Dla dębów, to wiek młodości. Kto widział rozłożystego Bartka na Kielecczyźnie, czy kilkusetletnie królewskie dęby w Puszczy Białowieskiej, ten wie o czym mówię. I kiedy tak staliśmy pod dębami naszym oczom ukazał się symbolicznie przerażający obraz. Otóż ktoś, używając, ani chybi piły motorowej, okaleczył te drzewa. Oba dęby zostały poderżnięte nad samą ziemią dookoła pnia. Rana musiała zostać zadana kilka miesięcy temu, ale zamach pewnie będzie skuteczny; można domniemywać, że drzewa powoli uschną. Muszę powiedzieć, że ludzie potrafią działać z wielkim wyrafinowaniem. Czy złoczyńca, przyjdzie już niedługo po dwa jeżowskie dęby jak po swoje? Nie ulega najmniejszej wątpliwości!

Takie to właśnie marszałku Ciepiela i burmistrzu Ligęza są skutki waszych samorządowo-administracyjnych knowań. Zdjęcia nie kłamią! Że to nie wy wwozicie śmiecie i wywozicie żwir i biegacie z piła motorową po krzakach…to prawda, ale niestety macie do dyspozycji znacznie bardziej wyrafinowane sposoby na niszczenie dobra wspólnego. I nie wahacie się ich używać… Czy zawsze zgodnie z prawem? Dęby, panowie samorządowcy, macie w każdym razie na sumieniu! Jednak nie sądzę, żeby to na was robiło jakiekolwiek wrażenie!

Maciej Rysiewicz

15 października 2011

BIAŁA, JAKO NATURA 2000, W BOBOWEJ

O tym, że burmistrz Wacław Ligęza kpi sobie w żywe oczy z ochrony środowiska naturalnego wiadomo od dawna. Wystarczy przypomnieć tylko historię działki 384/1 w Bobowej, która nie doczekała się obiecanej rekultywacji, po zdewastowaniu jej przez przedsiębiorcę górniczego z Wilczysk. Jakiś czas temu pisałem o siekierezadzie w Wilczyskach i o miododajnych lipach, które padły pod naporem bezdusznego samorządowładcy. Ostatnio bobowaodnowa.eu donosiła o zezwoleniach na wywóz żwiru z koryta rzeki Biała Tarnowska, które burmistrz Ligęza hojnie wydaje każdemu, kto mu się pod rękę podwinie. Dzisiaj przedstawiam Czytelnikom mojej gazety kilka zdjęć poglądowych, wykonanych 10 października 2011 roku w Bobowej i w Wilczyskach. Setki a może tysiące metrów sześciennych żwiru z koryta rzeki Biała Tarnowska zdeponowano obok „Ostoi” w Bobowej i na skrzyżowaniu w Wilczyskach.

Pytam, kto wydał zezwolenie na tę grabież i dlaczego burmistrz Wacław Ligęza spokojnie przejeżdża obok tych żwirowych hałd codziennie rano. Dlaczego nie protestuje? Dlaczego radni Urzędu Miasta milczą, a przecież obszarem Natura 2000 objęta została cała rzeka Biała Tarnowska… Kto jeszcze o tym nic nie wiedział, polecam krótka charakterystykę obszaru Białej Tarnowskiej w ramach sieci NATURA 2000. Czytajcie i wyciągajcie wnioski i… głosujcie na Wacława Ligęzę, bo to jest prawdziwy heros!

1 lipca 2011

PRZYZWOLENIE NA KRADZIEŻ ŻWIRU

Chciałbym podziękować Staroście Mirosławowi Wędrychowiczowi i Burmistrzowi Wacławowi Ligęzie, że w ogóle nie zareagowali na moje felietony (na stronie www.bobowaodnowa.eu) w sprawie procederu kontrolowanej urzędowo kradzieży żwiru z koryta rzeki Biała Tarnowska (Dunajecka). Daliście Panowie tym samym kolejne przyzwolenie na bestialskie dewastowanie środowiska naturalnego. Brak waszej reakcji spowodował, że teraz kto żyw, dojeżdża drogą gminną K 270214 w Wilczyskach do działki 70/1 i do koryta Białej, i kradnie, ile chce pospółki rzecznej. Wszyscy dookoła już wiedzą, że termin dzierżawy działki 70/1 upłynął 31 grudnia 2010 roku i byli dzierżawcy Maciej Rysiewicz i Wiesław Snopek mogą tylko bezsilnie obserwować tabuny furmanek, ciągników i ciężkiego sprzętu budowlanego (wielotonowe samochody i koparki), które swobodnie wywożą tysiące metrów sześciennych rzecznego urobku. A rzeka Biała, po kolejnych deszczach, swoimi wezbranymi wodami, wyrównuje kompromitujące wyrobiska. Szkoda tylko, że zniszczono przy okazji część nasadzeń wikliny na dz. 70/1, wykonanych przez Macieja Rysiewicza i Wiesława Snopka

To wszystko wasza zasługa Panie Starosto i Panie Burmistrzu! Nagroda Mosty Starosty powinna trafić w godne ręce! Ustalcie to między sobą, kto pierwszy powinien ją otrzymać – tak będzie najprościej! Ale nie liczcie na moją obecność podczas jej wręczenia! 

Trzy dni temu, tj. 28 czerwca 2011 roku, kradzież żwiru trwała w najlepsze. Koparka w rzece i na działce 70/1 nie nadążała chyba z załadunkiem. Padał deszcz. Droga gminna K270214 (dojazdowa) została dosłownie zmasakrowana. Na dodatek, z niewiadomych powodów, samochody ciężarowe „zakopały się” w przydrożnych polach uprawnych. Zdjęcia ilustrują totalną dewastację majątku prywatnego i publicznego. Dlaczego nie wezwał Pan, Panie Burmistrzu Policji do znaku „B-18 – 10 ton”? Bywało, że nie sprawiało to Panu większego problemu! A wręcz, miał Pan chyba z tego tytułu nieziemską przyjemność?

Szanowny Panie Burmistrzu! Zwracam sie do Pana z uprzejmą prośbą o wydanie mi zezwolenia (za 17 zł i z terminem ważności 1 miesiąc) na wywóz 10 m3 żwiru z koryta rzeki Biała Tarnowska. Mam taczki i łopatę. Chciałbym bezinteresownie naprawić szkody na drodze gminnej K 270214. Jeśli Pan oczywiście łaskawie zezwoli, bo przecież to nie jest moja droga. W przeciwnym razie musi Pan sam sobie wydać takie zezwolenie i drogę oraz przyległości własnoręcznie odbudować. Tylko proszę wystąpić do Starosty Gorlickiego o zezwolenie na przejazd „na znaku 10Ton”!

A nie mówiłem (19 sierpnia 2010 roku), że warto na K270214 położyć asfalt? Złodzieje przejechaliby niezauważeni, a Pański autorytet, powiedzmy szczerze, tak sfatygowany w ostatnich latach, miałby szansę na niewielką odbudowę. Nikt nie wytykałby Panu zezwoleń za 17 złotych, a i romantyczni kochankowie, szukający intymnego zbliżenia w krzakach, pozostawiliby Pana w swojej wdzięcznej pamięci. Ideę prokreacji trzeba popierać, nawet „asfaltowo”.

Mam jeszcze kilka innych spostrzeżeń. Może znajdzie Pan dla mnie etat doradcy Burmistrza w Urzędzie Miasta? Wiem, że radny Tomasz Tarasek posiada niekwestionowane walory w sprawach „public relations”, ale pluralizm poglądów jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodził, nawet Donaldowi Tuskowi, którego tak bardzo, jako „premier Bobowej” Pan przypomina! Porównanie do Donalda Tuska proszę traktować bez urazy. Senator Kogut nie pociągnie Pana za to do odpowiedzialności!

Maciej Rysiewicz

(Odwiedzono 36 razy, 1 wizyt dzisiaj)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *