Czy komendant Komisariatu Policji w Bobowej Artur Siedlarz zamierza wyjaśnić aferę gnojową?

Na tak postawione pytanie właściwie już dzisiaj mógłbym odpowiedzieć przecząco. Bo liczba błędów i zaniechań, funkcjonariuszy podległych rozkazom podinspektora Artura Siedlarza, rośnie. Jak już o tym informowałem, funkcjonariusze policji nie wykonali w miejscu przestępstwa (dlaczego użyłem rzeczownika  „przestępstwo” wytłumaczę za chwilę) żadnej dokumentacji fotograficznej ani 22 maja, ani później. Stwierdził to expressis verbis, w piśmie do mojej redakcji, rzecznik prasowy KPP w Gorlicach Grzegorz Szczepanek. Funkcjonariusze Komisariatu Policji w Bobowej, wbrew własnej  deklaracji, złożonej urzędnikom Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Gorlicach nie pojawili się także 23 maja 2016 roku podczas wizji lokalnej w Wilczyskach na działkach Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej sp. z o.o., co w oczywisty sposób należy uznać za wadę toczącego się postępowania i rażące naruszenie procedury kodeksowej. Nie da się ukryć, że udało się w ten sposób nie zabezpieczyć, w pierwszych, najważniejszych godzinach postępowania, wszystkich dowodów w sprawie.  P.o. komendanta powiatowego policji w Gorlicach młodszy inspektor Krzysztof Tybor, z niezrozumiałych powodów, zbagatelizował mój zarzut w tej kwestii, tłumacząc funkcjonariuszy m. in. podjęciem innych czynności, zob. pismo KPP z 29 czerwca 2016 roku:

CCF20160702_00000CCF20160702_00001

Komendant zapomniał dodać, że, jeśli rzeczywiście doszło nagle do koincydencji dwóch wydarzeń, to wystarczyło dać znać urzędnikom Starostwa Powiatowego, żeby chwilę poczekali na przybycie, niezwykle zajętych w tym właśnie momencie, policjantów, ale choć spóźnieni, to przybędą na pewno. Takiej informacji ze strony komendanta Artura Siedlarza w Bobowej nie było, bo jak wiadomo polska policja nie dysponuje środkami łączności, w tym telefonami komórkowymi, i nijak nie dało się powiadomić Wydziału Ochrony Środowiska o przymusowej zmianie planów. Coś mi się wydaje, że podjęto raczej decyzję o nieuczestniczeniu w wizji lokalnej Starostwa, bo cała sprawa zaczęła – nomen omen – śmierdzieć udziałem w aferze gnojowej przedstawicieli samorządu terytorialnego, a jak wiadomo, w Polsce, gdy tylko pojawia się cień podejrzenia, że w aferę zamieszani są urzędnicy albo funkcjonariusze publiczni, wtedy organy ścigania zakładają natychmiast specjalne klapki na oczy, nie wykonują podstawowej dokumentacji (tutaj zdjęć), a nawet gubią akta spraw. Pisałem o takich historiach wielokrotnie na tym portalu.

Do wyżej opisanych „błędów i wypaczeń” KP w Bobowej niestety należy dopisać kolejne. Jak wiadomo jestem świadkiem w przedmiotowej sprawie. Dowody przedstawiłem w tekście, zob. https://gorliceiokolice.eu/2016/06/afera-gnojowa-w-gminie-bobowa-na-tropie-kolejnego-oszustwa-czy-prokurator-tadeusz-cebo-uwierzy-burmistrzowi-bobowej-moja-odpowiedz-na-sprostowanie-burmistrza-waclawa-ligezy/. W związku z faktem, że podałem do publicznej wiadomości informacje, które zostały przeze mnie potwierdzone przez dwa niezależne źródła informacyjne, wystąpiłem do organów ścigania o dodatkową ich weryfikację i przeprowadzenie dowodu w postaci konfrontacji moich informatorów z głównymi bohaterami afery gnojowej oraz o zabezpieczenie bilingów łączności wskazanych telefonów komórkowych. Takie działania, to właściwie rutyna dla organów śledczych. No, ale nie w Bobowej i nie w sytuacji, gdy pod adresem urzędującego burmistrza padają poważne oskarżenia. Okazało się bowiem, że ww. czynności nie mogą i nie będą przeprowadzone ponieważ wniosek złożyła osoba nieuprawniona do składania wniosków dowodowych. Jako podstawę prawną odmowy podano art. 39 §2 Kpw w związku z art. 170 §1, pkt 1 Kpk. Proszę wybaczyć, ale pierwszej strony owego dokumentu, tj. Postanowienia o odmowie, z dnia 4 lipca 2016 roku – znak RSoW-468/16 nie mogę opublikować, ponieważ musiałbym ujawnić dane osobowe moich informatorów. Ww. podstawa prawna ogranicza składanie wniosków wyłącznie do stron postępowania (oskarżonego i oskarżyciela) w tzw. postępowaniu przygotowawczym i sądowym. Jak rozumiem KP w Bobowej pod sygnaturą RSoW-468/16 prowadzi postępowanie wyjaśniające a to oznacza, że na razie nie postawiono na razie nikomu żadnych zarzutów, a więc nie ma de facto oskarżonego, a ww. postępowanie nie toczy się przed sądem, tylko w sprawie. Do sądu jeszcze droga daleka i kręta, a znając układy rządzące III RP, nawet bardzo daleka i bardzo kręta. A zatem podana podstawa prawna nie spełnia wymogów formalnych odmowy przeprowadzenia wniosków dowodowych, które złożyłem. Proszę zresztą zapoznać się z treścią art. 39 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia w związku z art. 170 §1, pkt 1 Kpk:

Wyciąg z Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia

Art. 39 § 1. W postępowaniu przed sądem dowody przeprowadza się na wniosek stron, a w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami, także z urzędu. Przepis art. 168 Kodeksu postępowania karnego stosuje się.

§ 2. Do wniosku dowodowego stosuje się odpowiednio przepisy art. 169 i 170 Kodeksu postępowania karnego, a przy przeprowadzaniu dowodu także art. 171–173 Kodeksu postępowania karnego.

Wyciąg z Kodeksu postępowania karnego:

Art. 170. § 1. Oddala się wniosek dowodowy, jeżeli:

  • przeprowadzenie dowodu jest niedopuszczalne (…).

Komendant KP w Bobowej,  podinspektor Artur Siedlarz, musi zatem poszukać innej podstawy prawnej, żeby odrzucić moje wnioski dowodowe. Zwłaszcza, że cały czas na stole Komendanta Powiatowego Policji w Gorlicach leży, mój na wskroś uzasadniony wniosek, o uznanie mnie za pokrzywdzonego w przedmiotowej sprawie. Na razie bez odpowiedzi, ale rozumiem, że KPP w Gorlicach wreszcie odezwie się w tej kwestii. A kończąc ten wątek chciałbym moim Czytelnikom przedstawić taką oto, wymyśloną ad hoc, ale przecież całkiem prawdopodobną historyjkę. Do sklepu, powiedzmy w Pcimiu Górnym albo Pacanowie, dokonano włamania. Włamanie zgłasza przypadkowy przechodzień, świadek wydarzenia. Ów świadek zgłasza się do miejscowego komisariatu i wnosi o przeprowadzenie dowodu z wizji lokalnej, np. w budynkach gospodarskich u niejakiego Kowalskiego albo Malinowskiego, mieszkańców, powiedzmy, sąsiedniej miejscowości, bo przypadkowo, podczas wizyty u Malinowskiego albo Kowalskiego ten świadek widział liczne przedmioty, które mogły pochodzić z grabieży sklepu. Jednak policja z Pcimia albo z Pacanowa odmawia świadkowi przeprowadzenia takiego dowodu, bo świadek nie jest stroną postępowania ani np. pokrzywdzonym. Po prostu świadek był zwykłym świadkiem zdarzenia, przechodził obok i tyle. Absurdalne? Absurdalne, ale taką logikę rozumowania zaprezentował Komisariat Policji w Bobowej, wydając postanowienie o oddalenie wniosku dowodowego z 4 lipca 2016 roku i nie racząc powołać się na przykład na art. 49 Kpk.

Sprawa kolejna. Postanowienie z 4 lipca 2016 roku jednoznacznie stwierdza, że postępowanie wyjaśniające w sprawie afery gnojowej toczy się na podstawie art. 154 §2 Kodeksu wykroczeń. Podaję treść art. 154 Kw:

Rozdział XIX Szkodnictwo leśne, polne i ogrodowe

Art. 154. § 1. Kto na nienależącym do niego gruncie leśnym lub rolnym:

1) wydobywa piasek, margiel, żwir, glinę lub torf,

2) niszczy lub uszkadza urządzenia służące do utrzymania zwierząt lub ptaków,

3) (skreślony)

4) kopie dół lub rów,

podlega karze grzywny do 1 000 złotych albo karze nagany.

  • 2. Tej samej karze podlega, kto wyrzuca na nienależący do niego grunt polny kamienie, śmieci, padlinę lub inne nieczystości.
  • 3. Jeżeli czyn godzi w mienie osoby najbliższej, ściganie następuje na żądanie pokrzywdzonego.

Jak widać na organach ścigania, od 22 maja 2016 roku, nie robi żadnego wrażenia, że teren, na którym zdeponowano kilkadziesiąt ton odpadów biologicznych, jest objęty programem ochrony przyrody Natura 2000 a zorganizowane wywiezienie samochodami ciężarowymi o wielkiej ładowności, jak napisałem i udowodniłem wcześniej, kilkudziesięciu ton odpadów i padliny, potraktowano jako wyrzucenie nieczystości. Bo na działkę GZGK sp. z o.o. w Wilczyskach przyszedł sobie, tak po prostu, wspomniany już przysłowiowy Kowalski albo Malinowski i wyrzucił z torby trochę nieczystości. Ale jak rozumiem literacki świat stworzony przez Sławomira Mrożka, to środowisko jak najbardziej przyjazne dla funkcjonariuszy polskiej policji. Ja już pomijam tutaj wątek domniemanego udziału Burmistrza Bobowej w aferze gnojowej, któremu zresztą sam zainteresowany gwałtownie zaprzecza. A mówię tylko o kwalifikacji prawnej dotyczącej wywozu odpadów biologicznych na ogromna skalę, które dla policji są zwykłym wyrzuceniem nieczystości. Brawo!!!

Tylko proszę mi teraz powiedzieć, czy stawianie tez o próbie zamiecenia afery gnojowej pod dywan, nie wydaje się uprawnione? Dokumentacji fotograficznej brak, fizycznej asysty przy czynnościach urzędników Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego brak, kwalifikacja prawna, na podstawie której toczy się postępowanie wyjaśniające od przysłowiowej „czapy” (proszę przeczytać dlaczego w: https://gorliceiokolice.eu/2016/05/biala-tarnowska-natura-2000-i-smierdzace-skladowisko-gnoju-z-zycia-osrodka-sportu-i-rekreacji-zloze-wilczyska-9-im-perly-samorzadu-w-wilczyskach-jezowie/), postanowienie o odmowie realizacji wniosku dowodowego wydane na podstawie nieadekwatnego przepisu prawa, brak merytorycznej odpowiedzi na wniosek o uznanie piszącego te słowa za pokrzywdzonego… A ja mam te wszystkie rażące naruszenia kodeksowe uznać za przypadek?

Ale to nie koniec kłopotów funkcjonariuszy Komisariatu Policji w Bobowej a przede wszystkim podinspektora (czyli, w nomenklaturze wojskowej, majora) policji Artura Siedlarza. Jak już napisałem pierwszej strony Postanowienia z 4 lipca 2016 roku nie mogę ujawnić z powodu ochrony danych osobowych moich informatorów. Jednak mogę ujawnić stronę drugą. Oto ona: CCF20160707_00001

Jak widać dokument opieczętowano pieczęcią imienną i funkcyjną Komendanta KP w Bobowej podinspektora Artura Siedlarza. Ale podpis, jak można domniemywać, a właściwie nie podpis, tylko jakiś nieczytelny bohomaz został złożony z adnotacją „z up.”. To nawet w Gminie Bobowa urzędniczka Barbara Falisz (i kilka innych) posiada pieczęć imienną z adnotacją „z up. Burmistrza Bobowej” a w KP w Bobowej nie znają takiego obyczaju, co ja mówię, obowiązku, kancelaryjnego? To znaczy, że pod pieczęcią komendanta Artura Siedlarza każdy może się podpisać. Wpada do gabinetu zwierzchnika „kolega podwładny”, porywa pieczęć i dalejże podpisywać nieczytelnie „z up.”- oważnienia. To przecież jakiś kompletny skandal, zwłaszcza, że mamy do czynienia z formacją mundurową. A ja w takiej sytuacji mam prawo snuć rozważania na temat, czy taki dokument nie został przypadkiem sfałszowany, tj. podpisany przez osobę nieuprawnioną, która na dodatek nie ma pojęcia o podstawach prawnych wydawania takiego postanowienia. I jeśli Komendant Powiatowy Policji dalej będzie usprawiedliwiał karygodne działania swoich podwładnych i napisze mi w oświadczeniu, że komendant Artur Siedlarz nie mógł podpisać Postanowienia z 4 lipca 2016 roku, bo właśnie podjął inne czynności służbowe, to ja zapytam Komendanta Głównego Policji, co on na to i kto ma dostęp do służbowego biurka komendanta Artura Siedlarza w Bobowej i dlaczego?

Dzisiaj jak na dłoni widać, że mszczą się stare grzechy, związane z powołaniem funkcjonariusza policji Artura Siedlarza na stanowisko komendanta komisariatu w Bobowej. Dodajmy, powołania z naruszeniem przez byłego komendanta powiatowego Michała Gawlika ustawowej procedury. Jak napisałem i udowodniłem w artykule z listopada 2014 roku, pt. „Jeszcze o konkursie na komendanta KP w Bobowej. I o dziwnym poświadczeniu nieprawdy przez KPP z Gorlic Michała Gawlika”, zob. https://gorliceiokolice.eu/2014/11/3749/, funkcjonariusza Artura Siedlarza powołano na ww. stanowisko bez kontrasygnaty, tj. opinii wójta Gminy Łużna, do którego, według własnego  oświadczenia miał się zwrócić o taką opinię były komendant powiatowy Michał Gawlik. Kłamstwo byłego komendanta Michała Gawlika ujawnił wójt Gminy Łużna. Niestety, także sprawa wypadków drogowych funkcjonariusza Artura Siedlarza położyła się cieniem na sprawowanej przez niego obecnie funkcji. W normalnym kraju, byłoby nie do pomyślenia, żeby policjant z tak pechową przeszłością mógł sprawować kierowniczą funkcję w służbach specjalnych i militarnych, bądź co bądź, cywilizowanego państwa. Służby specjalne, to także specjalne wymagania wobec dowódców, ale nie w III RP, jak udowodniono na szczeblu powiatowym i wojewódzkim w tej konkretnej sprawie. Taka postawa nie wzięła się znikąd, ani nie można jej uznać za przypadkową. Uważni Czytelnicy pamiętają być może moje relacje z historii fałszywego oskarżenia, które wytoczył wspominany powyżej funkcjonariusz Michał Gawlik, przed sądami: rejonowym w Gorlicach i okręgowym w Nowym Sączu, piszącemu te słowa, za rzekome zakłócenie porządku publicznego, zob. https://gorliceiokolice.eu/2015/04/komendant-michal-gawlik-i-burmistrz-waclaw-ligeza-falszywie-oskarzaja/. Skoro wysokiego funkcjonariusza policji stać było na poświadczanie, z uporem godnym lepszej sprawy, nieprawdy przed różnymi sądami i nie spotkała go z tego tytułu choćby reprymenda ze strony przełożonych, to znaczy, że z morale w policji polskiej nie jest najlepiej. A uwagę tę, na koniec tego felietonu, kieruję do obecnie pełniącego obowiązki  komendanta powiatowego w Gorlicach, młodszego inspektora Krzysztofa Tybora. Może spróbuje uwolnić się od zgubnej strategii działania w imię fałszywej solidarności korporacyjnej organów władzy publicznej, która, jak wynika z opisanej powyżej historii, nie pomaga policji państwowej stawać w obronie dobra wspólnego.

(Odwiedzono 43 razy, 1 wizyt dzisiaj)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *