Afera gnojowa w Gminie Bobowa. Na tropie kolejnego oszustwa. Czy prokurator Tadeusz Cebo uwierzy burmistrzowi Bobowej? Moja odpowiedź na „sprostowania” burmistrza Wacława Ligęzy

Burmistrz Wacław Ligęza stanowczo zaprzecza, że zezwolił komukolwiek na składowanie odpadów biologicznych na działkach w Wilczyskach-Jeżowie, należących dzisiaj do Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej sp. z o.o. w Bobowej. Należy zatem ujawnić niektóre fakty i relacje. Głównymi bohaterami tej opowieści jest dwóch niezależnych świadków. Nazwijmy ich tymczasem „Informator 1” i „Informator 2”.

W niedzielę, 22 maja 2016 roku, w godzinach popołudniowych „Informator 1” spotyka na działkach Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej sp. z o.o. w Wilczyskach-Jeżowie syna przedsiębiorcy Janusza Kasztelewicza ze Stróż Tomasza, krzątającego się obok wysypiska odpadów biologicznych, zdeponowanych tam, po pierwszym transporcie (ostatecznie były dwa transporty), 21 maja 2016 roku. Panowie znają się od lat. „Informator 1” zdziwiony spokojem, chyba można tak powiedzieć, współwłaściciela odpadów, informuje go, że wokół tematu składowiska odpadów biologicznych, obok którego stoją, rozpętała się afera medialna i czy zapoznał się już z artykułem na ten temat na portalu „Gorlice i Okolice” Macieja Rysiewicza. Syn przedsiębiorcy oświadcza, że o niczym nie wie, ale że nie widzi żadnego problemu, ponieważ wywóz gnoju został wcześniej przez niego uzgodniony osobiście z burmistrzem Bobowej Wacławem Ligęzą. Dodaje także, że w rozmowie uzgodnieniowej w przedmiotowej sprawie, burmistrz Wacław Ligęza zastrzegł, że w przypadku jakichkolwiek ewentualnych problemów, on, burmistrz Wacław Ligęza, „umyje ręce” od całej sprawy i z odium odpowiedzialności będzie musiał sobie poradzić sam przedsiębiorca, właściciel odpadów biologicznych. Syn przedsiębiorcy dodaje także, że w Stróżach nie ma już gdzie składować śmierdzących odpadów, z uwagi na protesty mieszkańców, dlatego postanowił (-li) w firmie zwrócić się do burmistrza Ligęzy o „zielone światło” na uruchomienie magazynu na działkach w Wilczyskach; od lat przecież współpracują z Gminą Bobowa, bo na tych samych działkach stoi przecież pasieka ojca. Na tym rozmowa „Informatora 1” i syna przedsiębiorcy kończy się.

„Informator 1” wraca do Wilczysk, gdzie mieszka, i opowiada o całym zajściu „Informatorowi 2”, który tego dnia, tj. 22 maja 2016 roku, uczestniczył z funkcjonariuszem Komisariatu Policji w Bobowej Władysławem Piecuchem w wizji lokalnej na działkach GZGK sp. z o.o., stwierdzając wspólnie, ponad wszelką wątpliwość, tak obecność gnoju, jak i martwych kur znajdujących się w zalegających na działkach odpadach biologicznych.

Już po rozmowie „Informatora 1” z „Informatorem 2”, bliżej wieczora w niedzielę 22 maja 2016 roku (bilingi telefoniczne do sprawdzenia), do „Informatora 2” dzwoni przedsiębiorca Janusz Kasztelewicz i, zdziwiony całym zamieszaniem oświadcza, że wszystkie szczegóły wywozu gnoju uzgodnił osobiście jego syn Tomasz z burmistrzem Wacławem Ligęzą i… prosi „Informatora 2”, żeby ten wpłynął na Macieja Rysiewicza, który powinien zdjąć materiał prasowy ze strony „Gorlice i Okolice” na temat składowiska gnoju. Przedsiębiorca dzwoni do „Informatora 2” jeszcze raz, rano 23 maja 2016 roku i mimo, że w nocy dowieziono kolejny potężny transport odpadów, ponawia sugestię, żeby redaktor „Gorlic i Okolic” usunął rzeczony artykuł ze swojego portalu.

Tego samego dnia, tj. 23 maja 2016 roku, na działkach GZGK sp. z o.o. dochodzi o godzinie 9.40, (jak stanowi protokół) do spotkania przedsiębiorcy Janusza Kasztelewicza i właściciela odpadów z urzędnikami Urzędu Miejskiego w Bobowej. „Informator 2”, stojący nieopodal rozmawiających stron, słyszy wyraźne oświadczenie urzędnika Barbary Falisz, która stanowczo i gromko potwierdza w rozmowie z przedsiębiorcą, że burmistrz Wacław Ligęza o wszystkim doskonale wiedział i zezwolił na wywóz zalegającego teraz na działkach gnoju (tego faktu tzw. „Protokół Oględzin”, o którym za chwilę, w ogóle nie odnotuje). I stwierdza dalej, że nikt w Gminie Bobowa nie spodziewał się jednak takiej skali zanieczyszczenia środowiska i w konsekwencji… awantury. I z faktu tego wywodzi pretensję pod adresem przedsiębiorcy Janusza Kasztelewicza.

Kilka dni później „Informator 2”, prawidłowo wezwany, składa szczegółowe zeznania w Komisariacie Policji w Bobowej także na okoliczność opisanych powyżej faktów i wydarzeń. Natomiast „Informator 1” w rozmowie z piszącym te słowa oświadczył, ze czeka na wezwanie i także złoży relację do policyjnego protokołu, tożsamą z relacją, którą przedstawił redakcji „Gorlic i Okolic” (powyżej ujawnioną).

Danych osobowych „Informatora 1” i „Informatora 2” nie ujawniam. Jednak znane są one organom ścigania, bo wyżej wymienieni zdecydowali się zeznawać w niniejszej sprawie i nie zamierzają ukrywać swojej wiedzy na temat nielegalnego składowania odpadów biologicznych na działkach GZGK sp. z o.o. Trzeba podkreślić, że obaj moi informatorzy zostali świadkami afery gnojowej całkowicie niezależnie od siebie i przypadkowo!

Imię i nazwisko przedsiębiorcy ujawniłem ponieważ w dokumentach nadesłanych z Gminy Bobowa/Urzędu Miejskiego w Bobowej, w ramach dostępu do informacji publicznej, które dołączam do niniejszego materiału prasowego, urzędnicy nie dokonali anonimizacji tych danych osobowych, zob. wszystkie udzielone i okazane przez UM w Bobowej odpowiedzi i dokumenty  na moje wnioski o dostęp do informacji publicznej z dni: 22 maja, 23 maja, 24 maja i 26 maja 2016 roku – 20160606134925137.

Wśród przedstawionych Czytelnikom powyżej dowodów rzeczowych, okazanych przez urzędnika Karolinę Welsandt z sekretariatu UM w Bobowej, dwa z nich mają szczególnie oskarżycielską wagę.

Przyjrzyjmy się na początek tzw. „Protokołowi Oględzin”, na którym widnieją podpisy urzędników kontrolujących (Barbara Falisz, Anna Smoła) i przedsiębiorcy Janusza Kasztelewicza, jako „osoby uczestniczącej w oględzinach”. Ww. „Protokół Oględzin” zawiera tyle wad formalnych, że aż trudno uwierzyć, że tak doświadczona urzędniczka, jak Barbara Falisz, może przypadkowo, jakby od niechcenia popełniać takie kardynalne błędy. Należy raczej przypuszczać, że robi to nieprzypadkowo.

Po pierwsze, w protokole nie stwierdzono, kto i kiedy wydał upoważnienie (brak także numeracji porządkowej upoważnienia) do przeprowadzenia przedmiotowej kontroli. Czy inspektor Barbara Falisz wydała sama sobie takie upoważnienie i wyjechała w delegację do Wilczysk? Może, ale gdzie jest ten dokument? Brak jednego słowa o upoważnieniu podważa z formalnego punktu widzenia rzetelność przeprowadzonego dowodu. Przypominam, że mamy do czynienia z wydarzeniami penalizowanymi przez Kodeks wykroczeń, a być może także z przestępstwem penalizowanym przez Kodeks karny.

Po drugie, nie stwierdzono jakiego rodzaju była to kontrola a kwestionariusz „Protokołu Oględzin” jest w tej kwestii niemiłosiernie bezwzględny i dokładny.

Po trzecie, brak jakichkolwiek wyjaśnień dlaczego w kontroli uczestniczy pan Janusz Kasztelewicz; kto go wezwał, na jaką okoliczność i skąd urzędnicy kontrolujący powzięli wiedzę (jeśli powzięli), że był właścicielem „kurzego obornika”, dodajmy w tak błyskawicznym tempie. Można natomiast odnieść wrażenie, że pan Kasztelewicz pojawił się 23 maja 2016 roku w Wilczyskach zupełnie przypadkowo, tak jakby był przejazdem i wpadł sobie pogadać z inspektor Barbarą Falisz i prezesem GZGK sp. z o.o. Anną Smołą. Może przedsiębiorca Janusz Kasztelewicz sam zaproponował zorganizowanie spotkania, ale i o tym ten bardzo dokładny i wnikliwy protokół milczy!

Po czwarte, protokół sporządzono w „1 jednobrzmiącym egzemplarzu”, co należy uznać za element mocno humorystyczny i kompromitujący.

Po piąte, nie podano osoby odpowiedzialnej za przedmiot oględzin a w rubryce „podpis osoby odpowiedzialnej za przedmiot oględzin” brak jest podpisu. A to oznacza, że zarówno inspektor Barbara Falisz, jak i prezes Anna Smoła dają do zrozumienia, że nie ponoszą odpowiedzialności za sporządzony protokół. Ww. urzędniczki pojawiły się jako osoby kontrolujące, coś tam sobie nagryzmoliły (dosłownie i w przenośni), nie posiadały wszak żadnego upoważnienia do przeprowadzenia kontroli i… tyle. Z formalnego punktu widzenia ten protokół w zasadzie nadaje się do kosza.

Pod względem merytorycznym także nie jest lepiej, choć z jednym wyjątkiem o czym w swoim czasie. Właściwie same niedopowiedzenia, wątpliwości albo nieudokumentowane deklaracje i relacje.

Po pierwsze, na jakiej podstawie stwierdzono, że zeskładowany obornik był „bez odcieków”. Inspektor Barbara Falisz zajrzała pod pryzmę kurzego gnoju, a może zrobiła to prezes Anna Smoła? Warto dodać w tym miejscu, że po wywiezieniu obornika cały plac został dokładnie wywapnowany, tzn.  były „odcieki”, które należało zneutralizować, czy ich nie było?

Po drugie, gdzie się podział gigantyczny fetor z tego składowiska kurzych odpadów. Jak rozumiem pachniało dookoła lawendą, bo ani inspektor Barbara Falisz, ani prezes Anna Smoła nie zwróciły uwagi na wszechobecny odór kurzeńca?

Po trzecie, co się stało z martwymi kurczakami? Czy inspektor Barbara Falisz albo prezes Anna Smoła spróbowały dociec, indagując pana Janusza Kasztelewicza, który, jako się rzekło, przypadkowo wpadł na pogawędkę do Wilczysk, co się stało z padliną, którą sfotografował „Inforamtor 2”, a funkcjonariusz Komisariatu Policji w Bobowej Władysław Piecuch widział jeszcze 22 maja 2016 roku? Zdjęcia zostały (patrz obok), świadkowie widzieli (także „Informator 1”). Zdjcie0221Zdjcie0220Zdjcie0219Przedsiębiorca Janusz Kasztelewicz w rozmowie telefonicznej z „Informatorem 2” w dniu 22 maja 2016 roku wieczorem, faktu tego nie kwestionował; przyznał nawet ze skruchą, że to nie jest dobra wiadomość. Jak widać w sprawie tej padliny urzędniczki Falisz i Smoła starają się także zamieść niewygodny temat pod dywan!

Po czwarte (ale uwaga najważniejsze!!!), warto zwrócić uwagę na zapisane w „Protokole Oględzin” oświadczenie przedsiębiorcy Janusza Kasztelewicza następnie wzmocnione własnoręcznym „Oświadczeniem” ww. przedsiębiorcy, stanowiącym aneks do protokołu. Cóż jest takiego ciekawego w tych zapisach? Ano, przedsiębiorca Janusz Kasztelewicz stwierdza tylko – expressis verbis – że obornik „został przywieziony i złożony” (albo „samodzielnie (…) dokonałem wywozu) na działkach GZGK sp. z o.o. bez wiedzy i zgody właściciela gruntu. A kto jest właścicielem gruntu? Właścicielem gruntu jest GZGK sp. z o.o. Gminy Bobowa.

I to nie jest – niestety – dobra wiadomość dla burmistrza Bobowej Wacława Ligęzy!!! Dlaczego? Bo przedsiębiorca Janusz Kasztelewicz w istocie – jak można się domyślać – nic nie uzgadniał z prezes Anną Smołą, ale z takiego oświadczenia w ogóle nie wynika, że wywóz nie został uzgodniony z burmistrzem Wacławem Ligęzą. Przedsiębiorca Janusz Kasztelewicz dość sprytnie nie napisał, wiedząc przecież, że ujawnił już 22 maja 2016 roku wieczorem „Informatorowi 2” udział burmistrza Wacława Ligęzy w tym „przedsięwzięciu”, że z NIKIM (także z burmistrzem Ligęzą) nie uzgadniano wywozu gnoju. Przedsiębiorca Janusz Kasztelewicz ogranicza brak uzgodnień tylko i wyłącznie do relacji z właścicielem, nazwanym z „imienia i nazwiska”, jako GZGK sp. z o.o. I fakt ten zmienia „sytuację procesową” burmistrza Wacława Ligęzy. Wygląda na to, że trzeba będzie napisać aneks do „Oświadczenia” przedsiębiorcy Janusza Kasztelewicza z dnia 23 maja 2016 roku, na przykład następującej treści: „Oświadczam, że nigdy nie uzgadniałem wywozu gnoju z burmistrzem Wacławem Ligęzą” albo coś w tym stylu. Tylko, że mleko się rozlało i jak tu tworzyć aneks oświadczenia do „Oświadczenia” i „Protokołu Oględzin” po przeczytaniu tego artykułu. Trochę głupio.

To byłby dopiero wiarygodny postępek, że żartobliwie podsumuję ten błąd, jaki przydarzył się urzędnikom Gminy Bobowa w sztuce mataczenia! Jak się okazuje mataczyć też trzeba umieć!

Tak czy siak, „sprostowania” burmistrza Bobowej, które widnieją na stronie „Gorlice i Okolice”, że nigdy nikomu nie zezwalał na wywóz gnoju, można ad acta włożyć, jako bezwartościowe. Przedsiębiorca Janusz Kasztelewicz tego nie potwierdza, ogranicza swoje oświadczenie tylko i wyłącznie do GZGK sp. z o.o., a prezes Anna Smoła naprawdę nic nie musiała wiedzieć o wywozie smrodliwego kurzeńca. I biorąc to wszystko pod uwagę, świadek („Informator 2”), który składał już zeznania do policyjnego protokołu i, poinformowany o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, podpisał się pod wersją wydarzeń, którą ujawniam na początku niniejszego artykułu, to na takie dictum burmistrz Wacław Ligęza nie ma żadnej rzetelnej i udokumentowanej odpowiedzi i wiarygodnej wersji feralnych wydarzeń. Pamiętajmy, że piszący te słowa posiada dwa niezależne od siebie źródła informacji. I, że „Informator 1” czeka na wezwanie do złożenie zeznań (pod przysięgą). Mam nadzieję, że Komisariat Policji w Bobowej (oraz Prokuratura Rejonowa w Gorlicach) nie zamierza „odstawić nogi” w tej sprawie i dopełni wszelkich formalności kodeksowych i regulaminowych. Nie wiem, czy w obliczu tak trudnych do zakwestionowania dowodów, realnej perspektywy zmiany kwalifikacji czynu z wykroczenia na działanie w warunkach przestępstwa ściganego przez zapisy Kodeksu karnego (Natura 2000, przestępstwa przeciwko środowisku naturalnemu) warto brnąć w kolejne fałszywe oświadczenia. To jest uwaga do stron postępowania. Można ją zawsze wziąć pod uwagę!

Z relacji moich informatorów wynika jednoznacznie, że burmistrz Bobowej nie tylko doskonale wiedział o wywozie kurzeńca, ale przede wszystkim, że chciał „umyć ręce” w przypadku ewentualnych kłopotów z tym związanych i awantury. A awantura i afera zdają się rozwijać, a nie przycichać. Wiedzą o tym urzędnicy z Bobowej, którzy od początku próbują mataczyć w sprawie – vide powyższa analiza „Protokołu Oględzin” i zaniechania związane z wizją terenową Starosty Powiatowego na działkach GZGK sp. z o.o. Jak trwoga, to instrukcja kancelaryjna nie istnieje w UM w Bobowej/Gminie Bobowa. Dowód? Taki oto „liścik” od prezes Anny Smoły, który otrzymałem drogą elektroniczną 6 czerwca 2016 roku o godzinie 14.49:

Odpowiadając na wniosek z dnia 26.05.2016r. informuję, że nie sporządzono żadnej dokumentacji urzędowej na i po spotkaniu z pracownikami Starostwa Powiatowego w Gorlicach.

Burmistrz Bobowej prowadzi postępowanie administracyjne w sprawie skażenia środowiska w terenie objęty programem Natura 2000, ale po co komu jakieś notatki służbowe z interwencji Starosty Gorlickiego (dodajmy interwencji szybkiej i profesjonalnej). Ten burmistrz i funkcjonariusz publiczny Wacław Ligęza, to naprawdę ma silne nerwy!!!

Prokurator Rejonowy w Gorlicach Tadeusz Cebo starał się nie dostrzegać przez lata różnych niegodziwości urzędowych i licznych kłamstw funkcjonariusza publicznego Wacława Ligęzy. Warto przypomnieć choćby tylko sprawczy udział bobowskiego włodarza w aferze z nielegalnym posadowieniem znaku drogowego B-18 w Wilczyskach, eksmisja rodziny Gawlików do blaszanego kontenera w Jankowej bez zabezpieczenia wody zdatnej do użycia czy, jak uważam, rażąco niegospodarny zakup dworu Długoszowskich w okolicznościach, które z przestrzeganiem litery prawa nie miały nic wspólnego (odsyłam do licznych artykułów opublikowanych na ten temat, do których burmistrz Wacław Ligęza nigdy nie napisał żadnego sprostowania). A teraz, jak zaczął pan burmistrz te sprostowania pisać, to z rzetelnością nie mają one, jak widać po przygodzie z oświadczeniem przedsiębiorcy Janusza Kasztelewicza, stanowiącym alibi dla GZGK sp. z o.o. a nie dla burmistrza Wacława Ligęzy, niewiele wspólnego. Prokurator Tadeusz Cebo będzie miał być może kolejną szansę na wnikliwą ocenę wiarygodności funkcjonariusza publicznego z Bobowej, który jak widać postanowił wejść na bardzo cienki lód, który trzeszczy już dramatycznie. Do oskarżenia o udział w środowiskowej aferze gnojowej może dojść niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.

Więcej, nie tylko na temat afery gnojowej w Gminie Bobowa, ale także „w temacie” inwentaryzacji niegodziwości i kłamstw urzędowych:

https://gorliceiokolice.eu/tag/gzgk-sp-z-o-o-w-bobowej/,

https://gorliceiokolice.eu/tag/dwor-dlugoszowskich/,

https://gorliceiokolice.eu/2015/08/z-aferami-za-pan-brat-o-zalosnej-historii-samorzadowania-waclawa-ligezy-przypomnienia-slow-kilka/,

https://gorliceiokolice.eu/2016/04/jar-im-waclawa-ligezy-i-tomasza-taraska-starosta-gorlicki-wytyka-bezprawie-burmistrzowi-bobowej/.

 

 

 

 

 

 

(Odwiedzono 8 razy, 1 wizyt dzisiaj)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *