(Od redakcji! Autorem artykułu jest Pani Alicja Nowak, radna Miasta Gorlice) xxxxx
– „Jest paragraf, znajdzie się winny” – sprawdzone na własnej skórze. Artykuł 24 h. ustawy o samorządzie gminnym dał „Zespołowi”, którego częścią był Przewodniczący Rady Miasta Gorlice Bogdan Musiał, możliwość zaatakowania mnie tuż przed wyborami samorządowymi, w których ubiegałam się o fotel burmistrza. Uderzenie mocne. W razie potwierdzenia – trzy lata. Kara w zawieszeniu -niby łagodniejsza wersja – to utrata mandatu i pracy – nauczyciel, ani radny nie może być karany.
Wnioskodawcy tryumfowali. Wpisy na internetowych stronach nie pozostawiały złudzeń. – Trafiona, zatopiona – Alicja Nowak będzie musiała odejść. Zaczęto dzielić skórę na niedźwiedziu, licytowano, kto wejdzie na moje miejsce.
– Nic na mnie nie mają – myślałam. Zarzut ukrycia mieszkania spółdzielczego lokatorskiego, zajmowanego przez moją rodzinę od ponad dwudziestu lat, wydawał się absurdalny, tym bardziej, że w oświadczeniach majątkowych konsekwentnie podawałam jego adres.
Ani przewodniczący Musiał, ani Urząd Skarbowy w Gorlicach, którzy ustawowo są zobowiązani do kontroli oświadczeń majątkowych radnych, nie zgłaszali w tej kwestii przez trzy lata uwag. Fakty są takie, że gdyby powierzone im zadanie wykonywali właściwie, powinni byli przynajmniej zapytać o to, dlaczego nie wykazuję nieruchomości, której adres podaję. Taką procedurę zachowano w bieżącym roku wobec aktualnego przewodniczącego Krzysztofa Wrońskiego. Naczelnik Urzędu Skarbowego w Gorlicach zwrócił się m.in. również do niego, by poprawił swoje oświadczenie majątkowe, bowiem nie umieścił w nim samochodu o wartości ponad 10 tysięcy, który zakupił w kontrolowanym okresie. Tym samym gorlicka skarbówka pozwoliła radnemu uniknąć konfliktu z prawem. Wiedzy o zakupie auta nie wzięto, jak to wynika z ustawy, z porównania aktualnie składanych oświadczeń z wcześniej złożonymi, tylko z innych źródeł. W moim przypadku oświadczenia można było zweryfikować w prosty, wskazany przez ustawę sposób, bowiem we wcześniej informację o mieszkaniu spółdzielczym lokatorskim podawałam|.
No cóż, z jakiegoś powodu tego nie zrobiono. Fakt, przewodniczący Musiał nie grzeszył znajomością przepisów. Miałam okazję się o tym przekonać, gdy oskarżył mnie o naruszenie jego dóbr osobistych. Treść pozwu jednoznacznie wykazywała, że nie zna nawet Statutu Miasta Gorlice. Aż strach pomyśleć, że przez ponad dwadzieścia lat, siedząc na samorządowym stołku, decydował o polityce społecznej i gospodarczej Gorlic. Sprawę oczywiście przegrał. Bolało, więc rył dalej, a że niechętnych mi samorządowców było więcej, więc zawiązał się „zespół”, którego celem była eksterminacja niewygodnej radnej.
6 czerwca 2014 roku do Urzędu Kontroli Skarbowej w Krakowie wpłynęło pismo z zapytaniem czy przypadkiem radna Nowak nie popełnia przestępstwa, nie podając w oświadczeniu majątkowym mieszkania. Pismo podpisał nie kto inny jak Przewodniczący Rady Miasta Gorlice Bogdan Musiał. – Pytanie? Czy aby na pewno PRZEWODNICZĄCY? W dokumentacji biura rady nie ma potwierdzenia, że takie pismo wyszło z Urzędu! Więc było to pismo urzędowe czy zwykły donos? Mało tego. Zwracając się z takim zapytaniem do UKS kolejny raz potwierdził, że nic nie wie.
Miesiąc później podejrzeń, co do moich oświadczeń nabrała też gorlicka skarbówka. Pismo z Urzędu Skarbowego w Gorlicach wspierające donos Musiała datowane jest na 6 lipca. Siła złego na jednego. Machina ruszyła. Zgodnie z przepisami trzeba było zacząć samemu na siebie donosić: zaświadczenia, poświadczenia, oświadczenia – papierów co nie miara. Szukali, grzebali, dopytywali. Swąd przestępstwa roznosił się po zajmowanym przeze mnie lokalu spółdzielczym za każdym razem, gdy listonosz przynosił kolejną kopertę z adresem zwrotnym „Urząd Kontroli Skarbowej w Krakowie”.
W marcu pracownicy Urzędu Skarbowego w Gorlicach zapukali do firmy męża. Zapewne czysty przypadek. Nieszczęścia przecież chodzą parami. A że my z mężem para, to wzięli nas w dwa ognie. No i powiało rajem podatkowym, bo mąż nie z budżetówki, tylko prywaciarz, a jak prywaciarz, to pewnie kradnie, u takich zawsze się coś znajdzie. I znów się zaczęło; papiery, zaświadczenia, poświadczenia, oświadczenia, rachunki ….
Gdy ja docierałam do końca pierwszego etapu drogi usłanej skarbowymi paragrafami. Mąż zaczynał swoją. Tak się zdarzyło, że nie doczekał ostatecznego starcia. Umarł. Dla Urzędu Skarbowego w Gorlicach jednak żyje dalej. Co znaczy, że istnieje skarbowe życie po życiu.
W moim przypadku doszło do półfinału. Urząd Kontroli Skarbowej w Krakowie wytknął mi błędy. Mieszkanie spółdzielcze lokatorskie stało się gwoździem do mojej samorządowej trumny. Nie zdążyłam się dobrze zdziwić z takiego wyniku postępowania, gdy do drzwi zapukała prokuratura.
Jedno przesłuchanie w charakterze świadka, następne już jako podejrzana. Ciągle nie mogłam uwierzyć, w to co się dzieje. Żeby postawić zarzuty, trzeba mieć podstawy, chociażby działania w złej wierze. Tego nie było. Przyznam SPRAWIEDLIWOŚĆ mnie zaskoczyła. Niedowierzanie zmieniło się w niepokój, gdy obejrzałam film „Układ zamknięty”. – Oni wszystko mogą! – pomyślałam. – No to niech robią, co chcą – na kolejnym przesłuchaniu, odmówiłam składania zeznań. Nie chciałam być jednak wredna, dałam gorlickiej prokuraturze szansę wyjścia z tej całej opresji z twarzą. Przekazałam dokumenty potwierdzające, że we wcześniejszych oświadczeniach majątkowych mieszkanie wykazywałam. Skorzystali z pomocy. Postępowanie umorzono. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa.
Przypuszczam, że „zespół” – z Musiał czy bez – czuwa. Jaki będzie kolejny ruch, czas pokaże. Ręce mam czyste, a na nich bransoletki – srebrne jak na razie.