Jako członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich regularnie otrzymuję, via sekretariat SDP, tzw. newslettera, czyli informacje bieżące z życia mojego stowarzyszenia i wiele innych, w tym m. in. zaproszenia, związane z wydarzeniami społecznymi i kulturalnymi. Kilka dni temu dostałem, bardzo ważną skądinąd wiadomość, która jednak spowodowała, że zakrzyknąłem sam do siebie: – O święta naiwności! A wiadomość ta brzmiała tak:
Czy nasi radni pamiętają obietnice złożone w ostatniej kampanii? Mówimy, jak rozliczyć samorządowców w 10 krokach (zob. broszura-lekka – przypis od redakcji portalu „Gorlice i Okolice“).
Część radnych w Złotoryi chciała niedawno zakazać włączania kamery podczas posiedzeń komisji rady miejskiej. Obywatele mają jednak prawo do kontrolowania lokalnych władz. MamPrawoWiedziec.pl radzi, jak to robić skutecznie i w ciekawy sposób.
Zdaniem przewodniczącej Rady Miejskiej w Złotoryi w województwie dolnośląskim gdy kamera jest wyłączona, „wypowiedź jest łatwiejsza, luźniejsza, bardziej prawdziwa”. – Kamera nas stresuje – powiedziała. Tymczasem obywatele mają prawo do brania udziału w sesjach rady gminy, nagrywania posiedzeń rady i komisji.
– Ostatnio radni w Sosnowcu uznali, że jak w mieście, które liczy 200 tys. transmisję z sesji ogląda 200 osób, to nie ma sensu tego robić. Naszym zdaniem jest sens, bo te 200 osób to są zwykle ci najbardziej zainteresowani – dziennikarze, społecznicy, którzy przekażą dalej to, co usłyszeli – mówi Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej Bona Fides w wywiadzie dla serwisu PortalSamorządowy.pl.
Jego zdaniem radny powinien być dostępny dla mieszkańców gminy. – Powinien mieć dyżury, spotykać się systematycznie z mieszkańcami, podać na siebie namiary – numer telefonu, adres poczty mejlowej.
Podczas samej sesji rady obywatele mogą osobiście śledzić głosowania, czytać dokumenty (takie jak protokoły czy uchwały) i udostępniać je dalej. W ten sposób monitorują prace swoich przedstawicieli.
Co jeszcze można zrobić, by skutecznie i w ciekawy sposób monitorować prace radnych?
Jako dziennikarz lokalny, który „zęby zjadł“ na recenzowaniu i monitorowaniu działań samorządu terytorialnego, wystarczy pożeglować na stronę www.gorliceiokolice.eu, która już 8 lat walczy z patologiami polskiego lokalnego życia publicznego, oświadczam, że wszystkie zalecenia podane przez portal MamPrawoWiedziec.pl – http://mamprawowiedziec.pl/ – są słuszne, ale niestety obarczone zasadniczym błędem, który zaliczam do kategorii błędów systemowych. Bo polski samorząd terytorialny okazał się całkowicie bezkarny, a na bezkarność otrzymał przyzwolenie ustawowe! Polski samorząd terytorialny okazał się także instytucją na poły mafijną i na to także otrzymał przyzwolenie ustawowe. Dowody przedstawiam od 8 lat na portalu „Gorlice i Okolice“ – www.gorliceiokolice.eu.
Tytułem podsumowania tylko kilka ogólnych konkluzji:
- Samorząd, z uporem godnym lepszej sprawy, robi wszystko, żeby ukrywać dostęp do informacji publicznej.
- Radni kategorycznie odmawiają wypowiedzi (telefonicznie i pisemnie) dla lokalnej, niezależnej prasy (jeżeli taka w ogóle w tzw. terenie działa).
- Radni odmawiają audiowizualnego rejestrowania obrad rad gmin i miast.
- Radni, po wyborze, traktują gminę, jak własny folwark. Wyborczy mandat, o paradoksie, zapewnia im bez mała całkowitą bezkarność.
- Lokalna prasa, to w przytłaczającej większości inicjatywy obliczone na żerowaniu na publicznych pieniądzach.
- Korupcja rządzi publicznymi zamówieniami, a nepotyzm układami gminnymi.
- Nadzór RIO i NIK nad działalnością JST jest całkowicie iluzoryczny.
Ta sytuacja przypomina słynną scenę z filmu „Miś“ Stanislawa Barei, w której szatniarz mówi do upominającego się o swoje „okrycie zwierzchnie“ obywatela: – Nie mam pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?
Portal MamPrawoWiedziec.pl – http://mamprawowiedziec.pl/ – który rozesłał po Polsce „10 tez“ (zob. broszura-lekka), w jaki sposób monitorować działania samorządu terytorialnego popełnia zasadniczy błąd. Założenie, że tzw. młoda polska demokracja obroni się jednak sama i społeczna presja kilku straceńców (która zresztą de facto istnieje tylko śladowo w społecznościach lokalnych) wygeneruje korektę postaw władzy publicznej, uważam za całkowicie błędne a nawet szkodliwe. Bo utwierdza obywateli w przekonaniu, że żyjemy w normalnym, praworządnym państwie, a nieliczne „błędy i wypaczenia“ indywidualnych samorządowców uda się jednak skorygować takimi, jak na MamPrawoWiedziec.pl akcjami edukacyjnymi, czy interwencyjnymi. Przykro mi, ale nie da się!!!
Od 8 lat na portalu „Gorlice i Okolice albo Bobowa Od-Nowa“ – www.gorliceiokloice.eu – wołam na puszczy, a to oznacza, że oczywiście bezskutecznie. I spotykają mnie ze strony tzw. samorządu terytorialnego, a także lokalnej władzy publicznej, w tym prokuratury i policji państwowej, także szykany: procesy sądowe i publiczne pomówienia o kłamstwa. Że ostatecznie nieudowodnione? Nie ma znaczenia. Wieść gminna niesie!!! I to jest lokalna III RP, a już prawie dekadę temu wymyśliłem sobie, jako dziennikarz lokalny, niepozorną akcję że ja „mam prawo wiedzieć“.
Polskie prawo samorządowe wymaga generalnej nowelizacji. Samorządowiec nie może być odpowiedzialny za swoje działania przed „Bogiem i Historią“, bo że dzisiaj wyborcy, ten samorządowiec w ogóle się nie boi w Polsce, jak nasza Ojczyzna długa i szeroka, zostało udowodnione wiele razy. I nie tylko na portalu www.gorliceiokolice.eu, ale i w ramach takich akcji jak na MamPrawoWiedziec.pl . Wyborcza zmiana samorządowca niczego nie załatwia. Następca skompromitowanego przedstawiciela ludu zachowuje się w następnej kadencji dokładnie tak samo. I to należy wziąć pod uwagę i przeanalizować dlaczego tak się dzieje, a dopiero potem namawiać obywateli do filmowania obrad rad gmin i miast. Regionalne Izby Obrachunkowe, o organach prokuratury nie wspominając, powinny w zdecydowany sposób represjonować nadużycia samorządowej władzy publicznej. Tu i teraz, w Polsce początków XXI wieku, nie ma realnej odpowiedzialności za decyzje, nie tylko administracyjne, podejmowane przez samorządowców i urzędników samorządowych.
Wraz z wyborem Andrzeja Dudy na prezydenta RP wróciły nadzieje na odnowę polskiego życia publicznego. Niestety w wielu środowiskach (także niestety w Prawie i Sprawiedliwości) utarło się przekonanie, że reforma samorządowa rządu Buzka była udana i, pomimo wspominanych już wcześniej nielicznych „błędów i wypaczeń“, godna uznania i zaakceptowania. Wystarczy przeczytać wypowiedzi Kazimierza Michała Ujazdowskiego na portalu „wPolityce.pl“. Otóż niestety nie! Tę „reformę“ trzeba gruntownie, systemowo rewitalizować!
Polecam moje artykuły na temat polskiego samorządu terytorialnego, które opublikowałem na łamach portali „Gorlice i Okolice“ – www.gorliceiokolice.eu, „3obieg“ – www.3obieg.pl, na także w „Kurierze WNET“ Krzysztofa Skowrońskiego – „Klęska polskiej samorządności”, „Kurier Wnet”, nr 9, zima 2015, s. 16: zob. http://3obieg.pl/polski-samorzad-toczy-gangrena.
Maciej Rysiewicz
Redaktor naczelny portalu „Gorlice i Okolice“ – www.gorliceiokolice.eu
Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, legitymacja nr 3321
Niestety, ale to co Pan pisze to święta prawda. Władza samorządowa to „na poły mafia”. Przykład z podlaskiego. Dyrektor pewnej szkoły średniej założył stowarzyszenie, z którym poszedł na wybory w 2010 r. Jednym z celów tego stowarzyszenia była wymiana dyrektorów szkół gminnych, na swoich. Kiedy został burmistrzem, podporządkował sobie dwóch, kolega ze stowarzyszenia wskoczył na jego miejsce, jedną szkołę rozwiązał, niezgodnie z prawem zresztą, o czym trąbiły wszystkie ogólnopolskie media, natomiast dyrektorkę gimnazjum oskarżył o pobicie niepełnosprawnego ucznia. A miało się to wydarzyć podobno w poprzednim roku szkolnym. Kuratorium wszczęło komisję dyscyplinarną, burmistrz zawiesił dyrektorkę w obowiązkach, powołał koleżankę ze swojej kliki na p.o. dyrektora. Zawieszona dyrektorka została uniewinniona przez komisję odwoławczą i sąd apelacyjny, wówczas burmistrz odwołał ją ze stanowiska, niezgodnie z prawem oczywiście, co potwierdził Wojewoda Podlaski, WSA w Białymstoku i NSA w Warszawie. P.o dyrektor pełnił swą funkcję dwa lata, wbrew ustawie o systemie oświaty. Szkoła w tym czasie dostała z ewaluacji zewnętrznej ocenę E, czyli najgorszą z możliwych. Ale burmistrz dopiął swego – pozbył się jej, przy okazji nie wypłacił dodatków motywacyjnych, funkcyjnego, a nawet stażowego.