Taką stawiam tezę. Najpierw miał kosztować 2 750 000 złotych. Jednak w cudowny sposób, kiedy ta kwota została przeze mnie ujawniona, burmistrz Wacław Ligęza i przedsiębiorca S., zbili tę cenę do 2 500 000 złotych. Jak gdyby nigdy nic, tak po prostu… Nagle 250 000 złotych okazało się kwotą, o którą nie warto kruszyć kopii. Ot drobnostka… Bo cóż to znaczy w Polsce 250 tysięcy… detalik… zaskórniaki na drobne wydatki. Dom burmistrza w Wilczyskach jest dużo mniej warty. Maluczcy mieli za to hymny dziękczynne piać na cześć geniusza negocjacyjnego urzędującego burmistrza. A prawda była taka, że wszystko w tej transakcji pachniało, o przepraszam, cuchnęło korupcją. I fakt, ze burmistrz Bobowej jako organ samorządu terytorialnego „układał się” z deweloperem, który pozostawał w permanentnym stanie przestępstwa samowoli budowlanej, i terminy ropatrywania i zatwierdzania różnych dokumentacji, na przyklad na linii Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Nowym Sączu – Starosta Powiatowy w Gorlicach, tak zwyczajnie z dnia na dzień, i operat szacunkowy rzeczoznawców Janusza Małucha i Tadeusza Koniecznego z Sękowej, który „z kapelusza” wyceniał budynek po Długoszowskich na 2 900 000 złotych na podstawie (między innymi) wyimaginowanych wartości materialnych, które można byłoby uzyskać, wynajmując w przyszłości ten obiekt. Ten operat powinien zostać prześwietlony przez odpowiednie slużby i organy, ale na początku powinien być poddany analizie przez odpowiednią komisję Rady Miasta w Bobowej. Moje zarzuty i wątpliwosci, dotyczące tego dokumentu, opisałem w artykule https://gorliceiokolice.eu/2014/08/czy-w-tym-dworze-straszy-wiedzma-korupcja/. Byłoby naprawdę ciekawe dowiedzieć się, skąd panowie Małuch i Konieczny w marcu 2014 roku mieli wiedzę na temat, na przykład kosztów adaptacji budynku na cele szkoły muzycznej, skoro stosowny dokument na ten temat powstał kilka miesięcy później w czerwcu 2014 roku. Tak, tak, ja wiem… panowie Małuch i Konieczny byli wszechwiedzący i oprócz wiedzy dotyczącej wyceny nieruchomosci w powiecie gorlickim, antycypowali, z aptekarską dokładnością, założenia projektowe, do których w marcu 2014 roku nikt się nawet nie przyznawał. Kwota musiał się zgadzać. Panowie Małuch i Konieczny ustalili, w marcu 2014 roku, że nieruchomość warta jest bodaj 2 900 000 i wszystko sie burmistrzowi i przedsiębiorcy S. dopasowało. Nic tylko siadać do negocjacji. Mam prośbę do Czytelnikow mojego portalu. Proszę mi wskazać w powiecie gorlickim nieruchomość z budynkiem o podobnej kubaturze i powierzchni, jak dwór po rodzinie Długoszowskich, którą ktokolwiek wycenia na 2 900 000 złotych albo sprzedaje za 2 500 000 zł. Taki budynek w Monako u ksiecia Alberta byłby mniej warty!!! Ale w Bobowej pieniądze publiczne poszły w ruch. I nie było takiej siły, która zatrzymałaby to szaleństwo. Wszyscy nabrali wody w usta. Żadna instytucja nie kwapiła się do podjęcia stosownych, choćby kontrolnych działań. Samorząd terytorialny to potęga. Wara od samorządu i gdy na przykład w toku tzw. negocjacji przedsiębiorca S. dołączył dokument do protokołu, którego Urząd Miejski w Bobowej w ogóle nie klauzulował, tj. nie przyjął oficjalnie „na dziennik podawczy”, nie opieczętowal, nie podpisał, to Regionalna Izba Obrachunkowa stwierdziła, że wszystko jest w porządku, że to był dokument „wewnętrzny”, a nie „zewnętrzny” i że nie trzeba było takiego dokumentu ewidencjonować. Nie wierzycie, to przeczytajcie pismo RIO, między innymi w tej sprawie – WK-6212-21-2-15. Widzialem już w swojej karierze dziennikarza śledczego różne administracyjne „hocki-klocki”, ale tak absurdalnej interpretacji przepisów muszę jednak ze świecą poszukać. Brawo panie prezesie Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie (pan prezes nazywa sie Janusz Kot – przyp. M.R.). W III RP nie ma takiej bzdury urzędowej, której nie dałoby się udowodnić, a papier jak wiemy jest cierpliwy.
Kończę ten krótki felieton, bo na temat tej historycznej ze wszech miar transakcji napisałem wiele tekstów i opublikowałem wiele dokumentów. Trzy sprawy na koniec.
Po pierwsze mam następujace pytania do „burmistrza tysiąclecia”. Dlaczego, gdy w swoim czasie wystąpiłem o dostęp do informacji publicznej i w odpowiedzi otrzymałem od pana protokół z negocjacji, nie dołączył pan do tego protokołu ww. dokumentu przedsiębiorcy S., którego UM w Bobowej nie „zaewidencjonował”? A może pan tego dokumentu wtedy nie miał? Może ten dokument, oświadczenie przedsiębiorcy S., powstał w innym terminie, gdy tu i ówdzie zaczęło sie kurzyć pod… stopami? Ja tylko pytam, a pan powinien odpowiedzieć. Tyle nagród pan dostał, taki splendor i chwała na pana spłynęły, że na takie proste pytanka można chyba udzielić odpowiedzi?
Po drugie, całkiem oficjalnie i publicznie wzywam organy karno-skarbowe do prześwietlenia tej transakcji i kontroli tzw. operatu szacunkowego rzeczoznawców Małucha i Koniecznego.
Po trzecie, niech pan, panie burmistrzu Ligęza, dla dobra sprawy i bobowskiego ludu, odejdzie ze stanowiska. Już wystarczy tej męki. Za dużo afer ciągnie się za panem!!!