Od wielu miesięcy, na moja pocztę elektroniczną, portalową i telefoniczną, spływają, często sensacyjne, anonimowe doniesienia o ekscesach obyczajowych kilku naprawdę prominentnych postaci z gorlickiego i bobowskiego grajdołka samorządowego, politycznego. Te najprawdziwsze donosy, bo anonimowe, zazwyczaj dość dobrze udokumentowane, nie są jednak dla mojej redakcji argumentem, żeby wyżej wspomniane informacje upubliczniać. Prywatne układy męsko-damskie samorządowców i polityków z pracownicami samorządowymi nie bardzo mnie obchodzą, chociaż dla tabloidów od Axela Ringiera Springera byłyby na pewno łakomym kąskiem.
Piszę o tym, żeby jeszcze raz uświadomić tzw. informatorom i komentatorom, którzy wstydzą się swojego imienia i nazwiska, a zatem wstydzą się własnej matki i własnego ojca, i ślą „erotyczne” treści na moją skrzynkę pocztową i portalową, że „Gorlice i Okolice” zajmują się tylko i wyłącznie sprawami publicznymi. I jeśli ktoś tego nie zauważył, przez osiem lat działania mojej strony internetowej, może spokojnie nazwać się kretynem. A informatorzy, o których wspomniałem muszą wiedzieć, że posiadam ich tzw. IP. Taki mamy cyfrowy klimat w Internecie. A w sprawie co najmniej kilku tych IP, nie zawaham się ich użyć.
Informatorze i komentatorze! Jeśli masz naprawdę sprawdzoną informację, to zanim ja przekażesz musisz się przedstawić i uwiarygodnić. Innej drogi nie ma, żeby zaistnieć w sieci. Inwektywy, czy donosy o tym, który burmistrz, starosta albo wójt śpi z pracownicami samorządowymi i dlaczego właśnie podczas wyjazdów służbowych do Krakowa, nie stanowią dla mnie żadnego punktu oparcia publicystycznego przy pisaniu moich felietonów.