
Uważam, że komisja, w składzie Barbara Falisz i Tomasz Kiełbasa, która zdecydowała o wycięciu 35 drzew rosnących wokół kościoła parafialnego w Wilczyskach, w rażący sposób naruszyła prawo o ochronie przyrody i środowiska a jestem przekonany, że także Kodeks postępowania administracyjnego. Dokumentacja, którą urzędnicy Barbara Falisz i Tomasz Kiełbasa wytworzyli w tej sprawie, a która została okazana mojej redakcji, jako kompletna, dowodzi, że nie wykonano bardzo wielu czynności dowodowych, w tym zdjęć drzew, czy analiz dotyczących gniazdowania ptaków. Ta bezprzykładna urzędnicza „dezynwoltura” doprowadziła do wielokrotnego poświadczenia nieprawdy w sporządzonych protokołach, a następnie w wydanych decyzjach administracyjnych, w sprawie oceny stanu zdrowotnego drzew i ich potencjalnego zagrożenia dla ludzi i ich mienia. W tym stanie rzeczy można z wielką pewnością mówić, że urzędnicy Barbara Falisz i Tomasz Kiełbasa nie dopełnili obowiązków służbowych a tym samym działali na szkodę interesu publicznego.
Urzędnik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie (imię i nazwisko do wiadomości redakcji), po zapoznaniu się z protokołami pracowników samorządowych Barbary Falisz i Tomasza Kiełbasy dokonał tych protokołów następującej oceny:
Protokoły są bardzo lakoniczne, bez możliwości stwierdzenia, co dokładnie zagraża bezpieczeństwu. Takie stwierdzenia powinna dodatkowo uzupełniać dokumentacja fotograficzna. Ponadto w pierwszym nie ma informacji o występowaniu gatunków chronionych w obrębie zadrzewienia. Pozostałe też tylko „ odpychają” temat gatunków, których występowanie w takim starodrzewie jest prawie pewne. Wskazaniem do minimalizacji ryzyka powodowanego przez drzewo nie może być jego usunięcie, nawet w przypadku osłabionego drzewa . Decyzja o usunięciu winna być poparta rzetelnymi dowodami na to, aby stan i posadowienie drzew w stopniu usprawiedliwiającym pozwalały na takie działanie. Należy wskazać, że posusz występujący nawet w ½ korony drzewa nie stanowi wystarczającej przesłanki do stwierdzenia, że drzewa nie rokują szans na przeżycie. Według wizualnej metody identyfikacji drzew zagrażających bezpieczeństwu, opracowanej przez dr E.Rosłon -Szeryńską (P.Tyszko-Chmielowiec 2012 Aleje – skarbnice przyrody.) obecność posuszu do 50% objętości korony kwalifikuje drzewo do grupy drzew zagrażających z klasy średniego ryzyka, gdzie wskazane są zabiegi profilaktyczne i monitoring co roku. Uszkodzenia w postaci pęknięć są wskazaniem do działań prewencyjnych (np. wiązań technicznych) i usunięcie dopiero wówczas, gdy zawiodą inne metody redukcji ryzyka. Pochylenie z objawami zrywania korzeni (wyniesieniem podłoża i szczelinami w podłożu) jeżeli jest naturalne (10–45°) i nienaturalne (10–15°) również kwalifikuje drzewo tylko do grupy drzew zagrażających z klasy średniego ryzyka. Pewnie wiele by można pisać i mówić na ten temat, ale tu swoje zadanie mają organa ścigania.
Uzbrojony w tak potężne argumenty, w tym dokumentację fotograficzną, którą sam zgromadziłem, wystąpiłem do burmistrza Wacława Ligęzy z wnioskiem o przeprowadzenie postępowania sprawdzającego, które dokonałoby kompleksowej weryfikacji, czy protokoły zostały sporządzone zgodnie z wszelkimi wymogami prawa ochrony środowiska, prawa ochrony przyrody i instrukcją kancelaryjną. I po raz kolejny spotkała mnie odpowiedź odmowna: 20150407093950458.
Burmistrz Wacław Ligęza próbuje uciec od odpowiedzialności. I nie tylko dlatego, że w sprawach przeze mnie sygnalizowanych od miesięcy nie podpisuje żadnych dokumentów. „Z up. Burmistrza” (czyli z upoważnienia burmistrza) otrzymuję odpowiedzi sygnowane przez urzędników Zdzisławę Iwaniec, Danutę Żarnowską, Barbarę Falisz. Taki zrobił się chyba klimat „na folwarku samorządowym” w Bobowej. Dawniej pan burmistrz miał więcej pewności siebie. Tym razem padło na urzędniczkę Marię Gucwę-Barylak, kierownika Referatu Inwestycji i Gospodarki Komunalnej. I mój wniosek o weryfikację, zgodnego z prawem (czy z bezprawiem) wykonywania zadań przez inspektora Referatu Inwestycji i Gospodarki Komunalnej, szef Urzędu Miejskiego „zepchnął” na kierownika referatu, który w tym konkretnym przypadku z takim kontrolnym nadzorem nie powinien mieć nic wspólnego (zob. Regulamin Organizacyjny UM (ROUM) w Bobowej: …pracownicy na samodzielnych stanowiskach pracy odpowiedzialni są przed Burmistrzem za sprawne, rzetelne i zgodne z prawem wykonywanie nałożonych na nich zadań – http://www.bobowa.pl/userfiles/file/pliki/regulamin-um.pdf). Ponadto w §13, ust. 1, pkt 5 ww. Regulaminu jednoznacznie zapisano, że to burmistrz osobiście podpisuje odpowiedzi na skargi i wnioski.
Wszystko na to wskazuje, że kolejna afera zostanie sprawnie zamieciona pod dywan. Puste pozostają regulaminowe zapisy, że Urząd Miejski w Bobowej działa według zasad praworządności i służebności wobec społeczności lokalnej (ROUM w Bobowej – §10, ust. 1, pkt 1 i 2). Mój wniosek, tak dokładnie przecież uzasadniony, był przejawem postawy obywatelskiej i troski o dobro wspólne. Poczułem się także osobiście dotknięty eksterminacją wielu zdrowych drzew, w tym dwóch wiekowych dębów, które od dziecka towarzyszyły mi na cmentarzu w Wilczyskach. Mój wniosek spełniał także wszelkie wymogi zadekretowane przez praworządne państwo. Nawet gdyby burmistrz nie podzielał prywatnie moich, a w tym wypadku nie tylko moich, zarzutów, stosując się do nakazu służebnego, wobec społeczności lokalnej, wykonywania samorządowej misji, powinien dla zasady uznać mój wniosek i nadać mu urzędowy bieg. A tak, odpowiedź, sygnowana przez kierowniczkę Marię Gucwę-Barylak odbija się w Polsce i w Małopolsce kolejnym echem totalnej kompromitacji bobowskiego urzędu miejskiego i organów Gminy Bobowa.
Dzisiaj trzeba powiedzieć, że urzędnicy Barbara Falisz i Tomasz Kiełbasa pozostają poza kontrolą bobowskiej wspólnoty samorządowej; pomimo wzniosłych kodeksów i regulaminów, które maja obowiązek szanować i przestrzegać. A za ten fakt, tymczasem, odpowiedzialność ponoszą burmistrz Wacław Ligęza i, niestety, także kierownik Referatu Inwestycji i Gospodarki Komunalnej Maria Gucwa-Barylak.
Więcej na ten temat:
http://3obieg.pl/polska-siekierezada.