Siekierezada przed szkołą w Wilczyskach, którą przypomniałem w artykule https://gorliceiokolice.eu/2015/02/sciezka-przyrodnicza-w-wilczyskach/ była tylko wstępem do wydarzeń, do których właśnie doszło na cmentarzu parafialnym w Wilczyskach. Znowu zawarczały piły mechaniczne i w ruch poszły topory. Tym razem barbarzyńcy podnieśli jednak rękę na święte, wiekowe dęby. Ten najbardziej okazały musiał liczyć grubo ponad 200, a może nawet 300 lat. Tak zwana pierśnica, tj. pomiar obwodu pnia, wykonany na wysokości ok. 1,3 m od ziemi, wynosiła 344 cm. Potęga! Nie tknęła wilczyskiego dębu siekiera austriackiego zaborcy i hitlerowskiego okupanta. To polskie, królewskie drzewo oszczędziła Armia Czerwona w 1945 roku, siejąca wszędzie popłoch, spustoszenie, gwałty i grabież. Szubrawcy, spod znaku PZPR, także nie ważyli się tknąć w Wilczyskach wiekowego pomnika przyrody.
I szumiał sobie spokojnie nad grobami naszych bliskich i czerpał soki z naszej ojcowizny. Był niemym świadkiem naszej wspólnej historii. Kłaniał się naszym przodkom, gdy odchodzili do Domu Pana. Szumiał radośnie, gdy chrzest przyjmowały kolejne pokolenia w kościele pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Czym sobie zasłużył na tak okrutny i gwałtowny koniec. Dlaczego nie mógł żyć i umierać dalej razem z nami? Dlaczego nie zadrżała żadna ręka i nie drgnęła żadna powieka, gdy gdzieś w jakimś gabinecie tzw. Polacy z III RP wydawali na niego wyrok.
Dodajmy, haniebny wyrok!
Kim jesteście, wy, którzy dokonaliście tego mordu? Zrobiliście to z głupoty, z chciwości, czy na rozkaz? Musicie jednak zapamiętać, że podnieśliście zbrodniczą rękę na Drzewo, które dawało siłę temu Narodowi do przetrwania, które stało jak opoka na przekór wichrom i burzom dziejowym i zawsze było nadzieją na nieśmiertelność ludu, który zamieszkuje te ziemie.
Zdjęcia pozostawiam bez komentarza. Tymczasem pozostaną świadectwem obłędu barbarzyńców. Jednak ciąg dalszy nastąpi…
Parafia w Wilczyskach składała 4 wnioski o zezwolenie na wycięcie drzew:
wniosek z 24 kwietnia 2014 r., decyzja z 25 kwietnia 2014 r. – 7 drzew („w wyniku przeprowadzonych oględzin w terenie stwierdzono” „zły stan zdrowotny” „drzewa są częściowo uschnięte”);
wniosek z 18 września 2014 r., decyzja z 6 października 2014 r. – 12 drzew („w wyniku przeprowadzonych oględzin w terenie stwierdzono, że drzewa (…) obumarły”, „nie rokuje szans na przeżycie”, „są częściowo uschnięte”);
wniosek z 19 stycznia 2015 r., decyzja z 28 stycznia 2015 r. – 2 dęby szypułkowe, podano obwód pnia na wys. 1,30 m: 290 i 320 cm („w wyniku przeprowadzonych oględzin w terenie stwierdzono” „zły stan zdrowotny”, „drzewa są częściowo uschnięte”, „podczas silniejszych wiatrów mogą stanowić poważne zagrożenie – drzewa rosną na cmentarzu grożąc uszkodzeniem nagrobków w przypadku powalenia”);
wniosek z 21 stycznia 2015 r., decyzja z 24 stycznia 2015 r. – 13 drzew („w wyniku przeprowadzonych oględzin w terenie stwierdzono” „zły stan zdrowotny”, „drzewa posiadają popękane i spróchniałe pnie”).
Razem 34 okazałe drzewa.
Nie jest wykluczone, że niektóre z tych 34 drzew rzeczywiście były w złym stanie i kwalifikowały się do wycięcia. Ale na pewno nie były to te dwa 200-letnie dęby szypułkowe.
W uzasadnieniu zezwolenia na wycięcie czytamy, że owe dęby szypułkowe „podczas silniejszych wiatrów mogą stanowić poważne zagrożenie – drzewa rosną na cmentarzu grożąc uszkodzeniem nagrobków w przypadku powalenia”.
To jest oczywisty nonsens.
System korzeniowy dębu szypułkowego jest głęboki i silnie rozbudowany.
Prawdopodobieństwo, że 200-letni dąb szypułkowy „podczas silniejszych wiatrów” zostanie „powalony” (czyli przewrócony z całości, wyrwany z korzeniami) wynosi praktycznie zero.
Prawdopodobieństwo, że jakiś wiatr (nawet o sile huraganu) złamie pień 200-letniego dębu szypułkowego (średnica ponad 1 metr, obwód ponad 3 metry) wynosi zero – dokładnie zero.
Może się natomiast zdarzyć złamanie pojedynczego konaru – ale gdyby to uznać za jakieś zagrożenie, to trzeba byłoby wyciąć wszystkie drzewa w Polsce (ale dęby szypułkowe na końcu).
Obecny proboszcz nie miał prawa tknąć tych dębów.
Ten bardziej okazały towarzyszył 7 pokoleniom.
Ponad sto lat czekał na wolną Polskę. A gdy już się doczekał, przyszedł tutaj bandyta Niemiec. Potem bandyta bolszewik. Potem panoszyły się tutaj rodzime komuchy. Ale nikt dębu nie tknął, nikt się nie odważył. Aż do dziś.
Wilczyska mają pecha. Dostały proboszcza, który najwyraźniej zapragnął zapisać się w historii parafii – ale wybrał złą metodę.
W dodatku – jak słychać – nie rozumie swojego błędu.
Miota jakieś bezsensowne wyzwiska.
Wydaje jakiś „zakaz pobytu” w Polsce.
Widocznie sam siebie uważa za wzorzec Polaka.
Radziłbym przewielebnemu trochę pokory.
Panie Macieju! Podziwiam Pana walkę z patologiami – a przykładem takiej jest niszczenie przyrody-i życzę sukcesu. Barbarzyńców w Łużnej nie miał kto powstrzymać i cmentarz został ogołocony ze WSZYSTKICH drzew.Podobno były chore i stwarzały zagrożenie….Niektóre pewnie były w słabej kondycji(i zagrażały niektórym nagrobkom) ale dlaczego wymordowano wszystkie?