Parafia w Wilczyskach składała 4 wnioski o zezwolenie na wycięcie drzew – Odpowiedz(1):
wniosek z 24 kwietnia 2014 r., decyzja z 25 kwietnia 2014 r. – 7 drzew („w wyniku przeprowadzonych oględzin w terenie stwierdzono” „zły stan zdrowotny” „drzewa są częściowo uschnięte”);
wniosek z 18 września 2014 r., decyzja z 6 października 2014 r. – 12 drzew („w wyniku przeprowadzonych oględzin w terenie stwierdzono, że drzewa (…) obumarły”, „nie rokuje szans na przeżycie”, „są częściowo uschnięte”);
wniosek z 19 stycznia 2015 r., decyzja z 28 stycznia 2015 r. – 2 dęby szypułkowe, podano obwód pnia na wys. 1,30 m: 290 i 320 cm („w wyniku przeprowadzonych oględzin w terenie stwierdzono” „zły stan zdrowotny”, „drzewa są częściowo uschnięte”, „podczas silniejszych wiatrów mogą stanowić poważne zagrożenie – drzewa rosną na cmentarzu grożąc uszkodzeniem nagrobków w przypadku powalenia”);
wniosek z 21 stycznia 2015 r., decyzja z 24 stycznia 2015 r. – 13 drzew („w wyniku przeprowadzonych oględzin w terenie stwierdzono” „zły stan zdrowotny”, „drzewa posiadają popękane i spróchniałe pnie”).
Razem 34 okazałe drzewa.
Nie jest wykluczone, że niektóre z tych 34 drzew rzeczywiście były w złym stanie i kwalifikowały się do wycięcia. Ale na pewno nie były to te dwa 200-letnie dęby szypułkowe.
W uzasadnieniu zezwolenia na wycięcie czytamy, że owe dęby szypułkowe „podczas silniejszych wiatrów mogą stanowić poważne zagrożenie – drzewa rosną na cmentarzu grożąc uszkodzeniem nagrobków w przypadku powalenia”.
To jest oczywisty nonsens.
System korzeniowy dębu szypułkowego jest głęboki i silnie rozbudowany.
Prawdopodobieństwo, że 200-letni dąb szypułkowy „podczas silniejszych wiatrów” zostanie „powalony” (czyli przewrócony z całości, wyrwany z korzeniami) wynosi praktycznie zero.
Prawdopodobieństwo, że jakiś wiatr (nawet o sile huraganu) złamie pień 200-letniego dębu szypułkowego (średnica ponad 1 metr, obwód ponad 3 metry) wynosi zero – dokładnie zero.
Może się natomiast zdarzyć złamanie pojedynczego konaru – ale gdyby to uznać za jakieś zagrożenie, to trzeba byłoby wyciąć wszystkie drzewa w Polsce (ale dęby szypułkowe na końcu).
Obecny proboszcz nie miał prawa tknąć tych dębów.
Ten bardziej okazały towarzyszył 7 pokoleniom.
Ponad sto lat czekał na wolną Polskę. A gdy już się doczekał, przyszedł tutaj bandyta Niemiec. Potem bandyta bolszewik. Potem panoszyły się tutaj rodzime komuchy. Ale nikt dębu nie tknął, nikt się nie odważył. Aż do dziś.
Wilczyska mają pecha. Dostały proboszcza, który najwyraźniej zapragnął zapisać się w historii parafii – ale wybrał złą metodę.
W dodatku – jak słychać – nie rozumie swojego błędu.
Miota jakieś bezsensowne wyzwiska.
Wydaje jakiś „zakaz pobytu” w Polsce.
Widocznie sam siebie uważa za wzorzec Polaka.
Radziłbym przewielebnemu trochę pokory.
Witam jestem jako tako mieszkańcem Wilczysk bo obecnie nie mieszkam tam ale sobie przypominam to panu to wszystko sie nie podobało nawet u wcześniejszego proboszcza. Ciekawe jak pan by rządził Wilczyskami? Proszę sobie odpowiedzieć na to pytanie
„John R” był uprzejmy napisać tak:
„sobie przypominam to panu to wszystko się nie podobało nawet u wcześniejszego proboszcza”.
Nie wiem, co sobie „John R” „przypomina”.
Zgaduję, że ma na myśli Macieja Rysiewicza – i Maciejowi Rysiewiczowi proponuje „rządzenie Wilczyskami”.
Rzecz w tym, że Maciej Rysiewicz nie jest autorem powyższego tekstu.
Ja się do „rządzenia Wilczyskami” nie wybieram.
A w Wilczyskach rządzi „kupa” – jak to swego czasu określił sołtys (i radny) Tomasz T.
http://bobowa24.pl/2015/01/noworoczne-spotkanie-stowarzyszen-w-wilczyskach-tv/