
O bobowskiej szkole grajków pisałem kilka razy. Kto czytał – wie, o co chodzi. Szkole tej „dyrektoruje” pan G. (podstawowa funkcja w Bobowej: nadworny grajek u bobowskiego burmistrza). A cała ta zabawa – na nasz koszt. Napisałem też dwa teksty na temat pana G. jako takiego.
https://gorliceiokolice.eu/2014/12/pan-dyrektor/
https://gorliceiokolice.eu/2015/02/grajek-na-skrzypkach-2/
Na pierwszy tekst zareagował pan G. – ale inny G. Po drugim do akcji wyruszył sam zainteresowany (właściwy pan G.) Obydwaj panowie G. umiejętnie udawali, że nie wiedzą, o co chodzi – i próbowali skierować uwagę czytelnika na inny temat. Pan G. (nadworny muzykant) wykonał kilka wpisów z wyzwiskami. W ostatnim „błysnął” „świętymi słowami”. Użył ich zresztą po raz drugi.
14 stycznia napisał (pod adresem administratora niniejszej strony):
„Dlaczego Bogdan Krok nie odpowiada ? Być może postępuje w myśl zasady: nie dyskutuj z idiotą, bo najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a później pokona doświadczeniem ?”.
A 18 lutego (pod moim adresem):
„Stanisław Jerzy Lec napisał był kiedyś święte słowa: „Nigdy nie dyskutuj z idiotą, bo najpierw sprowadzi cie do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem”. Mając powyższe na uwadze kończę”.
Wygląda na to, że pan G. – wbrew własnej deklaracji („mając powyższe na uwadze”) – zaplątał się we własne sznurowadła. Innymi słowy: w dyskusji z sobą samym (a wydawało mu się, że ze mną dyskutuje) pokonał siebie swoim doświadczeniem.
Pan G. drapuje się na erudytę. Daje do zrozumienia, że czyta. Co prawda słabo pisze („ortografia nigdy nie była moją mocną stroną”) – ale czyta. Co czyta? Czyta (albo czytał) barona Stanisława Jerzego de Tusch-Letza. Tenże baron miał wg pana G. napisać „święte słowa”.
Baron Stanisław Jerzy de Tusch-Letz pisał różne rzeczy. Np. takie:
Stalin
Którą poeci wyśpiewali
ojczyzna, co to od Kamczatki
po szynach pędzi aż po San,
którą jak mleka pełny dzban
podają dzieciom czule matki,
– to Stalin!
Którą wykuło stu kowali
w pieśni i w czasie i w przestrzeni,
w węglu i w miedzi, w srebrze wód,
ojczyzna, której żaden knut
już swoim świstem nie ocieni
– to Stalin!
Wschód słońca, co się w piecach pali,
który zastyga w przęsłach mostów,
co się zaciska w groźbie kul,
ojczyzna, jak jesienny ul,
w pożodze wojny cichy ostrów,
– to Stalin!
I moja lira z nowej stali
i dumnie przemieniona muza,
obywateli jasny wzrok
i głos, i oddech, myśl i krok
i wolność, która nas odurza,
– to Stalin!
Poza tym – dużo innych rzeczy. Ale akurat nie to, co „czytał” pan G.
„Nigdy nie dyskutuj z idiotą, bo najpierw sprowadzi cie do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem” (oraz kilkanaście podobnych wersji krążących w sieci) nie pochodzi od barona-bolszewika Stanisława Jerzego de Tusch-Letza.
Tak się sprawy mają.
Powyższe napisałem dla porządku. Nie dawałem tego jako komentarz pod poprzednim tekstem nt. pana G., bo tamte komentarze (za przyczyną pana G.) już zupełnie odeszły od tematu głównego.
A sam pan G.?
No cóż, pan G. to znany poszukiwacz łatwej gotówki. Aktualnie obgryza spółdzielnię mieszkaniową w Gorlicach i gminę Bobowa (w przeszłości zjadał smacznie dietę radnego, ale teraz mu nie wyszło, podobnie jak nie wyszło z dietą poselską, do której podchodził w roku 2007). Pan G. (nadworny muzykant) to efemeryda, zniknie z Bobowej wraz z (dla niektórych przykrym) powrotem do rzeczywistości. A powrót ten nastąpi na skutek stanu gminnej kasy. Gdy w kasie pokaże się dno (gmina ma dług, bieżący deficyt jest pokrywany bankowym kredytem), pan G. się ewakuuje. Nie będzie przecież „krzewił kultury” za darmo!
Panie Rysiewicz, to ile ma Pan tych pieniędzy, przyzna się Pan w końcu? Najpierw prowadził Pan niejasne żwirowe interesy, a teraz zarabia Pan na pisaniu pod zlecenie i dyktando. Kawa na ławę. Ile i od kogo? Czytelnicy mają prawo znać prawdę.
Panie „Baca”, to ile ma Pan tych pieniędzy, przyzna się Pan w końcu? Najpierw prowadził Pan niejasne interesy, a teraz zarabia Pan na pisaniu pod zlecenie i dyktando (głupich komentarzy, w dodatku nie na temat). Kawa na ławę. Ile i od kogo? Czytelnicy mają prawo znać prawdę.
No i widzi osoba „a” ? Wystarczyło sięgnąć do Wiki, skopiować, wkleić i już mamy znawcę literatury polskiej ! Niech osoba „a” pilnie ćwiczy, to być może będą jeszcze z osoby ludzie !
Ps.
Że też akurat taki wdzięczny wierszyk osoba „a” zacytowała ! Skądże ona zaczerpnęła była ten cytat ? A może obijał się o ścianki główki pozostając w pamięci osoby „a” z czasów kiedy recytowała go „ku czci” na akademii pierwszomajowej ?
Informacja dla czytelników niniejszej strony
Pan Gryzoń gryzie. Tak ma. A za każdym razem, gdy strzeli na aut – zgrabnie zmienia temat.
Pan Gryzoń nie zna historii. Pan Gryzoń nie zna literatury. Pan Gryzoń nie umie pisać po polsku. Pan Gryzoń gryzie.