Próbowałem dociec, czy Gmina Bobowa kiedykolwiek dofinansowała Spółkę Wodną w Brzanie. I ku mojemu zdziwieniu okazało się, że weryfikacja takich dokumentów, wytworzonych przed 2005 rokiem okazała się niemożliwa. Odpowiedź skarbnika Danuty Żarnowskiej – Odpowiedź 20.02 – nie pozostawia złudzeń. Konia z rzędem należy podarować temu, kto stwierdzi, że podobną praktykę administracyjną można uznać za normalną, prawidłową i zgodną ze społecznymi oczekiwaniami w takiej prostej i dotyczącej dostępu do informacji publicznej sprawie.
Wygląda na to, ze nie można zlustrować, na przykład działalności publicznej burmistrza Wacława Ligęzy, od samego początku (2002 r.) zasiadania na stolcu wójta Gminy Bobowa. A dlaczego elektroniczne archiwum na „folwarku samorządowym” burmistrza Wacława Ligęzy, o którym pisze skarbnik Danuta Żarnowska, swój początek datuje na 2005 roku? Pada w zacytowanym piśmie, co prawda, jakaś podstawa prawna, ale dziennikarz, to przecież nie radca prawny Mruk i wypadałoby dorzucić kilka słów wyjaśnienia do takiego uzasadnienia.
Coraz ciężej rozmawia się z samorządowcami i urzędnikami Gminy Bobowa. To znaczy z samorządowcami w ogóle nie da się rozmawiać, bo milczą jak zaklęci, lekceważąc samorządową przysięgę. Więc niech żyją samorządowcy!
Urzędnicy na szczęście podejmują z przymusu „dialog” z „pseudopismakiem”, ale nasz dialog, jak widać na załączonym do tego felietonu obrazku, pozostawia wiele do życzenia.