Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Po latach panowania, przepraszam za brzydkie słowo, na stolcu, przewodniczącego Rady Miejskiej, „abdykował” Stanisław Siedlarz i Bobowa okryła się niemal żałobą. Nie ma jednak ludzi niezastąpionych, prawda panie burmistrzu? Wasze, panie burmistrzu, profetyczne przywództwo pozwoliło zażegnać nieuchronny, zdawałoby się, kryzys. I nagle przez mrok, który zapanował, po zupełnie niezrozumiałej decyzji S.S., przebił się promyk nadziei. Oto nadszedł Stanisław Tabiś z Sędziszowej i zgodził się zastąpić S.S., któremu lud Siedlisk i okolic winien dozgonną wdzięczność. Bo nikt od S.S. nie był w Siedliskach większym chojrakiem od dopłat unijnych do hektara. Lud Siedlisk i okolic nigdy „mu” tego nie zapomni.
Nie ma jednak tego dobrego, co by na jeszcze lepsze nie wyszło! Oto Stanisław Tabiś, wybitny radny i sołtys wielu kadencji. Znawca i biegły w sprawach „bezkarnych”, dotyczących dziur w spróchniałym moście w Sędziszowej. Cenzor „Gorlic i Okolic” in spe. Samorządowiec, który odpowiada, przed Bogiem i historią, na wszystkie listy do niego skierowane via Poczta Polska. Wreszcie, działacz społeczny, który, jak nikt przed nim, odróżnia prawdę od kłamstwa i czerń od bieli…
Jako uniżony sługa bobowskiego samorządu terytorialnego, tzw. recenzent życia publicznego, na dodatek z Wilczysk, a nie z Sędziszowej, a więc obiektywny, mam dzisiaj wielką satysfakcję, że już bardzo dawno dostrzegłem wszelakie zalety samorządowca Stanisława Tabisia. Pokornie proszę, żeby pan przewodniczący docenił moje starania, w dziele promocji pana przewodniczącego, kiedy pan przewodniczący jeszcze nie był przewodniczącym. Na dowód przytaczam kilka moich felietonów, które sławiły pana w ogóle i w szczególe, panie przewodniczący.
I pokornie pana proszę, panie przewodniczący, o zamieszczenie tych wiernopoddańczych tekstów choćby na stronie www.bobowa.pl w zakładce „blogi”. Niech sławią dokonania pana przewodniczącego. A kadencja długa, cztery lata, jak za brata…
Obiecuję, że nie ustanę w sprzeciwach i protestach, wobec byle „życzliwych24”, którzy, wszem i wobec, ani chybi, będą kalać wizerunek pana przewodniczącego z byle powodu!
Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego klubu, prezes Ochódzki Ryszard, naszego klubu „Tęcza”. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. Niech żyje nam prezes sto lat!
To jeszcze ja – Jarząbek Wacław, bo w zeszłym tygodniu nie mówiłem, bo byłem chory. Mam zwolnienie. Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu. Niech żyje nam! To śpiewałem ja – Jarząbek.
Radny Stanisław Tabiś zaprasza mnie do współpracy
4 maja 2014
W protokole z obrad Rady Miejskiej w Bobowej z 18 marca 2013 roku (nr XXXI/13) tak zapisano wypowiedź (wystąpienie) radnego Stanisława Tabisia:
„Radny Pan Stanisław Tabiś zauważył, że kwartalnik Nasza Gmina w roku 2012 został wydany tylko raz, a materiał źródłowy pochodził z portali internetowych. Uważa, że artykuły powinny być pisane zarówno przez lokalnych działaczy, jak i mieszkańców, bo każdy może i powinien się włączyć w redagowanie gazety (…)”.
Szanowny Panie Radny, toż ja spełniam wszystkie kryteria. Jestem nie tylko lokalnym działaczem, bo wiceprezesem stowarzyszenia „Prawda i Wolność” w Gorlicach, ale przecież i pełnoprawnym mieszkańcem gminy Bobowa. Powiem więcej! Jako lokalny dziennikarz poświęciłem różnorakim sprawom tej gminy chyba z kilkaset tekstów o różnorodnej tematyce od kulturalnej po społeczno-polityczną. Jestem autorem i redaktorem kilku książek (wizerunek ich okładek na zdjęciach w tekście), w których o Bobowej, naszej małej ojczyźnie, wspominałem i wspomina się nie tylko zdawkowo, ale znacznie obszerniej. A zatem dorobek, doświadczenie oraz chęci są moim atutem. A tu się nagle okazuje, że nie ma komu pisać do „Naszej Bobowskiej Gminy”? Cudze chwalicie, swego nie znacie, chciałoby się powiedzieć, panie radny Stanisławie Tabiś.
Album „Ule i pasieki w Polsce” autorstwa Macieja Rysiewicza i Jerzego Żaka
I jeszcze coś dodam. Na publicznej stronie www.bobowa.pl dostrzegłem tzw. zakładkę o nazwie „Blogi”. No to klikam w tę zakładkę, a tam rozpaczliwe słowa: „Przykro nam. Brak artykułów w kategorii Blogi”. Spadłem z krzesła. Tylu publicystów dookoła w tym i moja skromna osoba, a blogi na www.bobowa.pl wieją pustką?
Oficjalnie, zgodnie z głębokim przeświadczeniem, wyrażonym przez radnego Tabisia, że każdy powinien włączyć się w redagowanie gazety, zgłaszam swój akces do tego programu rozwoju gminnej publicystyki tak w „Naszej Bobowskiej Gminie”, jak i w dziale „Blogi” na www.bobowa.pl. Mam nadzieję, że radny Tabiś nie wycofa się ze swoich tak jednoznacznych deklaracji i wesprze mój oficjalny wniosek w tej sprawie. Dodam, że nie oczekuję żadnego honorarium autorskiego i teksty pisane przeze mnie do „Naszej Bobowskiej Gminy” i do www.bobowa.pl/blogi będę przekazywał nieodpłatnie. Nie ukrywam, że byłoby mi bardzo miło tworzyć dział „Blogi” na www.bobowa.pl z każdym publicystą. Jego poglądy nie mają żadnego znaczenia. Czytelnikom www.bobowa.pl/blogi starcie ideowe autorów wyszłoby tylko na zdrowie. Na początek proponuję panią Ywettę Walecką i pana Mateusza Książkiewicza, jako kontrblogerów. Jeśli tylko wyraziliby taką wolę? Zresztą każdy mógłby tam założyć swój blog. Taka była przecież idea publicznego administratora tej strony. Może burmistrz Wacław Ligęza, zdecydowałby się na „blogowanie”, przecież ustawy samorządowe tego nie zabraniają.
Uważam, że to dobry pomysł a jego inicjatorowi, czyli radnemu Stanisławowi Tabisiowi wyrażam szczere uznanie i podziękowanie.
Ten felieton wnioskowy przekazuje drogą mejlową Pani Sekretarz Zdzisławie Iwaniec, żeby nadała mu stosowny administracyjny bieg.
Jestem pewien, że już niedługo, m. in. na www.bobowa.pl/blogi zacznie się nowe życie!
Cywilna odwaga radnego Stanisława Tabisia z Bobowej
4 lutego 2013
Radny Stanisław Tabiś to samorządowiec pryncypialny i bezkompromisowy. Pewnego dnia (31 maja 2012 r.), jak już donosiłem na stronie www.bobowaodnowa.eu, ośmielony oświadczeniami burmistrza Wacława Ligęzy i radnego Tomasza Taraska, postanowił dołączyć do tego chóru i wyrzucił z siebie całą frustrację, nazywając moją działalność publicystyczną „stekiem kłamstw i oszczerstw”. I, jak sądzę, w wielkim samozadowoleniu i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, przyglądając się ukontentowanym twarzom samorządowców Ligęzy i Taraska dodał: „działanie tego Pana przekroczyło już pewne granice”.
Postanowiłem o ten „stek kłamstw i oszczerstw”, a także o „przekraczanie pewnych granic” zapytać radnego Stanisława Tabisia i wystosowałem już 31 grudnia 2012 r. oficjalny list do bobowskiego rajcy. Niech wyszczególni, prosiłem, owe kłamstwa i oszczerstwa wypowiedziane na stronie www.bobowaodnowa.eu lub gdziekolwiek przez „tego Pana”. A może nie o „tego Pana” chodziło (w ogóle) tylko, na przykład, o radnego Tomasza Taraska albo o burmistrza Ligęzę. I wypowiedź radnego Tabisia należy traktować w kategoriach wielkiej przenośni, a nawet skrupulatnie zaplanowanej prowokacji. Jak na razie radny Stanisław Tabiś milczy – już ponad miesiąc. Na adres mojej redakcji nie wpłynął list od samorządowca z Sędziszowej. Ale niechybnie już niedługo listonosz zapuka do moich drzwi. Bo przecież dla radnego Stanisława Tabisia odwaga cywilna, to sprawa bezcenna. Bo jakże to tak strzępić gębę po próżnicy i o stek kłamstw i oszczerstw oskarżać bez dania racji, bez wyszczególnienia faktów, ogłoszenia cytatów, bez przedstawienia dowodów. Chyba że, odwagę cywilną zamieniamy na pośmiewisko.
Sprawa, panie radny Tabiś, wbrew temu, co być może pan myśli, jest bardzo poważna. Pisałem o tym wielokrotnie w moich felietonach. Właściwie cała publicystyka „Bobowej Od-Nowa” i „Gorlic i Okolic”, to jest jeden wielki krzyk w tej sprawie. Poszczególne fakty i wydarzenia stanowią tylko tło dla problemu najważniejszego, który najlapidarniej ujął przed laty (w homilii z 9 kwietnia 1984 r.) Błogosławiony Ks. Jerzy Popiełuszko:
Szkoła jest dla uczniów, a nie uczniowie dla szkoły, tak jak i władza ma być w służbie Narodu, a nie Naród w służbie władzy.
Po wyborze na radnego, burmistrza, posła, prezydenta, każdy z wybranych powinien budzić się i zasypiać recytując (ze zrozumieniem) te słowa. W III RP stało się odwrotnie. I niestety, to pan jest trybikiem tego systemu władzy, którego ja właściwie nie mam prawa krytykować, bo w przeciwnym razie zwyzywa mnie pan publicznie od „kłamców i oszczerców” albo wesprze pan działania burmistrza w dziele pisania pozwu sądowego. Pan i pana koledzy samorządowcy, poczuliście się wybrańcami systemu i zamiast służyć ludziom, w istocie zaczęliście ich lekceważyć. I nic do was nie dociera, i żadnej krytyki nie jesteście w stanie przyjąć z pokorą. Jeżeli mamy rozmawiać o kłamstwach i oszczerstwach, to proszę bardzo. Ja działam z otwartą przyłbicą. Wszystkie moje teksty „wiszą” w sieci, także i te, które poddawały krytyce pana publiczną działalność. Ale zanim pan powie, to jest „kłamstwo i oszczerstwo”, niech pan wskaże przykłady palcem, niech pan na przykład udowodni, że most w Sędziszowej nie wymagał remontu, albo niech pan się wytłumaczy dlaczego zgodził się pan na wydanie publicznych 200 tysięcy złotych na działkę 70/1 i w imię czego, albo kto z radnych interweniował i protestował w sprawie decyzji administracyjnej wydanej z rażącym naruszeniem prawa, bezprawnie nakazującej rodzinie Musiałów wykonanie rowu w granicach własnej działki. Spraw jest więcej! Ma pan duże pole do popisu. Rozumiem, że, w przeciwieństwie do burmistrza Ligęzy, czyta pan moje felietony. Ale jak pan zrobi wreszcie wykaz moich kłamstw i oszczerstw, bardzo proszę przekazać ten elaborat burmistrzowi Ligęzie. Trochę mi go żal, że nie zapoznał się do tej pory z moją twórczością na swój temat. To chyba jedyny taki przypadek w historii świata, że władca nie zabiega o informacje, co takiego lud na jego temat śpiewa i bajdurzy. Bardzo się jednak chłop wyalienował!
Ale wróćmy do początku tej historii! Ustalmy, gdzie zatem, panie rajco, podziała się pana cywilna odwaga?
3 września 2008
FONTANNA NA BOBOWSKIM RYNKU I MOST NA BERDECHÓW W SĘDZISZOWEJ
Po ukazaniu się w lipcu 2008 roku Bezpłatnego Kwartalnika Społecznego „Bobowa Od-Nowa” mój telefon dzwonił przez cały sierpień. Jak można było przypuszczać nie tylko Maciej Rysiewicz przedstawia interpelacje, dotyczące spraw publicznych w naszej gminie. Moi sąsiedzi: dalsi i bliżsi, znani i nieznani opowiadali o swoich kłopotach, o bezdusznej władzy samorządowej, czy wręcz o jawnym łamaniu prawa, zastraszaniu i braku szacunku dla słusznych obywatelskich wniosków i wystąpień. Mam nadzieję, że stopniowo uda się zinwentaryzować większość bolączek naszego małego środowiska. Jedną ze spraw postanowiłem jednak opisać i przedstawić natychmiast, bo ma ona wyjątkowo groźny wymiar – można by rzec – natury egzystencjalnej. Obok publikuję zdjęcia mostu na rzece Białej w Sędziszowej w drodze na Berdechów (wykonane 31 sierpnia 2008 roku). Na usta ciśnie się tylko jedno określenie: katastrofa budowlana wisi – dosłownie i w przenośni – w powietrzu. Drewniana konstrukcja mostu jest kompletnie spróchniała. Barierki można wyłamać lekkim pchnięciem dłoni. Strach nie tylko przejechać po tak zbutwiałej budowli, ale i po niej chodzić. Rozumiem, że nie tylko dorośli, świadomi zagrożenia, korzystają z mostu w Sędziszowej, ale i często nieświadome niebezpieczeństwa dzieci. W tym samym czasie na bobowskim rynku realizowana jest „bizantyjska” inwestycja i powstaje fontanna na nieśmiertelną chwałę wójta i bobowskich radnych. Nie mam nic przeciwko fontannom, budowano je na rynkach miejskich, jak świat długi i szeroki, od czasów średniowiecza – co ja piszę – już dużo wcześniej. Bywają przydatne. W upalne dni – tu i ówdzie – można w nich zażyć kąpieli, jeśli policja przymknie oko. Jednak na zdewastowanym moście na Berdechów wieje grozą!!! Co na to Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Aleksander Górski? A zarządzający ruchem na drogach w powiecie Starosta Mirosław Wędrychowicz – czy nie powinien natychmiast interweniować?
Panie Wójcie – zwracam się oczywiście do Wójta Wacława Ligęzy – kto weźmie odpowiedzialność, gdy zdarzy się, nie daj Bóg, jakieś nieszczęście? Przecież most nie zbutwiał w jedną noc. Ten stan trwa od wielu miesięcy! Na co Pan czeka?
Maciej Rysiewicz
P.S. A propos fontanny. Czy nie taniej było zbudować ją równolegle z modernizacją bobowskiego rynku? Teraz trzeba niszczyć to, co świeżo odrestaurowane. No, ale ja nie znam się na budownictwie i Przewodniczący Rady Gminy powie, że się czepiam!
7 października 2008
MOST NA BERDECHÓW W SĘDZISZOWEJ – ODSŁONA II, CZYLI UWAGA REMONT
Dedykuję Radnej Teresie Magierze (Berdechów) i Radnemu Stanisławowi Tabisiowi (Sędziszowa)!
Nastepna sprawa – Pan Rysiewicz zgłosił do Starostwa kwestię zamknięcia mostu w Sędziszowej, stwierdzając, że most ten grozi zawaleniem. Wójt został o tym poinformowany i zostaną przez Starostwo podjęte działania kontrolne.
Dobrze Państwo wiecie ile było problemów z tym mostem, ile było problemów z wykonaniem projektu ale ten projekt posiadamy, tak że Pan Rysiewicz może spokojnie zają ć się swoimi sprawami. Po rozmowach w Warszawie jest informacja, że jest szansa aby w roku przyszłym uzyskać na ten cel część środków pozabudżetowych. Na dzień dzisiejszy Wójt nie posiada wiedzy na ten temat, że tam istnieje takie zagrożenie. Konstrukcja mostu jest bardzo mocna i solidna, jest problem z barierami, które są na skutek czynników atmosferycznych uszkodzone ale zostały nadbite deski, żeby można było przejechać. Z pewnością most ten wygląda nieestetycznie, ale to jest inna sprawa. Należy uspokoić w tym miejscu Pana Rysiewicza, że projekt jest wykonany i od trzech lat są czynione starania i myśli że na wiosnę zostanie to zrobione.
(Wystąpienie Wójta Wacława Ligęzy na posiedzeniu Komisji Budżetu i Finansów Rady Gminy Bobowa)
Szanowny Panie Wójcie!
W pierwszych słowach mojego listu spieszę donieść, że Pańska wypowiedź z dnia 8 września 2008 roku, zanotowana w protokole nr 18/08 (posiedzenie Komisji Budżetu i Finansów Rady Gminy Bobowa) nie tylko mnie nie uspokoiła, ale wręcz przeciwnie, wprowadziła mnie w stan jeszcze większej frustracji. Mówi Pan, że „od trzech lat są czynione starania…”, że „projekt posiadamy…”, że „jest szansa aby w przyszłym roku…”, że „środki pozabudżetowe…” i że „Wójt nie posiada wiedzy na ten temat, że tam istnieje takie zagrożenie”. Nie wiem jak mam to Panu powiedzieć, ale z każdym słowem, zapisanym w protokole nr 18/08, pogrążał się Pan coraz bardziej w oparach absurdu i niekompetencji. Nic Panu nie da nawet najlepszy projekt, jeśli zbutwiałe deski załamią się pod kołami przejeżdżającego pojazdu, albo przechodzień spadnie do rzeki razem z wyłamanymi barierami. Próbuje Pan bagatelizować bardzo poważny problem… i to jest właśnie Pańska arogancja. Arogancja urzędnika, który mówi: „Wójt nie posiada wiedzy na ten temat że tam istnieje takie zagrożenie”, „konstrukcja mostu jest bardzo mocna…”, „zostały nadbite deski, żeby można było przejechać…”. To jest nie tylko arogancja, ale złowieszcza, groźna buta, bo gdy mówi Pan, że „Pan Rysiewicz może spokojnie zająć się swoimi sprawami”, to ja Pana pytam: – Czy most w Sędziszowej, to nie jest moja sprawa? Czy zgłoszenie od Czytelników w sprawie mostu miałem przemilczeć, „zamieść pod dywan”, bo tak byłoby dla Pana wygodniej?
No, ale skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Na moście w Sędziszowej Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zarządził 26.09.2008 r. wizję lokalna. Przed wizją próbowano łatać ratować sytuację. Rozumiem, że ten „remont” został zlecony przez Wójta Wacława Ligęzę? Po co Pan to zrobił? Przecież konstrukcja mostu jest bardzo mocna. Na zdjęciach widać te prowizoryczne próby ratunkowe. Do zbutwiałych żerdzi przykrępowano drutem nowe kantówki, próbowano usztywnić konstrukcję barierek, na dziury nabito nowe deski, przed wjazdem na most ustawiono tabliczkę „UWAGA REMONT”.
Jednak warto było interweniować, czyż nie tak, Panie Wójcie?
Maciej Rysiewicz
- Teraz czekam na protokół z wizji lokalnej. Mam nadzieję, że Pan Aleksander Górski – Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Gorlicach nie odmówi mi udostępnienia tej informacji publicznej. A Czytelników elektronicznego wydania gazety „Bobowa Od-Nowa” bezzwłocznie poinformuję o kolejnych odsłonach tej historii z fontanną za 145 tysięcy złotych (a może więcej) w tle!!!
2 września 2009 roku
JESZCZE O MOŚCIE W SĘDZISZOWEJ
Wszyscy już wiemy, że most w Sędziszowej doczekał się gruntownego remontu. Chciałoby się powiedzieć: nareszcie! Po tylu latach, kiedy zagrażał bezpieczeństwu i straszył swoim wyglądem, to wiadomość o jego renowacji musi cieszyć. Kto nie pamięta już w jakim był stanie, powinien wrócić do moich ilustrowanych felietonów na ten temat, zamieszczonych 3 września i 7 października 2008 roku na stronie bobowaodnowa.eu. Czy krzyk, jaki wówczas podniosłem, przyspieszył działania bobowskich władz? Burmistrz Wacław Ligęza i radny Stanisław Tabiś mają na pewno „wyrobione” zdanie na ten temat
Ale ja o trochę innej sprawie, choć z mostem w Sędziszowej w tle. Otóż, 11 sierpnia 2009 roku ukazał się na łamach „Gazety Gorlickiej” artykuł Lidii Łaś pt. „Rośnie nowy most. Budowa w Sędziszowej zakończy się we wrześniu”. Artykuł jak artykuł, trochę logicznych błędów i językowych uchybień; kto by się tym zresztą przejmował. Gorzej, że stwierdzenie wyjściowe tego tekstu w jawny sposób rozmija się z prawdą. Otóż pani Lidia Łaś już na samym początku pisze dość bezceremonialnie: „Trzeba zaznaczyć, że stary most był w całkiem dobrym stanie”. I po przeczytaniu tego zdania uświadomiłem sobie, że artykuł w „Gazecie Gorlickiej” był w gruncie rzeczy odpowiedzią na moje felietony. Trzeba było dać im odpór, odsunąć w niebyt te wszystkie lata, kiedy spróchniały most zagrażał zdrowiu i życiu jego użytkowników, wreszcie pokazać „troskliwe” oblicze władzy i szerzyć – skąd my to znamy – propagandę sukcesu. Że zdjęcia zdewastowanego mostu na bobowaodnowa.eu straszą? Przecież „Gazeta Gorlicka” nawet ich nie zauważyła! A nawet jeśli redaktorce Agnieszce Nigbor z „Gorlickiej” coś się obiło o oczy i uszy, to przecież nie jest to powód do prasowej interwencji, zwłaszcza, że na nazwisko Maciej Rysiewicz mamy w wielkonakładowej prasie powiatu gorlickiego najzwyklejszy zapis cenzorski. Czyż nie tak pani redaktor?
Aż wreszcie „przyszedł (propagandowy) walec i wyrównał”! Aktorka Joanna Szczepkowska troszkę się pośpieszyła, odstawiając 20 lat temu komunizm do lamusa historii. Oj bardzo się pośpieszyła!
Przyjemnie jest kadzić władzy, bo potem klepie cię ona po ramionach, albo gładzi dobrotliwie po głowie, daje premie i awanse. I zaprasza na akademie „ku czci” i uroczyste przecięcia wstęg. I takie to już podłe czasy, że jak Maciej Rysiewicz i Lidia Łaś patrzą na ten sam obiekt budowlany na rzece Białej, to Maciej Rysiewicz widzi w ruinie World Trade Center po ataku terrorystów, a Lidia Łaś Empire State Building w rozkwicie.
Ludziska przestańcie wreszcie czytać gazety, bo łgarstwo i matactwo wszędy. Ale może nie, bo trzeba w końcu w coś wierzyć (nawet w kłamstwa), ot choćby na przykład w to, że stary most w Sędziszowej był naprawdę w całkiem dobrym stanie! Sam już nie wiem, co Wam radzić!
13 grudnia 2009 roku
Kilka dni temu przejeżdżałem przez Sędziszową, (bodaj 9 grudnia) i z oddali przez chwilę obserwowałem huczną fetę z okazji otwarcia nowego mostu na rzece Białej w kierunku Berdechowa. Po latach wstydliwego milczenia i „bezróbstwa” bobowskich władz, podniosłem w swoim czasie krzyk nad spróchniałym, dziurawym i grożącym katastrofą budowlaną starym, drewnianym mostem. Miast zrozumienia mojej troski o bezpieczeństwo użytkowników, wywołało to gniew samorządowców i urzędników. Od dawna wiem, że życie bywa przewrotne. Stało się jednak to, co przewidywałem. Bezzwłocznie podjęto kroki w celu oddania do użytku nowoczesnej i bezpiecznej przeprawy na drugi brzeg Białej. W końcu może i moja pisanina przydała się na coś i do czegoś. A propos: w sprawie walącego się mostu w Sędziszowej nie protestowali ani poseł Witold Kochan, ani poseł Barbara Bartuś… – tę zdawkową konstatację publikuję tylko tytułem przypomnienia.. Może kiedyś redaktor Molendowicz przypomni nam o tych wypadkach…
Jednak patrząc na długi sznur samochodów, którymi zaproszeni goście przyjechali uświetnić uroczyste otwarcie nowego mostu, coś mnie w sercu zakłuło. Czy burmistrz Wacław Ligeza, wznosząc się ponad wszelkie podziały, zgodnie z zasadami dobrego wychowania i pod hasłem „mosty łączą ludzi”, nie mógł wystosować zaproszenia do nędznego, bo nędznego, ale jednak redaktorzyny miejscowej gazety, której nakład (3000 egz.) nie jest wcale taki mały i wszelkie znaki na niebie i ziemi świadczą o jej opiniotwórczym oddziaływaniu; przypomnijcie sobie chociażby gniew radnych Gajczewskiego, Siedlarza, Taraska czy Tabisia ze swadą ubliżających Waszemu felietoniście na posiedzeniach Rady Gminy. Szybko jednak wróciłem na ziemię z tych zaświatów. Przecież moja obecność zepsułaby tę uroczystość. Wszystkim miny by zrzedły, wzrokiem błądziliby po miejscowych pagórkach lub chyłkiem umykali przed „jurodiwym” i „zapowietrzonym”. Dla dobra publicznego lepiej czarną owcę odseparować od „szanownego państwa”. Burmistrz Ligęza mówi prawdę. Interes publiczny ponad wszystko, to drogowskaz, cel i siła sprawcza wszechrzeczy, petycja zatroskanych mieszkańców, list stuku-stuku protestacyjny, manifest komunistyczny, który zaszczutemu odczytają zanim odda ostatnie tchnienie.
27 grudnia 2012
DEMOKRACI Z BOBOWEJ
Radny Pan Stanisław Tabiś poinformował, że w pełni popiera swoich przedmówców. Zauważył, że podejmując się funkcji publicznej należy przygotować się na krytykę, ale uzasadnioną i prawdziwą, a nie stek kłamstw i oszczerstw. Uważa, że działanie tego Pana przekroczyło już pewne granice.
8 stycznia 2013
O KRYTYCE PRAWDZIWEJ I UZASADNIONEJ
Odpowiedzi na to pytanie udzielił poniekąd radny Stanisław Tabiś, który 31 maja 2012 r. (sesja Rady Miejskiej nr XXI/12) zauważył, że podejmując się funkcji publicznej należy przygotować się na krytykę, ale uzasadnioną i prawdziwą, a nie stek kłamstw i oszczerstw. To wystąpienie radnego Tabisia pachnie, żeby nie powiedzieć cuchnie, dialektyką marksistowską w najczystszym wydaniu. Bo cóż to właściwie znaczy „krytyka uzasadniona i prawdziwa”? W opozycji do niej są już tylko „kłamstwa i oszczerstwa”. Kto miałby taką prawomyślną krytykę rozpoznawać? Może radny Tabiś? Ale przecież to absurd! Radny Tabiś jako osoba publiczna, czy tego chce, czy nie, polityk na szczeblu wioski i gminy, nie może cenzurować publicystycznej krytyki. Bo gdyby miało do tego dojść, sytuacja wyglądałaby następująco.
Do radnego Tabisia przychodzi (obowiązkowo) Maciej Rysiewicz i oświadcza: – Radny Stanisławie Tabisiu, napisałem felieton o dziurach w moście w Sędziszowej i napisałem, że jako sołtys i radny tej wioski, radny Stanisławie Tabisiu, niewiele zrobiliście w tej sprawie. Dziury świecą swoimi oczodołami od wielu miesięcy a barierki mostu już dawno spróchniały. Lada chwila nawet trzeźwy może wpaść do rzeki i kark skręcić. I ja autor tego felietonu napisałem, że jako sołtys i radny ponosicie, radny Stanisławie Tabisiu, za to odpowiedzialność. Na to radny Stanisław Tabiś odpowiedziałby: – Tę krytykę uznaję za nieuzasadnioną i nieprawdziwą, słowem to jest stek kłamstw i oszczerstw. Zakazuję rozpowszechniania tych kalumnii. No i Maciej Rysiewicz na oczach Stanisława Tabisia, a może nawet komisyjnie, dokonałby zniszczenia artykułu z kłamstwami i oszczerstwami, a następnie wyrzucił go do Białej przez dziurę w moście!
No i tak właśnie chcieliby pracować radni w Bobowej. A komu się nie podoba, won do Sądu pod paragrafy 212 i 190a Kodeksu karnego. Ale zanim sprawa nie trafi na wokandę, proponuję radnemu Stanisławowi Tabisiowi powołanie przy Radzie Miejskiej w Bobowej Komisji Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w składzie: Wiesław Janota, Stanisław Siedlarz, Stanisław Tabiś i Tomasz Tarasek.
Łubu dubu, łubu dubu……………..