Próbę generalną przed wtorkowym zaprzysiężeniem Burmistrza i wyborem przewodniczących poszczególnych komisji radni kadencji 2014 – 2018 mają za sobą. Koalicyjna solidarność zaspokoiła ambicje jednych, pogroziła palcem innym. Przyjąć należy, że wszystko dla dobra miasta i jego mieszkańców.
Wiadomość o spotkaniu dotyczącym ustalenia składu osobowego poszczególnych komisji rady miasta była jednocześnie sygnałem, że karty zostały do końca rozdane i wytypowano członków poszczególnych komisji. Zaskoczenia nie było. Scenariusz został zademonstrowany na pierwszej sesji Rady Miasta Gorlice, gdy większością głosów koalicji i radnych „zainteresowanych” na przewodniczącego rady i jego zastępcę wybrano osoby, którym w ubiegłej kadencji udowodniono łamanie prawa samorządowego, a które z tego tytułu konsekwencji nie poniosły. „Per aspera ad astra” można tu posłużyć się łacińską sentencją, która znaczy: „Przez trudy do gwiazd”, a trzeba przyznać, że wiele wysiłku włożono, by radna Mariola Migdar zachowała mandat. Przy okazji radnego Wrońskiego, jak już wcześniej pisałam, z dobrym skutkiem wykorzystano czas. „Ostatni będą pierwszymi” – sprawdziło się w ich przypadku, obracając w perzynę baśniową zasadę: „nie ma winy bez kary”, a to nie powinno dziwić, bo życie to niej jest bajka.
Tym samym 9 grudnia, na wtorkowym posiedzeniu Rady Miasta Gorlice, mieszkańcy będą mogli obejrzeć kolejny odcinek show pod nazwą „Wybór przewodniczących”, tym razem komisji rady miasta.
Przyznając sobie funkcję samorządowej jasnowidzącej bez teki informuję:
Komisję rewizyjną otrzyma Czesławowi Gębarowskiemu z PiS, nie ma zaskoczenia. Przewodniczący Wroński dostał 16 głosów poparcia, a koalicja ma ich 12, więc głos „za” był zapewne ZA.
Komisja infrastruktury przypadnie Ryszardowi Ludwinowi z Porozumienia Gorlickiego, i jak można się domyśleć, nie tylko z tego porozumienia.
Komisję oświaty otrzyma Maria Ludwin, która w poprzedniej kadencji, przy poparciu kolegów z ugrupowania, w drastyczny sposób wyparła radnego Mroza, bo ten naraził się koalicyjnej braci.
Komisja budżetu i finansów dostanie wiecznie śmiejący się radny Michał Diduch, fan Witolda Kochana i, jak sam napisał w wyborczym haśle: „WASZ RADNY OD KONKRETÓW”. Swoją skuteczność potwierdził promując budowę ulicy w okolicy, gdzie postawił dom.
Komisja promocji, utworzona w poprzedniej kadencji dla radnego Wrońskiego przejdzie na Krzysztofa Zagórskiego z Małopolskiego Ruchu Samorządowego. O radnym nie mam opinii, natomiast istnienie samej komisji jest bezsensowne. Powołana w poprzedniej kadencji dla podniesienie dobrego samopoczucia Krzysztofa Wrońskiego, powinna zniknąć, gdy ten awansował wyżej. Jej istnienie nic do funkcjonowania miasta nie wniosło, zwiększa jedynie koszty utrzymania Rady.
Serwilizm i spolegliwość to najlepsza rekomendacja dla radnego funkcyjnego, a zarazem cugle do jego skutecznego pacyfikowania, czego doświadczył Augustyn Mróz. Prestiż i wyższa dieta to nagroda za wspieranie lidera i jego wizji.
Upadek burmistrza Kochana pokrzyżował nieco koalicyjne plany, ale nie pozbawił pazurów wprowadzonych przez jego komitet radnych. Ci, co cztery lata temu bezkrytycznie i bezwarunkowo na „dzień dobry” podnieśli podstawowe uposażenie wkraczającego do ratusza byłego posła o kilkaset złotych, obecnie dywagowali nad uposażeniem nowo wybranego, skłaniając się w kwestiach płacowych ku tendencjom zniżkowym, popieranych argumentem „niech najpierw coś zrobi, dopiero możemy mówić o podwyżce”. Myślenie jak najbardziej prawidłowe, koliduje jednak z tym, co było . Każe też zastanowić się nad intencjami koalicyjnego zespołu. Możliwe, że ewentualna podwyżka poborów burmistrza Kukli uzależniona będzie od jego elastyczności we współpracy z samorządową większością, której interes własny został zagrożony wyautowaniem lider.
Na godzinę przed pierwszym roboczym posiedzeniem nowej rady miasta Witold Kochan spotkał się ze swoimi poplecznikami w Biurze Rady. Spoza zamkniętych drzwi dochodziło, odbijające się echem w pustych korytarzach Urzędu: „NIE POZWÓLCIE!!!”. Znaczenie cytowanych słów w połączeniu z towarzyszącymi im emocjami, można różnie interpretować. Niemniej ich sens klarować się będzie już w trakcie podejmowania zgłaszanych przez nową władzę uchwał. Zapewne siła wypowiedzianych przez byłego już burmistrza słów odcisnęła swoje piętno na podziale funkcji w radzie i na pewno nie pozostanie bez konsekwencji dla Gorlic i mieszkańców. Zdalne sterowanie ma swoją konkretną moc.
Najciekawsza część tej historii w przyszłości, to przywództwo pana Kochana po przegranych wyborach!