Od promocji do korupcji i z powrotem

W jaki sposób władza korumpuje media i jak media pozwalają się korumpować władzy (oraz co z tego wynika)?

W III RP to mechanizm najprostszy z najprostszych. Spróbujmy o nim opowiedzieć na przykładzie umowy zawartej pomiędzy Gminą Bobowa i wydawcą portalu „Bobowa24”, firmą „Grupa ksiazkiewicz – Lucyna Jamer-Książkiewicz”. Oto dokument z 10 stycznia 2014 roku, podpisany przez wysokie układające się strony – Zalacznik nr 1.

Na początek przyjrzyjmy się Gminie Bobowa – pierwsza pozycja w tej układance. Nasza jednostka samorządu terytorialnego ma do dyspozycji dwa media: portal „Bobowa.pl” i kwartalnik „Nasza Bobowska Gmina”. Całkiem niemało, jak na tak maleńką gminę. Jednak to Gminie Bobowa i – jak można sądzić – burmistrzowi Wacławowi Ligęzie nie wystarcza. Dlatego z gminnej kasy wydatkuje pieniądze na rzecz kilku prywatnych mediów („RTV Gorlice”, „GorliceTV”, „Bobowa24”), „podpierając” te wydatki szumnymi oświadczeniami o konieczności promowania bobowskiej gminy i lokalnej wspólnoty samorządowej.

„Promocja” – to jest słowo-klucz dla marketingu politycznego miejscowej władzy. Wygląda jednak na to, że publiczny portal „Bobowa.pl” i kwartalnik „Nasza Bobowska Gmina” nie wypełniają dostatecznie promocyjnych zadań, skoro trzeba jeszcze dodatkowo „podlewać” kasą inne publikatory. W tym szaleństwie jest jednak inna metoda. Chodzi tu bowiem o zbudowanie szczególnej, nierozerwalnej więzi z dysponentem publicznych konfitur. Wykupienie przez Gminę usług, czy też świadczeń promocyjnych w mediach prywatnych od razu ustawia ich właścicieli, wydawców i dziennikarzy w roli pokornych petentów i służących. Który z nich ośmieli się teraz przygotować krytyczny materiał interwencyjny na temat działania lokalnego samorządu terytorialnego? To byłby numer na jeden raz. Samorządowładcy takiej niesubordynacji nie wybaczają! A więc jeśli nasze aspiracje biznesowe przewidują, że w kolejnym okresie rozliczeniowym moja gazeta, czy telewizja zamierza podpisać kolejną „umowę promocyjną” z Gminą, to musimy być ślepi na brud i smród – musimy uprawiać propagandę sukcesu. W tym modelu nie ma miejsca dla dziennikarstwa, które z definicji powinno służyć społeczeństwu – bo od społeczeństwa ważniejszy jest (niestety) dobrobyt władzy. I dla mnie taki model to zwykła, ordynarna korupcja. Władza za jednym zamachem kupuje sobie dwie rzeczy. Po pierwsze poparcie polityczne mediów, po drugie milczenie (w zasadzie na jedno wychodzi). Summa summarum beczkę pełną zakłamania. I dlatego lokalne media aż kipią od tabloidowej sensacji (kronika wszelakich wypadków) albo relacji z festynów, imprez i tzw. „eventów”. A że pomiędzy takimi wydarzeniami toczy się najczęściej szare i pełne kłopotów życie, to już „dziennikarzy” nie interesuje. Bo – jak śpiewał Wojciech Młynarski – „po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”. No i „babcia”, czyli społeczeństwo, najczęściej cieszy się ogromnie, z entuzjazmem wybierając do organów samorządowych najczęściej tych samych propagandowych manipulatorów. Sojusz władzy z usłużnymi mediami musi trwać!

Spójrzmy teraz na ten proceder od strony korumpowanego. Jedną sprawę (motyw) już ustaliliśmy, biznes to biznes. Jak samorząd chce płacić (a chce!), to my mu promocyjkę wykonamy nawet w „nocy o północy”. Jakaż to szlachetna i ze wszech miar pożyteczna akcja zareklamować, na przykład Bobową w Bobowej i kłaść Bobowianom do głowy, że żyją w „pozytywnym” mieście, cokolwiek by to miało znaczyć. Umowa, którą opublikowałem w tym tekście, stanowi modelowy przykład wcielenia w życie zasad korupcji przez prywatne medium. Gmina Bobowa zobowiązuje się bowiem do opłacania szeroko pojmowanej informacji publikowanej na łamach jednego z medium „Grupy ksiazkiewicz”, tj. portalu „Bobowa24”. Równocześnie informacje dotyczące m. in. „imprez i eventów wpisanych w stały kalendarz wydarzeń Gminy” portal „Bobowa24” zobowiązuje się przygotowywać w „ścisłej współpracy z Gminą w celu prawidłowego wykonania Przedmiotu (…) umowy”. Szanowny Czytelniku, czy to oznacza, że „informacja” może zostać wytworzona tylko pod dyktando Gminy? Bo jak inaczej rozumieć taki zapis? Wygląda na to, że portal „Bobowa24” świadomie stawia się w ten sposób poza nawiasem „Kodeksu etyki dziennikarskiej” – http://www.mediaregionalne.pl/kodeks-etyczny-dziennikarzy/Menu03,104,4/. Wczytajmy się w taki jego fragment:

„Obowiązkiem (…) dziennikarzy jest poszukiwanie prawdy poprzez wyczerpujące i rzetelne relacjonowanie faktów oraz bezstronne prezentowanie opinii, analiz i komentarzy. Ich zadaniem jest pomaganie odbiorcom w zrozumieniu otaczającego ich świata. Redaktorzy i dziennikarze nie powinni kierować się interesem osobistym, ulegać naciskom władz politycznych, gospodarczych ani właścicieli mediów. Uczciwość zawodowa stanowi podstawę wiarygodności dziennikarskiej. Redaktorzy i dziennikarze są zobowiązani wypełniać swoje obowiązki zgodnie z zasadami niniejszego kodeksu (…)”.

W jaki sposób nie ulec naciskom władz politycznych i gospodarczych, skoro podpisuje się umowę, która sama w sobie stanowi zadekretowanie takiego nacisku?

Ale to nie koniec problemów prywatnego czasopisma „Bobowa24”. Jak potraktować tę umowę pod względem formalnym? A uważam, że to nie jest bez znaczenia! Kim jest Gmina Bobowa, jako strona tej umowy? Współproducentem „materiałów promujących Gminę”? Trochę tak, bo przecież mowa jest o „ścisłej współpracy” stron. Sponsorem? Też, bo wykłada pieniądze tylko i wyłącznie na własną promocję. Dzierżawcą „Bobowa24”? Także, bo „celem umowy jest udostępnienie Gminie narzędzia komunikacji i promocji”, którego właścicielem jest „Grupa ksiazkiewicz”. I właśnie w takiej mętnej wodzie w tym przypadku pływamy. A przecież chodzi o wydatkowanie publicznych, bobowskich pieniędzy na forum ogólnopolskim (tak stanowi umowa – promocja w „skali ogólnopolskiej”). I tylko na podstawie czczego oświadczenia Lucyny Jamer-Książkiewicz, że „Bobowa24” posiada wszystkie dane do „do profesjonalnej realizacji całego zakresu niniejszej umowy”. Ale to przecież perfidne kłamstwo, bo portalu „Bobowa24” nawet najbardziej zagorzały sympatyk nie uzna za medium o zasięgu ogólnopolskim.

Jak widać, wydawca portalu „Bobowa24” wchodzi w bardzo dwuznaczną grę z jednostką samorządu terytorialnego. Inna sprawa, że burmistrz Bobowej, który dobrze wie, że portal „Bobowa24” posiada zasięg ledwie lokalny, de facto gminny, tę nieuczciwą grę podejmuje. Czy znowu możemy w tym przypadku mówić o korupcji?

Niestety muszę brnąć dalej w to bagienko. Zamawiający, sponsor, dzierżawca i reklamodawca w jednej osobie, tj. Gmina Bobowa, podpisem burmistrza Ligęzy stwierdza, że portalowi „Bobowa24” przysługuje wynagrodzenie w wysokości 6720 zł za cały okres obowiązywania niniejszej umowy, tj. od 10 stycznia 2014 r. do 31 grudnia 2014 r. Czyli wszystkie relacje, teksty, filmy etc. opisujące „imprezy i eventy wpisane w stały kalendarz wydarzeń Gminy” Bobowa, a także inne materiały promujące Gminę Bobowa zostały wyprodukowane i wyemitowane w ramach ww. wynagrodzenia. Ale portal „Bobowa24” milczy na ten temat. Nigdzie na portalu „Bobowa24” nie znalazłem żadnej informacji na temat zamawiającego, sponsora, dzierżawcy i reklamodawcy, tj. Gminy Bobowa. Czy wydawca i redaktor naczelny, ewentualnie pełnomocnik „Grupy ksiazkiewicz” (pan Mateusz Książkiewicz) zapomnieli, że czytelników należy poinformować, że tekst, relacja, zdjęcia zostały zamówione przez jednostkę samorządu terytorialnego? Czytelnicy „Bobowa24” nie mają zielonego pojęcia, że wszystkie materiały prasowe opublikowane na portalu „Grupy ksiazkiewicz”, a dotyczące gminy Bobowa, nie posiadają waloru samodzielnej i autorskiej wypowiedzi dziennikarzy tej gazety. Bo są tylko i wyłącznie materiałem promocyjnym, za który ktoś zapłacił. Podobno:

materiały reklamowe muszą mieć taką formę, aby odbiorca nie miał wątpliwości, że jest to reklama,

jak głosi wspomniany już wcześniej „Kodeks etyki dziennikarskiej”. A może takie materiały promocyjne należy uznać za sponsorowane przez Gminę Bobowa. Wtedy także trzeba to w sposób nie budzący wątpliwości w widocznym miejscu ogłosić. W naszym opisie przeszliśmy zatem od korupcji do zwykłego pospolitego oszustwa. Bo:

materiał dziennikarski nie może wprowadzać odbiorcy w błąd ani go oszukiwać, także co do sposobu i okoliczności powstania danego materiału (zob. „Kodeks etyki dziennikarskiej”).

Epilog

I tak właśnie wygląda sojusz władzy z mediami. Nikt nie sprawdza, czy ogólnopolska promocja gminy Bobowa ma jakikolwiek sens i czy odniosła pożądany skutek (czy ktoś w ogóle ten pożądany skutek zdefiniował?). Burmistrz ma do dyspozycji własny portal i kwartalnik, ale woli się promować w cudzych, prywatnych mediach, za publiczne pieniądze. Poparcie mediów ważna rzecz!

Wydawca i dziennikarze biorą pieniądze (z tytułu promocji) za materiały informacyjne, co chyba jest zabronione. Uważają pewnie, że wystarczy nie odezwać się ani jednym słowem na temat „sponsora” i nie ma sprawy. Dziennikarz Mateusz Książkiewicz zajmuje się akwizycją reklam, co chyba też jest zabronione. Raz na cztery lata dziennikarze przeistaczają się w polityków i okupują miejsca na listach wyborczych, reklamując się do woli na łamach macierzystych mediów.

A wydawca Lucyna Jamer-Książkiewicz bez żenady wszystko to firmuje.

Mogłoby to oznaczać, że wszystkie wymienione w tekście osoby działają wspólnie i w porozumieniu. A może nie? A może tej nieszczęsnej umowy nigdy nie było, a pani Lucyna Jamer-Książkiewicz wykonuje tylko pracę pedagoga w Szalowej i z cała tą historią nie ma nic wspólnego?

Maleńki konflikcik interesów? Kto by się tym wszystkim przejmował.

(Odwiedzono 12 razy, 1 wizyt dzisiaj)

2 przemyślenia na temat "Od promocji do korupcji i z powrotem"

  1. Redaktorze.
    Co Pan wypisuje o „Kodeksie etyki dziennikarskiej”!
    TEN Kodeks nie obowiązuje Grupy Książkiewicz!
    Tego Pan nie wie? Ten kodek obowiązuje DZIENNIKARZY !
    A kto tu jest dziennikarzem? No poza Panem?
    Książkiewicz,Augustyn,czy SZEFOWA Grupy?
    Najwyraźniej Grupa Książkiewicz się zagalopowała!
    Szefowa z mężem -ubieranie sal weselnych,kościołów,…
    Synuś-Mateusz specjalista od portalików? Dziennikarz samozwańczy?
    Ze też portalika nie założył w Gorlicach? Ciasno? Brak profesjonalizmu?
    A może Biecz24,Lipinki24.,Ropa24,Sękowa24,itd..
    A co z Łużną? Im najwyraźniej na promocji w wydaniu KSIĄŻKIEWICZÓW nie zależy? Błąd…..zapytajcie burmistrza Bobowej?
    Raz się działa pod płaszczykiem Grupy Książkiewicz.Raz jako portalik,np. bobowa24
    A Szefowa grupy to obrotna kobitka,jeszcze w międzyczasie potrafi nauczać plastyki w Szalowej.
    Tylko czy to jest etyczne? A co na to dyr.Skurski,czy wójt Krok?
    Podejrzewam ,że wyrazili zgodę na dodatkową pracę-działalność gospodarczą?

  2. Pomysl na ta domene mialem juz gdzies w okolicach 2009r..Szkoda, ze na pomysle sie skonczylo..Moze bylo by bardziej..obiektywnie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *