PKW złamała prawo. Książeczka do głosowania, w wyborach do sejmików, to nie karta!

PKW posadziła babola, a więc Naród jest winny! Przypominam, że PKW to sędziowie z najwyższej półki: z Trybunału Konstytucyjnego, z SN i z NSA. Po trzech z każdego. Teraz, z każdego okręgu wyborczego, musi zostać wysłany do miejscowego Sądu Okręgowego stosowny protest wyborczy. Czy polskie społeczeństwo obywatelskie stać na taką zmasowaną akcję? Termin składania protestów mija 30 listopada 2014 roku. Nie wiem jak Wy, ale ja składam protest wyborczy!

 

Naprzód film:
https://www.youtube.com/watch?v=yTfSR99HQ-U”>https://www.youtube.com/watch?v=yTfSR99HQ-U” />

 

1.

Denotacja (zakres nazwy) słowa karta stanowi klucz do zrozumienia tego całego zamieszania.
Przede wszystkim należałoby ustalić, na ile użyte w art. 40 ustawy kodeks wyborczy pojęcie „karta do głosowania” jest autonomiczne, i należy rozumieć je odmiennie, niż wynikałoby to z języka potocznego?
W języku potocznym słowo „karta” oznacza bowiem „kawałek papieru z nadrukiem, przeznaczony do wpisywania różnych informacji”, „kawałek papieru będący częścią składową książki, zeszytu itp., obejmujący dwie stronice” (Słownik Języka Polskiego, PWN, t. 1, str.174-175). Oczywiście denotacja jest szersza – „karta” bowiem ma również znaczenie przenośne (wojny szwedzkie to bolesna karta z dziejów Polski), w języku prawnym może oznaczać również zbiór praw (np. Karta Praw Narodów Zjednoczonych, Karta Praw Podstawowych itp.).
Na próżno szukać w Kodeksie wyborczym tzw. autentycznej definicji tego pojęcia, co w praktyce załatwiłoby sprawę.
„Słowniczek” zawarty w art. 5 w/w ustawy nie definiuje karty do głosowania.
Oznacza to, że denotacji na użytek wyborów musimy dokonać posługując się rozumowaniem prawniczym.
Voilà!

2.

Jeszcze w poprzedniej epoce pisał prof. Jerzy Wróblewski: Dyrektywy związane z kontekstem językowym wstępnie dzielę na dwie grupy. Pierwsza to dyrektywy języka niezbędne dla rozumienia i posługiwania się językiem potocznym oraz językiem prawnym, który jest tylko pewną modyfikacją potocznego. Dyrektywy te nie są uwzględnione w żadnej teorii wykładni – założeniem korzystania z nich jest już to, że przepis jest sformułowany w określonym języku. (…) Natomiast dyrektywy wykładni językowej, to takie dyrektywy, które określają, jak należy ustalić znaczenie przepisu ze względu na język, w którym jest on sformułowany.
Pierwsza z dyrektyw opiera się na „domniemaniu języka potocznego” w stosunku do języka prawnego:
Zwrotom interpretowanym nie można bez dostatecznych powodów przypisywać swoistego znaczenia prawnego, ale gdy ustali się, że takie znaczenie mają, wówczas należy się nim posługiwać bez względu na to, jakie znaczenie mają równokształtne zwroty w języku potocznym. (…)
Znaczenie zwrotów powstałych przez połączenie zwrotów prostych należy ustalić zgodnie z regułami syntaktycznymi języka, do którego interpretowany przepis należy.
(Sądowe Stosowanie Prawa, PWN, 1988 r., str. 128-134)
Bardziej popularna wśród prawników jest inna pozycja – Wstęp do prawoznawstwa Józefa Nowackiego i Zygmunta Tobora (PWN, różne wydania) podnosi tak samo.

3.

No dobrze, powie ktoś, ale wykładnia językowa nie jest jedyną, jaką posługują się prawnicy!
Oczywiście, to racja. Ale pamiętajmy, że inne rodzaje wykładni stosujemy dopiero wtedy, gdy kryteria językowe zawodzą, czyli prowadzą do istnienia wątpliwość znaczeniowych określonego zwrotu.
Czy tak jest w przypadku „karty do głosowania”?

4.

Istotną wskazówką, która całkowicie niweluje wątpliwości językowe, jest art. 40 kodeksu wyborczego.
Zgodnie z § 3 karta do głosowania może być zadrukowana tylko po jednej stronie.

karta PKW potrafi…

Ten zwrot zatem jednoznacznie i ponad wszelką wątpliwość określa, że karta do głosowania może mieć tylko dwie strony – zadrukowaną i czystą!
Pamiętacie „książeczki do głosowania”, jakie znalazły się w lokalach wyborczych 16 listopada?
Otóż były one zadrukowane jedynie na stronach nieparzystych – na 1, 3, 5 ….
Ustawodawca tymczasem w sposób jednoznaczny określił, że karta może być zadrukowana tylko po jednej stronie.
JEDNEJ!

5.

dsc_0096

PKW drukując „karty do głosowania” w wyborach samorządowych tak naprawdę wydrukowała więc

książeczki do głosowania” złożone z… wielu kart do głosowania.

Ewidentnie więc złamała prawo – i art. 40 kwyb.
Książeczki do głosowania w wyborach do sejmiku są sprzeczne z wymaganiami ustawy.
Ale… kodeks wyborczy sankcję nieważność przewiduje jedynie dla kart do głosowania innych niż urzędowo ustalone lub nieopatrzonych pieczęcią obwodowej komisji wyborczej (art. 73 kw).
Książeczki zostały urzędowo ustalone jak najbardziej.
Jednocześnie urzędowo jak najbardziej wprowadzono w błąd spory odsetek wyborców i trudno mówić, że zaufanie, jakie ludzie okazali organowi państwa, personalnie złożonego z najwyższych sędziów RP, to ich błąd.
Państwo prawne, jego instytucje i organy, nie mogą wprowadzać w błąd obywateli.
Zaufanie do państwa i jego organów wynika bowiem bezpośrednio z art. 2 Konstytucji, o czym wielokrotnie przypominał Trybunał Konstytucyjny.

6.

Złamanie prawa przez PKW w sytuacji, gdy istniejące przepisy milczą na temat nieważności głosów oddanych na sprzecznych z ustawą książeczkach do głosowania (urzędowych zbiorach kart) faktycznie wymaga zdecydowanego działania na poziomie Sejmu i stosownej ustawy.
Liczyć na to możemy jednak tak samo, jak na godne i dostatnie życie na emeryturze.
Jeśli nie weźmiemy spraw we własne ręce, okaże się, że wygrana PSL to triumf demokracji, której wrogami są niepiśmienne matołki, nie potrafiące poprawnie napisać nawet krzyżyka, o czym w zasadzie już przebąkują niektóre mendia.

bilde wybory mogą być przyjemne…

Osoby niezadowolone z wyborów muszą więc wnieść protest.
Zgodnie z art. 392 kwyb. protest wyborczy wnosi się do właściwego Sądu Okręgowego w terminie 14 dni od dnia wyborów!
Zarzuty, na jakich możemy oprzeć protest, zawarte są w art. 82:
§ 1. Przeciwko ważności wyborów, ważności wyborów w okręgu lub wyborowi określonej osoby może być wniesiony protest z powodu:
1) dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom, określonego w rozdziale XXXI Kodeksu karnego, mającego wpływ na przebieg głosowania, ustalenie wyników głosowania lub wyników wyborów lub
2) naruszenia przepisów kodeksu dotyczących głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów, mającego wpływ na wynik wyborów. (…)
Bezdyskusyjnie naruszenie art. 40 kw dokonane przez PKW miało wpływ na wynik wyborów, co zresztą zostało udokumentowane olbrzymią ilością głosów nieważnych.
Żeby jednak móc wzruszyć wynik musimy w skali kraju wnieść protesty wyborcze.
Czasu zostało niewiele – do 30 listopada.
O zachowaniu terminu decyduje data nadania listu.

z17003480AA,Protest-Nowej-Prawicy-i-Ruchu-Narodowego-przeciwko

24.11 2014

Napisane przez:
(Odwiedzono 79 razy, 1 wizyt dzisiaj)

3 przemyślenia na temat "PKW złamała prawo. Książeczka do głosowania, w wyborach do sejmików, to nie karta!"

  1. Myślałem, że nie należy brać udziału w wyborach, bo Prezydent III RP w czasie wyborów na prezydenta Miasta Warszawy w tym Pani Walc namawiał na nie branie udziału w wyborach, czy te z plebiscycie..
    Jako wzorowy obywatel dostosowałem się obecnie do tego apelu.
    Nie mam więc problemu, z obecnymi wyborami i nie popełniłem więc błędu oddania nieważnego głosu..

  2. Jak ktoś szedł do wyborów i wiedział na kogo ma głosować,to czy ten kandydat jest na pierwszej czy ostatniej kartce,to go znalazł. Ja nie miałem problemu z odnalezieniem swojego kandydata! Wiedziałem czego chcę.Po co idę!
    A IDOL P.Redaktora,J.Kaczyński,jak by wygrał wybory to by nie protestował!
    Zawsze mu ŻLE !
    Złej tancerce to nawet spódnica przeszkadza w tańcu!
    Ja sobie nie wyobrażam jedną kartę do głosowania,o wymiarach 1 m x 2 m !
    Czy łatwiej było by znalez SWOJEGO kandydata?
    Też by było żle,też by były protesty!
    A wszystko przez to KORYTO,do którego się pchają za wszelką cenę!

    1. Tak dla porządku.
      Tekst powyższy pochodzi ze strony 3obieg.pl – pan Maciej Rysiewicz nie jest jego autorem.
      Autorem jest najwyraźniej ktoś z prawniczym wykształceniem.
      Co do „J. Kaczyńskiego”, który ma być czyimś „idolem”. Autor powyższego tekstu nic o „J. Kaczyńskim” nie pisze. Skąd przypuszczenie, że „J. Kaczyński” jest jego „idolem”?
      Pan Maciej Rysiewicz mi się nie zwierza, ale nie przypuszczam, żeby „J. Kaczyński” był jego „idolem”.
      Dodam przy okazji od siebie: „J. Kaczyński” nie jest moim „idolem”.
      „Złej tancerce to nawet spódnica przeszkadza w tańcu!”.
      „J. Kaczyński” (zwany przez niektórych „mistrzem intrygi”, przez innych „defensorem patriae”) już się kilka razy zaplątał we własne sznurowadła (numer popisowy to rok 2007 – w połowie kadencji oddał premierostwo Donaldowi) – ale to nie jest nieudolność. Do tej roli został wyznaczony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *