Zespół Skaldowie śpiewał był swego czasu:
„Ludzie listy piszą zwykłe polecone
piszą, że kochają, nie śpią (…)
ludzie listy piszą nawet w małej wiosce
listy szare, białe, kolorowe…”
I rzeczywiście – piszą (i w „małej wiosce”, i w Bobowej mieście). Dzisiaj listonosz przyniósł list od p. Adama Urbanka (w kopercie – ale nie zaklejonej), od p. Jarosława Kaczyńskiego (do spółki z panią Beatą Szydło – koperta zaklejona), od p. Stanisława Pasonia oraz p. Wacława Ligęzy (ci dwaj panowie tym razem pożałowali na kopertę).
Wszyscy oni zapewniają, że „kochają” i że „nie śpią”. „Nie śpią”, bo myślą nawet po nocach jakby nam nieba przychylić.
No tak… A jak to zamierzają zrobić? Skąd wezmą na to pieniądze?
„Toć raj na ziemi każdy stworzyć chce. Ale czy forsę ma. Niestety nie” (B. Brecht, „Opera za trzy grosze”, rok 1928).
Okazuje się, że wszyscy mają ten sam pomysł.
Pan Urbanek („uczestnik wieku szkoleń z zakresu zarządzania finansami w Unii Europejskiej”): „intensywne zabiegi o pozyskanie środków finansowych z różnych źródeł”.
Pan Kaczyński (do spółki z panią Szydło) obiecuje: „pieniądze unijne będziemy dzielić sprawiedliwie”.
Pan Pasoń jest z PSL, entuzjastyczne opinie wystawia mu m. in. Janusz Piechociński i Jarosław Kalinowski oraz – ciekawostka! – towarzysz Józef Oleksy (kolejno: Socjalistyczny Związek Studentów Polskich, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, Socjaldemokracja RP, Sojusz Lewicy Demokratycznej). Pan Pasoń akurat w tej ulotce nic o „unijnych pieniądzach” nie mówi, ale łatwo zgadnąć, że myśli (PSL!).
A pan Ligęza, wieloletni bobowski „włodarz”, obiecuje – jakże by inaczej – „starania o pozyskanie środków zewnętrznych”.
Natomiast wszyscy zgodnie milczą, że będą z nas zdzierać podatki – boć owe „unijne fundusze”, za które chcą nam wybudować dużo (niepotrzebnych) rzeczy, wymagają tak zwanego wkładu własnego. Mechanizm działania tej pułapki opisałem już tutaj:
https://gorliceiokolice.eu/2014/10/unijne-fundusze/
Jest jeszcze w tych listach kilka innych, grubszych nonsensów, ale może tym razem coś lżejszego.
Weźmy tym razem na tapetę takiego pana Pasonia (bobowskiego „włodarza” zostawmy na razie na boku).
Pan Pasoń przedstawia nam się tak:
„Stanisław
Pasoń
Chłop”
Odetchnęliśmy z ulgą. Bo co by było, gdyby napisał:
„Stanisław
Pasoń
Baba”?
Ale nie. Jednak „Chłop”!
Następnie pan Pasoń przemawia do nas mową wiązaną (oratio vincta):
Trza iść do kościoła,
potem wsiąść na konia,
jechać na wybory,
głos dać na Pasonia!
No tak, a skąd ja ci „Chłopie” wezmę konia?
Pan Piechociński, poseł pięciu kadencji, obecny szef PSL-u tak nam pana – przepraszam – „Chłopa” Pasonia zachwala: „miałem okazję kilkakrotnie przebywać w gościnnych progach domu Stanisława Pasonia (…) świetna kuchnia, sprawna obsługa, doskonałe warunki do tańczenia”.
Wiemy, wiemy, opisał to był swego czasu (za Franciszka Józefa) Boy-Żeleński: „Praca posła ciężka, szczera. Z rana poseł się ubiera, fagas listy mu otwiera, on tymczasem się wybiera – do Puchera!” (w tym wypadku do Pasonia).
Ps.
Pucher to była znana wiedeńska kawiarnia (adres: Kohlmark 9).
PASOŃ to barwna postać.
Był Posłem,miał dużą stadninę koni huculskich w Izbach,miał rzeznie,prowadzi skup cieląt,wzorowy rolnik,posiada Dom Weselny……..
Z Posła na Radnego?
Ale GOSC na poziomie,człowiek interesu….nie zawsze mu się to udaje….
Lubi być na przodzie, jak Bobowski Burmistrz,czy Tomasz Tarasek!
Zaglądamy na niezawodną bobowa24.pl:
http://www.bobowa24.pl/2014/11/rozmowa-z-malgorzata-molendowicz-kandydatka-do-sejmiku-wojewodztwa-malopolskiego/
„Toć raj na ziemi każdy stworzyć chce” (B. Brecht, „Opera za trzy grosze”, rok 1928).
Jak każdy – to każdy. Osoba, opisana jako „Platforma Obywatelska Małgorzata Molendowicz”, też chce.
Osoba ta opowiada o sobie i zadaje retoryczne pytanie: „Komu może bardziej zależeć na tym, by mieszkańcom regionu żyło się lepiej?”. Wiadomo! Nikomu nie może zależeć bardziej, niż osobie opisanej jako „Platforma Obywatelska Małgorzata Molendowicz”!
„Ale czy forsę ma. Niestety nie” (B. Brecht, „Opera za trzy grosze”, rok 1928).
Zauważył to przytomnie nawet bardzo młody człowiek, który z osobą rozmawia. Powiada, że
„pieniądze” trzeba dopiero „zdobywać”, że trzeba być „zaradnym”.
„No tak , bez pieniędzy ani rusz” – wzdycha osoba opisana jako „Platforma Obywatelska Małgorzata Molendowicz”.
I już popadliśmy w zwątpienie (nici z raju, o którym pisze Brecht), gdy osoba ratuje sytuację:
„Ale właśnie tych pieniędzy z funduszy unijnych będzie w najbliższych latach dla Małopolski sporo. Trzeba tylko umiejętnie po nie sięgać. Pisać ciekawe, pożyteczne projekty i je realizować”.
„Ma pani o tym pojęcie?” – niepokoi się bardzo młody człowiek.
„W ubiegłym roku uzyskałam Europejski Certyfikat Zarządzania Projektami IPMA… Współpracowałam przy pisaniu projektów, realizowałam kilka. Lubię angażować się w wymyślanie nowych rzeczy, tworzenie nowych pomysłów… A to podstawa” – odpowiada osoba.
Jesteśmy uratowani! IPMA! – cokolwiek by to miało znaczyć.
Cieszymy się, kucamy z wrażenia, „O radości, iskro bogów…”.
Ale zaraz, zaraz… Toć to samo obiecują wszyscy pozostali: i pan Urbanek („intensywne zabiegi o pozyskanie środków finansowych z różnych źródeł”), i defensor patriae, pan Kaczyński („pieniądze unijne będziemy dzielić sprawiedliwie”) i pan Ligęza („starania o pozyskanie środków zewnętrznych”), i… (tu wpisać dowolnego innego dobrodzieja).
Embarras de richesse. Sami już nie wiemy, w czyje ręce złożyć swój los.
Powstaje nieprzyjemne wrażenie, że ci wszyscy dobrodzieje sprzedają nam dziesięć razy ten sam towar.
Ps.
Co do osoby opisanej jako „Platforma Obywatelska Małgorzata Molendowicz”. Czytamy na bobowa 24.pl:
„Angażuje się w życie społeczne i kulturalne lokalnej społeczności (odzyskanie praw miejskich, nadanie patronatu św. Zofii Bobowej, otwarcie hali, „orlika”, rocznica wymarszu pod Grunwald), podejmując pracę w okolicznościowych komitetach (…)”.
Tego „orlika”, co to po większym deszczu stoi pod wodą?
Jeszcze jeden dopisek.
Nie neguję wszystkiego, co osoba była uprzejma powiedzieć. Na samym początku osoba powiada: „gdybym zorganizowała spotkanie przedwyborcze, pewno przyszłoby kilka osób”. W tym wypadku zasadniczo się zgadzam: „kilka osób”. Z małą poprawką: „kilka osób – w wersji optymistycznej”.